niedziela, 5 czerwca 2016

Rozdział XXIX "Dystans"




Kochani!
Witajcie po bardzo długiej przerwie. Nie wiem jak Wy, ale ja bardzo za Wami tęskniłam. Wiem, że okrutnie Was zaniedbałam i zasługuje na potępienie. Ostatnimi czasy jednak trudno wygospodarować mi czas na pisanie. Każdy z Was, Moi Drodzy, ma obowiązki i zobowiązania, dlatego liczę, że mnie zrozumiecie. Praca nad "Rozbitkami" jest czasochłonna ze względu na liczne wątki i specyficzny styl. Nie chcę pisać tej historii w biegu, bo wtedy łatwo o błąd. Nie chcę Was zawieść jeszcze bardziej...
Bardzo Was przepraszam za brak jakiegokolwiek kontaktu, informacji...Mam nadzieję, że w najbliższym czasie uda mi się uporządkować chaos w moim życiu i wrócę do częstszych publikacji. 
Naprawiłam zakładkę "Proroka Codziennego" i mam nadzieję, że teraz będzie funkcjonować jak należy. Jeśli długo nie będzie tam nowych informacji, to zaglądajcie do zakładki "Sowia poczta". Bardzo prawdopodobne, że to tam będę musiała dodawać wszelkie ogłoszenia i informacje o nowych rozdziałach.
Pozwolę sobie również w tym miejscu rozwiać Wasze obawy. Ta historia zostanie zakończona. A informację o epilogu dostaniecie w stosownej chwili. Jednak przed nami jeszcze parę rozdziałów więc nie martwcie się na zapas;) Nie porzucę ani opowiadania, ani Was. Darzę Was ogromnym szacunkiem i sympatią. Mam nadzieję, że i Wy, Kochani, nie porzucicie mnie mimo odstępów pomiędzy publikacjami.
Witam serdecznie nowych Czytelników w gronie naszej małej dramionowej rodzinki. Cieszę się, że dołączyliście na Nas;)
Bardzo dziękuję za wszystkie Wasze komentarze i maile. Za każdym razem dodajecie mi nimi sił i motywujecie do spięcia pośladków i pisania;) Dziękuję Wam za Waszą namacalną obecność;)
A teraz po tym przydługim wstępie, zapraszam Was do lektury nowego rozdziału. Mam nadzieję, że treść Was nie zawiedzie i że nie wyszłam z wprawy. Jeśli chodzi o rozdział to jest on wstępem do rozwinięcia kilku wątków i do zamknięcia jednego z nich. O czym mówię? Tego dowiecie się w aktualnej odsłonie "Rozbitków" i w kolejnym rozdziale, który już się pisze. 
Tymczasem życzę Wam milej lektury i zachęcam do dzielenia się swoimi wrażeniami po przeczytaniu rozdziału!;)
 Raz jeszcze przepraszam i dziękuję za wsparcie  i za to, że jestescie.
Pozdrawiam gorąco,
Wasza V.


ROZDZIAŁ XXIX  "Dystans"

         Hermiona otworzyła szeroko oczy i wstrzymała oddech, nie mogąc uwierzyć w to, co widzi. Przez kilka długich sekund miała wrażenie, że czas specjalnie dla nich zatrzymał swój bieg. I tylko świadomość obecności innych osób powstrzymywała ją od rzucenia się w ramiona stojącego przed nią Dracona. Nie potrafiła ukryć zaskoczenia i sprzecznych emocji, jakie nią targały na widok mężczyzny. Niedowierzanie i radość mieszały się z niepewnością i strachem. Bo, mimo że jej ciało zalała fala ciepła na widok Dracona, to nie potrafiła wyzbyć się wrażenia, że jego obecność wiąże się z czymś złym.
Hermiona próbowała wyczytać coś z jego twarzy, lecz ta pozostawała nieprzenikniona. Nie umknęło jej uwadze, że Draco nie wyglądał najlepiej. Schudł, przez co rysy jego twarzy wyostrzyły się nadając mu więcej surowości. Kilkudniowy zarost i cienie pod oczami zdradzały zmęczenie natomiast jego chłodne spojrzenie było tak obce, że szatynka poczuła zimny dreszcz na plecach. Patrząc na Malfoya miała wrażenie, że jest bliski przekroczenia granicy swojego człowieczeństwa. Podobnie wyglądał w trakcie procesu, tuż po tym jak dementor wykonał wyrok na jego ojcu, a Narcyzę skazano na rok pozbawienia wolności w murach Azkabanu. Wtedy także widziała to stalowe spojrzenie. Przypominało jej niebo przed burzą. Wówczas tylko ono zdradzało, co działo się w jego wnętrzu. W przeszłości nie przywiązywała do tego wagi. Jednak tym razem zrobiłaby wszystko, by uciszyć sztorm w jego głowie i znów ujrzeć spokój w znajomym spojrzeniu szarych tęczówek.
- Macie kwadrans.
Beznamiętny głos Evy przywrócił ją do rzeczywistości. Spojrzała zdezorientowana na kapłankę, ale ta ją zignorowała, całą swoją uwagę skupiając na Draconie.
- Dotrzymałam swojej części umowy. Mam nadzieję, że zmotywuje cię to przed kolejnym zadaniem - powiedziała, mierząc go wyzywającym spojrzeniem, lecz mężczyzna nie dał się sprowokować. Tylko zaciśnięta mocno szczęka i chmurne spojrzenie zdradzało jego nastrój i stosunek do przywódczyni Zakonu. - Zawsze nagradzam lojalność, Draconie – dodała łaskawym tonem, uśmiechając się z dystansem.
Jedyną odpowiedzią ze strony blondyna było ponure spojrzenie, jakim obdarzył kapłankę, a które nie zrobiło na niej żadnego wrażenia.
Hermiona czuła, że w słowach kobiety kryje się drugie dno. Nie wiedziała, o co w tym wszystkim chodzi. Jednakże była pewna tego, że Draco zrobił coś, co sprawiło, że kapłanka pozwoliła mu zobaczyć się z nią. Im dłużej nad tym myślała, tym więcej argumentów przemawiało za tym, że Malfoy zdradził i przeszedł na stronę Evy. Nie chciała w to wierzyć. Nie potrafiła wyobrazić sobie powodu, dla którego Draco miałby zdradzić przyjaciół, by wrócić do świata, przed którym uciekał od tak wielu lat. Znała go na tyle, by wiedzieć, że nie zrobiłby tego wyłącznie dla niej. Podświadomość szatynki podpowiadała, że za postawą mężczyzny musiało kryć się coś więcej, coś, co zmusiło go do konfrontacji z demonami przeszłości.
- Oliwer odprowadzi cię do komnaty - rzuciła przez ramię w kierunku Hermiony i posłała jej ostrzegawcze spojrzenie, zupełnie jakby chciała przypomnieć jej o konsekwencjach ewentualnego nieposłuszeństwa. - Nott będzie czekał na ciebie przed główną bramą. Znasz instrukcje – tym razem zwróciła się do Dracona, a ten, ku rozpaczy Hermiony, skinął sztywno głową.
Szatynka poczuła się tak, jakby ktoś zadał jej potężny cios w brzuch. Malfoy jednym, krótkim gestem potwierdził jej obawy. Nie wiedziała, co go do tego skłoniło, ale nie potrafiła stłumić żalu i zawodu. Strzęp tych emocji musiał odbijać się na jej twarzy, o czym świadczył cień smutku w oczach blondyna, gdy ich spojrzenia skrzyżowały się na ułamek sekundy.
- Generale Williams – Eva skinęła na Garetta, a mężczyzna natychmiast skłonił się z szacunkiem, gotowy na każdy rozkaz swojej pani. - Pozwól ze mną - powiedziała z nieprzeniknioną miną, po czym wymieniając się z Woodem krótkim, porozumiewawczym spojrzeniem, ruszyła w stronę zamku.
Garret ponownie skłonił głowę, a następnie obrzucając przeciągłym spojrzeniem Hermionę i Dracona, ruszył śladem swojej pani.
- Chcę mieć was na oku - rzucił krótko Oliwer, a następnie, nie czekając na odpowiedź, oddalił się nieznacznie, czym zaskoczył Hermionę.
Wyglądało to tak, jakby chciał dać im chociaż namiastkę prywatności. Zastanawiała się, czy Wood zrobił to dla niej, czy może taki był rozkaz Evy. Co prawda Oliwer był jej stróżem w tym samotnym i niebezpiecznym miejscu i wiele razy uratował jej życie, jednak była pewna, że gdyby wiedział, co planuje, zabiłby ją bez wahania. Podobnie było z generałem Williamsem. Cała gwardia i większość mieszkańców Stella Mortis była w pełni oddana Najwyższej Kapłance. Hermiona nie potrafiła zrozumieć ich miłości i przywiązania do Evy. Garret opowiadał jej mnóstwo historii, wskazujących na to, że Meadows ma dobre serce i jest sprawiedliwa. Obserwując życie toczące się w murach Zakonu, zaczynała zastanawiać się nad tym, czy ład wprowadzony przez Evę nie wyszedłby ludziom na dobre. Wtedy jednak przypominała sobie wszystkie akty okrucieństwa i bezwzględności kapłanki wobec ludzi o odmiennych przekonaniach i złudzenia znikały. Każdy, kto myślał inaczej, był wrogiem Evy i tylko z tego powodu płacił najwyższą cenę.
Hermiona odsunęła od siebie podobne rozmyślania i zerknęła na patrzącego na nią Dracona. Pomimo tego że szatynka pragnęła wykorzystać daną im chwilę, nie potrafiła odnaleźć się w zaistniałej sytuacji. Słowa kapłanki odbijały się echem w jej głowie, potęgując targające nią wątpliwości i strach. Wszystko to sprawiało, że czuła się niepewnie i bezradnie. Draco wielokrotnie wystawiał ją na próbę. Przy nim nic nie było jednoznaczne. Malfoy był nieprzewidywalny i często bezkompromisowy. Nie uciekał się do półśrodków i zawsze stawiał na swoim. Jego upór, determinacja i odwaga często budziły w niej sprzeczne uczucia. Szatynka nigdy nie mogła być pewna jego reakcji, ponieważ Draco z dziecinną łatwością maskował swoje uczucia. Przy nim wielokrotnie testowała granice swojej cierpliwości, moralności, sprawiedliwości i empatii. Zawsze radziła sobie z jego skomplikowanym charakterem. Tym razem jednak bała się, że prawda może ją przerosnąć. Kochała go, lecz nie mogła pozostać ślepa na to, co robił za jej plecami. Nie mogła uwierzyć, że Draco zgodził się na współpracę z Evą. Bała się nawet myśleć o tym, co musiał zrobić, żeby zasłużyć na to krótkie spotkanie. Czuła gorzki smak rozczarowania, strachu i rosnącej złości, że pomimo jej prośby, mężczyzna i tak zrobił to, co chciał. Natomiast przedłużająca się między nimi cisza była gorsza niż wszystkie razy, jakie wymierzyła jej Eva.
- Od jak dawna z nią współpracujesz? – Zapytała ściśniętym ze zdenerwowania głosem, przerywając tym samym to nieznośne milczenie.
- Od jakiegoś czasu - odparł wymijająco, a ona słysząc jego odpowiedź uniosła wysoko brwi, patrząc z niedowierzaniem na nieprzeniknioną twarz mężczyzny.
Na język cisnęło jej się kilka nieprzyjemnych słów, lecz zrezygnowała z wypowiedzenia ich głośno. Bała się, że wtedy oddzielająca ich przepaść tylko by się powiększyła. Już teraz nie mogła znieść dystansu między nimi i chłodu w jego oczach. Z drugiej strony, nie potrafiła udawać, że nie widzi, co się dzieje. Odwróciła się od niego i przyłożyła dłoń do czoła, zamykając oczy i biorąc uspokajający oddech. Nie mogła dłużej patrzeć na tą upiorną maskę, którą założył. Kręciło jej się w głowie od nadmiaru niewypowiedzianych pytań i coraz to gorszych scenariuszy, jakie podsuwał jej mózg.
- Nie oczekuję, że mnie zrozumiesz - powiedział ze stoickim spokojem, a ona nie mogąc się powstrzymać zaśmiała się histerycznie i odwróciła w jego stronę.
- To może mi wytłumacz - odparła wyzywająco, patrząc na niego ze złością.
Draco przez chwilę przyglądał się jej z tą samą irytująco nieprzeniknioną miną, a następnie przez jego twarz przemknął krótki grymas, który zniknął tak szybko, jak się pojawił.
- Przecież i tak już mnie oceniłaś - sarknął, uśmiechając się z goryczą.
Hermiona na chwilę zaniemówiła. Na tą uwagę, nie miała odpowiedzi. Draco miał rację, oceniła go. Jednakże to on dał jej powód do zwątpienia. Poprosiła go o zaufanie i uszanowanie jej wyboru. A on to zignorował. Zamiast szukać rozwiązania tej patowej sytuacji, on skomplikował wszystko jeszcze bardziej. Poświęciła własne życie, by go uratować, by był bezpieczny, a on pokazał jej, ile to wszystko dla niego znaczy i przyłączył się do jej oprawcy. W dodatku nie wyglądał na kogoś, kto żałuje swojej decyzji. I to chyba zabolało ją najbardziej. Zawód zaufania piekł niczym siarczysty policzek.   
- Nie próbuj wzbudzić we mnie poczucia winy – odparła chłodno, mierząc go na wpół rozżalonym na wpół rozdrażnionym spojrzeniem.
- Jesteś ostatnią osobą, która ma prawo oceniać moje wybory, Granger - powiedział wyważonym, stanowczym głosem, a ona otworzyła usta z oburzenia. Nim jednak zdołała powiedzieć choćby słowo, Draco dodał - Nie liczyłaś się z nikim i z niczym, przystając na warunki Evy. Zostawiłaś wszystko za sobą wiedząc, że prawdopodobnie droga, na którą wchodzisz prowadzi do ślepego zaułka…  
- Wszystko, co zrobiłam i co robię jest po to, by was chronić – weszła mu w zdanie, odzyskując kontrolę nad emocjami i odwzajemniając jego stalowe spojrzenie.
Draco przez chwilę lustrował jej twarz surowym spojrzeniem, po czym uśmiechnął się ironicznie.
- Robię dokładnie to samo - wyznał beznamiętnym głosem.
Hermiona pokręciła tylko głową i spojrzała na niego ze smutkiem. Miała wrażenie, że stoi przed nią ktoś obcy, kto jest cieniem mężczyzny, którego pokochała.
- Mylisz się - zaoponowała cichym głosem i przymknęła powieki, zbierając wszystkie siły, by się nie rozsypać. – Ja nie miałam wyboru. W ten czy inny sposób Eva zmusiłaby mnie do współpracy. Ty jednak miałeś wybór. Wiem, że nie było ci łatwo, Draco, ale byłeś wolny i chroniony przed Evą. Mogłeś pomóc mi chronić bliskich i szukać innego rozwiązania. Oczekujesz zrozumienia? Wobec tego powiedz mi, dlaczego dla niej pracujesz? Na co liczyłeś przechodząc na jej stronę?  - Zapytała martwym tonem, patrząc na jego posągową twarz. – Kim teraz jesteś, Draco? Kim? Przyjacielem czy wrogiem? Bo stawiając wszystko na jedną szalę, zdradziłeś nie tylko przyjaciół, nie tylko mnie, ale przede wszystkim siebie. Wszystko zniszczyłeś - dodała cichym głosem i ukryła twarz w dłoniach, gdy uświadomiła sobie brutalną prawdę.
Draco nie wyobrażał sobie powagi sytuacji i konsekwencji swojej decyzji. Lada dzień w Zakonie miało rozpętać się piekło, a on bezmyślnie miał zamiar wejść w samo epicentrum wydarzeń. Hermiona wiedziała, że jest już za późno, by powstrzymać bieg zdarzeń. Najgorsza jednak była świadomość tego, że wszystko, co przeszła, by ochronić bliskich zda się na nic. Nie da rady ocalić Dracona i reszty świata przed Evą. Jej plan nie przewidział takiego zwrotu akcji. Ból w klatce piersiowej rozlewał się po całym jej ciele, gdy uświadomiła sobie brutalną prawdę. Wiedziała bowiem, że gdy nadejdzie pora, będzie musiała dokonać najtrudniejszego wyboru w swoim życiu. Gdy tylko to sobie uświadomiła, złość ustąpiła bezdennej rozpaczy.
- Wiem - powiedział bez cienia skruchy, jakby naprawdę miał świadomość konsekwencji swojej decyzji. - Obiecałem ci jednak, że znajdę sposób - dodał nieustępliwym tonem i odsunął jej zmarznięte dłonie od twarzy. - Granger... - powiedział miękko, muskając delikatnie jej policzek. - Pamiętasz, co powiedziałaś mi naszego ostatniego wieczoru? - Zapytał, a ona niechętnie otworzyła oczy i spojrzała na niego podejrzliwie. - Powiedziałaś mi, że od teraz jesteśmy jednością i razem będziemy stawiać czoła wszelkim problemom, przeciwnościom i ludziom - powiedział łagodnym tonem i uśmiechnął się nieznacznie. – Powiedziałaś mi, że w tej walce nie jestem sam. Teraz ja mówię tobie…jesteśmy jednością – wyznał z taką żarliwością, że nie mogła w to wątpić. - Jesteś… - zaczął i urwał, jakby zastanawiając się, w jaki sposób ubrać swoje uczucia. – Granger, bez ciebie nic nie ma dla mnie znaczenia – dodał z naciskiem, a Hermiona niepewnie podniosła na niego zaszklony wzrok. - Wyciągnę cię z tego piekła. Przysięgam na Salazara, że cię stąd wyciągnę - obiecał, zamykając jej zaróżowioną od mrozu twarz w dłoniach.
Hermiona przez chwilę pozwoliła sobie na chwilę zatracenia. Chłonęła go każdym zmysłem i starała się zapamiętać jak najwięcej szczegółów. Tembr głosu, ciepło jego dłoni, znajomy zapach perfum. Wszystko po to, by odnaleźć w sobie ostatnie zapasy siły na zrobienia tego, co słuszne. Czując że odzyskuje kontrolę nad głosem, uśmiechnęła się ze smutkiem i ujęła dłoń mężczyzny, na co ten zmarszczył czoło.
- Z tego piekła nie ma ucieczki – wyszeptała, mocniej splatając ze sobą ich palce, gdy dotarła do niej prawdziwość jej słów.
- Nie ma rzeczy niemożliwych – oznajmił lekko i uśmiechnął się przekornie, gdy szatynka posłała mu pytające spojrzenie.
- Masz na myśli pakt z diabłem w… - zaczęła poirytowana, lecz urwała, gdy blondyn przyłożył jej palec do ust.
Zmarszczyła czoło, patrząc na niego buntowniczo. Draco zachowywał się tak, jakby ich sytuacja nie była patowa. Jego zagadkowe odpowiedzi i figlarny półuśmiech prowokowały ją do szukania drugiego dna w jego słowach. Jednak jak na złość nic nie przychodziło jej do głowy.
- Cel uświęca środki – oznajmił tajemniczo.
- Mówisz jak ona – powiedziała skołowana, a on uśmiechnął się zachęcająco, jakby z aprobatą. – Draco…Nic z tego nie rozumiem.
- W swoim czasie zrozumiesz. Teraz musisz mi zaufać – powiedział, a ona przyjrzała mu się uważniej.
Na pozór wyglądał na pewnego siebie i spokojnego. Jednak ona znała go na tyle, by dostrzec także głęboko skrywany cień niepewności i strachu.
Draco miał świadomość, że gra, którą toczy z kapłanką i Ministerstwem Magii jest ryzykowna. Jeden fałszywy ruch mógł doprowadzić do katastrofy. Jak nikt znał zasady i nie trzeba było przypominać mu o stawce. Nie ufał nikomu i był zdany tylko na siebie. Brakowało mu chłodnego osądu i wsparcia Pottera. Przyjaciel zrozumiałby jego decyzje i wspierałby go do końca. Niestety Harry zapadł w śpiączkę i tylko Stwórca wiedział, kiedy się z niej wybudzi. Bo Draco był pewny, że Potter przeżyje. Mówiąc Pansy, że nie zna drugiego takiego skurczybyka, który tyle razy wymknął się śmierci, nie kłamał. Harry Potter był Wybrańcem. Był bohaterem, a bohaterowie nie umierają przed ostateczna bitwą.
Spojrzał w błyszczące oczy Hermiony, starając się coś z nich wyczytać, lecz tym razem jej myśli były dla niego niewiadomą. Wiedział, że prosić Hermionę Granger o uciszenie rozumu, to jak prosić Pottera o podwyżkę, ale nie miał wyjścia. Musiał wierzyć, że ona go zrozumie i zaufa mu. Ich rozmowa mogła być podsłuchiwana, a on, mimo że bardzo chciał jej o wszystkim opowiedzieć, nie mógł tak ryzykować. Mógł mieć tylko nadzieję, że Granger mu zaufa.
- Bez odpowiedzi? – Zapytała, jakby upewniając się, czy dobrze go zrozumiała.
Draco wiedział, że kobieta toczy ze sobą walkę. Poniekąd sam był sobie winien. Wiedział, że każdy ma go za zdrajcę. Jeśli udałoby się im zwyciężyć i przeżyć, nic w tym względzie się nie zmieni. Nawet gdy miną dziesięciolecia, na kartach historii zapisze się jako szpieg, zdrajca i sługa Lorda Voldemorta. Nikt nie wspomni o nim, jak o bohaterze. Jego metamorfoza i walka w imię dobra i ładu zostanie określona, jako gra pozorów toczona w celu uniknięcia sprawiedliwości. Świadomość tego bolała, jednak nie aż tak bardzo, jak zwątpienie, jakie ujrzał w oczach Hermiony. Ona w niego wierzyła. Sprawiała, że chciał być lepszym człowiekiem i nadawała sens jego życiu. Domyślał się, co zamierza jego ukochana i nie mógł na to pozwolić. Wolał spłonąć razem z nią niż pozwolić jej na kolejne poświęcenie. Nie mógł stracić jej po raz drugi.
Długo pracował na zaufanie garstki osób. Jednak to ich zdanie liczyło się dla niego najbardziej. I to za nich i dla nich walczył teraz. Jakaś część niego pragnęła akceptacji Hermiony. Musiał wiedzieć, że cokolwiek zrobi ona stanie za nim murem i nie zwątpi w niego.
- Bez – przytaknął, czekając w napięciu na odpowiedź, a kobieta westchnęła ciężko.
Hermiona zastanawiała się, czy powinna upierać się przy swoim. Zdrowy rozsądek domagał się wyjaśnień. Jednak jakaś jej część podpowiadała jej, że to wciąż jest jej Draco. Mężczyzna, któremu może ufać i w którego nie powinna wątpić. Mężczyzna jej ufał i nie pytał o nic. Wiedział, że nie mogła mu udzielić wyjaśnień. Podobnie jak ona zaryzykował wszystko, co miał. Wyglądał na zdeterminowanego dokończyć to, co zaczął bez względu na to, czy stanie u jego boku, czy go odtrąci. I choć wiedziała, że w tej grze chodzi o coś więcej niż oni, to była pewna, że dla niego jest w stanie zaryzykować nie tylko to, co ma, ale i to, kim jest.
 Położyła dłonie na jego klatce piersiowej i uśmiechnęła się ledwo zauważalnie, czując rytm bicia jego serca. Serca, które wbrew wszelkiej logice należało do niej. Serca, które biło w tym samym rytmie, co jej własne. Draco przykrył jej dłonie swoimi i docisnął je mocniej do swojego ciała. Spojrzała na niego z pewną dozą niepewności. Stal jego tęczówek, która rozpłynęła się pod wpływem uczucia, z jakim na nią patrzył, poruszyła ją. Draco ją kochał i potrzebował jej wsparcia. Nie mogła odwrócić się do niego plecami. Nawet jeśli to uczucie miałoby ją spalić, nie zwątpi w niego.  
- Drugi raz cię nie stracę, Granger - wyznał z prostotą, a ona przymknęła powieki i zacisnęła mocno zęby, by nie krzyczeć z rozpaczy. – Prędzej zburzę to piekło niż pozwolę, by nas rozdzieliło – dodał z naciskiem, a ona słysząc gniew i nutę desperacji w jego głosie, otworzyła oczy. – Przysięgam na Salazara, że wyciągnę nas stąd. Musisz mi jednak obiecać, że cokolwiek by się stało, zrobisz wszystko by przeżyć – zażądał, patrząc jej prosto w oczy. – Musisz przetrwać – powtórzył z naciskiem, a ona poczuła, że zaczyna tracić grunt pod stopami.
Hermiona wiedziała, że nawet gdyby chciała mu to obiecać, to jest już za późno. Widziała desperację, stanowczość, determinację i wolę walki w oczach Dracona. Zza tego wszystkiego dostrzegła skrywany głęboko strach i nadzieję na to, że czeka ich wspólna przyszłość. Nie mogła odebrać mu tej wiary. Musiała zrobić wszystko, by ją podtrzymać. I choć czuła się okropnie ze świadomością, że go okłamuje, to jakaś jej część utwierdzała ją w przekonaniu, że postępuje słusznie. Zupełnie jak wtedy, gdy odbierała pamięć rodzicom, by ochronić ich przed Voldemortem. I tylko ta myśl dała jej siłę, by zmusić się do skinięcia głową i nikłego uśmiechu. Po oznace ulgi na twarzy Dracona domyśliła się, że wypadła przekonywująco. I choć czuła do siebie odrazę, to świadomość tego, że być może uda jej się ocalić Dracona dawała jej siłę, by brnąć dalej w to kłamstwo.
- Muszę wiedzieć, że wciąż mi ufasz – powiedział, patrząc na nią w skupieniu.
Niepewność i napięcie w jego głosie były dla niej zaskoczeniem. Wciąż nie potrafiła przyzwyczaić się do chwil, gdy Draco otwierał się przed nią. Było to dla niej tak niespodziewane, że wytrącało ją z równowagi.
Uśmiechnęła się delikatnie i przyjrzała się uważnie jego zmęczonej twarzy. Nigdy nie spodziewałaby się, że tak zaciekli wrogowie jak oni zakochają się w sobie. Żałowała, że los nie dał im więcej czasu. Choć prawda była taka, że to ona nie dała im szansy. Odtrąciła go i uciekła, a on jej nie zatrzymał.
- Jesteśmy jednością, Draco – powiedziała, zaciśniętym z emocji głosem, a on przygarnął ją do siebie i mocno przytulił.
Westchnęła cicho i przymknęła powieki, czując znajomy zapach. Czuła jak jej napięte mięśnie, rozluźniają się pod wpływem jego dotyku. Po początkowym dystansie między nimi nie było śladu. Wtuliła twarz w zagłębienie jego szyi, a Draco oparł brodę na czubku jej głowy. Słyszała jego miarowy oddech i rytmiczne bicie serca. Przylgnęła do niego mocniej, uświadamiając sobie, że to spotkanie może być ich ostatnim i zdusiła chęć rozpłakania się.
- Przetrwamy to – powiedział łagodnym aczkolwiek stanowczym głosem i pogładził jej plecy.
Drgnęła, gdy jego dłoń musnęła świeżą ranę i przygryzła wargę, tłumiąc cichy jęk bólu. Czuła, jak jego mięśnie spinają się, a ciało zastyga niczym posąg. Zacisnęła dłonie na jego kurtce, odwlekając moment, gdy będzie musiała spojrzeć mu w twarz. Czuła się winna, że nie udało jej się ukryć ran po tresurze Evy, ale nie spodziewała się, że znajdą się w takiej sytuacji. W kilku szatach wycięła plecy, by nie zadawać sobie bólu i nie zawadzać materiałem o opatrunek przy każdym ruchu. Dziś nie zabezpieczyła pleców, dlatego gdy przyszedł po nią Williams, by zaprowadzić do laboratorium, narzuciła tylko cienką pelerynę.
 Draco odsunął ją nieznacznie i wyciągnął dłoń z zamiarem rozpięcia peleryny. Hermiona powstrzymała go, łapiąc za nadgarstek i odważyła się spojrzeć mu w twarz. W stalowym spojrzeniu szalała zimna furia, która domagała się krwi. Nie patrzył na nią. Jego spojrzenie skupione było na zapięciu peleryny pod jej szyją. Granger cały czas trzymając jego rękę, starała się złapać wzrok mężczyzny.
- Draco – wymówiła miękko jego imię, a gdy nie zareagował ujęła w dłonie jego twarz. – To nic – powiedziała zaskakująco spokojnym głosem.
Draco przeniósł na nią rozgniewane spojrzenie. Jego wściekła mina i chęć mordu w oczach była tak namacalna, że sama się przestraszyła. Malfoy wyglądał na wytrąconego z równowagi i zdolnego do wszystkiego.
- TO NIC – powtórzyła z naciskiem, zbliżając się jeszcze bardziej do mężczyzny i starając się uchwycić jego wzrok, którym aktualnie sztyletował Oliwera. – Draco… - zaczęła, lecz ten odwrócił gwałtownie twarz w jej stronę i spojrzał prosto w oczy.
- TO nazywasz niczym?! – Warknął, gromiąc ją wzrokiem, lecz ona twardo odwzajemniła jego spojrzenie.
- Uspokój się – powiedziała łagodnym, aczkolwiek opanowanym głosem, a widząc jak otwiera usta, zarzuciła mu ręce na szyję i przyciągnęła, tak że prawie stykali się czołami. – Jeśli mamy przeżyć, musisz się opanować – powiedziała cicho, wykorzystując element zaskoczenia i mocniej obejmując jego kark, by uniemożliwić mu odsunięcie jej.
Wytrzymała jego buntownicze spojrzenie, kątem oka obserwując zerkającego na nich podejrzliwe Wooda. Wiedziała, że nie może dopuścić do otwartej konfrontacji między nimi. Widząc jednak nieustępliwą minę Malfoya i zimną furię w jego oczach wiedziała, że przyjdzie jej to z trudem.  
- Nie mogę cię stracić – wyszeptała bliska płaczu. – A tak się stanie, jeśli teraz zaczniesz walkę – dodała, patrząc mu prosto w oczy. – Nie zostawiaj mnie, Draco – poprosiła, przymykając powieki i trącając jego nos swoim. – Bez ciebie nic nie ma znaczenia – wyznała, powtarzając jego własne słowa. – Jesteśmy jednością, pamiętasz? Jeśli spłoniesz ty, spłonę i ja.
Widziała jak mgiełka gniewu opada i ustępuje pustce. Malfoy przez chwilę zachowywał się niczym spetryfikowany. Jego nieobecne, zimne spojrzenie było równie przerażające, jak poprzednie. Hermiona nie potrafiła nic wyczytać z jego twarzy. Poczuła jak traci resztki opanowania, a po jej twarzy mimowolnie spłynęły długo powstrzymywane łzy. Położyła dłoń na jego policzku i zetknęła ze sobą ich czoła.
- Wróć do mnie – poprosiła, gładząc kciukiem linię jego żuchwy.
Draco zamknął oczy i westchnął cicho. Wstrzymała oddech i odsunęła się nieznacznie lustrując z napięciem jego twarz. Miała wrażenie, że od chwili zamknięcia i otwarcia przez niego oczu minęła wieczność. Czuła minimalną zmianę w jego postawie, jednak nie była pewna, czy udało jej się do niego dotrzeć, dlatego wciąż mocno go trzymała.
- Draco?  
Hermiona poruszyła się niecierpliwie i gdy chciała zabrać dłoń z jego policzka, Malfoy zacisnął rękę na przegubie jej ręki. Uspokojona pogładziła delikatnie jego policzek i uśmiechnęła się czule, gdy otworzył oczy. Jego spojrzenie, choć udręczone, było znacznie spokojniejsze. Wiedziała, że nie udało jej się zapobiec sztormowi. Ten był nieunikniony. Jednak na chwilę obecną cieszyła się, że udało jej się go opóźnić. Draco uparcie milczał. Hermiona nie miała pojęcia, co dzieje się aktualnie w jego głowie. Wyglądało to tak, jakby blondyn toczył sam ze sobą wewnętrzna wojnę. Ostatecznie zacisnął mocno szczękę i ostrożnie przygarnął szatynkę do siebie. Jedną ręką objął ją delikatnie w pasie, tak by nie dotykać pleców, drugą zaś położył na jej karku. Z cichym westchnięciem ulgi przylgnęła do niego, opierając podbródek na jego barku. Draco zaś ukrył twarz w jej włosach.
- Zapłacą za to – powiedział cicho, jakby składał jej jakąś obietnicę i musnął jej skroń. – Zapłacą – powtórzył mocniej obejmując Hermionę i piorunując wzrokiem widoczną z balkonu postać Evy.

***
- Widzę, że udało ci się zdobyć zaufanie dziewczyny – rzuciła lekkim tonem w kierunku idącego dwa kroki za nią generała.
Przez całą drogę do zamku uważnie obserwowała Williamsa. Garret był zaskakująco nieobecny i milczący, a pionowa zmarszczka, przecinająca jego czoło, świadczyła o tym, że intensywnie się nad czymś zastanawia.
- Chyba można tak powiedzieć – odparł i przez chwilę wyglądał tak, jakby chciał coś dodać, lecz ostatecznie z tego zrezygnował.
Eva uśmiechnęła się pod nosem. „Żadnych pytań” – była to żelazna reguła jej matki, którą i ona wykorzystała zbierając swoich popleczników. Wszyscy oni doskonale znali swoje miejsce i nie przekraczali wyznaczonej granicy.
- Coś cię trapi, generale.
Mimo że nie było to pytanie, Williams potwierdził krótkim skinieniem głowy. Przez chwilę wyglądał na niezdecydowanego, co intrygowało kapłankę, dla której stan generała był niecodzienny.
- Wybacz mi moją śmiałość, pani…Ja… - zaczął i urwał, rzucając Evie krótkie spojrzenie z ukosa. – Chciałbym tylko wiedzieć, co stanie się z dziewczyną, gdy ukończy pracę nad eliksirem? – Zapytał z wyczuwalnym napięciem w głosie.
Przywódczyni Zakonu zatrzymała się i spojrzała na niego uważnie. Pod wpływem jej wzroku generał czuł się nieswojo, choć starał się to ukryć. Eva zmrużyła swoje zielone oczy i podeszła bliżej mężczyzny. Garret nie spuścił głowy, tak jak czynili pozostali. Patrzył jej prosto w oczy. Zawsze był dumny, honorowy i lojalny, czym zaskarbił sobie jej przychylność. Stanęła naprzeciw niego i uśmiechnęła się dobrodusznie.
- Albo za bardzo przejąłeś się swoim zadaniem albo naprawdę przejmujesz się losem tej dziewczyny, generale.
- Moja pani… - zaczął z napięciem w głosie, lecz urwał, gdy kapłanka uniosła dłoń, dając mu znak, by umilkł.
- Dużo razem przeszliśmy, generale. Wiele sobie zawdzięczamy – dodała z tym samym przyjaznym uśmiechem, choć jej oczy pozostały zimne, co nie umknęło uwadze Williamsa. – Wydaje mi się, że nie dałam ci powodu, by wątpić w moją sprawiedliwość?  Bo ty przez ten czas nigdy nie dałeś mi powodu, bym wątpiła w twoją wierność. Mam nadzieję, że to się nie zmieni – powiedziała to w taki sposób, jakby go chwaliła i jednocześnie udzielała mu nagany.
Garret wyglądał zarówno na skonfundowanego, jak i zawstydzonego. Eva położyła mu dłoń na ramieniu i na powrót przyjęła pozę miłosiernej władczyni.
- Weź sobie wolne do końca dnia i odwiedź rodzinę. Miałam wysłać do nich strażnika, ale równie dobrze i ty możesz dostarczyć im paczkę – powiedziała, a widząc jak otwiera usta, dodała nieznoszącym sprzeciwu tonem – Idź. Dawno ich nie odwiedzałeś, a w najbliższych dniach możesz nie mieć na to czasu.
- Dziękuję. Wrócę przed zamknięciem bramy – powiedział, a Eva skinęła głową na znak zgody. – Moja pani – pożegnał się, kłaniając z szacunkiem.
- Generale – odparła z uśmiechem, który znikł, gdy odprowadzała oddalającego się mężczyznę wzrokiem.
Zaangażowanie Williamsa w losy Granger mocno ją niepokoiły. Na pierwszy rzut oka było widać, że Garret polubił Hermionę. Eva nie miałaby nic przeciwko, gdyby była pewna lojalności dziewczyny. Tak jednak nie było. Była przekonana, że gdyby tylko na moment straciła czujność, ta mała żmija wbiłaby jej sztylet w plecy. Wolała mieć ją na oku do czasu ukończenia eliksirów i skonstruowania obroży. Nie zdecydowała jeszcze, co z nią zrobi po wszystkim. Początkowo miała zamiar się jej pozbyć. Jednakże bardzo żałowałaby takiego marnotrawstwa. Dziewczyna posiadała olbrzymi talent, który na pewno przydałby jej się w przyszłości. Poza tym mając po swojej stronie jedno ze Złotego Trio, łatwiej byłoby jej wzbudzić zaufanie ludu. Teraz jednak nie miała czasu, by zajmować się panną Granger. Utrzymanie w ryzach swojej armii i sióstr, planowanie ataków, obrady i przygotowania do rytuału pochłaniały cały jej czas. Musiała być skupiona, by nie popełnić żadnego błędu.
Gdy Garret zniknął z jej pola widzenia, odwróciła się i minąwszy strażników, weszła do swojej komnaty. Skinęła na powitanie zawalonemu pergaminami Ollivanderowi i podeszła do stolika, na którym stał dzban z wodą, karafka wina i mały słoiczek, zawierający jej dzienną dawkę eliksiru wzmacniającego. Codzienne treningi pochłaniały wiele energii i Garric nalegał, aby uzupełniała ją eliksirem.
- Jak ci idzie? – Zapytała, popijając serum wodą i zerkając na pochylającego się nad słownikiem Ollivandera.
- Nie posunąłem się zbytnio w tłumaczeniu zwoju. Starożytni Celtowie posługiwali się nie tylko runami i symbolami. Stosowali zawiłe szyfry, które bardzo trudno złamać – powiedział, poprawiając okulary i westchnął z frustracją.
- Mamy coraz mniej czasu – zauważyła Eva, obrzucając stos ksiąg i zwojów ponurym spojrzeniem.
- Do pełni został tydzień – potwierdził starzec, przecierając zmęczone oczy, a kapłanka w odpowiedzi pokiwała głową.
- A jak przygotowania Karmy? – Zapytała podchodząc do stolika, na którym leżały dostarczone w trakcie jej nieobecności listy.
- Dobiegają końca, pani – odparł starzec. – Jeśli pozwolisz to wezmę kilka zwojów do siebie. Zdaje się, że księga, którą wertowałem dwa dni temu może być kluczem do złamania szyfru – powiedział, a Eva odprawiła go niecierpliwym machnięciem dłoni, całkowicie skupiona na znajomej pieczęci, którą zalakowany był list.
Nie czekając na wyjście Garrica, wzięła rulon i przeszła na balkon. Jej towarzysz Hermes wylądował miękko na balustradzie tuż obok i zaciekawiony przekrzywiał łepek. Pogłaskała go i złamała pieczęć. List był krótki, treściwy i potwierdził jej obawy.

Pani! Moja siostro!
Informacja o Twoim powrocie raduje me serce! Już wkrótce nic nie stanie Ci na drodze. Twoi wrogowie zegną kolana przed Twoją potęgą i zajmiesz należne Ci miejsce.
Zgodnie z Twoją prośbą jestem Twoimi oczami i uszami w Mungu. Dbam o to, by Twój wróg pozostawał nieszkodliwy. Niestety nie mam dla Ciebie dobrych wieści, moja Pani. Tłumy ludzi gromadzą się przed szpitalem i modlą się o zdrowie Wybrańca. Potter wciąż jest dla nich iskierką nadziei i to w nim pokładają wiarę na zaprowadzenie pokoju na świecie.
Udało mi się dowiedzieć, że zamierzają przenieść Narcyzę Malfoy. Uznałam, że powinnaś wiedzieć, nawet jeśli to tylko plotka.
W dodatku bardzo często widuję nowego Szefa Aurorów. Ostatnio osobiście przesłuchiwał cały personel. W sali Pottera podwojono straże. Nikt poza jego uzdrowicielem, dyrektorem i jedną z pielęgniarek nie może przestąpić progu sali. Z kolei w pokoju Narcyzy ciągle ktoś jest, przez co mam trudność z podawaniem serum.
Czekam na Twoje rozkazy, Pani.
Twoja oddana siostra z Zakonu Rubinowej Róży.

Eva zacisnęła usta i zgniotła list w prawej dłoni. Wieści od jej szpiega potwierdziły jej obawy. Nie tak łatwo będzie jej obalić legendę Chłopca – Który- Przeżył. Społeczeństwo go kocha. Oddychając ciężko, spaliła zgnieciony pergamin, a Hermes zakrakał z oburzeniem i odleciał na bezpieczniejszą odległość. Kapłanka zerknęła na kruka i przez chwilę przyglądała mu się w zamyśleniu, a potem wyciągnęła władczo rękę i ptak natychmiast znalazł się na jej przegubie.
- Nadszedł czas, żeby nasz Wybraniec przestał grzać ławkę rezerwowych, mój przyjacielu – wyszeptała, a kruk przechylił łepek, przyglądając się ciekawie swojej pani. – Wkrótce otworzymy oczy wszystkim tym, którzy teraz modlą się za swojego Wybrańca. Własnoręcznie zabiję ich nadzieję, a potem zniszczę każdego, kto mi się nie podporządkuje – wycedziła przez zaciśnięte zęby, a Hermes zakrakał, jakby chciał wyrazić swoją aprobatę. – Straże!
Po chwili do komnaty weszło dwóch strażników z Gwardii Honorowej. Mężczyźni skłonili się z szacunkiem i czekali na rozkazy.
- Wezwij do mnie Notta, a potem przekaż generałowi Woodowi, że chce go widzieć – powiedziała jednemu ze strażników, a następnie skierowała się do drugiego z mężczyzn – Każ Radzie Starszych zebrać się w Sali Obrad. Niech Ollivander dołączy do obrad i niech zabierze ze sobą swoje notatki – rozkazała i obydwaj żołnierze skłonili się i pośpieszyli wykonać polecenia.
Eva zwróciła wzrok w kierunku stojącej na dziedzińcu pary i oparła się o balustradę. Hermes przysiadł niedaleko niej, a gdy nie zareagowała, skubnął rąbek jej szaty, jakby sprawdzał, czy wszystko z nią w porządku. Kapłanka uśmiechnęła się nieznacznie i pogładziła miękkie skrzydła kruka. Czasami miała wrażenie, że zwierzę rozumie więcej niż jest w stanie sobie wyobrazić. Dostrzegając ruch na dziedzińcu, spojrzała w dół. Widziała swojego strażnika, który zmierza w stronę Oliwera. Uśmiechnęła się mściwie pod nosem i przeniosła wzrok na przytuloną do siebie parę.
- Ty będziesz następny…

***

 - Ginny, pomóc ci? – Zapytał głośno Ron, gdy skończył nakrywać do stołu w salonie.
Był wczesny wieczór i rodzina Weasley’ów przygotowywała kolację. A raczej przygotowywała ją ona i Ron. Jej tata wyciągnął swoją małżonkę na spacer, a George musiał wyskoczyć do Ministerstwa. Ron zadeklarował się, że może jej pomóc, co nieco ją zaskoczyło, lecz nie protestowała.
Cały dzień zbierała się na odwagę, by wyznać rodzinie, że straciła pracę i że „królowa sensacji”, jak nazywali Ritę, odkryła ich rodzinną tajemnicę. Gdy poprzedniego wieczora wróciła do rodzinnego domu prawie wszyscy już spali. Tylko Molly czekała na nią z kubkiem kakao. Ginny przez jedną, długą sekundę miała ochotę opowiedzieć jej o tym, co się stało, lecz ostatecznie zrezygnowała. Jej mama ostatnio bardzo dużo przeszła. Ciągle jeszcze odzyskiwała spokój ducha po koszmarze, jaki przeżyła i walczyła z dręczącymi ją w nocy złymi snami. Rano, gdy zadzwonił budzik, jak zawsze wstała i wyszykowała się do pracy, by nie wzbudzić podejrzeń i nie prowokować pytań, na które nie była gotowa. Przez większość dnia błąkała się bez celu po zatłoczonych ulicach, a gdy rozbolały ją nogi poszła do parku, gdzie siedząc na ławce, nieobecnym wzrokiem obserwowała przechodniów. Tego dnia nie odwiedziła Harry’ego. Bała się, że mogłaby natknąć się na Blaise’a. Zabini od razu zauważyłby, że dzieje się z nią coś nie tak. Czas jak na złość płynął powoli, a każda długa godzina utwierdzała ją w przekonaniu, że musi wyznać prawdę rodzicom. Bała się, że będą ją obwiniać, że się jej wyrzekną i nie będą chcieli mieć z nią nic wspólnego. Tak bardzo potrzebowała rozmowy z kimś, kto doradziłby jej, jak powinna się zachować. Podświadomość zaprowadziła ją pod blok Hermiony. Gdy dotarło do niej, gdzie jest, rozpłakała się. Tak bardzo brakowało jej przyjaciółki, która była dla niej jak starsza siostra. Bała się, że już nigdy jej nie zobaczy, nie usłyszy jej przemądrzałego głosu, gdy wciela się w rolę eksperta lub starszej siostry, nie usłyszy jej zaraźliwego śmiechu, nie spotkają się wieczorem przy butelce ich ulubionego wina. Na samą myśl łzy znowu zbierały się w jej oczach, więc zacisnęła mocno powieki, by je przegonić.
Wracając do domu natknęła się na stoisko z gazetami i zamarła na widok okładki „Proroka Codziennego”. Kupiła gazetę, lecz nie miała odwagi jej otworzyć. Bała się tego, co przeczytałaby na temat przyjaciela, dlatego schowała ją do swojej torebki. Wyrzuty sumienia towarzyszyły jej przez całą drogę do domu i wracały za każdym razem, gdy jej myśli zabłądziły do gazety schowanej na dnie jej torebki. Jedynym, co powstrzymywało ją przed pójściem do zarządu, było dobro i spokój rodziny. Wiedziała, że Rita nie blefowała. W przeciwieństwie do niej nie miała nic do stracenia. Gdyby to dotyczyło tylko jej, nie wahałaby się nawet chwili. Problem w tym, że ta decyzja nie należała wyłącznie do niej.
Wyjęła z piekarnika aromatycznie pachnącą pieczeń i przełożyła ją na przygotowany wcześniej półmisek. Następnie przelała sos i wyjęła z lodówki sałatkę. Usłyszała kolejne ponaglające wołanie brata z salonu i zdusiła przekleństwo. Nie znosiła, gdy ktoś ją poganiał. Wszystko przeniosła na dużą, okrągłą, drewnianą tacę. Zaklęciem sprawiła, że naczynia w zlewie zalśniły czystością i zadowolona z siebie podeszła do lodówki, by wyjąć z niej dzbanek z sokiem dyniowym. Wilgotne naczynie wysunęło jej się z rąk i upadło na podłogę. Szkło roztrzaskało się o płytki, a sok rozpryskał się po podłodze, lodówce, szafkach i jej nogach.
- Ginny?
Hałas sprowadził do kuchni jej zaniepokojonego brata. Nie zareagowała na jego głos. Była w stanie tylko stać i przyglądać się bałaganowi, jaki zrobiła. Poczuła delikatny dotyk na ramieniu i odwróciła się w kierunku brata. Jego twarz wydała jej się dziwnie zamazana i dopiero chwilę później zorientowała się, że płacze.
- Hej, mała – zaczął uspokajająco Ron. – Chyba nie będziesz robić scen przez głupi sok – zażartował, a gdy dotarło do niego, że siostrze nie jest do śmiechu, dodał - Nic się nie stało. Zaraz to posprzątamy, a ja szybko teleportuje się i kupię drugi sok. Zdążę przed powrotem rodziców, zobaczysz… - urwał i zrobił nieporadną minę, gdy Ginny rozpłakała się na dobre.
Rudowłosa nie potrafiła wyjaśnić swojego irracjonalnego zachowania. Dusiła się własnym płaczem i nie potrafiła przestać. Objęła się w pasie i osunęła na kolana. Ron przez chwilę przyglądał się siostrze z niezrozumieniem i niepokojem, a potem ukucnął obok i niepewnie ją przytulił.
- Co się dzieje, Gin? Ktoś cię skrzywdził? – Dociekał, a ona nie potrafiła zapanować nad sobą na tyle, by mu odpowiedzieć. – Gin musisz się uspokoić i powiedzieć mi, co się stało, bo inaczej nie będę mógł ci pomóc – powiedział starając się przybrać łagodny ton.
- Ona wie – wyszlochała zachrypniętym głosem. – Ona odkryła nasz sekret – dodała i zaniosła się głośnym płaczem.
Wiedziała, że brat ją zrozumiał. Poznała to po tym, jak spięły się jego mięśnie. Jakaś jej część poczuła ulgę, że teraz już nie tylko ona dźwiga brzemię prawdy. Ron milczał, cierpliwie czekając aż jego siostra uspokoi się na tyle, by wszystko mu wyjaśnić. Nie zadawał pytań i nie zrobił jej awantury, za co była mu wdzięczna. Ze wszystkich członków rodziny to jego reakcji bała się najbardziej. Ron był wybuchowy i mało empatyczny. Zwykle najpierw robił, a potem myślał o konsekwencjach. Kolejny raz zdała sobie sprawę, że jej brat wydoroślał i zmienił się po przeprowadzce do Francji.
- Opowiesz mi? – Zapytał łagodnie, gdy przestała już szlochać, a ona skinęła głową i opowiedziała mu o wszystkim, co zaszło między nią a redaktor naczelną „Proroka Naczelnego”.
- Więc jesteś pewna, że Rita zna prawdę? – Zapytał z ponurą miną, a ona skinęła głową. – Myślisz, że będzie nas szantażowała?
- To Rita. Po niej możemy spodziewać się wszystkiego – odparła z pogardą i pociągnęła nosem, gdy uświadomiła sobie, że to jej wina.
- Musimy ostrzec rodziców – powiedział, posyłając jej współczujące spojrzenie, a ona w odpowiedzi pokiwała ze smutkiem głową.
- Hej, Gin – zaczął, łapiąc ją za rękę i czekając aż na niego spojrzy. – Nie ważne, co powiedzą inni. Cokolwiek się stanie, jesteś moją siostrą. Nie pozwolę nikomu cię skrzywdzić – powiedział z powagą, a jego zdeterminowana mina przypomniała jej małego chłopca, który z patykiem w ręku przeganiał spod jej łóżka stwory nocy, którymi nastraszyli ją bliźniacy. – Jesteśmy rodziną i trzymamy się razem – dodał, uśmiechając się pokrzepiająco.
Odwzajemniła uśmiech brata i już miała go przytulić, gdy usłyszała za sobą znajomy głos.
- Szanuję wasze rodzinne więzi, ale nie oczekujcie, że będę stał z boku, gdy ktoś krzywdzi moją dziewczynę…




30 komentarzy:

  1. Och, chyba jestem pierwsza :)

    Pierwsze fragmenty rozdziału i zachowanie Hermiony, to naprawdę denerwujące i przykre. Zmartwiło mnie, że ona już oceniła Draco, jego zachowanie, jego postępowanie. Przecież, znając Draco, musi zdawać sobie sprawę z tego, że niemal wszystko, co on robi, ma drugie dno. Szkoda, że tak mocno okazała mu swoje rozczarowanie i brak zaufania. Ponownie. To naprawdę bolało, szczególnie wobec faktu, że większość ludzi i tak zawsze będzie postrzegać go jako zdrajcę i człowieka, który wybiera to, co w danym momencie może mu pomóc osiągnąć cel. Żal, że i Hermiona nie uniknęła tej pułapki...

    Miłość bez zaufania traci trochę na wartości i na pewno pozostawia uczucie goryczy u drugiej osoby, tej niby najbliższej, a jednak jakby nie do końca poznanej. Tak czy inaczej, mam ogromną nadzieję, że jednak przetrwają razem i już nie będzie między nimi niedomówień. A swoją drogą, czy oni już w końcu nie mogą się do siebie zwracać po imieniu? ;) Czas byłby najwyższy na to.

    Oj Evo, Evo, Twoje knowania i przewaga, jaką wydajesz się posiadać, naprawdę nie wyglądają dobrze. Nawet w Mungu masz swoje źródło, które miesza. Jedyna nadzieja, że ktoś podkopie Twoje budujące się imperium od środka...

    Strasznie czekałam na kolejny rozdział i nie ukrywam, że dłużyło mi się to czekanie. Tak bym chciała, żeby jakoś szybciej dało się poznać rozwiązanie tych wszystkich wątków, ale wiadomo, życie...
    Cieszę się z aktualizacji, dziękuję i pozdrawiam ciepło życząc więcej czasu na zmaganie się z historią. :)

    Margot

    P.S. Czy widzisz jakąś szansę, żeby choć spis treści się pojawił z boku? Chodzi mi o to, żeby w każdej chwili można było zajrzeć do jakiegokolwiek rozdziału, bez cofania się do starszych postów, bo to ogromnie utrudnia zajrzenie do wybranego fragmentu, jeśli chce się cokolwiek sprawdzić, przypomnieć sobie.
    Nie ma, niestety, najmniejszej szansy na skopiowanie sobie opowiadania do prywatnego pliku, nad czym ja osobiście bardzo boleję, bo niezwykle trudno czyta mi się na czarnym tle, na dodatek zawsze chcę mieć ulubione teksty na swoim własnym czytniku czy laptopie, żeby móc do nich wracać. Ponieważ z Twoim nie mam takiej szansy, byłoby cudownie, gdyby była przynajmniej możliwość dostępu do rozdziałów bez przeszukiwania całego opowiadania. :)
    Margot

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Poniekąd masz rację;) Ale patrzysz na to wyłącznie z perspektywy Malfoya. Wydaje mi się, że właśnie dlatego, że Hermiona zna Dracona, to doskonale wie, do czego jest on zdolny. Malfoy przez długi czas był po stronie Voldemorta, gdzie aby przetrwać musiał wyzbyć się wszelkich skrupułów. Nie liczył się z nikim i z niczym. Nie dbał o nikogo poza matką. Poświęciłby każdego, by zapewnić sobie i jej bezpieczeństwo. Jest a raczej był skrajnym egoistą.
      Hermiona z kolei jest bardziej empatyczna i wrażliwa. W przeciwieństwie do Malfoya nie poświeciłaby nikogo w imię wyższego dobra. Widząc Dracona na usługach bezwzględnej i okrutnej Evy, miała prawo się przestraszyć i zwątpić. Draco już kiedyś służył jednemu fanatykowi i nic dobrego z tego nie wynikło. Jasne zwątpiła w niego, ale czy w jej położeniu i z pamięcią przeszłości nie było to naturalnym odruchem? Ostatecznie postanowiła mu zaufać, bo go kocha. Nie zmienia to jednak faktu, że boi się o niego i wątpi w słuszność jego planu. Nie zapominajmy jednak, że Malfoy nie jest i nigdy nie będzie aniołem. Może i się zmienił i teraz stara się, by jego wybory i czyny nikogo nie krzywdziły. Wciąż jednak tkwi w nim przeszłość. I jest gotów poświecić cały świat, własną duszę i to kim jest, by uratować garstkę bliskich osób, z czym zresztą się nie kryje.
      Nie bronię Hermiony. Staram się jedynie pokazać drugą stronę medalu;) W przypadku Dracona jest tak, że można spodziewać się po nim wszystkiego.
      Tak sądzisz?;) Zdarza im się używać swoich imion;D Myślę jednak, że w ich przypadku, a zwłaszcza Dracona ma to swój urok i dlatego pozostanę przy obydwu formach;)
      Faaakt...Eva sprawia wrażenie niepokonanej. Ale czy walka z inteligentnym złym charakterem nie jest bardziej emocjonująca?;)
      Wiem i bardzo przepraszam. Czasami jednak w życiu dzieją się takie rzeczy, które wykluczają nas na jakiś czas z gry. Nie na wszystko mamy wpływ. Ale ponoć każda przepaść ma dno, od którego można się odbić. Spokojnie, tym razem nie będziesz tyle czekać. Kto wie, może rozdział 30 ukaże się pod koniec czerwca?;)Trzymaj kciuki;)
      Cała przyjemność po mojej stronie;)
      Jak zapewne pamiętasz, spis treści dotąd był z boku. W momencie publikacji i aktualizacji ostatniego rozdziału również się tam znajdował. Próbowałam to naprawić, ale za cholerę nie mogę;( Będę kombinować, żeby wszystko wróciło na miejsce, ale proszę o cierpliwość.Zrobię wszystko, co w mojej mocy, żeby naprawić tę usterkę.
      Dziękuję za poświęcony czas i opinię;)
      Ściskam i oby do szybkiego zobaczenia;)
      Pozdrawiam!



      Usuń
    2. Miałam napisaną całkiem długą odpowiedź i mi ją pożarło :(

      Chodziło mi o to, że tak analizując scenę między Hermioną i Draco, najwyraźniej nieprecyzyjnie określiłam swoje wrażenie. Mi po prostu się wydaje, że jedynie zaufanie, miłość i wparcie takiej osoby jak Hermiona, jest w stanie sprawić, żeby Draco nie posunął się zbyt daleko w swojej bezwzględności, żeby się nie zatracił w tym, co zamierza. Wiem rzecz jasna, że aniołem nie jest, ale ja zawsze stoję po jego stronie, od kanonu. Nigdy go nie potępiłam, nie skreśliłam i nie zrobię tego. Chyba, że okazałby się reinkarnacją Voldemorta ;)
      O dziwo, Draco uważa, że Harry by go zrozumiał i wspierał, brakuje mu właśnie jego rozsądku i chłodnej głowy. I w tym wszystkim brzmi to nieco ironicznie, bo to raczej Hermiona zawsze jest postrzegana jako ta chłodna głowa, głos rozsądku i mózg operacji. Tym bardziej jakoś mnie uderzyła ta jej reakcja, choć masz stuprocentową rację w tym, jak uzasadniasz jej zachowanie. Ja chyba jestem bardziej egoistyczna, bliżej mi do Draco ;)

      Dziękuję, widzę już ponownie spis treści, ale mam w związku z nim jeszcze jeden mały problem. Otóż, widoczne są odniesienia do rozdziałów 29-8, brak możliwości wejścia na wcześniejsze (przedtem też nie było widoku na wszystkie dostępne części), nawet kursorem w dół. Czy jest jakakolwiek możliwość, żeby ten widok był całościowy?

      Jeszcze raz dziękuję za dogłębną, analityczną odpowiedź na mój komentarz i bardzo mnie raduje, że jest szansa na kolejny rozdział nieco szybciej. Pozdrawiam serdecznie.
      Margot

      Usuń
    3. Złośliwość rzeczy martwych...Przykro mi, że Twój wysiłek został pożarty;(
      Teraz rozumiem;) Masz rację. Tak jest rzeczywiście. Myślę jednak, że mój Draco i tak zrobiłby to, co zamierzał. Bez względu na to, czy Hermiona by go poparła, czy też nie. Na pewno jednak jest mu łatwiej z jej wsparciem;)
      Nie planuję reinkarnacji Voldemorta więc możesz być spokojna;)
      Harry wielokrotnie naginał prawo, by ratować mu skórę. Myślę, że Draco dlatego ceni zdanie przyjaciela. Wie, że Harry jako jeden z nielicznych poznał go na tyle, by wiedzieć, że ma dobre intencje.
      Fakt w kanonie to domena Hermiony. Z doświadczenia jednak wiemy, że najpierw to emocje biorą nad nami górę, a dopiero potem, gdy ochłoniemy, włącza się rozsądek. Hermiona zwykle najpierw zbiera informacje, dogłębnie je analizuje i dokonując wyboru zazwyczaj kieruje się rozsądkiem. W tym przypadku musiała zdecydować w ciemno. Do takich decyzji nie jest przyzwyczajona i stąd jej ostrożność. To nie tak, że nie ufa Draconowi. Wie do czego jest on zdolny i wie do czego może zmusić go Eva. W końcu jest jej więźniem i z autopsji oraz obserwacji wie do czego zdolna jest kapłanka. I tu pojawia się strach i niepewność, które rodzą zwątpienie. Zauważ proszę, że nawet w kanonie Hermiona była ostrożna w podejmowaniu działania dopóki nie zebrała wystarczającej ilości argumentów;)
      Cieszę się, że jesteś jego zwolenniczką;)Zawsze jest tak, że mamy swoich ulubionych bohaterów;) Na tym między innymi polega piękno czytania;)
      To akurat zasługa Face;) Jest informatycznym geniuszem i bez niej pewnie jeszcze długo nie doszłabym z tym do ładu;)
      Spróbuj Ctrl i minus ;) w zmniejszonej wersji widać wszystkie odnośniki. Wszystko zależy od przeglądarki i stąd niedogodność. Zapewniam, że wszystko jest na swoim miejscu. W przyszłości planuję dodać tam suwak. Face zaoferowała się, że zajmie się tym w wolnej chwili;)
      To ja dziękuję za komentarz, pytania, wątpliwości itp. Takie opinie są bardzo cenne, bo pozwalają wiele wyjaśnić, sprostować, pokazują co mogę poprawić w przyszłości, by tekst był czytelniejszy. I za takie wskazówki bardzo dziękuję;) Zawsze z przyjemnością odpowiadam na merytoryczne komentarze;)
      Jest szansa;) Póki co jednak nic nie obiecuję, bo nie chcę zapeszać;)
      Ściskam!


      Usuń
  2. rozdział bomba! ciesze się, że było w nim aż tyle o Hermionie i Draco :) dobrze, że dostali chociaż te 15 minut... kurczę nie mam pomysłu na to kto może być wtyczką Evy po tym liście :> zaintrygowałaś mnie! i jak zawsze z niecierpliwością czekam na więcej i więcej! <3

    buziaki, Anna ;*

    P.S. trzymaj kciuki za mnie bo właśnie kończę pisać pracę dyplomową i 28 czerwca mam mieć obronę! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że Ci się podobał;)
      To fakt, długo kazałam Wam czekać na ich spotkanie.
      Czasami najprostsze rozwiązania są najlepsze;)I są dwa wyjścia. Albo to ktoś, kogo już znacie, albo wprowadzam nową postać;p Nie kombinuj, nie długo wszystko będzie jasne;)
      W takim razie skup się na obronie;) Oczywiście, że będę trzymać kciuki! I czekam na maila z informacją o wynikach. Choć podejrzewam, że zdasz egzamin śpiewająco;) Powodzenia!;*
      Dziękuję za komentarz i czas poświęcony lekturze;* zwłaszcza w tak gorącym dla Ciebie okresie.
      Pozdrawiam;*

      Usuń
    2. obroniona na 5! :DDD

      pozdrowienia :*
      Anna.

      Usuń
  3. Bardzo ciekawy rozdział - gratuluję :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziewczyno wiesz jak jestem rozstrojona emocjonalnie po lekturze twojego opowiadania. Niejednoznaczne, tajemnicze i zagmatwane, a przez to tak cudowne, że biję przed tobą pokłony. Czasami myślę, że rozgryzłam jaki masz na nie pomysł ale ty zaraz wyprowadzasz mnie z błędu. Długo czekałam na scenę spotkania Drako i Hermiony. Pokazuje ona jak silnym darzą się uczuciem. Fakt Hermiona trochę mnie zawiodła swoim początkowym zwątpieniem ale rozumiem ją. Obydwoje zrobią wszystko aby ratować bliskich. Rozumiem motywacją ich obojga i jestem z nimi całym sercem. Buziaki
    La Catrina
    PS- "Nic mnie to nie obchodzi - oświadczyła Clary. - On by to dla mnie zrobił. Tylko powiedz, że nie. Gdybym zginęła...
    - Spaliłby cały świat, żeby móc wykopać cię z popiołów. Wiem."

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, bardzo miło mi to słyszeć;) Cieszę się, że opowiadanie przypadło Ci do gustu. I dziękuję, że zechciałaś się ze mną podzielić swoimi wrażeniami po lekturze:) Nie wszyscy to robią, a szkoda bo nie dość, że taka informacja zwrotna jest skarbnicą wskazówek, to jeszcze stanowi swego rodzaju dopalacz dla motywacji.
      Wiem, jak to zabrzmi, ale cieszę się, że jeszcze mnie nie rozgryzłaś;) Pewnie przyjdzie taki moment, gdy opowiadanie przestanie zaskakiwać, ale chciałabym opóźnić tą chwilę. Dlatego mam nadzieję, że uda mi się jeszcze parę razy Cię zaskoczyć;)
      Wiem, że część z Was czuje niesmak w związku z zachowaniem Hermiony. Myślę, że to dobrze, bo w jakiś sposób przybliża to jej postać do zwykłego człowieka, który również wątpi. Miłość nie jest romansem z książki. To codzienność, w której ustawicznie poznajemy partnera, uczymy się go, wypracowujemy partnerską relację, wspólnie dzielimy radości, pokonujemy trudności, docieramy się itd. Miłość ma dwie strony medalu- słodką i gorzką. Można kogoś kochać i jednocześnie wątpić w słuszność niektórych jego decyzji. Ale czy to, że nie jesteśmy ślepi zmniejsza wartość uczucia? Nic nie jest wyłącznie białe i czarne;)
      Ładny cytat i chyba pasuje do sytuacji:) Skąd pochodzi?
      Dziękuje za Twoją opinię;)
      Pozdrawiam serdecznie!

      Usuń
    2. Też tak myślałam, że ten cytat tu pasuje.
      Cassandra Clare z książki Miasto Zagubionych Dusz

      Usuń
  5. Witam, wszystkie rozdziały Twojego opowiadania przeczytałam dosłownie w dwa dni! Nie mogę wyjść z szoku jak to wszystko się potoczyło... Twoje opowiadanie jest tak różne od innych, które zdążyłam przeczytać. A to, jak przedstawiasz relacje między Hermioną i Draco... Matko, oni darzą się takim uczuciem, że to niepradopodobne. Uwielbiam o nich czytać, gdy Ty o tym piszesz! Na pewno zostanę z Tobą do końca. Życzę Ci dużo weny i wolnego czasu na pisanie. Pozdrawiam! Iva

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj;)
      Rzeczywiście pobiłaś rekord;) Dwa dni? Nawet mnie zajęło to więcej czasu;) Jestem pod wrażeniem i bardzo cieszę się, że opowiadanie spotkało się z Twoją aprobatą;)
      Dziękuję:) Takie słowa są bardzo budujące. Mam nadzieję, że Cię nie zawiodę w dalszej części. Mam też nadzieję, że nie jest to ostatni raz, gdy dzielisz się ze mną swoją opinią i wrażeniami?;)
      Pozdrawiam ciepło!

      Usuń
    2. Och,to nic takiego zarwać nocki, gdy czyta się takie cuda :).
      I możesz być pewna, że to nie jest moja ostatnia opinia!
      Cieszę się, że podbudowałam Cię moim komentarzem. Pisałam szczerze co o tym sądzę :)
      Dlatego czekam niecierpliwie na ciąg dalszy, pozdrawiam :)
      Iva

      Usuń
    3. Mam tylko nadzieję, że nie zarwałaś przez to czegoś innego;)
      Miło jest słyszeć, że opowiadanie wciąga do tego stopnia;)
      Oj tak, jest bardzo motywujący;)
      Rozdział jest w trakcie pisania. Tworzę go małymi kroczkami, bo ostatnio mam urwanie głowy, ale jest postęp;)Więc nie powinniście długo czekać;)
      Pozdrawiam!

      Usuń
    4. Och nie martw się, już dość dawno mam za sobą czasy szkoły, a praca jest elastyczna :)
      To świetnie, pisz jak i kiedy tylko dasz radę, poczekamy!
      Pozdrawiam, Iva :)

      Usuń
  6. Rozdział super! Jestem ciekawa tej tajemnicy Weasley´ów. Zakładam, że osobą w kuchni był Blaise. Zawsze przerywasz w najbardziej ciekawym momencie. A przemiana Draco! Moim zdaniem Draco pogadał z MM i współpracują. Liczę na kolejny rozdział

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję;)
      Tajemnica zostanie odkryta już w następnym rozdziale, ewentualnie w 31, bo mam dużo treści i nie wiem, czy części nie przeniosę na następny rozdział.
      Muszę w jakiś sposób podtrzymywać Wasze zainteresowanie;)
      Wkrótce wszystko będzie jasne;)
      Dziękuję za to, że podzieliłaś się ze mną swoją opinią;)
      Pozdrawiam ciepło!

      Usuń
  7. na ff trafiłam przez moją 12 lat młodszą siostrę. Ona jest na świeżo z historią Harrego Pottera. Dla mnie to wspomnienie dzieciństwa... Dzięki twojemu opowiadaniu znowu poczułam tą magię i wciągający świat. Dziękuję i niecierpliwie czekam na kolejny rozdział! eskiup5@gmail.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj w moim magicznym świecie;)
      Cieszę się, że tu trafiłaś i mam nadzieję, że zostaniesz do końca opowiadania;) Miło jest słyszeć, że historia przypadła Ci do gustu.
      Dziękuję za czas poświęcony na lekturę i komentarz odnośnie treści.
      Pozdrawiam!

      Usuń
  8. Dotychczas myślałeś/-aś, że magia istnieje tylko w filmach i książkach? Nie wierzyłeś w czary ani inne zjawiska paranormalne? Myliłeś/-aś się! Magia, którą znasz z historii o Harrym Potterze jest na wyciągnięcie ręki! Jeśli chcesz...
    ...transmutować wrogów w szczury i inne gady...
    ...zmieniać wodę w wino...
    ...warzyć eliksiry...
    ...obcować z magicznymi stworzeniami...
    ...być Pazdanem Quidditcha...
    ...to nie czekaj dłużej, tylko zapisz się do Szkoły Magii i Czarodziejstwa Winsford i uwierz, że marzenia się spełniają!

    [www.winsford.xaa.pl]

    OdpowiedzUsuń
  9. Dawno mnie tutaj nie było, ale te wakacje i zakonczenie roku dały/dają w kość i nie miałam czasu na nic. Kilka minut temu skończyłam ten rozdział i ... hmm ciężko będzie się rozstać z tym opowiadaniem, które zasługuje żeby być wydane jako książkę. Kocham je. Czekam na więcej emocji i łez.

    Mam jeszcze jedno pytanko, czy jeśli nie jestem od początku to dostanę epilog ? Bo nie wiem.

    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że nie jesteś jedyną osobą, która zmaga się z natłokiem obowiązków i limitem czasu;)Niestety codzienność zmusza nas do nieustannych wyborów i czasami trzeba odłożyć w czasie przyjemność. Doskonale to rozumiem.
      Mnie również będzie ciężko rozstać się z opowiadaniem i z Wami, ale staram się o tym nie myśleć. Teraz muszę skupić się przede wszystkim na doprowadzeniu fabuły do końca. Przed nami jeszcze trochę akcji więc spokojnie, nie ma co martwić się na zapas:)
      Dziękuję, to bardzo miłe słowa uznania:) Na książkę jest to zdecydowanie za słabe, ale dziękuję;)Sympatia Twoja oraz innych Czytelników jest najlepszą nagrodą.
      Tu nie chodzi o to, na którym etapie historii dołączyłaś do lektury. Chodzi o regularne komentarze. Są osoby, które pamiętam, bo aktywnie dzielą się ze mną swoimi wrażeniami, dzięki czemu pomagają mi i motywują do pisania. Każdy komentujący regularnie czytelnik otrzyma epilog. Historia wciąż trwa więc za wcześnie by mówić, kto pozna zakończenie, a kto nie;)
      Pozdrawiam ciepło;)

      Usuń
  10. Dziękuję;)
    W wolnej chwili postaram się zajrzeć. Powodzenia!;)
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  11. Czyżby Weasleyowie farbowali włosy na płomienną rudość...?;) a tak serio serio to jestem ciekawa cóż takiego może ukrywać ta lisia rodzinka, a spodziewać się można wszystkiego dzięki pewnej cudownej autorce:)

    OdpowiedzUsuń
  12. Och scena z Draco i Hermioną po prostu cudo. ciekawi mnie bardzo co ta rodzinka może ukrywać, co to za straszny sekret? czytam dalej to może sie tego dowiem. A tak na marginesie to świetny rozdział

    eva

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sekret nie musi być straszny;) Każdy ma swoje tajemnice. Dziękuję;) Cieszę się, że rozdział przypadł Ci do gustu.

      Usuń