środa, 2 października 2013

ROZDZIAŁ 5 "Dwie strony tego samego medalu"

Witajcie Kochani!
Jak mija Wam ten tydzień? Mam nadzieję, że mniej pracowicie niż mi. Byle do piątku;)
Wiem, że bardzo długo czekaliście na rozdział. Wiem... I jest mi bardzo przykro z tego powodu, bo gdybym tylko miała czas, to publikowałabym rozdziały codziennie;) Niestety, życie nie składa się jedynie przyjemności ale i obowiązków.
Tytułem wstępu chciałabym Was przeprosić za opóźnienie. Najprawdopodobniej rozdziały będą się ukazywać raz na dwa tygodnie. No chyba, że w ciągu tygodnia wygospodaruje wolną chwilę, aby coś naskrobać. Będę się starać dodawać je regularnie i najszybciej jak się da. Wynika to z tego, że zarówno mnie, jak i Faceless rozpoczął się rok akademicki i nasza pula czasu wolnego nieco uszczuplała. Mam nadzieję, że zrozumiecie...O datach publikacji będziecie informowani na bieżąco w Proroku codziennym. 
Rozdział chciałabym zadedykować TYM WSZYSTKIM, którzy cierpliwie czekali na ciąg dalszy Rozbitków. Dziękuję za to, że jesteście i wspieracie mnie w komentarzach!;)
Betowała Faceless, za co jej ślicznie dziękuję. Wbrew temu co sądzisz Kochana, jesteś mi baaardzo potrzebna! 
Tym miłym akcentem kończę swój przydługi monolog i zapraszam na rozdział piąty.
Ściskam Was ciepło w te chłodne, pochmurne dni i życzę dużo pozytywnej energii i uśmiechu!;)
Wasza V.





ROZDZIAŁ 5 „Dwie strony tego samego medalu”

- Minister ponoć wycofał dotacje i projekt ma zostać zamknięty… - rudowłosy mężczyzna urwał swój raport, patrząc niepewnie w stronę milczącej kobiety stojącej w cieniu komnaty.
Przywódczyni wyglądała na nieobecną myślami odkąd jej kruk wrócił z listem. Ralph szczerze nie znosił tego wstrętnego ptaszyska. Za każdym razem, gdy zwierzę przewiercało go spojrzeniem swoich czarnych jak węgiel oczu, czuł ciarki na plecach. Zupełnie tak, jakby kruk potrafił przejrzeć go na wylot i dotrzeć do najmroczniejszych zakamarków jego duszy. Nawet teraz miał wrażenie, że ptak dumnie siedzący na oparciu krzesła swojej pani, spogląda na niego z pogardą.
- Ale…?
Z zamyślenia wyrwał go chłodny głos kobiety. Stała do niego tyłem, zapatrzona w czerwono-pomarańczową tarczę słońca, chowającego się za linię horyzontu. Czarne loki, w których odbijały się refleksy światła, spływały po jej szczupłych plecach delikatnymi falami aż za linię łopatek. Poczuł, jak jego żołądek zawiązuje się w bolesny supeł. Potrzeba sprawdzenia się i zadowolenia przywódczyni paliła go od środka.  Nigdy nie miał okazji stanąć przed jej obliczem. Wszystkie rozkazy przekazywał mu łącznik. Nigdy też nie zadawał pytań. To była żelazna zasada, której należało przestrzegać. To wtedy postanowił sobie, że kiedyś zdobędzie jej zaufanie, na tyle, że będzie mógł ją zobaczyć. Zachłannie przysłuchiwał się natomiast wszystkim plotkom na temat tajemniczej kobiety w kuluarach. Imponowała mu i jednocześnie go przerażała.
- Spotkało się to ze sprzeciwem Shacklebolta. Stary wyga ponoć zamierza pomóc tej szlamie. Widziano ją nawet, jak w towarzystwie młodego Malfoya i Kingsleya wchodzi do biura Aurorów na zebranie. Miało to miejsce zaraz po tym, jak Minister zablokował jej projekt – wyrzucił z siebie na jednych wydechu, starając się, aby jego głos zabrzmiał pewnie i rzeczowo.
- Stary Shacklebolt powinien uważać, gdzie wsadza swój wścibski nos, bo może go sobie porządnie przytrzasnąć - mruknęła pod nosem, zaciskając swoje szczupłe palce na ramionach – Wiesz, czego dotyczyło posiedzenie? – Zapytała z pozoru opanowanym głosem.
-Niestety nie, pani. Shacklebolt zaprosił na nie tylko najbardziej zaufanych ludzi…
- Masz się tego dowiedzieć – przerwała mu nieznoszącym sprzeciwu tonem. - I nie obchodzi mnie, czy aby tego dokonać, będziesz musiał czyścić mu buty, czy parzyć kawę. Chce wiedzieć, co on kombinuje.
- Tak, pani…
- A co z projektami?
Mężczyzna odetchnął z ulgą, gdy kobieta zmieniła temat. Przeczesał nerwowo swoje rude włosy i wyciągnął w jej stronę gruby rulon pergaminu.
- Dostałem pozwolenie na rozpoczęcie prac…
- Mam gdzieś rozpoczęcie prac! - Warknęła zniecierpliwiona, a ciało mężczyzny zesztywniało, jakby zalała je fala lodowatej wody. – Chce wiedzieć, kiedy zdejmą bariery?
- Minister nad tym pracuje… - zaczął kulawo, lecz i tym razem nie dane było mu skończyć zdania.
- Chcesz mi powiedzieć, że nie dopilnowałeś, żeby zdjęli barierę antymagiczną z Alcatraz? – Zapytała niebezpiecznie niskim głosem, odwracając się w jego stronę i mrużąc swoje kocie oczy.
Była piękna. Przez chwilę Ralph nie był w stanie wykrztusić z siebie ani słowa. Nie wiedział, czy jest to wina jej niesamowitej urody, czy sposobu w jaki na niego patrzyła. Duże szmaragdowozielone oczy w kształcie migdałów okolone kaskadą gęstych, czarnych rzęs kontrastowały z jej porcelanową cerą i idealnie wykrojonymi, pełnymi ustami. Mały, lekko zadarty nos i wystające kości policzkowe nadawały jej twarzy delikatnej drapieżności. Spuścił głowę, nie mogąc wytrzymać wzroku przywódczyni.
- Nie…To znaczy tak… - urwał na chwilę, słysząc zbliżające się kroki. – Pani, musisz zrozumieć, że ze względu na przeznaczenie wyspy, ludzie mają obiekcje. Gdyby coś poszło nie tak i któremuś z więźniów udało się uciec, to wybuchłaby panika…
- Ja ci powiem, co się stanie, jeśli coś pójdzie nie tak i nie zdejmą tej cholernej bariery – zaznaczyła ostrym głosem, a mężczyzna skulił się w sobie.
Kobieta władczym ruchem uniosła jego podbródek i boleśnie zacisnęła na nim palce, wbijając przy tym w niego swoje paznokcie. Pomimo tego, że jej skóra była chłodna, miejsce, w którym zetknęła się ze skórą Ralpha, parzyła.
-Jeśli w ciągu tygodnia nie sprawisz, że te bariery znikną, to poćwiartuje cię żywcem i nakarmię tobą rekiny! Zrozumiałeś?
Pod wpływem jej słów Ralph zbladł i z szeroko otwartymi oczami skinął głową.
- Mam nadzieję, że masz trochę oleju w głowie, żeby nie zlekceważyć tego polecenia – rzuciła z przekąsem, przechylając głowę na bok i lustrując mężczyznę z zimnym uśmiechem, podczas gdy w jej oczach wciąż błąkała się niedawno wypowiedziana groźba.
Walcząc z falą mdłości, Ralph ponownie skinął głową, starając się wytrzymać spojrzenie przywódczyni.
- Wynoś się – wycedziła chłodnym tonem, odwracając się do niego plecami.
- Moja, pani.
Ralph ukłonił się i z szybko bijącym sercem wycofał się z jej komnaty. Chciał znaleźć się jak najdalej stąd. Po długo wyczekiwanym spotkaniu z tajemniczą kobietą, mógł z czystym sumieniem potwierdzić plotki, jakie krążyły na jej temat. Była jak groźny kwiat. Jej uroda wabiła, lecz była tylko zasłoną dymną dla morderczej pułapki.
Słysząc cichy odgłos zamykanych drzwi, zacisnęła dłonie w pięści i przygryzła dolną wargę, walcząc z chęcią głośnego wrzasku. Czując metaliczny smak krwi, zalała ją fala ulgi. Przymknęła powieki, opierając się o zimny, kamienny parapet i wypuściła wolno powietrze. Irytowało ją, że od pewnego czasu stoi w martwym punkcie. A wszystko przez tą bandę nieudaczników – pomyślała z goryczą. Zastanawiała się, jak Voldemort mógł przez tyle czasu siać terror, mając do dyspozycji zgraję nadętych chłystków mających się za groźnych zabójców.
Rozmasowała pulsujące skronie, myśląc intensywnie nad następnym krokiem. Zdawała sobie sprawę z ryzyka, jakie wiązało się z opuszczeniem Strażnicy. Otworzyła okno, wciągając chłodne wieczorne powietrze. Ostatnie, nikłe promienie zachodzącego słońca odbijały się w ciemnej tafli oceanu, tworząc niesamowity widok. Przez chwilę w skupieniu przyglądała się lustrzanemu odbiciu na wodzie. Wydawało jej się ono takie nieuchwytne w swojej niestałości. Uśmiechnęła się do siebie i rzuciła krótkie spojrzenie w stronę drzemiącego na kamiennym postumencie kruka. Wolnym krokiem zbliżyła się w jego stronę, nie chcąc go spłoszyć i pogłaskała jego aksamitne pióra. Ptak rozpostarł swoje wielkie skrzydła i zakrakał głośno.
-Mój przyjacielu, czeka cię długa droga… Musisz dostarczyć wiadomość.
Zdjęła zaparowane ochronne okulary i przykręciła ogień pod szklaną fiolką, na dnie której połyskiwał złoty płyn. Wzięła próbkę serum i dodała trzy krople do probówki z gęstą, szkarłatną cieczą. Wywar zasyczał niebezpiecznie, a następnie w sali rozniósł się odurzający zapach. Szatynka, zakrywając usta dłonią, zaniosła się kaszlem. Szary dym utrudniał widoczność i szczypał w oczy, z których uwolniły się łzy. Tłumiąc w myślach przekleństwa, rzuciła się na oślep w stronę drzwi. Słaniając się na nogach wypadła na korytarz i opadła na kolana, boleśnie je sobie tłukąc. Do jej wrażliwych uszu dotarł krzyk jej sekretarki, a następnie poczuła jak jej kościste ręce próbują ją podnieść.
- Nic mi nie jest – wychrypiała, czując jak ślina podrażnia gardło - Dym… potrzebuje różdżki, bo moja została w gabinecie…
- Nie wróci tam pani! – Zaprotestowała z przejęciem młoda kobieta – Zaraz poślę po kogoś, żeby się tym zajął – dodała widząc, że jej szefowa otwiera usta.
Na potwierdzenie swoich słów, podeszła do biurka i mrucząc pod nosem coś o stresie i wcześniejszej emeryturze, wysłała wiadomość do Działu Technicznego.
- Proszę się napić – oznajmiła, wciskając Hermionie plastikowy kubek z wodą.
Szatynka skinęła jej głową z wdzięcznością i jednym haustem wypiła całą zawartość naczynia. Zimna woda rozlała się kojąco po jej przełyku, jednak nie zmyła gorzko- kwaśnego posmaku dymu z ust.
- Powinien obejrzeć panią lekarz. Zaraz skontaktuję się z kimś z Munga – zdecydowała, patrząc z troską na szefową.
- Nie ma takiej potrzeby, Katlyn – zaoponowała szatynka, próbując wstać, czego szybko pożałowała, ponieważ, gdyby nie pomocne ramię sekretarki, z pewnością by się przewróciła.
- Właśnie widzę – oznajmiła z przekąsem blondynka, prowadząc Hermionę w stronę fotela.
- Mówię poważnie Katlyn, zaraz poczuję się lepiej – ucięła Hermiona, oddychając głęboko i zamykając oczy, aby powstrzymać zawroty głowy.
- I tak uważam, że… - zaczęła sekretarka, lecz w tym samym czasie drzwi windy rozsunęły się, a surowy głos kobiety utonął w krzyku Harry’ego, który biegł w ich stronę.
- Hermiona! Na Merlina, co ty wyprawiasz?! Przechodziłem obok techników, gdy usłyszałem o tym, co się stało i od razu przybiegłem – zaczął przestraszonym głosem i ukucnął naprzeciwko przyjaciółki, lustrując jej sylwetkę badawczym spojrzeniem – Jak się czujesz? Nic ci nie jest?
- Nic mi nie jest, Harry. To tylko mały wypadek przy pracy – powiedziała uspokajającym głosem, kładąc dłoń na ramieniu przyjaciela.
Potter posłał kobiecie niespokojne spojrzenie, a nie widząc żadnych widocznych urazów, wypuścił głośno powietrze i zamknął oczy. Hermiona uśmiechnęła się, widząc jak ciało bruneta odpręża się w oznace ulgi. Pochyliła się, obejmując jego twarz dłońmi i złączyła ich czoła razem.
- Bałem się – wyszeptał.
- Wiem. Przepraszam.
Przez chwilę panowała między nimi niczym niezmącona cisza, w czasie której oboje próbowali uspokoić swoje nerwy.
- Zabieram cię do Munga – zdecydował Harry tonem nieznoszącym sprzeciwu. – I nie chce słyszeć żadnego ale – dodał, na co Hermiona pokręciła głową z rozbawieniem.
- Nie musisz mnie niańczyć, Harry – powiedziała i uśmiechnęła się do Pottera z pobłażaniem.
Ten wywrócił tylko oczami i wyciągnął do niej rękę, uśmiechając się przy tym szelmowsko.
- Wiem, ale chcę.


Kingsley Shacklebolt był człowiekiem, którego nie sposób było ignorować. Lata pracy zapewniły mu prestiż i szacunek magicznego społeczeństwa. Po wojnie na krótko zgodził się objąć stanowisko Ministra Magii, choć nigdy nie miał ambicji, aby sięgać po ten fotel. Nigdy nie dążył do władzy. Zdecydowanie lepiej czuł się w roli mentora młodych Aurorów, z którymi chętnie dzielił się swoją wiedzą i nabytym doświadczeniem. Dlatego, gdy tylko na politycznej scenie pojawił się odpowiedni kandydat, z nieopisaną ulgą przekazał mu berło.
Jason Blackwell wydawał mu się mądrym i sprawiedliwym człowiekiem, który zawsze cenił wyżej dobro jednostki i ogółu od skostniałego prawa Wizengamotu. Kierując Działem Międzynarodowej Współpracy Czarodziejów pokazał, że dialog i podejmowanie trudnych decyzji nie stanowią dla niego trudności. Obecny Minister Magii posiadał wiele cech, które Kingsley cenił. W pewnym sensie Blackwell przypominał mu samego siebie z czasów młodości. Nie bał się zmian i krytyki ze strony społeczeństwa. A przynajmniej tak było do pewnego czasu i to martwiło Szefa Aurorów.
- Wejdź, Draco – powiedział, słysząc ciche pukanie i odsunął od siebie przeglądane dokumenty.
Chwilę później do gabinetu wszedł jeden z jego najbardziej zaufanych podopiecznych.  Malfoy okazał się dla mężczyzny miłą niespodzianką. Prawdę mówiąc, gdy Harry poprosił go o to, aby dał szansę blondynowi i pozwolił mu dołączyć do kursantów, miał duże obiekcje. Nie wyobrażał sobie, żeby były Śmierciożerca sprawdził się w roli Aurora. Poza tym Draco nigdy nie przejawiał skłonności do bezinteresownego czynienia dobra, czy nadstawiania karku za innych. Obce były mu wartości, którymi powinien kierować się Auror. Jednakże mimo swoich uprzedzeń, za namową Pottera i Dumbledora, postanowił dać szansę chłopakowi. Już na pierwszym spotkaniu młodych rekrutów zauważył zmianę w młodym Malfoyu. Pobyt w Azkabanie najwidoczniej musiał nauczyć go pokory. Wciąż był dumny i nieprzystępny, jednakże nie puszył się na każdym kroku i nie traktował innych z góry. Zupełnie tak, jakby otoczył się kamiennym murem, by odgrodzić się od nieprzychylnego mu świata zewnętrznego. Shacklebolt nigdy nie wiedział o czym myśli, ani co czuje jego podopieczny. Beznamiętne spojrzenie, chłodne opanowanie i ironiczne poczucie humoru stanowiły nieodłączną maskę, za którą ukrywał się Malfoy. Stronił od ludzi, a i ci nie narzucali się mu swoim towarzystwem. Wszyscy znali jego mroczną przeszłość i dlatego sceptycznie podchodzili do plotek na temat wewnętrznej przemiany byłego Śmierciożercy. Nikt, poza Harrym, nie zadawał sobie trudności, aby sforsować ścianę lodu, którą otoczył się arystokrata. Shacklebolt nie był nawet pewny, czy Wybrańcowi się to udało. Draco, co prawda zaskakująco dobrze tolerował Pottera, a do niego odnosił się z szacunkiem, jednak na tym kończyła się lista osób, do których młody Malfoy był „przyjaźnie” nastawiony. Ku zaskoczeniu Kingsleya, Draco był całkowicie skupiony na przejściu kursu. Podczas zajęć dawał z siebie wszystko, a po zaliczeniu egzaminów z jednym z najlepszych wyników, uczestniczył prawie we wszystkich misjach.  Rzucał się w wir walki zupełnie tak, jakby chciał odpokutować grzechy młodości. Kingsley, widząc jego determinację i zaangażowanie, po raz pierwszy poczuł, że podjął właściwą decyzję, włączając go do grona Aurorów. Przerażało go jednak to, że blondyn zupełnie nie dba o własne życie, jakby w ogóle go nie cenił. Zawsze znajdował się w pierwszej linii ognia, brał na siebie największe ryzyko i często ledwo uchodził z misji cało, głównie dzięki staraniom Wybrańca. To wtedy Kingsley postanowił połączyć w duet Dracona i Harry’ego. Jak się okazało instynkt go nie zawiódł i jego eksperyment stał się najlepszym zespołem wśród młodych Aurorów.
- Chciał mnie pan widzieć – oznajmił Malfoy, siadając w fotelu naprzeciwko swojego szefa.
- Chciałem widzieć was obu, ale panna Granger miała wypadek i Harry jest z nią w szpitalu – wyjaśnił, opierając łokcie o blat biurka.
- Wypadek? – Zapytał blondyn, marszcząc czoło i świdrując Szefa Aurorów przenikliwym spojrzeniem.
- Harry powiedział, że doszło do małego wybuchu w laboratorium, podczas gdy Hermiona testowała gotowe serum – zaczął Kingsley, lecz przerwało mu rozbawione prychnięcie jego podwładnego.
- Od dłuższego czasu powtarzam, że ta szalona, niezrównoważona kobieta wysadzi się kiedyś w powietrze – oznajmił z przekąsem, kręcąc głową z pobłażaniem.
Shacklebolt posłał mu surowe spojrzenie, lecz na młodym arystokracie nie wywołało to pożądanego efektu. 
- Malfoy, przywołuje cię do porządku. To nie pora na żarty, tym bardziej, że do tego wybuchu nie powinno dojść.
Słowa Aurora wypowiedziane poważnym, niskim barytonem przez chwilę wibrowały w uszach Dracona, który ponownie spiął się pod wpływem otrzymanych informacji.
- Panna Granger po piątkowym zebraniu przeprowadziła ten sam eksperyment. Na własne oczy widziałem jego działanie. Serum jest gotowe do użytku.
- Ale…  - zaczął Malfoy, trawiąc słowa szefa – oznacza to, że…
- To nic nie oznacza, Draco – przerwał mu Kingsley i przetarł zmęczone oczy – Nikt poza mną i Hermioną nie wiedział, że ukończyła badania. Miało to pozostać tajemnicą do momentu wizytacji w Alcatraz. Hermiona potrzebuje dowodu, aby móc przejść do następnej fazy. Serum podziałało na krew magicznych stworzeń, ale nie wiadomo, jak zareaguje na ludzki organizm. Dzisiaj miała pokazać próbkę Jasonowi, aby dostać pozwolenie na podanie serum skazańcowi… - urwał widząc zrozumienie malujące się na twarzy arystokraty.
- Sugeruje pan, że ktoś próbował jej w tym przeszkodzić?
- Komuś najwidoczniej nie za bardzo podoba się, że panna Granger stworzyła tak niezwykłą broń i próbuje pozbyć się „problemu” – oznajmił poważnym tonem.
- Z marnym skutkiem, jak widać – rzucił Draco z charakterystyczną dla siebie nonszalancją.
- Tym razem tak, choć nie wiemy jeszcze, jak bardzo ucierpiał sam eksperyment. Zabezpieczyłem laboratorium, ale straty uda się oszacować dopiero wtedy, gdy Hermiona wróci do pracy.
- Rozumiem – oznajmił cicho Draco, obserwując jak jego szef podnosi się z fotela i podchodzi do okna. – Nie wezwał mnie pan tu jednak po to, żeby podzielić się ze mną swoimi spostrzeżeniami.
Kingsley uśmiechnął się, słysząc znajomy, ironiczny ton.
- Jesteś jednym z niewielu pracowników, którym bezgranicznie ufam, Draconie – zaczął mężczyzna, spoglądając uważnie na nieprzeniknioną twarz swojego podopiecznego.
Jeśli uwaga szefa zaskoczyła lub w jakiś innym sposób wpłynęła na blondyna, to ten nie dał tego po sobie poznać. Przez cały czas przyglądał się Kingsleyowi z uprzejmym zainteresowaniem.
- Wygląda na to, że na jakiś czas będziecie musieli wypracować pewien kompromis, ponieważ będziesz odpowiedzialny za bezpieczeństwo panny Granger i odeskortujesz ją na wyspę – oznajmił rzeczowym tonem, czekając na reakcję podwładnego.
-Dlaczego akurat ja? – Zapytał z namacalnym napięciem w głosie. Sama myśl, że musiałby przebywać obok niej po tym wszystkim, wywoływała w nim sprzeczne uczucia. – Sądzę, że Granger wolałaby, żeby to Potter… - zaczął, lecz Kingsley nie pozwolił mu skończyć.
-Bo ja tak chce. Harry bardziej mi się tu przyda niż ty chłopcze – powiedział stanowczo, a widząc, że Malfoy zaciska mocniej szczękę, pokręcił głową i dodał mniej surowym tonem – Wybacz Draco, ale Harry w dalszym ciągu budzi większe zaufanie wśród pracowników ministerstwa. Wiem, że ich postawa w stosunku do ciebie jest krzywdząca. My ludzie potrafimy latami nosić i pielęgnować w sobie dawne urazy. A przecież nikt nie jest bez skazy. To smutne, że ludzie wolą zadręczać się przeszłością, niż żyć i cieszyć się z teraźniejszości.
Malfoy uśmiechnął się gorzko po słowach Shacklebolta. On był doskonałym dowodem na to, jak pamiętliwi i krótkowzroczni potrafią być ludzie. Sam doświadczał tego z ich strony i wątpił, by kiedykolwiek ten stan rzeczy się zmienił.
Wzdrygnął się, czując ciepłą dłoń na ramieniu i zdezorientowany uniósł głowę, napotykając ciemne tęczówki swojego szefa. Mężczyzna patrzył na niego z czymś w rodzaju ojcowskiego uczucia. Poczuł, jak jego krtań zaciska się boleśnie. Nie pamiętał, kiedy ktoś spojrzał na niego w ten sposób. Owszem, Lucjusz okazywał mu swoją miłość, jednak działo się to tak rzadko, że Draco nigdy nie zdołał do tego przywyknąć. Nigdy też nie wiedział, jak powinien się wtedy zachować. Tak jak i w tej chwili czuł się niekomfortowo.
-Ktoś infiltruje ministerstwo. Nie wiem tylko kto i po co. Dowiem się jednak, o co w tym wszystkim chodzi. Nie traktuj tego zadania jak kary, Draco. W tej chwili utrzymanie panny Granger przy życiu jest dla nas priorytetem. Jej odkrycie jest takim samym darem, jak i przekleństwem, gdy znajdzie się w niepowołanych rękach – oznajmił cicho Shacklebolt.
Malfoy, nie ufając własnemu głosowi, skinął jedynie sztywno głową. Kingsley uśmiechnął się z wdzięcznością i poklepał go pokrzepiająco po plecach. Dopiero, gdy mężczyzna z powrotem znalazł się za biurkiem, blondyn poczuł, jak ucisk w gardle znika. Kingsley Shacklebolt był jednym z niewielu ludzi, których szanował. Był jedyną osobą, która pomimo wszystkich rzeczy, jakich się dopuścił, uwierzyła w niego i dała mu szansę na normalne życie. I nie miało znaczenia to, że zrobił to za namową Pottera. Liczył się sam fakt, że podarował mu kredyt zaufania, pomimo tego, że na niego nie zasłużył. Nie potępił go, jak większość społeczeństwa i Malfoy był mu za to wdzięczny.
- Wiedziałem, że mnie nie zawiedziesz. Na dzisiaj jesteś już wolny – oznajmił, przysuwając do siebie papiery, po czym dodał z rozbawieniem - Jeżeli jakimś cudem natkniesz się na pana Pottera, to przypomnij mu, że miał być u mnie trzy godziny temu… I Draco… – powiedział, gdy blondyn był już przy drzwiach – postaraj się być MIŁY dla panny Granger – oznajmił z uśmiechem, na co Draco odwrócił się w kierunku szefa i uniósł brwi w geście niedowierzania.
Widząc jednak, że Kingsley patrzy na niego ponaglająco, z pobłażającym uśmiechem, zatoczył nad głową kółko, niczym anielską aureolę.
- Ja mówię poważnie, Draco. I to nie polecenie służbowe, lecz przyjacielska rada. Jestem pewien, że gdybyś był odrobinę bardziej ujmujący, to dałbyś jej chociaż szansę na to, by dostrzegła to, co teraz tak nieudolnie robisz – dodał Shackelbolt, uśmiechając się ze smutkiem.
Po uwadze Kingsleya, Draco zesztywniał. Trzymając rękę na klamce spojrzał z ukosa na mężczyznę, a ten westchnął ciężko i uśmiechnął się dobrodusznie.
- Widocznie jest jeszcze za wcześnie – westchnął z rezygnacją, widząc reakcję swojego podopiecznego, który był najwyraźniej wytrącony z równowagi faktem, że ktoś go przejrzał.
- Nie mam pojęcia, o czym mówisz – oznajmił z rezerwą i przez chwilę obydwaj mierzyli się wzrokiem.
- Niech i tak będzie – odparł Kingsley polubownym tonem.
Draco po chwili wahania skinął sztywno głową, a gdy mężczyzna nic na to nie odpowiedział, opuścił jego gabinet.













33 komentarze:

  1. no no no :> bardzo fajny rozdział :> jestem bardzo ciekawa kim jest ten "skazany" oraz ta kobieta o jakże czarny charakterku :> powiem Ci, że naprawdę co raz bardziej widzę, że będzie to chyba najciekawsze opowiadanie jakie miałam okazję czytać :D tak więc czekam na następny rozdział i życzę weny :* ściskam cieplusio kochana! :*

    Anna.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz jak wielką przyjemność mi sprawiłaś tymi słowami? Cały czas uśmiecham się, gdy je czytam. Dziękuję!;* Dla takich osób, które poświęcają swój czas na skomentowanie i docenienie wysiłku to najlepsza nagroda.
      To naprawdę niesamowicie motywujące i budujące, biorąc pod uwagę mój problem z wiarą w siebie.
      Czy najciekawsze to się okaże. Uważam, że jest wiele opowiadań Dramione, które zasługują na wyróżnienie. Jeszcze długa droga do końca więc chyba za wcześnie na oceny;) Ale jest mi naprawdę bardzo miło z powodu tego, że tak uważasz;)
      Aż się boję co powiecie, jak powoli zacznie się wszystko wyjaśniać...bo przecież nie wszystko jest tym czym się wydaje;)
      Ściskam również,
      V.

      Usuń
  2. Hej.:)
    Rozdział jak zwykle świetny. Pierwsza część mnie zaintrygowała, tak, że przez Ciebie będę rozmyślać kto, jak i dlaczego,:)
    Jednak najbardziej w tym wszystkim ujęło mnie podejście do Kingsleya do Dracona, wiesz w którym momencie. Uwielbiam, jak w opowiadaniach autorki odwołują się do uczuć blondyna, pokazują jak nieszczęśliwym i samotnym był dzieckiem. To pozwala odkryć tę postać.
    No cóż.:D Znam ten ból jakim jest brak czasu, mimo iż jeszcze nie studiuję.:)
    Życzę udanego roku akademickiego.;p
    Pozdrawiam,
    la_tua_cantante_

    amor-deliria-nervosa-dramione,blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cześć;)
      Jeśli rozdział intryguje, to chyba dobrze;p Przecież nie mogę pozwolić Wam się nudzić;>
      Cieszę się, że zwróciłaś na to uwagę. Chciałam pokazać Kingsley'a z innej strony. A Dracona będziemy odkrywać po trochu, małymi kęsami;D
      Żeby tu tylko o studiowanie chodziło;) Niestety im starsi jesteśmy tym więcej przybywa nam obowiązków i spraw, za które jesteśmy odpowiedzialni.
      Dziękuję;)
      Pozdrawiam,
      V.

      Usuń
  3. Rozdział super.
    A Draco jest boski, Niegrzeczny chłopiec ;D
    czekam na kolejny rozdział z niecierpliwością.

    Pozdrawiam Jagoda:);*

    OdpowiedzUsuń
  4. Hmmm, napiszę tak: czekałam cierpliwie, bo nie miałam wyjścia:D Jest to coś, co w blogach lubię i czego nienawidzę:-) Czytając ciekawą książkę, dostaję od razu całą, dzięki blogom przyjemność czytania się wydłuża:-) A co do rozdziału, nie napiszę nic nowego, ani oryginalnego, bo jak zawsze świetny:-) w następnym mogłoby się zacząć coś wyjaśniać, bo jak na razie powstają tylko pytania;D Pozdrawiam, Justyna:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też tak mam z blogowymi historiami;) Doceniam to, że czekasz. Nawet nie wiesz, jak bardzo.
      Jeszcze trochę namieszam;p Ale potem obiecuję, że zacznę wszystko wyjaśniać;) Cierpliwości Kochana;)
      Pozdrawiam,
      V.

      Usuń
  5. Ja już nie wiem jak mam komentować, nie mam pomysłu bo wszystko Ty wiesz i to co napisze będzie oklepane;) Czekam z niecierpliwością na 6rozdział!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ty nie masz pomysłu? Niemożliwe;p Dla mnie nic co napiszesz takie nie będzie;)
      Pozdrawiam!

      Usuń
  6. Właśnie Draco! Badź miły dla Hermiony! :) Fajnie kreujesz to kompletnie wszystkie postacie. Akcja rozwija się powoli - 5 rozdział, a nasze dramionki przeprowadziły jedną rozmowę, ale wydaje mi się, że budujesz teraz tło i stawiasz grunt pod cały główny wątek - a już bardzo mi się podoba :) Wiem, że to już nudne... ale nie mam czego krytykować, serio :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadza się. Staram się postawić fundament po całość, zawiązać wątki i dopiero wtedy pchnąć akcję do przodu.
      Dziękuję;)
      Pozdrawiam!

      Usuń
  7. No, akcja zaczyna się rozkręcać, wszystko wygląda już nieźle, znamy bardzo dobry szkic fabuły, jakich mało. Szkoda Hermiony, że spotkał ją wypadek, no ale cóż, zbyt mądra jest, trzeba ją usunąć. Liczę na to, że broń uda się dopracować i użycie serum wejdzie w życie.
    Szkoda Draco, że musi znosić ciągłe okazywanie mu braku zaufania, ale takie jest życie i ludzie, nie dziwię im się w sumie, ciężko jest zaufać Śmierciożercy.
    Hermiona pewnie nie będzie szczęśliwa, że Draco będzie ją eskortował na wyspę, ale będzie musiała to jakoś przeżyć ;P Ciekawe co na to Wiktor i czy przyjedzie do niej do św. Munga, liczę na to, bo tak się zachowuje prawdziwy facet, kiedy jego kobiecie dzieje się krzywda ;D
    Stylistycznie bomba, cudownie opisujesz uczucia swoich bohaterów ;)
    pozdrawiam
    Courtney

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz jak mnie zawstydzić;)
      Otóż to. Ludzie lubią pielęgnować w sobie urazy i tak łatwo nie zapominają. Niestety bardzo ciężko jest pozbyć się etykietki, zwłaszcza, gdy jest ona tak negatywna jak w przypadku Dracona.
      Wszystko się okaże;)
      Dziękuję;*
      Ściskam!

      Usuń
  8. Powoli odkrywasz karty i ujawniasz nam główny wątek. Jestem okropnie ciekawa jaki będzie dalsza część tej historii.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przecież obiecywałam, że stopniowo wszystko bd się rozjaśniać;)
      To dobry znak;)
      Dziękuję;)
      Pozdrawiam!

      Usuń
  9. O nie...znowu się zaczyna od tej Pani Idealnej...mogę czytać tylko części bez niej? ^^' Projekt został zamknięty? Czyżby Hermiona osiągnęła sukces?
    No jasne, że czujesz ciarki chłopie! Przecież to mrrrrooook...jestem wredna wiem, przepraszam, ale czuję przymus skomentowania jakoś też tej części, a że jej nie lubię to moja Paskudna Natura wyrywa się na plan pierwszy."Hebanowe" no tak...bo przecież ona nie może mieć czarnych włosów...to takie pospolite...Loki? Serio? Loki są be! Ona jest mrrrocznym ideałem, musi mieć proste włosy - loki to skaza na jej Mery Sue'iźmie. Popłaczę się..."szczupłe palce" czy ona nie może mieć choć krótkich i okrągłych palców? No nie mogę po prostu
    A porównywanie jej do mojej El nie ma racji bytu :P bo moja El ma wady, a ta tutaj? Może chociaż ma pryszcze? Albo kurzajki? Albo COKOLWIEK?!
    Tak podkreślasz te jego rude włosy...to specjalnie czy niechcący? Bo jeśli niechcący to myślę że raz w jednym kontekście wystarczy. "Była piękna." ojej, no to już cały wszechświat wie, no ja jej po prostu nie lubię i kropka...no chyba że ma pryszcze...to wtedy się zastanowię :D O bogowie..."niesamowitej urody"...może po prostu przestanę komentować tę panią? O tak, do dobry plan.
    Jak mógł? Bo Voldemort był od Ciebie lepszy! Ha!

    Ups...coś nie wyszło :D widzisz jak to, że postaci nie są idealne wpływa na ich cudowność?
    "Zaraz poślę patronusa" a sów i papierowych samolocików już nie ma? Zauważyłam tendencję, że w wielu opowiadaniach patronus służy za gońca, to wydaje mi się obdzierać go z jego ochronnych zadań, no i przypominam, że to nie było proste zaklęcie.
    Harry! Moja nowa gwiazda na nieboskłonie! Uwielbiam Twojego Harry'ego...no ale właściwie dlaczego on? Przecież patronus-listonosz poszybował do Działu Technicznego.
    Haha! Dobre :) Kingsley ceni tych, którzy go przypominają...to uroczo egocentryczne, cudowne. O właśnie! Malfoy na Ministra! A tak poważnie to dlaczego Harry się wstawił za Malfoyem? Niby coś tam pisałaś na ten temat wcześniej, ale ja dalej tego nie pojmuję - wyjaśnisz to, prawda? Drops żyje O.o a Severus też...?
    "Już na pierwszym spotkaniu młodych rekrutów zauważył zmianę w młodym Malfoyu." dwa razy "młody" w jednym zdaniu, nie to żebym szukała błędów, ale ten rzucił mi się w oczy.
    W opisie Dracona brakuje "potrzebna musztarda" - to dobrze wróży na później :D
    nie był nawet pewny - nie był nawet "pewien" brzmi lepiej, nie sądzisz? ja przynajmniej tak wolę;
    Ech...wzdycham i czytam opis Dracona po raz kolejny, chcę WIĘCEJ. Koooocham go...zrobisz mi takiego w rzeczywistości? Prooooszę....
    Hurrraaaa! Wycieczka naszych gołąbeczków :) będzie namiętnie? będzie iskrzyło?
    No dobra...nie sądzisz, że nie poczuł ciepła dłoni przez ubranie? Chyba, że nie miał koszuli...moja wyobraźnia właśnie sobie poszybowała...biegnę za nią bo to co wymyśli może być interesujące ^^'
    Co on robi? Podrywa ją? Ukrywa to że chciałby ją podrywać? No co robi? no bo się przejął tym wypadkiem! No ja chcę wiedzieć JUŻ!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ona nie jest Idealna! Nie możesz, bo potem pogubisz się w akcji i co bd?;) Kochana sama się nakręcasz. Nie podobała Ci sie od początku (nie wiem dlaczego...przez ten mrok?) i teraz choćby miała pryszcze i krzywe nogi to i tak jej nie polubisz;)
      Ech...ta Twoja ironia;) Kochana...Ty też używasz koloru włosów do określeń osób i Twój "hebanowy parkiet" również jest hebanowy a nie zwyczajny;p Więc się nie czepiaj;p
      Ona nie jest żadną Mery S.! Wbij to sobie do głowy;>
      Taaak, jeśli poczujesz się lepiej, to jej po prostu nie komentuj;)
      Być może;p
      Sowy brudzą, a samolociki wyszły z mody, a poza tym mogą zostać przejęte przez kogoś niepowołanego. Patronus jest bezpieczniejszą formą.
      Harry nie dostał Patronusa. usłyszał tylko wybuch i informację, że miał miejsce w gabinecie Hermiony.
      No cóż...facet jest pewny siebie i zna swoje mocne strony;D Wiem, że to egocentryczne, ale to lider, a lider powinien być i silny i pewny siebie;)
      Drops nie żyje, ale jego gadający portret wciąż doradza.
      Przykro mi, Sev jest w dalszym ciągu martwy.
      Nie chwal dnia przed zachodem słońca...Z Tobą i Twoją wrażliwością smakową na cukier mogę spodziewać sie wszystkiego;)
      Pewnie, czemu nie;D Daj mi tylko magiczną różdżkę;D
      Wszystko się wyjaśni;p

      Usuń
  10. Czyżby tej mrocznej kobiecie chodziło o Hermione i jej eliksir?
    Jestem ciekawa jak poradzą sobie Draco i Hermiona na wyspie :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszystko się okaże w niedalekiej przyszłości;)
      Dziękuję;)
      Pozdrawiam!

      Usuń
  11. Kingsley`a zawsze lubiłam. Co takiego robi Draco?
    Pozdrawiam
    Kasia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też go lubię;)
      Zobaczysz;)
      Dziękuję;)
      Pozdrawiam!

      Usuń
  12. Czyli nadeszła pora na nieunikniony rozejm. To może być ciężki orzech do zgryzienia, ale wierzę w profesjonalizm naszej parki.

    OdpowiedzUsuń
  13. Ta kobieta kojarzy mi się z Roweną Ravenclaw, przynajmniej ja sobie zawsze tak Rovene wyobrażałam, jeśli chodzi o wygląd xD Draco miły dla Hermiony ? To będzie ciekawe :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Naprawdę? Hmm nigdy bym na to nie wpadła, ale jak tak teraz myślę, to czemu nie?;) Oby charakter miała inny;p
      Mam taką nadzieję;)
      Dziękuję;)
      Pozdrawiam!

      Usuń
  14. relacja Potter x Granger jest idealna <3
    Harry martwiący się o Herkę awww
    ale oni to tylko przyjaciele i niech tak pozostanie :>
    Draco i bycie miłym ?
    nie znałam go od tej strony więc może mnie zaskoczysz :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadza się, Harry i Hermiona są tylko lub też aż przyjaciółmi. Na dobre i na złe:)
      Dracon Malfoy ma wiele twarzy:)

      Usuń
  15. noooo akcja się rozkręca

    OdpowiedzUsuń
  16. Uhuhu :D Widze że projekt Hermiony to gruba akcja :D Ciekawa jestem co dokładnie miał na myśli Kingsley na sam koniec :D

    OdpowiedzUsuń
  17. Draco i Hermiona to wybuchowa mieszanka
    Już widzę jak się pakują w kłopoty, ale to właśnie jest najlepsze! Te nieuniknione kłopoty, ich kłótnie, dialogi, żarty.
    Mroczna dama zaczyna się rozkręcać. Mmm, ciekawi mnie kim ona jest (mam swoje domysły jednak zostawię je dla siebie)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń