Dawno mnie tu nie było. Ostatnio wiele się dzieje i z niedowierzaniem patrzę w kalendarz. Czasami mam wrażenie, że czas sobie a ja sobie. W rezultacie tracę kontakt z czasoprzestrzenią i gubię się już w tych wszystkich datach. Całe szczęście, że istnieje coś takiego jak organizer;)
A jak Wam mijają dni? Mam nadzieję, że wypoczęliście przez długi weekend? ;)
Taak, wiem, znowu przynudzam, zamiast od razu przejść do meritum;) W końcu tyle czekaliście. O ile Was to pocieszy, kolejne dwa rozdziały są już prawie gotowe. Wymagają kilku szlifów, ale sądzę, że do daty publikacji będą gotowe (więcej informacji na ten temat w zakładce Sowia Poczta).
Mam nadzieję, że mimo mojej długiej nieobecności wciąż ze mną jesteście i ciągle mogę liczyć na Wasze wsparcie i komentarze?;)
To zapewne się okaże pod aktualnym rozdziałem. Dlatego już nie odwlekam tej chwili i zapraszam do czytania;)
Ściskam mocno,
Wasza V.
Rozdział XXXV „Cel uświęca środki”
Przekraczając próg
mieszkania miała mieszane uczucia. Nie przypuszczała, że jeszcze tu wróci. Westchnęła
cicho i rozejrzała się po przedpokoju. Wszystko wyglądało tak, jak tamtego dnia,
gdy w pośpiechu wybiegła z mieszkania, by ratować Dracona. A przynajmniej
prawie wszystko. Zarówno firanka, którą zerwali, jak i biały koszyczek z
kwiatkiem od jej mamy znalazły się z powrotem na swoim miejscu. Objęła się
ciasno ramionami i przymknęła powieki, gdy fala wspomnień zalała jej umysł.
Silne ramiona zamknęły ją w opiekuńczym uścisku. Jej mięśnie rozluźniły się na
moment. Draco przytulił ją mocno i pocałował w skroń. Od chwili, gdy się
obudziła, nie opuścił jej na krok. Był niczym jej cień. Tarcza, gotowa przyjąć
na siebie każdy cios, byleby zapewnić jej bezpieczeństwo. Odwzajemniła uścisk i
wtuliła się ufnie w ramiona mężczyzny, chłonąc jego ciepło i zapach.
- Wszystko ok? –
Zapytał cicho, nie wypuszczając jej z ramion i opierając podbródek na czubku
jej głowy.
Nie wiedząc jak ubrać
swoje myśli i uczucia w słowa, jedynie pokiwała w milczeniu głową. Przymknęła
powieki, opierając się o tors mężczyzny i zacisnęła dłonie na obejmujących ją
przedramionach. Była wdzięczna Draconowi za jego milczącą obecność i wsparcie.
Ostatnim, czego jej było teraz trzeba, to przesłuchanie i nieudolne próby
skłonienia do zwierzeń.
- Zostaniesz ze mną?
– Zapytała niepewnie, mając nadzieję, że obecność mężczyzny odgoni wszystkie
demony przeszłości nękające jej wycieńczony umysł.
Draco odwrócił ją w
swoją stronę i położył dłoń na jej policzku, skłaniając by na niego spojrzała.
Wstydziła się swojej słabości. Tak bardzo chciała być teraz dzielna. Niestety
nie potrafiła. Wciąż czuła strach. Lęk ten wypełniał wszystkie zakamarki jej
ciała. Zakorzenił się w niej głęboko i wiedziała, że potrzebuje dużo czasu, by
go oswoić i wrócić do normalności.
Spojrzała niepewnie
na mężczyznę. Patrzył na nią z tak wielkim oddaniem, że w tej chwili nie musiał
nic mówić. Wiedziała, że zostanie przy niej.
- Zawsze – zapewnił z
delikatnym uśmiechem błąkającym się w kącikach ust.
Odwzajemniła uśmiech,
czując ogromną ulgę i chwilę później z powrotem zatonęła w jego opiekuńczych
ramionach. Przylgnęła do niego i przymknęła powieki opierając policzek na torsie
mężczyzny. Jego miarowy oddech i rytmiczne bicie serca uspokajały ją. Były
najpiękniejszą melodią, jaką znała.
- Kocham cię –
wyznała cicho i uśmiechnęła się, czując jak w odpowiedzi Draco wstrzymuje
oddech.
- Ja ciebie też –
westchnął, przytulając mocniej i pocałował w czubek głowy. – Bardziej niż
jestem w stanie wyrazić – dodał szeptem, zaciskając palce na jej plecach.
Jej uśmiech poszerzył
się mimowolnie. Miała wrażenie, że przygoda z Evą wiele zmieniła w ich
stosunkach. Całe zło, którego doświadczyli, zbliżyło ich do siebie. W jakiś
nieokreślony sposób czuła, że stali się silniejsi. I nie chodziło tu wyłącznie
o uczucie, jakim siebie darzyli. To było coś więcej. Coś, co czuła, a czego nie
potrafiła zdefiniować. Brzmiało to irracjonalnie, lecz w tej chwili Hermionie
to nie przeszkadzało. Nie chciała niczego analizować i zmieniać. Nawet, jeśli w
przyszłości miałaby spłonąć za tą miłość, to nie miała zamiaru się wycofać.
- Hermionka?
Wstrzymała oddech i
zastygła w ramionach mężczyzny, słysząc głos, którego myślała już nigdy nie
usłyszeć.
- Kochanie…
Odwróciła się, a na
widok łez w oczach swojej mamy, wszystko w niej pękło.
- Mamo… - urwała,
czując jak głos odmawia jej posłuszeństwa.
W następnej chwili
zatonęła w czułym, matczynym uścisku. Nie potrafiła dłużej panować nad sobą.
Fala emocji, jaka w nią uderzyła, zburzyła misternie zbudowaną tamę, za którą
chowała się od tak dawna. Jane uśmiechała się przez łzy i tuliła swoje jedyne
dziecko.
- Córeczko…
Hermiona podniosła
wzrok wprost na bladą, poruszoną twarz swojego taty, który wyglądał, jakby miał
stan przedzawałowy. Uśmiechnęła się przez łzy i wyciągnęła dłoń w jego
kierunku. W następnej chwili cała rodzina tonęła w czułym uścisku, ciesząc się
swoja bliskością.
- Draconie –
zdławiony głos jej matki, odwrócił jej uwagę od rodziców i odwróciła się w
kierunku mężczyzny.
Draco stał w progu
kuchni, zamierzając najwidoczniej dać rodzinie chwilę prywatności, by
nacieszyła się sobą. Mężczyzna odwrócił się w kierunku Jane, patrząc na nią z
uprzejmym zainteresowaniem.
- Oddałeś nam naszą
córkę. Nigdy ci się nie odwdzięczymy – powiedziała głosem, nabrzmiałym od
emocji, stając naprzeciwko blondyna. – Dziękujemy ci – dodała, zerkając na
męża, który na potwierdzenie jej słów mocniej przytulił córkę i skinął wzruszony
głową.
Draco wyglądał na
zaskoczonego. Skinął głową i uśmiechnął się niepewnie do jej matki, na co ta
zaniosła się kolejną falą płaczu i nie dając mu czasu na reakcję, przytuliła
mocno.
Hermiona uśmiechnęła
się, obserwując tę scenę i oparła się na ramieniu ojca, doskonale wiedząc, że
wylewność jej matki, najzwyczajniej krępuje mężczyznę. Draco był powściągliwy w
okazywaniu emocji. Nie przywykł do wdzięczności ze strony obcych ludzi, dlatego
na początku zastygł niczym spetryfikowany, gdy Jane uwiesiła się na jego szyi,
nie wiedząc nawet, jaką burzę wywołała w jego głowie. W końcu, po długiej
chwili wahania, Draco nieporadnie odwzajemnił uścisk kobiety i uśmiechnął się
delikatnie.
Hermiona spojrzała na
swojego tatę i napotkała jego zaszklony wzrok, w którym tliła się iskierka
rozbawienia. Wymienili się porozumiewawczymi spojrzeniami i jej tata skinął
głową, całując ją w czoło.
- Jane – upomniał
delikatnie żonę i pani Granger w końcu odsunęła się od Dracona.
Była zapłakana, lecz
uśmiech nie schodził jej z ust. Ostatni raz spojrzała z wdzięcznością na
młodego Malfoya i nim ktokolwiek ją powstrzymał, zamknęła jego twarz w swoich
dłoniach i pocałowała go w policzek. Mina Dracona była tak bezcenna, że
Hermiona nie była w stanie zachować powagi. Słysząc jej śmiech, blondyn
spojrzał na nią z pobłażaniem, starając się nie pokazać, jak niewinny gest
wdzięczności jej rodzicielki wytrącił go z równowagi. Pan Granger podszedł do
mężczyzny i położył dłoń na jego ramieniu, jednocześnie ratując go przed
kolejną falą czułości ze strony swojej żony.
- Zwróciłeś nam
świat. Dziękuję – powiedział z powagą i wyciągnął dłoń w kierunku blondyna.
Draco szybko wziął
się w garść i uścisnął dłoń starszego mężczyzny. Hermiona z rozbawieniem
zauważyła, że dużo lepiej radzi sobie z męską wdzięcznością. Postanowiła jednak
zachować tą informację dla siebie. Jej matka ponownie zalała się łzami i pan
Granger przytulił ją szepcząc pocieszające słowa. Hermiona wykorzystała ten
moment i podeszła do Dracona.
- Byłeś bardzo
dzielny – powiedziała przekornym tonem, ujmując jego przedramię, a widząc jak
mruży oczy i walczy z uśmiechem, wspięła się na palce i pocałowała go w
policzek.
Draco westchnął
ciężko i pokręcił głową. Bez słowa ujął jej dłoń spoczywającą na jego barku i
pocałował ją, a następnie splótł ze sobą ich palce. Uśmiechnęła się, obserwując
jego poczynania i pozorny spokój. Miała wrażenie, że coś go trapi. Nie
pokazywał tego, zapewne nie chcąc jej martwić. Dodatkowo pewnie chciał sam
rozwiązać swój problem i łudził się, że ona niczego nie zauważy. Nie wiedziała,
czy jego ślizgoński upór bardziej ją bawi, czy irytuje. Wiedziała natomiast na
pewno, że nie zostawi go z tym samego.
- Draco? – Zaczęła,
starając się złapać jego spojrzenie, co przy różnicy ich wzrostu nie było wcale
takie łatwe.
- Później – uciął
stanowczo i by złagodzić ton wypowiedzi, uśmiechnął się delikatnie.
Ściągnęła brwi,
przyglądając się mu uważniej. Widząc jej minę, położył dłoń na jej policzku i
spojrzał prosto w oczy z szelmowskim uśmiechem.
- Naciesz się
rodzicami – wyjaśnił z nutą nostalgii i musnął kciukiem jej kość policzkową. –
Zrobię kawę – oznajmił, gdy Hermiona ujęła jego nadgarstek i otworzyła usta,
jakby chciała coś jeszcze powiedzieć.
Ostatecznie szatynka
westchnęła tylko ciężko i skinęła głową. Draco posłał jej łobuzerski uśmiech i
ruszył do kuchni. Odprowadziła go zatroskanym spojrzeniem. Drgnęła, czując dłoń
taty na ramieniu. Mężczyzna uśmiechnął się ze zrozumieniem, zupełnie jakby znał
jej myśli.
- Nie naciskaj –
poradził jej ze stoickim spokojem, na co uniosła brwi.
- Słyszałeś?
- Nie muszę
podsłuchiwać, żeby wiedzieć, co dzieje się w twojej głowie. Znam tą minę od
ponad dwudziestu lat – zaśmiał się, targając jej włosy.
- Już prawie
zapomniałam, jak za tym tęskniłam – burknęła z przekąsem, poprawiając bałagan,
jaki Alan zrobił na jej głowie.
- Musisz nauczyć się
odpuszczać, kochanie. Nie zawsze masz rację…
- Ale często – weszła
mu w zdanie, uśmiechając się pod nosem.
- Ale nie masz
monopolu na wiedzę – odparł jej tata pobłażliwym tonem.
- Jeszcze – dodała,
drocząc się, a Alan roześmiał się, kręcąc głową.
- Już prawie
zapomniałem, jak za tym tęskniłem – zacytował jej własne słowa, dając jej
pstryczka w nos i obydwoje roześmieli się, zwracając uwagę jej mamy.
- Mam wrażenie, że
nigdy z tego nie wyrośniecie – westchnęła Jane z czułym aczkolwiek pobłażliwym
uśmiechem.
Hermiona i Alan
wymienili się porozumiewawczym spojrzeniem i obydwoje odpowiedzieli śmiertelnie
poważnym tonem „Nigdy”, by chwilę później roześmiać się głośno.
Pani Granger
pokręciła jedynie głową, lecz z jej ust nie schodził szeroki uśmiech. Widząc
to, Alan przyciągnął ją do siebie i zburzył harmonijny ład na głowie swojej
żony.
- Zobacz, jakiego
bałaganu mi narobiłeś na głowie – fuknęła kobieta, starannie poprawiając włosy
i, ku rozbawieniu Hermiony, zerkając nerwowo w kierunku kuchni.
- Jak dla mnie to
najpiękniejszy bałagan, jaki w życiu widziałem – oznajmił z powagą Alan,
patrząc z czułością na żonę, która pod wpływem jego słów i spojrzenia
zarumieniła się niczym nastolatka.
***
- Pansy…
Słysząc czuły szept
przy uchu otworzyła leniwie powieki i spojrzała prosto w szmaragdowe tęczówki
Harry’ego. Wstrzymała oddech, a jej serce zabiło szybciej, widząc go żywego. W
pierwszym odruchu chciała rzucić się mu na szyję i zapomnieć o ostatnich godzinach
tortur, jakie zapewniała jej własna wyobraźnia. Za każdym razem tworzyła coraz
to nowszy scenariusz, gdy dowiadywała się o śmierci Harry’ego i za każdym razem
jej serce pękało w tak samo bolesny sposób, pogrążając jej świat w wiecznej
zimie.
Mężczyzna uśmiechnął
się delikatnie i wyciągnął rękę, by pogładzić ją po policzku. Uchyliła się
przed jego dotykiem i nie patrząc na niego podniosła się do pozycji siedzącej.
Nie była w stanie wrócić do ich sypialni, dlatego położyła się na kanapie.
Książka, którą czytała dla zabicia czasu i myśli, leżała zrzucona niedaleko
stolika. Przez chwilę przyglądała się jej, by odwlec moment, kiedy spojrzy na
narzeczonego. Wiedziała, że nie może odwlekać tej chwili w nieskończoność.
Odetchnęła głęboko i podniosła głowę. Harry przyglądał się jej ze smutkiem i
skruchą. Był brudny, posiniaczony i podrapany, lecz wrócił do niej żywy.
Przynajmniej tym razem.
- Pansy…
- Jak mogłeś mi to
zrobić, Harry? Czy aż tak mało dla ciebie znaczę? – Zapytała z bólem w oczach.
- Zrozum…
- Co mam zrozumieć,
Harry? Co?! Pomyślałeś, co będę czuć wchodząc do pustej sali? Patrząc na puste
łóżko? Nie wiedząc, gdzie jesteś? Pomyślałeś? – Wyrzuciła z siebie. - Nie… Bo w
chwili podejmowania decyzji, myślałeś tylko o ratowaniu świata – dodała już
spokojniej, patrząc na niego z żalem.
- Jesteś częścią
świata, za który walczę – powiedział łagodnym tonem, chcąc ująć dłoń kobiety,
lecz nie pozwoliła mu na to, zrywając się z kanapy.
- Widocznie jakąś
mało znaczącą częścią, skoro zostawiasz mnie bez słowa wyjaśniania, by iść na
pewną śmierć – powiedziała, stając w pozycji defensywnej i powiększając dystans
między nimi.
- Wróciłem…
- Tak – zaśmiała się,
bliska płaczu. – Wróciłeś. Odniosłeś kolejne wielkie zwycięstwo, które zapisze
cię w historii magii, jako wybitego czarodzieja.
- Dobrze wiesz, że mi
na tym nie zależy – zaoponował zniecierpliwionym tonem, a widząc minę kobiety,
wziął głęboki oddech i spojrzał na nią udręczonym wzrokiem. - Pansy… Nie kłóćmy
się – powiedział zmęczonym głosem, a ona poczuła się tak, jakby dostała
tłuczkiem w głowę.
- Ty naprawdę niczego
nie rozumiesz, prawda? – Zapytała z niedowierzaniem, a gdy nie otrzymała
odpowiedzi, zamknęła oczy i kręcąc głową, uśmiechnęła się przez łzy. - Wyjdź,
Harry – powiedziała cicho, aczkolwiek stanowczo.
- Pansy…
- Wyjdź – zażądała
już pewniejszym głosem, patrząc prosto w jego zszokowaną twarz.
- Nie mówisz tego
poważnie. Rozumiem, że jesteś na mnie zła – zaczął spokojnym tonem, lecz Pansy
nie dała mu skończyć.
- Ale oczywiście nie
wiesz, dlaczego jestem zła?! – Wybuchnęła, robiąc krok w jego stronę.
- Powinienem był z
tobą porozmawiać, masz rację. Ale nie było czasu do stracenia. Każda sekunda
była na wagę złota…
- A gdybyś zginął?!
Gdybyś nie wrócił?! To mogło być nasze ostatnie spotkanie! - Krzyknęła, trącając jego tors palcem. - Czy
nie było warte choćby minuty? – Zapytała, ponownie go szturchając. - Może ty
byłeś gotowy, by umrzeć, ale ja nie jestem gotowa, żeby cię stracić! –
Wyrzuciła z siebie, tracąc panowanie i uderzając kolejny raz w tors mężczyzny.
- Mam dość bycia na drugim planie. Mam dość strachu i niepewności. Mam dość
drżenia o twoje życie – wyrzucała z siebie, a każdemu słowu towarzyszyło
uderzenie. - Zbawiaj sobie ten swój świat, ale beze mnie i bez naszego dziecka.
Ganiaj za tymi psycholami, skoro jest to dla ciebie ważniejsze od rodziny…
Pansy wiedziała, że
rani go każdym słowem. Jednak nie miała zamiaru się cofnąć. Wiedziała, że jeśli
teraz nim nie potrząśnie, jeśli teraz tego nie przerwie, to w końcu go straci.
A tego nie była w stanie znieść. Harry z pokorą i w milczeniu przyjmował każdy
jej cios. Jego stoicki spokój rozbudzał w niej jeszcze większy gniew. Chciała,
by poczuł tą samą bezradność i wściekłość, jaką poczuła ona, gdy weszła do
pustej, szpitalnej sali.
- Dziecka? – Zapytał
poruszony jej słowami i spojrzał z nadzieją na kobietę, która w końcu przestała
krzyczeć. - Będziemy mieć dziecko? – Zapytał wzruszony, patrząc na nią z
nadzieją, która na moment ją rozbroiła. - Będziemy rodzicami? – Ponowił
pytanie, a ona niechętnie skinęła głową.
Eksplozja radości,
jaką poczuł była nie do opisania. Uśmiechnął się szeroko i porwał kobietę w
objęcia, okręcając ich kilka razy. Następnie postawił ją delikatnie i pocałował
krótko, by chwilę później przytulić głowę do jej brzucha.
- Cześć. Jestem twoim
tatą – wyszeptał wzruszony i położył dłoń na płaskim brzuchu narzeczonej.
Radość Harry’ego i
jego zachowanie stopiły jej złość. Gest mężczyzny wzruszył ją. Gdy ponownie
przytulił policzek do jej brzucha, obejmując ją mocno, nie mogła dłużej udawać
niewzruszonej i pogłaskała go czule po włosach. Tak bardzo go kochała.
Wiedziała, ile znaczy dla niego, że będzie ojcem. Bardzo przeżył poronienie
Ginny i informacje, że kobieta nigdy nie będzie mieć już dzieci. Dla niego to
również był cios, który przyjął i z którym się pogodził. Wówczas jednak był z
Ginewrą. Nie wiedziała, czy Harry myślał o założeniu rodziny. Byli ze sobą,
oświadczył się jej, lecz nie planowali dziecka. Widząc jego radość, czuła ulgę
i szczęście. Jednocześnie nienawidziła się za to, co zamierzała zrobić.
Pod wpływem jej
dotyku podniósł głowę i spojrzał na nią, jak na największy cud świata.
Następnie wstał z klęczek i zamknął jej twarz w swoich dłoniach.
- Jestem
najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi – wyznał, patrząc jej prosto w oczy. –
Kocham cię…
- To koniec, Harry –
weszła mu w zdanie, zdławionym głosem, a on spojrzał na nią z niedowierzaniem.
– Koniec samowolki i narażania się na niebezpieczeństwo. Nie przeżyje, jeśli
coś ci się stanie. Ostatnie wydarzenia tylko mnie w tym utwierdziły. Nie jestem
aż tak silna, by żyć z tą niepewnością. Zwłaszcza, że teraz chodzi o kogoś
więcej niż my. Chodzi o nasze dziecko. Dlatego obiecaj mi, że to był ostatni
raz – zażądała, głosem nabrzmiałym od emocji.
-Pansy… - zaczął Harry,
autentycznie zszokowany słowami narzeczonej.
- Obiecaj… Albo
odejdź – zażądała nieugięta, nienawidząc się za każde wypowiedziane słowo.
Harry wyglądał, jak
spetryfikowany. Patrzył na nią z niedowierzaniem, zupełnie jakby miał nadzieję,
że Pansy cofnie własne słowa. Ona jednak nie miała zamiaru odpuścić. Kiedyś
obiecała sobie, że nigdy nie postawi mu ultimatum. Nigdy nie każe mu wybierać.
Teraz jednak wszystko się zmieniło. Teraz odpowiadała nie tylko za siebie, ale
i za rozwijające się w niej maleństwo.
- Ty mówisz poważnie
– powiedział Harry, lustrując jej twarz, a ona patrząc mu hardo w oczy, skinęła
głową.
Coś w oczach
mężczyzny zmieniło się. Stały się chłodne i niedostępne. Zupełnie jak w dniu,
gdy go zdradziła. Miała wrażenie, jakby zrobiła to ponownie. Tym razem nie
żałowała jednak swoich słów. Misje Harry’ego zbyt dużo ją kosztowały. Nie
chciała go ograniczać i zmieniać. Pragnęła tylko, by żył. Nic innego się nie
liczyło. Czekając na jego reakcję, zastanawiała się, czy dla mężczyzny jest
równie ważna, jak on dla niej. Wiedziała, że istniał tylko jeden sposób, by to
sprawdzić.
Nie spuszczając
wzroku z jego oczu, z szybko bijącym sercem zdjęła pierścionek zaręczynowy.
Poczuła, jak do oczu napływają jej łzy, lecz nie uroniła ani kropli. Harry
śledził jej ruchy beznamiętnym spojrzeniem. Jedyna zmiana, jaka zaszła na jego
twarzy, widoczna była w jego oczach, które pociemniały.
- Błagam, Harry… Nie
zmuszaj mnie do tego – poprosiła, łamiącym głosem, a gdy nie zareagował,
wyciągnęła w jego kierunku dłoń z pierścionkiem.
Harry podszedł do
niej, nie spuszczając wzroku z jej zaszklonych oczu. Wstrzymała oddech, gdy
zerknął na jej dłoń, na której leżał pierścionek, a następnie ponownie
przeniósł nieprzenikniony wzrok na twarz kobiety. Westchnęła z ulgą, gdy Harry
zamknął jej dłoń na pierścionku, uważnie lustrując jego twarz.
- Kocham cię, Pansy.
Zarówno ty, jak i nasze dziecko jesteście i będziecie dla mnie zawsze
najważniejsi – wyznał tak spokojnym tonem, jakby narzeczona wcale nie wbiła mu
sztyletu w plecy.
Pansy poczuła się jeszcze
gorzej. Nie chciała traktować mężczyzny w ten sposób. Nie chciała, żeby
rozmawiali ze sobą tak jak teraz. Nade wszystko pragnęła go przytulić i
usłyszeć, że wszystko się ułoży. Nic takiego jednak się nie wydarzyło. Harry
wciąż patrzył na nią tym przerażająco obcym wzrokiem, jakby ważył kolejne
słowa. Zerknęła niepewnie na swoją dłoń, zamkniętą w jego uścisku i po raz
pierwszy przeszło jej przez myśl, że tym razem przesadziła. Osiągnęła cel, lecz
jeszcze nie znała ceny, jaką przyjdzie jej zapłacić. Spojrzała z nadzieją na
twarz mężczyzny i niepewnie położyła dłoń na jego pościeranym policzku.
- Kochanie, zrozum…
-To był ostatni raz,
gdy pozwoliłem ci mną manipulować, Pansy – wyznał, a ona pierwszy raz od
dłuższego czasu dostrzegła strzęp emocji w jego oczach.
Namacalny żal w
szmaragdowych tęczówkach był niczym cios w twarz. Wiedziała, że ten wzrok
będzie ją prześladował do końca życia. Nim zdołała jakkolwiek zareagować, Harry
wyminął ją bez słowa i ruszył w stronę wyjścia z domu. Nie zatrzymywała go. Stała
skamieniała, zaciskając dłoń na pierścionku i słuchając jego oddalających się
kroków i trzasku zamykanych drzwi. Dopiero wtedy pozwoliła sobie na słabość.
Zamknęła oczy, uwalniając długo powstrzymywane łzy i zaniosła się płaczem.
Otworzyła dłoń, na której spoczywał pierścionek i przez chwilę przyglądała się
mu. Ostatecznie wsunęła go na palec i opadła na kanapę, zanosząc się
głośniejszym płaczem.
***
Wtuliła się w
poduszkę ze zdziwieniem odkrywając, że nie jest tak miękka, jak pamiętała.
Uśmiechnęła się i przytuliła bardziej do Dracona. Tuż po wyjściu rodziców,
rozbolała ją głowa i postanowiła położyć się na chwilę. Draco dał jej eliksir
przeciwbólowy i niewielką dawkę eliksiru słodkiego snu. Uchylając powieki
uświadomiła sobie, że musiała zasnąć na dłużej niż chwilę. Sypialnia była
pogrążona w mroku, a ona czuła się tak, jakby przespała całą noc.
- Jak się czujesz? –
Zapytał zachrypniętym głosem, gładząc jej ramię.
- Lepiej – odparła
zgodnie z prawdą. – Długo spałam?
- Z trzy godziny –
odparł, a ona przekręciła się, opierając brodę na jego torsie, by spojrzeć w
jego pogrążoną w mroku twarz.
- Byłeś przy mnie
cały czas – bardziej stwierdziła niż zapytała, lecz Draco i tak skinął głową. –
Dziękuję, że ze mną zostałeś.
Draco w milczeniu
pogładził jej policzek. Przez to, że w pokoju było ciemno nie mogła dostrzec
jego twarzy, przez co nie wiedziała, co dzieje się w jego głowie. Co prawda
mężczyzna wciąż pozostawał dla niej zagadką, jednak potrafiła już odróżnić
niektóre zmiany mimiczne, które trwały zaledwie ułamek sekundy, by zniknąć za
maską obojętności i stoickiego spokoju.
- Jesteś jakiś
nieswój odkąd wróciliśmy – zauważyła, wpatrując się w ciemniejszy zarys jego
głowy. – Co cię martwi? Chodzi o Narcyzę? – Dociekała, gdy odpowiedziało jej
milczenie. – Coś nie tak z eliksirem?
- Wszystko w
porządku. Blaise robi ostatnie testy i jak będzie dobrze pod koniec tygodnia
podadzą mamie twoje lekarstwo – wyjaśnił uspokajająco, gdy Hermiona podniosła
się do pozycji siedzącej.
- W takim razie o co
chodzi? – Zapytała, siadając naprzeciwko mężczyzny, a gdy cisza się
przedłużała, zapaliła lampkę. – Draco – ponagliła go, ujmując jego dłoń, i
czekając aż na nią spojrzy.
Nie potrafiła nic
wyczytać z jego szarych tęczówek. Zupełnie jakby burzowe chmury zasłoniły
niebo. Zastanawiała się, jaki sztorm tym razem będą musieli pokonać i kiedy w
końcu wypłyną na spokojne wody.
Draco w milczeniu
lustrował jej twarz, zupełnie jakby szukał odpowiedzi na dręczące go pytania.
Wyglądał tak, jakby bił się z samym sobą. Natomiast ona trwała w tym milczeniu
i czekała. Z jednej strony ciekawość rozpierała ją od środka, z drugiej bała
się tego, co się wydarzy, gdy uderzy w nią pierwsza fala. Draco spuścił głowę
na ich złączone dłonie i musnął palec, na którym widniał pierścionek
zaręczynowy od Wiktora. Przez chwilę przyglądał się mu w ponurym milczeniu,
jakby walcząc z samym sobą, by ostatecznie spojrzeć znów na jej twarz. Tym
razem jednak w jego spojrzeniu dostrzegła determinację i coś na kształt
niepewności pomieszanej ze złością.
- Jest coś, o czym
powinnaś wiedzieć – powiedział, siadając i przyglądając się jej z napięciem.
- Dlaczego mam
wrażenie, że chodzi o Wiktora?
Draco uśmiechnął się
cierpko i przez chwilę Hermiona miała wrażenie, że chce coś powiedzieć. Ostatecznie
zacisnął usta w wąską linię i wyciągnął z kieszeni spodni wygniecioną kopertę.
Tę samą, którą Wiktor przekazał jej za pośrednictwem Ginny w dniu pogrzebu
Kingsleya. Szatynka patrzyła na kopertę jak zahipnotyzowana. Tysiące myśli
przewijało się przez jej umysł, a ona nie była w stanie skoncentrować się na
żadnej z nich.
- Powinnaś to
przeczytać – powiedział Draco, wkładając w jej dłoń kopertę.
Dopiero jego dotyk
przywrócił ją do rzeczywistości. Podniosła na niego wzrok, doszukując się
jakichkolwiek śladów emocji. Na próżno jednak, ponieważ jego mina była
nieprzenikniona.
- Zostawię cię –
oznajmił suchym tonem, ostatni raz muskając jej nadgarstek i podnosząc się z
łóżka.
- Draco… - zatrzymała
go, łapiąc za rękę, gdy przechodził obok.
Spojrzał na nią zaskoczony,
a widząc jej zagubione spojrzenie, uśmiechnął uspokajająco i przykucnął, tak by
ich twarze znajdowały się na tej samej wysokości.
- Nigdzie się nie
wybieram. Dam ci odrobinę prywatności – wyjaśnił już łagodniejszym tonem,
gładząc jej dłoń. – Wyjdziemy coś zjeść? – Zapytał, a ona skinęła w głową. – W
takim razie zaczekam w salonie – powiedział, muskając przelotnie jej usta.
Hermiona jednak nie
pozwoliła mu się odsunąć. Zacisnęła dłonie na jego błękitnej koszuli i
pocałowała mocno. Na odpowiedź nie musiała długo czekać. Draco całował ją z
równym zaangażowaniem. Zarzuciła dłonie na jego szyję, pogłębiając tym samym
pocałunek i zmniejszając do minimum dystans miedzy ich ciałami. Draco objął ją
w talii, a drugą dłoń zamknął na jej karku. Wkładała w ten pocałunek całą
siebie, dzieliła się swoimi uczuciami i pragnieniami, spychając ich lęki na
samo dno podświadomości. Ostatni raz musnęła czule jego wargi i objęła mocno
stykając ze sobą ich czoła. Przez chwilę trwali tak w ciszy, chłonąc swoją
bliskość i ciepło.
- Nie znoszę myśli, że mógłbym cię stracić –
wyznał cicho.
- Draco, to tylko
list. Obydwoje wiemy, że nie da się uciec przed przeszłością. Trzeba się z nią
rozliczyć i zamknąć, by móc ruszyć naprzód – powiedziała, odwzajemniając jego
spojrzenie. – Cokolwiek Wiktor napisał…. – zaczęła i urwała widząc jego minę. –
Ty wiesz, co znajduje się w liście, prawda? – Zapytała, choć w głębi
przeczuwała, jaka będzie odpowiedź mężczyzny.
Draco pokręcił
przecząco głową, odgarniając jej włosy i unikając spojrzenia jej w oczy. Jego
ponura mina przeczyła jego słowom i Hermiona odsunęła się, by zebrać myśli.
- Domyślam się –
powiedział, nie pozwalając jej się odsunąć. – Jednak to nie ode mnie powinnaś
się dowiedzieć – dodał, gdy otworzyła usta, by drążyć temat.
Ostatecznie
skapitulowała i skinęła głową, przenosząc spojrzenie na kopertę, leżącą obok
niej. Wiedziała, że nie może dłużej tego odwlekać. Musiała stawić czoła
konsekwencjom swojego tchórzostwa.
- Cokolwiek
postanowisz, nie zrezygnuje z ciebie – powiedział Draco, nim wykonała
jakikolwiek ruch. - Nie pozwolę ci odejść – dodał, gdy spojrzała na niego
zaskoczona nutą zaborczości w głosie.
Przez chwilę
przyglądała mu się uważnie. Uśmiechnęła się delikatnie i przeczesała palcami
jego włosy, zastanawiając się, jak ktoś o tak silnym i dominującym charakterze,
może być tak niepewny siebie.
- Tym razem nie oddam
cię mu tak łatwo – powiedział ze stalową nutą w głosie i zacisnął dłonie na jej
talii.
- Tym razem nigdzie
się nie wybieram, Draco – zapewniła, gdy w końcu zrozumiała kierujące nim
motywy. – Zostaję z tobą – dodała, kładąc dłoń na jego policzku, by następnie
znaleźć się tam, gdzie było jej miejsce – w jego ramionach.
***
Wciągnął rześkie
powietrze i odchylił głowę, starając się zebrać rozbiegane myśli. Świeże
powietrze było tym, czego w tej chwili potrzebował. Spojrzał na zamknięte drzwi
wahając się, czy aby nie wrócić. Przez chwilę walczył sam z sobą. Ostatecznie
włożył dłonie do kieszeni i ruszył przed siebie. Myśli w jego głowie wirowały
bezwładnie, za każdym razem wracając do jedynej osoby, przy której teraz tak
bardzo chciał być. Wciąż nie potrafił zrozumieć, jak Pansy mogła zagrać tak
nieczysto. Jak mogła używać ich dziecka, jako karty przetargowej i to w dodatku
przeciwko niemu. Rozumiał jej lęk i uzasadnioną złość. Żałował, że postąpił w
ten sposób. Nie mógł cofnąć czasu. Chciał naprawić swój błąd. Był gotów
odpokutować za swoje zachowanie. Był przygotowany na wrzaski, płacz, fochy i
liczne ustępstwa. Znał swoją narzeczoną i wiedział, że tak łatwo mu nie
odpuści. Wiedział jednak, że zasłużył. Żałował, że naraził Pansy na stres i
nerwy. Chciał ją chronić. Zapomniał tylko o tym, że niewiedza jest najgorszą
formą ochrony, jaka istnieje. Sam jej doświadczył więc powinien pamiętać, że w
ten sposób nikomu nie pomaga.
Przeczesał palcami
włosy i westchnął ciężko, pozwalając by nogi same go prowadziły, kierując nim w
stronę parku. Wciąż do niego nie docierało, co właściwie się stało. Domyślał
się, że Pansy da mu ultimatum. Miał świadomość, że życie w ciągłej niepewności
wiele ją kosztuje. Dlatego nie miał do niej o to żalu. Tym, co go wstrząsnęło,
było manipulowanie ich nienarodzonym dzieckiem. Nie mógł zgodzić się na to, by
Pansy za każdym razem wykorzystywała jego słabość do niej i dziecka, by
osiągnąć swoje cele. Prawdę mówiąc nie spodziewał się tak wyrafinowanej
zagrywki ze strony narzeczonej. Przez moment nawet miał wrażenie, że to
nieporozumienie, lecz, gdy zdjęła pierścionek, dotarło do niego, że Pansy jest
gotowa odejść.
Zatrzymał się, gdy
doszedł pod znajomą kamienicę i pokręcił głową, nad miejscem, gdzie
przyprowadziła go jego podświadomość. Wyglądało na to, że tylko tu mógł
otrzymać odpowiedzi na dręczące go pytania. Spojrzał na okna i znalazł
właściwe. Paliło się światło więc lokatorka była w mieszkaniu. Wahał się przez
chwilę, zastanawiając czy nie jest za późno. Ostatecznie ruszył w kierunku
głównego wejścia i rozpoczął wspinaczkę po schodach. Stanął pod drzwiami,
nasłuchując, czy aby czasami nie będzie przeszkadzał. Nie docierały do niego
żadne głosy więc postanowił zaryzykować. Zapukał trzykrotnie i w oczekiwaniu na
otwarcie się drzwi, włożył dłonie do kieszeni.
- Harry? – Zaskoczony
głos kobiety i jej zaniepokojone spojrzenie spoczęło na nim.
Zmusił się do
uśmiechu i wzruszył ramionami.
- Mogę wejść? –
Zapytał, a kobieta westchnęła ciężko i ze zrozumieniem wypisanym w brązowych
tęczówkach uchyliła szerzej drzwi.
Gdy przechodził obok,
zatrzymała go i spojrzała badawczo w oczy. Nie wiedział, czy coś z nich
wyczytała. Nie powiedziała nic. Jedynie wspięła się na palce i mocno go
przytuliła. Odwzajemnił uścisk, wdychając znajomy kwiatowy zapach perfum. Nie
umknęło jego uwadze, że od wielu lat pachniała tak samo.
- Serwuje specjalność
szefa kuchni, co ty na to? – Zażartowała, wciąż tkwiąc w jego ramionach.
- Czyli znowu
zamówiłaś pizze? – Upewnił się, uśmiechając delikatnie, za co trzepnęła go
lekko w plecy.
- Nie wybrzydzaj, bo
nie dostaniesz deseru? – Zagroziła, marszcząc nos.
- Deser? - Zapytał z powątpiewaniem, odsuwając ją
delikatnie i patrząc z rozbawieniem na jej wyniosłą minę.
- Co, szczęka opadła,
prawda? – Zapytała, a on uniósł ręce w geście kapitulacji. – W takim razie
rozbieraj się, myj ręce i siadamy – zarządziła, a widząc jak zdejmuje kurtkę,
przyjrzała się mu uważnie.
- Umyję ręce i ci
pomogę – zaczął, odwracając się i urwał napotykając jej poważne spojrzenie.
- Wyglądasz okropnie.
Ale cieszę się, że jesteś cały, Harry – oznajmiła z ciepłym uśmiechem, który
odwzajemnił.
Kobieta jeszcze przez
chwilę mu się przyglądała, jakby chciała o coś zapytać, po czym jedynie
pokręciła głową, rezygnując i ruszyła w kierunku kuchni.
- Ginny – zawołał za
nią, a gdy rzuciła mu spojrzenie przez ramię, dodał – dziękuję – powiedział szczerze,
a rudowłosa uśmiechnęła się ze zrozumieniem.
- Wiesz, że u mnie
goście zmywają? – Upewniła się z szelmowskim uśmiechem, czym rozładowała
napięcie.
W odpowiedzi
roześmiał się i pokręcił z pobłażaniem głową. Zaczynał rozumieć, dlaczego jego podświadomość
przyprowadziła go pod drzwi Ginny Weasley…
Droga Villemo,
OdpowiedzUsuńJak zwykle fantastycznie napisany rozdział! Bardzo rozważny i jak zwykle przemyślany.
W oczekiwaniu na rozdział, przeczytałam kolejny raz całą Twoją historię i jakiś czas temu uświadomiłam sobie, że po tajemniczym liście od Wiktora słuch zaginął. Chciałam nawet wypytać się o niego, jednak uznałam, że poczekam na nowy rozdział, ponieważ w Twojej perfekcji nic nie ginie, jeżeli czegoś nie ma w opowiadaniu to znaczy, że jego czas jeszcze nie nadszedł. Także, gdy pod koniec Draco wyjął ten list, trudno mi było powstrzymać uśmiech. Swoją drogą mam nadzieję, że niezależnie od tego, co tam jest Hermiona naprawdę nie zamierza zostawić naszego blondaska. A ten, jak przystało na prawdziwego faceta z krwi i kości, dumnego, opanowanego i pewnego siebie, faktycznie nie pozwoli jej na zmianę decyzji. I nade wszystko uwielbiam w Twoim wykonaniu drobne gesty, które są tak autentyczne: wymiana spojrzeń, uśmiechy, opiekuńcze i pełne bezpieczeństwa uściski, splatane ze sobą dłonie ….. To właśnie takie gesty i drobnostki budują nastrój i dodają tej historii tej niesamowitej autentyczności!
Mama Hermiony starająca się dobrze wyglądać przed Draco, zasługuje na główną nagrodę kobiecą w kategorii „najlepsza aktorka”! Teraz chyba, Alan Granger już nie będzie kwestionował Dracona u boku swojej małej córeczki, jak wtedy, gdy ten odprowadzał Hermionę pod dom jej rodziców. No i w końcu dochodzimy do tematu, który uważam, że jest majstersztykiem w tym rozdziale. Harry i Pansy. Jak zapewne pamiętasz, byłam bardzo rozczarowana postawą Harry’ego odnośnie jego zniknięcia, a w zasadzie nie tyle zniknięcia, co całkowitego pominięcia w swojej decyzji roli Pansy. Ta dziewczyna naprawdę prezentuje niezwykle silną osobowość. Ciężko mi sobie nawet wyobrazić, jak ciężko jej musiało być z postawieniem ukochanemu ultimatum. Sama zawsze zawzięcie broniłam tezy, że nie można komuś kazać wybierać, stawiać przed w zasadzie niemożliwą do podjęcia decyzją, bo ona zwykle jest bardzo odmienna od oczekiwań osoby, która stawia ultimatum. Jednak już od jakiegoś czasu zastanawiam się, patrząc na przykład naszych bohaterów, czy tak naprawdę istnieje jakieś inne wyjście z tej sytuacji jak ultimatum. Pansy nie miała żadnego innego argumentu. Kolejna pogadanka o odpowiedzialności i uważaniu na siebie trwała by zapewne do następnej takiej sytuacji. Ale Harry urodził się by być Aurorem. Tak naprawdę w tej sytuacji nie ma dobrych rozwiązań. A ostatnio przekonałam się, że kompromis jest chyba jednym z najgorszych typów rozwiązania problemu.
Zaskoczyła mnie bardzo sama końcówka. Wprawdzie, pomimo wszystkich przeciwności losu, Harry’emu i Ginny udało się zachować przyjaźń. To jednak zaskoczyło mnie, że to właśnie u niej szuka pomocy w tej ciężkiej i bolesnej dla całej ich trójki, sytuacji.
Dziękuję Ci bardzo za rozdział, za to, że cały czas pamiętasz o swoich czytelnikach. Swoją drogą, nie kazałaś nam znowu, aż tak długo czekać na ten rozdział. Zważywszy na wszystkie zawirowania, (które mam nadzieję trochę się uspokoiły) liczyłam się z dłuższym terminem. Już nie raz to pisałam, ale napisze jeszcze raz, nie ważne ile trzeba czekać na Twój kolejny rozdział, bo naprawdę warto. A oczekiwanie tylko wyostrza apetyt i sprawia, że gdy już się pojawia, delektuje się nim.
Pozdrawiam gorąco,
Nika
Droga Niko,
UsuńDziękuje za długi, merytoryczny i pełen emocji komentarz;)
Naprawdę? Chciało Ci się?;) To bardzo miła informacja. Nie sądziłam, że komuś kolejny raz będzie chciało się przebrnąć przez całość opowiadania.
Chyba tak właśnie jest. Dobrze to określiłaś. To, że nie wyjaśniam pewnym wątków, nie znaczy że o nich zapomniałam. Po prostu, cytując Ciebie, „ nie nadszedł jeszcze ich czas”. Wyjaśnienia z listem i Wiktorem też będą w najbliższych rozdziałach. Nie przesadzałabym z tą perfekcją. Staram się dopracowywać rozdziały, ale ostatnio piszę, gdy znajduję czas i jestem na rezerwach więc zmęczenie robi swoje i czasami tracę czujność, popełniając dziecinne błędy. Dobrze jest słyszeć, że bohaterzy są autentyczni, bo na tym bardzo mi zależy. Nie chcę tworzyć samej fikcji oderwanej od rzeczywistości.
Harry i Pansy to rzeczywiście skomplikowana kwestia. Ciężko jest tu mówić o dobrym rozwiązaniu, bo w każdym przypadku któreś z nich będzie musiało coś poświęcić. Do tej pory przyjęty układ był wystarczający, bo chodziło wyłącznie o nich. Teraz chodzi o kogoś więcej- o ich dziecko. Nowa sytuacja wymaga zmiany zasad gry. Pansy i Harry sami będą musieli odnaleźć się w nowej sytuacji i wypracować nowe reguły gry w oparciu o nowe priorytety. Co z tego wyniknie? Czy im się uda? Czy przezwyciężą tą ciężką próbę? O tym przekonasz się w kolejnych rozdziałach;)
Hmmm… relacja Harry’ego i Ginny jest również nie do końca zamkniętą kwestią. Nie wszystko między nimi zostało wyjaśnione, a tym samym żadne nie mogło iść tak naprawdę do przodu. Myślę, że najbliższe rozdziały wyjaśnią Wam wiele jeśli chodzi o ich wątek. Wtedy też, mam nadzieję, zrozumiecie, dlaczego Harry wybrał właśnie ją na powiernika swoich trosk.
Jesteś bardzo uprzejma i zbyt łaskawa. Zważywszy na czas oczekiwania na rozdział i odpowiedź na komentarz, za co bardzo przepraszam. Bardzo Ci dziękuję za wszystkie ciepłe słowa wsparcia, motywacji i zrozumienia. Dziękuję również za czas jaki poświęcasz na czytanie opowiadania i dzielenie się swoimi wrażeniami i przemyśleniami w komentarzach.
Do 30.07 ;)
Pozdrawiam ciepło!
Droga Villemo,
UsuńTwoje opowiadanie jest na tyle niesamowite, że zapewniam Cię, że nie ja jedna przeczytałam je więcej niż raz ( a zapewne wiele osób, w tym ja, wraca wielokrotnie do swoich ulubionych fragmentów).
Twoja kontrola nad opowiadaniem, umiejętność połączenia w jedna historię tylu różnych wątków oraz drobiazgowa pamięć o szczegółach jest naprawdę godna podziwu. Trzymanie spójności opowiadania wychodzi Ci perfekcyjnie i nic się od siebie nie odrywa.
Odpisuję ze sporym opóźnieniem, zdążyłam już przeczytać kolejny rozdział, który całkowicie mnie rozłożył na łopatki. Rzeczywiście sytuacja Harry’ego, Pansy, a do tego jak się okazuje także i Ginny jest niesamowicie skomplikowana i pełna emocji. Harry w swoim życiu znalazł się w sytuacji, w której bardzo ciężko będzie o dobre rozwiązanie. Na razie cokolwiek by nie zrobił ktoś będzie nieszczęśliwy. Z doświadczenia wiem, ze w takich sytuacjach często kompromis jest jednym z najgorszych wyjść, bo ktoś zawsze będzie musiał ustąpić, często wbrew swoim przekonaniom, a to niestety prowadzi do poczucia przegranej, kumulowania emocji, które z czasem wybuchną i narobią jeszcze większego bałaganu. Jednak jak to mawiają, nikt nie obiecywał, że będzie prosto. Wierzę jednak, że nasz Złoty Chłopiec wraz z Pansy dojdą do porozumienia. Szkoda by było zmarnować to, co zbudowali razem na gruzach swoich przeszłości.
To miło, że mimo wszystko, znajdujesz czas dla swoich czytelników. Przeczytam wszystko co napiszesz i będę na to czekała tyle ile trzeba.
Pozdrawiam gorąco,
Nika
Gdy tylko zobaczyłam wiadomość, że ma pojawić się nowy rozdział, z zapartym tchem czekałam, aż wreszcie to nastąpi. I oto jest, więc biorę się do komentowania.
OdpowiedzUsuńPierw może zacznę od tego, że nie wiem dlaczego, ale nigdy nie przepadałam za relacją Harry-Pansy. Odkąd dowiedziałam się w jaki sposób Harry i Ginny się rozstali, czułam pewnego rodzaju smutek, że Pansy "weszła" między tę dwójkę i już tak zostało. Gdy dowiedziałam się teraz, że dodatkowo mają mieć dziecko, tym bardziej poczułam jakiś taki smutek, bo zrozumiałam, że faktycznie nie ma nadziei na ponowienie relacji z Ginny. Ale oczywiście końcówka miło mnie zaskoczyła. I chociaż wiem, że nic już nie będzie między tą dwójką (chociaż, kto wie, co Ci przyniesie wyobraźnia :) ), to zrobiło mi się tak ciepło na sercu.
Kompletnie nie dziwię się Pansy, że tak zareagowała. Ani też kompletnie nie dziwię się Harremu. Jestem niesamowicie ciekawa, jak to potoczy się dalej u nich, więc z niecierpliwością czekam na dalszy rozwój!
Spodobał mi się ten, wręcz sielankowy, charakter scen z Draco i Hermioną. Przyjemnie było tak oderwać się od wydarzeń z poprzednich rozdziałów, które były przepełnione akcją i napięciem. Fantastycznie oddałaś miłość matki do córki, i aż się wzruszyłam, gdy czytałam scenkę, gdzie Jane rzuciła się, by objąć Draco i mu podziękować.
Szkoda jednak, że w tym rozdziale nie było żadnej wspominki, bo wręcz uwielbiam jak wstawiasz do opowieśći wspomnienia głównych bohaterów. Ale wiadomo, nie można mieć wszystkiego, więc liczę na to, ze może w przyszłości się pojawią. :)
Ciekawi mnie, co bedzie teraz z Evą. Aczkolwiek, jak wspominałam wczesniej, myślę, że to jeszcze nie koniec przygód z nią. I oby! Mimo że jej nie trawię, to osobiście nie wyobrażam sobie, żeby teraz, tak nagle miała zniknąć.
Ale cóż, pozostaje jedynie czekać na dalsze rozdziały, które wszystko wyjaśnią.
Na koniec dodam, że bardzo przyjemnie było mi przeczytać kolejną część tego, naprawdę genialnego, opowiadania. I życzę Ci, aby Twoja wyobraźnia nie ograniczyła Cię nigdy w wymyślaniu nowych, coraz to lepszych, historii. Niecierpliwie czekam na więcej!
Pozdrawiam Cię cieplutko,
Bully Bil.
PS. Napisałam wiadomość na maila, z kilkoma pytaniami, więc jeśli kiedyś znalazłabyś chwilkę czasu na odpowiedź, byłoby naprawdę wspaniale. :)
Po pierwsze chciałabym Cię przeprosić za długi okres oczekiwania na odpowiedź. Nałożyło się na to wiele kwestii i nie byłam w stanie wcześniej odpisać.
UsuńHmmm…pamiętam, że miałaś do mnie napisać, jednak nie dostałam od Ciebie maila. Przeglądałam skrzynkę i żadna wiadomość od Ciebie do mnie nie dotarła;( Nie wiem dlaczego. Przykro mi z tego powodu i domyślam się, że dla Ciebie to również niekomfortowa sytuacja. Nie chciałabym, żebyś pomyślała, że zignorowałam Twoja wiadomość. Nigdy tego nie robię, choć na maile odpisuję rzadziej niż na komentarze. Żałuję, że nie mogłam zapoznać się z treścią maila.
Każdy ma swoich ulubieńców, paringi, którym kibicuje;) Harry i Ginny w wielu z nas wywołują chyba taki sentymentalny nastrój. W końcu Potter był wielką miłością Ginny, a i ta była dla niego bardzo ważna. Ponoć wielka miłość zdarza się raz w życiu. Ja w to nie wierzę. Jestem przekonana, że można przeżyć ją kolejny raz. Waga tej pierwszej ma dla nas znaczenie, właśnie dlatego, że była pierwsza;)
To, że Harry i Ginny nie są parą i budują swoją przyszłość z kimś innym, nie znaczy że przestali być dla siebie ważni. Czasami jednak los płata nam figla i stawia nasze życie na głowie. Czasami miłość nie wystarcza. Czasami coś, co wydawało się stałym punktem w naszym życiu, znika i musimy nauczyć się pływać do czasu aż nie dopłyniemy do innego stałego lądu, gdzie na nowo musimy znaleźć swoją drogę. Tak też było w przypadku Ginny i Harry’ego.
Cieszę się;) Myślę, że muszę zachować jakiś złoty środek w klimacie opowiadania;) Staram się Wam urozmaicać fabułę i czas lektury, żebyście chcieli ze mną zostać;) Spokojnie, kilka retrospekcji jest jeszcze w planach.
Jestem zaskoczona Waszymi pytaniami o Evę;) Kto by pomyślał, że za nią tęsknicie…;)
Dziękuję za długi, merytoryczny komentarz i za to, że chciałaś podzielić się ze mną swoimi wrażeniami;)
Pozdrawiam ciepło!
Strasznie mi się nie spodobała końcówka! Ale nie dlatego, że jest zła, tylko z tej przyczyny, że Harry zawitał w progi Ginewry. Nie cierpię tego pairingu, nigdy nie lubiłam też samej Ginny i nie spodziewałam się tego, prawdę mówiąc. A z drugiej strony, chęć odreagowania, próba dokonania porównania - cokolwiek, co przywlokło go do jej mieszkania, pewnie doprowadzi do jakichś kolejnych przetasowań w tym swoistym trójkącie. Po raz enty ogromnie żal mi Pansy. Taka huśtawka w jej przypadku stała się już czymś niemal oczywistym. Niby istotnie zagrała nieczysto, ale patrząc zwyczajnie po kobiecemu, nieco egoistycznie z jej pozycji - trudno mieć do niej jakiekolwiek pretensje o tę prywatę. Przyznam szczerze, że mnie ta idea większego dobra, poświęcenia dla sprawy i postawa męczennika też wkurza czasami, a jako kochająca kobieta, w dupie miałabym ratowanie świata, jeśli mógłby zginąć ktoś, kogo kocham. Egoistka ze mnie, zatem rozgrzeszam Pansy całkowicie.
OdpowiedzUsuńMam oczywiście nadzieję, że nic podobnego nie wydarzy się na linii Hermiona-Draco-Krum. Zresztą, Granger dała Draconowi raczej jasny przekaz dotyczący swoich intencji i wyboru. Miejmy nadzieję, że nie zmieni zdania, cokolwiek Bułgar napisał.
Zabawne ;) Nieco łzawa i rozczulająca scena z rodzicami Hermiony i zaraz potem Draco w takiej swojej nieco oschłej, oszczędnej odsłonie, przez co stał się świetnym katalizatorem i rozładował w pewien sposób atmosferę. Niech tylko pokaże do samego końca, że nie odpuści, że o tę miłość będzie walczył nadal, jeśli Hermiona wykazałaby się jednak wyjątkową głupotą i odstąpiła od tego, co mu obiecała.
Kolejny świetny rozdział i jednak cudownie jest NIE czytać o Evie i jej zbrodniach, szczególnie w moim przypadku, bo jednak mój ulubiony rodzaj opowieści, to obyczaj. Cieszę się, że kolejne części mają już jakiś bardziej skonkretyzowany zarys i jest szansa, że ujrzymy je wcześniej.
Pozdrawiam :)
Margot
P.S. Błagam, popraw tego wrednego ortografa z początkowych fragmentów: "darzyć" uczuciem, nie "dażyć".
Reprezentujesz drugą skrajność w temacie połówki Harry’ego;) Dobrze jest wiedzieć, że bohaterowie wywołują emocje, macie swoich ulubieńców, którym kibicujecie. Emocje w lekturze to podstawa. Cieszę się, że choć na tym etapie coś mi wychodzi.
UsuńWkrótce zrozumiesz, co go tam „przywlokło”, i jakie będą skutki tego spotkania.
Zgadzam się i rozumiem doskonale. Jak mówią w miłości i na wojnie wszystkie chwyty dozwolone.
O tym przekonasz się w kolejnych rozdziałach;)
Wiem, pamiętam:) Wiem, jak alergicznie reagujesz na Evę i jej „rozrywki”.
Ujrzycie, ujrzycie;) Kolejny rozdział jest już praktycznie skończony i kto wie, czy nie opublikuję go wcześniej. Musi sobie jednak poleżakować i dojrzeć, a ja muszę odpocząć nim oddam go w Wasze łapki, bo ostatnio zasypiałam, gdy go sprawdzałam i skutki okazały się opłakane.
Dzięki za czujność. Wyłapałam to jak przejrzałam rozdział już na stronie. Zmęczenie i zaufanie do worda nie są sprzymierzeńcami pisania. Będę czujniejsza.
Dziękuję za komentarz i przepraszam, za długi okres oczekiwania na odpowiedź.
Pozdrawiam ciepło!
Uwielbiam miłość Draco, to nieodpuszczanie Hermiony na krok :)
OdpowiedzUsuńDramat z powodu Pansy na trzeciego i do tego dziecko - czy ona nie ma żadnej godności? Czy musi budować na cudzym szczęściu? Nie ma własnego pomysłu na życie? Najwyraźniej... Zniszczyła tych dwoje nieodwołalnie, bo jej dziecko z Harrym zostanie na zawsze. Choć może Harry otrzeźwieje? Ale przecież wczesniej nie chciał Ginny, bo bezdzietna i nie ma nadziei na macierzyństwo?
No i powiedz - co znaczy tytuł do treści, bo nie bardzo widze związku? Czy chodzi o to, że Pansy postawiła ultimatum Harremu co do ich związku?
Nie jestem pewna, czy ten atak na Pansy nie jest przesadzony :) W końcu to nie ona odpowiada za rozpad związku Harry’ego i Ginny. Bezpłodność Ginny nie jest powodem rozstania tej dwójki. Dziecko jest owocem miłości Pansy i Harry’ego. Nie szukałabym winnego na siłę. Zachęcam też do uważnej lektury całości opowiadania :) Wtedy zrozumiesz nie tylko tytuł, ale i relację pomiędzy Harrym, a Ginny oraz Harrym i Pansy.
UsuńPozdrawiam.
I znowu nie dodało mojego komentarza sprzed bodajże dwóch dni... :(
OdpowiedzUsuńNo ale przechodząc do sedna! Bardzo dużo Draco i Hermiony a to lubie baaardzo! Postawa Pansy mega mnie zaskoczyła, nie spodziewałam się tego po niej ale z drugiej strony to trochu ją rozumiałam :) podobnie zaskoczył mnie Harry wybierając się do Ginny. Jedynie brakowało mi jakiejś malutkiej wzmianki o Evie ale coś czuje, że w przyszłym rozdziale już jej nie zabraknie :D czekam jak zawsze na następny!
Pozdrawiam, Anna ;*
Złośliwość rzeczy martwych;( Przykro mi z powodu tych technicznych niedogodności.
UsuńW końcu to dramione, przyzwyczajaj się;)
Myślę, że w tym przypadku ciężko jest szukać logiki postępowania. Tam gdzie w grę wchodzą uczucia nie ma miejsca na chłodna kalkulację.
Myślę, że kolejny rozdział wiele wyjaśni i wtedy zrozumiesz.
Tęsknisz za Evą?;p
Dziękuję za komentarz i przepraszam, że tyle się zeszło z odpowiedzią.
Pozdrawiam ciepło!
Witam :). Rozdział jak zawsze dopracowany w każdym calu. Bardzo przyjemnie mi się go czytało. Uwielbiam sceny między Hermiona i Draco :). Strasznie jestem ciekawa co też w tym liście jest! Mam nadzieję, że faktycznie nic on nie zmieni między tą dwójką.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i z niecierpliwością czekam na kolejną część :) Iva
Oj taki dopracowany to on niestety nie był;( I przepraszam za wszelkie błędy.
OdpowiedzUsuńDziękuję, to miłe z Twojej strony :) Takie słowa motywują.
Dowiesz się wszystkiego w przyszłym rozdziale, cierpliwości;)
Dziękuję za komentarz i przepraszam za długi czas oczekiwania na odpowiedź.
Pozdrawiam ciepło!
*Przepraszam, że w tym miejscu, ale nie widziałam innej zakładki*
OdpowiedzUsuńHej!
Chcesz poćwiczyć swoje pisarskie umiejętności i przy okazji wygrać książki, upominki, reklamę bloga i grafikę? Tak? W takim razie zapraszam Cię serdecznie do konkursu literackiego „Już nie zapomnisz mnie” – www.przedwojenny-konkurs.blogspot.com Wystarczy napisać opowiadanie o dowolnej tematyce do 5 stron i… co dalej? Dowiedz się szczegółów, czytając regulamin na blogu. Pozdrawiam ciepło!
Ps. Przepraszam za spam, ale wiadomo, jak trudno jest się zareklamować. A może akurat Cię zainteresuje konkurs?
Dziękuję za zaproszenie:)
UsuńW wolnej chwili postaram się tam zajrzeć.
Pozdrawiam
Droga Villemo,
OdpowiedzUsuńnatrafiłam na Twoje opowiadanie wieki temu, pamiętam, że pochłonęło mnie do cna i całą noc spędziłam z laptopem, przez co w pracy wyglądałam jak zmora. Nie miało to znaczenia, bo historia od początku była piękna, wciągająca.
Później Twoje opowiadanie zaginęło mi, wraz z danymi w komputerze i dopiero teraz je odnalazłam.
Kocham Twoją historię, jest tak piękna i niezwykła. Ogromny szacunek, że udało Ci się stworzyć aż tyle rozdziałów i każdy jest aż tak bardzo dopracowany.
Nie miałaś wcześniej innego wyglądu bloga? Takiego jaśniejszego?
Widzę, że przy Draco nasza Hermiona w końcu odżyła. Dobrze, bo biedna wiele już wycierpiała. No i sam Malfoy, uwielbiam go takiego - można mi zaufać. Gdzie są tacy mężczyźni w realnym świecie? :<
Wiem, że zapewne tworzenie zajmuje Ci sporo czasu, więc poczekam na kolejny rozdział ( chociaż chciałabym go już dzisiaj, teraz!:D ).
Dużo weny i radości z pisania, kochana!
Uwielbiam takie powroty i cieszę się, że mimo wszystko udało Ci się odszukać Rozbitków i wrócić tu;) Mam nadzieję, że zostaniesz ze mną do końca.
UsuńZnam to uczucie. Sama nieraz tak wyglądam, gdy zarywam noc na pisanie lub dorwę się do jakiejś wciągającej książki;) Jest mi tym bardziej miło, że moja historia tak wciągnęła Ciebie. To niesamowite. Wciąż ciężko mi uwierzyć, że ta moja pisanina może kogoś interesować w takim stopniu. Bardzo Ci dziękuję za czas, jaki poświęciłaś na lekturę i za te wszystkie miłe słowa.
Oj nie wszystkie są dopracowane. Staram się ale jestem tylko człowiekiem i popełniam sporo błędów. A odkąd piszę bez Bety, jest ich więcej.
Zgadza się, był inny szablon, ale odkąd Ariana stworzyła ten, nie mam zamiaru nic zmieniać. Jestem w nim absolutnie zakochana;) Duży ukłon w stosunku do Ariany zarówno za talent, jak i cierpliwość do mnie za wybrzydzanie;)
Heh...Mam nadzieję, że istnieją i to nie tylko w wyobraźni;) A przynajmniej mam taką nadzieję;)
Rozdział miał ukazać się wczoraj, ale blogspot go nie opublikował. Dzisiaj już na Ciebie czeka;)
Dziękuje;)
Pozdrawiam ciepło!