Witajcie Kochani!
Uff! Zdążyłam! Wiem, że jest późno, ale lepiej późno niż wcale, prawda?:)
Tym bardziej, że przynoszę złe nowiny. Prawdopodobnie w maju nie będzie rozdziału. Kolejny ukaże się na przełomie czerwca/ lipca lub w lipcu;( Przepraszam, ale nie jestem w stanie fizycznie tego udźwignąć. Wszystko mam już zaplanowane, ale mój grafik pokazuje, że nie będę mieć wystarczająco dużo czasu, aby przelać to na "papier". Dlatego bardzo Was proszę o wyrozumiałość. Jeśli coś się zmieni, to umieszczę stosowną informację w Proroku Codziennym.
Dziękuję za wszystkie komentarze pod ostatnim rozdziałem i witam nowych Czytelników, którym również ślicznie dziękuję za pozostawienie swoich opinii. Nawet nie wiecie, ile radości dają mi Wasze słowa. Dziękuję;*
I tym miłym akcentem zapraszam do lektury poniższego rozdziału:) Mam nadzieję, że uda Wam się przebrnąć przez te 21 stron;)
Betowała, jak zawsze, niezastąpiona Faceless;) Dziękuję!;*
Betowała, jak zawsze, niezastąpiona Faceless;) Dziękuję!;*
Ściskam Was bardzo mocno!!!
I oby do szybkiego zobaczenia;)
Wasza V.
Rozdział
XXIII „Nowy Ład”
-
Proszę, proszę… Oto Harry Potter we własnej osobie – wymruczała Eva z szerokim
uśmiechem, odsuwając od siebie makietę z planami i wychodząc na powitanie
zbliżającym się w jej kierunku gościom, którym towarzyszyła jej straż
przyboczna. – Długo czekałam na moment, by cię poznać, Harry. Nie mieliśmy
okazji się spotkać, ale w obliczu tego, że moglibyśmy być sobie bardzo bliscy,
uznałam, że należy to naprawić i zacieśnić więzi – kontynuowała, niczym ktoś,
kto odnalazł zaginioną rodzinę i chce nadrobić stracony czas. - Eva Meadows,
choć, gdyby nie nieszczęśliwy obrót zdarzeń, znałbyś mnie pod nazwiskiem Black
- przedstawiła się, wyciągając rękę w stronę bruneta. - Widzę, że nie jesteś
zaskoczony – mruknęła, uważnie obserwując twarz mężczyzny. - Cieszę się, że
Molly zaznajomiła cię z faktami, biorąc pod uwagę presję czasu… Cieszę się też,
że przyjąłeś moje zaproszenie – oznajmiła niezrażona tym, że Harry zignorował
jej wyciągniętą dłoń.
-
Nie pozostawiłaś mi dużego wyboru – zauważył beznamiętnie, a kobieta obdarzyła
go szelmowskim półuśmiechem. - Dostałaś to, czego chciałaś więc daruj sobie te
sztuczne uprzejmości i oddaj mi antidotum – powiedział sucho, przechodząc do
przyczyny, dla której przyjął zaproszenie czarownicy.
-
W plotkach na twój temat jest ziarno prawdy. Nie należysz do cierpliwych osób –
zauważyła, przyglądając się mu z zainteresowaniem. – Po co jednak ten pośpiech?
- Droczyła się z przekornym uśmiechem.
-
Wybacz, ale nie mamy czasu na twoje gierki. Wydaje mi się, że wystarczająco
długo bawiłaś się z nami w podchody. Dlatego teraz powinnaś zrozumieć nasze
zniecierpliwienie – sarknął Draco.
-
Dracon Malfoy… Nie przypominam sobie, żebym zapraszała i ciebie… Choć
oczywiście czułam, że wasz nierozłączny duet zjawi się razem - rzuciła z
przekąsem, zwracając wreszcie uwagę na drugiego z mężczyzn, który świdrował ją
lodowatym spojrzeniem. - Dlatego przygotowałam dodatkową atrakcję – dodała po
krótkiej pauzie i uśmiechnęła się figlarnie.
-
Draco przyszedł tu ze mną, żeby odnieść antidotum. Chcę się upewnić, że lek
trafi na czas w odpowiednie ręce, bo tak się składa, że i ja miałem przeczucie,
że zechcesz mnie…UGOŚCIĆ – wyjaśnił pospiesznie Harry, akcentując z sarkazmem
ostatnie słowo, na co Eva roześmiała się.
-
Umiesz się bawić! To dobrze… Choć musisz wiedzieć, że mam ograniczone poczucie
humoru - powiedziała z szerokim uśmiechem, lecz żaden z nich nie dał się na to
nabrać. Obydwaj wiedzieli, że w tym zdaniu brunetka przesłała im zawoalowaną
groźbę.
-
Ciotka Bellatriks byłaby dumna z takiej kuzynki – rzucił z przekąsem Draco,
patrząc na nią z niesmakiem, a przyjaciel spiorunował go spojrzeniem, lecz było
już za późno na cofnięcie wypowiedzianych słów. – Byłabyś jej ulubienicą.
Wyraz
twarzy Evy zmienił się diametralnie. Już się nie uśmiechała. Harry był nawet
skłonny stwierdzić, że zastanawia się nad tym, jaką klątwę posłać w stronę
Malfoya. Sam by go przeklnął, gdyby nie sytuacja w jakiej się znaleźli. Ostatecznie
jednak Meadows zmierzyła Dracona przenikliwym spojrzeniem i zrobiła krok w jego
stronę.
-
Bellatriks Lestrange i Lucjusz Malfoy rozpętali Szatańską Pożogę nad pierwszą
kwaterą Zakonu Feniksa, w której znajdowała się moja ciężarna matka. Gdyby Lestrange
żyła, zapewniam cię, że osobiście zadbałabym o to, by duma była ostatnim
uczuciem, które by czuła względem mnie – powiedziała przeraźliwie lodowatym
tonem i przechyliła głowę na bok, przyglądając się intensywnie nieporuszonemu
Malfoyowi. - Widzę twoją duszę, Draco – zaczęła po dłuższej chwili milczenia. -
Jest przesiąknięta bólem….Trawi cię gorączka wywołana przez echo śmierci. Widzę
każdą zbrodnię, jaką popełniłeś i każdą wykrzywioną strachem oraz cierpieniem
twarz twoich ofiar…Walczysz ze swoimi demonami, ale to nie one są twoim
wrogiem. Nie wszystko jest tym, czym wydaje się być… Towarzyszy ci śmierć. W
twojej przyszłości widzę stratę i morze cierpienia… - szeptała, nie przerywając
kontaktu wzrokowego z blondynem, który po jej słowach pobladł i zacisnął zęby.
-
Skoro jesteś w stanie dostrzec tyle patrząc na mnie, zastanawiam się, co
widzisz, gdy przeglądasz się w lustrze – sarknął, choć Harry wiedział, że
przybrana poza wiele go kosztuje. Musiał przyznać, że i jego poruszyły słowa
kapłanki.
-
Wiem, po co tu przyszedłeś, Draco – oznajmiła, ignorując jego uwagę, przez co
mężczyzna spiął się jeszcze bardziej. – Przeceniasz jednak swoje możliwości… Poza
tym to nie przede mną powinieneś ją chronić, tylko przed sobą…
-
Ciekawa teza – rzucił cierpko, a Eva uśmiechnęła się ze smutkiem.
-
To nie ja odpowiadam za los. Widzę jedynie to, co już było i to, co może się
wydarzyć – wyjaśniła z prostotą i wzruszyła ramionami.
-
W takim razie wiesz już, że twój kres nadchodzi wielkimi krokami – powiedział
blondyn poirytowanym tonem.
-
Każdy zmierzch zwiastuje nowy świt – odparła z tajemniczym uśmiechem.
-
Jeśli tkniesz Granger to śmiem twierdzić, że go nie doczekasz – warknął,
przeszywając ją morderczym spojrzeniem.
-
Jesteś taki monotematyczny, Draconie… Powoli zaczynasz mnie nudzić –
westchnęła, patrząc na mężczyznę z politowaniem. – Wyjaśnijmy sobie coś jednak
– zaczęła łagodnym tonem, choć w głębi jej chłodnego spojrzenia kryło się
okrucieństwo i wyrachowanie. – Panna Granger złożyła przysięgę wieczystą…
-
Łżesz! – Warknął, wchodząc jej w zdanie. – Hermiona nigdy nie zrobiłaby takiego
głupstwa – dodał, choć coś w jego podświadomości mówiło mu, że Eva nie kłamie.
-
Byłeś znakomitą motywacją, Malfoy – odparła, uśmiechając się z triumfem na
widok udręki na jego twarzy.
-
Zmusiłaś ją do tego – wycedził lodowatym głosem, a Harry rzucił mu pełne
napięcia spojrzenie.
Obawiał
się reakcji przyjaciela. Na nim ta informacja nie zrobiła wrażenia, ponieważ już
dawno zaczął podejrzewać coś podobnego. Natomiast Draco był tak zaabsorbowany
wyrzutami sumienia i pochłonięty obsesją odnalezienia jego przyjaciółki, że nie
wziął tego pod uwagę. Tym razem jednak Potter nie czuł satysfakcji z powodu
potwierdzenia swoich przypuszczeń. Przysięga wieczysta wszystko komplikowała. Nie
można było jej zerwać bez konsekwencji. Gdyby Hermiona ją złamała,
przypłaciłaby to życiem. Jedynym pocieszeniem było to, że póki co kapłanka jej
potrzebuje, a to dawało mu jeszcze trochę czasu, by obmyślić nową strategię
wyciągnięcia jej stąd. W tym momencie poczuł jednak przeraźliwy chłód, bo zdał
sobie sprawę z tego, że i jego życie znajduje się w rękach czarownicy. Jeśli go
zabije, to nie będzie mógł pomóc przyjaciółce.
-
Cel uświęca środki – zakpiła i gdyby nie Potter, Draco rzuciłby się na nią z
gołymi rękoma.
Eva
uniosła wysoko brwi i uśmiechnęła się prowokująco, a Harry mocno zacisnął rękę
na przedramieniu przyjaciela.
-
Skoro chodzi ci tylko o projekt Inferno, to po co ci Hermiona? – Zapytał
brunet, chcąc odwrócić uwagę kobiety od przyjaciela i dyskretnie dał mu znak,
by trzymał nerwy na wodzy.
-
Już wkrótce sam się przekonasz, Harry. Dlatego nie będę psuć ci niespodzianki –
odparła wymijająco, rzucając mu przelotne spojrzenie. – Marnujecie tylko swój
czas. Hermiona mnie nie zdradzi, bo wie, że wtedy przypieczętowałaby wyrok na
nim – zakpiła ponownie, przenosząc spojrzenie na blondyna, który wyglądał tak,
jakby z trudem kontrolował swoje emocje. - Nie zastanawiałeś się, dlaczego
przeżyłeś? – Zapytała, doskonale bawiąc się jego uczuciami. – Żyjesz, ale nie
dlatego że okazałam ci łaskę, a dlatego że taki był warunek Hermiony. Dopóki
będzie lojalna i użyteczna, ty będziesz mógł spokojnie wieść swoją żałosną
egzystencję. Póki żyję i obowiązuje mnie pakt, jaki zawarłyśmy, jesteś
nietykalny – powiedziała, patrząc na mężczyznę z mieszaniną pogardy i rozbawienia.
-
Wobec tego chętnie zrezygnuję z tego przywileju – warknął z zimną furią
wymalowaną na twarzy i, nim ktokolwiek zdążył zareagować, rzucił w jej stronę
jednym z zatrutych sztyletów.
-
Protego Maxima! – Dźwięczny baryton, przeciął powietrze, a rzucony sztylet
odbił się od swojego celu.
Straż
przyboczna natychmiast rzuciła się na Dracona, a Harry odwrócił się na pięcie i
ujrzał, wchodzącego przez otwarte wrota mężczyznę odzianego w swego rodzaju czarną
zbroję. Jasnobrązowe, zmierzwione włosy i powiewająca za nim długa, czarna
peleryna dodawały jego postawie demonicznego wyglądu. Jego blada twarz wyrażała
ogromną wściekłość, a oczy ciskały gromy w kierunku unieszkodliwionego już
mężczyzny. Gdy był już blisko, część straży usunęła się mu z drogi i pochyliła
głowy z szacunkiem. Ten jednak w ogóle nie zwrócił na to uwagi. Był całkowicie
skupiony na Malfoyu, który z kolei zadarł dumnie głowę i posłał mu wyzywające
spojrzenie.
-
Zejdź mi z drogi, Potter – powiedział ze spokojem, co brzmiało zaskakująco w
porównaniu z groźnym wyglądem mężczyzny.
Po
jego słowach, straż automatycznie ruszyła na Harry’ego, lecz mężczyzna
powstrzymał ich władczym gestem. Potter wyciągnął różdżkę, przeklinając głupotę
swojego partnera i stanął w pozycji bojowej. Mężczyzna nawet nie wyciągnął
różdżki tylko w milczeniu pokonał tych kilka ostatnich metrów i stanął
naprzeciwko bruneta. Przez chwilę panowie mierzyli się nieustępliwymi
spojrzeniami. W chwili, gdy Harry z napięciem czekał na jego ruch, odniósł
dziwne wrażenie, że jego przeciwnik wygląda znajomo. Nie miał jednak szans, by
głębiej się nad tym zastanowić, gdyż napiętą atmosferę między nimi przerwała
Eva.
-
Wystarczy – powiedziała władczym tonem, rzucając znaczące spojrzenie w stronę
swojego towarzysza, który wyglądał tak, jakby bez względu na wszystko, miał
zamiar usunąć przeszkodę w postaci Pottera i dostać się do trzymanego przez
straż Malfoya.
-
Oliwerze – rzuciła ostrzegawczo, a ten obrzucając Harry’ego chłodnym
spojrzeniem, odwrócił się i spojrzał na kapłankę.
-
Moja pani – powiedział dużo bardziej łagodnym tonem i skłonił się nie
przerywając kontaktu wzrokowego.
Przez
chwilę patrzyli na siebie w milczeniu, co z boku wyglądało tak, jakby
wymieniali się myślami bez słów. Następnie mężczyzna, ruszył w stronę swej pani
i stanął po jej prawej stronie, zachowując minimalny dystans między nimi. Eva
uśmiechnęła się do niego i Harry przez chwilę nie mógł oprzeć się wrażeniu, że
pomiędzy tą dwójką jest coś więcej niż stosunki służbowe. Oliwer stał dumnie
wyprostowany z maską obojętności na twarzy, choć w jego oczach dalej szalała
burza. Tym razem jednak wyjął różdżkę, którą trzymał w pogotowiu.
-
Grożenie mi na moim własnym terytorium to oznaka głupoty, jednak zaatakowanie
mnie to niewątpliwie akt szaleństwa, graniczącego z przejawem desperacji –
powiedziała ze złudnym spokojem.
-
Cel uświęca środki – wychrypiał Draco, cytując jej własne słowa i uśmiechając
się kpiąco.
Harry
jęknął w duchu i zgromił go spojrzeniem, lecz Malfoy był w takim stanie, że
nawet nie zwrócił na niego większej uwagi, całkowicie skupiając ją na
rozgniewanej czarownicy. Potter wiedział,
że musi coś zrobić, by nie pogarszać ich sytuacji i jak najszybciej dostać
antidotum dla pani Weasley.
–
Ten akt będzie was drogo kosztował i przekonacie się, że lepiej jest być moim
przyjacielem niż wrogiem – dodała ze stalowym błyskiem w oku, a następnie dała
znak straży i dwójka mężczyzn, kłaniając się, opuściła salę. – Okazałam wiele wyrozumienia, wpuszczając tu
Malfoya, nie każąc odbierać wam różdżek i tolerując fakt, że przybyliście z
oddziałem aurorów – ciągnęła coraz bardziej poirytowana, a Harry poczuł, jak
jego ciało tężeje. – Jak myślisz, Draco… Co powie Hermiona, gdy dowie się, że
przez ciebie zginęli kolejni niewinni ludzie? Jak się poczuje z myślą, że
mężczyzna, którego ocaliła przed śmiercią, tak odpłaca jej się za poświęcenie i
dar życia? – Zapytała, kierując pytanie bezpośrednio do ciężko oddychającego
blondyna. – Jak będziesz się czuł ze świadomością, że odpowiadasz za śmierć
swoich kompanów?
W
tym samym czasie przez wrota weszło pięciu Śmierciożerców, prowadzących przed
sobą taką samą liczbę, związanych członków Brygady Uderzeniowej. Harry poczuł,
jak jego serce zatrzymuje się z przerażenia. Zaklął w duchu, myśląc gorączkowo
nad rozwiązaniem ich nieciekawej sytuacji, a w tym czasie Oliwer dał znak i
dwóch strażników pochwyciło go za ramiona.
-
Nie musisz tego robić. Oni są tylko naszą… - zaczął pewnym siebie głosem,
starając się wyszarpnąć ze stalowego uścisku, unieruchamiającego mu ramiona.
-
Trzeba było myśleć o towarzyszach zamiast o tym, jak wbić mi sztylet w plecy –
przerwała mu, obrzucając lodowatym spojrzeniem. - I nie łudźcie się, że reszcie
uda się uciec. Wysłałam kilku dementorów na łowy, a po zmroku dołączą do nich
wampiry – oznajmiła, wychodząc na środek sali i stając plecami do rzuconych na
kolana i unieruchomionych przez Śmierciożerców aurorów. – Teraz pokaże wam,
dlaczego lepiej mnie nie denerwować – wysyczała, rozkładając ręce na szerokość
ramion i zamykając oczy.
Harry
z rosnącym niepokojem i szybko bijącym sercem obserwował, to co się działo. Eva
stała bez ruchu niczym rzeźba, a salę wypełniała nienaturalna cisza, która
dodawała grozy całości przedstawienia, które szykowała dla nich kapłanka.
Otworzył usta, by błagać ją o łaskę dla brygadzistów, lecz nie wydobył się z
nich żaden dźwięk. Przestraszony spróbował ponownie, ale bez rezultatu. Rzucił
spojrzenie za siebie na Dracona, lecz i ten z bezsilną wściekłością próbował
wyrwać się z silnego uścisku. Jedynym, co przerywało panującą ciszę, były
przyspieszone oddechy przyprowadzonych aurorów. To, co działo się potem, było
nie do opisania. Eva powoli zaczęła unosić ręce, a zaniepokojeni mężczyźni
jeden po drugim zaczęli łapać się za gardło, kaszleć, spazmatycznie łapać
powietrze i upadać na zimną posadzkę. Harry z bólem serca patrzył, jak oczy jego
towarzyszy zachodzą łzami, a oni robią się czerwoni na twarzy. Szarpnął się
ponownie, targany wściekłością i chęcią pomocy, lecz wiedział, że jest
bezsilny. To jeszcze bardziej go dobijało i zawył bezgłośnie, słysząc jęki
towarzyszy i patrząc na krew wyciekającą z oczu, nosa i uszu aurorów. Ludzi,
którzy mu zaufali, którzy pozwolili mu się poprowadzić, a których on zawiódł.
To on ich tu przyprowadził, łudząc się, że to na nim skoncentruje się cała
uwaga kobiety. Tymczasem za jego błąd i głupotę, płacili niewinni ludzie. Gdy
ostatnie, targane drgawkami ciało zamarło, Eva powoli uchyliła powieki i nawet
nie patrząc przez ramię ruszyła w stronę Dracona. Oliwer, który dotychczas
trzymał się na dystans, błyskawicznie do niej dołączył. Harry otworzył usta,
chcąc jakoś ją zatrzymać, lecz w dalszym ciągu nie potrafił wydobyć żadnego
dźwięku. Domyślił się, że to wina zaklęcia uciszającego, którym musiał zostać
niepostrzeżenie potraktowany. Eva wyminęła go bez słowa, całą swoją uwagę
skupiając na Malfoyu.
Draco,
widząc zbliżającą się w swoją stronę czarownicę, szybko się pozbierał po
niedawnym horrorze, którego był świadkiem. Żałował, że za jego błąd zapłacili
inni. Jednakże nie żałował próby unicestwienia kobiety i był pewny, że jeśli po
raz kolejny nadarzy się taka okazja, bez wahania ją wykorzysta. Wiedział, do
czego zmierza czarownica. Wielokrotnie widział, jak Czarny Pan i Śmierciożercy
gnębili swoje ofiary, zabijali w nich wolę walki i chęć życia. Wzbudzanie
poczucia winy i odrazy do samego siebie było tylko rozgrzewką. Nie wątpił, że
Eva przygotowała dla niego dużo bardziej spektakularny koniec. Nie chcąc dać
jej satysfakcji, przybrał jedną ze swoich masek i ze spokojem czekał na to, co
się wydarzy.
-
Zrozumiałeś swój błąd? – Zapytała, niczym nauczyciel naprowadzający ucznia na
właściwe rozwiązanie zadania.
-
Jeśli w ten sposób przyjmujesz gości, to nie dziwię się, że wytrzymują z tobą
same szumowiny – powiedział z niesmakiem, czując że odzyskuje władzę nad głosem.
-
Licz się ze słowami – warknął towarzyszący kobiecie mężczyzna, doskakując do
niego i łapiąc go za poły płaszcza przyłożył mu nóż do gardła. – Daj mi tylko
powód, a bez wahania i z rozkoszą poderżnę ci gardło. Dla Evy możesz być
nietykalny, ale ja wciąż mogę…
-
Oliwerze, nie!
Słysząc
rozpaczliwy, kobiecy krzyk wszyscy odwrócili się w stronę wejścia, w którym
stał Theodor Nott w towarzystwie pobladłej Hermiony.
-
Hermiona – wyszeptał Draco, nie wierząc że ją widzi, a jego serce przyśpieszyło
swój rytm.
Szatynka
ogarnęła spojrzeniem całą salę, a widząc rozgrywającą się scenę, poczuła, jak
nogi zaczynają niebezpiecznie jej drżeć. Wokół pełno było ciał i po ich stanie
wiedziała, kto odpowiada za tę zbrodnie. Czując narastające mdłości odwróciła
wzrok od martwych aurorów i przeniosła je na swojego przyjaciela, który niczym
spetryfikowany stał i wpatrywał się w nią z mieszaniną ulgi i żalu. Na końcu spojrzała
na Dracona, który również patrzył na nią, lecz robił to w ten specyficzny
sposób, za którym tak tęskniła. Gdyby nie silny uścisk na ramieniu, już dawno
by tam podbiegła i odepchnęła od niego Wooda. Nie uszło jej uwadze, że Eva
przez chwilę przyglądała się jej w zamyśleniu, a następnie przeniosła wzrok na
Malfoya. Jej przebiegły uśmiech wywołał na jej plecach nieprzyjemny dreszcz,
lecz w tej chwili zignorowała swoje przeczucie. Ponownie szarpnęła ręką, chcąc
się uwolnić od swojego strażnika, a gdy to nie poskutkowało, posłała mu
miażdżące spojrzenie. Theodor ukłonił się z szacunkiem, a następnie odgarnął
poły długiego płaszcza i pokazał czerwoną teczkę, którą Hermiona wyniosła z
Ministerstwa Magii.
-
Znakomicie – mruknęła usatysfakcjonowana Eva, uśmiechając się pod nosem. –
Możecie zacząć przygotowania. Dołączę do was najszybciej, jak się da i wtedy złożysz
mi raport – rozkazała, obdarzając Notta łaskawym uśmiechem, na co ten pokłonił
się jeszcze niżej.
Hermiona
wykorzystała ten moment i szarpnęła się mocno, tym razem uwalniając ramię spod
uścisku Śmierciożercy. Nie czekając na jego reakcję, rzuciła się biegiem w
stronę Wooda, lecz w połowie drogi dopadł ją rozwścieczony Theodor, łapiąc w
pół i starając się odciągnąć od reszty.
-
Zostaw ją, Nott – wysyczał Harry, piorunując mężczyznę spojrzeniem i ignorując
Śmierciożerców, którzy pchnęli go na kolana, by móc go utrzymać.
-
Puszczaj mnie natychmiast! - Zażądała,
usilnie starając się odepchnąć boleśnie wczepiające się w jej ciało palce
mężczyzny.
-
Zabieraj od niej swoje łapska! – Warknął Draco, lecz Wood zamknął dłoń na jego
karku i docisnął nóż, tak że pod wpływem jego gwałtownego ruchu ostrze nacięło
delikatną skórę, co tylko spotęgowało przerażenie Hermiony.
-
Mamy umowę, pamiętasz?! Złożyłaś przysięgę! – Krzyczała tym razem kierując
swoje słowa do kapłanki i starając się za wszelka cenę powstrzymać łzy. – Jeśli
skrzywdzisz, któregoś z nich, możesz zapomnieć o eliksirze!
Prawda
jednak była taka, że przysięga dotyczyła wyłącznie Dracona i obowiązywała tylko
Evę. Reszta jej bandy bez mrugnięcia okiem mogłaby skrzywdzić obydwu mężczyzn i
szatynka wiedziała, że żaden z nich nie poniósłby konsekwencji. Harry stojący
bliżej niej również bezskutecznie starał się uwolnić, lecz im bardziej się
opierał, tym uścisk za plecami stawał się silniejszy.
-
Theodorze wystarczy – powiedziała cicho, aczkolwiek stanowczo Eva, przerywając
całą szarpaninę.
Nawet
jeśli Nott nie wyglądał na przekonanego, to nie śmiał kwestionować rozkazu swojej
pani i zwolnił uścisk z talii kobiety. Hermiona starając się unormować oddech,
posłała zaskoczone spojrzenie w stronę kapłanki i niepewnie ruszyła w ich
kierunku, przyśpieszając dopiero wtedy, gdy upewniła się, że nikt jej nie
zaatakuje. Widząc, że Eva daje znak Oliwerowi, by odsunął się od Dracona,
rzuciła się na szyję Harry’emu, zamykając go w niedźwiedzim uścisku. Łzy, które
dzielnie powstrzymywała do tej pory, wypłynęły strumieniami na jej zaróżowione
z wysiłku policzki. Harry wtulił twarz w jej włosy, oddychając z ulgą. Pragnął
ją przytulić, lecz strażnicy uniemożliwili mu to. Hermiona odsunęła się nieznacznie
od przyjaciela i ujęła jego twarz w dłonie. Przez chwilę przyglądali się sobie
z mieszaniną smutku i czułości, po czym zetknęła ich czoła razem, przymykając
powieki.
-
Cieszę się, że żyjesz – wyszeptał, tak by tylko ona to słyszała.
-
Czy ty zawsze musisz bawić się w bohatera? – Zapytała pół żartem pół serio,
ignorując palące spojrzenie kapłanki, która po dłuższej chwili zastanowienia,
dała znak strażnikom, by zrobili jej przejście i szepnęła coś na ucho Woodowi.
Oliwer
wyglądał na wytrąconego z równowagi, lecz nie kwestionował tego, co powiedziała
mu Eva. Skinął sztywno głową, po czym, obrzucając Malfoya trudnym do
rozszyfrowania spojrzeniem, ponownie stanął obok swojej pani.
Harry
odpowiedział jej smutnym uśmiechem, a ona pogłaskała go po policzku.
-
Wymyślę coś – wyszeptała mu dyskretnie do ucha, ponownie go przytulając, a gdy
przyjaciel skinął głową, odsunęła się od niego i ruszyła w stronę Evy, która
stanęła między nią, a Malfoyem.
Gdy
znalazła się naprzeciwko kapłanki, ta zmierzyła ją wyniosłym spojrzeniem. Szatynka
z trudem wytrzymała jej wzrok, który był niczym promienie rentgena,
prześwietlające jej umysł i duszę. Znała ten wyraz twarzy. Widziała go ilekroć
w Alcatraz odbywały się igrzyska, a Eva miała wydać wyrok. To był wzrok pana
życia i śmierci. Kogoś, kto ma w rękach władzę nad losem przeciwnika i ma
świadomość swojej przewagi.
-
Przysięgałaś… - wyszeptała, patrząc na nią błagalnym wzrokiem. Miała gdzieś, że
płaszczy się przed swoim wrogiem. Była w stanie zrobić o wiele więcej, by
uratować mężczyzn.
-
I słowa dotrzymam – odparła spokojnie czarownica i, posyłając jej przeciągłe
spojrzenie, rzuciła w kierunku strażników – Uwolnijcie go.
Hermiona
spojrzała na nią z mieszaniną niedowierzania i ulgi, a gdy ta usunęła jej się z
drogi, ujrzała upadającego na kolana Dracona.
-
Możesz się pożegnać – dodała łaskawie, a szatynka bez wahania rzuciła się w
jego stronę, klękając obok i mocno przytulając.
-
Hermiona – wyszeptał, zachrypniętym głosem, odwzajemniając uścisk.
Wtulił
twarz w jej włosy, rozkoszując się tą krótką chwilą jej bliskości. Hermiona
zamknęła oczy i ukryła twarz w zagłębieniu jego szyi, podczas gdy on błądził po
jej plecach rękoma. Szatynka była na granicy histerii. Cały dotychczasowy ból,
tęsknota, strach i bezsilność uderzyły w nią ze zdwojoną mocą, burząc tamę i
znajdując ujście. Tak bardzo za nim tęskniła i bała się, że już nigdy nie
będzie mogła czuć jego dotyku, ciepła i zapachu. Zignorowała rozkazy wydawane
przez Evę i wszelkie inne dźwięki. Dla niej liczyła się tylko ta krótka chwila,
która mogła zostać przerwana w każdym momencie.
-
Ciii…nie płacz – szeptał, uspokajająco, całując ją w skroń i mocniej
przytulając, na co szatynka odpowiedziała niekontrolowanym już szlochem. –
Hermiona – zaczął, odsuwając ją delikatnie od siebie i kładąc dłoń na jej
mokrym od łez policzku. – To nic… - oznajmił, gdy kobieta ujęła jego dłoń i
musnęła palcami opatrunek.
-
Ja wiem, Draco – powiedziała, łamiącym się głosem. – Wiem, co zrobiłeś Cormac’owi
– wyjaśniła, unosząc głowę i patrząc mu prosto w oczy.
Draco
spojrzał na nią z nieprzeniknioną miną. Otworzył usta, lecz po chwili je
zamknął. Nie wiedział, co ma powiedzieć. Miał świadomość tego, jak Hermiona
pogardza czarną magią i że poniekąd ją zawiódł. Nie miał jednak zamiaru się
tłumaczyć. Nie czuł dumy, ale i nie żałował. Jeśli chodziło o nią, był gotowy
na wszystko i nie miał zamiaru za to przepraszać.
Szatynka
uniosła jego dłoń i wtuliła w nią policzek, mrużąc oczy i uśmiechając się delikatnie.
Draco ściągnął brwi i spojrzał na nią niepewnie, gdy musnęła ustami wewnętrzną
część jego dłoni, w miejscu gdzie znajdował się opatrunek.
-
Znam cię, Draco. Nie jesteś taki – wyszeptała z pewnością w głosie i spojrzała
na niego z czułością.
Niezauważalnie
wypuścił powietrze, wraz z którym ulotniły się wszelkie jego obawy i
wątpliwości. Zrozumiała go. Nie oceniała, nie robiła wyrzutów, nie krytykowała.
Po prostu zaakceptowała. Nie odtrąciła go i tylko to się liczyło. Odwzajemnił
jej uśmiech i przez chwilę po prostu patrzył na jej twarz. Miał jej tyle do
powiedzenia, a w tej chwili nie potrafił wydusić z siebie słowa. Był na nią
taki wściekły. Jednocześnie jednak czuł ulgę, że żyje. Myśl, że z jego powodu
naraziła swoje życie była niczym niekończący się Cruciatus, a wiedza o tym, że
złożyła przysięgę wieczystą, by go uratować niczym trucizna zadająca powolną i
bolesną śmierć.
-
Posłuchaj mnie, Draco – zaczęła, poważniejąc. - Musisz odejść – powiedziała cichym
aczkolwiek stanowczym głosem, a czując jak jego ciało tężeje, pokręciła ze
smutkiem głową. Miała świadomość, że tym razem nie przeżyje tej walki. Taka
była cena. Pocieszało ją jednak, że jeśli umrze, to zabierze ze sobą Evę. –
Proszę, nie przerywaj mi – powiedziała pospiesznie, gdy mężczyzna otworzył
usta. – Ja już nie wrócę, Draco – oznajmiła dobitnie. – Dlatego musisz zacząć
od nowa. Obiecaj mi, że na przekór wszystkiemu i wszystkim będziesz szczęśliwy.
-
Granger… - tylko tyle zdołał powiedzieć, słysząc prośbę kobiety.
-
Nie utrudniaj tego – poprosiła, wiedząc że mają mało czasu i żałując że nie
może go zatrzymać.
-
Nie wiem, co planujesz, ale nie zostawię cię tu – zaoponował, świdrując ją
pełnym niedowierzania i niepokoju spojrzeniem. – Musisz dać mi tylko trochę
czasu…
-
Nie możesz żyć z moim cieniem – wyjaśniła wymijająco, a on ściągnął brwi. -
Zapomnij i idź do przodu… - powiedziała, zmuszając się do uśmiechu, by pokazać
mu, że chce jego szczęścia i nie obwinia go o to, co się stało.
-
Zamknij się, Granger – warknął, patrząc kobiecie przenikliwie w szeroko otwarte,
zaszklone oczy i ujął jej twarz w dłonie. – Zamknij się i słuchaj – zażądał i,
upewniwszy się, że Hermiona mu nie przerwie, dodał - Nie zostawię cię. Jeśli
będzie trzeba to zawrę pakt z diabłem, a wydostanę cię stąd. Obiecuję, że wrócę
po ciebie. A ty obiecaj, że nigdy się nie poddasz i nie zwątpisz we mnie…
-
Z całego serca chciałabym wierzyć, że tak będzie, ale… - wyszeptała, zdławionym
głosem, w którym dominowała rezygnacja.
-
Więc uwierz – przerwał jej z naciskiem, patrząc głęboko w oczy.
-
Kocham cię, Draco – powiedziała, a on ściągnął brwi. – Chciałam, żebyś choć raz
to usłyszał – wyjaśniła, gładząc jego policzek i uśmiechając się z wysiłkiem.
-
Dlaczego mam wrażenie, że to pożegnanie? – Zapytał, przeszywając ją zagubionym
wzrokiem. – Dlaczego? – Zapytał, gdy Hermiona zamiast odpowiedzi uśmiechnęła
się smutno przez łzy.
-
Oddaje ci wolność – powiedziała, zamykając oczy, by powstrzymać łzy.
Draco
pokręcił głową. Nie chciał nawet dopuszczać do siebie myśli, że mógłby z niej
zrezygnować. Zbyt długo na nią czekał i za bardzo ją kochał, by jej na to
pozwolić.
-
Nie chcę wolności – powiedział dokładnie dobierając słowa i cały czas patrząc w
podkrążone oczy ukochanej. – Bez ciebie nie ma ona dla mnie żadnej wartości… Pragnę
tylko…
-
Ja też, Draco – wydusiła z siebie, dotykając z czułością jego policzka, a on przymknął
powieki pod wpływem delikatnego dotyku kobiety i powtarzając jej gest, pocałował
wewnętrzną część jej dłoni. – Pragnę tego z całego serca, ale to niemożliwe…
-
A co jeśli jest inaczej? – Zapytała głośno Eva, która od jakiegoś czasu
przysłuchiwała się rozmowie pary.
-
Co chcesz przez to powiedzieć? – Zapytał ostrożnie Draco, przygarniając jeszcze
bliżej siebie szatynkę i mierząc kapłankę podejrzliwym wzrokiem.
-
To, co powiedziałam – odparła z prostotą, uśmiechając się tajemniczo. –
Oczywiście wszystko ma swoją cenę… Ale przecież sam powiedziałeś, że jesteś w
stanie zawrzeć pakt z diabłem, by odzyskać ukochaną – zakpiła, mierząc go
wyzywającym spojrzeniem.
-
Nie – odparła stanowczo Hermiona, próbując podnieść się z kolan, lecz Malfoy
jej na to nie pozwolił. – Nie zgadzam się! Nie taka była umowa! Draco miał być
NIETYKALNY!
-
Hermiona… - zaczął ostrożnie blondyn, starannie analizując słowa kapłanki.
-
NIE! – Ucięła, piorunując go spojrzeniem. – Nie wiesz, do czego ona jest
zdolna! Umowa z nią to nie zabawa! To bilet w jedną stronę. I zapewniam cię, że
nie jest to przejażdżka pierwszą klasą…
-
Zapominasz, że nie…
-
Nie pozwalam ci!
-
Ty nie pytałaś się mnie o zdanie – uciął stanowczym głosem, wytrzymując jej
spojrzenie.
-
Czy możemy zakończyć tę szopkę i przejść do konkretów? Bo domyślam się, że
jesteś w trakcie planowania kolejnego diabolicznego planu, a i nam, jeśli mam
być szczery, trochę się spieszy – wtrącił się Harry, biorąc tym samym stronę
przyjaciela, za co Hermiona obdarzyła go niedowierzającym spojrzeniem.
-
Celna uwaga, Harry… - odparła Eva z triumfalnym uśmiechem. – Oliwerze odprowadź
Granger do jej komnaty…
-
Nigdzie nie pójdę! – Zaprotestowała gwałtownie, a widząc wzrok Evy mocno się
zmieszała. – To znaczy… Nie odsyłaj mnie – poprosiła, schodząc z tonu i
instynktownie przysuwając się bliżej Dracona, który objął ją mocno.
-
Dzisiaj już drugi raz mi się sprzeciwiasz – powiedziała z pozoru spokojnym
głosem, a Hermiona przygryzła dolną wargę doskonale wiedząc, co jej grozi za
niesubordynację. Eva nie tolerowała nieposłuszeństwa i surowo je karała. –
Pójdziesz teraz do swojej komnaty, gdzie przygotujesz się do pracy. Ktoś
wkrótce odprowadzi cię do laboratorium – powiedziała, dając znak Woodowi, by
wykonał rozkaz.
-
Hermiono – powiedział łagodnie Oliwer, stojąc naprzeciw niej i posyłając kobiecie
naglące spojrzenie.
Szatynka
podniosła wzrok na Dracona i wyszeptała błagalnie – Nie rób tego. - Wood ujął
ją delikatnie pod ramię, odciągając od Malfoya, więc w akcie desperacji złapała
poły jego kurtki, przyciągając go do siebie. – Draco, jeśli mnie kochasz, to
nie… - nie dane jej jednak było skończyć, gdyż Oliwer pociągnął ją bardziej zdecydowanie
w stronę siebie.
Na
ułamek sekundy ujrzała w oczach ukochanego stalowy błysk, gdy spojrzał na
generała, a następnie błyskawicznie do niej doskoczył i musnął jej wargi.
-
Z całego serca. Pamiętaj. I nigdy w to nie wątp – wyszeptał szybko, nim został
odciągnięty przez straż, tak że oprócz niej słyszał to tylko Wood.
Nim
zaskoczona Hermiona zdążyła jakkolwiek zareagować strażnicy odsunęli ich od
siebie, a ona siłą została wyprowadzona przez generała, który widząc
zniecierpliwienie i irytację Evy, postanowił interweniować, by nie narazić
szatynki na konsekwencje jej gniewu.
Gdy
drzwi do sali zamknęły się za Hermioną, Eva przez dłuższą chwilę milczała,
starając się stłumić gniew. Gdyby nie plan, który za wszelką cenę chciała
wprowadzić, już dawno ukarałaby tą upartą, pyskatą dziewuchę. Nie zamierzała
tolerować nieposłuszeństwa i podważania jej autorytetu. Dlatego jeszcze tej
nocy planowała przypomnieć pannie Granger o panujących zasadach i przy okazji
miała zamiar dać jej lekcję pokory. Teraz musiała zająć się ważniejszymi
sprawami i lepiej by było dla Hermiony Granger, gdyby swoim smętnym gadaniem
nie pokrzyżowała jej planów. Dała znak strażnikom, by odstąpili od mężczyzn i
opuścili salę. Nie chciała omawiać przy nich ważnych kwestii, a jednocześnie chciała
pokazać Potterowi, że daje im kredyt zaufania po niedawnym incydencie. Poza tym
teraz zamierzała być bardziej ostrożna, dlatego zapobiegawczo stworzyła wokół
siebie barierę ochronną.
Harry
skrzywił się po tym jak strażnicy go puścili i przyglądając się podejrzliwie
Evie, zaczął rozcierać zdrętwiałe i obolałe ramiona, przywracając im normalne
krążenie. Wymienił się krótkim, porozumiewawczym spojrzeniem z Draconem,
zaklinając i jego i samego Salazara Slytherina, by nie dopuścił do tego, aby
jego partner ponownie stracił nad sobą panowanie. Wolał nie myśleć o
ewentualnych konsekwencjach.
-
Wybacz, Harry, jeśli poczułeś się zaniedbany – odpowiedziała skruszonym głosem,
który był tak autentyczny, że, gdyby nie okoliczności, mężczyzna mógłby się
nabrać. – Zaproponowałabym wam coś do picia, ale już ustaliliśmy, że bardzo się
wam spieszy… - westchnęła teatralnie i wyjęła z kieszeni flakonik z
przezroczystym płynem. – Dam wam antidotum, ale i wy musicie mi coś dać –
oznajmiła rzeczowym tonem, uśmiechając się pod nosem.
-
Myślałem, że dotrzymujesz słowa. Pani Weasley dotrzymała umowy i przekazała
wiadomość. Nie było mowy o dodatkowych atrakcjach – zauważył Harry.
-
Owszem i ja również to zrobię. Niemniej jednak miałeś być sam. Ty tymczasem nie
dość, że przybyłeś w eskorcie aurorów i pana Malfoya, to jeszcze pozwoliłeś mu
mnie zaatakować. Chyba nie sądzisz, że tak łatwo puszczę taką zniewagę w zapomnienie?
– Odparła, przeszywając bruneta przenikliwym spojrzeniem.
-
Co mam zrobić? – Zapytał niecierpliwie, ponownie przeklinając w duchu.
-
Ty? Och ty, Harry dotrzymasz mi towarzystwa w czasie, gdy Draco odszuka dla
mnie akta związane z pewnym innowacyjnym projektem – wyjaśniła beztrosko,
machając ręką. – Oczywiście mam nadzieję, że nie muszę wam przypominać o
konsekwencjach w przypadku, gdy któryś z was ponownie mnie rozczaruje –
zaznaczyła ostrzegawczym tonem.
-
Co to za dokumenty? – Zapytał podejrzliwie Draco.
-
Zapewne pamiętasz, za co twoja matka została postawiona przed Wizengamotem –
oznajmiła, przyglądając się uważnie twarzy blondyna.
-
Ona nie miała z tym nic wspólnego – wycedził przez zaciśnięte zęby, na co Eva
uśmiechnęła się ze zrozumieniem.
-
Naturalnie… Niemniej jednak sąd skazał ją za przechowywanie niebezpiecznych
artefaktów czarnomagicznych oraz posiadanie pewnych niepokojących dokumentów…
-
To własność Czarnego Pana. Moja matka nie wiedziała, co znajduje się w jej prywatnej
skrytce u Gringotta – warknął blondyn, czym wywołał pełen politowania uśmiech
czarownicy.
-
Tak, zgadzam się, że Voldemort niezbyt dobrze lokował swoje skarby – rzuciła
cierpko, na co blondyn zacisnął szczękę. – Cieszę się, że tak szybko wyciągasz
wnioski z własnych błędów – oznajmiła po dłuższej chwili, gdy Draco nie dał się
sprowokować. – Wracając jednak do sedna sprawy, Voldemort wpadł na genialny
pomysł podporządkowania sobie czarodziei…
-
Voldemort był obłąkany potrzebą władzy i kompleksem wyższości socjopatą,
którego geniusz sprowadzał się jedynie do niszczenia wszystkiego co
wartościowe. Dowodem tego jest projekt, o którym mówisz, a który wraz z innymi
rzeczami należącymi do Voldemorta został zniszczony – odparł chłodno brunet,
chcąc jak najszybciej odzyskać antidotum i porozmawiać o cenie wolności
przyjaciółki.
-
Te dokumenty nie mogły zostać zniszczone, Harry. Voldemort zadbał o to, by je
odpowiednio zabezpieczyć. Wasz minister... – wyjaśniła, robiąc efektywną pauzę,
po czym się poprawiła - Och chyba powinnam powiedzieć świętej pamięci minister…
twierdził, że znajdują się w tajnym archiwum, gdzie od wieków gromadzone są
podobne projekty.
-
W Ministerstwie Magii nie ma składu czarnomagicznego złomu – zirytował się
Draco, nie dając po sobie poznać, że wzmianka o Blackwellu zrobiła na nim
wrażenie.
-
Jason twierdził inaczej… Nim zakończyliśmy współpracę, dał mi nawet wskazówkę,
gdzie można je znaleźć – rzuciła tajemniczo, a mężczyźni wymienili między sobą
porozumiewawcze spojrzenia. – Departament Tajemnic – wyjaśniła, uśmiechając się
z wyższością.
-
Nawet, jeśli to prawda, to skąd pewność, że ci je przyniosę? – Zapytał Draco,
choć w głębi duszy znał już odpowiedź.
-
Bo będziesz miał dobry powód – wymruczała i zmrużyła oczy, a chwilę później
między mężczyznami wystrzeliły języki ognia.
Mężczyźni
odskoczyli od oddzielającej ich bariery, a kobieta podeszła do kamiennego
postumentu, z którego podniosła klepsydrę.
-
Bardzo mi dzisiaj podpadłeś, Draconie – oznajmiła, przedłużając sylaby i bawiąc
się urządzeniem. – Powiedzmy, że twój urok osobisty jest wyzwaniem dla mojej
cierpliwości, a z racji tego, że obowiązuje mnie przysięga wieczysta, lepiej
będzie, jak opuścisz nasze grono i nie będziesz wystawiał mnie na próbę –
dodała z czarującym uśmiechem, lecz jej oczy pozostały chłodne. – A jeśli
chcesz jeszcze zobaczyć pana Pottera żywego, to radzę ci wrócić z moim
projektem do chwili przesypania się piasku w klepsydrze – dodała już
ostrzejszym tonem i przybierając władczą pozę.
-
A co z antidotum? – Zapytał Potter, widząc że przyjaciel otwiera już usta, a w
jego oczach płonie żądza mordu.
-
Oddam go Draconowi, tak jak obiecałam. Molly wywiązała się z naszego układu, a
tym samym zasłużyła na lekarstwo.
-
Zgoda – odparł bez wahania.
-
Co?! Nie! Zwariowałeś?! – Sprzeciwił się Draco, lecz ten go nie słuchał. Całą
uwagę skupił na kobiecie, która uśmiechała się z samozadowoleniem.
-
Oddasz antidotum Blaise’owi. To priorytet. Dopilnuj, żeby pani Weasley dostała
lekarstwo – mówił spokojnie, patrząc stanowczo na twarz przyjaciela. - I nie
dyskutuj ze mną, Malfoy. To rozkaz! – Uciął, widząc że blondyn chce dalej polemizować.
-
Obaj wiemy, że to czyste wariactwo! Nie ma szans, że zdążę dostarczyć na czas
antidotum i dotrzeć do tego cholernego składu papierzysk! – Warknął,
przeczesując swoje włosy w oznace frustracji i zdenerwowania.
-
Wiem – oznajmił Harry, uśmiechając się blado do przyjaciela, który spojrzał na
niego z mieszaniną złości i niedowierzania. – I pamiętaj, co mi obiecałeś –
dodał nieco ciszej, tak że Draco zasznurował usta i skinął sztywno głową.
-
A jeśli wrócę na czas? – Upewnił się, patrząc z napięciem na stojącą z boku
kobietę.
-
Będziecie mogli odejść i dowiedziesz, że możesz być użyteczny, co otworzy naszą
drogę do negocjacji – potwierdziła lakonicznie, taksując go chłodnym
spojrzeniem.
-
Skąd mam wiedzieć, że dotrzymasz słowa i nas nie pozabijasz? – Zapytał z
goryczą, patrząc na nią z wyraźna niechęcią.
-
Wciąż przecież żyjesz, a to najlepszy dowód na to, że dotrzymuję danego słowa…
***
-
No i zostaliśmy sami, Harry…
Słysząc
pełen zadowolenia głos Evy, odwrócił głowę od wrót, za którymi zniknął Draco i
odpowiedział jej beznamiętnym spojrzeniem. Kobieta wyglądała tak, jakby bawiła
ją zaistniała sytuacja. Wiedziała, że kontroluje bieg zdarzeń, a on chcąc czy
nie, ułatwił jej tylko zadanie. I to nie tak, że nie miał świadomości
ewentualnych konsekwencji oddania się w jej ręce. Doskonale zdawał sobie z nich
sprawę. Nie mógł jednak pozwolić, aby ucierpiało więcej niewinnych osób.
Przystanie na układ czarownicy gwarantowało otrzymanie antidotum dla Molly.
Pani Weasley była dla niego jak matka. Dzięki niej i jej rodzinie miał szansę
zobaczyć i poczuć, czym jest miłość, wsparcie, lojalność i przyjaźń. Nie miał
zamiaru poświęcać ani jej, ani nikogo innego w imię większego dobra, jakim było
pokonanie stojącej przed nim kobiety.
-
Też nad tym ubolewam – odparł sucho, mierząc ją chłodnym spojrzeniem.
-
Twoja szczerość rani moje uczucia, Harry – poskarżyła się, przekrzywiając
kokieteryjnie głowę.
-
W takim razie nie będę kłamać, że jest mi z tego powodu przykro – powiedział,
uśmiechając się z przymusem.
Eva
odpowiedziała mu rozbawionym spojrzeniem, po czym gestem wskazała w stronę
zastawionego owocami stołu.
-
Usiądźmy – zaproponowała i, nie czekając na reakcję towarzysza, zajęła swoje
stałe miejsce u jego szczytu.
Harry
zignorował zaproszenie kobiety i niespiesznym krokiem obszedł komnatę. Jego
wzrok zainteresowała ogromna makieta, przy której zastał Evę, gdy weszli do
sali. Przedstawiała ona olbrzymią budowlę, którą Harry widział po raz pierwszy.
Jego ciekawość wzrosła, gdy zorientował się, że oprócz niej znajdują się tam
także pionki reprezentujące określone jednostki uderzeniowe z wyznaczoną trasą.
-
Podbijasz dla siebie kolejną twierdzę? – Zapytał mimochodem, czując na sobie
palące spojrzenie zielonych tęczówek.
-
Coś w tym stylu – odparła wymijająco Eva i napełniwszy dwa kielichy winem,
podeszła do niego. – Choć to akurat tylko środek do większego celu –
powiedziała, wręczając puchar mężczyźnie i wskazując na makietę.
-
I to jest najbardziej intrygujące – oznajmił Harry. Miał zamiar wyciągnąć z
niej jak najwięcej informacji, więc póki co nie zamierzał jej drażnić. To
dlatego odebrał kielich i w ramach podziękowania skinął sztywno głową. Eva
wyglądała na zadowoloną, choć trudno było mu ocenić, czy podobnie jak on gra,
czy tak jest rzeczywiście. – Do czego dążysz? – Zapytał, odwracając się w jej
stronę i przeszywając zaintrygowanym spojrzeniem.
-
Wbrew wszystkiemu, co o mnie myślisz, nie jestem czarnym charakterem, Harry – powiedziała
po dłuższej chwili zamyślenia. – Dążę do prawdy, sprawiedliwości i harmonii
między światem mugoli i naszym magicznym wymiarem. To na tych wartościach chcę
zbudować nowy ład - dodała, gdy w odpowiedzi Potter uniósł powątpiewająco lewą
brew.
-
Nowy ład? I masz zamiar budować go razem ze Śmierciożercami, siejąc terror i
panikę wśród społeczeństwa? – Zapytał z nutką sarkazmu w głosie.
-
Każdy władca potrzebuje armii, która najpierw pomoże mu zdobyć władzę, a potem
ją utrzymać. Śmierciożercy może i są bezwzględni, ale pod moimi rozkazami nie
będą siać już terroru, jak za czasów Voldemorta. Zresztą tylko nieliczni
zasilili szeregi mojej straży.
-
A co stało się z resztą?
-
Przysłużyli mi się w inny sposób – odparła z tajemniczym półuśmiechem, na myśl
o szeregach inferiusów, uśpionych w piwnicach Alcatraz.
-
Śmierciożercy, wampiry i dementorzy – zaczął wyliczać, starając się nie pokazać
swojego strachu. – Pominąłem kogoś? – Zapytał, a gdy zamiast odpowiedzi
otrzymał kolejny uśmiech, dodał – Sądzisz, że zbudujesz nowy ład u boku armii
bestii pozbawionych wszelkich skrupułów i ludzkich odruchów?
-
Przypuszczam, że wkrótce sam się o tym przekonasz – ucięła, a on zrozumiał, że
ten temat jest zakończony, a dalsze naciski z jego strony byłyby jak spacer po
linie nad przepaścią.
-
Dlaczego mnie tu ściągnęłaś? Bo chyba nie po to, żeby opowiadać mi o swoim
planie podboju świata? – Zapytał zniecierpliwiony.
-
I tak i nie… Bo widzisz, Harry, ostatnie doświadczenia pokazały mi, że nawet
jeśli, cytując ciebie, podbiłabym świat, to nie wszyscy będą mi oddani. Z kimś
takim jak ty na czele znajdą się buntownicy, którzy będą podburzać
społeczeństwo, namawiać do rewolucji i burzyć nowy porządek - odparła
ostrożnie, a Harry zmarszczył czoło. – Nazywają cię Wybrańcem, Ostatnią
Nadzieją, Złotym Chłopcem, Bohaterem, Chłopcem, Który Przeżył i pokonał samą
śmierć… Stałeś się symbolem zwycięstwa i dopóki żyjesz ludzie będą widzieć w
tobie swojego lidera…
-
Czyli zamierzasz pozbyć się konkurencji. Schlebiasz mi – rzucił cierpko, a ona
uśmiechnęła się z przekąsem.
-
Czasami trzeba wiele poświęcić w imię wyższego dobra. Coś o tym wiesz, prawda?
– Odparła ze smutkiem i Harry zaczął na poważnie zastanawiać się, ile w tej
kobiecie jest prawdy, a ile fałszu.
-
Uważam, że zawsze można uniknąć bezsensownych ofiar. Poświęcenie nie zawsze
jest rozwiązaniem. Czasami to przejaw zwykłej ignorancji.
-
Starasz się myśleć uczuciami, Harry… A to błąd, który może cię w przyszłości
wiele kosztować – odparła enigmatycznie, przeszywając go trudnym do
rozszyfrowania spojrzeniem.
-
Projekt Voldemorta i Inferno Hermiony też są środkiem do większego celu? – Zapytał,
chcąc odwrócić jej uwagę od siebie i zdobyć jeszcze więcej informacji.
W
szmaragdowozielonych oczach Evy było coś niepokojącego, czego nie potrafił
zrozumieć. Wiedział, że nie można jej lekceważyć i że włada silną magią, o
której słyszał legendy, ale osobiście nie znał nikogo, kto by się nią posługiwał.
Czuł to na własnej skórze, przez co wiedział, że w postępowaniu z tą kobietą
muszą być trzy razy bardziej ostrożni.
-
O tak… Z umiejętnościami i umysłem panny Granger oraz z moją wizją i mocą
stworzę nowy świat, zbudowany na trwałych fundamentach…
-
Myślisz, że ludzie będą chcieli słuchać kogoś, kto założy im obrożę i będzie
kontrolował ich magię?
-
Magia powinna być przywilejem i nagrodą. Nie wszyscy są godni, by nią władać –
powiedziała z powagą i takim przekonaniem, że Harry poczuł zimny dreszcz na
plecach.
-
To szaleństwo – zdołał wykrztusić.
-
Szaleństwem byłoby wtedy, gdyby Stella Mortis w dalszym ciągu stały na uboczu i
przyglądały się, jak czarodzieje niszczą nasz świat, zabijają mugoli i
terroryzują inne magiczne stworzenia, które uznają za mniej wartościowe od siebie.
Jako nowa przywódczyni Zakonu mam zamiar wyjść z cienia, przywrócić nowy ład i
dopilnować, by nikt go nie zachwiał – wyznała ze stalowym błyskiem w oku.
-
Nigdy nie słyszałem o Stella Mortis – wypalił, czując jak całe odczuwane
napięcie zaraz w nim eksploduje.
-
Już w krótce usłyszysz – zapewniła z tajemniczym uśmiechem.
-
Czyżby? Przecież masz zamiar mnie zabić – zakpił, a ona posłała mu pobłażliwe
spojrzenie.
-
Za wcześnie na zabijanie bohaterów – odparła z przekornym uśmiechem.
-
Więc co ja tu robię?
-
Chcę zaproponować ci pewien układ – powiedziała ostrożnie, badając uważnie
reakcję bruneta. – Pomimo swoich sztywnych
przekonań jesteś człowiekiem czynu. W dodatku posiadasz liczne umiejętności, strategiczny
umysł i cechy charakteru, które cenię. Takich ludzi potrzebuję w swoim
państwie. Prawych, odważnych, lojalnych… Dołącz do mnie i bądź częścią nowego
ładu, Harry. Pomóż mi zbudować sprawiedliwy świat dla dobrych ludzi. Razem
strzeżmy równowagi między światem magii i mugoli…
–
Proponujesz mi, żebym przyłączył się do ciebie, mimo że wiesz, że nie popieram
twoich metod, gardzę Śmierciożercami i nie zawahałbym się cię zabić? Mimo tego,
że porwałaś moją przyjaciółkę, zabiłaś masę ludzi, których znałem, ceniłem i
którzy byli mi bliscy? – Zapytał z niedowierzaniem i rosnącą irytacją.
-
Nie żałuj umarłych, Harry, a tych którzy żyją i którym możesz pomóc –
powiedziała spokojnie, a mężczyzna drgnął.
Już
słyszał podobne słowa. Tylko wtedy wypłynęły one z ust jego autorytetu, mentora
i przyjaciela. Tym razem padły ze strony wroga. Nie mógł jednak oprzeć się
wrażeniu, że zarówno wtedy, jak i teraz mają ten sam wydźwięk. Zamknął oczy,
starając się opanować targające nim uczucia.
-
Nie walcz z tym, Harry – otworzył szeroko oczy, słysząc kuszący szept przy uchu
i czując ciepły oddech na skórze. – Uwolnij to… Pozbądź się uczuć i nie pozwól,
by przyćmiły zdrowy osąd…
-
Jeśli to zrobię, zapewniam cię, że nie będziesz zadowolona – wycedził,
wzdrygając się, gdy poczuł jej palec, sunący po linii jego żuchwy.
-
Skąd ta pewność? – Zapytała rozbawiona z ustami przy jego brodzie.
-
Bo wtedy zabiję cię bez mrugnięcia okiem – powiedział bez cienia wątpliwości.
Eva
zastygła w bezruchu. Przez chwilę panowała pełna napięcia cisza, która odbijała
się w uszach wypowiedzianą przez niego groźbą.
-
Zdradzę ci pewien sekret, Harry – powiedziała lodowatym tonem i ujęła jego
podbródek, tak że teraz zmuszony był patrzeć jej w oczy. – Mnie nie można zabić
magią - wyszeptała, a on poczuł intensywne ciepło, płynące z jej palców. –
Chroni mnie moc silniejsza od wszystkiego, co jest ci znane – dodała,
zaciskając mocniej palce, a on syknął czując ból, a potem swąd przypalanej
skóry.
Eva
odsunęła dłoń i spojrzała na niego z wyższością. Harry przyglądał się kobiecie
ze ściągniętymi brwiami i starał się przetrawić jej słowa. Nie bardzo rozumiał,
co nią kieruje i do czego to wszystko zmierza. Z rezerwą przyglądał się
czarownicy, gdy ta ruszyła w stronę środka komnaty i zmierzyła go pełnym
rezerwy spojrzeniem.
-
Chyba cię przeceniłam, Harry Potterze. Myślałam, że zależy ci na ładzie i
pokoju, ale widzę, że jesteś tak samo głupi i egoistyczny, jak reszta tych
bałwochwalczych bohaterów.
-Wiele
osób chciało zrobić ze mnie swoją maskotkę. Wiesz, że beze mnie nie pójdzie ci
tak łatwo. Ale na mnie nie licz. Nie pozwolę na bezsensowne ofiary w imię
wyższego dobra, które jest niczym innym jak planem szaleńca, który zamierza
tyranizować społeczeństwo, by zaspokoić swoje nienasycone ambicje – odparł
stanowczo Harry.
-
Z tobą lub bez ciebie stworzę nowy ład. Natomiast ludzie wkrótce sami będą
błagać o silnego przywódcę, który zapewni im bezpieczeństwo i wskaże im
właściwy cel.
-
Ludzie nie potrzebują kata, który zafunduje im pranie mózgu. Potrzebują mądrego
lidera, który będzie miał na uwadze ich dobro – zaoponował, coraz bardziej
utwierdzając się w przekonaniu, że stojąca przed nim kobieta jest szalona.
-
To się jeszcze okaże, gdy na świecie zapanuje chaos… Jesteś w stanie wyobrazić
sobie, co się stanie, gdy dementorzy, inferiusy i wampiry wyjdą na ulicę? Gdy
zaczną atakować niczego się niespodziewających ludzi? Strach nasili panikę, a
bezsilność frustrację. Zgadnij proszę, kogo społeczeństwo zacznie obwiniać o
aktualną sytuację? – Zakpiła, a Harry zacisnął pięści, walcząc z pokusą zaatakowania
jej. – I w momencie, gdy stary bohater zawiedzie, a wszelka nadzieja zgaśnie,
pojawi się nowy bohater, który położy kres chaosowi i zaprowadzi nowy ład.
Ludzie sami wyniosą mnie na urząd i bez mrugnięcia okiem założą obroże, wiedząc
że to dla ich dobra.
-
Nie dopuszczę do tego – uciął, nie mogąc już słuchać jej urojeń na temat
idealnego modelu władzy.
-
Obawiam się, Harry, że nie masz w tym przypadku zbyt dużo do powiedzenia –
zakpiła, mierząc bruneta pogardliwym spojrzeniem. – Skoro nie jesteś moim
sojusznikiem, jesteś moim wrogiem. Odrzucając moją propozycję, przypieczętowałeś
los swój i osób, które staną u twego boku.
-
Cieszę się, że wreszcie to zrozumiałaś – powiedział, uśmiechając się do niej
zimno.
-
Żałuję, że ty niczego nie zrozumiałeś… Mogłeś uratować miliony istnień, a
zamiast tego wypowiedziałeś mi wojnę, którą ostatecznie i tak przegrasz.
-
To się jeszcze okaże – wycedził, rzucając jej twarde spojrzenie. – No chyba, że
masz zamiar mnie zabić – sarknął z prowokującym uśmiechem.
-
Och nie… - zaoponowała autentycznie zaskoczona tym pomysłem. - Na to za
wcześnie. A poza tym nie chcemy zrobić z ciebie męczennika. Nie martw się
jednak. Wszystko w swoim czasie – powiedziała, przeciągając wyrazy i lustrując
sylwetkę mężczyzny wyniosłym spojrzeniem. – Mam jednak zamiar na twoim
przykładzie pokazać światu, że lepiej być moim sojusznikiem niż wrogiem… -
dodała z tajemniczym uśmiechem i niespodziewanie cisnęła w jego stronę kulą
ognia.
Jezu, jaki genialne. Takie słodkie i takie smutne. Ja chyba nie wytrzymam do kolejnej cześci. I to wyznanie, że Draco nie chce wolności bez Hermiony ;oo. Życzę weny, i żebyś jak najszybciej dodała nowy rozdział.
OdpowiedzUsuńDziękuję:) Cieszę się, że mimo wszystko Ci się podobało.
UsuńWena jest, gorzej z czasem. Postaram się zrobić wszystko, żeby dodać go najszybciej jak się da.
Pozdrawiam:)
Hej, cześć, siemka ! :)
OdpowiedzUsuńNa samym początku chciałabym powiedzieć WOW :) Może nie jest to mój ulubiony rozdział tego Dramione (preferuje te weselsze ;p), ale ma w sobie to coś. Kolejny raz będę się zachwycać plastycznością tekstu. Uczucia które opisujesz, gesty, wszystko jest jak na wyciagniecie ręki. Moja wyobraźnia przy czytaniu Twoich rozdziałów musi chodzić na 5 biegu :P Tak czekałam na ten rozdział, a teraz nie wiem co mogłabym Ci napisać. Trudno się czytało fragment Hermiony i Draco. Przynajmniej mi. Liczne przeszkody w ich relacji, wzajemna tęsknota i uczucia aż kipią z tego tekstu !! W końcu Hermiono powiedziała tak ważne słowo. Szkoda, że okoliczności były takie..smutne. Podziwiam z jaką precyzją rozwijasz fabułe, ponieważ widać, że masz wszystko idealnie przemyślane. Jestem pod wielkim wrażeniem !! :) Gratuacje, świetna robota ! :) I dziekuje bardzo za rozdział ! :)
Ps. 1 Udaneej majówki ! :) Mam nadzieję, że oprócz tak liczych obowiązków masz chwile na relax.
Ps.2 My, Co do ogłoszeń- my wierni czytelnicy-nie zapomniemy o Tobie ! :) A wręcz przeciwnie, będziemy przekazywać energie !! Wracaj do nas prędko !! :)
Pozdrowienia,
``Natalia :)
Hej;*
UsuńWiem, że nie:) Ale po po burzy zazwyczaj wychodzi słońce więc nie trać wiary;p
Tak, mam już większość rzeczy zaplanowanych. Można powiedzieć, że w mojej głowie to opowiadanie jest już prawie skończone. Ale do końca jeszcze trochę zostało więc nie zapeszajmy;) W końcu wszystko może się zdarzyć i w ostatniej chwili mogę wpaść na kolejny pomysł i zmienić jakiś wątek itp;)
Dziękuję! Dla kogoś, kto ma problemy z wiarą w siebie takie słowa wiele znaczą.
Bardzo proszę, ale to ja dziękuję za Twoją obecność, wsparcie i motywujące słowa;*
Oj Kochana;D Dziękuję Ci, ale dla mnie relaks zacznie się po obronie mgr;p Tymczasem muszę "spiąć pośladki" żeby pozaliczać przedmioty, moduły, opracować badania i się obronić. Dlatego o przyjemnościach i relaksie pomówimy w lipcu;)
Będę wdzięczna;D Energia to jest teraz coś czego potrzebuję.
Jesteście motorem napędowym tej historii! Zrobię wszystko, żeby dodać rozdział najszybciej jak się da, ale staram się myśleć racjonalnie i wiem, że maj to taki okres, gdzie mogę mieć problem ze znalezieniem czasu na pisanie. Przepraszam.
Tobie również życzę dużo odpoczynku i przyjemnych chwil:)
Ściskam mocno!;*
Oo rozdział... Lecę czytać!
OdpowiedzUsuń
UsuńRozdział fantastyczny, wspaniały zresztą po co ja Ci to piszę przecież o tym doskonale wiesz, żadna nowość .
Strasznie szybko przeleciała mi ta notka, wydaje mi się że ma 5 stron a tak naprawdę to 21. Ogromny szacun do Ciebie za to że tak potrafisz wciągnął czytelnika, oraz wielka pochwała odemnie za plastyczność tekstu, pięknie opisujesz uczucia, przeżycia bohaterów aż czlowiek pragnie wiecej i więcej.
Dwie trzecie rozdziału płakałam jak glupia ogromnie wzruszył mnie moment jak Miona rozmawia z Potterem, ukazałaś tu jak bardzo są ze sobą związani i jak powinni zachowywać sie wobec siebie prawdziwi przyjaciele. W tej scenie Draco - Hermiona to łzy spływały po moich policzkach bez przerwy, widziałam wszystko jak przez szklankę. I te piekne słowa Miony wtedy to ryczałam na całego.
Eva.. Hmmm. Mam do tej postaci mieszane uczucia z jednej strony nie podoba mi sie w niej ta bezwzględność, okrucieństwo w pewnych momentach przypomina mi Voldemorta. Zabijam kiedy chce bo mogę, nw dlaczego mam takie odczucia. A z drugiej podoba mi sie w niej stanowczoś, to że ma wszystko zaplanowane, jej inteligencja w moim odczuciu narazie ma dużą szansę na osiągnięcie swojego celu.
Podobała mi sie rozmowa Evy z Harrym była taka żeczowa. Odpowiedzi i pytania Harrego były bardzo inteligentne.
Przeraziło mnie to ostatnie zdznie,, jaką kule ognia??? 😀
Mam nadzieje że wena ci dopisze i za niedługo dodasz nowy rozdział. Pozdrawiam.
Nie byłabym tego taka pewna, ale cieszę się, że Ci się podoba:)
UsuńWybacz ;* Obiecuję, że nie zawsze będzie tak smutno.
Masz dobre odczucia. Jakby nie patrzeć, Eva kieruje się taką zasadą. Jest potężna i ma tego świadomość. To dlatego czuje się niezwyciężona i bezkarna.
Dziękuję za ciepłe słowa:) Sprawiłaś mi wielką przyjemność:)
Wena dopisuje 24/24. To chwilowy brak czasu na pisanie jest odpowiedzialny za przesunięcie następnej publikacji.
Zrobię co się da, żebyście nie musieli zbyt długo czekać.
Ściskam!
Po pierwsze chciałam napisać, że się już przywiązałam, a robię to dość rzadko. Tak właściwie to równie rzadko zostawiam u innych po sobie komentarze pod bieżącymi rozdziałami, ale tutaj na Twoich Rozbitkach robię to z ogromną chęcią. Może dlatego, że na każdy mój komentarz czytam odpowiedź? :) Jest to niezmiernie miłe. Rozumiem, że autorzy chcą karmić swoją wenę i chcą znać opinie czytelników, ale cóż... wszystko działa w dwie strony. Gdy autor pomimo komentarzy nie odpowiada choćby zwykłym "dziękuję", tłumacząc się brakiem czasu, to ja też tracę zapał, żeby cokolwiek dać od siebie. Dlatego tak ogromnie cenię sobie nie tylko Twoją twórczość, ale również Ciebie jako autorkę, bo tak wyczerpująco odpowiadasz na komentarze czytelników, ze aż mi się na buzi pojawia uśmiech. Także to była pierwsza kwestia, trochę odbiegająca od wartościowej (a przynajmniej postaram się, by taka była) opinii na temat rozdziału, ale już do tej części przechodzę. :)
OdpowiedzUsuńHm, mam ciężki orzech do zgryzienia, bo tym razem nie walnę Ci peanów pochwalnych. Nie wiem dlaczego, ale ten rozdział mnie nie przekonał. Może to mój nastój? Jakiś gorszy dzień? Nie wiem. Tak czy owak, przeczytałam go bez większych emocji. Cała akcja była bardzo statyczna, nawet pomimo tego małego przedstawienia z uśmiercaniem przyjaciół. Nie mówię, że taki spokój jest zły, ale nie szedł on w parze z resztą. Aurorzy, którzy ginęli na oczach Harry'ego i Dracona, byli bezosobowi, kompletnie mnie oni nie obeszli. Zabrakło jakiegoś bardziej przejmującego opisu, który przemówiłby do zatwardziałego serca, jaka to tragedia się właśnie stała.
Eva... Kurczę, wiem, że ten rozdział miał być ważny, bo miał pokazać jej poglądy, jej dążenia i motywacje, ale miałam wrażenie, że nie bardzo to wyszło, że ta potężna, niezrozumiała, nieprzewidywalna postać stała się papierowa, zachowania sztuczne, a jej idee (trochę rozwleczone) nie są tak wzniosłe, jak mogłyby być. I dopiero końcówka uratowała cały ten rozdział, gdy nareszcie zadziało się coś, co na moment wstrzymało mi oddech, a w głowie pojawiła się myśl: "Tak jest! Właśnie na to czekałam cały rozdział! Dawaj, Eva!" Jeszcze wracając na moment do kwestii naszej głównej dwójki... Zachwalałam ten rozdział, w którym Draco wyczuwa Hermionę, pomimo że jest niewidzialna. Tam to wszystko czułam, a tutaj... Nie dotarł do mnie ten ich dramat. Gdzieś tam jeszcze obok pałętała się Eva, Wood, Nott, Harry. Patrzyli na tę scenę i zupełnie nie mogłam wyostrzyć się na emocje głównych bohaterów.
Nie twierdzę, że wszystko nie było satysfakcjonujące, bo to byłoby kompletne nieporozumienie. Pomysł z tym ich pożegnaniem był dobry, naprawdę. Nieprzegadany, wyważony, Draco pytający, czemu to brzmi jak pożegnanie, mówiący, że on nie chce wolności, chcący dać siebie za nią, ale bez zbędnej pompy i sztampy. Niewątpliwie zrobiłaś to bardzo umiejętnie i nie przedobrzyłaś w żadną stronę. Bardzo dobrze sobie z tym poradziłaś. :)
Mam nadzieję, że nie odbierzesz moich słów jako ataku, bo z pewnością one nim nie są i nie miały na celu sprawienia Ci przykrości czy zniechęcenia do dalszego pisania (w żadnym razie! nadal niezmiennie uwielbiam to, jak układasz słowa w zdania i przelewasz w nie emocje *-*). Raczej skłaniałabym się ku opcji, że to JA przeczytałam ten rozdział w zły dla mnie dzień i dlatego nie potrafiłam wejść w ten świat. Dopiero końcówka mnie ożywiła i dała kopa. Znów będę czekać niecierpliwie na ciąg dalszy, nawet jeśli ma to trwać trochę dłużej niż zwykle. Wiadomo, że czasami trzeba trochę odpuścić, zająć się życiem, ogarnąć inne sprawy, zebrać nowe siły, czego Ci bardzo życzę i trzymam kciuki, żeby się wszystko szybko ułożyło. :)
Witaj:)
UsuńTo chyba dobrze? No przynajmniej dla mnie, bo ja też przywiązuje się do osób:) Będę się starać bardziej nie zawieść.
Jest mi z tego powodu bardzo miło. Wiesz jak docenić człowieka;D
Dla mnie to bardzo wartościowa informacja:) Wasze komentarze są dla mnie ważne i również wywołują masę pozytywnych emocji.Ten uśmiech działa w dwie strony:) Każda merytoryczna uwaga jest dla mnie wartościową radą. Cały czas się uczę i rozwijam właśnie dzięki informacjom zwrotnym Czytelników. Wolę mieć trzy konstruktywne komentarze pod postem niż milion opinii pt. " Super notka! Zapraszam do mnie!". Bardzo szanuję ludzi, którzy nie przechodzą obojętnie. Wasze uwagi są dla mnie cenne nie tylko ze względu na wartość informacyjną, ale są one również zastrzykiem pozytywnej energii! Ciągle nie mogę uwierzyć, że są osoby, które chcą i dobrowolnie poświęcają swój czas, by przeczytać moją pisaninę, a w dodatku dzielą się ze mnę swoimi przemyśleniami i uczuciami. To niesamowite i nie potrafię wyrazić słowami tego, ile to dla mnie znaczy:)
Nie wiem, czy ktoś czeka na taką odpowiedź pod swoim komentarzem (poza Tobą oczywiście:)), ale gdybym zignorowała Wasze wpisy, to byłabym hipokrytką. Bo skoro proszę Was o podzielenie się swoimi wrażeniami, to logicznym dla mnie jest, że w ramach podziękowania i zwykłego szacunku do drugiej osoby należy odpisać.
Moja Droga, komentarze nie służą jedynie po to, by chwalić, ale i zwracać uwagę na rzeczy, które według nas są złe itp. Mam tego świadomość. I choć nie jest to najprzyjemniejsze, to jest konieczne by móc się rozwijać. Tylko wtedy, gdy wiesz co jest złe masz szansę to poprawić. Dlatego nie, nie traktuję tego jako atak a raczej jako swego rodzaju lekcję lub wskazówkę :)
I nie sądzę, aby Twoja opinia była uzależniona od złego dnia. Choć mam nadzieję, że wkrótce poprawi Ci się humor i że nic poważnego się nie stało:) Tak sobie myślę, że czasami mała rzecz potrafi wywołać uśmiech na naszej twarzy i właśnie wielu takich drobnych "rzeczy" Ci życzę:) Spraw sobie jakąś przyjemność, porozmawiaj z kimś bliskim, znajdź chwilę tylko dla siebie, odpocznij lub zrób coś na co masz ochotę, a zobaczysz, że szybko pozbędziesz się negatywnych emocji:) Gdyby się tak głębiej zastanowić, to w naszym życiu jest więcej pozytywów niż negatywów. Wystarczy tylko nauczyć się to dostrzegać:) Dlatego trzymam kciuki, żeby wszystko poszło po Twojej myśli i żeby wrócił Ci dobry nastrój.
Pozwól, że teraz ustosunkuję się do Twoich uwag. I żeby było jasne, nie mam zamiaru się usprawiedliwiać lub przekonywać Cię do zmiany zdania:) Postaram się tylko przedstawić swój punkt widzenia.
UsuńWiem, że akcja jest...no w zasadzie jej tu nie ma, ale to dlatego, że na początku wydarzenia w Alkatraz miały być upchnięte w jednym rozdziale. Dopiero gdy zaczęłam to rozpisywać zobaczyłam, że nie zmieszczę wszystkiego. A nie chciałam traktować tematu po macoszemu. Czasami muszę zwalniać akcję, by potem móc ją zdecydowanie pchnąć. Tym razem złożyło się trochę niefortunnie za co przepraszam.
Hmmm...przyznam szczerze, że trochę się bałam tego fragmentu. Miałam dwa opisy- ten, który zaprezentowałam i drugi, który był mocniejszy i dłuższy. Długo wahałam się nad wyborem. Ostatnio jednak ktoś powiedział mi, że niektóre opisy są zbyt drastyczne. Nie mogę poradzić nic na to, że opowiadanie ma takie a nie inny charakter i te opisy są potrzebne jednak ze względu na przyszłe wydarzenia postanowiłam wstawić ten mniej "barwny". Ech...w takich chwilach brakuje mi mojej Face. Właśnie takie obiektywne spojrzenie pozwala spojrzeć inaczej na całość. Chyba za bardzo skupiłam się na głównych bohaterach i chciałam dogodzić wszystkim. Przez to wpadłam w swoją pułapkę (bo poniekąd cenzurując ten fragment, potraktowałam go po macoszemu). Przepraszam. Na przyszłość będę miała na to wzgląd. Choć nie obiecuję, że Cię zadowolę, bo może mi najzwyczajniej zabraknąć umiejętności:)
Hmmm...czy ten rozdział miał być ważny? W całości pewnie tak. Jednak, jako że go podzieliłam, to ten rozdział nazwałabym raczej wprowadzeniem.
Jeśli chodzi o postać Evy, to nie dziwię się, że jej emocje wydały Ci się sztuczne. Taki efekt chciałam osiągnąć. Dlatego biorę za to pełną odpowiedzialność. Pamiętajmy, że ona ostatecznie odcięła się od swoich emocji, myśląc że to ją wzmocni. Teraz uczy się funkcjonować na nowych zasadach. Przyznaję, Eva jest trudną do kreowania postacią. Wymaga ode mnie dużej elastyczności, by pokazać nieprzewidywalność działania, okrucieństwo, gwałtowność, ale i spryt, inteligencję, wrażliwość (przy retrospekcjach oczywiście;p). Wielokrotnie muszę wejść w tę postać tak głęboko, że potem sama chodzę rozchwiana;p Co dalej? Swoje cele osiąga "na około", by odwrócić uwagę przeciwnika. Wykorzystuje innych i manipuluje nimi, by zyskać ich zaufanie i nakłonić do wykonania "czarnej roboty". Często usypia czujność wroga od swojego prawdziwego celu, kieruje go na inne tory, zajmuje czymś mniej istotnym, bada reakcje przeciwnika, rozpracowuje go itp. Co do jej motywów - nie wszystko jest tym, czym wydaje się być. Ale czy naprawdę uważasz, że przedstawiłaby swojemu przeciwnikowi swoje plany? Nie mogę powiedzieć więcej, by nie zdradzić przyszłych wątków:) Nie mniej jednak rozumiem Twoją frustrację oraz rozczarowanie.
Myślę, że to było najtrudniejsze. Okazanie uczuć pomimo strachu, niepewności, ze świadomością, że jest się obserwowanym. Stworzyć intymną atmosferę w środku chaosu i na oczach tylu gapiów. Starałam się to wszystko uwzględnić, ale wygląda na to, że nie wyszło mi to. Ostatnio moje emocje są chyba nieco przytępione...:)
Jak już powiedziałam, nie traktuję tego jako ataku:) Trudno jest przyjmować uwagi, ale trudno jest też je umiejętnie skonstruować. Myślę jednak, że gdybym usłyszała to przed publikacją, to nie wstawiłabym rozdziału. Spojrzałabym na niego krytyczniej. Pewnie popracowałabym nad nim dłużej. Nie mniej jednak utwierdza mnie to w przekonaniu, że dobrze zrobiłam odkładając przyszłe publikacje. Pisanie w stanie zmęczenia nie jest korzystne, bo traci na tym tekst i tym samym odbiorca. Wiedz jednak, że wszystkie te błędy zrobiłam nieświadomie. Dałam tyle ile w danej chwili mogłam z siebie wykrzesać.
Dziękuję za komentarz, szczerość i wszystkie uwagi. Na pewno wezmę je pod uwagę, gdy będę poprawiać rozdział i gdy będę pisać kolejne części:)
Pozdrawiam ciepło!
(Ech, nie ma to jak usunąć własny komentarz, żeby wkleić wyżej, ale źle go skopiować... Brawo dla mnie.)
UsuńNigdy nie przepraszaj za to, co napisałaś. Jeśli coś stworzyłaś i się tym podzieliłaś, to znaczy, że zrobiłaś to tak, jak chciałaś i tak, jak najlepiej w danym momencie potrafiłaś. Nie masz za co przepraszać.
A ja nie czułam w żadnym wypadku frustracji. Tak jak napisałam - miałam ciężki orzech do zgryzienia, bo czegoś mi w tym rozdziale zabrakło. Nie jest to wielki zarzut. Nie myśl, że nagle Twoja forma jest w wielkim kanionie, a błędy są niewybaczalne. De facto - nie popełniłaś błędów. Po prostu zabrakło mi w tym tekście Ciebie. Jakkolwiek nie podejmę się próby wyjaśnienia tego, mam nadzieję, że każdy autor będzie wiedział, co mniej więcej mam na myśli. ;)
Rozumiem też Twoją decyzję dodania łagodniejszej wersji rozdziału ze względu na młodszych czytelników. Jako że mam już trochę lat na karku, pewnie bardziej dotarłaby do mnie wersja ostrzejsza, ale rozumiem wybór i nie mam Ci go za złe. Jak mogłabym mieć. ;)
Miło jest czytać, że cenisz sobie opinie bety. To są takie ciche dusze, o których czasem się zapomina, a jednak w pewnym stopniu stoją one za jakością tekstu. Dlatego też w tym miejscu należą się ode mnie podziękowania także Face za pracę, jaką do tej pory wykonywała. :)
Pamiętajmy, że to tylko jednostkowa opinia, która wcale nie musi pokrywać się ze zdaniem większości. Nie ciśnij więc sobie zanadto i nie zniechęcaj. To jeszcze nie koniec opowiadania, akcja się rozwija i najlepsze przed nami, więc o następne rozdziały jestem spokojna. Wiem, że sobie świetnie poradzisz. :)
A teraz już serio idę zrobić coś dla siebie. :)
Trzymaj się mocno!
Wiem. Tylko, że w jakimś stopniu czuję, że rozczarowałam tym rozdziałem. Ale zostawmy to:)
UsuńZabrakło Ci mnie? To teraz dałaś mi do myślenia;p Bo nie bardzo wiem jak to zinterpretować...:)
Jeśli chodzi o brutalne sceny to chyba staram się znaleźć ten magiczny "złoty środek", a to nie jest łatwe jak widać. Jesli to Cię pocieszy, to nie zawsze opisy będą cenzurowane. Nie mogą być, bo wtedy opowiadanie traci na wyrazistości. No wiesz! Też do najmłodszych nie należę;p
Oczywiście, że cenię ją sobie! Opinia kogoś obiektywnego jest na wagę złota, bo ja często podchodzę do pewnych spraw zbyt emocjonalnie i dopiero jak ochłonę i spojrzę na to z dystansem to okazuje się, że Face miała rację. Poza tym nasza współpraca to lekcja kompromisu zarówno dla mnie, jak i dla niej. I rzeczywiście jest taką moją dobrą duszą:) Ładnie to ujęłaś:) To dlatego chyba tak brakuje mi Face. Poza tym nie ukrywam, że taka współpraca może bardzo zbliżyć:) Dobra Beta i motywujący Czytelnicy to największy skarb autora:) Dziękuję w jej imieniu:) Przekażę jej to. Jestem pewna, że sprawiłaś jej dużą przyjemność:)
Dla mnie każda opinia jest swego rodzaju indywidualnością. Nie sumuję ich, nie robię bilansu. Staram się za to uważnie czytać i wyciągać wnioski. Dzięki temu wiem, co robię w miarę dobrze, a nad czym należy popracować. Twoja opinia jest dla mnie ważna tak samo jak pozostałe uwagi zarówno pozytywne, jak i negatywne.
Łatwo powiedzieć;D Może gdybym nie była tak samokrytyczna? A że jestem, to nic na to nie poradzę:) Ale chyba wole swój krytycyzm, bo przynajmniej wyciągam wnioski niż samouwielbienie;)
Nie przejmuj się, nie wpadłam w czarną otchłań rozpaczy i nie samobiczuję się. Współpraca z Face nauczyła mnie przyjmowania krytyki. Dlatego wyciągnęłam z Twoich uwag kilka interesujących wniosków:) Dziękuję:)
To teraz jestem pod presją;p Ale dziękuję za wiarę i wsparcie:)
No ja mam nadzieję;) Zdrowy egoizm i to w dodatku w małych dawkach nie jest czymś złym:)
Dziękuję!;*
Ty również! Ściskam!
jak dla mnie rozdział był cudowny mimo wszystko! jestem z Tobą od dawna i wszystko co piszesz jest można by powiedzieć miodem dla moich uszów albo może bardziej dla oczu? :D Evy to po prostu nie trawię.. jakbym mogłam to bym wbiła do Alkatraz i ją udusiła gołymi rękoma! Hermiona jest naprawdę odważna poświęcając się aż tak dla Draco.. nic tylko czekać na następny! :D
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie, Anna ;*
Dziękuję;*
UsuńJesteś ze mną prawie od samego początku, bo jeszcze od czasów NM:) I jak tak teraz o tym myślę, to jesteś jedyną, o której mi wiadomo, że jest ze mną tyle czasu. Że też wytrzymałaś ze mną;p Należy Ci się honorowe odznaczenie!
Miód dla oczu?;D Może być i tak;D Co kto lubi;p
Wiesz...to jest myśl! Może wprowadzę Cię do opowiadania i zrobisz porządek ze wszystkimi hmm?;D
Jestem Ci bardzo wdzięczna za...za wszystko! Za to, że jesteś, poświęcasz swój czas na czytanie, komentowanie, że wspierałaś mnie gdy było ciężko, motywowałaś, żebym się nie przejmowała i nie poddawała, za to że dopominałaś się o rozdział, gdy zbyt długo nic się nie pojawiało i pokazywałaś, że jest ktoś kto ciągle czeka. Dużo jest rzeczy, za które chciałabym Ci podziękować, bo jesteś dużą częścią tej historii.
Ściskam bardzo mocno!;*
witaj ;) Przeczytałam twój wcześniejszy blog, ale muszę przyznać ,że obecny podoba mi sie znacznie bardziej. Zaczęłam wczoraj i jak widać już dobrnęłam do końca aktualnych rozdziałów. Niesamowicie piszesz trzeba Ci przyznać ,że można się wciągnąć w twoją opowieść. Pytanie- Villemo? czyżby zaczerpnięte z sagi ludzi lodu? Ps Czekam na kolejny rozdział
OdpowiedzUsuńWitam Cię wobec tego bardzo serdecznie w gronie swoich czytelników;) cieszę się, że dołączyłaś do naszej małej wspólnoty;)
UsuńHmm sama też myślę, że, mimo licznych niedociągnięć i niedoskonałości, to opowiadanie jest lepsze jakościowo. Trudno się dziwić, bo tamto zaczynałam, gdy byłam bodajże w trzeciej gimnazjum. Sporo się od tamtego momentu zmieniało. Więc jakiś tam progres musi być;)
Uwinęłaś się z tym;) Jestem pod wrażeniem;)
Cieszę się, że Ci się podoba;)
Czytałam tę sagę i rzeczywiście wtedy zetknęłam się z tym imieniem. Więc można powiedzieć, że mój pseudonim został z niej zaczerpnięty. Nie kierowałam się jednak wyłącznie sympatią do bohaterki, a raczej brzmieniem samego imienia. Jest w nim coś tajemniczego i nieuchwytnego, co trudno zdefiniować.Nie wiem, czy moja odpowiedź Cię usatysfakcjonowała?;)
Co do rozdziału, to ukaże się on na przełomie czerwca/lipca lub w lipcu. Wszystko zależy od tego, kiedy będę miała obronę.Dlatego proszę o cierpliwość i wyrozumiałość. Chciałabym zamknąć to opowiadanie w dziesięciu, max piętnastu rozdziałach. Zobaczę jednak, jak to wyjdzie w praniu, bo jest kilka wątków, które wymagają wyjaśnienia, ale i zamknięcia. Poza tym przewiduję kilka momentów przełomowych w opowiadaniu i to wymaga czasu. A tego teraz mi niestety brakuje.
Mam nadzieję, że zarówno Ty, jak i pozostali Czytelnicy poczekają na mnie i na ciąg dalszej historii.
Pozdrawiam ciepło;)
Też przebrnełam przez sage ludzi lodu a raczej przez całą trylogie sag ;) ( o czarnoksiężniku, o królestwie światła ) Villemo znaczy dzika ,nieokiełznana ;) będe czekać z niecierpliwością ;) Pozdrawiam i w takim razie życze powodzenia z obroną i dużo czasu ;)
OdpowiedzUsuńTeż miałam w planach, ale to było tak dawno temu i tyle rzeczy wydarzyło się po drodze, że zapomniałam:) Naprawdę? Czyli wszystko jasne:)
UsuńMam nadzieję, że masz jej dużo? Bardzo się cieszę, że poczekasz na ciąg dalszy:)
Nie dziękuję! Ale z pewnością bardzo mi się przyda;) Jak zaliczę egzaminy modułowe, to z obroną też powinno jakoś pójść. Choć pewnie rozdział ukaże się jeszcze przed nią.
Pozdrawiam serdecznie!
Piękne :*
OdpowiedzUsuńZapraszam :) Opowiadanie o Draco i Pansy :D
http://dracoipansy.blogspot.com/2015/06/co-wy-na-to.html
Kochana co słychać? czekam z niecierpliwością na nowy rozdział! ;*
OdpowiedzUsuńAnna.
NIENAWIDZĘ TEJ JĘDZY EVY.
OdpowiedzUsuńfu, ble, ić stont zła kobito precz !
Dramione takie piękne ! <3
*pisze jak o filmie, ale kij z tym xd*
cudo
Co za manifestacja uczuć;D Rozbroiłaś mnie;)
UsuńDziękuję!
Eva. Kobieta która jest tak przesiąknięta złem, że trudno o bardziej złego człowieka. Przy niej Voldemort to pikuś. I jeszcze jej szalone plany. Tylko jestem ciekawa gdzie ta cząstka Syriusza? Jednego z Huncwotów, dzielnego Gryfona. No ale może się tam jeszcze pokaże. Scena Dramione trochę mi się nie podobała ale całokształt był bez niej taki zbyt mroczny. Ale co ja tam wiem bardzo udany rozdział który znowu nie będzie mi dawał spokoju :D A teraz życzę Ci dużo weny i miłego dnia :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Ksenia Kobelak
Dobre pytanie;) Cząstka Syriusza na pewno żyje w Evie. Trzeba jednak pamiętać, że ona nie znała ojca, a jej matka nigdy jej o nim nie opowiadała. Syriusz Black nie miał szans poznać swojej córki i pokazać jej innej strony życia. Nie zapominajmy jednak, że Eva mimo wszystko też jest dzielna, bo przetrwała i zbuntowała się przeciwko woli matki.Nie dane jej jednak było dorastać w miłości i poczuciu bezpieczeństwa. Nikt nie pokazał jej, jak mogłoby wyglądać jej życie bez zakonu. Była zdana tylko na siebie.
UsuńA co Ci się w niej nie podobało?;) Będę wdzięczna za wskazówkę tak na przyszłość;)Dla mnie każda opinia się liczy;)
Dziękuję i wzajemnie;)
Czytałam jeden z wcześniejszych komentarzy i takie refleksje wyniosłam, iż rzeczywiście, odbiór tekstu jest sprawą tak niezmiernie indywidualną, że aż zadziwiające się wydaje w przypadku niektórych opowiadań, że wywołują u wszystkich lub niemal wszystkich czytelników prawie identyczne reakcje. W przypadku Twojej opowieści, ja pewnie reaguję nieco inaczej niż większość, ale często tak mam. Powiem zatem: wielkie dzięki, że scena z mordowaniem aurorów była właśnie taka, że nie przedłużałaś okrucieństwa i potworności, jakie mogłyby się wydarzyć. Jak wcześniej już wspomniałam, ja z wielkim tchórzostwem i niesmakiem podchodzę do tego typu scen i, choć nie zawsze da się ich uniknąć, nawet czytam często przez palce ;) Za to chwila dla siebie Hermiony i Draco - cudowna, chwytająca za serce, nie przesłodzona, nie przesadzona, a jednak pełna emocji i uczucia. Brawo!
OdpowiedzUsuńNie podziękowałam jeszcze za odpowiedzi na moje wcześniejsze komentarze, zatem czynię to teraz i dodam jedynie, odnosząc się do Twojej dygresji, że jeśli już zdarzało mi się zetknąć wcześniej z horrorem, to też zapalałam światła w całym mieszkaniu idąc do łazienki ;) W jednym przypadku, sporo lat temu, wiązało się to zresztą z zabawnym incydentem, bo robiąc tę całą iluminację, obudziłam również mojego psa, który, oburzony bądź przestraszony tym co wyprawia jego pani, zaszczekał swoim niezłym basem około trzeciej nad ranem, budząc chyba wszystkich sąsiadów z całej kamienicy... To taki maleńki humorystyczny przerywnik, ze strachu przed następnymi rozdziałami.
Swoją drogą, Evy nadal do końca nie mogę rozgryźć, mam wrażenie, że gdzieś tam jest ciągle drugie dno, a jednocześnie czuję podświadomie, że zaczyna w niej przeważać szaleństwo. A to byłoby jeszcze gorsze.
Pozdrawiam
Margot
Czytasz przez palce? :o A to interesujące;)
UsuńW tym wypadku też uznałam to za zbyteczne tym bardziej, że w opowiadaniu nie brak okrucieństwa. Gusta są jednak różne i nie da się wszystkich zadowolić;)A ja szanuje wszystkie Wasze spostrzeżenia i wyciągam z nich różne wnioski;)
Cieszę się, że jesteś usatysfakcjonowana;)
Bardzo proszę;) Kontakt z Czytelnikiem jest dla mnie bardzo ważny, co niejednokrotnie podkreślałam i zawsze będę podkreślać;) Poza tym uważam to za oznakę szacunku dla Was. Skoro Wy poświęcacie swój czas nie tylko na lekturę, ale i na podzielenie się ze mną swoimi wrażeniami, to naturalnym jest dla mnie odpowiedzieć. Nawet jeśli nie mogę odnieść się za bardzo do fabuły, by nie zdradzić przyszłych zdarzeń. Dlatego to ja dziękuję za każdy komentarz;)
Hahah! Skąd ja to znam;D Fakt, takie szczekanie stawia do pionu nie tylko domowników;)
Zaufaj intuicji;) Pamiętaj jednak, że nie wszystko jest tym, czym wydaje się być;)
Pozdrawiam ciepło!
Dawno nie czytałam czegoś tak dobrego! Podziwiam Twoją wyobraźnię i to, jak świetnie wykreowałaś postać Evy.
OdpowiedzUsuńPrzy niej Voldemort wydaje mi się po prostu głupim tyranem, Eva natomiast to prawdziwy geniusz - inteligentna, wyrafinowana, silna i przebiegła.
Chciałabym, żeby to opowiadanie trwało w nieskończoność :)
Pozdrawiam!
Twoje słowa bardzo wiele dla mnie znaczą. Dla początkującego autora to coś niesamowicie cennego. Dziękuję;)
UsuńMam nadzieję, że ciąg dalszy Cię nie rozczaruje.
Pozdrawiam ciepło!
bardzo dobry rozdział, dzielny Harry a ta Eva to jakiś potwór jest ale mam nadzieję że jeszcze dostanie za swoje
OdpowiedzUsuńeva
Dziękuję;)
Usuń