Kochani!
Witajcie po bardzo długiej przerwie. Nie wiem jak Wy, ale ja bardzo za Wami tęskniłam. Wiem, że okrutnie Was zaniedbałam i zasługuje na potępienie. Ostatnimi czasy jednak trudno wygospodarować mi czas na pisanie. Każdy z Was, Moi Drodzy, ma obowiązki i zobowiązania, dlatego liczę, że mnie zrozumiecie. Praca nad "Rozbitkami" jest czasochłonna ze względu na liczne wątki i specyficzny styl. Nie chcę pisać tej historii w biegu, bo wtedy łatwo o błąd. Nie chcę Was zawieść jeszcze bardziej...
Bardzo Was przepraszam za brak jakiegokolwiek kontaktu, informacji...Mam nadzieję, że w najbliższym czasie uda mi się uporządkować chaos w moim życiu i wrócę do częstszych publikacji.
Naprawiłam zakładkę "Proroka Codziennego" i mam nadzieję, że teraz będzie funkcjonować jak należy. Jeśli długo nie będzie tam nowych informacji, to zaglądajcie do zakładki "Sowia poczta". Bardzo prawdopodobne, że to tam będę musiała dodawać wszelkie ogłoszenia i informacje o nowych rozdziałach.
Pozwolę sobie również w tym miejscu rozwiać Wasze obawy. Ta historia zostanie zakończona. A informację o epilogu dostaniecie w stosownej chwili. Jednak przed nami jeszcze parę rozdziałów więc nie martwcie się na zapas;) Nie porzucę ani opowiadania, ani Was. Darzę Was ogromnym szacunkiem i sympatią. Mam nadzieję, że i Wy, Kochani, nie porzucicie mnie mimo odstępów pomiędzy publikacjami.
Witam serdecznie nowych Czytelników w gronie naszej małej dramionowej rodzinki. Cieszę się, że dołączyliście na Nas;)
Bardzo dziękuję za wszystkie Wasze komentarze i maile. Za każdym razem dodajecie mi nimi sił i motywujecie do spięcia pośladków i pisania;) Dziękuję Wam za Waszą namacalną obecność;)
A teraz po tym przydługim wstępie, zapraszam Was do lektury nowego rozdziału. Mam nadzieję, że treść Was nie zawiedzie i że nie wyszłam z wprawy. Jeśli chodzi o rozdział to jest on wstępem do rozwinięcia kilku wątków i do zamknięcia jednego z nich. O czym mówię? Tego dowiecie się w aktualnej odsłonie "Rozbitków" i w kolejnym rozdziale, który już się pisze.
Tymczasem życzę Wam milej lektury i zachęcam do dzielenia się swoimi wrażeniami po przeczytaniu rozdziału!;)
Raz jeszcze przepraszam i dziękuję za wsparcie i za to, że jestescie.
Pozdrawiam gorąco,
Wasza V.
ROZDZIAŁ
XXIX "Dystans"
Hermiona otworzyła szeroko oczy i
wstrzymała oddech, nie mogąc uwierzyć w to, co widzi. Przez kilka długich
sekund miała wrażenie, że czas specjalnie dla nich zatrzymał swój bieg. I tylko
świadomość obecności innych osób powstrzymywała ją od rzucenia się w ramiona
stojącego przed nią Dracona. Nie potrafiła ukryć zaskoczenia i sprzecznych emocji,
jakie nią targały na widok mężczyzny. Niedowierzanie i radość mieszały się z
niepewnością i strachem. Bo, mimo że jej ciało zalała fala ciepła na widok
Dracona, to nie potrafiła wyzbyć się wrażenia, że jego obecność wiąże się z
czymś złym.
Hermiona
próbowała wyczytać coś z jego twarzy, lecz ta pozostawała nieprzenikniona. Nie
umknęło jej uwadze, że Draco nie wyglądał najlepiej. Schudł, przez co rysy jego
twarzy wyostrzyły się nadając mu więcej surowości. Kilkudniowy zarost i cienie
pod oczami zdradzały zmęczenie natomiast jego chłodne spojrzenie było tak obce,
że szatynka poczuła zimny dreszcz na plecach. Patrząc na Malfoya miała
wrażenie, że jest bliski przekroczenia granicy swojego człowieczeństwa.
Podobnie wyglądał w trakcie procesu, tuż po tym jak dementor wykonał wyrok na
jego ojcu, a Narcyzę skazano na rok pozbawienia wolności w murach Azkabanu.
Wtedy także widziała to stalowe spojrzenie. Przypominało jej niebo przed burzą.
Wówczas tylko ono zdradzało, co działo się w jego wnętrzu. W przeszłości nie
przywiązywała do tego wagi. Jednak tym razem zrobiłaby wszystko, by uciszyć
sztorm w jego głowie i znów ujrzeć spokój w znajomym spojrzeniu szarych
tęczówek.
-
Macie kwadrans.
Beznamiętny
głos Evy przywrócił ją do rzeczywistości. Spojrzała zdezorientowana na kapłankę,
ale ta ją zignorowała, całą swoją uwagę skupiając na Draconie.
-
Dotrzymałam swojej części umowy. Mam nadzieję, że zmotywuje cię to przed
kolejnym zadaniem - powiedziała, mierząc go wyzywającym spojrzeniem, lecz
mężczyzna nie dał się sprowokować. Tylko zaciśnięta mocno szczęka i chmurne
spojrzenie zdradzało jego nastrój i stosunek do przywódczyni Zakonu. - Zawsze
nagradzam lojalność, Draconie – dodała łaskawym tonem, uśmiechając się z
dystansem.
Jedyną
odpowiedzią ze strony blondyna było ponure spojrzenie, jakim obdarzył kapłankę,
a które nie zrobiło na niej żadnego wrażenia.
Hermiona
czuła, że w słowach kobiety kryje się drugie dno. Nie wiedziała, o co w tym
wszystkim chodzi. Jednakże była pewna tego, że Draco zrobił coś, co sprawiło,
że kapłanka pozwoliła mu zobaczyć się z nią. Im dłużej nad tym myślała, tym
więcej argumentów przemawiało za tym, że Malfoy zdradził i przeszedł na stronę
Evy. Nie chciała w to wierzyć. Nie potrafiła wyobrazić sobie powodu, dla
którego Draco miałby zdradzić przyjaciół, by wrócić do świata, przed którym
uciekał od tak wielu lat. Znała go na tyle, by wiedzieć, że nie zrobiłby tego
wyłącznie dla niej. Podświadomość szatynki podpowiadała, że za postawą
mężczyzny musiało kryć się coś więcej, coś, co zmusiło go do konfrontacji z
demonami przeszłości.
-
Oliwer odprowadzi cię do komnaty - rzuciła przez ramię w kierunku Hermiony i
posłała jej ostrzegawcze spojrzenie, zupełnie jakby chciała przypomnieć jej o
konsekwencjach ewentualnego nieposłuszeństwa. - Nott będzie czekał na ciebie
przed główną bramą. Znasz instrukcje – tym razem zwróciła się do Dracona, a ten,
ku rozpaczy Hermiony, skinął sztywno głową.
Szatynka
poczuła się tak, jakby ktoś zadał jej potężny cios w brzuch. Malfoy jednym,
krótkim gestem potwierdził jej obawy. Nie wiedziała, co go do tego skłoniło,
ale nie potrafiła stłumić żalu i zawodu. Strzęp tych emocji musiał odbijać się
na jej twarzy, o czym świadczył cień smutku w oczach blondyna, gdy ich
spojrzenia skrzyżowały się na ułamek sekundy.
-
Generale Williams – Eva skinęła na Garetta, a mężczyzna natychmiast skłonił się
z szacunkiem, gotowy na każdy rozkaz swojej pani. - Pozwól ze mną - powiedziała
z nieprzeniknioną miną, po czym wymieniając się z Woodem krótkim,
porozumiewawczym spojrzeniem, ruszyła w stronę zamku.
Garret
ponownie skłonił głowę, a następnie obrzucając przeciągłym spojrzeniem Hermionę
i Dracona, ruszył śladem swojej pani.
-
Chcę mieć was na oku - rzucił krótko Oliwer, a następnie, nie czekając na
odpowiedź, oddalił się nieznacznie, czym zaskoczył Hermionę.
Wyglądało
to tak, jakby chciał dać im chociaż namiastkę prywatności. Zastanawiała się,
czy Wood zrobił to dla niej, czy może taki był rozkaz Evy. Co prawda Oliwer był
jej stróżem w tym samotnym i niebezpiecznym miejscu i wiele razy uratował jej
życie, jednak była pewna, że gdyby wiedział, co planuje, zabiłby ją bez
wahania. Podobnie było z generałem Williamsem. Cała gwardia i większość
mieszkańców Stella Mortis była w pełni oddana Najwyższej Kapłance. Hermiona nie
potrafiła zrozumieć ich miłości i przywiązania do Evy. Garret opowiadał jej
mnóstwo historii, wskazujących na to, że Meadows ma dobre serce i jest
sprawiedliwa. Obserwując życie toczące się w murach Zakonu, zaczynała
zastanawiać się nad tym, czy ład wprowadzony przez Evę nie wyszedłby ludziom na
dobre. Wtedy jednak przypominała sobie wszystkie akty okrucieństwa i
bezwzględności kapłanki wobec ludzi o odmiennych przekonaniach i złudzenia
znikały. Każdy, kto myślał inaczej, był wrogiem Evy i tylko z tego powodu
płacił najwyższą cenę.
Hermiona
odsunęła od siebie podobne rozmyślania i zerknęła na patrzącego na nią Dracona.
Pomimo tego że szatynka pragnęła wykorzystać daną im chwilę, nie potrafiła
odnaleźć się w zaistniałej sytuacji. Słowa kapłanki odbijały się echem w jej
głowie, potęgując targające nią wątpliwości i strach. Wszystko to sprawiało, że
czuła się niepewnie i bezradnie. Draco wielokrotnie wystawiał ją na próbę. Przy
nim nic nie było jednoznaczne. Malfoy był nieprzewidywalny i często
bezkompromisowy. Nie uciekał się do półśrodków i zawsze stawiał na swoim. Jego
upór, determinacja i odwaga często budziły w niej sprzeczne uczucia. Szatynka
nigdy nie mogła być pewna jego reakcji, ponieważ Draco z dziecinną łatwością
maskował swoje uczucia. Przy nim wielokrotnie testowała granice swojej
cierpliwości, moralności, sprawiedliwości i empatii. Zawsze radziła sobie z
jego skomplikowanym charakterem. Tym razem jednak bała się, że prawda może ją
przerosnąć. Kochała go, lecz nie mogła pozostać ślepa na to, co robił za jej
plecami. Nie mogła uwierzyć, że Draco zgodził się na współpracę z Evą. Bała się
nawet myśleć o tym, co musiał zrobić, żeby zasłużyć na to krótkie spotkanie.
Czuła gorzki smak rozczarowania, strachu i rosnącej złości, że pomimo jej
prośby, mężczyzna i tak zrobił to, co chciał. Natomiast przedłużająca się
między nimi cisza była gorsza niż wszystkie razy, jakie wymierzyła jej Eva.
-
Od jak dawna z nią współpracujesz? – Zapytała ściśniętym ze zdenerwowania
głosem, przerywając tym samym to nieznośne milczenie.
-
Od jakiegoś czasu - odparł wymijająco, a ona słysząc jego odpowiedź uniosła
wysoko brwi, patrząc z niedowierzaniem na nieprzeniknioną twarz mężczyzny.
Na
język cisnęło jej się kilka nieprzyjemnych słów, lecz zrezygnowała z
wypowiedzenia ich głośno. Bała się, że wtedy oddzielająca ich przepaść tylko by
się powiększyła. Już teraz nie mogła znieść dystansu między nimi i chłodu w
jego oczach. Z drugiej strony, nie potrafiła udawać, że nie widzi, co się
dzieje. Odwróciła się od niego i przyłożyła dłoń do czoła, zamykając oczy i
biorąc uspokajający oddech. Nie mogła dłużej patrzeć na tą upiorną maskę, którą
założył. Kręciło jej się w głowie od nadmiaru niewypowiedzianych pytań i coraz
to gorszych scenariuszy, jakie podsuwał jej mózg.
-
Nie oczekuję, że mnie zrozumiesz - powiedział ze stoickim spokojem, a ona nie
mogąc się powstrzymać zaśmiała się histerycznie i odwróciła w jego stronę.
-
To może mi wytłumacz - odparła wyzywająco, patrząc na niego ze złością.
Draco
przez chwilę przyglądał się jej z tą samą irytująco nieprzeniknioną miną, a
następnie przez jego twarz przemknął krótki grymas, który zniknął tak szybko,
jak się pojawił.
-
Przecież i tak już mnie oceniłaś - sarknął, uśmiechając się z goryczą.
Hermiona
na chwilę zaniemówiła. Na tą uwagę, nie miała odpowiedzi. Draco miał rację,
oceniła go. Jednakże to on dał jej powód do zwątpienia. Poprosiła go o zaufanie
i uszanowanie jej wyboru. A on to zignorował. Zamiast szukać rozwiązania tej
patowej sytuacji, on skomplikował wszystko jeszcze bardziej. Poświęciła własne
życie, by go uratować, by był bezpieczny, a on pokazał jej, ile to wszystko dla
niego znaczy i przyłączył się do jej oprawcy. W dodatku nie wyglądał na kogoś,
kto żałuje swojej decyzji. I to chyba zabolało ją najbardziej. Zawód zaufania piekł
niczym siarczysty policzek.
-
Nie próbuj wzbudzić we mnie poczucia winy – odparła chłodno, mierząc go na wpół
rozżalonym na wpół rozdrażnionym spojrzeniem.
-
Jesteś ostatnią osobą, która ma prawo oceniać moje wybory, Granger - powiedział
wyważonym, stanowczym głosem, a ona otworzyła usta z oburzenia. Nim jednak
zdołała powiedzieć choćby słowo, Draco dodał - Nie liczyłaś się z nikim i z
niczym, przystając na warunki Evy. Zostawiłaś wszystko za sobą wiedząc, że
prawdopodobnie droga, na którą wchodzisz prowadzi do ślepego zaułka…
-
Wszystko, co zrobiłam i co robię jest po to, by was chronić – weszła mu w
zdanie, odzyskując kontrolę nad emocjami i odwzajemniając jego stalowe
spojrzenie.
Draco
przez chwilę lustrował jej twarz surowym spojrzeniem, po czym uśmiechnął się
ironicznie.
-
Robię dokładnie to samo - wyznał beznamiętnym głosem.
Hermiona
pokręciła tylko głową i spojrzała na niego ze smutkiem. Miała wrażenie, że stoi
przed nią ktoś obcy, kto jest cieniem mężczyzny, którego pokochała.
-
Mylisz się - zaoponowała cichym głosem i przymknęła powieki, zbierając wszystkie
siły, by się nie rozsypać. – Ja nie miałam wyboru. W ten czy inny sposób Eva
zmusiłaby mnie do współpracy. Ty jednak miałeś wybór. Wiem, że nie było ci
łatwo, Draco, ale byłeś wolny i chroniony przed Evą. Mogłeś pomóc mi chronić
bliskich i szukać innego rozwiązania. Oczekujesz zrozumienia? Wobec tego
powiedz mi, dlaczego dla niej pracujesz? Na co liczyłeś przechodząc na jej
stronę? - Zapytała martwym tonem,
patrząc na jego posągową twarz. – Kim teraz jesteś, Draco? Kim? Przyjacielem
czy wrogiem? Bo stawiając wszystko na jedną szalę, zdradziłeś nie tylko
przyjaciół, nie tylko mnie, ale przede wszystkim siebie. Wszystko zniszczyłeś -
dodała cichym głosem i ukryła twarz w dłoniach, gdy uświadomiła sobie brutalną
prawdę.
Draco
nie wyobrażał sobie powagi sytuacji i konsekwencji swojej decyzji. Lada dzień w
Zakonie miało rozpętać się piekło, a on bezmyślnie miał zamiar wejść w samo
epicentrum wydarzeń. Hermiona wiedziała, że jest już za późno, by powstrzymać
bieg zdarzeń. Najgorsza jednak była świadomość tego, że wszystko, co przeszła,
by ochronić bliskich zda się na nic. Nie da rady ocalić Dracona i reszty świata
przed Evą. Jej plan nie przewidział takiego zwrotu akcji. Ból w klatce
piersiowej rozlewał się po całym jej ciele, gdy uświadomiła sobie brutalną prawdę.
Wiedziała bowiem, że gdy nadejdzie pora, będzie musiała dokonać
najtrudniejszego wyboru w swoim życiu. Gdy tylko to sobie uświadomiła, złość
ustąpiła bezdennej rozpaczy.
-
Wiem - powiedział bez cienia skruchy, jakby naprawdę miał świadomość konsekwencji
swojej decyzji. - Obiecałem ci jednak, że znajdę sposób - dodał nieustępliwym
tonem i odsunął jej zmarznięte dłonie od twarzy. - Granger... - powiedział
miękko, muskając delikatnie jej policzek. - Pamiętasz, co powiedziałaś mi
naszego ostatniego wieczoru? - Zapytał, a ona niechętnie otworzyła oczy i
spojrzała na niego podejrzliwie. - Powiedziałaś mi, że od teraz jesteśmy
jednością i razem będziemy stawiać czoła wszelkim problemom, przeciwnościom i
ludziom - powiedział łagodnym tonem i uśmiechnął się nieznacznie. –
Powiedziałaś mi, że w tej walce nie jestem sam. Teraz ja mówię tobie…jesteśmy
jednością – wyznał z taką żarliwością, że nie mogła w to wątpić. - Jesteś… -
zaczął i urwał, jakby zastanawiając się, w jaki sposób ubrać swoje uczucia. –
Granger, bez ciebie nic nie ma dla mnie znaczenia – dodał z naciskiem, a Hermiona
niepewnie podniosła na niego zaszklony wzrok. - Wyciągnę cię z tego piekła.
Przysięgam na Salazara, że cię stąd wyciągnę - obiecał, zamykając jej zaróżowioną
od mrozu twarz w dłoniach.
Hermiona
przez chwilę pozwoliła sobie na chwilę zatracenia. Chłonęła go każdym zmysłem i
starała się zapamiętać jak najwięcej szczegółów. Tembr głosu, ciepło jego
dłoni, znajomy zapach perfum. Wszystko po to, by odnaleźć w sobie ostatnie
zapasy siły na zrobienia tego, co słuszne. Czując że odzyskuje kontrolę nad
głosem, uśmiechnęła się ze smutkiem i ujęła dłoń mężczyzny, na co ten
zmarszczył czoło.
-
Z tego piekła nie ma ucieczki – wyszeptała, mocniej splatając ze sobą ich
palce, gdy dotarła do niej prawdziwość jej słów.
-
Nie ma rzeczy niemożliwych – oznajmił lekko i uśmiechnął się przekornie, gdy
szatynka posłała mu pytające spojrzenie.
-
Masz na myśli pakt z diabłem w… - zaczęła poirytowana, lecz urwała, gdy blondyn
przyłożył jej palec do ust.
Zmarszczyła
czoło, patrząc na niego buntowniczo. Draco zachowywał się tak, jakby ich
sytuacja nie była patowa. Jego zagadkowe odpowiedzi i figlarny półuśmiech
prowokowały ją do szukania drugiego dna w jego słowach. Jednak jak na złość nic
nie przychodziło jej do głowy.
-
Cel uświęca środki – oznajmił tajemniczo.
-
Mówisz jak ona – powiedziała skołowana, a on uśmiechnął się zachęcająco, jakby
z aprobatą. – Draco…Nic z tego nie rozumiem.
-
W swoim czasie zrozumiesz. Teraz musisz mi zaufać – powiedział, a ona przyjrzała
mu się uważniej.
Na
pozór wyglądał na pewnego siebie i spokojnego. Jednak ona znała go na tyle, by
dostrzec także głęboko skrywany cień niepewności i strachu.
Draco
miał świadomość, że gra, którą toczy z kapłanką i Ministerstwem Magii jest
ryzykowna. Jeden fałszywy ruch mógł doprowadzić do katastrofy. Jak nikt znał
zasady i nie trzeba było przypominać mu o stawce. Nie ufał nikomu i był zdany
tylko na siebie. Brakowało mu chłodnego osądu i wsparcia Pottera. Przyjaciel
zrozumiałby jego decyzje i wspierałby go do końca. Niestety Harry zapadł w
śpiączkę i tylko Stwórca wiedział, kiedy się z niej wybudzi. Bo Draco był pewny,
że Potter przeżyje. Mówiąc Pansy, że nie zna drugiego takiego skurczybyka,
który tyle razy wymknął się śmierci, nie kłamał. Harry Potter był Wybrańcem.
Był bohaterem, a bohaterowie nie umierają przed ostateczna bitwą.
Spojrzał
w błyszczące oczy Hermiony, starając się coś z nich wyczytać, lecz tym razem
jej myśli były dla niego niewiadomą. Wiedział, że prosić Hermionę Granger o
uciszenie rozumu, to jak prosić Pottera o podwyżkę, ale nie miał wyjścia.
Musiał wierzyć, że ona go zrozumie i zaufa mu. Ich rozmowa mogła być
podsłuchiwana, a on, mimo że bardzo chciał jej o wszystkim opowiedzieć, nie
mógł tak ryzykować. Mógł mieć tylko nadzieję, że Granger mu zaufa.
-
Bez odpowiedzi? – Zapytała, jakby upewniając się, czy dobrze go zrozumiała.
Draco
wiedział, że kobieta toczy ze sobą walkę. Poniekąd sam był sobie winien.
Wiedział, że każdy ma go za zdrajcę. Jeśli udałoby się im zwyciężyć i przeżyć,
nic w tym względzie się nie zmieni. Nawet gdy miną dziesięciolecia, na kartach
historii zapisze się jako szpieg, zdrajca i sługa Lorda Voldemorta. Nikt nie
wspomni o nim, jak o bohaterze. Jego metamorfoza i walka w imię dobra i ładu
zostanie określona, jako gra pozorów toczona w celu uniknięcia sprawiedliwości.
Świadomość tego bolała, jednak nie aż tak bardzo, jak zwątpienie, jakie ujrzał
w oczach Hermiony. Ona w niego wierzyła. Sprawiała, że chciał być lepszym
człowiekiem i nadawała sens jego życiu. Domyślał się, co zamierza jego ukochana
i nie mógł na to pozwolić. Wolał spłonąć razem z nią niż pozwolić jej na
kolejne poświęcenie. Nie mógł stracić jej po raz drugi.
Długo
pracował na zaufanie garstki osób. Jednak to ich zdanie liczyło się dla niego
najbardziej. I to za nich i dla nich walczył teraz. Jakaś część niego pragnęła
akceptacji Hermiony. Musiał wiedzieć, że cokolwiek zrobi ona stanie za nim
murem i nie zwątpi w niego.
-
Bez – przytaknął, czekając w napięciu na odpowiedź, a kobieta westchnęła ciężko.
Hermiona
zastanawiała się, czy powinna upierać się przy swoim. Zdrowy rozsądek domagał
się wyjaśnień. Jednak jakaś jej część podpowiadała jej, że to wciąż jest jej
Draco. Mężczyzna, któremu może ufać i w którego nie powinna wątpić. Mężczyzna
jej ufał i nie pytał o nic. Wiedział, że nie mogła mu udzielić wyjaśnień.
Podobnie jak ona zaryzykował wszystko, co miał. Wyglądał na zdeterminowanego
dokończyć to, co zaczął bez względu na to, czy stanie u jego boku, czy go
odtrąci. I choć wiedziała, że w tej grze chodzi o coś więcej niż oni, to była
pewna, że dla niego jest w stanie zaryzykować nie tylko to, co ma, ale i to,
kim jest.
Położyła dłonie na jego klatce piersiowej i
uśmiechnęła się ledwo zauważalnie, czując rytm bicia jego serca. Serca, które
wbrew wszelkiej logice należało do niej. Serca, które biło w tym samym rytmie,
co jej własne. Draco przykrył jej dłonie swoimi i docisnął je mocniej do
swojego ciała. Spojrzała na niego z pewną dozą niepewności. Stal jego tęczówek,
która rozpłynęła się pod wpływem uczucia, z jakim na nią patrzył, poruszyła ją.
Draco ją kochał i potrzebował jej wsparcia. Nie mogła odwrócić się do niego
plecami. Nawet jeśli to uczucie miałoby ją spalić, nie zwątpi w niego.
-
Drugi raz cię nie stracę, Granger - wyznał z prostotą, a ona przymknęła powieki
i zacisnęła mocno zęby, by nie krzyczeć z rozpaczy. – Prędzej zburzę to piekło
niż pozwolę, by nas rozdzieliło – dodał z naciskiem, a ona słysząc gniew i nutę
desperacji w jego głosie, otworzyła oczy. – Przysięgam na Salazara, że wyciągnę
nas stąd. Musisz mi jednak obiecać, że cokolwiek by się stało, zrobisz wszystko
by przeżyć – zażądał, patrząc jej prosto w oczy. – Musisz przetrwać – powtórzył
z naciskiem, a ona poczuła, że zaczyna tracić grunt pod stopami.
Hermiona
wiedziała, że nawet gdyby chciała mu to obiecać, to jest już za późno. Widziała
desperację, stanowczość, determinację i wolę walki w oczach Dracona. Zza tego
wszystkiego dostrzegła skrywany głęboko strach i nadzieję na to, że czeka ich
wspólna przyszłość. Nie mogła odebrać mu tej wiary. Musiała zrobić wszystko, by
ją podtrzymać. I choć czuła się okropnie ze świadomością, że go okłamuje, to
jakaś jej część utwierdzała ją w przekonaniu, że postępuje słusznie. Zupełnie
jak wtedy, gdy odbierała pamięć rodzicom, by ochronić ich przed Voldemortem. I
tylko ta myśl dała jej siłę, by zmusić się do skinięcia głową i nikłego
uśmiechu. Po oznace ulgi na twarzy Dracona domyśliła się, że wypadła
przekonywująco. I choć czuła do siebie odrazę, to świadomość tego, że być może
uda jej się ocalić Dracona dawała jej siłę, by brnąć dalej w to kłamstwo.
-
Muszę wiedzieć, że wciąż mi ufasz – powiedział, patrząc na nią w skupieniu.
Niepewność
i napięcie w jego głosie były dla niej zaskoczeniem. Wciąż nie potrafiła
przyzwyczaić się do chwil, gdy Draco otwierał się przed nią. Było to dla niej
tak niespodziewane, że wytrącało ją z równowagi.
Uśmiechnęła
się delikatnie i przyjrzała się uważnie jego zmęczonej twarzy. Nigdy nie
spodziewałaby się, że tak zaciekli wrogowie jak oni zakochają się w sobie.
Żałowała, że los nie dał im więcej czasu. Choć prawda była taka, że to ona nie
dała im szansy. Odtrąciła go i uciekła, a on jej nie zatrzymał.
-
Jesteśmy jednością, Draco – powiedziała, zaciśniętym z emocji głosem, a on
przygarnął ją do siebie i mocno przytulił.
Westchnęła
cicho i przymknęła powieki, czując znajomy zapach. Czuła jak jej napięte
mięśnie, rozluźniają się pod wpływem jego dotyku. Po początkowym dystansie
między nimi nie było śladu. Wtuliła twarz w zagłębienie jego szyi, a Draco
oparł brodę na czubku jej głowy. Słyszała jego miarowy oddech i rytmiczne bicie
serca. Przylgnęła do niego mocniej, uświadamiając sobie, że to spotkanie może
być ich ostatnim i zdusiła chęć rozpłakania się.
-
Przetrwamy to – powiedział łagodnym aczkolwiek stanowczym głosem i pogładził
jej plecy.
Drgnęła,
gdy jego dłoń musnęła świeżą ranę i przygryzła wargę, tłumiąc cichy jęk bólu.
Czuła, jak jego mięśnie spinają się, a ciało zastyga niczym posąg. Zacisnęła
dłonie na jego kurtce, odwlekając moment, gdy będzie musiała spojrzeć mu w
twarz. Czuła się winna, że nie udało jej się ukryć ran po tresurze Evy, ale nie
spodziewała się, że znajdą się w takiej sytuacji. W kilku szatach wycięła
plecy, by nie zadawać sobie bólu i nie zawadzać materiałem o opatrunek przy
każdym ruchu. Dziś nie zabezpieczyła pleców, dlatego gdy przyszedł po nią
Williams, by zaprowadzić do laboratorium, narzuciła tylko cienką pelerynę.
Draco odsunął ją nieznacznie i wyciągnął dłoń
z zamiarem rozpięcia peleryny. Hermiona powstrzymała go, łapiąc za nadgarstek i
odważyła się spojrzeć mu w twarz. W stalowym spojrzeniu szalała zimna furia,
która domagała się krwi. Nie patrzył na nią. Jego spojrzenie skupione było na
zapięciu peleryny pod jej szyją. Granger cały czas trzymając jego rękę, starała
się złapać wzrok mężczyzny.
-
Draco – wymówiła miękko jego imię, a gdy nie zareagował ujęła w dłonie jego
twarz. – To nic – powiedziała zaskakująco spokojnym głosem.
Draco
przeniósł na nią rozgniewane spojrzenie. Jego wściekła mina i chęć mordu w
oczach była tak namacalna, że sama się przestraszyła. Malfoy wyglądał na
wytrąconego z równowagi i zdolnego do wszystkiego.
-
TO NIC – powtórzyła z naciskiem, zbliżając się jeszcze bardziej do mężczyzny i
starając się uchwycić jego wzrok, którym aktualnie sztyletował Oliwera. –
Draco… - zaczęła, lecz ten odwrócił gwałtownie twarz w jej stronę i spojrzał
prosto w oczy.
-
TO nazywasz niczym?! – Warknął, gromiąc ją wzrokiem, lecz ona twardo
odwzajemniła jego spojrzenie.
-
Uspokój się – powiedziała łagodnym, aczkolwiek opanowanym głosem, a widząc jak
otwiera usta, zarzuciła mu ręce na szyję i przyciągnęła, tak że prawie stykali
się czołami. – Jeśli mamy przeżyć, musisz się opanować – powiedziała cicho,
wykorzystując element zaskoczenia i mocniej obejmując jego kark, by
uniemożliwić mu odsunięcie jej.
Wytrzymała
jego buntownicze spojrzenie, kątem oka obserwując zerkającego na nich
podejrzliwe Wooda. Wiedziała, że nie może dopuścić do otwartej konfrontacji
między nimi. Widząc jednak nieustępliwą minę Malfoya i zimną furię w jego oczach
wiedziała, że przyjdzie jej to z trudem.
-
Nie mogę cię stracić – wyszeptała bliska płaczu. – A tak się stanie, jeśli
teraz zaczniesz walkę – dodała, patrząc mu prosto w oczy. – Nie zostawiaj mnie,
Draco – poprosiła, przymykając powieki i trącając jego nos swoim. – Bez ciebie
nic nie ma znaczenia – wyznała, powtarzając jego własne słowa. – Jesteśmy
jednością, pamiętasz? Jeśli spłoniesz ty, spłonę i ja.
Widziała
jak mgiełka gniewu opada i ustępuje pustce. Malfoy przez chwilę zachowywał się
niczym spetryfikowany. Jego nieobecne, zimne spojrzenie było równie
przerażające, jak poprzednie. Hermiona nie potrafiła nic wyczytać z jego
twarzy. Poczuła jak traci resztki opanowania, a po jej twarzy mimowolnie
spłynęły długo powstrzymywane łzy. Położyła dłoń na jego policzku i zetknęła ze
sobą ich czoła.
-
Wróć do mnie – poprosiła, gładząc kciukiem linię jego żuchwy.
Draco
zamknął oczy i westchnął cicho. Wstrzymała oddech i odsunęła się nieznacznie
lustrując z napięciem jego twarz. Miała wrażenie, że od chwili zamknięcia i
otwarcia przez niego oczu minęła wieczność. Czuła minimalną zmianę w jego
postawie, jednak nie była pewna, czy udało jej się do niego dotrzeć, dlatego
wciąż mocno go trzymała.
-
Draco?
Hermiona
poruszyła się niecierpliwie i gdy chciała zabrać dłoń z jego policzka, Malfoy
zacisnął rękę na przegubie jej ręki. Uspokojona pogładziła delikatnie jego
policzek i uśmiechnęła się czule, gdy otworzył oczy. Jego spojrzenie, choć
udręczone, było znacznie spokojniejsze. Wiedziała, że nie udało jej się
zapobiec sztormowi. Ten był nieunikniony. Jednak na chwilę obecną cieszyła się,
że udało jej się go opóźnić. Draco uparcie milczał. Hermiona nie miała pojęcia,
co dzieje się aktualnie w jego głowie. Wyglądało to tak, jakby blondyn toczył
sam ze sobą wewnętrzna wojnę. Ostatecznie zacisnął mocno szczękę i ostrożnie
przygarnął szatynkę do siebie. Jedną ręką objął ją delikatnie w pasie, tak by
nie dotykać pleców, drugą zaś położył na jej karku. Z cichym westchnięciem ulgi
przylgnęła do niego, opierając podbródek na jego barku. Draco zaś ukrył twarz w
jej włosach.
-
Zapłacą za to – powiedział cicho, jakby składał jej jakąś obietnicę i musnął
jej skroń. – Zapłacą – powtórzył mocniej obejmując Hermionę i piorunując
wzrokiem widoczną z balkonu postać Evy.
***
-
Widzę, że udało ci się zdobyć zaufanie dziewczyny – rzuciła lekkim tonem w
kierunku idącego dwa kroki za nią generała.
Przez
całą drogę do zamku uważnie obserwowała Williamsa. Garret był zaskakująco
nieobecny i milczący, a pionowa zmarszczka, przecinająca jego czoło, świadczyła
o tym, że intensywnie się nad czymś zastanawia.
-
Chyba można tak powiedzieć – odparł i przez chwilę wyglądał tak, jakby chciał
coś dodać, lecz ostatecznie z tego zrezygnował.
Eva
uśmiechnęła się pod nosem. „Żadnych pytań” – była to żelazna reguła jej matki,
którą i ona wykorzystała zbierając swoich popleczników. Wszyscy oni doskonale
znali swoje miejsce i nie przekraczali wyznaczonej granicy.
-
Coś cię trapi, generale.
Mimo
że nie było to pytanie, Williams potwierdził krótkim skinieniem głowy. Przez
chwilę wyglądał na niezdecydowanego, co intrygowało kapłankę, dla której stan
generała był niecodzienny.
-
Wybacz mi moją śmiałość, pani…Ja… - zaczął i urwał, rzucając Evie krótkie
spojrzenie z ukosa. – Chciałbym tylko wiedzieć, co stanie się z dziewczyną, gdy
ukończy pracę nad eliksirem? – Zapytał z wyczuwalnym napięciem w głosie.
Przywódczyni
Zakonu zatrzymała się i spojrzała na niego uważnie. Pod wpływem jej wzroku
generał czuł się nieswojo, choć starał się to ukryć. Eva zmrużyła swoje zielone
oczy i podeszła bliżej mężczyzny. Garret nie spuścił głowy, tak jak czynili
pozostali. Patrzył jej prosto w oczy. Zawsze był dumny, honorowy i lojalny,
czym zaskarbił sobie jej przychylność. Stanęła naprzeciw niego i uśmiechnęła
się dobrodusznie.
-
Albo za bardzo przejąłeś się swoim zadaniem albo naprawdę przejmujesz się losem
tej dziewczyny, generale.
-
Moja pani… - zaczął z napięciem w głosie, lecz urwał, gdy kapłanka uniosła
dłoń, dając mu znak, by umilkł.
-
Dużo razem przeszliśmy, generale. Wiele sobie zawdzięczamy – dodała z tym samym
przyjaznym uśmiechem, choć jej oczy pozostały zimne, co nie umknęło uwadze
Williamsa. – Wydaje mi się, że nie dałam ci powodu, by wątpić w moją
sprawiedliwość? Bo ty przez ten czas
nigdy nie dałeś mi powodu, bym wątpiła w twoją wierność. Mam nadzieję, że to
się nie zmieni – powiedziała to w taki sposób, jakby go chwaliła i jednocześnie
udzielała mu nagany.
Garret
wyglądał zarówno na skonfundowanego, jak i zawstydzonego. Eva położyła mu dłoń
na ramieniu i na powrót przyjęła pozę miłosiernej władczyni.
-
Weź sobie wolne do końca dnia i odwiedź rodzinę. Miałam wysłać do nich
strażnika, ale równie dobrze i ty możesz dostarczyć im paczkę – powiedziała, a
widząc jak otwiera usta, dodała nieznoszącym sprzeciwu tonem – Idź. Dawno ich
nie odwiedzałeś, a w najbliższych dniach możesz nie mieć na to czasu.
-
Dziękuję. Wrócę przed zamknięciem bramy – powiedział, a Eva skinęła głową na
znak zgody. – Moja pani – pożegnał się, kłaniając z szacunkiem.
-
Generale – odparła z uśmiechem, który znikł, gdy odprowadzała oddalającego się
mężczyznę wzrokiem.
Zaangażowanie
Williamsa w losy Granger mocno ją niepokoiły. Na pierwszy rzut oka było widać,
że Garret polubił Hermionę. Eva nie miałaby nic przeciwko, gdyby była pewna
lojalności dziewczyny. Tak jednak nie było. Była przekonana, że gdyby tylko na
moment straciła czujność, ta mała żmija wbiłaby jej sztylet w plecy. Wolała mieć
ją na oku do czasu ukończenia eliksirów i skonstruowania obroży. Nie zdecydowała
jeszcze, co z nią zrobi po wszystkim. Początkowo miała zamiar się jej pozbyć.
Jednakże bardzo żałowałaby takiego marnotrawstwa. Dziewczyna posiadała olbrzymi
talent, który na pewno przydałby jej się w przyszłości. Poza tym mając po
swojej stronie jedno ze Złotego Trio, łatwiej byłoby jej wzbudzić zaufanie
ludu. Teraz jednak nie miała czasu, by zajmować się panną Granger. Utrzymanie w
ryzach swojej armii i sióstr, planowanie ataków, obrady i przygotowania do
rytuału pochłaniały cały jej czas. Musiała być skupiona, by nie popełnić
żadnego błędu.
Gdy
Garret zniknął z jej pola widzenia, odwróciła się i minąwszy strażników, weszła
do swojej komnaty. Skinęła na powitanie zawalonemu pergaminami Ollivanderowi i
podeszła do stolika, na którym stał dzban z wodą, karafka wina i mały słoiczek,
zawierający jej dzienną dawkę eliksiru wzmacniającego. Codzienne treningi
pochłaniały wiele energii i Garric nalegał, aby uzupełniała ją eliksirem.
-
Jak ci idzie? – Zapytała, popijając serum wodą i zerkając na pochylającego się
nad słownikiem Ollivandera.
-
Nie posunąłem się zbytnio w tłumaczeniu zwoju. Starożytni Celtowie posługiwali
się nie tylko runami i symbolami. Stosowali zawiłe szyfry, które bardzo trudno
złamać – powiedział, poprawiając okulary i westchnął z frustracją.
-
Mamy coraz mniej czasu – zauważyła Eva, obrzucając stos ksiąg i zwojów ponurym
spojrzeniem.
-
Do pełni został tydzień – potwierdził starzec, przecierając zmęczone oczy, a
kapłanka w odpowiedzi pokiwała głową.
-
A jak przygotowania Karmy? – Zapytała podchodząc do stolika, na którym leżały
dostarczone w trakcie jej nieobecności listy.
-
Dobiegają końca, pani – odparł starzec. – Jeśli pozwolisz to wezmę kilka zwojów
do siebie. Zdaje się, że księga, którą wertowałem dwa dni temu może być kluczem
do złamania szyfru – powiedział, a Eva odprawiła go niecierpliwym machnięciem
dłoni, całkowicie skupiona na znajomej pieczęci, którą zalakowany był list.
Nie
czekając na wyjście Garrica, wzięła rulon i przeszła na balkon. Jej towarzysz
Hermes wylądował miękko na balustradzie tuż obok i zaciekawiony przekrzywiał
łepek. Pogłaskała go i złamała pieczęć. List był krótki, treściwy i potwierdził
jej obawy.
Pani! Moja siostro!
Informacja o Twoim powrocie raduje me
serce! Już wkrótce nic nie stanie Ci na drodze. Twoi wrogowie zegną kolana
przed Twoją potęgą i zajmiesz należne Ci miejsce.
Zgodnie z Twoją prośbą jestem Twoimi
oczami i uszami w Mungu. Dbam o to, by Twój wróg pozostawał nieszkodliwy.
Niestety nie mam dla Ciebie dobrych wieści, moja Pani. Tłumy ludzi gromadzą się
przed szpitalem i modlą się o zdrowie Wybrańca. Potter wciąż jest dla nich
iskierką nadziei i to w nim pokładają wiarę na zaprowadzenie pokoju na świecie.
Udało mi się dowiedzieć, że
zamierzają przenieść Narcyzę Malfoy. Uznałam, że powinnaś wiedzieć, nawet jeśli
to tylko plotka.
W dodatku bardzo często widuję nowego
Szefa Aurorów. Ostatnio osobiście przesłuchiwał cały personel. W sali Pottera
podwojono straże. Nikt poza jego uzdrowicielem, dyrektorem i jedną z
pielęgniarek nie może przestąpić progu sali. Z kolei w pokoju Narcyzy ciągle
ktoś jest, przez co mam trudność z podawaniem serum.
Czekam na Twoje rozkazy, Pani.
Twoja oddana siostra z Zakonu
Rubinowej Róży.
Eva
zacisnęła usta i zgniotła list w prawej dłoni. Wieści od jej szpiega potwierdziły
jej obawy. Nie tak łatwo będzie jej obalić legendę Chłopca – Który- Przeżył.
Społeczeństwo go kocha. Oddychając ciężko, spaliła zgnieciony pergamin, a
Hermes zakrakał z oburzeniem i odleciał na bezpieczniejszą odległość. Kapłanka
zerknęła na kruka i przez chwilę przyglądała mu się w zamyśleniu, a potem
wyciągnęła władczo rękę i ptak natychmiast znalazł się na jej przegubie.
-
Nadszedł czas, żeby nasz Wybraniec przestał grzać ławkę rezerwowych, mój
przyjacielu – wyszeptała, a kruk przechylił łepek, przyglądając się ciekawie
swojej pani. – Wkrótce otworzymy oczy wszystkim tym, którzy teraz modlą się za
swojego Wybrańca. Własnoręcznie zabiję ich nadzieję, a potem zniszczę każdego,
kto mi się nie podporządkuje – wycedziła przez zaciśnięte zęby, a Hermes zakrakał,
jakby chciał wyrazić swoją aprobatę. – Straże!
Po
chwili do komnaty weszło dwóch strażników z Gwardii Honorowej. Mężczyźni
skłonili się z szacunkiem i czekali na rozkazy.
-
Wezwij do mnie Notta, a potem przekaż generałowi Woodowi, że chce go widzieć –
powiedziała jednemu ze strażników, a następnie skierowała się do drugiego z
mężczyzn – Każ Radzie Starszych zebrać się w Sali Obrad. Niech Ollivander
dołączy do obrad i niech zabierze ze sobą swoje notatki – rozkazała i obydwaj
żołnierze skłonili się i pośpieszyli wykonać polecenia.
Eva
zwróciła wzrok w kierunku stojącej na dziedzińcu pary i oparła się o
balustradę. Hermes przysiadł niedaleko niej, a gdy nie zareagowała, skubnął
rąbek jej szaty, jakby sprawdzał, czy wszystko z nią w porządku. Kapłanka
uśmiechnęła się nieznacznie i pogładziła miękkie skrzydła kruka. Czasami miała
wrażenie, że zwierzę rozumie więcej niż jest w stanie sobie wyobrazić.
Dostrzegając ruch na dziedzińcu, spojrzała w dół. Widziała swojego strażnika,
który zmierza w stronę Oliwera. Uśmiechnęła się mściwie pod nosem i przeniosła
wzrok na przytuloną do siebie parę.
-
Ty będziesz następny…
***
- Ginny, pomóc ci? – Zapytał głośno Ron, gdy
skończył nakrywać do stołu w salonie.
Był
wczesny wieczór i rodzina Weasley’ów przygotowywała kolację. A raczej
przygotowywała ją ona i Ron. Jej tata wyciągnął swoją małżonkę na spacer, a
George musiał wyskoczyć do Ministerstwa. Ron zadeklarował się, że może jej
pomóc, co nieco ją zaskoczyło, lecz nie protestowała.
Cały
dzień zbierała się na odwagę, by wyznać rodzinie, że straciła pracę i że „królowa
sensacji”, jak nazywali Ritę, odkryła ich rodzinną tajemnicę. Gdy poprzedniego
wieczora wróciła do rodzinnego domu prawie wszyscy już spali. Tylko Molly
czekała na nią z kubkiem kakao. Ginny przez jedną, długą sekundę miała ochotę
opowiedzieć jej o tym, co się stało, lecz ostatecznie zrezygnowała. Jej mama
ostatnio bardzo dużo przeszła. Ciągle jeszcze odzyskiwała spokój ducha po
koszmarze, jaki przeżyła i walczyła z dręczącymi ją w nocy złymi snami. Rano,
gdy zadzwonił budzik, jak zawsze wstała i wyszykowała się do pracy, by nie
wzbudzić podejrzeń i nie prowokować pytań, na które nie była gotowa. Przez
większość dnia błąkała się bez celu po zatłoczonych ulicach, a gdy rozbolały ją
nogi poszła do parku, gdzie siedząc na ławce, nieobecnym wzrokiem obserwowała
przechodniów. Tego dnia nie odwiedziła Harry’ego. Bała się, że mogłaby natknąć
się na Blaise’a. Zabini od razu zauważyłby, że dzieje się z nią coś nie tak.
Czas jak na złość płynął powoli, a każda długa godzina utwierdzała ją w
przekonaniu, że musi wyznać prawdę rodzicom. Bała się, że będą ją obwiniać, że
się jej wyrzekną i nie będą chcieli mieć z nią nic wspólnego. Tak bardzo
potrzebowała rozmowy z kimś, kto doradziłby jej, jak powinna się zachować.
Podświadomość zaprowadziła ją pod blok Hermiony. Gdy dotarło do niej, gdzie
jest, rozpłakała się. Tak bardzo brakowało jej przyjaciółki, która była dla
niej jak starsza siostra. Bała się, że już nigdy jej nie zobaczy, nie usłyszy
jej przemądrzałego głosu, gdy wciela się w rolę eksperta lub starszej siostry,
nie usłyszy jej zaraźliwego śmiechu, nie spotkają się wieczorem przy butelce
ich ulubionego wina. Na samą myśl łzy znowu zbierały się w jej oczach, więc
zacisnęła mocno powieki, by je przegonić.
Wracając
do domu natknęła się na stoisko z gazetami i zamarła na widok okładki „Proroka
Codziennego”. Kupiła gazetę, lecz nie miała odwagi jej otworzyć. Bała się tego,
co przeczytałaby na temat przyjaciela, dlatego schowała ją do swojej torebki. Wyrzuty
sumienia towarzyszyły jej przez całą drogę do domu i wracały za każdym razem,
gdy jej myśli zabłądziły do gazety schowanej na dnie jej torebki. Jedynym, co
powstrzymywało ją przed pójściem do zarządu, było dobro i spokój rodziny.
Wiedziała, że Rita nie blefowała. W przeciwieństwie do niej nie miała nic do
stracenia. Gdyby to dotyczyło tylko jej, nie wahałaby się nawet chwili. Problem
w tym, że ta decyzja nie należała wyłącznie do niej.
Wyjęła
z piekarnika aromatycznie pachnącą pieczeń i przełożyła ją na przygotowany
wcześniej półmisek. Następnie przelała sos i wyjęła z lodówki sałatkę.
Usłyszała kolejne ponaglające wołanie brata z salonu i zdusiła przekleństwo.
Nie znosiła, gdy ktoś ją poganiał. Wszystko przeniosła na dużą, okrągłą,
drewnianą tacę. Zaklęciem sprawiła, że naczynia w zlewie zalśniły czystością i
zadowolona z siebie podeszła do lodówki, by wyjąć z niej dzbanek z sokiem
dyniowym. Wilgotne naczynie wysunęło jej się z rąk i upadło na podłogę. Szkło
roztrzaskało się o płytki, a sok rozpryskał się po podłodze, lodówce, szafkach
i jej nogach.
-
Ginny?
Hałas
sprowadził do kuchni jej zaniepokojonego brata. Nie zareagowała na jego głos.
Była w stanie tylko stać i przyglądać się bałaganowi, jaki zrobiła. Poczuła
delikatny dotyk na ramieniu i odwróciła się w kierunku brata. Jego twarz wydała
jej się dziwnie zamazana i dopiero chwilę później zorientowała się, że płacze.
-
Hej, mała – zaczął uspokajająco Ron. – Chyba nie będziesz robić scen przez
głupi sok – zażartował, a gdy dotarło do niego, że siostrze nie jest do śmiechu,
dodał - Nic się nie stało. Zaraz to posprzątamy, a ja szybko teleportuje się i
kupię drugi sok. Zdążę przed powrotem rodziców, zobaczysz… - urwał i zrobił
nieporadną minę, gdy Ginny rozpłakała się na dobre.
Rudowłosa
nie potrafiła wyjaśnić swojego irracjonalnego zachowania. Dusiła się własnym
płaczem i nie potrafiła przestać. Objęła się w pasie i osunęła na kolana. Ron
przez chwilę przyglądał się siostrze z niezrozumieniem i niepokojem, a potem
ukucnął obok i niepewnie ją przytulił.
-
Co się dzieje, Gin? Ktoś cię skrzywdził? – Dociekał, a ona nie potrafiła
zapanować nad sobą na tyle, by mu odpowiedzieć. – Gin musisz się uspokoić i
powiedzieć mi, co się stało, bo inaczej nie będę mógł ci pomóc – powiedział
starając się przybrać łagodny ton.
-
Ona wie – wyszlochała zachrypniętym głosem. – Ona odkryła nasz sekret – dodała
i zaniosła się głośnym płaczem.
Wiedziała,
że brat ją zrozumiał. Poznała to po tym, jak spięły się jego mięśnie. Jakaś jej
część poczuła ulgę, że teraz już nie tylko ona dźwiga brzemię prawdy. Ron
milczał, cierpliwie czekając aż jego siostra uspokoi się na tyle, by wszystko
mu wyjaśnić. Nie zadawał pytań i nie zrobił jej awantury, za co była mu
wdzięczna. Ze wszystkich członków rodziny to jego reakcji bała się najbardziej.
Ron był wybuchowy i mało empatyczny. Zwykle najpierw robił, a potem myślał o
konsekwencjach. Kolejny raz zdała sobie sprawę, że jej brat wydoroślał i
zmienił się po przeprowadzce do Francji.
-
Opowiesz mi? – Zapytał łagodnie, gdy przestała już szlochać, a ona skinęła
głową i opowiedziała mu o wszystkim, co zaszło między nią a redaktor naczelną
„Proroka Naczelnego”.
-
Więc jesteś pewna, że Rita zna prawdę? – Zapytał z ponurą miną, a ona skinęła
głową. – Myślisz, że będzie nas szantażowała?
-
To Rita. Po niej możemy spodziewać się wszystkiego – odparła z pogardą i
pociągnęła nosem, gdy uświadomiła sobie, że to jej wina.
-
Musimy ostrzec rodziców – powiedział, posyłając jej współczujące spojrzenie, a
ona w odpowiedzi pokiwała ze smutkiem głową.
-
Hej, Gin – zaczął, łapiąc ją za rękę i czekając aż na niego spojrzy. – Nie
ważne, co powiedzą inni. Cokolwiek się stanie, jesteś moją siostrą. Nie pozwolę
nikomu cię skrzywdzić – powiedział z powagą, a jego zdeterminowana mina
przypomniała jej małego chłopca, który z patykiem w ręku przeganiał spod jej
łóżka stwory nocy, którymi nastraszyli ją bliźniacy. – Jesteśmy rodziną i
trzymamy się razem – dodał, uśmiechając się pokrzepiająco.
Odwzajemniła
uśmiech brata i już miała go przytulić, gdy usłyszała za sobą znajomy głos.
-
Szanuję wasze rodzinne więzi, ale nie oczekujcie, że będę stał z boku, gdy ktoś
krzywdzi moją dziewczynę…
Och, chyba jestem pierwsza :)
OdpowiedzUsuńPierwsze fragmenty rozdziału i zachowanie Hermiony, to naprawdę denerwujące i przykre. Zmartwiło mnie, że ona już oceniła Draco, jego zachowanie, jego postępowanie. Przecież, znając Draco, musi zdawać sobie sprawę z tego, że niemal wszystko, co on robi, ma drugie dno. Szkoda, że tak mocno okazała mu swoje rozczarowanie i brak zaufania. Ponownie. To naprawdę bolało, szczególnie wobec faktu, że większość ludzi i tak zawsze będzie postrzegać go jako zdrajcę i człowieka, który wybiera to, co w danym momencie może mu pomóc osiągnąć cel. Żal, że i Hermiona nie uniknęła tej pułapki...
Miłość bez zaufania traci trochę na wartości i na pewno pozostawia uczucie goryczy u drugiej osoby, tej niby najbliższej, a jednak jakby nie do końca poznanej. Tak czy inaczej, mam ogromną nadzieję, że jednak przetrwają razem i już nie będzie między nimi niedomówień. A swoją drogą, czy oni już w końcu nie mogą się do siebie zwracać po imieniu? ;) Czas byłby najwyższy na to.
Oj Evo, Evo, Twoje knowania i przewaga, jaką wydajesz się posiadać, naprawdę nie wyglądają dobrze. Nawet w Mungu masz swoje źródło, które miesza. Jedyna nadzieja, że ktoś podkopie Twoje budujące się imperium od środka...
Strasznie czekałam na kolejny rozdział i nie ukrywam, że dłużyło mi się to czekanie. Tak bym chciała, żeby jakoś szybciej dało się poznać rozwiązanie tych wszystkich wątków, ale wiadomo, życie...
Cieszę się z aktualizacji, dziękuję i pozdrawiam ciepło życząc więcej czasu na zmaganie się z historią. :)
Margot
P.S. Czy widzisz jakąś szansę, żeby choć spis treści się pojawił z boku? Chodzi mi o to, żeby w każdej chwili można było zajrzeć do jakiegokolwiek rozdziału, bez cofania się do starszych postów, bo to ogromnie utrudnia zajrzenie do wybranego fragmentu, jeśli chce się cokolwiek sprawdzić, przypomnieć sobie.
Nie ma, niestety, najmniejszej szansy na skopiowanie sobie opowiadania do prywatnego pliku, nad czym ja osobiście bardzo boleję, bo niezwykle trudno czyta mi się na czarnym tle, na dodatek zawsze chcę mieć ulubione teksty na swoim własnym czytniku czy laptopie, żeby móc do nich wracać. Ponieważ z Twoim nie mam takiej szansy, byłoby cudownie, gdyby była przynajmniej możliwość dostępu do rozdziałów bez przeszukiwania całego opowiadania. :)
Margot
Poniekąd masz rację;) Ale patrzysz na to wyłącznie z perspektywy Malfoya. Wydaje mi się, że właśnie dlatego, że Hermiona zna Dracona, to doskonale wie, do czego jest on zdolny. Malfoy przez długi czas był po stronie Voldemorta, gdzie aby przetrwać musiał wyzbyć się wszelkich skrupułów. Nie liczył się z nikim i z niczym. Nie dbał o nikogo poza matką. Poświęciłby każdego, by zapewnić sobie i jej bezpieczeństwo. Jest a raczej był skrajnym egoistą.
UsuńHermiona z kolei jest bardziej empatyczna i wrażliwa. W przeciwieństwie do Malfoya nie poświeciłaby nikogo w imię wyższego dobra. Widząc Dracona na usługach bezwzględnej i okrutnej Evy, miała prawo się przestraszyć i zwątpić. Draco już kiedyś służył jednemu fanatykowi i nic dobrego z tego nie wynikło. Jasne zwątpiła w niego, ale czy w jej położeniu i z pamięcią przeszłości nie było to naturalnym odruchem? Ostatecznie postanowiła mu zaufać, bo go kocha. Nie zmienia to jednak faktu, że boi się o niego i wątpi w słuszność jego planu. Nie zapominajmy jednak, że Malfoy nie jest i nigdy nie będzie aniołem. Może i się zmienił i teraz stara się, by jego wybory i czyny nikogo nie krzywdziły. Wciąż jednak tkwi w nim przeszłość. I jest gotów poświecić cały świat, własną duszę i to kim jest, by uratować garstkę bliskich osób, z czym zresztą się nie kryje.
Nie bronię Hermiony. Staram się jedynie pokazać drugą stronę medalu;) W przypadku Dracona jest tak, że można spodziewać się po nim wszystkiego.
Tak sądzisz?;) Zdarza im się używać swoich imion;D Myślę jednak, że w ich przypadku, a zwłaszcza Dracona ma to swój urok i dlatego pozostanę przy obydwu formach;)
Faaakt...Eva sprawia wrażenie niepokonanej. Ale czy walka z inteligentnym złym charakterem nie jest bardziej emocjonująca?;)
Wiem i bardzo przepraszam. Czasami jednak w życiu dzieją się takie rzeczy, które wykluczają nas na jakiś czas z gry. Nie na wszystko mamy wpływ. Ale ponoć każda przepaść ma dno, od którego można się odbić. Spokojnie, tym razem nie będziesz tyle czekać. Kto wie, może rozdział 30 ukaże się pod koniec czerwca?;)Trzymaj kciuki;)
Cała przyjemność po mojej stronie;)
Jak zapewne pamiętasz, spis treści dotąd był z boku. W momencie publikacji i aktualizacji ostatniego rozdziału również się tam znajdował. Próbowałam to naprawić, ale za cholerę nie mogę;( Będę kombinować, żeby wszystko wróciło na miejsce, ale proszę o cierpliwość.Zrobię wszystko, co w mojej mocy, żeby naprawić tę usterkę.
Dziękuję za poświęcony czas i opinię;)
Ściskam i oby do szybkiego zobaczenia;)
Pozdrawiam!
Miałam napisaną całkiem długą odpowiedź i mi ją pożarło :(
UsuńChodziło mi o to, że tak analizując scenę między Hermioną i Draco, najwyraźniej nieprecyzyjnie określiłam swoje wrażenie. Mi po prostu się wydaje, że jedynie zaufanie, miłość i wparcie takiej osoby jak Hermiona, jest w stanie sprawić, żeby Draco nie posunął się zbyt daleko w swojej bezwzględności, żeby się nie zatracił w tym, co zamierza. Wiem rzecz jasna, że aniołem nie jest, ale ja zawsze stoję po jego stronie, od kanonu. Nigdy go nie potępiłam, nie skreśliłam i nie zrobię tego. Chyba, że okazałby się reinkarnacją Voldemorta ;)
O dziwo, Draco uważa, że Harry by go zrozumiał i wspierał, brakuje mu właśnie jego rozsądku i chłodnej głowy. I w tym wszystkim brzmi to nieco ironicznie, bo to raczej Hermiona zawsze jest postrzegana jako ta chłodna głowa, głos rozsądku i mózg operacji. Tym bardziej jakoś mnie uderzyła ta jej reakcja, choć masz stuprocentową rację w tym, jak uzasadniasz jej zachowanie. Ja chyba jestem bardziej egoistyczna, bliżej mi do Draco ;)
Dziękuję, widzę już ponownie spis treści, ale mam w związku z nim jeszcze jeden mały problem. Otóż, widoczne są odniesienia do rozdziałów 29-8, brak możliwości wejścia na wcześniejsze (przedtem też nie było widoku na wszystkie dostępne części), nawet kursorem w dół. Czy jest jakakolwiek możliwość, żeby ten widok był całościowy?
Jeszcze raz dziękuję za dogłębną, analityczną odpowiedź na mój komentarz i bardzo mnie raduje, że jest szansa na kolejny rozdział nieco szybciej. Pozdrawiam serdecznie.
Margot
Złośliwość rzeczy martwych...Przykro mi, że Twój wysiłek został pożarty;(
UsuńTeraz rozumiem;) Masz rację. Tak jest rzeczywiście. Myślę jednak, że mój Draco i tak zrobiłby to, co zamierzał. Bez względu na to, czy Hermiona by go poparła, czy też nie. Na pewno jednak jest mu łatwiej z jej wsparciem;)
Nie planuję reinkarnacji Voldemorta więc możesz być spokojna;)
Harry wielokrotnie naginał prawo, by ratować mu skórę. Myślę, że Draco dlatego ceni zdanie przyjaciela. Wie, że Harry jako jeden z nielicznych poznał go na tyle, by wiedzieć, że ma dobre intencje.
Fakt w kanonie to domena Hermiony. Z doświadczenia jednak wiemy, że najpierw to emocje biorą nad nami górę, a dopiero potem, gdy ochłoniemy, włącza się rozsądek. Hermiona zwykle najpierw zbiera informacje, dogłębnie je analizuje i dokonując wyboru zazwyczaj kieruje się rozsądkiem. W tym przypadku musiała zdecydować w ciemno. Do takich decyzji nie jest przyzwyczajona i stąd jej ostrożność. To nie tak, że nie ufa Draconowi. Wie do czego jest on zdolny i wie do czego może zmusić go Eva. W końcu jest jej więźniem i z autopsji oraz obserwacji wie do czego zdolna jest kapłanka. I tu pojawia się strach i niepewność, które rodzą zwątpienie. Zauważ proszę, że nawet w kanonie Hermiona była ostrożna w podejmowaniu działania dopóki nie zebrała wystarczającej ilości argumentów;)
Cieszę się, że jesteś jego zwolenniczką;)Zawsze jest tak, że mamy swoich ulubionych bohaterów;) Na tym między innymi polega piękno czytania;)
To akurat zasługa Face;) Jest informatycznym geniuszem i bez niej pewnie jeszcze długo nie doszłabym z tym do ładu;)
Spróbuj Ctrl i minus ;) w zmniejszonej wersji widać wszystkie odnośniki. Wszystko zależy od przeglądarki i stąd niedogodność. Zapewniam, że wszystko jest na swoim miejscu. W przyszłości planuję dodać tam suwak. Face zaoferowała się, że zajmie się tym w wolnej chwili;)
To ja dziękuję za komentarz, pytania, wątpliwości itp. Takie opinie są bardzo cenne, bo pozwalają wiele wyjaśnić, sprostować, pokazują co mogę poprawić w przyszłości, by tekst był czytelniejszy. I za takie wskazówki bardzo dziękuję;) Zawsze z przyjemnością odpowiadam na merytoryczne komentarze;)
Jest szansa;) Póki co jednak nic nie obiecuję, bo nie chcę zapeszać;)
Ściskam!
rozdział bomba! ciesze się, że było w nim aż tyle o Hermionie i Draco :) dobrze, że dostali chociaż te 15 minut... kurczę nie mam pomysłu na to kto może być wtyczką Evy po tym liście :> zaintrygowałaś mnie! i jak zawsze z niecierpliwością czekam na więcej i więcej! <3
OdpowiedzUsuńbuziaki, Anna ;*
P.S. trzymaj kciuki za mnie bo właśnie kończę pisać pracę dyplomową i 28 czerwca mam mieć obronę! :D
Cieszę się, że Ci się podobał;)
UsuńTo fakt, długo kazałam Wam czekać na ich spotkanie.
Czasami najprostsze rozwiązania są najlepsze;)I są dwa wyjścia. Albo to ktoś, kogo już znacie, albo wprowadzam nową postać;p Nie kombinuj, nie długo wszystko będzie jasne;)
W takim razie skup się na obronie;) Oczywiście, że będę trzymać kciuki! I czekam na maila z informacją o wynikach. Choć podejrzewam, że zdasz egzamin śpiewająco;) Powodzenia!;*
Dziękuję za komentarz i czas poświęcony lekturze;* zwłaszcza w tak gorącym dla Ciebie okresie.
Pozdrawiam;*
obroniona na 5! :DDD
Usuńpozdrowienia :*
Anna.
Gratuluję;*
UsuńBardzo ciekawy rozdział - gratuluję :)
OdpowiedzUsuńDziękuję;)
UsuńDziewczyno wiesz jak jestem rozstrojona emocjonalnie po lekturze twojego opowiadania. Niejednoznaczne, tajemnicze i zagmatwane, a przez to tak cudowne, że biję przed tobą pokłony. Czasami myślę, że rozgryzłam jaki masz na nie pomysł ale ty zaraz wyprowadzasz mnie z błędu. Długo czekałam na scenę spotkania Drako i Hermiony. Pokazuje ona jak silnym darzą się uczuciem. Fakt Hermiona trochę mnie zawiodła swoim początkowym zwątpieniem ale rozumiem ją. Obydwoje zrobią wszystko aby ratować bliskich. Rozumiem motywacją ich obojga i jestem z nimi całym sercem. Buziaki
OdpowiedzUsuńLa Catrina
PS- "Nic mnie to nie obchodzi - oświadczyła Clary. - On by to dla mnie zrobił. Tylko powiedz, że nie. Gdybym zginęła...
- Spaliłby cały świat, żeby móc wykopać cię z popiołów. Wiem."
Dziękuję, bardzo miło mi to słyszeć;) Cieszę się, że opowiadanie przypadło Ci do gustu. I dziękuję, że zechciałaś się ze mną podzielić swoimi wrażeniami po lekturze:) Nie wszyscy to robią, a szkoda bo nie dość, że taka informacja zwrotna jest skarbnicą wskazówek, to jeszcze stanowi swego rodzaju dopalacz dla motywacji.
UsuńWiem, jak to zabrzmi, ale cieszę się, że jeszcze mnie nie rozgryzłaś;) Pewnie przyjdzie taki moment, gdy opowiadanie przestanie zaskakiwać, ale chciałabym opóźnić tą chwilę. Dlatego mam nadzieję, że uda mi się jeszcze parę razy Cię zaskoczyć;)
Wiem, że część z Was czuje niesmak w związku z zachowaniem Hermiony. Myślę, że to dobrze, bo w jakiś sposób przybliża to jej postać do zwykłego człowieka, który również wątpi. Miłość nie jest romansem z książki. To codzienność, w której ustawicznie poznajemy partnera, uczymy się go, wypracowujemy partnerską relację, wspólnie dzielimy radości, pokonujemy trudności, docieramy się itd. Miłość ma dwie strony medalu- słodką i gorzką. Można kogoś kochać i jednocześnie wątpić w słuszność niektórych jego decyzji. Ale czy to, że nie jesteśmy ślepi zmniejsza wartość uczucia? Nic nie jest wyłącznie białe i czarne;)
Ładny cytat i chyba pasuje do sytuacji:) Skąd pochodzi?
Dziękuje za Twoją opinię;)
Pozdrawiam serdecznie!
Też tak myślałam, że ten cytat tu pasuje.
UsuńCassandra Clare z książki Miasto Zagubionych Dusz
Witam, wszystkie rozdziały Twojego opowiadania przeczytałam dosłownie w dwa dni! Nie mogę wyjść z szoku jak to wszystko się potoczyło... Twoje opowiadanie jest tak różne od innych, które zdążyłam przeczytać. A to, jak przedstawiasz relacje między Hermioną i Draco... Matko, oni darzą się takim uczuciem, że to niepradopodobne. Uwielbiam o nich czytać, gdy Ty o tym piszesz! Na pewno zostanę z Tobą do końca. Życzę Ci dużo weny i wolnego czasu na pisanie. Pozdrawiam! Iva
OdpowiedzUsuńWitaj;)
UsuńRzeczywiście pobiłaś rekord;) Dwa dni? Nawet mnie zajęło to więcej czasu;) Jestem pod wrażeniem i bardzo cieszę się, że opowiadanie spotkało się z Twoją aprobatą;)
Dziękuję:) Takie słowa są bardzo budujące. Mam nadzieję, że Cię nie zawiodę w dalszej części. Mam też nadzieję, że nie jest to ostatni raz, gdy dzielisz się ze mną swoją opinią i wrażeniami?;)
Pozdrawiam ciepło!
Och,to nic takiego zarwać nocki, gdy czyta się takie cuda :).
UsuńI możesz być pewna, że to nie jest moja ostatnia opinia!
Cieszę się, że podbudowałam Cię moim komentarzem. Pisałam szczerze co o tym sądzę :)
Dlatego czekam niecierpliwie na ciąg dalszy, pozdrawiam :)
Iva
Mam tylko nadzieję, że nie zarwałaś przez to czegoś innego;)
UsuńMiło jest słyszeć, że opowiadanie wciąga do tego stopnia;)
Oj tak, jest bardzo motywujący;)
Rozdział jest w trakcie pisania. Tworzę go małymi kroczkami, bo ostatnio mam urwanie głowy, ale jest postęp;)Więc nie powinniście długo czekać;)
Pozdrawiam!
Och nie martw się, już dość dawno mam za sobą czasy szkoły, a praca jest elastyczna :)
UsuńTo świetnie, pisz jak i kiedy tylko dasz radę, poczekamy!
Pozdrawiam, Iva :)
Rozdział super! Jestem ciekawa tej tajemnicy Weasley´ów. Zakładam, że osobą w kuchni był Blaise. Zawsze przerywasz w najbardziej ciekawym momencie. A przemiana Draco! Moim zdaniem Draco pogadał z MM i współpracują. Liczę na kolejny rozdział
OdpowiedzUsuńDziękuję;)
UsuńTajemnica zostanie odkryta już w następnym rozdziale, ewentualnie w 31, bo mam dużo treści i nie wiem, czy części nie przeniosę na następny rozdział.
Muszę w jakiś sposób podtrzymywać Wasze zainteresowanie;)
Wkrótce wszystko będzie jasne;)
Dziękuję za to, że podzieliłaś się ze mną swoją opinią;)
Pozdrawiam ciepło!
na ff trafiłam przez moją 12 lat młodszą siostrę. Ona jest na świeżo z historią Harrego Pottera. Dla mnie to wspomnienie dzieciństwa... Dzięki twojemu opowiadaniu znowu poczułam tą magię i wciągający świat. Dziękuję i niecierpliwie czekam na kolejny rozdział! eskiup5@gmail.com
OdpowiedzUsuńWitaj w moim magicznym świecie;)
UsuńCieszę się, że tu trafiłaś i mam nadzieję, że zostaniesz do końca opowiadania;) Miło jest słyszeć, że historia przypadła Ci do gustu.
Dziękuję za czas poświęcony na lekturę i komentarz odnośnie treści.
Pozdrawiam!
Dotychczas myślałeś/-aś, że magia istnieje tylko w filmach i książkach? Nie wierzyłeś w czary ani inne zjawiska paranormalne? Myliłeś/-aś się! Magia, którą znasz z historii o Harrym Potterze jest na wyciągnięcie ręki! Jeśli chcesz...
OdpowiedzUsuń...transmutować wrogów w szczury i inne gady...
...zmieniać wodę w wino...
...warzyć eliksiry...
...obcować z magicznymi stworzeniami...
...być Pazdanem Quidditcha...
...to nie czekaj dłużej, tylko zapisz się do Szkoły Magii i Czarodziejstwa Winsford i uwierz, że marzenia się spełniają!
[www.winsford.xaa.pl]
Dawno mnie tutaj nie było, ale te wakacje i zakonczenie roku dały/dają w kość i nie miałam czasu na nic. Kilka minut temu skończyłam ten rozdział i ... hmm ciężko będzie się rozstać z tym opowiadaniem, które zasługuje żeby być wydane jako książkę. Kocham je. Czekam na więcej emocji i łez.
OdpowiedzUsuńMam jeszcze jedno pytanko, czy jeśli nie jestem od początku to dostanę epilog ? Bo nie wiem.
Pozdrawiam :)
Myślę, że nie jesteś jedyną osobą, która zmaga się z natłokiem obowiązków i limitem czasu;)Niestety codzienność zmusza nas do nieustannych wyborów i czasami trzeba odłożyć w czasie przyjemność. Doskonale to rozumiem.
UsuńMnie również będzie ciężko rozstać się z opowiadaniem i z Wami, ale staram się o tym nie myśleć. Teraz muszę skupić się przede wszystkim na doprowadzeniu fabuły do końca. Przed nami jeszcze trochę akcji więc spokojnie, nie ma co martwić się na zapas:)
Dziękuję, to bardzo miłe słowa uznania:) Na książkę jest to zdecydowanie za słabe, ale dziękuję;)Sympatia Twoja oraz innych Czytelników jest najlepszą nagrodą.
Tu nie chodzi o to, na którym etapie historii dołączyłaś do lektury. Chodzi o regularne komentarze. Są osoby, które pamiętam, bo aktywnie dzielą się ze mną swoimi wrażeniami, dzięki czemu pomagają mi i motywują do pisania. Każdy komentujący regularnie czytelnik otrzyma epilog. Historia wciąż trwa więc za wcześnie by mówić, kto pozna zakończenie, a kto nie;)
Pozdrawiam ciepło;)
Dziękuję;)
OdpowiedzUsuńW wolnej chwili postaram się zajrzeć. Powodzenia!;)
Pozdrawiam:)
Czyżby Weasleyowie farbowali włosy na płomienną rudość...?;) a tak serio serio to jestem ciekawa cóż takiego może ukrywać ta lisia rodzinka, a spodziewać się można wszystkiego dzięki pewnej cudownej autorce:)
OdpowiedzUsuńWszystko w swoim czasie;)
UsuńOch scena z Draco i Hermioną po prostu cudo. ciekawi mnie bardzo co ta rodzinka może ukrywać, co to za straszny sekret? czytam dalej to może sie tego dowiem. A tak na marginesie to świetny rozdział
OdpowiedzUsuńeva
Sekret nie musi być straszny;) Każdy ma swoje tajemnice. Dziękuję;) Cieszę się, że rozdział przypadł Ci do gustu.
Usuń