Witajcie
Moi Drodzy Czytelnicy!
W
ramach kilku słów wstępu, chciałam Was przeprosić za
drobną
zmianę terminu publikacji, która po części wynika z mojej winy, a po części z
przyczyn niezależnych ode mnie. Nie mniej jednak, chciałam dodać, że teraz
rozdziały będą pojawiać się pod koniec każdego miesiąca i trzymajcie kciuki,
bym dała radę przy tym wszystkim, co aktualnie się dzieje, utrzymać to
tempo.
Dziękuję
za ostatnie komentarze pod ostatnim rozdziałem tym nielicznym osobom, które go
skomentowały. Jesteście wspaniali i nie wiem, co bym bez Was zrobiła, bo było
mi bardzo przykro z powodu tak słabego odzewu. Chyba wolałabym czuć frustrację,
ale najwidoczniej nie mam na nią siły. Jest mi potwornie przykro i jestem
zawiedziona, ale nie wiem, czy jest sens o tym pisać. Pokazuje mi to jednak, na
kogo mogę naprawdę liczyć. Dlatego z całego serca dziękuję!;*
Betowała Faceless za co ślicznie jej dziękuję;*
Mam
też prośbę o cierpliwość do Czytelników, którzy zapraszali mnie na swoje blogi.
Odwiedzę je na pewno. Potrzebuje jednak czasu, którego obecnie mi brakuje.
Linki do Waszych historii tkwią na mojej liście czytelniczej i przy najbliższej
okazji postaram się nadrobić zaległości.
To
chyba wszystko:)
Zapraszam
na rozdział XXII. Mam nadzieję, że najbliższe 26 stron, wynagrodzi Wam okres
czekania:)
Ściskam
ciepło,
Villemo.
ROZDZIAŁ
XXII „Echo przeszłych dni”
Draco niczym w letargu pokonał drogę
prowadzącą do gabinetu Harry’ego. Jego myśli wciąż krążyły wokół tego, czego
doświadczył na tamtym korytarzu. Przez chwilę był pewien, że wyczuwa jej
charakterystyczny zapach i to znajome, elektryzujące uczucie, ilekroć ona
znajdowała się w pobliżu. Nie potrafił tego racjonalnie wytłumaczyć. Całym sobą
reagował na jej osobę. Dlatego nie mógł zrozumieć, dlaczego tym razem instynkt
go zawiódł. Jeszcze nigdy nie zdarzyło mu się pomylić. Powoli nabierał
pewności, że to zmęczenie, stres i lęk przed utratą ukochanej rozchwiały jego
zmysły do tego stopnia, że zaczynał mieć urojenia. Zupełnie jakby jej cień stał
tuż obok i śledził każdy jego krok. Przez jedną, potwornie długą minutę
wierzył, że ją odnalazł. Wszystko jednak okazało się złudzeniem, gdyż jego
palce natrafiły na chłodną, pustą ścianę. Coś jednak nie dawało mu spokoju.
Spojrzał na swoją pobrudzoną zakrzepłą krwią dłoń i ponownie nabrał pewności,
że ten karierowicz musiał mieć coś wspólnego ze zniknięciem Hermiony. Głębokie
nacięcie na jego dłoni było tego namacalnym dowodem.
Stał w
głównym Atrium, czekając na przyjazd windy i przeglądał ze znudzeniem „Proroka
Codziennego”. Skrzywił się z niesmakiem, gdy natrafił na obszerny artykuł Rity
Skeeter na temat ich ostatniej, zakończonej fiaskiem akcji w Górach Skalistych.
Mimo że misja odbyła się tydzień temu, Rita zawzięcie trzymała się tego wątku i
co chwila podgrzewała atmosferę wokół wspomnianego zdarzenia. Z konsternacją
zwinął gazetę w rulon i wcisnął niedbale do podręcznej teczki. Z kamiennym
wyrazem twarzy odpowiadał na powitania współpracowników i wymuszone uśmiechy
grzecznościowe. Oddałby swoją skrytkę w Banku Gringotta, że większa ich połowa
tylko czekała, aż powinie mu się noga, by dać upust swoim frustracjom i by
cieszyć się, że wreszcie dosięgła go sprawiedliwość. Niewiele jednak obchodziło
go zdanie szarej, bezimiennej masy, która tak naprawdę nic o nim nie wiedziała.
Drzwi windy
rozsunęły się bezszelestnie i z ulgą ruszył do środka wraz z trzema starszymi
kobietami, które mierzyły go nieprzychylnym spojrzeniem. Kurtuazyjnie
przepuścił je przodem i uśmiechnął pod nosem, gdy jedna z nich wygłosiła pod
jego adresem dwuznaczny komentarz o lisie w kurniku. Podobne uwagi niezmiernie
go bawiły, choć na przykład Zabini, który spotykał się z podobnymi
„uprzejmościami”, twierdził że są niesprawiedliwe i na dłuższą metę uciążliwe.
Wielokrotnie ktoś odmawiał leczenia lub żądał zmiany magomedyka, gdy dowiadywał
się, że ma zajmować się nim były Śmierciożerca. I choć z biegiem czasu podobne
incydenty były rzadkością, to dalej raniły wyczulone ego jego przyjaciela.
Draco jednak przypuszczał, że mężczyźnie chodzi o coś innego niż urażona duma.
Blaise obecnie starał się o awans i brał udział w konkursie na ordynatora, ale
jak twierdził, jego szanse w porównaniu do konkurenta, właśnie ze względu na
takie sytuacje, były znacznie niższe.
- Proszę
poczekać! Jeszcze ja!
Słysząc
wysoki, kobiecy krzyk, odruchowo zablokował zasuwające się drzwi. Rozpoznał ją
nim jeszcze zobaczył znajomą plątaninę jej brązowych loków.
- Dziękuję –
wysapała, prostując się i normując przyspieszony od intensywnego biegu w
szpilkach oddech.
- Ależ nie
ma za co, Granger – odparł głębokim, szarmanckim głosem, starając się
jednocześnie ukryć rozbawienie na widok jej mało przytomnej miny.
- Malfoy –
wyszeptała bezbarwnym głosem i wyprostowała się jak struna.
- Cieszę
się, że po wczorajszym wieczorze twój ośrodek pamięci działa bez zarzutu –
zakpił, uśmiechając się przy tym złośliwie.
Hermiona
zaczerwieniła się, będąc jednocześnie zawstydzoną i złą z powodu bezczelnych
aluzji blondyna. Rzuciła speszone spojrzenie trzem pozostałym kobietom w
windzie, które po mało dyskretnej uwadze mężczyzny z niezdrową ciekawością
przyglądały się szatynce. Hermiona zadarła dumnie głowę i, najspokojniej jak
potrafiła, zwróciła się do rozbawionego Aurora.
- Nie twój
interes, co robię po godzinach pracy.
- Ależ źle
zinterpretowałaś moje słowa! - Hermiona zmrużyła oczy, słysząc jego idealnie
odegrane oburzenie, a pozostałe panie całkowicie skupiły uwagę na towarzyszącej
im parze. - Moje zainteresowanie wynika wyłącznie z troski o twoje dobro –
wyjaśnił dla odmiany poważniejąc i nawiązując przy tym do ich wczorajszej
kłótni.
- A od kiedy
niby stałeś się specjalistą od uszczęśliwiania mnie? – Warknęła, zaprzestając
masowania skroni, co, jak się domyślił, miało złagodzić tępe pulsowanie
spowodowane wypiciem zbyt dużej ilości wina i spojrzała na niego wyzywająco.
- Staram się
po prostu cię chronić.
Hermiona
zdusiła w sobie jęk protestu i obdarzyła go beznamiętnym spojrzeniem.
- Już ci to
mówiłam, Malfoy. Moje życie, moje wybory – ucięła, zaskakująco spokojnym
głosem.
Winda
zatrzymała się na pierwszym piętrze i towarzyszące im kobiety zostały zmuszone
do jej opuszczenia. Na ich twarzach malował się widoczny zawód, że nie poznają
więcej szczegółów, które potem przekułyby do rangi gorącej plotki. Gdy tylko
drzwi zasunęły się ponownie, mężczyzna zatrzymał windę. Hermiona prychnęła z
pogardą, komentując posunięcie swojego towarzysza. Nie miała jednak zamiaru dać
się wyprowadzić z równowagi, ani tym bardziej grać w jego gierki. Skrzyżowała
ręce na piersiach i unikała spojrzenia Dracona. Ten zaś dla odmiany przyglądał się
kobiecie z niezdrową fascynacją. Zastanawiał się, jak miał jej wytłumaczyć, że
ta cała zabawa w poważny związek z Krumem to jej życiowa pomyłka. W dodatku
złośliwy głosik w jego głowie, podpowiadający mu, że jego zainteresowanie tą
sprawą ma zupełnie inne podłoże, wcale mu nie pomagał. Nie chciał się kłócić,
wiedząc że nic tym nie zyska. Wczoraj jego wysiłki skończyły się gigantyczną
awanturą i po wyjściu kobiety nie czuł się najlepiej. Dlatego starał się za
wszelką cenę panować nad gniewem. Nerwowo przeczesał palcami włosy i oparł się
plecami o chłodną ścianę windy.
- Czego ty
ode mnie chcesz, Malfoy? – Zapytała niespodziewanie, patrząc na niego z ponurą
determinacją na twarzy.
- To proste.
Próbuję cię zrozumieć, żeby móc odnaleźć się w nowej roli, którą mi narzuciłaś.
Dlatego chcę poznać kierujące tobą motywy – odparł szczerze, przekrzywiając
głowę i świdrując ją zaciekawionym spojrzeniem szarych oczu.
- To
niezdrowa ciekawość, Malfoy – powiedziała sucho, a on wzruszył ramionami.
Hermiona
westchnęła ciężko i rzuciła mu niepewne spojrzenie. Przyglądał się jej, jak
bijąc się z myślami przygryza dolną wargę, aż w końcu kapitulując podjęła z
oporem.
- Naprawdę
nie wiem, czego oczekujesz, ale jeśli dzięki temu mam mieć święty spokój, to
niech ci będzie. Miejmy to za sobą.
- Staram się
za tobą nadążać, ale ty, świadomie lub nie, utrudniasz mi to… To nieczyste
zagranie, nie uważasz?
- Nie wiem,
o czym mówisz…
- Doskonale
wiesz, o czym mówię – wszedł jej w słowo, a kobieta jeszcze bardziej się
spięła. – Ostatnio twierdziłaś, że to był błąd, bo nie jesteś gotowa na
związek…
- Widocznie
mi się odmieniło – sarknęła ze słabo skrywaną złością.
- Najwidoczniej…
- przyznał cierpko. - Ale dlaczego?
-To chyba
jasne – odparła, unosząc wysoko brwi.
- Nie dla
mnie. To znaczy mam kilka teorii, ale potrzebuję informacji ze źródła, by je
zweryfikować i nabrać pewności – rzucił niedbale, nie spuszczając wzroku z jej
twarzy.
- Teorii? –
Zdziwiła się. - Dotyczących mojego związku z Wiktorem? – Roześmiała się, po raz
pierwszy szczerze rozbawiona dochodzeniem Malfoya, a Draco uśmiechnął się
krzywo na widok reakcji kobiety.
- No
dobrze…Więc słucham – opanowała się, widząc jego minę. - Do jakich wniosków
doszedłeś? – Zapytała, przyglądając się mu z mieszaniną pobłażania i irytacji.
Podszedł
bliżej szatynki i nonszalancko oparł się jedną ręką o boczną ściankę windy tuż
obok panelu sterującego. Granger spięła się i jeszcze bardziej przylgnęła do
ściany. Całe jej rozbawienie prysło niczym bańka mydlana. Draco przechylił na
bok głowę i spojrzał jej prosto w oczy.
- Przez cały
ten czas skutecznie spławiałaś każdego, kto próbował się z tobą umówić, w czym
nie raz sam ci pomagałem. Nie przeczę, że było to całkiem zabawne. Przynajmniej
do pewnego momentu – urwał, rzucając jej przeciągłe spojrzenie, które
zignorowała, a jedynym dowodem na to, że zrozumiała jego aluzję, był pogłębiony
rumieniec na policzkach. – Zapominasz, że miałem okazję obserwować cię w
różnych sytuacjach i, chcąc nie chcąc, nauczyłem się wielu rzeczy o tobie.
Dzięki temu wiem, kiedy się denerwujesz, gdy coś cię trapi, gdy coś
analizujesz, gdy jesteś zawstydzona i gdy kłamiesz – kontynuował, a Granger
rzuciła mu zaintrygowane spojrzenie z ukosa. – Mnie tak łatwo nie oszukasz,
mała.
-Po co
miałabym to robić? – Zapytała ze znużeniem, chcąc jak najszybciej uciąć tą
rozmowę.
- Otóż to!
Po co? To jest właściwe pytanie, które spędza mi sen z powiek! – Odparł z
zadowoleniem, a Hermiona w odpowiedzi przewróciła oczami.
- Możesz
mówić jaśniej? – Zapytała z przesadną uprzejmością, a on westchnął ciężko i
spojrzał na nią z wymuszonym uśmiechem.
- Długo masz
zamiar bawić się w podchody z Krumem?
- Nie muszę
ci się spowiadać ze wszystkiego – odparła, uśmiechając się z pobłażaniem i
ignorując jego oskarżycielski ton.
- Fakt. Nie
musisz. – zauważył z nieprzeniknionym
wyrazem twarzy, a Hermiona ściągnęła brwi, patrząc na niego podejrzliwie. -
Wiesz, co myślę? – Zapytał, a kobieta z wahaniem pokręciła głową. – Myślę, że
znowu uciekasz. I co gorsze, wykorzystujesz tego naiwnego barana, jako tarczy
między sobą, a tym kimś, przed kim uciekasz.
- Mylisz
się, Draco – zaoponowała, na co uśmiechnął się ironicznie.
- Czyżby? –
Zakpił, a kobieta zacisnęła usta w wąską linię. – Zapominasz, że doskonale
wiem, jak działa ten mechanizm. W końcu sam niejednokrotnie byłem twoją tarczą…
- dodał z nutką goryczy w głosie. – Mam też dziwne wrażenie, że to przede mną
uciekasz… Popraw mnie, jeśli się mylę?
- Śmiały
wniosek – rzuciła z cierpkim uśmiechem.
- Lubię
jasne sytuacje – odparł z szelmowskim uśmiechem. – Poza tym wszystko przemawia
za tym, że mam rację. Dlatego możesz zakończyć tą szopkę. Najlepiej natychmiast
– oznajmił stanowczo, a Hermiona zmrużyła niebezpiecznie oczy i założyła ręce
na piersi. – Jeśli chcesz, sam mogę rozwiązać twój problem – zaproponował, gdy
szatynka przez dłuższą chwilę przyglądała się mu z oburzeniem, które odebrało
jej głos.
- Problem? –
Wycedziła, odzyskując zdolność mówienia.
- Mam na
myśli Kruma. Zajmę się nim – wyjaśnił ze spokojem.
- Nikim nie
będziesz się zajmował! Czy już do reszty cię popieprzyło? Jeśli chcesz się kimś
zajmować, to zacznij od siebie i nie waż się ingerować w moje życie! – Wyrzuciła
z siebie ze złością i dźgnęła go palcem w tors.
- Granger,
obydwoje wiemy, jak to się skończy. Prędzej czy później i tak go zostawisz. A
potem będziesz tonąć w wyrzutach sumienia i… – ciągnął cierpliwie, jakby
tłumaczył coś niezwykle upartemu dziecku.
- Tym razem
będzie inaczej – ucięła wyniosłym tonem, a Draco uniósł powątpiewająco lewą
brew. – Tym razem nie mam zamiaru uciekać – dodała stanowczo, a Malfoy
odpowiedział jej wymuszonym uśmiechem.
- Mam dziwne
wrażenie, że już to kiedyś słyszałem – zakpił, nie robiąc sobie nic z malującej
się w jej oczach wściekłości.
- Nie
pomagasz…
- Wręcz
przeciwnie! Ile razy już to przerabialiśmy, Granger? Zawsze kończy się tak
samo. Gdy robi się zbyt poważnie, gdy ktoś za bardzo się do ciebie zbliży, ty
uciekasz – drążył nieubłaganie, ignorując fakt, że sprawia jej przykrość. –
Chodzi mi wyłącznie o twoje dobro….
- Chodzi ci
o mnie, czy o siebie? – Zapytała celnie, wchodząc mu w zdanie.
Zmierzył ją
nieprzeniknionym spojrzeniem, jednocześnie zastanawiając się nad jej pytaniem.
Bo czy rzeczywiście nie kierował się egoistyczną potrzebą posiadania jej na
wyłączność? Od dłuższego czasu miał Granger tylko dla siebie i nie musiał się
nią z nikim dzielić. Tymczasem od jakiś dwóch tygodni ona nie miała dla niego
nawet chwili. Fakt ten niezmiernie go irytował, zwłaszcza że nie znosił, gdy
ktoś go ignorował.
- O nas –
uściślił po chwili namysłu. - I cieszę się, że dostrzegłaś swoje dwulicowe
postępowanie – sarknął, uśmiechając się z przekąsem.
- Że co
proszę? – Roześmiała się z niedowierzaniem, co on zignorował.
- Ignorujesz
mnie – oznajmił chłodnym tonem, zbijając ją z tropu.
- Ja… Po
prostu jestem ostatnio bardzo zajęta… - odparła wymijająco, zakładając
niewidzialny kosmyk włosów za ucho, co jak wiedział było oznaką zdenerwowania.
- Dla
Pottera zawsze znajdujesz czas – zauważył z nutką oskarżenia.
- On jest
moim przyjacielem - odparła ostrożnie, rzucając mu niepewne spojrzenie.
- A kim w
takim razie jestem ja? – Zapytał, przypierając ją tym pytaniem do muru.
- A kim
chciałbyś być? – Zapytała nieśmiało po chwili zawahania, czym go zaskoczyła, bo
zdał sobie sprawę, że nie potrafi odpowiedzieć na jej pytanie. A może po prostu
bał się jej reakcji na to, co chciałby jej powiedzieć. Już teraz przed nim
uciekała, a wolał nie myśleć, co by się stało, gdyby poznała prawdę.
- Kimś,
przed kim nie będziesz uciekać – powiedział wymijająco aczkolwiek szczerze.
- Nie
uciekam przed tobą, Draco…Tylko… - zaoponowała mało przekonującym tonem i
urwała, jakby nie wiedziała, jak ubrać swoje myśli w słowa.
- Tylko co,
Hermiono? – Zapytał, gdy cisza między nimi się przedłużała.
- Staram się
ułożyć sobie jakoś życie – wyznała w końcu, nie patrząc mu w oczy.
- Ale
dlaczego z Krumem? – Wypalił bez zastanowienia.
- A dlaczego
nie?! Jest lojalny, czuły, inteligentny, pracowity, daje mi poczucie
bezpieczeństwa, stałości i kocha mnie! Czego chcieć więcej? To idealny materiał
na…
- Rozumiem…
- odparł z przekąsem i uśmiechnął się z przymusem. - Boisz się, że Weasley miał
rację i teraz starasz się udowodnić wszystkim i samej sobie, że ten palant się
mylił – powiedział bezbarwnym tonem, a Hermiona spojrzała na niego z mieszaniną
niedowierzania i urazy.
Miał
świadomość, że łamie dane jej słowo, ponieważ obiecał, że nigdy nie będzie
wracał do tamtego okresu i że nie wykorzysta tych informacji przeciwko niej.
Przez chwilę bił się z wątpliwościami, czy aby nie wycofać się z tego
grząskiego gruntu, jakim był temat Ronalda Weasleya, lecz potem przypomniał
sobie, co czuł, gdy dowiedział się, że powodem, dla którego Granger go
spławiała, była bułgarska sława quidditcha i to skłoniło go do brnięcia dalej.
- Nic nie
wiesz o moich uczuciach, Malfoy – przerwała mu cichym, aczkolwiek stanowczym
głosem.
- Wiem o
tobie więcej niż myślisz, Granger – drążył, a Hermiona zamknęła oczy. – Twoja
urażona ambicja stwierdziła, że nie tylko kariera ma być perfekcyjnie
zrealizowana. Życie prywatne też zaczęłaś traktować jak zadanie, z którego
musisz uzyskać wybitny? – Zapytał, czując jak fala różnorodnych uczuć rozlewa
się po jego ciele. - Zdradzę ci pewien
sekret. Życie nie jest pracą domową. Nie da się go zaplanować i iść według
wytycznych. Po drodze możesz natknąć się na przeszkody, które zburzą twój
misterny plan. W trakcie tej drogi otworzy się przed tobą wiele drzwi, inne
zostaną bezpowrotnie zamknięte. Wtedy też może okazać się, że to, czego
pragniesz naprawdę, zostało za którymiś z tych zatrzaśniętych drzwi, a to
kreowane przez ciebie od lat perfekcyjne szczęście jest wyłącznie iluzją…
- Dlaczego
mi to mówisz? – Zapytała drżącym głosem, nie otwierając oczu.
- A dlaczego
ty mnie skreślasz? –Zapytał, chcąc sprowokować ją do jakiejkolwiek reakcji. Od
pewnego czasu Granger trzymała go na dystans i zupełnie zamknęła się przed nim.
Na swój sposób brakowało mu jej obecności, ich rozmów, sprzeczek, wspólnych
obiadów. Starał się zrozumieć, skąd ta nagła zmiana w zachowaniu kobiety i
zamierzał się tego dowiedzieć, nawet jeśli musiałby ją zamknąć w tej windzie na
cały dzień. – Cholera, Granger, porozmawiaj ze mną! – Warknął, gdy ta wciąż
uparcie milczała. – Powiedziałem coś? Zraniłem cię? Ktoś powiedział coś, co
sprawiło, że postanowiłaś odciąć się ode mnie? – Dopytywał, starając się złapać
jej spojrzenie.
- Nie –
powiedziała cicho, obejmując się ciasno ramionami.
- Chodzi o
tamtą noc? – Dopytywał, a ona spojrzała na niego z mieszaniną czegoś, czego nie
potrafił zdefiniować.
- Nie –
wydusiła w końcu, gdy uparcie przewiercał ją spojrzeniem.
- To
dlaczego mnie tak traktujesz? Nie masz dla mnie czasu, odkąd wróciłem z misji.
Praktycznie w ogóle nie rozmawiamy… Myślałem, że… - zaciął się, nie wiedząc,
jak miałby nazwać to, co działo się między nimi. – Musisz mi pomóc, Granger, bo
szczerze mówiąc wyczerpały mi się pomysły – zażartował, lecz nie wywołało to żadnej
reakcji u kobiety. – Spójrz na mnie – poprosił łagodnie i dotknął jej policzka,
a Hermiona pod wpływem tego gestu podniosła na niego wzrok. - Martwię się o
ciebie i brakuje mi twojego wymądrzania – dodał ciepłym tonem, gdy ich
spojrzenia wreszcie się spotkały. Zaskoczył go nagły strach w jej oczach, który
został szybko wyparty przez nieuzasadnioną w jego odczuciu złość.
- I dlatego
wpieprzasz się w nie swoje sprawy? – Zirytowała się, strącając jego dłoń i mierząc
go lodowatym spojrzeniem. – Bliskie sobie osoby wspierają się, pomagają sobie,
cieszą się szczęściem osób, na których im zależy! Nie układają im życia i nie
oceniają ich wyborów. Po prostu są…
- Doprawdy?
– Przerwał jej z mieszaniną niedowierzania i urazy. – Bo gdybyś nie zauważyła, to
przez kilka ostatnich miesięcy nie robię nic innego i mam wrażenie, że tego nie
dostrzegasz.
- Uwierz mi,
że twojej obecności nie da się przeoczyć, Malfoy – wytknęła mu ze znaczącą
miną.
- Odnoszę
wrażenie, że tobie jakimś cudem udaje się to notorycznie. W innym przypadku nie
przypominałbym ci o swojej skromnej osobie – odparował z ironicznym uśmiechem,
co spowodowało że kobieta spiorunowała go spojrzeniem.
- O ile
pamiętam, nie prosiłam cię o zabawę w mojego psychoterapeutę? – Sarknęła, ignorując
jego jawną zaczepkę i wracając do sedna sprawy.
- Nie
śmiałbym. Spełniam tylko obowiązki przyjaciela – zauważył z nutką goryczy, na
co Hermiona uniosła wysoko brwi.
-
Zdecydowanie wykraczasz poza granice przyjaźni – westchnęła z rezygnacją i
pokręciła głową, gdy nie doczekała się dalszych wyjaśnień.
- Nawet
gdybym to robił, to ty skutecznie przypominasz mi o tej granicy – oznajmił ze spokojem
i słabo skrywaną nutą żalu.
- Bredzisz,
Malfoy. Widocznie jeszcze nie wytrzeźwiałeś – zmieszana jego szczerością próbowała
żartować, a gdy nie zareagował, spoważniała i wzięła głęboki, uspokajający
oddech. – Draco… Ja… - urwała, starając się zebrać rozbiegane myśli. – Wtedy…
Nie potrafię przejść nad tym wszystkim do porządku dziennego. Popełniliśmy
błąd… - powiedziała cicho, rzucając mu krótkie spojrzenie, jakby licząc że
zaprzeczy. – To nie powinno mieć miejsca. Muszę się zdystansować, żeby … -
dodała, gdy nie zareagował na jej słowa.
- A Krum? –
Wszedł jej w słowo, czując jak każde jej słowo tnie niczym brzytwa.
– Wiktor… Zabrzmi
to dziwnie, ale on w pewien sposób oswaja mój lęk.
- Kochasz
go? – Drążył, starając się nie pokazać, ile wysiłku kosztuje go zachowanie
spokoju.
- Ja… Nie
wiem, Draco. Ale chciałabym, żeby nam wyszło – odpowiedziała, starając się
zamaskować skrępowanie.
- Nie
kochasz go – stwierdził, uważnie lustrując jej twarz, a Hermiona posłała mu
zaskoczone spojrzenie. – Nie kochasz – powtórzył z uporem, odpowiadając na jej
zirytowaną minę.
- Twoja
bezczelność nie ma granic. Nie mam zamiaru cię przekonywać. Wierz, w co chcesz
– powiedziała, odwzajemniając jego spojrzenie i zaciskając usta w wąską linię.
- Gdybym nie
miał racji, nie wściekałabyś się tak – zauważył przytomnie, patrząc na szatynkę
z dystansem.
- Wściekam
się, bo przekraczasz pewną granicę – zaoponowała, zakładając ręce na piersi. –
Co ty wyprawiasz?! – Zapytała, gdy winda ponownie ruszyła, a on po raz kolejny
ją zatrzymał.
- Zyskuję na
czasie – odparł z przekąsem, na co Hermiona sapnęła ze złości.
- To widzę.
Zastanawiam się tylko, po co to robisz? Nawet, jeśli masz rację, to nie twoja
sprawa – zaperzyła się, na co Draco zaśmiał się szczerze rozbawiony jej uporem.
- Nie do
końca, Granger – zaoponował, poważniejąc. – Twoje fanaberie odbijają się
rykoszetem we mnie, więc sama rozumiesz, że nie mogę tego tak po prostu
zostawić – odparł, robiąc bezradną minę, a Hermiona spojrzała na niego z
niedowierzaniem.
- Do czego
zmierzasz?
- Wiem, że
mieliśmy do tego nie wracać, ale naprawdę nie potrafię przejść nad tym do
porządku dziennego, zwłaszcza gdy ty zachowujesz się w ten sposób, dając mi
wyraźnie do zrozumienia, że zrobiłem coś nie tak – wyjaśnił, lustrując ze
spokojem jej nieprzeniknioną twarz. – Staram się, ale nie potrafię – dodał, a
Hermiona przygryzła dolną wargę, a w jej wzroku dostrzegł coś, co pozwoliło mu
mieć nadzieję, że i dla niej nie jest to obojętne wspomnienie. – Nie wiem, czy
to coś zmieni, ale uznałem, że powinnaś o tym wiedzieć – powiedział, pragnąc by
Granger dała mu choć mały znak, że i dla niej to coś znaczy. – Miałem nadzieję,
że gdy wrócę, będę mieć więcej czasu, żeby to rozgryźć i że ty mi w tym
pomożesz… A gdy zobaczyłem cię z… - urwał, przełykając kwiecistą obelgę pod
adresem bułgarskiego szukającego. – On zabiera mój czas…
- Próbujesz
przez to powiedzieć, że chcesz, żebym zostawiła Wiktora, bo nie mam czasu dla
ciebie? – Zapytała z niedowierzaniem, a on po chwili wahania z rozbrajającym uśmiechem
wzruszył ramionami. – Do reszty cię popieprzyło, Malfoy – oznajmiła z
przekonaniem, przyglądając mu się z niesmakiem.
- Jeśli tak
się stało, to wyłącznie twoja wina, Granger – wytknął jej ze stoickim spokojem.
- Moja wina?
– Zapytała, a on skinął głową, potwierdzając swoje wcześniejsze słowa. – Mam
cię dość… - westchnęła, mierząc go trudnym do rozszyfrowania wzrokiem.
- Ostatnio
mówiłaś coś innego…
- Widocznie
miałam chwilowy paraliż myślenia – weszła mu w słowo, rumieniąc się
intensywnie, na co uśmiechnął się pod nosem.
- Nie chcę
się znowu kłócić. Myślałem, że mamy to za sobą… - oznajmił polubownie, widząc,
że jest o krok od wyprowadzenia jej z równowagi.
- To może
się bardzo szybko zmienić, jeśli się nie opamiętasz – zagroziła z przekąsem, a
on odpowiedział jej trudnym do rozszyfrowania spojrzeniem. - Malfoy? – Zaczęła
niepewnie, gdy przez dłuższą chwilę przyglądał jej się z dziwnym wyrazem
twarzy.
- Umów się
ze mną – wypalił, wprawiając ją w stan przedzawałowy.
- Ty tak na
poważnie? – Zapytała, gdy Draco wciąż patrzył na nią z mieszaniną determinacji
i głęboko skrywanej niepewności. – O słodka Roweno, ty rzeczywiście pytasz
poważnie – wyszeptała z przerażeniem, gdy ten skinął z powagą głową.
- To cię tak
dziwi? – Zapytał chłodno z nutką urazy, na co Hermiona zmieszała się jeszcze
bardziej.
- A ciebie
to dziwi? – Odparowała, chcąc zyskać na czasie.
- A powinno?
– Zapytał zaczepnie, unosząc lewą brew.
- Możesz
przestać się wydurniać? Staram się z tobą rozmawiać – warknęła, rozdrażniona
jego zachowaniem i przerażona jego propozycją.
- Granger,
czemu musisz wszystko tak utrudniać? – Westchnął, gdy ta założyła ręce na
piersiach i wbiła w niego zniecierpliwione spojrzenie. – Nie proszę cię o rękę
tylko o jedną randkę…
- Wystarczy
– przerwała mu, jakby w obawie, że za chwile naprawdę uklęknie przed nią i się
oświadczy.
Spojrzał na
nią z mieszaniną konsternacji i pobłażania. Nie lubił, gdy ktoś wchodził mu w
zdanie, a ta kobieta robiła to bez przerwy. Posłał jej ponaglające spojrzenie,
gdy przez chwilę przyglądała mu się w milczeniu.
- Nie –
powiedziała, kręcąc wolno głową i patrząc mu prosto w oczy.
- Co nie?
- Nie, nie
umówię się z tobą… Przepraszam, ale nie – oznajmiła spokojnie, rzucając mu
trudne do rozszyfrowania spojrzenie.
- Powiesz mi,
dlaczego? – Drążył zaskoczony zarówno jej odmową, jak i prawdziwym uczuciem
zawodu.
- A ty?
Powiesz mi, dlaczego akurat teraz postanowiłeś się ze mną umówić? – Zapytała,
przechodząc do ataku, a gdy ten przez dłuższą chwilę milczał, dodała – Sam
widzisz… - powiedziała, a on mógłby przysiąc, że jej głos zabarwiony był nutą
zawodu.
- Odgrywasz
się na mnie? – Zapytał, wypowiadając głośno swoje wątpliwości.
- Nie.
Udowadniam ci tylko, że nie grasz fair, Draco. Jeśli potrzebujesz rozrywki, to
jestem pewna, że nie brakuje kobiet, które ci ją zagwarantują. Ja jednak już
nigdy więcej nią nie będę – powiedziała ze smutkiem, a on poczuł się tak, jakby
go spoliczkowała. – Poza tym teraz spotykam się z Wiktorem i nie mam zamiaru
tego zmieniać – ucięła bardziej stanowczym tonem.
- Znowu Krum
– skrzywił się z niesmakiem. – Masz zamiar zasłaniać się nim, żeby unikać
spotkań ze mną?- Warknął, przeszywając ją lodowatym spojrzeniem.
- Jeśli masz
zamiar się tak zachowywać, to… tak – odpowiedziała ostrożnie, zaskoczona zmianą
jego nastroju.
- A jak mam
się zachowywać, gdy staram się na każdym kroku, a ty udajesz, że nic nie
widzisz i przy pierwszej okazji lecisz w ramiona tej Kuternogi? – Wypalił, nim
zdążył zastanowić się nad tym, co mówi.
- A więc to
cię boli?! Twoja urażona duma nie może przełknąć faktu, że dostała kosza?! – Wytknęła
mu z mieszaniną satysfakcji, złości i niedowierzania, a on zmarszczył czoło,
analizując słowa kobiety.
- A nawet
jeśli, to co? – Burknął, nie potrafiąc znaleźć kontrargumentu dla zarzutu
szatynki. - Czym różni się zainteresowanie moje od tego, którym darzy cię Krum?
- Zapytał zirytowany, na co kobieta nieco się zmieszała.
-Właśnie to
jest odpowiedź na twoje pytanie. Chodzi właśnie o twoje zainteresowanie, Malfoy!
– Wyjaśniła ze złością, a potem spuściła z rezygnacją głowę unikając jego
wzroku.
- Wytłumacz
mi – nalegał zaintrygowany jej zachowaniem, lecz kobieta pokręciła stanowczo
głową, co sprawiło, że do głowy przyszła mu jeszcze inna hipoteza. – Chodzi o
to, że byłem Śmierciożercą, prawda? Uznałaś, że ktoś z taką przeszłością nie
może być częścią twojego perfekcyjnego życia? Powinienem wpaść na to, że nie
jestem wystarczająco godny, by spotykać się z perfekcyjną, nieustraszoną i
nieskalaną Hermioną Granger. O to chodzi? – Zapytał lodowatym tonem, a szatynka
spojrzała na niego wstrząśnięta wysuniętym wnioskiem. – Więc to o to chodzi?
Wybór sławnego, szanowanego i równie nieskalanego Wiktora Kruma ma być częścią
twojego perfekcyjnego planu na życie…. A ja przez chwilę uwierzyłem, że to, co
zaszło między nami jest prawdziwe. Jesteś tak samo…
Ręka
Hermiony powędrowała w kierunku jego twarzy, lecz refleks szukającego uchronił
go przed siarczystym policzkiem. Granger otworzyła szeroko oczy. W zaszklonych
tęczówkach dostrzegł mieszaninę niedowierzania, strachu, gniewu i smutku. Starał
się zachować niewzruszony wyraz twarzy, lecz sam przed sobą musiał przyznać, że
gwałtowna reakcja kobiety go zaskoczyła. Bardziej jednak zaskoczyły go jego
własne słowa, których szybko pożałował. Odrzucenie i marginalizacja w magicznym
wymiarze nigdy aż tak bardzo nie bolały. Odmowa ze strony szatynki przypomniała
o piętnie Śmierciożercy. Żałował, że stracił nad sobą kontrolę. Nie spodziewał
się tak silnych emocji u siebie, ani tego że sprowokuje kobietę do tego
stopnia. Po minie Hermiony wnioskował, że i nią wstrząsnęło to, co usłyszała i
co chciała zrobić. Dopiero po chwili zdał sobie sprawę z tego, że dalej trzyma
jej nadgarstek w silnym uścisku więc go puścił.
- Przepraszam…
- powiedział, widząc jak Granger, unikając jego wzroku, rozciera nadgarstek.
- To ja
przepraszam… Nie chciałam cię uderzyć… Cieszę się, że mnie powstrzymałeś –
odparła nieśmiało drżącym głosem, wciąż nie patrząc mu w twarz.
– Nie
chciałem tego powiedzieć… ani zrobić ci krzywdy – dodał bardzo cicho,
podchodząc bliżej i sięgając po jej rękę.
W skupieniu
przejechał chłodnymi opuszkami palców po zaczerwienionym fragmencie jej skóry,
gdzie odcisnęły się jego palce i zacisnął usta w wąską linię. Z ciężko bijącym
sercem spojrzał na twarz kobiety, która przyglądała się jego poczynaniom z
trudną do rozszyfrowania miną. Nim zdążył pomyśleć nad tym, co robi, wyciągnął
rękę i przejechał kciukiem po jednej ze ściągniętych brwi szatynki, a na skutek
jego gestu napięte mięśnie na jej twarzy wygładziły się.
- Muszę
pamiętać, żeby zachowywać przy tobie stałą czujność. Zrobiłaś się strasznie
agresywna – zażartował, z zadowoleniem zauważając, że kąciki ust kobiety zadrżały
i by zapanować nad uśmiechem, przygryzła dolną wargę. Uśmiechnął się łagodnie,
kiedy się zarumieniła, gdy uwolnił jej wargę. W odpowiedzi zobaczył delikatny,
aczkolwiek przekorny uśmiech kobiety.
- A ja muszę
nieustannie pamiętać o tym, że jesteś prowokującym dupkiem – zripostowała, co wywołało
łobuzerski uśmiech Malfoya.
Winda po raz
kolejny ruszyła, a zimny, kobiecy głos poinformował ich, że dotarli na piętro,
na którym znajduje się Biuro Aurorów. Nim drzwi rozsunęły się, Draco
niespodziewanie przyciągnął ją do siebie i mocno przytulił.
- Wiem, że
bywam dupkiem, ale nie odtrącaj mnie – wyznał z pozoru neutralnym głosem,
zaciskając dłonie na jej talii oraz karku i zanurzając twarz w jej włosach.
Hermiona
niepewnie odwzajemniła jego uścisk. Była zaskoczona gestem i zaborczością
mężczyzny. Jednocześnie czuła się niespodziewanie dobrze w jego ramionach.
- Nie
uciekaj przede mną, bo i tak nie pozwolę ci odejść – westchnął, uspokojony
faktem, że kobieta go nie odepchnęła.
- Skąd
pewność, że będę chciała zostać? – Zapytała cicho, nie do końca pewna, czy
kieruje to pytanie do niego czy do siebie.
- Podejmuję
wyzwanie, Granger – oznajmił z enigmatycznym uśmiechem, muskając nosem jej
skroń i wyszedł z windy nim drzwi ponownie się zasunęły.
***
Hermiona wypuściła
głośno powietrze. Czuła, że jej skorupa zaczyna pękać. W słowach Dracona było
wiele prawdy. Nie chciała angażować się w kolejny skomplikowany związek, by
potem cierpieć. I wszystko szło zgodnie z planem, do momentu jej powrotu do Anglii
i ponownego spotkania z Malfoyem. Wbrew rozsądkowi i po części na złość
Ronaldowi zakopała z nim topór wojenny i zaczęli od nowa. Jednak im dłużej go
poznawała, tym więcej niepokojących uczuć budziło się w niej. Wiedziała, do
czego to zmierza i była przerażona, gdy jej przypuszczenia się potwierdziły. Wiedziała,
że Malfoya nie interesują poważne związki. Natomiast ona coraz bardziej
uzależniała się od jego osoby. Czuła przerażenie na myśl, że mogłaby się w nim
zakochać, a on pobawiłby się nią i zostawił, tak jak to robił z innymi
kobietami. Dlatego musiała jak najszybciej zdusić ten kiełkujący zarodek
uczucia do blondyna. Po bolesnym rozstaniu z Ronem nie chciała już więcej
cierpieć. Nie była pewna, czy po kolejnym takim doświadczeniu dałaby radę się
pozbierać. Wielokrotnie zastanawiała się, czy podjęłaby inną decyzję, gdyby tamtej
nocy reakcja Dracona była inna. Czy podjęłaby ryzyko, gdyby ją zatrzymał,
zaprzeczył i powiedział, że mu zależy? Nie zrobił tego, czym utwierdził ją w
przekonaniu, że postępuje właściwie.
Nie chciała zapuszczać się w rejony mglistych
przypuszczeń. Postanowiła działać i wtedy, jak na lekarstwo, pojawił się
Wiktor. Po części i tu Draco się nie mylił. Bułgar był jej ucieczką przed
niechcianym, lecz z dnia na dzień coraz bardziej realnym uczuciem. Zaczęła się
z nim spotykać, spławiając blondyna i ignorując wyrzuty sumienia. Nie miała
pojęcia, że z czasem ta farsa stanie się czymś więcej niż ucieczką. Bo tak też
się stało. Wiktor skutecznie zagłuszył to, co zaczynała czuć do Malfoya. Z
czasem zaangażowała się na tyle, by nauczyć się funkcjonować w nowym związku i
nawet myślała, że przywiązanie i sympatia przerodzą się w głębsze uczucie. W
pewnym momencie uwierzyła nawet, że jest gotowa na nową miłość. Niestety mimo
podwójnych starań, nie potrafiła rozpalić w sobie tej iskry, która trawiła jej
ciało i duszę przy Draconie. Tłumaczyła sobie jednak, że tak jest lepiej,
ponieważ w razie rozstania z Wiktorem, nie rozsypałaby się na milion
kawałeczków. Wszystko to sprowadzało się do błędnego koła. Im bardziej Wiktor
otaczał ją miłością, tym bardziej ona odsuwała się od Malfoya i na tym więcej
ataków ze strony blondyna była narażona. Cieszyła się jednak z takiego obrotu
sprawy. A gdy przyjęła zaręczyny bułgarskiego szukającego, jej relacje z
arystokratą powróciły do tych z okresu przed zakopaniem topora wojennego.
Dzięki temu znacznie łatwiej przyszło jej zneutralizowanie tego niemądrego
uczucia do byłego Ślizgona. I tylko Ginny, która była powiernikiem jej
sekretów, znała prawdę i dlatego sceptycznie patrzyła na jej związek z
Wiktorem. I mimo że nie podobało jej się, co przyjaciółka robi z własnym
życiem, to nie osądzała jej. Po prostu była. I dlatego tylko panna Weasley
wiedziała, że pomimo usilnych starań Hermiony i wbrew wszystkiemu, co mówiła,
poniosła klęskę. Jej plan na perfekcyjny związek legł w gruzach, bo mimo dwóch
lat razem, nigdy nie nauczyła się kochać Wiktora Kruma. Jej uczucie było
jedynie iluzją, w którą sama nauczyła się wierzyć.
***
Wydawało mu się, że to właśnie od tamtego
momentu uświadomił sobie, jak ważną rolę w jego życiu odgrywa Hermiona Granger.
Spełnił swoją obietnicę i mimo wzlotów i upadków w ich stosunkach, nie pozwolił
jej odejść. Chwilę załamania przeżył po niespodziewanych oświadczynach Kruma w
czasie Balu Charytatywnego tuż przed Bożym Narodzeniem. Była to impreza
organizowana przez Ministerstwo Magii, a zebrane środki trafiały do
potrzebujących rodzin. Wiktor wylicytował wtedy pierścień goblińskiej roboty,
wystawiony przez Bank Gringotta, a właściwie przez Erikę Mason, która objęła
prezesurę po zamordowanym Thomasie Nelsonie. Draconowi przeszła wówczas myśl,
że Gobliny musiały nie być zadowolone ze zmiany dowództwa, które od tak pozbywało
się ich cennych klejnotów. Bułgar, tuż po odebraniu wylicytowanego pierścienia,
prosto ze sceny oświadczył się Granger. Długo zastanawiał się, czy Hermiona
zgodziła się, bo tego chciała, czy może ugięła się pod presją spojrzeń
zgromadzonych osób. Bez względu jednak na pobudki, powiedziała „tak”, a wraz z
tym krótkim słowem, jego świat runął mu na głowę. Wściekłość, jaką czuł,
potęgował widok pierścionka zaręczynowego na jej smukłym palcu, ilekroć mijał
ją na korytarzu. W takich momentach nie potrafił zachować obojętności i
wykorzystywał każdą okazję, by zademonstrować jej gamę uczuć, która w ciągu
prawie roku ich zaręczyn, dręczyła jego umysł. Dopiero niedawno ktoś bliski
pomógł mu uświadomić sobie, że jeśli nie weźmie się w garść, to straci Hermionę
na zawsze. Potem słowa Blaise’a powtórzyła Pansy i dzięki temu postanowił
walczyć do końca. Po rozmowie z przyjacielem dotarło do niego, jak bardzo
skomplikował swoje relacje z Granger, która wydawała się wyprzeć z pamięci te
kilka lat pokoju. Wiele miesięcy zajęło mu odbudowanie tego, zburzonego przez
swoją urażoną dumę i zazdrość, mostu. A gdy już mu się udało i wszystko
wskazywało na to, że mogą być razem, pojawiła się ta piekielna baba i odebrała
mu centrum jego świata, do którego zmierzał tyle czasu, często błądząc i
zbaczając z właściwej drogi.
Pchnął drzwi do dawnego gabinetu Kingsleya i
z zaskoczeniem stwierdził, że jest on wypełniony Aurorami i członkami Brygady
Uderzeniowej. Wszyscy jak jeden mąż odwrócili się w jego stronę, sądząc
zapewne, że to Potter. Draco obrzucił zebranych pochmurnym spojrzeniem i bez
zbędnych słów ruszył w stronę biurka Harry’ego, by zająć jego fotel.
- Panie Malfoy…pańska ręka… - zaczął niepewnie
jeden z mężczyzn i Draco dopiero wtedy zorientował się, jak musi wyglądać w
pogniecionej i zakrwawionej szacie oraz ze zranioną dłonią. Nie czuł jednak
potrzeby, żeby się tłumaczyć. Nigdy tego nie robił. Jedyny człowiek, któremu
składał wyjaśnienia został zamordowany, a jego oprawca odpowiadał również za
porwanie Hermiony. Dlatego w odpowiedzi posłał zgromadzonym jedynie lodowate
spojrzenie sprawiając, że mężczyźni szybko stracili nim zainteresowanie.
Kwadrans później drzwi gabinetu otworzyły się
ponownie, a do środka wszedł bledszy niż zwykle Harry. Z jego miny trudno było
coś wyczytać. Najpierw bez słowa przesunął wzrokiem po twarzach zebranych, a
potem rzucił krótkie spojrzenie w stronę swojego biurka, jakby chcąc się
upewnić, że zastanie tam przyjaciela. Przez chwilę przyglądał mu się z ponurą
miną i to był właściwie jedyny sygnał, że dostrzega jego obecność. Dracona
zaintrygowało zachowanie partnera. Ten jednak wydawał się to ignorować,
ponieważ zaraz po zamknięciu drzwi przystąpił do wydawania poleceń i
przydzielania zadań. Dopiero, gdy w gabinecie została jedynie Brygada
Uderzeniowa wyciągnął ze spodni pogniecioną kartkę papieru, na której, jak się
okazało, były naszkicowane w pośpiechu plany i strategia działania, mająca na
celu odbicie Hermiony i innych, potencjalnych zakładników. Draco przyglądał się
przyjacielowi i słuchał jego wyjaśnień z niemałym podziwem. Zastanawiał się,
jakim cudem tak szybko udało mu się ułożyć to wszystko.
- Jakieś pytania? – Zapytał, gdy skończył
swój wywód i obrzucił wszystkich uważnym spojrzeniem.
- Plan ma pewne… - zaczął ostrożnie dowódca
Brygady, pocierając swój podbródek.
- Wiem, Lucke – przerwał mu niecierpliwie
Potter. – Ale na jego ułożenie miałem cały pieprzony kwadrans. Nie mamy czasu
na długie planowanie. Chcę tylko, żebyście podzielili się i otoczyli wyspę.
Bariera zostanie ściągnięta na pięć minut przed godziną zero i kwadrans przed
północą, żebyśmy mogli się deportować. Macie pozostać w ukryciu dopóki nie dostaniecie
sygnału – oznajmił, unosząc złoty galeon, który kiedyś służył mu do zwoływania
ćwiczeń Gwardii Dumbledore’a, a dziś stanowił doskonały węzeł komunikacji z
Aurorami, gdy byli podzieleni na mniejsze jednostki.
- Nie podoba mi się, że pójdziesz tam sam.
Nie będziemy mogli pomóc ci w murach Alcatraz.
- Wasze zadanie nie będzie polegać na
chronieniu mojego tyłka, tylko na odnalezieniu i odbiciu zakładników. Odciągnę
uwagę przeciwnika na tak długo jak się da, a wam nawet niech nie wpadnie do
głowy, żeby sprawdzać co ze mną, jasne? To rozkaz.
- Jak uważasz. Zrobimy, co każesz, ale i tak
sądzę, że to nierozsądne pchać się do jaskini lwa bez jakiegokolwiek wsparcia –
drążył nieprzekonany Lucke, ignorując rozdrażnienie przełożonego.
-Bo nie jest – zgodził się z nim Harry i
przez dłuższą chwilę mierzył się z dowódcą brygady twardym spojrzeniem.
- Niech ci będzie. Zastosujemy się do twojej
wariackiej misji samobójczej – skapitulował z konsternacją Lucke, widząc że nie
przemówi swojemu szefowi do rozsądku.
Lucke Cadge był doświadczonym Aurorem, który
od czterech lat dowodził szeregami Brygady Uderzeniowej. Został awansowany
zaraz po tym jak Philip Banner przeszedł na zasłużoną emeryturę. Cadge słynął
ze swojego stalowego uporu, skuteczności i niekonwencjonalnych metod. Mężczyzna
cenił również dobrze przygotowany plan walki, ponieważ, jak twierdził, pozwalał
on uniknąć przykrych niespodzianek i bezsensownych strat w ludziach. Przy tym
wszystkim był znakomitym strategiem, utalentowanym czarodziejem oraz lojalnym
kompanem.
- To dobrze – odparł polubownie Potter. - Mam
tylko nadzieję, że dobrze się rozumiemy… Jeśli przed deportacją nie dotrę do
was, macie się ewakuować. Nie czekajcie na mnie – dodał nieustępliwym głosem, a
część zgromadzonych osób spojrzała po sobie nerwowo. Harry pokręcił głową, gdy
cisza się przedłużała i z ciężkim westchnięciem opadł na blat biurka. – Wiem,
że możecie nie zgadzać się z moim osądem, ale musicie mi zaufać inaczej z misji
nici. Wybrałem was, bo znam możliwości każdego z was. Pracujemy razem od lat…
Jeszcze nigdy nie zawiodłem się na was zarówno jako brygadzista, jak i wasz
dowódca przez krótki okres współpracy. Muszę wiedzieć, że w tym względzie nic
się nie zmieniło i że dalej mogę wam ufać i mieć pewność, że zrobicie wszystko,
co w waszej mocy, by wykonać zadanie – powiedział spokojnym głosem, sunąc
wzrokiem po twarzach zebranych brygadzistów.
- Brygada Uderzeniowa nie zawiedzie cię i tym
razem. Zrozumieliśmy rozkazy – zapewnił po dłuższej chwili pewnym głosem Lucke
i zasalutował, a po nim to samo uczyniła reszta oddziału.
- Dziękuję – oznajmił Harry i zdobył się
nawet na cień uśmiechu. – W takim razie przygotujcie się. Za pół godziny
wyruszamy.
Po jego słowach dowódca brygady skinął
sztywno głową, zasalutował i wraz z towarzyszami opuścił gabinet Harry’ego.
Po ich wyjściu w gabinecie zapanowała pełna
napięcia cisza. Wreszcie Potter wstał, obszedł biurko i z trzeciej szuflady od
dołu wyjął średniej wielkości czerwone pudełko, które po otwarciu okazało
apteczką.
- Daj rękę – powiedział ze spokojem i
ponaglił blondyna gestem.
Draco nawet nie drgnął tylko w skupieniu przyglądał
się twarzy przyjaciela. Harry westchnął ze zniecierpliwienia i odłożył apteczkę
na biurko, lecz blondyn nawet na nią nie zerknął.
- Jeśli chcesz mi towarzyszyć, to radzę ci
się ogarnąć, bo nie mam zamiaru czekać aż ruszysz swój tyłek nawet sekundy
dłużej – zastrzegł, obrzucając partnera wymownym spojrzeniem.
- Myślałem… - zaczął zbity z tropu, lecz
Harry nie dał mu skończyć.
- Że co? Że pozwolę ci utonąć w bagnie, do
którego tak chętnie się wpieprzyłeś?
- Ale McLaggen…
- Nie stanowi już problemu – uciął krótko
brunet, czując jak zaczynają puszczać mu nerwy.
- Skąd ta pewność? – Drążył coraz bardziej
zaintrygowany blondyn.
- Bo wymazałem mu pamięć! Zadowolony? – Zirytował
się Harry, a następnie poluzował krawat i odpiął górne guziki koszuli.
Draco był tak zszokowany, że przez dłuższą
chwilę nie potrafił wydobyć z siebie głosu. Nie wiedział, co dokładnie czuje. Z
jednej strony była to ulga, ogromna wdzięczność oraz niedowierzanie, że ktoś
tyle dla niego zaryzykował. Natomiast z drugiej strony czuł kiełkującą złość na
Pottera, że ryzykował tak wiele, by uratować mu tyłek oraz dziwne skrępowanie.
Wiedział, że powinien coś powiedzieć, ale w gardle czuł wielką gulę i nie ufał
swojemu głosowi. Harry najwidoczniej wyczuł, co się z nim dzieje, bo spojrzał
na niego spokojnie i zdobył się na blady aczkolwiek szczery uśmiech.
- Nie musisz mi dziękować. Zrobiłbyś dla mnie
to samo – wzruszył niedbale ramionami. - W końcu, w czasie zaprzysiężenia,
obiecywaliśmy osłaniać swoje tyłki – zażartował, chcąc rozładować atmosferę, a
Draco parsknął śmiechem.
- Jak tak dalej pójdzie to skończymy w
więzieniu…
- W takim razie mam nadzieję, że dostanę osobną
celę – odparł brunet, a Malfoy westchnął i, kręcąc głową z niedowierzaniem,
uśmiechnął się z wdzięcznością do przyjaciela.
- Dość tych sentymentów. W apteczce masz
dyptam. Zostało nam dwadzieścia minut
- Nie powiedziałeś mi, co z Cormackiem… - nie
dawał za wygraną Draco i wyjął z pudełeczka fiolkę z eliksirem.
- Wszczepiłem mu fałszywe wspomnienie, a
potem poleciłem kilku Aurorom nie odstępować go na krok – wyjaśnił cierpliwie
Harry, wyciągając z pancernej szafy różnego rodzaju broń dla siebie i dla
swojego partnera.
- Czyli mi wierzysz? – Zapytał z niekłamanym
zaskoczeniem, ignorując szczypanie, towarzyszące leczeniu.
- Coś w tej historii mi nie pasuje. Nie
jestem jeszcze pewien, co dokładnie i mam nadzieję, że Cormac udzieli mi na to
odpowiedzi – powiedział wymijająco, patrząc bezwiednie na trzymany w ręku
granat z gazem pieprzowym- ostatni wynalazek Georga, który po śmierci brata
samotnie zajął się prowadzeniem sklepu. Obecnie jego działalność była
dwutorowa. Z jednej strony sprzedawał mniej lub bardziej szkodliwe gadżety do
robienia kawałów, a z drugiej strony produkował niezwykle skuteczną i
niebezpieczną broń dla Ministerstwa.
- McLaggen jest w to zamieszany. Wiem to –
powiedział cicho Draco, przyglądając się w zamyśleniu, jak skóra na jego dłoni
zrasta się powoli.
- Dlaczego mi nie powiedziałeś? – Zapytał w
końcu Harry, starając się, by w jego głosie nie było słychać pretensji.
- Nie zrozumiałbyś – odparł Malfoy po chwili
wahania, a gdy ze strony przyjaciela nie dobiegła odpowiedź, dodał – wtedy sam
chyba tego nie rozumiałem, choć podświadomie czuwałem nad nią od wielu lat.
Działałem instynktownie. Wiedziałem tylko, że muszę zapewnić jej bezpieczeństwo…
- Mogłeś pozwolić mi złożyć oskarżenie…
- I uważasz, że w ten sposób pozbylibyśmy się
go? – Sarknął blondyn i wziął uspokajający oddech. – Wylaliby go z
Ministerstwa, a on zacząłby się mścić na Granger. Tylko tak mogłem ją chronić i
mieć pewność, że ten padalec będzie trzymał łapy przy sobie – dorzucił z
goryczą ze wzrokiem dalej utkwionym w swojej dłoni. – Nie przypuszczałem, że
ośmieli się ją tknąć…
Harry przyglądał się mężczyźnie w skupieniu.
Draco wyglądał tak, jakby na jego barki włożono zbyt duży ciężar. Znał go na
tyle dobrze, by wiedzieć, że gryzie go coś więcej niż lęk o Hermionę i wyrzuty
sumienia. Sam czuł gorzki posmak zawodu i rozczarowania. Nie potrafił
zrozumieć, dlaczego Malfoy zataił przed nim coś takiego. Czyżby sądził, że ten
go wyda? Być może przez jedną, przerażająco długą sekundę taka myśl zagościła w
jego umyśle, ale szybko ją wyparł. Wierzył w Dracona. Wierzył w jego prawdziwe
intencje. I choć użył czarnej magii, to zrobił to, by chronić kogoś bliskiego.
Jak on mógł go osądzać, skoro sam dopuścił się morderstwa na niewinnej istocie,
byleby uratować ukochaną osobę?
- Ginny, proszę…
- wyszeptał zdławionym głosem, chcąc dotknąć dłoni ukochanej, lecz ta odsunęła
rękę.
- Wyjdź.
Wyjdź, bo nie mogę na ciebie patrzeć – powiedziała, wpatrując się uparcie w
sufit.
Spojrzał na
nią zaszklonym wzrokiem i zdusił szloch. Nigdy nie przypuszczał, że mógłby
pokochać kogoś tak bardzo. Nigdy też, nawet w najgorszych koszmarach, nie śnił,
że los po tylu poświęceniach i bólu, doświadczy go w ten sposób. Postawiono go
przed niesprawiedliwym i okrutnym wyborem. Mógł uratować tylko jedno życie.
Czuł do siebie odrazę, ale nie potrafił postąpić inaczej. Bez Ginny wszystko
było bez znaczenia. Nie mógł jej stracić. I mimo, że wiedział, że ukochana
nigdy mu tego nie wybaczy, to nie mógł pozwolić jej umrzeć.
- Kocham cię
– wyszeptał, załamującym się głosem i urwał, gdy ten odmówił mu posłuszeństwa.
Ginny
odwróciła głowę w jego stronę. Długie, rude kosmyki kontrastowały na tle
trupio-bladej twarzy ukochanej. Ogromne podpuchnięte i zaczerwienione od płaczu
brązowe oczy otoczone ciemnymi cieniami i kaskadą sklejonych od łez rzęs,
wpatrywały się w niego bez cienia emocji. Jej wzrok był pusty i tak
przerażająco zimny, że czuł, jak przez jego ciało przechodzi lodowaty dreszcz.
- Zabiłeś
moje dziecko i śmiesz mówić, że mnie kochasz? – Wycedziła głosem nabrzmiałym
bólem i odrazą.
- Ginny…
- Nie chcę
cię więcej widzieć. Wynoś się – zażądała, a on poczuł, jak na jego policzki
spływają łzy. – WYNOŚ SIĘ! SŁYSZAŁEŚ?! WYNOCHA! – Wydarła się rozdzierającym
jego serce głosem, a gdy nie zareagował, zerwała się z łóżka i rzuciła na
niego.
Nie
powstrzymywał jej. Wiedział, że w ten sposób wyraża swój ból i wściekłość.
- To nie był
twój wybór! Słyszysz?! Trzeba było pozwolić mi umrzeć! Bo z chęcią oddałabym
życie za moje dziecko! Nie miałeś prawa! – Darła się, a łzy strumieniem
zalewały jej naznaczoną cierpieniem twarz.
- Co tu się
dzieje?
Do sali
wszedł Blaise Zabini, który niedawno zakończył staż i dostał etat w Mungu.
Harry nawet nie drgnął, gdy Blaise odciągał od niego Ginny. Jej nienawiść do
niego była zbyt przytłaczająca i nie potrafił odnaleźć się w tej nowej sytuacji.
Ukochana zdawała się być na skraju szaleństwa. Świadomość, że to on ją w ten
stan wpędził, doprowadzała go na sam skraj przepaści.
-
Przysięgałeś, że mi pomożesz! Że się nami zaopiekujesz! – Krzyczała, patrząc na
niego oskarżycielsko. – Nienawidzę cię, Harry Potterze! Nienawidzę!
- Wyjdź,
Harry – poprosił Zabini, z trudem utrzymując wrzeszczącą i rzucającą się na
wszystkie strony kobietę. – Musisz wyjść, Harry! – Powtórzył z naciskiem, obdarzając
go współczującym spojrzeniem.
Podniósł na
niego nieprzytomny wzrok. Ginny wyła niczym zranione zwierzę, które desperacko
walczy o przetrwanie, mimo że wie, że to są jego ostatnie chwile. I to on był
powodem jej agonii. Na drętwych nogach ruszył w stronę wyjścia. Tuż przed
opuszczeniem sali odwrócił się, by spojrzeć na ukochaną. Blaise’owi udało się
ją jakoś uspokoić i teraz obydwoje klęczeli na podłodze. Zabini ze strapioną
miną tulił do siebie płaczącą kobietę, pozwalając jej wylać swój ból wraz ze
łzami. Harry’emu nie podobał się ten widok. To on chciał koić jej cierpienie,
ocierać łzy i chronić przed całym złem tego świata. Tymczasem stało się
inaczej, bo to on był powodem jej cierpienia.
- Przeraża mnie to.
Z bolesnych wspomnień wyrwał go pełen udręki
głos przyjaciela. Odsunął od siebie widmo przeszłości, wiedząc że musi zachować
czysty umysł i przeniósł pytające spojrzenie na blondyna, lecz ten wciąż
siedział ze zwieszoną głową. Malfoy okazujący słabość i dzielący się swoimi
lękami, był dla Harry’ego zupełną nowością. Nie wiedział, co ma powiedzieć. Sam
czuł się przytłoczony ciężarem odpowiedzialności i gamą różnorodnych uczuć.
Wiedział, że może nie wrócić z tej misji i że na wszelki wypadek powinien
pożegnać się z Pansy. Ukochana musiała być teraz w fundacji, która już wkrótce
miała zostać otwarta. Nie chciał jej niepokoić, zwłaszcza, że ostatnio
powróciły do niej koszmary i ataki paniki. Dlatego zostawił coś zamiast tego na
wypadek, gdyby to miała być jego ostatnia walka.
- Przeraża mnie, że nie będę w stanie pomóc
kolejnej kobiecie, którą… - podjął po chwili Malfoy i urwał, jakby dotarło do
niego, że wypowiedział swoje myśli na głos.
Harry ponownie skupił swoją uwagę na
przyjacielu. Podszedł do niego i położył dłoń na ramieniu. Draco podniósł głowę
i spojrzał na niego pustym wzrokiem.
- Tym razem będzie inaczej – zapewnił go,
bezwiednie powtarzając słowa, które jakiś czas temu wypowiedziała Pansy, gdy
znajdowali się na hogwardzkich błoniach. – Tym razem nasz wróg ma tylko jedno
życie.
Draco posłał mu wymuszony uśmiech, a Potter
trzepnął go w głowę. Na reakcję przyjaciela nie musiał długo czekać. Jego oczy
rozszerzyły się w niedowierzaniu, by chwilę później zmrużyć się w oznace
rozdrażnienia.
- Wróciłeś? To dobrze…bo mamy robotę –
sarknął ze złośliwym półuśmiechem, gdy Malfoy otworzył usta, by uraczyć go
jakimś niewybrednym epitetem.
- Możesz mi powiedzieć, co ty wyrabiasz? – Wysyczał
blondyn ledwo panując nad głosem.
- Jak to co? Rządzę – odparł, z ironicznym
uśmiechem, na co blondyn prychnął pod nosem.
- Widzę, że władza na dobre pomieszała ci w
głowie, Potter – powiedział kąśliwie blondyn, łapiąc rzucony w jego kierunku
pas z różnego rodzaju niebezpiecznymi eliksirami, granatami, mini detonatorami,
fiolkami z antidotum, liną, wielofunkcyjnym scyzorykiem oraz podstawowym
zestawem eliksirów leczniczych.
- Przyzwyczajaj się, Malfoy – zagroził,
zakładając strój podróżny, jaki nosiły wyruszające w teren bojówki aurorów i
zarzucił na to czarny płaszcz.
- Niedoczekanie Wybrańcu za pół knuta –
mruknął, uśmiechając się pod nosem i zapinając pas.
- Trzymaj.
Draco z zaskoczeniem spojrzał na wyciągniętą
w jego stronę rękę mężczyzny, który podawał mu dwukierunkowe lusterko oraz
fiolkę wypełnioną jakąś białą, wirującą i mglistą substancją. Przeniósł
pytające spojrzenie na zdeterminowaną twarz przyjaciela, rozpoznając w
zawartości naczynia strzępy wspomnień.
- Oddaj to Pansy, jeśli…no wiesz, jeśli ni… –
zaczął, gdy blondyn ociągał się z odebraniem od niego fiolki, lecz nie dane mu
było skończyć zdania.
- Przestań pieprzyć, Potter – warknął, lecz
Harry go nie słuchał.
- …jeśli nie wrócę – skończył z naciskiem i
posłał przyjacielowi nieustępliwe spojrzenie.
Przez chwilę panowie toczyli ze sobą niemy
bój na spojrzenia i w końcu Draco uległ. Niechętnie wziął fiolkę i schował ją
do wewnętrznej kieszeni czarnej, skórzanej kurtki. Potter uśmiechnął się do
niego z wdzięcznością, na co ten zacisnął tylko usta w wąską linię,
powstrzymując się od komentarza.
- Tylko się nie przyzwyczajaj – warknął,
obrzucając partnera ponurym spojrzeniem. – Po powrocie nie mam zamiaru dać się
tak wykorzystywać tylko dlatego, że jakiś dureń mianował cię moim szefem –
mruknął, a zaskoczony Harry zaśmiał się pod nosem. – I zażądam podwyżki! – Dodał,
gdy przyjaciel posłał mu ponaglające spojrzenie przez ramię.
***
- Były jakieś komplikacje? – Zapytał Nott,
gdy wraz z wciąż oszołomionym Cormaciem weszła do zatęchłego, ciemnego
magazynu.
Uśmiechnęła się dyskretnie, gdy bledszy niż
zwykle McLaggen, pokręcił przecząco głową.
Cormac wyglądał jak ogłuszony Troll Górski,
który doskonale wie, że coś jest nie tak, lecz jest zbyt ograniczony, by
zorientować się co dokładnie. Po tym, jak Harry wyszedł z łazienki, Hermiona
miała chwilę, by otrząsnąć się z szoku i zaplanować kilka następnych kroków.
Dlatego, gdy McLaggen odzyskał przytomność i wyszedł z toalety, mogła bez trudu
wcisnąć mu wyuczoną wcześniej wersję wydarzeń, którą mężczyzna, niechętnie bo
niechętnie, ale zaakceptował.
- Rano byłeś bardziej wylewny – zakpił
Theodor i obrzucił podejrzliwym spojrzeniem Hermionę, która zachowała
beznamiętną minę. – Czyżby nasza mała szlama odgryzła ci język, McLaggen? – Rzucił
z przekąsem, a szatynka skrzywiła się z odrazą na tak ordynarną aluzję.
Cormac obrzucił go chłodnym spojrzeniem i starając
się zachować resztki godności, odpowiedział – Twoje zaczepki nie robią na mnie
wrażenia, Nott. A o mój czas sam na sam z Granger nie musisz się martwić. Nie
zmarnowaliśmy ani minuty.
Hermiona czuła mdłości patrząc na dwuznaczny,
kpiący uśmiech blondyna, jednak nie dała po sobie niczego poznać. Musiała
jednak niechętnie przyznać, że Cormac nie dał zbić się z tropu i idealnie
maskował luki po incydencie w łazience. Dalej nie mogła uwierzyć w to, co
zrobił Harry. Gdyby ktoś to odkrył, Potter miałby niezłe kłopoty i nie była
pewna, czy miano Wybrańca uchroniłoby go przed konsekwencjami. Jej przyjaciel
miał jednak niezwykłą umiejętność pakowania się w kłopoty i spadania na cztery
łapy. Miała nadzieję, że i tym razem tak będzie.
- Zadanie wykonane – oznajmił z wyższością
Cormac i uśmiechnął się wymuszenie do Theodora, który z zadowoleniem skinął
głową. – To wszystko?
- W zasadzie, to jest jeszcze coś, co musimy
sobie wyjaśnić, by oczyścić atmosferę – oznajmił tajemniczo, uśmiechając się
pod nosem i nieznacznie zbliżając do mężczyzny.
- Nie bierz tego do siebie, Nott, ale nie
bardzo interesuje mnie to, co masz mi do powiedzenia. Jako przyszły Minister
Magii muszę dbać o… - zaczął z wyższością blondyn i urwał, bo przerwał mu
szaleńczy, zachrypnięty śmiech.
Hermiona zmarszczyła czoło, obserwując
mężczyzn. W postawie Notta było coś, co sprawiało, że miała złe przeczucia. Na
miejscu Cormaca zachowałaby jak największy dystans i ostrożniej dobierała
słowa.
- Alcatraz do reszty cię wykoleiło –
powiedział blondyn, krzywiąc się z niesmakiem.
- Masz się za kogoś lepszego, McLaggen? – Zapytał
niby od niechcenia i ponownie zbliżył się do mężczyzny.
- Chyba nie prosisz mnie o stwierdzenie faktu
oczywistego w powszechnej opinii? – Zapytał z politowaniem, a na zapadniętych
policzkach mężczyzny pojawiły się rumieńce złości. - I naprawdę nie bierz tego
do siebie Nott, ale każdy jest lepszy od Śmierciożercy – powiedział ze
sztucznym współczuciem, akcentując ostatnie słowo w taki sposób, jakby mówił o
czymś odrażającym i niestosownym.
W oczach Theodora błysnęło coś na kształt
zimnej furii i Hermiona dziwiła się, że Cormac niczego nie dostrzegł. Czyżby
uważał, że fakt zablokowania magii Notta, sprawiał, że może czuć się zupełnie
bezpiecznie w jego towarzystwie. Czy poczucie przewagi, wynikające z posiadania
różdżki, skłaniało go do jawnego pomiatania Śmierciożercą? Jeśli tak, to
musiała przedefiniować wyraz „głupi”, bo przypadek McLaggena wykraczał poza
jego znane jej dotychczas ramy.
- Powiem ci coś, ty nadęty, wyfiołkowany
karierowiczu… - powiedział zadziwiająco spokojnym głosem i zbliżył się do
mężczyzny. – Był czas, gdy takie gnidy jak ty, zjadałem na śniadanie. I dalej
by tak było, gdyby…
- Daruj sobie. Dni twojej świetności minęły,
a ty jesteś skończony – przerwał mu znudzonym głosem Cormac i wycelował w niego
różdżkę, gdy tamten zrobił w jego stronę gwałtowny krok. Hermiona musiała
przyznać, że gdyby nie czuła do niego takiej odrazy, to zaimponowałby jej
refleksem.
- Nasza pani w końcu zrozumie, kto zasługuje
bardziej na jej uwagę. I zapewniam cię, że to nie będziesz ty – powiedział Cormac
cichym głosem, a z jego twarzy zniknął pewny siebie, zadufany uśmiech. W tym
momencie przesuwał różdżką po policzku Śmierciożercy, a Hermiona po raz
pierwszy mogła zobaczyć jego prawdziwe oblicze. – Nie jestem zapatrzonym w siebie
paniczykiem. Jestem kimś więcej… Choć nie ukrywam, że ta rola jest bardzo
wygodna. Dzięki temu mogę realizować swoje plany, niepodejrzewany o zamiary.
- Wiesz, co myślę o takich zdradzieckich
szczurach jak ty? – Zapytał Nott, gdy różdżka zjechała w okolice jego serca, a
Cormac przechylił na bok głowę, jakby zastanawiał się, czy zabić go od razu,
czy najpierw trochę się pobawić. – Że zasługują na najgorszy wymiar
sprawiedliwości… - wycedził z szaleńczym błyskiem w oku i nim Hermiona zdążyła
wydać z siebie choćby jęk, wykręcił rękę blondyna, tak że ten wypuścił różdżkę,
a następnie podciął mu gardło.
Niebieskie oczy Cormacka rozszerzyły się w
oznace szoku, bólu i niedowierzania. Krew z rany trysnęła, sprawiając, że
McLaggen zaczął się dławić i dusić, lecz Nott nie zamierzał na tym kończyć.
Hermiona zakryła dłońmi usta, by nie krzyczeć z przerażenia, jednak mimo że
chciała zamknąć oczy, nie potrafiła odwrócić wzroku od tej makabrycznej sceny.
- Jesteś zadufanym w sobie idiotą, McLaggen,
który jest tak zapatrzony w siebie, że daje się podejść i naraża coś, czego
doniosłości nie rozumie – wycedził Theodor z obłędem w oczach, łapiąc za jego
lewą rękę, i podnosząc ją na wysokość wzroku blondyna. – A więc pozwoliłeś, aby
Malfoy cię zdemaskował – wymruczał, przejeżdżając brudnym paznokciem po ciemnej
prędze na wewnętrznej stronie jego dłoni. – Nasza pani nie będzie zadowolona –
powiedział z pozoru smutnym tonem, po czym uśmiechnął się z satysfakcją. – Myślę,
że za taką nieostrożność, ukarałaby cię w dużo bardziej wyrafinowany sposób –
zakpił, a następnie zarechotał z zadowoleniem. – Gdybyś ty widział, co ona
potrafi zdziałać takim małym cackiem – zapiał z podziwu i poklepał
wykrwawiającego się mężczyznę po policzku, jakby byli starymi znajomymi. – Ech
ten Malfoy. Wieloletni wrzód na moim tyłku… Nie przejmuj się jednak, stary
druhu. Jego też spotka zasłużona kara, bo jest tak samo zdradzieckim szczurem
jak ty. Uciekł z tonącego okrętu, ale sprawiedliwość go dosięgnie – powiedział
z mściwym uśmiechem. – Pozdrów ode mnie starego Shackelbolta. Ostatnio, gdy się
widzieliśmy, nie był zbyt przytomny i mógł przeoczyć moje odwiedziny – zakpił z
szerokim uśmiechem i ku przerażeniu Hermiony powoli, nasycając się cierpieniem
swojej ofiary, rozciął Cormac’owi brzuch.
***
- Proszę, proszę… Oto Harry Potter we własnej
osobie – wymruczała Eva z szerokim uśmiechem, odsuwając od siebie makietę i
wychodząc na powitanie zbliżającym się w jej kierunku gościom, którym
towarzyszyła jej straż przyboczna. –Długo czekałam na moment, by cię poznać,
Harry… - wyznała z kokieteryjnym uśmiechem i spojrzała wprost w jego chłodne,
zielone tęczówki.
Jak ja długo czekałam na ten rozdział !! :) Ale w pełni się opłacało ! Odkąd zobaczyłam ogłoszenie, że rozdział się opóźni, byłam totaj dzień w dzień. I to jest ! :) Ale się cieszę. Mam nadzieję, że mój komenatzr sprawi, że chociaż się uśmiechniesz i zapomnisz o tak małej liczbie komentarzy, której nie rozumiem :(
OdpowiedzUsuńRozdział wyszedł Ci brawurowo. Lubię kiedy cofasz się w czasie i pokazujesz relacje Draco i Hermiony. Ma się wtedy wrażenie, że to super silne uczucie, które nie pojawiło się ot tak. Fajne jest to, że tłumaczysz nie tylko ich początki, ale także Hermiony z Krumem.
Nadal jestem pod ogromnym wrażeniem tego co zrobił Harry. Ich przyjaźń to wspaniała rzecz. Przy okazji powiem Ci, że Twoje dialogi to cud, miód ;d są bardzo naturalne, a te 23 strony (!) minęły zbyt szybko !! :) Poprzez końcówkę rozdziału wprowadziłaś mnie w stan przedzawałowy ! Jak ja mam teraz czekać miesiąc, żeby dowiedzieć się co się stało u Evy ?? :d o Boże, Boże, tyle emocji !! :) Czekam więć (nie)cierpliwie na kolejny rozdział ! :) Życzę dużo weny i jeszcze raz DZIEKUJE DZIEKUJE DZIEKUJE, za poświęcony czas i prace włożoną w to opowiadanie.
Możesz być pewna, że wytrwam z Tobą do końca. Z chęcia również przeczytam je jeszcze raz, kiedy będzie już w całości.
Ściskam mocno i życzę Wesołych Świąt i smaczngo jajka !! :)
Natalia``
Już wiem co będę robić przez ten miesiąc ! Trzymać kciuki, żeby akcja się udała- odbito Hermione ! Po prostu trzymam kciuki za happy end ! :) Dziewczyno, wywołujesz u mnie takie emocje, że hej ! A i mimo, że bez bezy, to błędów nie zauważyłam ! Dobra robota ! :) Swoja drogą chyba dużo wykrzykników... zaczynam wariować, a dopiero od 5 min myśle, co może się dalej dziać.. oszaleje, heh :)
UsuńNatalia``
Oczywiście! Bardzo się cieszę, że jesteś:) I jest mi przykro, że musiałaś czekać, ale nie byłam w stanie opublikować rozdziału wcześniej. Gdyby to ode mnie zależało, to dodawałabym rozdziały codziennie, ale życie to nie tylko przyjemności lecz i obowiązki. Dlatego jest jak jest i mam nadzieję, że rozdziały będą się ukazywać choć raz w miesiącu:)
UsuńCieszę się, że ten sposób prowadzenia fabuły przypadł Ci do gustu;) Uznałam, że w ten sposób nie bd tracić czasu i rozwlekać opowiadania w nieskończoność. Początki opowiadania i tak były trudne i niejasne więc teraz staram się utrzymać szybsze tempo akcji i jednocześnie wyjaśnić Wam przeszłość bohaterów. Zgodnie z obietnicą wszystkie wątki zostaną doprowadzone do końca:)
Dziękuję, ale to akurat samo wychodzi. Może dlatego, że staram się "wejść" w kreowaną przez siebie postać? Nie wiem. W każdym razie dziękuję za słowa uznania;*
Dasz radę;) Tym bardziej, że to, co wydarzy się w Alkatraz będzie się rozciągać na dwa rozdziały, bo niestety w najbliższym nie zmieszczę wszystkiego;p a miesiąc szybko zleci;)
Jesteś jedną z nielicznych osób, które mi za to dziękują...To bardzo miłe. Ale to ja dziękuję za te wszystkie słowa, które wywołują ogromny uśmiech na mojej twarzy, za wsparcie, za poświęcany czas, za motywację i mogłabym tak jeszcze wyliczać;) Dziękuję!;*
Mam nadzieję, że zostaniesz;) Przywiązuję się do swoich czytelników, a potem, gdy znikają bez słowa jest mi przykro. Może gdyby napisali, że opowiadanie im się nie podoba, bo..., to przynajmniej wiedziałabym dlaczego, a tak...Dlatego mam nadzieję, że dotrzymasz słowa i zostaniesz ze mną do końca;)
Rozbrajasz mnie;D Cieszę się, że opowiadanie wywołuje emocje, tak powinno być;) HE nie mogę obiecać. Natomiast mogę Cię zapewnić o wielu zwrotach akcji i wielu różnorodnych emocjach;)
Dziękuję, choć myślę, że Face na pewno by coś znalazła i mam ogromne wyrzuty sumienia, że daje Wam do czytania niesprawdzoną wersję. To nieprofesjonalne z mojej strony, ale z racji tego, że nie wiem, kiedy Face będzie mogła wrócić do betowania, jestem zmuszona do publikowania bez niej. W innym wypadku rozdziały ukazywałyby się jeszcze rzadziej, co już w ogóle byłoby karygodne i niedopuszczalne w stosunku do Was. Dlatego przepraszam, ale przez jakiś czas rozdziały bd ukazywać się bez zabetowania.
Na pewno wytrzymasz i nie zwariujesz;) Wierzę w Ciebie;)
Tymczasem raz jeszcze dziękuję ślicznie za komentarze i pozytywną energię jaką mi dajesz;*
Ściskam ciepło!;*
O matko !
OdpowiedzUsuńRozdział jest tak świetny że nie wiem od czego zacząć.
Wspomnienia Dracona świetne <3
Jak to Harry zabił dziecko jego i Ginny !!! :O
Co to ma wgle być ?! nic z tego nie rozumiem. Mam nadzieje,że będzie jakieś jeszcze wyjaśnienie.
Tak sobie myślałam,że Nott coś zrobi McLaggenowi ale nie aż tak drastycznego.
Jaką zemste knuje Nott przeciwko Draconowi ?
I jak powiedzie się spotkanie Harry'ego i Evy ??
Mam mnóstwo pytań. :P
Podoba mi sie przyjaźń Malfoy'a i Pottera :3
Przepraszam ,że nie skomentowałam poprzedniego posta ale nie miałam dostępu do neta ;(
Pozdrawiam :* i czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział:3
Zostałaś przeze mnie nominowana do Liebster Blog Award.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że bierzesz udział i odpowiesz na pytania, a jeśli nie, to proszę, napisz mi o tym tutaj:
http://polecalnia-dhl.blogspot.com
Pozdrawiam ;*
Dziękuję;)
UsuńCieszę się, że rozdział Ci się spodobał;)
Oczywiście, że tak. Przecież obiecałam, że rozpoczęte wątki zostaną zakończone, a przeszłość bohaterów wyjaśniona. Dlatego wątek Harry'ego i Ginny nie zostanie pominięty. Wszystko w swoim czasie;)
No cóż, Cormac nie dość, że dał się zdemaskować, to jeszcze był w posiadaniu kilku cennych informacji. Eva nie jest osobą, która toleruje błędy i nie zostawia za sobą śladów. Ale o tym przekonacie się jeszcze nie raz...;)
A to już w swoim czasie;) Znając jednak Theodora nie będzie to nic przyjemnego. Poza tym, Nott nie jest jedynym, który pragnie zemsty...
Spotkanie Harry'ego i Evy przeciągnie się na dwa rozdziały, więc wkrótce się tego dowiesz;)
Zauważyłam;D Ale to dobrze;p
Cieszę się;)
Dziękuję za nominację;)
Pozdrawiam ciepło!;*
już sama nie wiem kogo bardziej nie lubię, czy Cormaca czy Notta! wrrr! mam nadzieję, że ta cała akcja skończy się dobrze! <3
OdpowiedzUsuńpozdrawiam, Anna!
Jeden już jest martwy więc Twój wybór się zawęził;)
UsuńZobaczymy;)
Pozdrawiam ciepło!;*
I w końcu mogłam przeczytać ten rozdział, bo mam nareszcie internet. Przepraszam Cię bardzo za ten OGROMNY poślizg, następnym razem skomentuje obrazu. ;) Twoje opowiadanie mogłabym czytać godzinami dlatego po zakończeniu tej historii na pewno wrócę do niej jeszcze i przypomnę sobie ją. Mam pytanie,
OdpowiedzUsuńnie zastanawiałaś się czy nie napisać książki albo czegoś własnego? Chętnie bym przeczytała, wiec jak będziesz miała coś w planach to powiadamiaj.
Uwielbiam przenosić się z Tobą we wspomnienia bohaterów, wtedy “żyję“ razem z nimi. Żal mi Draco, co on musi przeżywać. Ta misja musi się udać i będą znowu razem. Podoba mi się ta przyjaźń Pottera i Malfoya, śmieszą mnie ich rozmowy. Lubię jak ratują sobie tyłki (jak to brzmi xD) przecież o to chodzi w przyjaźni.
Nie mogę uwierzyć, szok jak to Wybraniec zabił dziecko Ginny. Co? Jak to się stało? Dlaczego? Jak to przeczytałam to te pytania pojawiły się w mojej głowie i czekam na wyjaśnienia. Mam blnadzieje, że wyjasnisz to wszystko, bo niewiele z tego rozumiem. Osobiście lubię Notta ale u Ciebie zrobię wyjątek i go nie lubię. :) :D To niech misja się uda liczę na to.
Jeszcze raz przepraszam za opóźnienie, pozdrawiam.
Nie musisz przepraszać, najważniejsze że jesteś;)
UsuńJest mi bardzo miło z tego powodu;)
Szczerze mówiąc to pracuję nad własną trylogią. Niestety z braku czasu wszystko to bardzo się opóźnia. Na pewno jednak zrealizuję ten cel i jeśli uda mi się wydać pierwszy tom, powiadomię Cię;) Będzie mi bardzo miło jeśli zechcesz to przeczytać i podzielić się ze mną swoją opinią;)
Rzeczywiście- nie zwróciłam na to uwagi;D Ale nie miałam na myśli nic dwuznacznego;p I czuję taką ulgę, gdy czytam podobne słowa;) Naprawdę wiele to dla mnie znaczy;) Usłyszeć, że opowiadanie jest przeżywane to najlepszy komplement na świecie! Dziękuję!;)
Domyślam się;) Ale przecież nie może być zbyt oczywiście, bo wtedy nie byłoby napięcia, pytań i oczekiwania na następne rozdziały. Szybko byś się znudziła;) Dlatego mam nadzieję, ze jeszcze nie raz przeżyjesz szok;*
Nie przepraszaj!;* Jesteś i to mi wystarczy;)
Dziękuję!
Ściskam ciepło!;*
Robi się coraz bardziej interesująco. Masz niezwykłą lekkość w pisaniu dialogów. Ta rozmowa w windzie była idealna, nieprzesadzona, zupełnie naturalna, taka Draconowata i Hermionowata. Zdecydowanie tym fragmentem nasyciłaś moją dawno temu na krótką chwilę wątpiącą i czepliwą część i teraz nie mam już nic do zarzucenia, że relacja się zbyt szybko rozwinęła. Czuję to Dramione w powietrzu. *.* Chociaż odrobinę mierzwi mnie ten wszechobecny zwrot 'ukochana'. Jakoś mi nie podchodzi, ale ja generalnie mało romantyczna jestem, pewnie dlatego.
OdpowiedzUsuńPodoba mi się też to, że nie skupiasz się tylko na Malfoyu, Granger i Evie, ale pokazujesz nam też zupełnie inne, zaskakujące oblicze Harry'ego. Lubię go jako szefa, nareszcie jest sensowny, a nie takie troki od kaleson jak w większości opowiadań. ;)
I znów ktoś zginął HA :D Uwielbiam takie krwawe zwroty akcji! <3 Nott okazał się spostrzegawczy i widać, że to nie będzie łatwy przeciwnik.
Coś czuję, że w następnym rozdziale złamiesz nam serce, bo nawet jeśli Draco odnajdzie Hermionę, to ona nie będzie mogła do niego wrócić i będzie wielka drama... :C
Nie mogę się doczekać! :D Weny, weny, weny i czasu, żeby wszystko w życiu ogarnąć.
PS. 23 naprawdę dobre strony - uwielbiam Cię za to. :)
Uff...udało się;D Jeszcze kilka takich retrospekcji będzie (nie wszystkie będą dotyczyć dramione) więc mam nadzieję, że jeśli będą jeszcze jakieś wątpliwości i nieścisłości, to wszystkie zostaną rozwiane;)
UsuńDziękuję, staram się, żeby rozmowy były naturalne. Choć jak już mówiłam wcześniej, to jakoś tak samo się robi więc nie wiem, czy to akurat moja zasługa;) Popracuję nad tym i postaram się to jakoś zmienić, żebyś miała lepszy komfort czytania. Nie zwróciłam na to uwagi. W takich chwilach, brakuje mi Face, bo ona też wyłapuje takie "drażliwe słowa"... Dziękuję za uwagę;)
Każdy z nas ma wiele twarzy, które pokazuje w zależności od okoliczności i osób, które go otaczają. Każdy ma wady i zalety, popełnia błędy, upada i podnosi się. Nie ma osób krystalicznie nieskazitelnych. Harry Potter też ma własne demony, też bywa egoistą i też podejmuje błędne decyzje. Ale o tym przy innej okazji;) Mam nadzieję, że w jego przypadku jeszcze nie raz Was zaskoczę:) "Troki od kaleson"? Rozbroiłaś mnie tym;D bezbłędne;D
Nie chciałam skupiać się na jednej parze. Lubię pracować na wielu postaciach i najzwyczajniej w świecie bawić się nimi, budować różne wątki i przemycać tym samym pewne mniej lub bardziej wartościowe rzeczy. Uważam, że dzięki temu opowiadanie staje się barwniejsze i każdy ma szansę znaleźć w nim coś dla siebie;)
Mam nadzieję, że jak zaczną ginąć inni też będziesz zadowolona;) I nie żebym zabijała dla zasady, ale jest jeszcze kilka postaci, które zamierzam uśmiercić.
Oj tak. Nott jest Śmierciożercą i skazańcem ale nie jest idiotą. Jest wyrachowany, okrutny, bezwzględny i pała rządzą zemsty. Możesz być pewna, że będzie miał on jeszcze swoje pięć minut...
Wszystko się okaże. Nie mniej jednak, najbliższe rozdziały będą bardzo ważne.
Najchętniej sama bym usiadła i spisała wszystko, bo mam tyle pomysłów, że nie potrafię się na niczym skupić;D Ta historia żyje w mojej głowie i sama się pisze, co momentami jest naprawdę uciążliwe;) Zwłaszcza, gdy trzeba zrobić transkrypcję wywiadów i projekt zaliczeniowy...Ciekawe co wygra;p
Ślicznie dziękuję;)
Pozdrawiam ciepło!;*
woow, 23 strony, naprawdę wena dopisała :) Przepraszam Cię, że dopiero teraz komentuję, ale nadrabiam zaległości i zaczynam od Ciebie, bo stwierdziłam, że za bardzo zaniedbałam czytanie Twojej historii, którą uwielbiam :) Bardzo podobają mi się wspomnienia, szczególnie to dotyczące Draco i Hermiony. Ich rozmowa w windzie była cudowna i pokazałaś idealnie ich charaktery. Również wspomnienie Harrego ogromnie mnie zaintrygowało... zabił swoje dziecko? Dlaczego? Co? Jak? Po co? Tyle pytań, a brak odpowiedzi! Muszę je poznać! :D Ostatni akapit... Zastanawia mnie, czemu Eva tak bardzo pragnie spotkania z Potterem i jaki ma w tym cel... No, ale tego dowiemy się w kolejnym rozdziale, na który z niecierpliwością czekam :) Pozdrawiam i życzę duuużo weny! ;*
OdpowiedzUsuńWena cały czas dopisuje, tak że czasami muszę ją przywoływać do porządku;) Gorzej z czasem na pisanie.
UsuńDoskonale to rozumiem. Sama mam problem, żeby ze wszystkim się wyrobić, a zaznaczam, że jestem dobrze zorganizowana;p Dlatego nie przepraszaj. Najważniejsze, że jesteś;)
Dziękuję;) Cieszę się, że trafiłam w Twój gust;)
Wszystko zostanie wyjaśnione. Obiecuję;)
Poznasz je wszystkie tylko nie od razu;p Cierpliwości:)
Otóż to, dowiesz się już niedługo, choć to mam akurat rozłożone na dwa rozdziały.
Dziękuję;*
Pozdrawiam ciepło!
Jakie to jest boskie . Nie mogła się odderwać . Tyle się działo . Bradzo czekam na kolejny rozdział . http://bojuznicnibedzietakiesame.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńWitam nową Czytelniczkę:)
UsuńCieszę się, że Ci się podobało. Mam nadzieję, że zostaniesz ze mną do końca opowiadania:)
Pozdrawiam serdecznie!
biedny mój Dracon <3
OdpowiedzUsuń;*
UsuńBardzo irytująco ciekawy rozdział. Historia Harrego i Ginny wzruszająca. Jestem bardzo ciekawa co tak naprawdę chcę Eva od Harrego i co ma zamiar zrobić. Nott jak zwykle na granicy obłędu i mój mózg cały czas się zastanawia czy odegra jeszcze jakąś rolę w tej historii. A całe opowiadanie nabiera kolorów coraz bardziej mrocznych i to mnie przyciąga do tego. Życzę Ci dużo weny i miłego dnia :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Ksenia Kobelak
To rzeczywiście coś odmiennego od NMD&H. Ale dobrze się czuję w takich klimatach, choć wiem, że różnie u mnie z wykonaniem. Dziękuję;)Gdzieś już pisałam, że żadna z postaci w tym opowiadaniu nie jest przypadkowa. Zakładając taką formę pisania niestety nie mogę pozwolić sobie na spontaniczność;)
UsuńDziękuję i wzajemnie;)
Pozdrawiam!
Kobieto, Twoje opowiadania wciągają bez reszty:) jak je czytam to wszyscy dookoła się ze mnie śmieją ze tak bardzo przeżywam i robię dziwne miny:D To wszystko przez Ciebie ;) :*
OdpowiedzUsuńJest mi bardzo miło słyszeć, że czerpiesz przyjemność z czytania Rozbitków;)
Usuńno sporo tego:
OdpowiedzUsuńwspomnienie z windy po prostu wspaniałe
historia Harrego i Ginny strasznie smutna
Nott przerażający
no i Harry w Alcatraz
Eva
Sporo;) Dziękuję;)
Usuń