piątek, 1 maja 2015

Rozdział XXIII "Nowy Ład"

Witajcie Kochani!
Uff! Zdążyłam! Wiem, że jest późno, ale lepiej późno niż wcale, prawda?:)
Tym bardziej, że przynoszę złe nowiny. Prawdopodobnie w maju nie będzie rozdziału. Kolejny ukaże się na przełomie czerwca/ lipca lub w lipcu;( Przepraszam, ale nie jestem w stanie fizycznie tego udźwignąć. Wszystko mam już zaplanowane, ale mój grafik pokazuje, że nie będę mieć wystarczająco dużo czasu, aby przelać to na "papier". Dlatego bardzo Was proszę o wyrozumiałość. Jeśli coś się zmieni, to umieszczę stosowną informację w Proroku Codziennym. 
Dziękuję za wszystkie komentarze pod ostatnim rozdziałem i witam nowych Czytelników, którym również ślicznie dziękuję za pozostawienie swoich opinii. Nawet nie wiecie, ile radości dają mi Wasze słowa. Dziękuję;*
I tym miłym akcentem zapraszam do lektury poniższego rozdziału:) Mam nadzieję, że uda Wam się przebrnąć przez te 21 stron;)
Betowała, jak zawsze, niezastąpiona Faceless;) Dziękuję!;*
Ściskam Was bardzo mocno!!!
I oby do szybkiego zobaczenia;)
Wasza V.




Rozdział XXIII „Nowy Ład”

- Proszę, proszę… Oto Harry Potter we własnej osobie – wymruczała Eva z szerokim uśmiechem, odsuwając od siebie makietę z planami i wychodząc na powitanie zbliżającym się w jej kierunku gościom, którym towarzyszyła jej straż przyboczna. – Długo czekałam na moment, by cię poznać, Harry. Nie mieliśmy okazji się spotkać, ale w obliczu tego, że moglibyśmy być sobie bardzo bliscy, uznałam, że należy to naprawić i zacieśnić więzi – kontynuowała, niczym ktoś, kto odnalazł zaginioną rodzinę i chce nadrobić stracony czas. - Eva Meadows, choć, gdyby nie nieszczęśliwy obrót zdarzeń, znałbyś mnie pod nazwiskiem Black - przedstawiła się, wyciągając rękę w stronę bruneta. - Widzę, że nie jesteś zaskoczony – mruknęła, uważnie obserwując twarz mężczyzny. - Cieszę się, że Molly zaznajomiła cię z faktami, biorąc pod uwagę presję czasu… Cieszę się też, że przyjąłeś moje zaproszenie – oznajmiła niezrażona tym, że Harry zignorował jej wyciągniętą dłoń.
- Nie pozostawiłaś mi dużego wyboru – zauważył beznamiętnie, a kobieta obdarzyła go szelmowskim półuśmiechem. - Dostałaś to, czego chciałaś więc daruj sobie te sztuczne uprzejmości i oddaj mi antidotum – powiedział sucho, przechodząc do przyczyny, dla której przyjął zaproszenie czarownicy.
- W plotkach na twój temat jest ziarno prawdy. Nie należysz do cierpliwych osób – zauważyła, przyglądając się mu z zainteresowaniem. – Po co jednak ten pośpiech? - Droczyła się z przekornym uśmiechem.
- Wybacz, ale nie mamy czasu na twoje gierki. Wydaje mi się, że wystarczająco długo bawiłaś się z nami w podchody. Dlatego teraz powinnaś zrozumieć nasze zniecierpliwienie – sarknął Draco.
- Dracon Malfoy… Nie przypominam sobie, żebym zapraszała i ciebie… Choć oczywiście czułam, że wasz nierozłączny duet zjawi się razem - rzuciła z przekąsem, zwracając wreszcie uwagę na drugiego z mężczyzn, który świdrował ją lodowatym spojrzeniem. - Dlatego przygotowałam dodatkową atrakcję – dodała po krótkiej pauzie i uśmiechnęła się figlarnie.
- Draco przyszedł tu ze mną, żeby odnieść antidotum. Chcę się upewnić, że lek trafi na czas w odpowiednie ręce, bo tak się składa, że i ja miałem przeczucie, że zechcesz mnie…UGOŚCIĆ – wyjaśnił pospiesznie Harry, akcentując z sarkazmem ostatnie słowo, na co Eva roześmiała się.
- Umiesz się bawić! To dobrze… Choć musisz wiedzieć, że mam ograniczone poczucie humoru - powiedziała z szerokim uśmiechem, lecz żaden z nich nie dał się na to nabrać. Obydwaj wiedzieli, że w tym zdaniu brunetka przesłała im zawoalowaną groźbę.
- Ciotka Bellatriks byłaby dumna z takiej kuzynki – rzucił z przekąsem Draco, patrząc na nią z niesmakiem, a przyjaciel spiorunował go spojrzeniem, lecz było już za późno na cofnięcie wypowiedzianych słów. – Byłabyś jej ulubienicą.
Wyraz twarzy Evy zmienił się diametralnie. Już się nie uśmiechała. Harry był nawet skłonny stwierdzić, że zastanawia się nad tym, jaką klątwę posłać w stronę Malfoya. Sam by go przeklnął, gdyby nie sytuacja w jakiej się znaleźli. Ostatecznie jednak Meadows zmierzyła Dracona przenikliwym spojrzeniem i zrobiła krok w jego stronę.
- Bellatriks Lestrange i Lucjusz Malfoy rozpętali Szatańską Pożogę nad pierwszą kwaterą Zakonu Feniksa, w której znajdowała się moja ciężarna matka. Gdyby Lestrange żyła, zapewniam cię, że osobiście zadbałabym o to, by duma była ostatnim uczuciem, które by czuła względem mnie – powiedziała przeraźliwie lodowatym tonem i przechyliła głowę na bok, przyglądając się intensywnie nieporuszonemu Malfoyowi. - Widzę twoją duszę, Draco – zaczęła po dłuższej chwili milczenia. - Jest przesiąknięta bólem….Trawi cię gorączka wywołana przez echo śmierci. Widzę każdą zbrodnię, jaką popełniłeś i każdą wykrzywioną strachem oraz cierpieniem twarz twoich ofiar…Walczysz ze swoimi demonami, ale to nie one są twoim wrogiem. Nie wszystko jest tym, czym wydaje się być… Towarzyszy ci śmierć. W twojej przyszłości widzę stratę i morze cierpienia… - szeptała, nie przerywając kontaktu wzrokowego z blondynem, który po jej słowach pobladł i zacisnął zęby.
- Skoro jesteś w stanie dostrzec tyle patrząc na mnie, zastanawiam się, co widzisz, gdy przeglądasz się w lustrze – sarknął, choć Harry wiedział, że przybrana poza wiele go kosztuje. Musiał przyznać, że i jego poruszyły słowa kapłanki.
- Wiem, po co tu przyszedłeś, Draco – oznajmiła, ignorując jego uwagę, przez co mężczyzna spiął się jeszcze bardziej. – Przeceniasz jednak swoje możliwości… Poza tym to nie przede mną powinieneś ją chronić, tylko przed sobą…
- Ciekawa teza – rzucił cierpko, a Eva uśmiechnęła się ze smutkiem.
- To nie ja odpowiadam za los. Widzę jedynie to, co już było i to, co może się wydarzyć – wyjaśniła z prostotą i wzruszyła ramionami.
- W takim razie wiesz już, że twój kres nadchodzi wielkimi krokami – powiedział blondyn poirytowanym tonem.
- Każdy zmierzch zwiastuje nowy świt – odparła z tajemniczym uśmiechem.
- Jeśli tkniesz Granger to śmiem twierdzić, że go nie doczekasz – warknął, przeszywając ją morderczym spojrzeniem.
- Jesteś taki monotematyczny, Draconie… Powoli zaczynasz mnie nudzić – westchnęła, patrząc na mężczyznę z politowaniem. – Wyjaśnijmy sobie coś jednak – zaczęła łagodnym tonem, choć w głębi jej chłodnego spojrzenia kryło się okrucieństwo i wyrachowanie. – Panna Granger złożyła przysięgę wieczystą…
- Łżesz! – Warknął, wchodząc jej w zdanie. – Hermiona nigdy nie zrobiłaby takiego głupstwa – dodał, choć coś w jego podświadomości mówiło mu, że Eva nie kłamie.
- Byłeś znakomitą motywacją, Malfoy – odparła, uśmiechając się z triumfem na widok udręki na jego twarzy.
- Zmusiłaś ją do tego – wycedził lodowatym głosem, a Harry rzucił mu pełne napięcia spojrzenie.
Obawiał się reakcji przyjaciela. Na nim ta informacja nie zrobiła wrażenia, ponieważ już dawno zaczął podejrzewać coś podobnego. Natomiast Draco był tak zaabsorbowany wyrzutami sumienia i pochłonięty obsesją odnalezienia jego przyjaciółki, że nie wziął tego pod uwagę. Tym razem jednak Potter nie czuł satysfakcji z powodu potwierdzenia swoich przypuszczeń. Przysięga wieczysta wszystko komplikowała. Nie można było jej zerwać bez konsekwencji. Gdyby Hermiona ją złamała, przypłaciłaby to życiem. Jedynym pocieszeniem było to, że póki co kapłanka jej potrzebuje, a to dawało mu jeszcze trochę czasu, by obmyślić nową strategię wyciągnięcia jej stąd. W tym momencie poczuł jednak przeraźliwy chłód, bo zdał sobie sprawę z tego, że i jego życie znajduje się w rękach czarownicy. Jeśli go zabije, to nie będzie mógł pomóc przyjaciółce.
- Cel uświęca środki – zakpiła i gdyby nie Potter, Draco rzuciłby się na nią z gołymi rękoma.
Eva uniosła wysoko brwi i uśmiechnęła się prowokująco, a Harry mocno zacisnął rękę na przedramieniu przyjaciela.
- Skoro chodzi ci tylko o projekt Inferno, to po co ci Hermiona? – Zapytał brunet, chcąc odwrócić uwagę kobiety od przyjaciela i dyskretnie dał mu znak, by trzymał nerwy na wodzy.
- Już wkrótce sam się przekonasz, Harry. Dlatego nie będę psuć ci niespodzianki – odparła wymijająco, rzucając mu przelotne spojrzenie. – Marnujecie tylko swój czas. Hermiona mnie nie zdradzi, bo wie, że wtedy przypieczętowałaby wyrok na nim – zakpiła ponownie, przenosząc spojrzenie na blondyna, który wyglądał tak, jakby z trudem kontrolował swoje emocje. - Nie zastanawiałeś się, dlaczego przeżyłeś? – Zapytała, doskonale bawiąc się jego uczuciami. – Żyjesz, ale nie dlatego że okazałam ci łaskę, a dlatego że taki był warunek Hermiony. Dopóki będzie lojalna i użyteczna, ty będziesz mógł spokojnie wieść swoją żałosną egzystencję. Póki żyję i obowiązuje mnie pakt, jaki zawarłyśmy, jesteś nietykalny – powiedziała, patrząc na mężczyznę z mieszaniną pogardy i rozbawienia.
- Wobec tego chętnie zrezygnuję z tego przywileju – warknął z zimną furią wymalowaną na twarzy i, nim ktokolwiek zdążył zareagować, rzucił w jej stronę jednym z zatrutych sztyletów.
- Protego Maxima! – Dźwięczny baryton, przeciął powietrze, a rzucony sztylet odbił się od swojego celu.
Straż przyboczna natychmiast rzuciła się na Dracona, a Harry odwrócił się na pięcie i ujrzał, wchodzącego przez otwarte wrota mężczyznę odzianego w swego rodzaju czarną zbroję. Jasnobrązowe, zmierzwione włosy i powiewająca za nim długa, czarna peleryna dodawały jego postawie demonicznego wyglądu. Jego blada twarz wyrażała ogromną wściekłość, a oczy ciskały gromy w kierunku unieszkodliwionego już mężczyzny. Gdy był już blisko, część straży usunęła się mu z drogi i pochyliła głowy z szacunkiem. Ten jednak w ogóle nie zwrócił na to uwagi. Był całkowicie skupiony na Malfoyu, który z kolei zadarł dumnie głowę i posłał mu wyzywające spojrzenie.
- Zejdź mi z drogi, Potter – powiedział ze spokojem, co brzmiało zaskakująco w porównaniu z groźnym wyglądem mężczyzny.
Po jego słowach, straż automatycznie ruszyła na Harry’ego, lecz mężczyzna powstrzymał ich władczym gestem. Potter wyciągnął różdżkę, przeklinając głupotę swojego partnera i stanął w pozycji bojowej. Mężczyzna nawet nie wyciągnął różdżki tylko w milczeniu pokonał tych kilka ostatnich metrów i stanął naprzeciwko bruneta. Przez chwilę panowie mierzyli się nieustępliwymi spojrzeniami. W chwili, gdy Harry z napięciem czekał na jego ruch, odniósł dziwne wrażenie, że jego przeciwnik wygląda znajomo. Nie miał jednak szans, by głębiej się nad tym zastanowić, gdyż napiętą atmosferę między nimi przerwała Eva.
- Wystarczy – powiedziała władczym tonem, rzucając znaczące spojrzenie w stronę swojego towarzysza, który wyglądał tak, jakby bez względu na wszystko, miał zamiar usunąć przeszkodę w postaci Pottera i dostać się do trzymanego przez straż Malfoya.
- Oliwerze – rzuciła ostrzegawczo, a ten obrzucając Harry’ego chłodnym spojrzeniem, odwrócił się i spojrzał na kapłankę.
- Moja pani – powiedział dużo bardziej łagodnym tonem i skłonił się nie przerywając kontaktu wzrokowego.
Przez chwilę patrzyli na siebie w milczeniu, co z boku wyglądało tak, jakby wymieniali się myślami bez słów. Następnie mężczyzna, ruszył w stronę swej pani i stanął po jej prawej stronie, zachowując minimalny dystans między nimi. Eva uśmiechnęła się do niego i Harry przez chwilę nie mógł oprzeć się wrażeniu, że pomiędzy tą dwójką jest coś więcej niż stosunki służbowe. Oliwer stał dumnie wyprostowany z maską obojętności na twarzy, choć w jego oczach dalej szalała burza. Tym razem jednak wyjął różdżkę, którą trzymał w pogotowiu.
- Grożenie mi na moim własnym terytorium to oznaka głupoty, jednak zaatakowanie mnie to niewątpliwie akt szaleństwa, graniczącego z przejawem desperacji – powiedziała ze złudnym spokojem.
- Cel uświęca środki – wychrypiał Draco, cytując jej własne słowa i uśmiechając się kpiąco.
Harry jęknął w duchu i zgromił go spojrzeniem, lecz Malfoy był w takim stanie, że nawet nie zwrócił na niego większej uwagi, całkowicie skupiając ją na rozgniewanej czarownicy.  Potter wiedział, że musi coś zrobić, by nie pogarszać ich sytuacji i jak najszybciej dostać antidotum dla pani Weasley.
– Ten akt będzie was drogo kosztował i przekonacie się, że lepiej jest być moim przyjacielem niż wrogiem – dodała ze stalowym błyskiem w oku, a następnie dała znak straży i dwójka mężczyzn, kłaniając się, opuściła salę.  – Okazałam wiele wyrozumienia, wpuszczając tu Malfoya, nie każąc odbierać wam różdżek i tolerując fakt, że przybyliście z oddziałem aurorów – ciągnęła coraz bardziej poirytowana, a Harry poczuł, jak jego ciało tężeje. – Jak myślisz, Draco… Co powie Hermiona, gdy dowie się, że przez ciebie zginęli kolejni niewinni ludzie? Jak się poczuje z myślą, że mężczyzna, którego ocaliła przed śmiercią, tak odpłaca jej się za poświęcenie i dar życia? – Zapytała, kierując pytanie bezpośrednio do ciężko oddychającego blondyna. – Jak będziesz się czuł ze świadomością, że odpowiadasz za śmierć swoich kompanów?
W tym samym czasie przez wrota weszło pięciu Śmierciożerców, prowadzących przed sobą taką samą liczbę, związanych członków Brygady Uderzeniowej. Harry poczuł, jak jego serce zatrzymuje się z przerażenia. Zaklął w duchu, myśląc gorączkowo nad rozwiązaniem ich nieciekawej sytuacji, a w tym czasie Oliwer dał znak i dwóch strażników pochwyciło go za ramiona.
- Nie musisz tego robić. Oni są tylko naszą… - zaczął pewnym siebie głosem, starając się wyszarpnąć ze stalowego uścisku, unieruchamiającego mu ramiona.
- Trzeba było myśleć o towarzyszach zamiast o tym, jak wbić mi sztylet w plecy – przerwała mu, obrzucając lodowatym spojrzeniem. - I nie łudźcie się, że reszcie uda się uciec. Wysłałam kilku dementorów na łowy, a po zmroku dołączą do nich wampiry – oznajmiła, wychodząc na środek sali i stając plecami do rzuconych na kolana i unieruchomionych przez Śmierciożerców aurorów. – Teraz pokaże wam, dlaczego lepiej mnie nie denerwować – wysyczała, rozkładając ręce na szerokość ramion i zamykając oczy.
Harry z rosnącym niepokojem i szybko bijącym sercem obserwował, to co się działo. Eva stała bez ruchu niczym rzeźba, a salę wypełniała nienaturalna cisza, która dodawała grozy całości przedstawienia, które szykowała dla nich kapłanka. Otworzył usta, by błagać ją o łaskę dla brygadzistów, lecz nie wydobył się z nich żaden dźwięk. Przestraszony spróbował ponownie, ale bez rezultatu. Rzucił spojrzenie za siebie na Dracona, lecz i ten z bezsilną wściekłością próbował wyrwać się z silnego uścisku. Jedynym, co przerywało panującą ciszę, były przyspieszone oddechy przyprowadzonych aurorów. To, co działo się potem, było nie do opisania. Eva powoli zaczęła unosić ręce, a zaniepokojeni mężczyźni jeden po drugim zaczęli łapać się za gardło, kaszleć, spazmatycznie łapać powietrze i upadać na zimną posadzkę. Harry z bólem serca patrzył, jak oczy jego towarzyszy zachodzą łzami, a oni robią się czerwoni na twarzy. Szarpnął się ponownie, targany wściekłością i chęcią pomocy, lecz wiedział, że jest bezsilny. To jeszcze bardziej go dobijało i zawył bezgłośnie, słysząc jęki towarzyszy i patrząc na krew wyciekającą z oczu, nosa i uszu aurorów. Ludzi, którzy mu zaufali, którzy pozwolili mu się poprowadzić, a których on zawiódł. To on ich tu przyprowadził, łudząc się, że to na nim skoncentruje się cała uwaga kobiety. Tymczasem za jego błąd i głupotę, płacili niewinni ludzie. Gdy ostatnie, targane drgawkami ciało zamarło, Eva powoli uchyliła powieki i nawet nie patrząc przez ramię ruszyła w stronę Dracona. Oliwer, który dotychczas trzymał się na dystans, błyskawicznie do niej dołączył. Harry otworzył usta, chcąc jakoś ją zatrzymać, lecz w dalszym ciągu nie potrafił wydobyć żadnego dźwięku. Domyślił się, że to wina zaklęcia uciszającego, którym musiał zostać niepostrzeżenie potraktowany. Eva wyminęła go bez słowa, całą swoją uwagę skupiając na Malfoyu.
Draco, widząc zbliżającą się w swoją stronę czarownicę, szybko się pozbierał po niedawnym horrorze, którego był świadkiem. Żałował, że za jego błąd zapłacili inni. Jednakże nie żałował próby unicestwienia kobiety i był pewny, że jeśli po raz kolejny nadarzy się taka okazja, bez wahania ją wykorzysta. Wiedział, do czego zmierza czarownica. Wielokrotnie widział, jak Czarny Pan i Śmierciożercy gnębili swoje ofiary, zabijali w nich wolę walki i chęć życia. Wzbudzanie poczucia winy i odrazy do samego siebie było tylko rozgrzewką. Nie wątpił, że Eva przygotowała dla niego dużo bardziej spektakularny koniec. Nie chcąc dać jej satysfakcji, przybrał jedną ze swoich masek i ze spokojem czekał na to, co się wydarzy.
- Zrozumiałeś swój błąd? – Zapytała, niczym nauczyciel naprowadzający ucznia na właściwe rozwiązanie zadania.
- Jeśli w ten sposób przyjmujesz gości, to nie dziwię się, że wytrzymują z tobą same szumowiny – powiedział z niesmakiem, czując że odzyskuje władzę nad głosem.
- Licz się ze słowami – warknął towarzyszący kobiecie mężczyzna, doskakując do niego i łapiąc go za poły płaszcza przyłożył mu nóż do gardła. – Daj mi tylko powód, a bez wahania i z rozkoszą poderżnę ci gardło. Dla Evy możesz być nietykalny, ale ja wciąż mogę…
- Oliwerze, nie!
Słysząc rozpaczliwy, kobiecy krzyk wszyscy odwrócili się w stronę wejścia, w którym stał Theodor Nott w towarzystwie pobladłej Hermiony.
- Hermiona – wyszeptał Draco, nie wierząc że ją widzi, a jego serce przyśpieszyło swój rytm.
Szatynka ogarnęła spojrzeniem całą salę, a widząc rozgrywającą się scenę, poczuła, jak nogi zaczynają niebezpiecznie jej drżeć. Wokół pełno było ciał i po ich stanie wiedziała, kto odpowiada za tę zbrodnie. Czując narastające mdłości odwróciła wzrok od martwych aurorów i przeniosła je na swojego przyjaciela, który niczym spetryfikowany stał i wpatrywał się w nią z mieszaniną ulgi i żalu. Na końcu spojrzała na Dracona, który również patrzył na nią, lecz robił to w ten specyficzny sposób, za którym tak tęskniła. Gdyby nie silny uścisk na ramieniu, już dawno by tam podbiegła i odepchnęła od niego Wooda. Nie uszło jej uwadze, że Eva przez chwilę przyglądała się jej w zamyśleniu, a następnie przeniosła wzrok na Malfoya. Jej przebiegły uśmiech wywołał na jej plecach nieprzyjemny dreszcz, lecz w tej chwili zignorowała swoje przeczucie. Ponownie szarpnęła ręką, chcąc się uwolnić od swojego strażnika, a gdy to nie poskutkowało, posłała mu miażdżące spojrzenie. Theodor ukłonił się z szacunkiem, a następnie odgarnął poły długiego płaszcza i pokazał czerwoną teczkę, którą Hermiona wyniosła z Ministerstwa Magii.
- Znakomicie – mruknęła usatysfakcjonowana Eva, uśmiechając się pod nosem. – Możecie zacząć przygotowania. Dołączę do was najszybciej, jak się da i wtedy złożysz mi raport – rozkazała, obdarzając Notta łaskawym uśmiechem, na co ten pokłonił się jeszcze niżej.
Hermiona wykorzystała ten moment i szarpnęła się mocno, tym razem uwalniając ramię spod uścisku Śmierciożercy. Nie czekając na jego reakcję, rzuciła się biegiem w stronę Wooda, lecz w połowie drogi dopadł ją rozwścieczony Theodor, łapiąc w pół i starając się odciągnąć od reszty.
- Zostaw ją, Nott – wysyczał Harry, piorunując mężczyznę spojrzeniem i ignorując Śmierciożerców, którzy pchnęli go na kolana, by móc go utrzymać.
- Puszczaj mnie natychmiast!  - Zażądała, usilnie starając się odepchnąć boleśnie wczepiające się w jej ciało palce mężczyzny.
- Zabieraj od niej swoje łapska! – Warknął Draco, lecz Wood zamknął dłoń na jego karku i docisnął nóż, tak że pod wpływem jego gwałtownego ruchu ostrze nacięło delikatną skórę, co tylko spotęgowało przerażenie Hermiony.
- Mamy umowę, pamiętasz?! Złożyłaś przysięgę! – Krzyczała tym razem kierując swoje słowa do kapłanki i starając się za wszelka cenę powstrzymać łzy. – Jeśli skrzywdzisz, któregoś z nich, możesz zapomnieć o eliksirze!
Prawda jednak była taka, że przysięga dotyczyła wyłącznie Dracona i obowiązywała tylko Evę. Reszta jej bandy bez mrugnięcia okiem mogłaby skrzywdzić obydwu mężczyzn i szatynka wiedziała, że żaden z nich nie poniósłby konsekwencji. Harry stojący bliżej niej również bezskutecznie starał się uwolnić, lecz im bardziej się opierał, tym uścisk za plecami stawał się silniejszy.
- Theodorze wystarczy – powiedziała cicho, aczkolwiek stanowczo Eva, przerywając całą szarpaninę.
Nawet jeśli Nott nie wyglądał na przekonanego, to nie śmiał kwestionować rozkazu swojej pani i zwolnił uścisk z talii kobiety. Hermiona starając się unormować oddech, posłała zaskoczone spojrzenie w stronę kapłanki i niepewnie ruszyła w ich kierunku, przyśpieszając dopiero wtedy, gdy upewniła się, że nikt jej nie zaatakuje. Widząc, że Eva daje znak Oliwerowi, by odsunął się od Dracona, rzuciła się na szyję Harry’emu, zamykając go w niedźwiedzim uścisku. Łzy, które dzielnie powstrzymywała do tej pory, wypłynęły strumieniami na jej zaróżowione z wysiłku policzki. Harry wtulił twarz w jej włosy, oddychając z ulgą. Pragnął ją przytulić, lecz strażnicy uniemożliwili mu to. Hermiona odsunęła się nieznacznie od przyjaciela i ujęła jego twarz w dłonie. Przez chwilę przyglądali się sobie z mieszaniną smutku i czułości, po czym zetknęła ich czoła razem, przymykając powieki.
- Cieszę się, że żyjesz – wyszeptał, tak by tylko ona to słyszała.
- Czy ty zawsze musisz bawić się w bohatera? – Zapytała pół żartem pół serio, ignorując palące spojrzenie kapłanki, która po dłuższej chwili zastanowienia, dała znak strażnikom, by zrobili jej przejście i szepnęła coś na ucho Woodowi.
Oliwer wyglądał na wytrąconego z równowagi, lecz nie kwestionował tego, co powiedziała mu Eva. Skinął sztywno głową, po czym, obrzucając Malfoya trudnym do rozszyfrowania spojrzeniem, ponownie stanął obok swojej pani.
Harry odpowiedział jej smutnym uśmiechem, a ona pogłaskała go po policzku.
- Wymyślę coś – wyszeptała mu dyskretnie do ucha, ponownie go przytulając, a gdy przyjaciel skinął głową, odsunęła się od niego i ruszyła w stronę Evy, która stanęła między nią, a Malfoyem.
Gdy znalazła się naprzeciwko kapłanki, ta zmierzyła ją wyniosłym spojrzeniem. Szatynka z trudem wytrzymała jej wzrok, który był niczym promienie rentgena, prześwietlające jej umysł i duszę. Znała ten wyraz twarzy. Widziała go ilekroć w Alcatraz odbywały się igrzyska, a Eva miała wydać wyrok. To był wzrok pana życia i śmierci. Kogoś, kto ma w rękach władzę nad losem przeciwnika i ma świadomość swojej przewagi.
- Przysięgałaś… - wyszeptała, patrząc na nią błagalnym wzrokiem. Miała gdzieś, że płaszczy się przed swoim wrogiem. Była w stanie zrobić o wiele więcej, by uratować mężczyzn.
- I słowa dotrzymam – odparła spokojnie czarownica i, posyłając jej przeciągłe spojrzenie, rzuciła w kierunku strażników – Uwolnijcie go.
Hermiona spojrzała na nią z mieszaniną niedowierzania i ulgi, a gdy ta usunęła jej się z drogi, ujrzała upadającego na kolana Dracona.
- Możesz się pożegnać – dodała łaskawie, a szatynka bez wahania rzuciła się w jego stronę, klękając obok i mocno przytulając.
- Hermiona – wyszeptał, zachrypniętym głosem, odwzajemniając uścisk.
Wtulił twarz w jej włosy, rozkoszując się tą krótką chwilą jej bliskości. Hermiona zamknęła oczy i ukryła twarz w zagłębieniu jego szyi, podczas gdy on błądził po jej plecach rękoma. Szatynka była na granicy histerii. Cały dotychczasowy ból, tęsknota, strach i bezsilność uderzyły w nią ze zdwojoną mocą, burząc tamę i znajdując ujście. Tak bardzo za nim tęskniła i bała się, że już nigdy nie będzie mogła czuć jego dotyku, ciepła i zapachu. Zignorowała rozkazy wydawane przez Evę i wszelkie inne dźwięki. Dla niej liczyła się tylko ta krótka chwila, która mogła zostać przerwana w każdym momencie.
- Ciii…nie płacz – szeptał, uspokajająco, całując ją w skroń i mocniej przytulając, na co szatynka odpowiedziała niekontrolowanym już szlochem. – Hermiona – zaczął, odsuwając ją delikatnie od siebie i kładąc dłoń na jej mokrym od łez policzku. – To nic… - oznajmił, gdy kobieta ujęła jego dłoń i musnęła palcami opatrunek.
- Ja wiem, Draco – powiedziała, łamiącym się głosem. – Wiem, co zrobiłeś Cormac’owi – wyjaśniła, unosząc głowę i patrząc mu prosto w oczy.
Draco spojrzał na nią z nieprzeniknioną miną. Otworzył usta, lecz po chwili je zamknął. Nie wiedział, co ma powiedzieć. Miał świadomość tego, jak Hermiona pogardza czarną magią i że poniekąd ją zawiódł. Nie miał jednak zamiaru się tłumaczyć. Nie czuł dumy, ale i nie żałował. Jeśli chodziło o nią, był gotowy na wszystko i nie miał zamiaru za to przepraszać.
Szatynka uniosła jego dłoń i wtuliła w nią policzek, mrużąc oczy i uśmiechając się delikatnie. Draco ściągnął brwi i spojrzał na nią niepewnie, gdy musnęła ustami wewnętrzną część jego dłoni, w miejscu gdzie znajdował się opatrunek.
- Znam cię, Draco. Nie jesteś taki – wyszeptała z pewnością w głosie i spojrzała na niego z czułością.
Niezauważalnie wypuścił powietrze, wraz z którym ulotniły się wszelkie jego obawy i wątpliwości. Zrozumiała go. Nie oceniała, nie robiła wyrzutów, nie krytykowała. Po prostu zaakceptowała. Nie odtrąciła go i tylko to się liczyło. Odwzajemnił jej uśmiech i przez chwilę po prostu patrzył na jej twarz. Miał jej tyle do powiedzenia, a w tej chwili nie potrafił wydusić z siebie słowa. Był na nią taki wściekły. Jednocześnie jednak czuł ulgę, że żyje. Myśl, że z jego powodu naraziła swoje życie była niczym niekończący się Cruciatus, a wiedza o tym, że złożyła przysięgę wieczystą, by go uratować niczym trucizna zadająca powolną i bolesną śmierć.
- Posłuchaj mnie, Draco – zaczęła, poważniejąc. - Musisz odejść – powiedziała cichym aczkolwiek stanowczym głosem, a czując jak jego ciało tężeje, pokręciła ze smutkiem głową. Miała świadomość, że tym razem nie przeżyje tej walki. Taka była cena. Pocieszało ją jednak, że jeśli umrze, to zabierze ze sobą Evę. – Proszę, nie przerywaj mi – powiedziała pospiesznie, gdy mężczyzna otworzył usta. – Ja już nie wrócę, Draco – oznajmiła dobitnie. – Dlatego musisz zacząć od nowa. Obiecaj mi, że na przekór wszystkiemu i wszystkim będziesz szczęśliwy.
- Granger… - tylko tyle zdołał powiedzieć, słysząc prośbę kobiety.
- Nie utrudniaj tego – poprosiła, wiedząc że mają mało czasu i żałując że nie może go zatrzymać.
- Nie wiem, co planujesz, ale nie zostawię cię tu – zaoponował, świdrując ją pełnym niedowierzania i niepokoju spojrzeniem. – Musisz dać mi tylko trochę czasu…
- Nie możesz żyć z moim cieniem – wyjaśniła wymijająco, a on ściągnął brwi. - Zapomnij i idź do przodu… - powiedziała, zmuszając się do uśmiechu, by pokazać mu, że chce jego szczęścia i nie obwinia go o to, co się stało.
- Zamknij się, Granger – warknął, patrząc kobiecie przenikliwie w szeroko otwarte, zaszklone oczy i ujął jej twarz w dłonie. – Zamknij się i słuchaj – zażądał i, upewniwszy się, że Hermiona mu nie przerwie, dodał - Nie zostawię cię. Jeśli będzie trzeba to zawrę pakt z diabłem, a wydostanę cię stąd. Obiecuję, że wrócę po ciebie. A ty obiecaj, że nigdy się nie poddasz i nie zwątpisz we mnie…
- Z całego serca chciałabym wierzyć, że tak będzie, ale… - wyszeptała, zdławionym głosem, w którym dominowała rezygnacja.
- Więc uwierz – przerwał jej z naciskiem, patrząc głęboko w oczy.
- Kocham cię, Draco – powiedziała, a on ściągnął brwi. – Chciałam, żebyś choć raz to usłyszał – wyjaśniła, gładząc jego policzek i uśmiechając się z wysiłkiem.
- Dlaczego mam wrażenie, że to pożegnanie? – Zapytał, przeszywając ją zagubionym wzrokiem. – Dlaczego? – Zapytał, gdy Hermiona zamiast odpowiedzi uśmiechnęła się smutno przez łzy.
- Oddaje ci wolność – powiedziała, zamykając oczy, by powstrzymać łzy.
Draco pokręcił głową. Nie chciał nawet dopuszczać do siebie myśli, że mógłby z niej zrezygnować. Zbyt długo na nią czekał i za bardzo ją kochał, by jej na to pozwolić.
- Nie chcę wolności – powiedział dokładnie dobierając słowa i cały czas patrząc w podkrążone oczy ukochanej. – Bez ciebie nie ma ona dla mnie żadnej wartości… Pragnę tylko…
- Ja też, Draco – wydusiła z siebie, dotykając z czułością jego policzka, a on przymknął powieki pod wpływem delikatnego dotyku kobiety i powtarzając jej gest, pocałował wewnętrzną część jej dłoni. – Pragnę tego z całego serca, ale to niemożliwe…
- A co jeśli jest inaczej? – Zapytała głośno Eva, która od jakiegoś czasu przysłuchiwała się rozmowie pary.
- Co chcesz przez to powiedzieć? – Zapytał ostrożnie Draco, przygarniając jeszcze bliżej siebie szatynkę i mierząc kapłankę podejrzliwym wzrokiem.
- To, co powiedziałam – odparła z prostotą, uśmiechając się tajemniczo. – Oczywiście wszystko ma swoją cenę… Ale przecież sam powiedziałeś, że jesteś w stanie zawrzeć pakt z diabłem, by odzyskać ukochaną – zakpiła, mierząc go wyzywającym spojrzeniem.
- Nie – odparła stanowczo Hermiona, próbując podnieść się z kolan, lecz Malfoy jej na to nie pozwolił. – Nie zgadzam się! Nie taka była umowa! Draco miał być NIETYKALNY!
- Hermiona… - zaczął ostrożnie blondyn, starannie analizując słowa kapłanki.
- NIE! – Ucięła, piorunując go spojrzeniem. – Nie wiesz, do czego ona jest zdolna! Umowa z nią to nie zabawa! To bilet w jedną stronę. I zapewniam cię, że nie jest to przejażdżka pierwszą klasą…
- Zapominasz, że nie…
- Nie pozwalam ci!
- Ty nie pytałaś się mnie o zdanie – uciął stanowczym głosem, wytrzymując jej spojrzenie.Hermiona
- Czy możemy zakończyć tę szopkę i przejść do konkretów? Bo domyślam się, że jesteś w trakcie planowania kolejnego diabolicznego planu, a i nam, jeśli mam być szczery, trochę się spieszy – wtrącił się Harry, biorąc tym samym stronę przyjaciela, za co Hermiona obdarzyła go niedowierzającym spojrzeniem.
- Celna uwaga, Harry… - odparła Eva z triumfalnym uśmiechem. – Oliwerze odprowadź Granger do jej komnaty…
- Nigdzie nie pójdę! – Zaprotestowała gwałtownie, a widząc wzrok Evy mocno się zmieszała. – To znaczy… Nie odsyłaj mnie – poprosiła, schodząc z tonu i instynktownie przysuwając się bliżej Dracona, który objął ją mocno.
- Dzisiaj już drugi raz mi się sprzeciwiasz – powiedziała z pozoru spokojnym głosem, a Hermiona przygryzła dolną wargę doskonale wiedząc, co jej grozi za niesubordynację. Eva nie tolerowała nieposłuszeństwa i surowo je karała. – Pójdziesz teraz do swojej komnaty, gdzie przygotujesz się do pracy. Ktoś wkrótce odprowadzi cię do laboratorium – powiedziała, dając znak Woodowi, by wykonał rozkaz.
- Hermiono – powiedział łagodnie Oliwer, stojąc naprzeciw niej i posyłając kobiecie naglące spojrzenie.
Szatynka podniosła wzrok na Dracona i wyszeptała błagalnie – Nie rób tego. - Wood ujął ją delikatnie pod ramię, odciągając od Malfoya, więc w akcie desperacji złapała poły jego kurtki, przyciągając go do siebie. – Draco, jeśli mnie kochasz, to nie… - nie dane jej jednak było skończyć, gdyż Oliwer pociągnął ją bardziej zdecydowanie w stronę siebie.
Na ułamek sekundy ujrzała w oczach ukochanego stalowy błysk, gdy spojrzał na generała, a następnie błyskawicznie do niej doskoczył i musnął jej wargi.
- Z całego serca. Pamiętaj. I nigdy w to nie wątp – wyszeptał szybko, nim został odciągnięty przez straż, tak że oprócz niej słyszał to tylko Wood.
Nim zaskoczona Hermiona zdążyła jakkolwiek zareagować strażnicy odsunęli ich od siebie, a ona siłą została wyprowadzona przez generała, który widząc zniecierpliwienie i irytację Evy, postanowił interweniować, by nie narazić szatynki na konsekwencje jej gniewu.
Gdy drzwi do sali zamknęły się za Hermioną, Eva przez dłuższą chwilę milczała, starając się stłumić gniew. Gdyby nie plan, który za wszelką cenę chciała wprowadzić, już dawno ukarałaby tą upartą, pyskatą dziewuchę. Nie zamierzała tolerować nieposłuszeństwa i podważania jej autorytetu. Dlatego jeszcze tej nocy planowała przypomnieć pannie Granger o panujących zasadach i przy okazji miała zamiar dać jej lekcję pokory. Teraz musiała zająć się ważniejszymi sprawami i lepiej by było dla Hermiony Granger, gdyby swoim smętnym gadaniem nie pokrzyżowała jej planów. Dała znak strażnikom, by odstąpili od mężczyzn i opuścili salę. Nie chciała omawiać przy nich ważnych kwestii, a jednocześnie chciała pokazać Potterowi, że daje im kredyt zaufania po niedawnym incydencie. Poza tym teraz zamierzała być bardziej ostrożna, dlatego zapobiegawczo stworzyła wokół siebie barierę ochronną.
Harry skrzywił się po tym jak strażnicy go puścili i przyglądając się podejrzliwie Evie, zaczął rozcierać zdrętwiałe i obolałe ramiona, przywracając im normalne krążenie. Wymienił się krótkim, porozumiewawczym spojrzeniem z Draconem, zaklinając i jego i samego Salazara Slytherina, by nie dopuścił do tego, aby jego partner ponownie stracił nad sobą panowanie. Wolał nie myśleć o ewentualnych konsekwencjach.
- Wybacz, Harry, jeśli poczułeś się zaniedbany – odpowiedziała skruszonym głosem, który był tak autentyczny, że, gdyby nie okoliczności, mężczyzna mógłby się nabrać. – Zaproponowałabym wam coś do picia, ale już ustaliliśmy, że bardzo się wam spieszy… - westchnęła teatralnie i wyjęła z kieszeni flakonik z przezroczystym płynem. – Dam wam antidotum, ale i wy musicie mi coś dać – oznajmiła rzeczowym tonem, uśmiechając się pod nosem.
- Myślałem, że dotrzymujesz słowa. Pani Weasley dotrzymała umowy i przekazała wiadomość. Nie było mowy o dodatkowych atrakcjach – zauważył Harry.
- Owszem i ja również to zrobię. Niemniej jednak miałeś być sam. Ty tymczasem nie dość, że przybyłeś w eskorcie aurorów i pana Malfoya, to jeszcze pozwoliłeś mu mnie zaatakować. Chyba nie sądzisz, że tak łatwo puszczę taką zniewagę w zapomnienie? – Odparła, przeszywając bruneta przenikliwym spojrzeniem.
- Co mam zrobić? – Zapytał niecierpliwie, ponownie przeklinając w duchu.
- Ty? Och ty, Harry dotrzymasz mi towarzystwa w czasie, gdy Draco odszuka dla mnie akta związane z pewnym innowacyjnym projektem – wyjaśniła beztrosko, machając ręką. – Oczywiście mam nadzieję, że nie muszę wam przypominać o konsekwencjach w przypadku, gdy któryś z was ponownie mnie rozczaruje – zaznaczyła ostrzegawczym tonem.
- Co to za dokumenty? – Zapytał podejrzliwie Draco.
- Zapewne pamiętasz, za co twoja matka została postawiona przed Wizengamotem – oznajmiła, przyglądając się uważnie twarzy blondyna.
- Ona nie miała z tym nic wspólnego – wycedził przez zaciśnięte zęby, na co Eva uśmiechnęła się ze zrozumieniem.
- Naturalnie… Niemniej jednak sąd skazał ją za przechowywanie niebezpiecznych artefaktów czarnomagicznych oraz posiadanie pewnych niepokojących dokumentów…
- To własność Czarnego Pana. Moja matka nie wiedziała, co znajduje się w jej prywatnej skrytce u Gringotta – warknął blondyn, czym wywołał pełen politowania uśmiech czarownicy.
- Tak, zgadzam się, że Voldemort niezbyt dobrze lokował swoje skarby – rzuciła cierpko, na co blondyn zacisnął szczękę. – Cieszę się, że tak szybko wyciągasz wnioski z własnych błędów – oznajmiła po dłuższej chwili, gdy Draco nie dał się sprowokować. – Wracając jednak do sedna sprawy, Voldemort wpadł na genialny pomysł podporządkowania sobie czarodziei…
- Voldemort był obłąkany potrzebą władzy i kompleksem wyższości socjopatą, którego geniusz sprowadzał się jedynie do niszczenia wszystkiego co wartościowe. Dowodem tego jest projekt, o którym mówisz, a który wraz z innymi rzeczami należącymi do Voldemorta został zniszczony – odparł chłodno brunet, chcąc jak najszybciej odzyskać antidotum i porozmawiać o cenie wolności przyjaciółki.
- Te dokumenty nie mogły zostać zniszczone, Harry. Voldemort zadbał o to, by je odpowiednio zabezpieczyć. Wasz minister... – wyjaśniła, robiąc efektywną pauzę, po czym się poprawiła - Och chyba powinnam powiedzieć świętej pamięci minister… twierdził, że znajdują się w tajnym archiwum, gdzie od wieków gromadzone są podobne projekty.
- W Ministerstwie Magii nie ma składu czarnomagicznego złomu – zirytował się Draco, nie dając po sobie poznać, że wzmianka o Blackwellu zrobiła na nim wrażenie.
- Jason twierdził inaczej… Nim zakończyliśmy współpracę, dał mi nawet wskazówkę, gdzie można je znaleźć – rzuciła tajemniczo, a mężczyźni wymienili między sobą porozumiewawcze spojrzenia. – Departament Tajemnic – wyjaśniła, uśmiechając się z wyższością.
- Nawet, jeśli to prawda, to skąd pewność, że ci je przyniosę? – Zapytał Draco, choć w głębi duszy znał już odpowiedź.
- Bo będziesz miał dobry powód – wymruczała i zmrużyła oczy, a chwilę później między mężczyznami wystrzeliły języki ognia.
Mężczyźni odskoczyli od oddzielającej ich bariery, a kobieta podeszła do kamiennego postumentu, z którego podniosła klepsydrę.
- Bardzo mi dzisiaj podpadłeś, Draconie – oznajmiła, przedłużając sylaby i bawiąc się urządzeniem. – Powiedzmy, że twój urok osobisty jest wyzwaniem dla mojej cierpliwości, a z racji tego, że obowiązuje mnie przysięga wieczysta, lepiej będzie, jak opuścisz nasze grono i nie będziesz wystawiał mnie na próbę – dodała z czarującym uśmiechem, lecz jej oczy pozostały chłodne. – A jeśli chcesz jeszcze zobaczyć pana Pottera żywego, to radzę ci wrócić z moim projektem do chwili przesypania się piasku w klepsydrze – dodała już ostrzejszym tonem i przybierając władczą pozę.
- A co z antidotum? – Zapytał Potter, widząc że przyjaciel otwiera już usta, a w jego oczach płonie żądza mordu.
- Oddam go Draconowi, tak jak obiecałam. Molly wywiązała się z naszego układu, a tym samym zasłużyła na lekarstwo.
- Zgoda – odparł bez wahania.
- Co?! Nie! Zwariowałeś?! – Sprzeciwił się Draco, lecz ten go nie słuchał. Całą uwagę skupił na kobiecie, która uśmiechała się z samozadowoleniem.
- Oddasz antidotum Blaise’owi. To priorytet. Dopilnuj, żeby pani Weasley dostała lekarstwo – mówił spokojnie, patrząc stanowczo na twarz przyjaciela. - I nie dyskutuj ze mną, Malfoy. To rozkaz! – Uciął, widząc że blondyn chce dalej polemizować.
- Obaj wiemy, że to czyste wariactwo! Nie ma szans, że zdążę dostarczyć na czas antidotum i dotrzeć do tego cholernego składu papierzysk! – Warknął, przeczesując swoje włosy w oznace frustracji i zdenerwowania.
- Wiem – oznajmił Harry, uśmiechając się blado do przyjaciela, który spojrzał na niego z mieszaniną złości i niedowierzania. – I pamiętaj, co mi obiecałeś – dodał nieco ciszej, tak że Draco zasznurował usta i skinął sztywno głową.
- A jeśli wrócę na czas? – Upewnił się, patrząc z napięciem na stojącą z boku kobietę.
- Będziecie mogli odejść i dowiedziesz, że możesz być użyteczny, co otworzy naszą drogę do negocjacji – potwierdziła lakonicznie, taksując go chłodnym spojrzeniem.
- Skąd mam wiedzieć, że dotrzymasz słowa i nas nie pozabijasz? – Zapytał z goryczą, patrząc na nią z wyraźna niechęcią.
- Wciąż przecież żyjesz, a to najlepszy dowód na to, że dotrzymuję danego słowa…

***
- No i zostaliśmy sami, Harry…
Słysząc pełen zadowolenia głos Evy, odwrócił głowę od wrót, za którymi zniknął Draco i odpowiedział jej beznamiętnym spojrzeniem. Kobieta wyglądała tak, jakby bawiła ją zaistniała sytuacja. Wiedziała, że kontroluje bieg zdarzeń, a on chcąc czy nie, ułatwił jej tylko zadanie. I to nie tak, że nie miał świadomości ewentualnych konsekwencji oddania się w jej ręce. Doskonale zdawał sobie z nich sprawę. Nie mógł jednak pozwolić, aby ucierpiało więcej niewinnych osób. Przystanie na układ czarownicy gwarantowało otrzymanie antidotum dla Molly. Pani Weasley była dla niego jak matka. Dzięki niej i jej rodzinie miał szansę zobaczyć i poczuć, czym jest miłość, wsparcie, lojalność i przyjaźń. Nie miał zamiaru poświęcać ani jej, ani nikogo innego w imię większego dobra, jakim było pokonanie stojącej przed nim kobiety.
- Też nad tym ubolewam – odparł sucho, mierząc ją chłodnym spojrzeniem.
- Twoja szczerość rani moje uczucia, Harry – poskarżyła się, przekrzywiając kokieteryjnie głowę.
- W takim razie nie będę kłamać, że jest mi z tego powodu przykro – powiedział, uśmiechając się z przymusem.
Eva odpowiedziała mu rozbawionym spojrzeniem, po czym gestem wskazała w stronę zastawionego owocami stołu.
- Usiądźmy – zaproponowała i, nie czekając na reakcję towarzysza, zajęła swoje stałe miejsce u jego szczytu.
Harry zignorował zaproszenie kobiety i niespiesznym krokiem obszedł komnatę. Jego wzrok zainteresowała ogromna makieta, przy której zastał Evę, gdy weszli do sali. Przedstawiała ona olbrzymią budowlę, którą Harry widział po raz pierwszy. Jego ciekawość wzrosła, gdy zorientował się, że oprócz niej znajdują się tam także pionki reprezentujące określone jednostki uderzeniowe z wyznaczoną trasą.
- Podbijasz dla siebie kolejną twierdzę? – Zapytał mimochodem, czując na sobie palące spojrzenie zielonych tęczówek.
- Coś w tym stylu – odparła wymijająco Eva i napełniwszy dwa kielichy winem, podeszła do niego. – Choć to akurat tylko środek do większego celu – powiedziała, wręczając puchar mężczyźnie i wskazując na makietę.
- I to jest najbardziej intrygujące – oznajmił Harry. Miał zamiar wyciągnąć z niej jak najwięcej informacji, więc póki co nie zamierzał jej drażnić. To dlatego odebrał kielich i w ramach podziękowania skinął sztywno głową. Eva wyglądała na zadowoloną, choć trudno było mu ocenić, czy podobnie jak on gra, czy tak jest rzeczywiście. – Do czego dążysz? – Zapytał, odwracając się w jej stronę i przeszywając zaintrygowanym spojrzeniem.
- Wbrew wszystkiemu, co o mnie myślisz, nie jestem czarnym charakterem, Harry – powiedziała po dłuższej chwili zamyślenia. – Dążę do prawdy, sprawiedliwości i harmonii między światem mugoli i naszym magicznym wymiarem. To na tych wartościach chcę zbudować nowy ład - dodała, gdy w odpowiedzi Potter uniósł powątpiewająco lewą brew.
- Nowy ład? I masz zamiar budować go razem ze Śmierciożercami, siejąc terror i panikę wśród społeczeństwa? – Zapytał z nutką sarkazmu w głosie.
- Każdy władca potrzebuje armii, która najpierw pomoże mu zdobyć władzę, a potem ją utrzymać. Śmierciożercy może i są bezwzględni, ale pod moimi rozkazami nie będą siać już terroru, jak za czasów Voldemorta. Zresztą tylko nieliczni zasilili szeregi mojej straży.
- A co stało się z resztą?
- Przysłużyli mi się w inny sposób – odparła z tajemniczym półuśmiechem, na myśl o szeregach inferiusów, uśpionych w piwnicach Alcatraz.
- Śmierciożercy, wampiry i dementorzy – zaczął wyliczać, starając się nie pokazać swojego strachu. – Pominąłem kogoś? – Zapytał, a gdy zamiast odpowiedzi otrzymał kolejny uśmiech, dodał – Sądzisz, że zbudujesz nowy ład u boku armii bestii pozbawionych wszelkich skrupułów i ludzkich odruchów?
- Przypuszczam, że wkrótce sam się o tym przekonasz – ucięła, a on zrozumiał, że ten temat jest zakończony, a dalsze naciski z jego strony byłyby jak spacer po linie nad przepaścią.
- Dlaczego mnie tu ściągnęłaś? Bo chyba nie po to, żeby opowiadać mi o swoim planie podboju świata? – Zapytał zniecierpliwiony.
- I tak i nie… Bo widzisz, Harry, ostatnie doświadczenia pokazały mi, że nawet jeśli, cytując ciebie, podbiłabym świat, to nie wszyscy będą mi oddani. Z kimś takim jak ty na czele znajdą się buntownicy, którzy będą podburzać społeczeństwo, namawiać do rewolucji i burzyć nowy porządek - odparła ostrożnie, a Harry zmarszczył czoło. – Nazywają cię Wybrańcem, Ostatnią Nadzieją, Złotym Chłopcem, Bohaterem, Chłopcem, Który Przeżył i pokonał samą śmierć… Stałeś się symbolem zwycięstwa i dopóki żyjesz ludzie będą widzieć w tobie swojego lidera…
- Czyli zamierzasz pozbyć się konkurencji. Schlebiasz mi – rzucił cierpko, a ona uśmiechnęła się z przekąsem.
- Czasami trzeba wiele poświęcić w imię wyższego dobra. Coś o tym wiesz, prawda? – Odparła ze smutkiem i Harry zaczął na poważnie zastanawiać się, ile w tej kobiecie jest prawdy, a ile fałszu.
- Uważam, że zawsze można uniknąć bezsensownych ofiar. Poświęcenie nie zawsze jest rozwiązaniem. Czasami to przejaw zwykłej ignorancji.
- Starasz się myśleć uczuciami, Harry… A to błąd, który może cię w przyszłości wiele kosztować – odparła enigmatycznie, przeszywając go trudnym do rozszyfrowania spojrzeniem.
- Projekt Voldemorta i Inferno Hermiony też są środkiem do większego celu? – Zapytał, chcąc odwrócić jej uwagę od siebie i zdobyć jeszcze więcej informacji.
W szmaragdowozielonych oczach Evy było coś niepokojącego, czego nie potrafił zrozumieć. Wiedział, że nie można jej lekceważyć i że włada silną magią, o której słyszał legendy, ale osobiście nie znał nikogo, kto by się nią posługiwał. Czuł to na własnej skórze, przez co wiedział, że w postępowaniu z tą kobietą muszą być trzy razy bardziej ostrożni.
- O tak… Z umiejętnościami i umysłem panny Granger oraz z moją wizją i mocą stworzę nowy świat, zbudowany na trwałych fundamentach…
- Myślisz, że ludzie będą chcieli słuchać kogoś, kto założy im obrożę i będzie kontrolował ich magię?
- Magia powinna być przywilejem i nagrodą. Nie wszyscy są godni, by nią władać – powiedziała z powagą i takim przekonaniem, że Harry poczuł zimny dreszcz na plecach.
- To szaleństwo – zdołał wykrztusić.
- Szaleństwem byłoby wtedy, gdyby Stella Mortis w dalszym ciągu stały na uboczu i przyglądały się, jak czarodzieje niszczą nasz świat, zabijają mugoli i terroryzują inne magiczne stworzenia, które uznają za mniej wartościowe od siebie. Jako nowa przywódczyni Zakonu mam zamiar wyjść z cienia, przywrócić nowy ład i dopilnować, by nikt go nie zachwiał – wyznała ze stalowym błyskiem w oku.
- Nigdy nie słyszałem o Stella Mortis – wypalił, czując jak całe odczuwane napięcie zaraz w nim eksploduje.
- Już w krótce usłyszysz – zapewniła z tajemniczym uśmiechem.
- Czyżby? Przecież masz zamiar mnie zabić – zakpił, a ona posłała mu pobłażliwe spojrzenie.
- Za wcześnie na zabijanie bohaterów – odparła z przekornym uśmiechem.
- Więc co ja tu robię?
- Chcę zaproponować ci pewien układ – powiedziała ostrożnie, badając uważnie reakcję bruneta.  – Pomimo swoich sztywnych przekonań jesteś człowiekiem czynu. W dodatku posiadasz liczne umiejętności, strategiczny umysł i cechy charakteru, które cenię. Takich ludzi potrzebuję w swoim państwie. Prawych, odważnych, lojalnych… Dołącz do mnie i bądź częścią nowego ładu, Harry. Pomóż mi zbudować sprawiedliwy świat dla dobrych ludzi. Razem strzeżmy równowagi między światem magii i mugoli…
– Proponujesz mi, żebym przyłączył się do ciebie, mimo że wiesz, że nie popieram twoich metod, gardzę Śmierciożercami i nie zawahałbym się cię zabić? Mimo tego, że porwałaś moją przyjaciółkę, zabiłaś masę ludzi, których znałem, ceniłem i którzy byli mi bliscy? – Zapytał z niedowierzaniem i rosnącą irytacją.
- Nie żałuj umarłych, Harry, a tych którzy żyją i którym możesz pomóc – powiedziała spokojnie, a mężczyzna drgnął.
Już słyszał podobne słowa. Tylko wtedy wypłynęły one z ust jego autorytetu, mentora i przyjaciela. Tym razem padły ze strony wroga. Nie mógł jednak oprzeć się wrażeniu, że zarówno wtedy, jak i teraz mają ten sam wydźwięk. Zamknął oczy, starając się opanować targające nim uczucia.
- Nie walcz z tym, Harry – otworzył szeroko oczy, słysząc kuszący szept przy uchu i czując ciepły oddech na skórze. – Uwolnij to… Pozbądź się uczuć i nie pozwól, by przyćmiły zdrowy osąd…
- Jeśli to zrobię, zapewniam cię, że nie będziesz zadowolona – wycedził, wzdrygając się, gdy poczuł jej palec, sunący po linii jego żuchwy.
- Skąd ta pewność? – Zapytała rozbawiona z ustami przy jego brodzie.
- Bo wtedy zabiję cię bez mrugnięcia okiem – powiedział bez cienia wątpliwości.
Eva zastygła w bezruchu. Przez chwilę panowała pełna napięcia cisza, która odbijała się w uszach wypowiedzianą przez niego groźbą.
- Zdradzę ci pewien sekret, Harry – powiedziała lodowatym tonem i ujęła jego podbródek, tak że teraz zmuszony był patrzeć jej w oczy. – Mnie nie można zabić magią - wyszeptała, a on poczuł intensywne ciepło, płynące z jej palców. – Chroni mnie moc silniejsza od wszystkiego, co jest ci znane – dodała, zaciskając mocniej palce, a on syknął czując ból, a potem swąd przypalanej skóry.
Eva odsunęła dłoń i spojrzała na niego z wyższością. Harry przyglądał się kobiecie ze ściągniętymi brwiami i starał się przetrawić jej słowa. Nie bardzo rozumiał, co nią kieruje i do czego to wszystko zmierza. Z rezerwą przyglądał się czarownicy, gdy ta ruszyła w stronę środka komnaty i zmierzyła go pełnym rezerwy spojrzeniem.
- Chyba cię przeceniłam, Harry Potterze. Myślałam, że zależy ci na ładzie i pokoju, ale widzę, że jesteś tak samo głupi i egoistyczny, jak reszta tych bałwochwalczych bohaterów.
-Wiele osób chciało zrobić ze mnie swoją maskotkę. Wiesz, że beze mnie nie pójdzie ci tak łatwo. Ale na mnie nie licz. Nie pozwolę na bezsensowne ofiary w imię wyższego dobra, które jest niczym innym jak planem szaleńca, który zamierza tyranizować społeczeństwo, by zaspokoić swoje nienasycone ambicje – odparł stanowczo Harry.
- Z tobą lub bez ciebie stworzę nowy ład. Natomiast ludzie wkrótce sami będą błagać o silnego przywódcę, który zapewni im bezpieczeństwo i wskaże im właściwy cel.  
- Ludzie nie potrzebują kata, który zafunduje im pranie mózgu. Potrzebują mądrego lidera, który będzie miał na uwadze ich dobro – zaoponował, coraz bardziej utwierdzając się w przekonaniu, że stojąca przed nim kobieta jest szalona.
- To się jeszcze okaże, gdy na świecie zapanuje chaos… Jesteś w stanie wyobrazić sobie, co się stanie, gdy dementorzy, inferiusy i wampiry wyjdą na ulicę? Gdy zaczną atakować niczego się niespodziewających ludzi? Strach nasili panikę, a bezsilność frustrację. Zgadnij proszę, kogo społeczeństwo zacznie obwiniać o aktualną sytuację? – Zakpiła, a Harry zacisnął pięści, walcząc z pokusą zaatakowania jej. – I w momencie, gdy stary bohater zawiedzie, a wszelka nadzieja zgaśnie, pojawi się nowy bohater, który położy kres chaosowi i zaprowadzi nowy ład. Ludzie sami wyniosą mnie na urząd i bez mrugnięcia okiem założą obroże, wiedząc że to dla ich dobra.
- Nie dopuszczę do tego – uciął, nie mogąc już słuchać jej urojeń na temat idealnego modelu władzy.
- Obawiam się, Harry, że nie masz w tym przypadku zbyt dużo do powiedzenia – zakpiła, mierząc bruneta pogardliwym spojrzeniem. – Skoro nie jesteś moim sojusznikiem, jesteś moim wrogiem. Odrzucając moją propozycję, przypieczętowałeś los swój i osób, które staną u twego boku.
- Cieszę się, że wreszcie to zrozumiałaś – powiedział, uśmiechając się do niej zimno.
- Żałuję, że ty niczego nie zrozumiałeś… Mogłeś uratować miliony istnień, a zamiast tego wypowiedziałeś mi wojnę, którą ostatecznie i tak przegrasz.
- To się jeszcze okaże – wycedził, rzucając jej twarde spojrzenie. – No chyba, że masz zamiar mnie zabić – sarknął z prowokującym uśmiechem.
- Och nie… - zaoponowała autentycznie zaskoczona tym pomysłem. - Na to za wcześnie. A poza tym nie chcemy zrobić z ciebie męczennika. Nie martw się jednak. Wszystko w swoim czasie – powiedziała, przeciągając wyrazy i lustrując sylwetkę mężczyzny wyniosłym spojrzeniem. – Mam jednak zamiar na twoim przykładzie pokazać światu, że lepiej być moim sojusznikiem niż wrogiem… - dodała z tajemniczym uśmiechem i niespodziewanie cisnęła w jego stronę kulą ognia.


30 komentarzy:

  1. Jezu, jaki genialne. Takie słodkie i takie smutne. Ja chyba nie wytrzymam do kolejnej cześci. I to wyznanie, że Draco nie chce wolności bez Hermiony ;oo. Życzę weny, i żebyś jak najszybciej dodała nowy rozdział.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję:) Cieszę się, że mimo wszystko Ci się podobało.
      Wena jest, gorzej z czasem. Postaram się zrobić wszystko, żeby dodać go najszybciej jak się da.
      Pozdrawiam:)

      Usuń
  2. Hej, cześć, siemka ! :)
    Na samym początku chciałabym powiedzieć WOW :) Może nie jest to mój ulubiony rozdział tego Dramione (preferuje te weselsze ;p), ale ma w sobie to coś. Kolejny raz będę się zachwycać plastycznością tekstu. Uczucia które opisujesz, gesty, wszystko jest jak na wyciagniecie ręki. Moja wyobraźnia przy czytaniu Twoich rozdziałów musi chodzić na 5 biegu :P Tak czekałam na ten rozdział, a teraz nie wiem co mogłabym Ci napisać. Trudno się czytało fragment Hermiony i Draco. Przynajmniej mi. Liczne przeszkody w ich relacji, wzajemna tęsknota i uczucia aż kipią z tego tekstu !! W końcu Hermiono powiedziała tak ważne słowo. Szkoda, że okoliczności były takie..smutne. Podziwiam z jaką precyzją rozwijasz fabułe, ponieważ widać, że masz wszystko idealnie przemyślane. Jestem pod wielkim wrażeniem !! :) Gratuacje, świetna robota ! :) I dziekuje bardzo za rozdział ! :)

    Ps. 1 Udaneej majówki ! :) Mam nadzieję, że oprócz tak liczych obowiązków masz chwile na relax.

    Ps.2 My, Co do ogłoszeń- my wierni czytelnicy-nie zapomniemy o Tobie ! :) A wręcz przeciwnie, będziemy przekazywać energie !! Wracaj do nas prędko !! :)

    Pozdrowienia,
    ``Natalia :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej;*
      Wiem, że nie:) Ale po po burzy zazwyczaj wychodzi słońce więc nie trać wiary;p
      Tak, mam już większość rzeczy zaplanowanych. Można powiedzieć, że w mojej głowie to opowiadanie jest już prawie skończone. Ale do końca jeszcze trochę zostało więc nie zapeszajmy;) W końcu wszystko może się zdarzyć i w ostatniej chwili mogę wpaść na kolejny pomysł i zmienić jakiś wątek itp;)
      Dziękuję! Dla kogoś, kto ma problemy z wiarą w siebie takie słowa wiele znaczą.
      Bardzo proszę, ale to ja dziękuję za Twoją obecność, wsparcie i motywujące słowa;*
      Oj Kochana;D Dziękuję Ci, ale dla mnie relaks zacznie się po obronie mgr;p Tymczasem muszę "spiąć pośladki" żeby pozaliczać przedmioty, moduły, opracować badania i się obronić. Dlatego o przyjemnościach i relaksie pomówimy w lipcu;)
      Będę wdzięczna;D Energia to jest teraz coś czego potrzebuję.
      Jesteście motorem napędowym tej historii! Zrobię wszystko, żeby dodać rozdział najszybciej jak się da, ale staram się myśleć racjonalnie i wiem, że maj to taki okres, gdzie mogę mieć problem ze znalezieniem czasu na pisanie. Przepraszam.
      Tobie również życzę dużo odpoczynku i przyjemnych chwil:)
      Ściskam mocno!;*

      Usuń
  3. Odpowiedzi

    1. Rozdział fantastyczny, wspaniały zresztą po co ja Ci to piszę przecież o tym doskonale wiesz, żadna nowość .
      Strasznie szybko przeleciała mi ta notka, wydaje mi się że ma 5 stron a tak naprawdę to 21. Ogromny szacun do Ciebie za to że tak potrafisz wciągnął czytelnika, oraz wielka pochwała odemnie za plastyczność tekstu, pięknie opisujesz uczucia, przeżycia bohaterów aż czlowiek pragnie wiecej i więcej.

      Dwie trzecie rozdziału płakałam jak glupia ogromnie wzruszył mnie moment jak Miona rozmawia z Potterem, ukazałaś tu jak bardzo są ze sobą związani i jak powinni zachowywać sie wobec siebie prawdziwi przyjaciele. W tej scenie Draco - Hermiona to łzy spływały po moich policzkach bez przerwy, widziałam wszystko jak przez szklankę. I te piekne słowa Miony wtedy to ryczałam na całego.

      Eva.. Hmmm. Mam do tej postaci mieszane uczucia z jednej strony nie podoba mi sie w niej ta bezwzględność, okrucieństwo w pewnych momentach przypomina mi Voldemorta. Zabijam kiedy chce bo mogę, nw dlaczego mam takie odczucia. A z drugiej podoba mi sie w niej stanowczoś, to że ma wszystko zaplanowane, jej inteligencja w moim odczuciu narazie ma dużą szansę na osiągnięcie swojego celu.

      Podobała mi sie rozmowa Evy z Harrym była taka żeczowa. Odpowiedzi i pytania Harrego były bardzo inteligentne.
      Przeraziło mnie to ostatnie zdznie,, jaką kule ognia??? 😀

      Mam nadzieje że wena ci dopisze i za niedługo dodasz nowy rozdział. Pozdrawiam.

      Usuń
    2. Nie byłabym tego taka pewna, ale cieszę się, że Ci się podoba:)
      Wybacz ;* Obiecuję, że nie zawsze będzie tak smutno.
      Masz dobre odczucia. Jakby nie patrzeć, Eva kieruje się taką zasadą. Jest potężna i ma tego świadomość. To dlatego czuje się niezwyciężona i bezkarna.
      Dziękuję za ciepłe słowa:) Sprawiłaś mi wielką przyjemność:)
      Wena dopisuje 24/24. To chwilowy brak czasu na pisanie jest odpowiedzialny za przesunięcie następnej publikacji.
      Zrobię co się da, żebyście nie musieli zbyt długo czekać.
      Ściskam!

      Usuń
  4. Po pierwsze chciałam napisać, że się już przywiązałam, a robię to dość rzadko. Tak właściwie to równie rzadko zostawiam u innych po sobie komentarze pod bieżącymi rozdziałami, ale tutaj na Twoich Rozbitkach robię to z ogromną chęcią. Może dlatego, że na każdy mój komentarz czytam odpowiedź? :) Jest to niezmiernie miłe. Rozumiem, że autorzy chcą karmić swoją wenę i chcą znać opinie czytelników, ale cóż... wszystko działa w dwie strony. Gdy autor pomimo komentarzy nie odpowiada choćby zwykłym "dziękuję", tłumacząc się brakiem czasu, to ja też tracę zapał, żeby cokolwiek dać od siebie. Dlatego tak ogromnie cenię sobie nie tylko Twoją twórczość, ale również Ciebie jako autorkę, bo tak wyczerpująco odpowiadasz na komentarze czytelników, ze aż mi się na buzi pojawia uśmiech. Także to była pierwsza kwestia, trochę odbiegająca od wartościowej (a przynajmniej postaram się, by taka była) opinii na temat rozdziału, ale już do tej części przechodzę. :)
    Hm, mam ciężki orzech do zgryzienia, bo tym razem nie walnę Ci peanów pochwalnych. Nie wiem dlaczego, ale ten rozdział mnie nie przekonał. Może to mój nastój? Jakiś gorszy dzień? Nie wiem. Tak czy owak, przeczytałam go bez większych emocji. Cała akcja była bardzo statyczna, nawet pomimo tego małego przedstawienia z uśmiercaniem przyjaciół. Nie mówię, że taki spokój jest zły, ale nie szedł on w parze z resztą. Aurorzy, którzy ginęli na oczach Harry'ego i Dracona, byli bezosobowi, kompletnie mnie oni nie obeszli. Zabrakło jakiegoś bardziej przejmującego opisu, który przemówiłby do zatwardziałego serca, jaka to tragedia się właśnie stała.
    Eva... Kurczę, wiem, że ten rozdział miał być ważny, bo miał pokazać jej poglądy, jej dążenia i motywacje, ale miałam wrażenie, że nie bardzo to wyszło, że ta potężna, niezrozumiała, nieprzewidywalna postać stała się papierowa, zachowania sztuczne, a jej idee (trochę rozwleczone) nie są tak wzniosłe, jak mogłyby być. I dopiero końcówka uratowała cały ten rozdział, gdy nareszcie zadziało się coś, co na moment wstrzymało mi oddech, a w głowie pojawiła się myśl: "Tak jest! Właśnie na to czekałam cały rozdział! Dawaj, Eva!" Jeszcze wracając na moment do kwestii naszej głównej dwójki... Zachwalałam ten rozdział, w którym Draco wyczuwa Hermionę, pomimo że jest niewidzialna. Tam to wszystko czułam, a tutaj... Nie dotarł do mnie ten ich dramat. Gdzieś tam jeszcze obok pałętała się Eva, Wood, Nott, Harry. Patrzyli na tę scenę i zupełnie nie mogłam wyostrzyć się na emocje głównych bohaterów.
    Nie twierdzę, że wszystko nie było satysfakcjonujące, bo to byłoby kompletne nieporozumienie. Pomysł z tym ich pożegnaniem był dobry, naprawdę. Nieprzegadany, wyważony, Draco pytający, czemu to brzmi jak pożegnanie, mówiący, że on nie chce wolności, chcący dać siebie za nią, ale bez zbędnej pompy i sztampy. Niewątpliwie zrobiłaś to bardzo umiejętnie i nie przedobrzyłaś w żadną stronę. Bardzo dobrze sobie z tym poradziłaś. :)
    Mam nadzieję, że nie odbierzesz moich słów jako ataku, bo z pewnością one nim nie są i nie miały na celu sprawienia Ci przykrości czy zniechęcenia do dalszego pisania (w żadnym razie! nadal niezmiennie uwielbiam to, jak układasz słowa w zdania i przelewasz w nie emocje *-*). Raczej skłaniałabym się ku opcji, że to JA przeczytałam ten rozdział w zły dla mnie dzień i dlatego nie potrafiłam wejść w ten świat. Dopiero końcówka mnie ożywiła i dała kopa. Znów będę czekać niecierpliwie na ciąg dalszy, nawet jeśli ma to trwać trochę dłużej niż zwykle. Wiadomo, że czasami trzeba trochę odpuścić, zająć się życiem, ogarnąć inne sprawy, zebrać nowe siły, czego Ci bardzo życzę i trzymam kciuki, żeby się wszystko szybko ułożyło. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj:)
      To chyba dobrze? No przynajmniej dla mnie, bo ja też przywiązuje się do osób:) Będę się starać bardziej nie zawieść.
      Jest mi z tego powodu bardzo miło. Wiesz jak docenić człowieka;D
      Dla mnie to bardzo wartościowa informacja:) Wasze komentarze są dla mnie ważne i również wywołują masę pozytywnych emocji.Ten uśmiech działa w dwie strony:) Każda merytoryczna uwaga jest dla mnie wartościową radą. Cały czas się uczę i rozwijam właśnie dzięki informacjom zwrotnym Czytelników. Wolę mieć trzy konstruktywne komentarze pod postem niż milion opinii pt. " Super notka! Zapraszam do mnie!". Bardzo szanuję ludzi, którzy nie przechodzą obojętnie. Wasze uwagi są dla mnie cenne nie tylko ze względu na wartość informacyjną, ale są one również zastrzykiem pozytywnej energii! Ciągle nie mogę uwierzyć, że są osoby, które chcą i dobrowolnie poświęcają swój czas, by przeczytać moją pisaninę, a w dodatku dzielą się ze mnę swoimi przemyśleniami i uczuciami. To niesamowite i nie potrafię wyrazić słowami tego, ile to dla mnie znaczy:)
      Nie wiem, czy ktoś czeka na taką odpowiedź pod swoim komentarzem (poza Tobą oczywiście:)), ale gdybym zignorowała Wasze wpisy, to byłabym hipokrytką. Bo skoro proszę Was o podzielenie się swoimi wrażeniami, to logicznym dla mnie jest, że w ramach podziękowania i zwykłego szacunku do drugiej osoby należy odpisać.
      Moja Droga, komentarze nie służą jedynie po to, by chwalić, ale i zwracać uwagę na rzeczy, które według nas są złe itp. Mam tego świadomość. I choć nie jest to najprzyjemniejsze, to jest konieczne by móc się rozwijać. Tylko wtedy, gdy wiesz co jest złe masz szansę to poprawić. Dlatego nie, nie traktuję tego jako atak a raczej jako swego rodzaju lekcję lub wskazówkę :)
      I nie sądzę, aby Twoja opinia była uzależniona od złego dnia. Choć mam nadzieję, że wkrótce poprawi Ci się humor i że nic poważnego się nie stało:) Tak sobie myślę, że czasami mała rzecz potrafi wywołać uśmiech na naszej twarzy i właśnie wielu takich drobnych "rzeczy" Ci życzę:) Spraw sobie jakąś przyjemność, porozmawiaj z kimś bliskim, znajdź chwilę tylko dla siebie, odpocznij lub zrób coś na co masz ochotę, a zobaczysz, że szybko pozbędziesz się negatywnych emocji:) Gdyby się tak głębiej zastanowić, to w naszym życiu jest więcej pozytywów niż negatywów. Wystarczy tylko nauczyć się to dostrzegać:) Dlatego trzymam kciuki, żeby wszystko poszło po Twojej myśli i żeby wrócił Ci dobry nastrój.

      Usuń
    2. Pozwól, że teraz ustosunkuję się do Twoich uwag. I żeby było jasne, nie mam zamiaru się usprawiedliwiać lub przekonywać Cię do zmiany zdania:) Postaram się tylko przedstawić swój punkt widzenia.
      Wiem, że akcja jest...no w zasadzie jej tu nie ma, ale to dlatego, że na początku wydarzenia w Alkatraz miały być upchnięte w jednym rozdziale. Dopiero gdy zaczęłam to rozpisywać zobaczyłam, że nie zmieszczę wszystkiego. A nie chciałam traktować tematu po macoszemu. Czasami muszę zwalniać akcję, by potem móc ją zdecydowanie pchnąć. Tym razem złożyło się trochę niefortunnie za co przepraszam.
      Hmmm...przyznam szczerze, że trochę się bałam tego fragmentu. Miałam dwa opisy- ten, który zaprezentowałam i drugi, który był mocniejszy i dłuższy. Długo wahałam się nad wyborem. Ostatnio jednak ktoś powiedział mi, że niektóre opisy są zbyt drastyczne. Nie mogę poradzić nic na to, że opowiadanie ma takie a nie inny charakter i te opisy są potrzebne jednak ze względu na przyszłe wydarzenia postanowiłam wstawić ten mniej "barwny". Ech...w takich chwilach brakuje mi mojej Face. Właśnie takie obiektywne spojrzenie pozwala spojrzeć inaczej na całość. Chyba za bardzo skupiłam się na głównych bohaterach i chciałam dogodzić wszystkim. Przez to wpadłam w swoją pułapkę (bo poniekąd cenzurując ten fragment, potraktowałam go po macoszemu). Przepraszam. Na przyszłość będę miała na to wzgląd. Choć nie obiecuję, że Cię zadowolę, bo może mi najzwyczajniej zabraknąć umiejętności:)
      Hmmm...czy ten rozdział miał być ważny? W całości pewnie tak. Jednak, jako że go podzieliłam, to ten rozdział nazwałabym raczej wprowadzeniem.
      Jeśli chodzi o postać Evy, to nie dziwię się, że jej emocje wydały Ci się sztuczne. Taki efekt chciałam osiągnąć. Dlatego biorę za to pełną odpowiedzialność. Pamiętajmy, że ona ostatecznie odcięła się od swoich emocji, myśląc że to ją wzmocni. Teraz uczy się funkcjonować na nowych zasadach. Przyznaję, Eva jest trudną do kreowania postacią. Wymaga ode mnie dużej elastyczności, by pokazać nieprzewidywalność działania, okrucieństwo, gwałtowność, ale i spryt, inteligencję, wrażliwość (przy retrospekcjach oczywiście;p). Wielokrotnie muszę wejść w tę postać tak głęboko, że potem sama chodzę rozchwiana;p Co dalej? Swoje cele osiąga "na około", by odwrócić uwagę przeciwnika. Wykorzystuje innych i manipuluje nimi, by zyskać ich zaufanie i nakłonić do wykonania "czarnej roboty". Często usypia czujność wroga od swojego prawdziwego celu, kieruje go na inne tory, zajmuje czymś mniej istotnym, bada reakcje przeciwnika, rozpracowuje go itp. Co do jej motywów - nie wszystko jest tym, czym wydaje się być. Ale czy naprawdę uważasz, że przedstawiłaby swojemu przeciwnikowi swoje plany? Nie mogę powiedzieć więcej, by nie zdradzić przyszłych wątków:) Nie mniej jednak rozumiem Twoją frustrację oraz rozczarowanie.
      Myślę, że to było najtrudniejsze. Okazanie uczuć pomimo strachu, niepewności, ze świadomością, że jest się obserwowanym. Stworzyć intymną atmosferę w środku chaosu i na oczach tylu gapiów. Starałam się to wszystko uwzględnić, ale wygląda na to, że nie wyszło mi to. Ostatnio moje emocje są chyba nieco przytępione...:)
      Jak już powiedziałam, nie traktuję tego jako ataku:) Trudno jest przyjmować uwagi, ale trudno jest też je umiejętnie skonstruować. Myślę jednak, że gdybym usłyszała to przed publikacją, to nie wstawiłabym rozdziału. Spojrzałabym na niego krytyczniej. Pewnie popracowałabym nad nim dłużej. Nie mniej jednak utwierdza mnie to w przekonaniu, że dobrze zrobiłam odkładając przyszłe publikacje. Pisanie w stanie zmęczenia nie jest korzystne, bo traci na tym tekst i tym samym odbiorca. Wiedz jednak, że wszystkie te błędy zrobiłam nieświadomie. Dałam tyle ile w danej chwili mogłam z siebie wykrzesać.
      Dziękuję za komentarz, szczerość i wszystkie uwagi. Na pewno wezmę je pod uwagę, gdy będę poprawiać rozdział i gdy będę pisać kolejne części:)
      Pozdrawiam ciepło!

      Usuń
    3. (Ech, nie ma to jak usunąć własny komentarz, żeby wkleić wyżej, ale źle go skopiować... Brawo dla mnie.)

      Nigdy nie przepraszaj za to, co napisałaś. Jeśli coś stworzyłaś i się tym podzieliłaś, to znaczy, że zrobiłaś to tak, jak chciałaś i tak, jak najlepiej w danym momencie potrafiłaś. Nie masz za co przepraszać.
      A ja nie czułam w żadnym wypadku frustracji. Tak jak napisałam - miałam ciężki orzech do zgryzienia, bo czegoś mi w tym rozdziale zabrakło. Nie jest to wielki zarzut. Nie myśl, że nagle Twoja forma jest w wielkim kanionie, a błędy są niewybaczalne. De facto - nie popełniłaś błędów. Po prostu zabrakło mi w tym tekście Ciebie. Jakkolwiek nie podejmę się próby wyjaśnienia tego, mam nadzieję, że każdy autor będzie wiedział, co mniej więcej mam na myśli. ;)
      Rozumiem też Twoją decyzję dodania łagodniejszej wersji rozdziału ze względu na młodszych czytelników. Jako że mam już trochę lat na karku, pewnie bardziej dotarłaby do mnie wersja ostrzejsza, ale rozumiem wybór i nie mam Ci go za złe. Jak mogłabym mieć. ;)
      Miło jest czytać, że cenisz sobie opinie bety. To są takie ciche dusze, o których czasem się zapomina, a jednak w pewnym stopniu stoją one za jakością tekstu. Dlatego też w tym miejscu należą się ode mnie podziękowania także Face za pracę, jaką do tej pory wykonywała. :)
      Pamiętajmy, że to tylko jednostkowa opinia, która wcale nie musi pokrywać się ze zdaniem większości. Nie ciśnij więc sobie zanadto i nie zniechęcaj. To jeszcze nie koniec opowiadania, akcja się rozwija i najlepsze przed nami, więc o następne rozdziały jestem spokojna. Wiem, że sobie świetnie poradzisz. :)
      A teraz już serio idę zrobić coś dla siebie. :)
      Trzymaj się mocno!

      Usuń
    4. Wiem. Tylko, że w jakimś stopniu czuję, że rozczarowałam tym rozdziałem. Ale zostawmy to:)
      Zabrakło Ci mnie? To teraz dałaś mi do myślenia;p Bo nie bardzo wiem jak to zinterpretować...:)
      Jeśli chodzi o brutalne sceny to chyba staram się znaleźć ten magiczny "złoty środek", a to nie jest łatwe jak widać. Jesli to Cię pocieszy, to nie zawsze opisy będą cenzurowane. Nie mogą być, bo wtedy opowiadanie traci na wyrazistości. No wiesz! Też do najmłodszych nie należę;p
      Oczywiście, że cenię ją sobie! Opinia kogoś obiektywnego jest na wagę złota, bo ja często podchodzę do pewnych spraw zbyt emocjonalnie i dopiero jak ochłonę i spojrzę na to z dystansem to okazuje się, że Face miała rację. Poza tym nasza współpraca to lekcja kompromisu zarówno dla mnie, jak i dla niej. I rzeczywiście jest taką moją dobrą duszą:) Ładnie to ujęłaś:) To dlatego chyba tak brakuje mi Face. Poza tym nie ukrywam, że taka współpraca może bardzo zbliżyć:) Dobra Beta i motywujący Czytelnicy to największy skarb autora:) Dziękuję w jej imieniu:) Przekażę jej to. Jestem pewna, że sprawiłaś jej dużą przyjemność:)
      Dla mnie każda opinia jest swego rodzaju indywidualnością. Nie sumuję ich, nie robię bilansu. Staram się za to uważnie czytać i wyciągać wnioski. Dzięki temu wiem, co robię w miarę dobrze, a nad czym należy popracować. Twoja opinia jest dla mnie ważna tak samo jak pozostałe uwagi zarówno pozytywne, jak i negatywne.
      Łatwo powiedzieć;D Może gdybym nie była tak samokrytyczna? A że jestem, to nic na to nie poradzę:) Ale chyba wole swój krytycyzm, bo przynajmniej wyciągam wnioski niż samouwielbienie;)
      Nie przejmuj się, nie wpadłam w czarną otchłań rozpaczy i nie samobiczuję się. Współpraca z Face nauczyła mnie przyjmowania krytyki. Dlatego wyciągnęłam z Twoich uwag kilka interesujących wniosków:) Dziękuję:)
      To teraz jestem pod presją;p Ale dziękuję za wiarę i wsparcie:)
      No ja mam nadzieję;) Zdrowy egoizm i to w dodatku w małych dawkach nie jest czymś złym:)
      Dziękuję!;*
      Ty również! Ściskam!

      Usuń
  5. jak dla mnie rozdział był cudowny mimo wszystko! jestem z Tobą od dawna i wszystko co piszesz jest można by powiedzieć miodem dla moich uszów albo może bardziej dla oczu? :D Evy to po prostu nie trawię.. jakbym mogłam to bym wbiła do Alkatraz i ją udusiła gołymi rękoma! Hermiona jest naprawdę odważna poświęcając się aż tak dla Draco.. nic tylko czekać na następny! :D

    pozdrawiam serdecznie, Anna ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję;*
      Jesteś ze mną prawie od samego początku, bo jeszcze od czasów NM:) I jak tak teraz o tym myślę, to jesteś jedyną, o której mi wiadomo, że jest ze mną tyle czasu. Że też wytrzymałaś ze mną;p Należy Ci się honorowe odznaczenie!
      Miód dla oczu?;D Może być i tak;D Co kto lubi;p
      Wiesz...to jest myśl! Może wprowadzę Cię do opowiadania i zrobisz porządek ze wszystkimi hmm?;D
      Jestem Ci bardzo wdzięczna za...za wszystko! Za to, że jesteś, poświęcasz swój czas na czytanie, komentowanie, że wspierałaś mnie gdy było ciężko, motywowałaś, żebym się nie przejmowała i nie poddawała, za to że dopominałaś się o rozdział, gdy zbyt długo nic się nie pojawiało i pokazywałaś, że jest ktoś kto ciągle czeka. Dużo jest rzeczy, za które chciałabym Ci podziękować, bo jesteś dużą częścią tej historii.
      Ściskam bardzo mocno!;*

      Usuń
  6. witaj ;) Przeczytałam twój wcześniejszy blog, ale muszę przyznać ,że obecny podoba mi sie znacznie bardziej. Zaczęłam wczoraj i jak widać już dobrnęłam do końca aktualnych rozdziałów. Niesamowicie piszesz trzeba Ci przyznać ,że można się wciągnąć w twoją opowieść. Pytanie- Villemo? czyżby zaczerpnięte z sagi ludzi lodu? Ps Czekam na kolejny rozdział

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam Cię wobec tego bardzo serdecznie w gronie swoich czytelników;) cieszę się, że dołączyłaś do naszej małej wspólnoty;)
      Hmm sama też myślę, że, mimo licznych niedociągnięć i niedoskonałości, to opowiadanie jest lepsze jakościowo. Trudno się dziwić, bo tamto zaczynałam, gdy byłam bodajże w trzeciej gimnazjum. Sporo się od tamtego momentu zmieniało. Więc jakiś tam progres musi być;)
      Uwinęłaś się z tym;) Jestem pod wrażeniem;)
      Cieszę się, że Ci się podoba;)
      Czytałam tę sagę i rzeczywiście wtedy zetknęłam się z tym imieniem. Więc można powiedzieć, że mój pseudonim został z niej zaczerpnięty. Nie kierowałam się jednak wyłącznie sympatią do bohaterki, a raczej brzmieniem samego imienia. Jest w nim coś tajemniczego i nieuchwytnego, co trudno zdefiniować.Nie wiem, czy moja odpowiedź Cię usatysfakcjonowała?;)
      Co do rozdziału, to ukaże się on na przełomie czerwca/lipca lub w lipcu. Wszystko zależy od tego, kiedy będę miała obronę.Dlatego proszę o cierpliwość i wyrozumiałość. Chciałabym zamknąć to opowiadanie w dziesięciu, max piętnastu rozdziałach. Zobaczę jednak, jak to wyjdzie w praniu, bo jest kilka wątków, które wymagają wyjaśnienia, ale i zamknięcia. Poza tym przewiduję kilka momentów przełomowych w opowiadaniu i to wymaga czasu. A tego teraz mi niestety brakuje.
      Mam nadzieję, że zarówno Ty, jak i pozostali Czytelnicy poczekają na mnie i na ciąg dalszej historii.
      Pozdrawiam ciepło;)

      Usuń
  7. Też przebrnełam przez sage ludzi lodu a raczej przez całą trylogie sag ;) ( o czarnoksiężniku, o królestwie światła ) Villemo znaczy dzika ,nieokiełznana ;) będe czekać z niecierpliwością ;) Pozdrawiam i w takim razie życze powodzenia z obroną i dużo czasu ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też miałam w planach, ale to było tak dawno temu i tyle rzeczy wydarzyło się po drodze, że zapomniałam:) Naprawdę? Czyli wszystko jasne:)
      Mam nadzieję, że masz jej dużo? Bardzo się cieszę, że poczekasz na ciąg dalszy:)
      Nie dziękuję! Ale z pewnością bardzo mi się przyda;) Jak zaliczę egzaminy modułowe, to z obroną też powinno jakoś pójść. Choć pewnie rozdział ukaże się jeszcze przed nią.
      Pozdrawiam serdecznie!

      Usuń
  8. Piękne :*
    Zapraszam :) Opowiadanie o Draco i Pansy :D

    http://dracoipansy.blogspot.com/2015/06/co-wy-na-to.html

    OdpowiedzUsuń
  9. Kochana co słychać? czekam z niecierpliwością na nowy rozdział! ;*

    Anna.

    OdpowiedzUsuń
  10. NIENAWIDZĘ TEJ JĘDZY EVY.
    fu, ble, ić stont zła kobito precz !
    Dramione takie piękne ! <3
    *pisze jak o filmie, ale kij z tym xd*
    cudo

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co za manifestacja uczuć;D Rozbroiłaś mnie;)
      Dziękuję!

      Usuń
  11. Eva. Kobieta która jest tak przesiąknięta złem, że trudno o bardziej złego człowieka. Przy niej Voldemort to pikuś. I jeszcze jej szalone plany. Tylko jestem ciekawa gdzie ta cząstka Syriusza? Jednego z Huncwotów, dzielnego Gryfona. No ale może się tam jeszcze pokaże. Scena Dramione trochę mi się nie podobała ale całokształt był bez niej taki zbyt mroczny. Ale co ja tam wiem bardzo udany rozdział który znowu nie będzie mi dawał spokoju :D A teraz życzę Ci dużo weny i miłego dnia :)
    Pozdrawiam Ksenia Kobelak

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobre pytanie;) Cząstka Syriusza na pewno żyje w Evie. Trzeba jednak pamiętać, że ona nie znała ojca, a jej matka nigdy jej o nim nie opowiadała. Syriusz Black nie miał szans poznać swojej córki i pokazać jej innej strony życia. Nie zapominajmy jednak, że Eva mimo wszystko też jest dzielna, bo przetrwała i zbuntowała się przeciwko woli matki.Nie dane jej jednak było dorastać w miłości i poczuciu bezpieczeństwa. Nikt nie pokazał jej, jak mogłoby wyglądać jej życie bez zakonu. Była zdana tylko na siebie.
      A co Ci się w niej nie podobało?;) Będę wdzięczna za wskazówkę tak na przyszłość;)Dla mnie każda opinia się liczy;)
      Dziękuję i wzajemnie;)

      Usuń
  12. Czytałam jeden z wcześniejszych komentarzy i takie refleksje wyniosłam, iż rzeczywiście, odbiór tekstu jest sprawą tak niezmiernie indywidualną, że aż zadziwiające się wydaje w przypadku niektórych opowiadań, że wywołują u wszystkich lub niemal wszystkich czytelników prawie identyczne reakcje. W przypadku Twojej opowieści, ja pewnie reaguję nieco inaczej niż większość, ale często tak mam. Powiem zatem: wielkie dzięki, że scena z mordowaniem aurorów była właśnie taka, że nie przedłużałaś okrucieństwa i potworności, jakie mogłyby się wydarzyć. Jak wcześniej już wspomniałam, ja z wielkim tchórzostwem i niesmakiem podchodzę do tego typu scen i, choć nie zawsze da się ich uniknąć, nawet czytam często przez palce ;) Za to chwila dla siebie Hermiony i Draco - cudowna, chwytająca za serce, nie przesłodzona, nie przesadzona, a jednak pełna emocji i uczucia. Brawo!
    Nie podziękowałam jeszcze za odpowiedzi na moje wcześniejsze komentarze, zatem czynię to teraz i dodam jedynie, odnosząc się do Twojej dygresji, że jeśli już zdarzało mi się zetknąć wcześniej z horrorem, to też zapalałam światła w całym mieszkaniu idąc do łazienki ;) W jednym przypadku, sporo lat temu, wiązało się to zresztą z zabawnym incydentem, bo robiąc tę całą iluminację, obudziłam również mojego psa, który, oburzony bądź przestraszony tym co wyprawia jego pani, zaszczekał swoim niezłym basem około trzeciej nad ranem, budząc chyba wszystkich sąsiadów z całej kamienicy... To taki maleńki humorystyczny przerywnik, ze strachu przed następnymi rozdziałami.
    Swoją drogą, Evy nadal do końca nie mogę rozgryźć, mam wrażenie, że gdzieś tam jest ciągle drugie dno, a jednocześnie czuję podświadomie, że zaczyna w niej przeważać szaleństwo. A to byłoby jeszcze gorsze.
    Pozdrawiam
    Margot

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czytasz przez palce? :o A to interesujące;)
      W tym wypadku też uznałam to za zbyteczne tym bardziej, że w opowiadaniu nie brak okrucieństwa. Gusta są jednak różne i nie da się wszystkich zadowolić;)A ja szanuje wszystkie Wasze spostrzeżenia i wyciągam z nich różne wnioski;)
      Cieszę się, że jesteś usatysfakcjonowana;)
      Bardzo proszę;) Kontakt z Czytelnikiem jest dla mnie bardzo ważny, co niejednokrotnie podkreślałam i zawsze będę podkreślać;) Poza tym uważam to za oznakę szacunku dla Was. Skoro Wy poświęcacie swój czas nie tylko na lekturę, ale i na podzielenie się ze mną swoimi wrażeniami, to naturalnym jest dla mnie odpowiedzieć. Nawet jeśli nie mogę odnieść się za bardzo do fabuły, by nie zdradzić przyszłych zdarzeń. Dlatego to ja dziękuję za każdy komentarz;)
      Hahah! Skąd ja to znam;D Fakt, takie szczekanie stawia do pionu nie tylko domowników;)
      Zaufaj intuicji;) Pamiętaj jednak, że nie wszystko jest tym, czym wydaje się być;)
      Pozdrawiam ciepło!

      Usuń
  13. Dawno nie czytałam czegoś tak dobrego! Podziwiam Twoją wyobraźnię i to, jak świetnie wykreowałaś postać Evy.
    Przy niej Voldemort wydaje mi się po prostu głupim tyranem, Eva natomiast to prawdziwy geniusz - inteligentna, wyrafinowana, silna i przebiegła.
    Chciałabym, żeby to opowiadanie trwało w nieskończoność :)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Twoje słowa bardzo wiele dla mnie znaczą. Dla początkującego autora to coś niesamowicie cennego. Dziękuję;)
      Mam nadzieję, że ciąg dalszy Cię nie rozczaruje.
      Pozdrawiam ciepło!

      Usuń
  14. bardzo dobry rozdział, dzielny Harry a ta Eva to jakiś potwór jest ale mam nadzieję że jeszcze dostanie za swoje

    eva

    OdpowiedzUsuń