Kochani,
po pierwsze dziękuję za ostatnie komentarze. Mimo, że jest ich niewiele, to chcę żebyście wiedzieli, że każdy z osobna, jest jak porządna dawka endorfin, wyzwalająca chęć pisania;)
Pojawiły się pytania, co do opisania wywiadu Ginny z Blaisem. Wezmę to poważnie pod uwagę. Wydaję mi się, że nie ma przeciwwskazań, do dołączenia tego fragmentu do opowiadania. A Wy, co o tym myślicie?;)
Z kolei jeśli chodzi o zamieszczenie na blogu informacji o bohaterach, to moja odpowiedź brzmi...NIE. Dlaczego? Bo według mnie jest to zbędne;) Kochani, przecież gdy czytacie książkę, to nie ma w niej suplementu z opisem bohaterów. O postaci dowiadujecie się z fabuły, czyż nie?
Kolejna sprawa. W jednym komentarzu pojawiła się opinia, że opowiadanie jest ciężkie do czytania. Dziękuję za zgłoszenie tego;) Nie mniej jednak, chciałabym dowiedzieć się DLACZEGO? Jeżeli mam coś poprawić, aby zwiększyć Wam komfort czytania, to jest to dla mnie istotna informacja;) Na przyszłość nie rzucajcie proszę Waszych uwag hasłowo tylko napiszcie w czym jest problem. Ułatwi nam to komunikację;)
Betowała, jak zawsze niezawodna Faceless, której ślicznie dziękuję! ;*
A teraz życzę przyjemnej lektury i nie ukrywam liczę na Wasze komentarze;)
Do następnego,
V.;*
ROZDZIAŁ 7 „Diabelskie sidła”
-Dobrze się
spisałeś, Theodorze – oznajmiła cichym głosem, nie spuszczając oczu z
przygarbionego starca, klęczącego na kamiennej posadzce. - Możesz odejść.
- Moja pani
– brunet ukłonił się z szacunkiem i bezszelestnie opuścił komnatę.
-Garricku…
znów się spotykamy – zaczęła lekkim tonem, wyciągając rękę, aby pomóc
mężczyźnie dźwignąć się na nogi.
Przez ułamek
sekundy czarodziej analizował swoją sytuację, po czym z wyraźnym ociąganiem przyjął
pomocną dłoń. Nieufne spojrzenie bladoniebieskich oczu skanowało ciemne
pomieszczenie, jakby spodziewał się, że ktoś rzuci się na niego z któregoś kąta.
Kobieta usiadła na swoim kamiennym tronie, okrytym wełnianą narzutą,
neutralizującą nieco chłód i gestem wskazała starcowi miejsce naprzeciwko.
Czarodziej usiadł sztywno na brzegu ławy i spojrzał na swoją rozmówczynię z
wyczuwalną rezerwą.
- Dobrze
wyglądasz – zaczęła niemal życzliwym tonem, za którym kryła się chłodna
kalkulacja stanu zdrowia starszego mężczyzny. - Słyszałam, że przekazałeś sklep
córce? Krążą plotki, że dziewczyna jest równie utalentowana, co jej ojciec - powiedziała
i urwała na moment, napawając się widokiem paniki, malującej się na pooranej
zmarszczkami twarzy swojego rozmówcy. – Mam nadzieje, że wtajemniczyłeś ją w
obowiązki Strażnika?
- Karma nie
jest jeszcze gotowa – zaznaczył dobitnie czarodziej i ignorując kpiący uśmiech
kobiety, dodał – Jej czas jeszcze nie nadszedł.
- Jesteś
tego pewien, przyjacielu? – Zapytała, mrużąc swoje zielone oczy i patrząc na
swojego rozmówcę z uprzejmym zainteresowaniem.
Po słowach
brunetki Ollivander zmarszczył czoło i poruszył się niespokojnie. Cała jego
postawa wyrażała napięcie i ostrożną rezerwę wobec siedzącej przed nim
czarownicy.
-Nic nikomu
nie powiedziałem. Przysięgam, że nie złamałem prawa – wydusił, zaciskając duże
dłonie na swoich kościstych kolanach.
-Och oczywiście,
że nic nie powiedziałeś. Gdyby było inaczej, nie rozmawialibyśmy w tak miłej
atmosferze - odparła beztrosko czarownica, choć w jej oczach można było
dostrzec niewypowiedziane ostrzeżenie. – Mam nadzieję, że mimo osiemdziesięciu
lat, masz nie tylko sprawny umysł, ale i dość sił, aby przeprowadzić ceremonię
– na chwilę zawiesiła głos, lustrując starca z chłodnym wyrachowaniem. - W przeciwnym razie Karma, przygotowana lub
nie, będzie musiała zająć twoje miejsce w Zakonie – dodała tonem nieznoszącym
sprzeciwu.
- Nie będzie
takiej potrzeby, pani – odparł z nerwowym uśmiechem, a czarownica posłała mu
pobłażliwe spojrzenie. – A teraz, jeśli pozwolisz, pani, chciałbym się
przygotować do rytuału – dodał, podnosząc się z niewygodnej ławy i patrząc na
brunetkę z wyczekiwaniem.
- Naturalnie,
Garricu. Możesz odejść – oznajmiła, dając mu niedbały znak ręką, że może się
oddalić.
Czarodziej
ukłonił się sztywno, po czym, utykając, ruszył w stronę wyjścia z komnaty. W
zamyśleniu odprowadziła wzrokiem Ollivandera do drzwi i jeszcze długo po jego
wyjściu nie ruszyła się z miejsca. Oparła podbródek na dłoni i w skupieniu
utkwiła wzrok w płomieniach ognia, tańczących w prowizorycznym kominku, który
został stworzony na potrzeby komunikacji w Strażnicy. Ogień w palenisku
przywołał niechciane wspomnienia, a wraz z nimi piekący ból. Zamknęła oczy,
chcąc pozbyć się niechcianych łez. Nie mogła się teraz rozpraszać. Musiała być
silna i skupiona, a zdradzieckie emocje nie były jej sojusznikami w tej bitwie.
Chęć zemsty paliła ją od środka, niczym bezlitosny ogień trawiący wszystko, co
napotyka po drodze. Wiedziała jednak, że na wymierzenie sprawiedliwości jest za
wcześnie. Czekała tyle lat, poczeka jeszcze tych parę tygodni. Pośpiech jest
niewskazany. Będzie działać według planu, natomiast zemsta na tej zdrajczyni
będzie jego zwieńczeniem.
- Wejść –
oznajmiła, słysząc ciche pukanie i prawie z ulgą przeniosła spojrzenie z
tańczących płomieni ognia na drewniane wrota, w których ukazała się głowa jej
prawej ręki, generała Gwardii Zakonu, dbającego o jej bezpieczeństwo.
- Wybacz,
wiem, że miałem nie przeszkadzać, ale twój gość właśnie dotarł do wieży – powiedział
mężczyzna, dbając by zachować służbowy ton, i posłał czarownicy wyczekujące
spojrzenie.
- Wobec tego
powitajmy naszego honorowego gościa, Oliwerze – uśmiechnęła się, rozkładając
ręce w zapraszającym geście, a mężczyzna skinął głową i odwrócił się z zamiarem
wyjścia i wykonania rozkazu. – To nie wszystko – zawołała, czym ponownie skupiła
na sobie jego uwagę.
Czarownica
wstała ze swojego tronu i podeszła do niego. Oliwer był wysokim mężczyzną o
atletycznej budowie, dużych przenikliwych granatowych oczach i brązowych włosach.
Szlachetne rysy twarzy, tak jak postawa i maniery podkreślały arystokratyczne
pochodzenie mężczyzny. Położyła dłoń na jego policzku, rezygnując tym samym z
narzuconego dystansu. Jeśli Oliwer był zdziwiony jej zachowaniem, to nie dał
tego po sobie poznać. Pozostał niewzruszony, mimo że jego zdradzieckie serce
zabiło szybciej.
- Chcę żebyś
przyprowadził do Alcatraz córkę Garrica.
- To by
oznaczało, że muszę cię opuścić i zostawić bez ochrony, a na to nie mogę
pozwolić – zaprotestował zdecydowanym tonem, patrząc na czarownicę z
niedowierzaniem pomieszanym z troską.
- Oliwerze…Kochany…
- zaczęła z czułym uśmiechem. - Wiem, że zależy ci na moim bezpieczeństwie i
obiecuję ci, że jeśli sprowadzisz tu Karmę, to już nigdy nie odeślę cię od
siebie – oznajmiła, patrząc na mężczyznę ze smutkiem. – Nie ufam temu
zdziwaczałemu starcowi i jestem pewna, że bez odpowiedniego bodźca nigdy nie
złoży mi przysięgi wierności.
-Ale… -
zaczął mężczyzna, lecz kobieta położyła mu swoją zimną dłoń na ustach.
- Garric
składał wierność Zakonowi i Najwyższej Kapłance. Póki ona żyje, nigdy jej nie
złamie. Tak został wyszkolony. Łączą ich, tak jak nas, więzy krwi i pradawna
magia.
- Wobec
tego, po co ci dziewczyna? Skoro nie da się złamać więzi, to krzywdzenie
niewinnych jest bezcelowe.
- Sądzisz,
że chce ją skrzywdzić? – Zapytała z niedowierzaniem wymalowanym na twarzy, a w
jej oczach zabłysły łzy. – Nie jestem bezdusznym potworem, Oliwerze… Jeszcze
nie - oznajmiła zduszonym głosem, odwracając się do mężczyzny plecami i
obejmując się ciasno ramionami.
- Nie,
ja…przepraszam…nie to miałem na myśli… - zreflektował się i z lekkim zawahaniem
położył ciepłe dłonie na drobnych ramionach kobiety. W odpowiedzi brunetką
wstrząsnął cichy szloch, a na twarzy mężczyzny pojawił się słabo zamaskowany grymas
rezygnacji.
- Dobrze… skoro
dziewczyna jest dla ciebie taka ważna, to sprowadzę ją tu – oznajmił zmęczonym
głosem, odwracając czarownicę w swoją stronę i zaglądając w jej błyszczące od
łez oczy. – Nie płacz już proszę, bo łamiesz mi serce. Wiesz przecież, że dla
ciebie zrobiłbym wszystko – wyszeptał i zamknął kobietę w czułym uścisku.
Czarownica
wtuliła się mocniej w jego ramiona i oparła brodę na jego barku.
- Wiesz, że
mi na tobie zależy, Oliwerze, prawda? – Zapytała cicho, muskając ustami szyję
mężczyzny.
- Wiem.
- Nie chcę
się z tobą rozstawać, ale tylko tobie ufam. Wróć do mnie szybko…
- Nawet nie
zauważysz, a znów będę obok – obiecał i wtulił twarz w miękkie włosy kobiety.
Brunetka w odpowiedzi
uśmiechnęła się z zadowoleniem, po czym delikatnie wyswobodziła z objęć
mężczyzny.
- W takim
razie ruszaj natychmiast - oznajmiła, wracając do oficjalnego tonu, na co Oliwer
jedynie skinął głową i opuścił komnatę.
W momencie,
w którym za generałem zamknęły się drzwi, z twarzy czarownicy zniknęły wszelkie
ślady emocji. Szorstkim ruchem starła z policzków łzy i podeszła do drewnianego
stolika przy tronie, na którym obok srebrnej misy z owocami stała karafka
czerwonego wina i kielich, który najpierw napełniła krwistoczerwonym płynem, a
potem jednym tchem opróżniła go do dna. Czując słodki smak wina, uśmiechnęła
się błogo i opadła na miękkie siedzenie. Uwielbiała to uczucie ciepła
rozlewającego się po ciele, gdy alkohol rozgrzewał krew krążącą w żyłach. Z
lubością oblizała wargi z pozostałości wina i w tym samym czasie po komnacie
ponownie rozległo się donośne pukanie.
- Wejść – zawołała,
a w następnej sekundzie wrota się otworzyły i do środka wślizgnęła się wysoka
postać owinięta długą, czarną peleryną.
- Długo
kazałeś mi na siebie czekać, Jasonie – oznajmiła oskarżycielskim tonem,
delektując się smakiem winogrona.
- Wybacz,
jeśli nie powiem, że również cieszy mnie twój widok, ale żywiłem nadzieję, że
nasze ścieżki już nigdy się nie skrzyżują, Evo – oznajmił mężczyzna, zsuwając
kaptur i patrząc na swoją dawną kochankę beznamiętnym wzrokiem.
***
Czując
rozkoszne ciepło rozchodzące się po całym ciele, uśmiechnęła się delikatnie i
wtuliła twarz w miękką poduszkę. Drgnęła, czując twardą powierzchnię pod
policzkiem i otworzyła oczy. Jej oddech przyśpieszył, gdy wzrok zarejestrował
męska sylwetkę rozłożoną w wygodnej pozie na ciemnofioletowym narożniku,
stojącym w salonie. Uśmiechnęła się z czułością widząc swojego narzeczonego tuż
obok. Podparła się na łokciach, aby móc przez chwilę na niego popatrzeć.
Zupełnie jakby chciała się upewnić, że nie jest on jedynie wymysłem jej
wyobraźni. Najwidoczniej jednak to nie był ani sen, ani omamy, gdyż Wiktor tu
był. Spał przy niej, mogła chłonąć jego ciepło, słyszeć miarowy oddech i czuć
dotyk jego umięśnionych rąk, które znajdowały się na jej talii. Odetchnęła z
ulgą i pokręciła głową z pobłażaniem dla swoich wymysłów. Mężczyzna
niespodziewanie otworzył oczy i spojrzał na nią ciepło, a ona po tak długim
czasie niewidzenia go, mogła zatonąć w jego ciemnych tęczówkach, które tak
uwielbiała.
- Hej – mruknął
zachrypniętym szeptem i uśmiechnął się z czułością do swojej ukochanej.
- Hej – wymruczała,
unosząc się trochę wyżej i trącając pieszczotliwie jego nos. – Tęskniłam –
dodała, przytulając swój policzek do jego twarzy, którą pokrył delikatny
zarost.
- A ja
umierałem ze strachu – oznajmił poważnym głosem.
Hermiona
odchyliła się nieznacznie, aby móc spojrzeć mu w twarz. Widziała w jego
spojrzeniu troskę i ogrom uczuć, które sprawiły, że w jej gardle uformowała się
bolesna gula. W takich chwilach jak ta żałowała, że nie potrafi kochać swojego
narzeczonego, tak jak on na to zasługuje. Zależało jej na nim i potrafiła odnaleźć
się w związku z Wiktorem, lecz nie potrafiła odwzajemnić jego uczuć. Mężczyzna
nie osaczał jej i zostawił dużą przestrzeń, szanując jej wybory i decyzje. Podobnie
ona, nie jeździła za nim na każde zgrupowanie, nie miała pretensji z powodu
częstych wyjazdów i długich okresów rozłąki. Jej mama twierdziła, że w ten
sposób nie można zbudować niczego trwałego. Jednak im się to udało. Szanowali
się, wspierali i troszczyli o siebie. W dodatku w ubiegłym roku zaręczyli się.
Hermiona starała się przekonać siebie, że to musi o czymś świadczyć. Miała także
nadzieję, że gdy przejdą do kolejnego etapu, coś się zmieni. Nie pomyliła się,
choć nie o taką zmianę jej chodziło.
Tuż po ich
ślubie miały rozpocząć się Mistrzostwa Świata w Quidditchu. Wiktor, po poważnej
kontuzji i ciężkiej rehabilitacji, robił wszystko, by wrócić do podstawowego
składu drużyny. Kibicowała mu i wspierała go w tych staraniach, ignorując rosnące
poczucie samotności i rozczarowania. Z czasem przyzwyczaiła się do jego
nieobecności, przestała czekać na listy i rzuciła się w wir pracy byleby nie
siedzieć w pustym mieszkaniu.
W tym
okresie wiele razy myślała o rozstaniu. Zawsze jednak, gdy patrzyła na
pierścionek zaręczynowy, nie była już taka pewna, czy byłaby to dobra decyzja. Zupełnie jak teraz, gdy widziała, z jakim
uczuciem patrzy na nią Wiktor. Uczuciem, które uleczyło jej złamane serce i
dało nadzieję na szczęście. W takich momentach ufała, że wszystko się ułoży i
to umacniało jej wiarę w ich związek.
Przygryzła
dolną wargę, starając się opanować drżenie ust i przejechała kciukami po
pionowej zmarszczce między ściągniętymi brwiami mężczyzny. Pod wpływem jej
dotyku Wiktor przymknął oczy i westchnął cicho. W zamyśleniu sunęła palcami po
jego wystających kościach policzkowych, orlim nosie i mocno zaznaczonej linii
żuchwy.
- Zostaw te
badania – znieruchomiała, słysząc apodyktyczną nutę w głosie narzeczonego.
-Co
powiedziałeś? – Poczuła jak coś zimnego opada jej na dno żołądka i wywołuje
nieprzyjemne mrowienie w dole brzucha.
Nie sądziła,
że po tak długim okresie rozłąki pierwszym, co usłyszy od swojego narzeczonego
będą akurat te słowa. Radość z powodu jego powrotu szybko zamieniła się w
gorzki zawód i złość.
- Chce żebyś
porzuciła pracę nad eliksirem – zdecydowany, męski głos, formułujący się w
autorytarny rozkaz sprawił, że Hermiona spojrzała na ukochanego z
niedowierzaniem. W czarnych tęczówkach Wiktora malowała się determinacja i coś
jeszcze, czego w tej chwili nie była w stanie zdefiniować.
- Jak możesz
wymagać ode mnie, że porzucę tyle lat ciężkiej pracy? – Zapytała cicho,
starając się wyswobodzić z opiekuńczych ramion szukającego reprezentacji
Bułgarii, lecz ten jej na to nie pozwolił. Po krótkiej szamotaninie ustąpiła i
spojrzała na niego z wyrzutem.
-Nie patrz
na mnie w ten sposób - poprosił, patrząc ze skruchą na swoją przyszłą żonę i
uniósł dłoń z zamiarem pogłaskania jej po policzku, lecz szatynka strąciła jego
rękę.
-Możesz
zająć się czymś innym, skarbie. Mniej niebezpiecznym… – przekonywał cierpliwym
głosem, jakby tłumaczył coś wyjątkowo krnąbrnemu dziecku.
- Ty nic nie
rozumiesz, prawda? – Zapytała z zawodem. – Wymagasz ode mnie, abym porzuciła
dorobek mojego życia. I to teraz, gdy jestem krok od mety. To lekarstwo, może
pomóc milionom ludzi wrócić do normalnego życia. To coś, co…
- …Co może cię
zabić – wszedł jej w słowo.
Przez chwilę, oboje mierzyli się wzrokiem, po
czym Hermiona westchnęła ciężko i pokręciła głową ze zrezygnowaniem.
-To był
wypadek, Wiktorze. Takie rzeczy się zdarzają – oznajmiła uspokajającym tonem,
jednak Krum nie wyglądał na przekonanego.
- I to
dlatego przyznali ci ochronę? – Bardziej stwierdził niż zapytał, na co
zacisnęła usta w wąską linię.
- To akurat
wymysł Malfoya – odparła niechętnie, a on zmarszczył czoło.
- A co mu do
ciebie? – Zapytał podejrzliwie. – Myślałem, że dał ci spokój.
- To on
prowadzi śledztwo – wyjaśniła, wzruszając ramionami.
- Czyli jednak
jest śledztwo?
- To… zwykła
procedura…
- Nie ufam
mu i nie podoba mi się, że…
- Wiktorze –
przerwała mu, obejmując dłońmi jego ciepłą twarz i patrząc prosto w oczy. – To
bez znaczenia – zapewniła, a gdy po dłuższej chwili pokiwał głową, uśmiechnęła się
delikatnie. - Nienawidzę się z tobą kłócić – wyszeptała, przymykając powieki i wzdychając
ciężko.
- Więc nie
rób tego – powiedział poważnym głosem, świdrując narzeczoną palącym
spojrzeniem.
- To mnie
nie zmuszaj – odparła z rozbawieniem, trącając jego orli nos swoim.
- Jak to
jest, że twoje zawsze musi być na wierzchu? – Zapytał z pobłażaniem i
przyciągnął kobietę bliżej, tak że między ich ciałami nie było najmniejszej
wolnej przestrzeni.
- Lata praktyki,
kochanie – oznajmiła i zarzuciwszy ręce na szyję swojego przyszłego męża,
posłała mu kokieteryjny uśmiech.
Wiktor
roześmiał się głośno, a w jego policzkach pojawiły się seksowne, według niej,
dołeczki. Odetchnęła z ulgą widząc, że narzeczony póki co zaniechał próby
namówienia jej do porzucenia pracy nad eliksirem. Mimochodem przeszło jej przez
myśl, że Malfoy na pewno tak łatwo nie dałby za wygraną i cała rozmowa
skończyłaby się zapewne kosmiczną awanturą zakończoną nieziemskim seksem na
zgodę. Zarumieniła się, gdy dotarło do niej, że jej myśli krążą wokół tego
tlenionego buca. Ostatnio zbyt często o nim myślała. Po tym, gdy zostawił ją w
szpitalnej sali, nie miała okazji z nim porozmawiać. Nie przeszkadzało jej to
jednak w analizowaniu ich ostatniej rozmowy i gamy różnorodnych emocji, jakie
wtedy czuła. Zupełnie, jakby ostatni rok nie istniał. Przez chwilę byli tak
blisko siebie, że przeszło jej przez myśl, że Draco miał zamiar ją pocałować. Najbardziej
przerażające w tym wszystkim było jednak to, że gdyby zdecydował się to wtedy
zrobić, to ona oddałaby ten pocałunek. Była tego pewna. Wiedziała też, że
powinna czuć się z tym źle. I zapewne, gdzieś głęboko, a nawet bardzo głęboko w
środku wyczerpanego umysłu, jej sumienie właśnie przygotowuje pustą szufladę na
wyrzuty sumienia i poczucie winy. Bo przecież nie powinna pragnąć innego
mężczyzny, a już na pewno nie powinna pragnąć TEGO mężczyzny. Ich rozdział był
już definitywnie zamknięty.
- Rumienisz
się, skarbie – wymruczał Wiktor, unosząc delikatnie podbródek kobiety i
zaglądając jej głęboko w oczy.
- To twoja
wina, rozpraszasz mnie – skłamała gładko, przygryzając dolną wargę.
- Naprawdę?
Wobec tego proponuję wzmocnić twoją reakcję na moją skromną osobę – dodał z
tajemniczym błyskiem w oku i przesunął dłonią po kręgosłupie szatynki,
wywołując przyjemny, aczkolwiek nie tak samo elektryzujący jak dawniej,
dreszcz.
- Co
proponujesz? – Uśmiechnęła się zalotnie i nie musiała długo czekać na odpowiedź.
Wiktor wpił
się w jej usta. Pocałunek był brutalny i gwałtowny. Hermiona była zaskoczona
jego zaborczością, lecz po chwili zupełnie poddała się doznaniom. Wsunęła
dłonie pod beżowy sweterek swojego narzeczonego, a jego mięśnie spięły się pod
wpływem jej dotyku. Zdecydowanym ruchem pozbyła się zbędnej garderoby
mężczyzny. Ten jednak nie pozostał jej dłużny. Wkrótce po nim i ona została już
w samej bieliźnie. Nie przerywając pocałunków Wiktor uniósł ją delikatnie, a
Hermiona oplotła go nogami w pasie. Odchyliła głowę, aby zaczerpnąć oddech i
przygryzła wargę żeby nie jęknąć, gdy usta mężczyzny pieściły jej piersi.
Błądziła dłońmi po jego nagich plecach, umięśnionych ramionach i udach.
Desperacko pragnęła poczuć go w sobie, aby pozbyć się niechcianych myśli. Wychodziła
naprzeciw jego namiętnym pocałunkom i rozpalającym jej ciało dłoniom. Pożądanie
wręcz paliło ją od środka, a jej świadomość jak na złość utwierdzała ją w
przekonaniu, że tylko jeden mężczyzna mógłby ugasić ten żar. Żar, który trawił
ją od tamtego pamiętnego bankietu. Jęknęła, gdy dotarło do niej, do jakich
rewirów prowadzą jej myśli. Wiktor najwidoczniej błędnie zinterpretował jej
reakcję, gdyż z większym zaangażowaniem zaczął pieścić jej ciało, uwalniając ją
tym samym od niechcianych myśli. Chciała czuć go bardziej, mocniej,
intensywniej. Pragnęła znów poczuć, że warto o nich walczyć.
- Wiktorze…
Chwilę
później mężczyzna zawisł nad nią i z wyrazem szczerego uwielbienia i pożądania na
twarzy wpił się w jej lekko rozchylone usta, pocałunkiem tłumiąc cichy jęk, gdy
stawali się jednością. Wspólnie odnajdywali jeden intymny rytm, by rozpocząć
tylko sobie znany, zmysłowy taniec ciał przy muzyce wirującego między nimi
pożądania.
***
Klnąc pod nosem
na dowcipy George’a i swoje szpilki, w biegu pokonywała długie korytarze
redakcji. Poprzysięgła sobie, że, jak tylko wróci do domu, odpłaci bratu
pięknym za nadobne. Jak mógł przestawić jej budzik, wiedząc że ma dzisiaj
zebranie. Najgorsze jednak w tym wszystkim było to, że przez swoją nieobecność
znów da tej jędzy powód do złośliwości. Pokonując kolejny zakręt, prawie
zderzyła się z obiektem swoich niedawnych rozmyślań.
Starając się
robić dobrą minę do złej gry, uśmiechnęła się uprzejmie i przywitała.
Modliszka, jak zwykła nazywać swoją szefową, poprawiła swoje prostokątne okulary
w jadowicie zielonych oprawkach i patrząc z satysfakcją na swoją pracownicę,
posłała jej sztuczny uśmiech.
- Mam
nadzieję, że masz dobre wytłumaczenie na swoją nieobecność na zebraniu, Ginewro.
Redaktor
naczelna „Proroka Codziennego”, jednego z najpopularniejszych pism w
czarodziejskim świecie, spojrzała na swoja podwładną z uprzejmym
zainteresowaniem.
-Wybacz,
skończył mi się proszek fiu i musiałam się teleportować – wyjaśniła, starając
się wyglądać na skruszoną.
Starsza
kobieta uniosła wysoko brwi, dając jej do zrozumienia, że nawet, gdyby mówiła
prawdę, to i tak jej to nie obchodzi.
- Mam
nadzieję, że w ramach kary nie karzesz mi pisać o najnowszych trendach w modzie?
– Próbowała żartować, by rozładować atmosferę.
- Nie kręć,
Weasley – zacmokała Rita, wyraźnie czerpiąc przyjemność z faktu, że udało jej
się przyłapać pracownicę na spóźnieniu. – Prorok to poważne pismo…
Nie
odkąd ty nim rządzisz - pomyślała
rudowłosa, ostentacyjnie ignorując tyradę swojej szefowej i błagając Merlina o
pakiet cierpliwości i samokontroli, aby nie oderwać głowy tej wyfiołkowanej,
starej pudernicy. Zachowując kamienną maskę, wysłuchała moralizatorskiego
gadania szefowej, ignorując niepochlebne komentarze pod swoim adresem. Wiedziała,
że Rita chce pozbyć się jej z gazety i szuka tylko pretekstu, aby ją zwolnić. Dręczyła
ją odkąd dostała nagrodę i awans. Nie byłaby pierwszą dziennikarką, która
odeszła z pracy z powodu mobbingu Rity. Redaktor naczelna pozbywała się w ten
sposób konkurencji.
- Nie pozwolę,
żeby jakaś smarkula, która zasłynęła z bycia etatową kochanką słynnego Wybrańca,
szargała dobre imię mojej gazety! – Wysyczała Skeeter, wcześniej upewniając
się, że są same na korytarzu.
To stało się
w ułamku sekundy. Ręka Ginny ze świstem przecięła powietrze i z głośnym
plaśnięciem wylądowała na policzku starszej kobiety, zostawiając na nim
okazały, czerwony ślad. Rita złapała się za pulsujące miejsce i szeroko
otwartymi oczami spojrzała na najmłodszą latorośl Weasleyów.
- Jesteś
skończona – warknęła z tłumioną furią. – Zapewniam cię Ginewro, że póki ja
kieruję tą gazetą, twoja noga nie przestąpi progu żadnej znaczącej redakcji. W
dziennikarstwie jesteś skończona – wysyczała, zbliżając purpurową ze złości
twarz do twarzy rudowłosej.
- Zachowaj
swoje groźby dla kogoś, na kim robią wrażenie - głos Ginny był opanowany i
spokojny, podczas gdy Rita aż się trzęsła od tłumionych wewnątrz siebie emocji.
- Jak
śmiesz?! Masz czelność jeszcze pyskować…
- Mam. I
ostrzegam cię, że dłużej nie będę tolerować twojego mobbingu.
- Nie bądź śmieszna,
Ginewro. Nikt nie uwierzy w twoje bajki – zakpiła, mierząc rudowłosą
pogardliwym spojrzeniem.
- Być może –
zgodziła się. – Zapominasz jednak, że znam twój mały sekret – wyszeptała
konspiracyjnie najniewinniejszym tonem. – Bycie etatową kochanką Wybrańca miało
pewne plusy, jak widzisz – dodała chłodnym tonem, a Rita odpowiedziała jej
nienawistnym spojrzeniem.
- To jeszcze
nie koniec, Ginewro.
- Tego akurat
jestem pewna. Nie jestem aż tak naiwna, by wierzyć, że się opamiętasz – oznajmiła
chłodnym tonem i wstrzymała oddech, gdy redaktor naczelna podeszła do niej i
wcisnęła jej do rąk grubą teczkę.
- To twoja
praca na ten tydzień. Do przerwy na lunch chcę tekst na jutro – oznajmiła nieznoszącym
sprzeciwu głosem i uśmiechnęła się perfidnie.
Następnie
ostatni raz obrzuciła Ginny nieprzychylnym spojrzeniem i z wysoko uniesioną
głową ruszyła do swojego gabinetu.
Znikając za
zakrętem, Rita zatrzymała się i zacisnęła dłonie w pięści. Długie, czerwone
paznokcie boleśnie wbijały się w delikatną skórę, lecz ona tego nie czuła.
Wściekłość na tą przemądrzałą pannicę była zbyt silna, aby była w stanie
odczuwać coś innego. Nikt nie będzie zadzierał z Ritą Skeeter. Ginewra jeszcze
zapłaci za swoją bezczelność i butę. Już ona o to zadba.
- Szefowo!
Poczta do pani – z zamyślenia wyrwał ją głos ich kuriera, który machał jej
przed nosem dużą, brązową kopertą.
Bez słowa
odebrała pocztę i pokwitowała, a następnie ruszyła do swojego gabinetu.
Zdenerwowana wiedziała, że musi odreagować upokorzenie, jakiego doświadczyła ze
strony tej zarozumiałej pannicy. Znała tylko jeden sprawdzony sposób.
Przekręcając klucz i upewniając się, że nikt nie będzie jej przeszkadzał,
wyjęła ze swojego biurka butelkę Ognistej Whisky i nie zważając na konwenanse
przechyliła spory łyk bursztynowego płynu prosto z butelki. Dopiero, gdy zaczęło jej się nieco kręcić w
głowie, odsunęła butelkę na bok i sięgnęła po brązową kopertę. Wprawnym ruchem
rozerwała ją i wyciągnęła z niej niewielki plik fotografii. Jej wąskie usta
rozciągnęły się w szerokim uśmiechu, gdy z obłędem w oczach przeglądała
zdjęcia.
- No, no,
no… Kto by pomyślał – zaśmiała się, pociągając kolejny łyk whisky i
przejeżdżając koniuszkiem języka po swoich krwistoczerwonych ustach. – Nie
tylko ja mam sekrety, Weasley…
***
CZYTASZ = KOMENTUJESZ
No pewnie, czemu nie - Face napisze komentarz, a blogspot nie opublikuje, bo po cholere -,-
OdpowiedzUsuńTo jeszcze raz :
"Z kolei jeśli chodzi o zamieszczenie na blogu informacji o bohaterach, to moja odpowiedź brzmi...NIE. Dlaczego? Bo według mnie jest to zbędne;) Kochani, przecież gdy czytacie książkę, to nie ma w niej suplementu z opisem bohaterów. O postaci dowiadujecie się z fabuły, czyż nie?" TAK BARDZO SIĘ Z TOBĄ ZGADZAM! :D Nigdy nie rozumiałam po co wstawiać te głupie ramki z bohaterami, przecież jeżeli ktoś pisze opowiadanie, to powinien w nim zawrzeć wystarczające przedstawienie postaci, żeby wiadomo było co i jak :)
Wzmianka o Malfoyu i seksie na zgodę - wciąż się z tego śmieję XD
Blogspot ma dzisiaj chyba jakiegoś focha, bo mi nie chciał opublikować rozdziału;p
UsuńOtóż to, Face;D Po co psuć niespodziankę i zabierać Czytelnikowi przyjemność z odkrywania?;)
A poza tym, ja nie piszę dla leniwych;p Chociaż, jak patrzę na liczbę osób komentujących, to zaczynam się zastanawiać, czy nie zablokować bloga i publikować dla tych, którzy mnie wspierają i motywują.
Cieszę się, że poprawiłam Ci humor;p wciąż mam wątpliwości, ale jak powiedziałaś, że jest dobrze, to ja Tobie ufam;D
NIGDY W ŻYCIU NIE BLOKUJ BLOGA.
UsuńCzy dotarło to do Ciebie, Kochanie? C:
Zakładając hasło czy inne dziwne rzeczy, odcinasz się od osób, które mogą w przyszłości dopiero znaleźć Twojego bloga i stać się wiernymi czytelnikami.
Mam nadzieję, że dotarło C:
I mnie blogspot dzisiaj nie lubi.:(
OdpowiedzUsuńAle co do rozdziału.. Jak zwykle niesamowity.:) Jesteś jedną z nielicznych blogerek, która cały czas trzyma nas w niepewności, stale nas intrygujesz. No przynajmniej mnie.:) Widzę, że Hermiona zaczyna myśleć o Malfoy'u. Dobrze, dobrze.:) Trochę mnie Krum irytuje, ale w każdym opowiadaniu musi być taka postać. Jak już mówiłam, jestem zaintrygowana i mam nadzieję, że nie dasz mi umrzeć z ciekawości... Szybko dodaj nowy.:D
Co Skeeter ma na naszego kochanego Rudzielca?
Uwielbiam cię.:)
Pozdrawiam,
la_tua_cantante_
dramione-badz-moja-nadzieja.blogspot.com
PS. Przepraszam, za ten brak ładu i składu w tym komentarzu, ale jestem po rozwiązywaniu dwóch arkuszy maturalnych z matmy i mój mózg nie działa tak, jak powinien.:)
Przykro mi, Kochana;( Niestety nie mam wpływu na humory blogspota;(
UsuńVillemo lubi intrygować równie mocno, jak trzymać w niepewności;p
No zaczyna, zaczyna;) I zapewniam, że poprzez najbliższe wydarzenia raczej to się nie zmieni. Bo chyba czas najwyższy wprowadzić więcej akcji dramione?;p
To dobrze, postacie powinny wzbudzać emocje, bo dzięki temu wiem, że coś tam mi wychodzi;D Krum będzie się przewijał w opowiadaniu, a w życiu Hermiony...oj zresztą sama zobaczysz;p
Jak mnie ładnie Czytelnicy zmotywują, to rozdział NA PEWNO ukaże się stosunkowo wcześniej;)
A, dowiesz się w swoim czasie;D Rita jak to Rita- lubuje się w skandalach i lubi mieć Asa w rękawie, dzięki któremu może trzymać ludzi w szachu;)
Nie masz za co przepraszać! Jest mi tym bardziej miło, że pomimo nawału zajęć i choroby znalazłaś czas i chęć, aby podzielić się ze mną swoją opinią i sprawić mi dodatkowo taką radość;D Dziękuję za wszystkie ciepłe słowa!
Pozdrawiam ciepło i życzę szybkiego powrotu do zdrowia;)
Ściskam,
V.
Witam:-) zgadzam się, co do niezamieszczania informacji o bohaterach:-) chociaż może ta prośba była próbą dowiedzenia się kim jest nasza tajemnicza dama:-) A co do rozdziału jak zwykle świetny i intrygujący:-) fragment z Ginny i Ritą - wow:-) bardzo mi się podobał:-) a co do sugestii, że opowiadanie się ciężko czyta, myśle że może to być spowodowane enigmatycznością opowiadania:-) trzeba uważnie je czytać:-) a tak w ogóle Rita kojarzy mi się z redaktorką z Diabeł ubiera się u Prady:-) w tym wypadku pewnie u Madame Malkin:-) Pozdrawiam i weny życzę, Justyna:-)
OdpowiedzUsuńA na to nie wpadłam;D Jeżeli masz rację, to moja odpowiedź brzmi NIE i to podwójnie;) Póki co musi Wam wystarczyć, że wyjawiłam jej imię. Tożsamość i cała reszta dotycząca "tajemniczej damy", jak ładnie ją nazwałaś, póki co pozostaną zagadką. Wszystko będzie się wyjaśniać wraz z rozwojem fabuły więc kto wie, może ktoś z CZYTAJĄCYCH UWAŻNIE szybciej odkryje większość tajemnic;) Zdaję sobie sprawę, że Rozbitkowie, to nie Nieziemska Miłość, zarówno jeśli chodzi o język, jak o klimat...Naprawdę nie mam na celu utrudniać Wam czytania.
UsuńUwielbiam ten film;D Ale przyznam szczerze, że nawet mi to przez myśl nie przyszło, gdy wprowadzałam Ritę do opowiadania;) Ale masz rację, pewne podobieństwo istnieje;p Choć Rita pewnie nie wzbudzi aż takiej sympatii...sama już jej nie lubię;p
Przyznam szczerze, że większość wątków wprowadzam spontanicznie. Ta historia sama pisze się w mojej głowie i czasami mam wrażenie, że nie mam na to wpływu;p Najgorzej jest w nocy, gdy się budzę i wręcz czuję przymus pisania;D brzmi to co najmniej tak jakbym nie panowała nad całością...ale tak nie jest- póki co wszystko jest pod kontrolą mojego wypaczonego, enigmatycznego umysłu;p
Cieszę się, że Ci się podobało;) Dziękuję! Naprawdę cieszę się, że mam takich czytelników, jak Ty;)
Ściskam ciepło,
V.
o jeju! scena z Hermioną i Wiktorem w sypialni po prostu C-U-D-O-W-N-A! fantastycznie to opisałaś :) natomiast Ginny jest naprawdę zadziorna i potrafi postawić na swoim i taki jej charakter mi się podoba :) podejrzewam, że zdjęcia które dostała Rita to zdjęcia Ginny z Blaisem może? ;> hmm okaże się pewnie w następny rozdziale :D poza tym postać Evy intryguję mnie baaaaaaaardzo baaardzo, nawet nie wiesz jak bardzo :) rozdział napisany świetnie :) czekam na następny!
OdpowiedzUsuńpozdrawiam,
Anna
Uff...ulżyło mi;) Bo bałam się, jak to odbierzecie...zwłaszcza, że wplątałam we wszystko Dracona.
UsuńGinny ma tak ognisty temperament jak kolor jej włosów;D Co niestety przysparza jej wieeelu problemów... Może;p Nie będę psuła Ci niespodzianki;)
A mnie to baaardzo bardzo cieszy, nawet nie wiesz jak baaardzo;D
Dziękuję za wszystkie ciepłe słowa;*
Pozdrawia serdecznie,
V.
Zaczne od tego , ze to ja napisalam , ze trudno sie czyta. Uwazam tak , bo po prostu czasami piszesz za duzo..hm.. rozmyslen I okreslen do np. danej czynnosci badz uczucia. A poniewaz piszesz dlugo to czasami sie gubie w tym wszystkim :) Nie bierz oczywiscie yego do sb , bo podziwiam cie tez za to , zepiszesz dlugie rozdzialy. Nadal piszesz swietnie , a to byla tylko mala uwaga z mojej strony ;)
OdpowiedzUsuńPs. Do innych czytelnikow. Prosze mnie nie hejtowac za to ze mam pewna uwage lub spostrzezenia , bo kazdy ma inne. A pisze to tak na wszelki wypadek , bo zawsze znahdzie sie ktos kto raczej mily nie jest ;)
Pozdrawiam , Patrycja :3
Patrycjo,
Usuńnikt nie będzie Cię hejtować. Nie toleruję poniżania innych osób i szanuję każdą Waszą opinię. Zakładam, że tworzymy swego rodzaju dramionową rodzinkę i dlatego chciałabym, aby atmosfera na blogu była przyjazna i bezkonfliktowa;) Po to proszę o opinię, aby móc wprowadzić pewne poprawki, które ułatwią Wam komfort czytania. Dlatego nie musisz obawiać się, że ktoś na Ciebie "naskoczy";) Jak już mówiłam, dziękuję Ci za tą uwagę. Poruszyłam tą kwestie tylko dlatego, że nie rozwinęłaś poprzednio swojej myśli, a także chciałam poznać opinie innych;)
A mogłabyś podać jakiś przykład, bo nie jestem pewna, czy dobrze Cię rozumiem?;)
Tak, staram się żeby rozdziały były długie i zazwyczaj dzielę je na 2/3 sekwencje, w których umieszczam różnych bohaterów i wprowadzam/ciągnę inne wątki. Taką na początku założyłam formę dla tej historii ale nie po to, aby utrudniać Wam życie, tylko po to aby móc wprowadzić kilka wątków. Wszystkie te zabiegi są po to, aby urozmaicić opowiadanie;)
Naprawdę nie bójcie się, Kochani pisać o tym, co myślicie. Komentarze nie są tylko po to, aby bezmyślnie chwalić;) Owszem miłe słowa są zawsze pożądane, bo motywują i pomagają uwierzyć w siebie i w to, co się robi.Byłabym hipokrytką, gdybym zaprzeczała. Nie oznacza to jednak, że nie macie prawa mnie krytykować- nie mam nic przeciwko KONSTRUKTYWNEJ krytyce;)
Dziękuję za opinię;)
Pozdrawiam serdecznie,
V.
Fantastyczny ten rozdział zaciekawiłaś mnie co Ginny ma na Ritę uwielbiam Twoją Weasley twarda z niej dziewczyna. Ciekawe co Rita ma na tych fotkach czyżby Ginny z Diabłem? . Czekam na następny rozdział tylko proszę żeby było Blinny..) Karola
OdpowiedzUsuńDziękuję;)
UsuńW końcu wyrastała wśród samych facetów- musi być twarda;p Cieszę się,że Ginny wzbudza sympatię;) W swoim czasie będziesz mogła sprawdzić swoje domysły;)
Pozdrawiam,
V.
Jeju uwielbiam to opowiadanie ach ta Ginny prawdziwa lwica z niej podoba mi się że jest taka temperamentna lubię takich ludzi. Czekam z niecierpliwością na nowy rozdział. Paula
OdpowiedzUsuńDziękuję;)
UsuńMimo wieku. Ginny zdążyła już sporo przejść. Musiała nauczyć się radzić sobie w różnorodnych sytuacjach. Wydaje mi się, że jej ognisty temperament bardzo jej pomógł. Mam nadzieję, że panna Weasley jeszcze nie raz Was zaskoczy;)
Pozdrawiam,
V.
Podsumuje w dwóch słowach: miód malina!;) Początek strasznie intrygujący...Eva-piękne imię takie hmm kobiece ;p Wątek z Hermioną i. Wiktorem dobry, rzekłabym bardzo dobry ale biorąc pod uwagę to, że dla mnie Krum jest nabzdyczonym indorem I zdania nie zmienie;) Aach i końcówka: Ginny- moja charakterna wiewiórla, Rita- ludożerka chce cukierka, no i zdobyła go i strach pomyśleć co uknuła hiena jedna;) Czekam na kolejną dawkę!;)
OdpowiedzUsuńDziękuję;)
UsuńWiem, mi też się podoba. Gdybym miała siostrę, to chciałabym żeby miała tak na imię;p
No wiesz, a skąd ten osąd?;) Przecież to pierwszy rozdział, w którym się pojawia więc jak możesz tak szybko go skreślać?;D
Ano zdobyła i z pewnością doda go do reszty "cukierkowej" kolekcji;)
Ściskam,
V.
Nie potrafię w swoim słowniku znaleźć słów by opisać mój zachwyt nad twoimi opowiadaniami... Miłość zmieszana z dodatkiem akcji, napięcia, emocji i tajemnicy dała eliksir, dzięki któremu mogę choć na kilka minut oderwać się od rzeczywistości i zagłębić w moim ukochanym świecie. Po prostu jest cudowny...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę dalszych natchnień.
Karolina
Jak czytam komentarze takie jak Twój, to nie wiem, co powiedzieć;) Jestem i wzruszona, i szczęśliwa jednocześnie! Bo ciężko mi uwierzyć w to, że aż tak dobrze odbieracie moją pisaninę. Dziękuję ze szczerego serducha!;*
UsuńDziękuję Ci bardzo za te ciepłe słowa. Są one dla mnie niesamowicie ważne. A mając takich czytelników, jak Ty i cała reszta komentujących, kochanych osób, nie sposób nie mieć natchnienia;)
Pozdrawiam serdecznie,
V.
Bardzo fajny rozdział jednakże czekam na Blinny..)
OdpowiedzUsuńDziękuję;)
Usuńpozdrawiam!
Super rozdział naprawdę nie myśl nawet o tym żeby go zawieszać czy Broń Boże go usuwać bo Cię znajdę nawet na końcu świata..) Miss Doskonałości
OdpowiedzUsuńDziękuję;*
UsuńPozdrawiam!;)
Dzisiaj pierwszy raz weszłam na Twojego bloga i jestem szczerze zaskoczona, pozytywnie oczywiście ;D. Świetny pomysł na fabułę, całość nie opiera się na jednym wątku jakim jest dramiona, za to gigantyczny plusik ;33. Po prostu cudowne opisy, fajnie wykreowałaś postacie. Draco może się zmienił po wojnie ale nie robisz z niego cukierkowego Romeo, który cały czas nawija jaki on to nie jest biedny, tego bardzo nie lubię w opowiadaniach i od razu zniechęcam się do dalszego czytania. Za to Hermiona, nie jest pustą lalą, która zmieniła swój styl o 360 stopni, tylko zostaję tą dzielną, upartą i inteligentną gryfonką. Ja osobiście nie uważam żeby opowiadanie było '' ciężkie '' , może dlatego, że cenie długie opisy, wyszukane porównania, wręcz epickie opisy emocji, za sprawą , których można się poczuć jak obserwator bądź uczestnik tych sytuacji, co najlepsze Twoje opowiadanie zawiera wszystkie kryteria. Chciałabym się do czegoś przyczepić ale niestety nie mam do czego. Czekam na następny rozdział i mama nadzieję, że dodasz go jak najszybciej. Oczywiście rozumiem, że masz inne zajęcia, niż pisanie rozdziałów xDDD
OdpowiedzUsuńPozdrowienia ;)
Witam Cię w wąskim gronie swoich wspaniałych Czytelników i dziękuję za ujawnienie się za pomocą komentarza;) Dzięki temu ma się poczucie swego rodzaju więzi z tą drugą osobą i nie czuję się "głupio", gdy zwracam się do bezimiennego tłumu;)
UsuńBardzo cenię sobie opinie takie jak Twoja. Dzięki nim wiem, co robię dobrze, co źle, jakie są oczekiwania i obawy Czytelnika. To pomaga w dalszym pisaniu. A poza tym naprawdę doceniam czas, jaki poświęca się na napisanie komentarza, w którym Czytelnik odnosi się do konkretów. Dlatego raz jeszcze dziękuję za to, że jesteś i że poświęciłaś tych kilka chwil na przeczytanie mojej pisaniny i skomentowanie jej;) Nie zdajesz sobie sprawy, jak wielką przyjemność mi sprawiłaś!
Postaram się dodać rozdział w tym tygodniu, ale nic nie obiecuje;) Wszystko będzie zależeć od mojej Bety, kiedy znajdzie chwilę czasu, aby sprawdzić te moje bazgroły;)
Mam nadzieję, że będę miała jeszcze okazję poznać Twoja opinię na temat tego opowiadania?;)
Pozdrawiam ciepło,
V.
Skeeter... nie znoszę jej! Bardzo mi się podobały...hm... myśli Hermiony, a szczególnie to zdanie, że "tylko jeden mężczyzna byłby w stanie ugasić ten żar" - doskonałe! :) Co do wstępu do rozdziału - moim zdaniem to po prostu nie jest opowiadanie dla 12-15-sto latek. Piszesz bardo dojrzale, jak rasowa autorka. Dialogi są przemyślane, często używasz kolokwialnie mówiąc - mądrych słów, a czasem nawet terminów naukowych :) Doskonale to współgra i się komponuje dla osób, które wiele już w życiu przeczytały i to nie tylko romansów. Dla mnie idealllnie! Postaci są dojrzałe, a ich przemyślenia i dialogi doskonale pasują do wykształconych ludzi. Myślę jednak, że gdybym czytała to 10 lat temu, to chyba nie zrozumiałabym wszystkiego.
OdpowiedzUsuńSkeeter z założenia powstała do nielubienia;D
UsuńMyślisz, że powinnam pisać łatwiejszym językiem? Znowu zaczynasz z tymi mądrymi słowami?;D Już Ci mówiłam, że raz na jakiś czas mnie oświeca i zdarza mi się taki epizod;p A poważnie mówiąc...wydaje mi się, że w tym może tkwić szkopuł. Bo rzeczywiście jestem już stara i ciężko jest mi pisać jak nastolatka. To co dobre szybko przemija;p
Ja też myślę, ze 10 lat temu byłabyś za młoda na pewne sceny;p
Dziękuję! To, co napisałaś jest bardzo pouczające i rzuca światło na pewne aspekty. Na pewno wezmę to wszystko pod uwagę. Heh i kto tu pisze mądrze?;)
Bardzo podobała mi się scena z Wiktorem, chociaż szkoda, że akurat w tym momencie Hermionie zebrało się na marzenia o Draconie ;P Cudowne dialogi i plastyczne, barwne opisy. Szkoda, że Hermiona nie kocha Wiktora, ale cóż, serce nie sługa.
OdpowiedzUsuńScena w redakcji też była powalająca, Ginny jest niesamowita, silna i ekstremalnie kobieca. Wie, jak radzić sobie w życiu, nie jest lalką, która nic nie umie zrobić i tylko liczy na to, że ktoś ją będzie niańczył.
Świetny Rozdział, czytam dalej ;)
Przepraszam. Teraz wiem, że to było słabe.
UsuńTo akurat zostanie wyjaśnione w późniejszych rozdziałach i mam nadzieję, ze wtedy stanie się jasne;)
W końcu wychowała się z braćmi;) To zobowiązuje;p
Dziękuję!;)
Ściskam!
Hmm...no dobra to będzie komentarz nie konstruktywny (używając twojego słownictwa - nie czepialski). Podobało mi się. Naprawdę.
OdpowiedzUsuńCo prawda ta Rozczochrana Małpa mnie dalej irytuje no ale cóż - i jest świetną aktorką, bo nie mogła nagle zacząć beczeć, a potem równie nagle się uspokoić. To nie jest naturalne. Paskuda.
Krum mi się za to bardzo podoba, ale nie podoba mi się takie nagłe myślenie Hermiony o Malfoyu i to tak intensywne - jak na mój gust to po prostu zbyt nagle. Chociaż jako nieuleczalna fanka tego paringu niespecjalnie nad tym ubolewam ^^'
Ginny i Rita - och nie wiem, trochę mam wrażenie, że ten wątek Blaise'a i Ginny jest tak "wciskany" na siłę - ale to dlatego, że zajmuje miejsce i spowalnia dramione ^^' a ja mam dziś romansowy nastrój. Abstrahując więc od moich "widzi - mi - się" to fragment naprawdę fajnie napisany, podoba mi się to, ze Gin zwalcza ogień ogniem :)
Dlaczego nie? Przecież ja nie mam nic przeciwko takim komentarzom;) Nie lubię ironii w krytyce, ale do konstruktywnej i merytorycznej krytyki nic nie mam;)
UsuńDziękuję!;*<3
Ano jest;) Cieszę się, że to zauważyłaś;)
TAKIE MYŚLENIE OD TERAZ BD NA PORZĄDKU DZIENNYM...ale wszystko ma uzasadnienie. Więc spokojnie, nie krzycz;*
Dlaczego na siłę?;( Świetnie się przy nim bawię i on praktycznie sam się pisze. Chciałam trochę rozbudować opowiadanie i dlatego pojawiają się wątki Ginny i Blaise'a, Harry'ego i Pansy oraz hyhym..."Rozczochranej Małpy"...Przykro mi, że Cię to irytuje. Ale rozumiem;)
Zauważyłam, że jesteś w romantycznym nastroju;D I to takie urocze w twoim wykonaniu;)
Bardzo mnie to cieszy;)
w moim wydaniu wszystko jest urocze :D
UsuńWróciłam :) Teraz postaram się czytać i komentować regularnie rozdziały. Nie wiem do końca jak określić charakter naszej tajemniczej czarnowłosej czarownicy. Z początku wydawała mi się być bardzo podobna do Bellatriks. W tym rozdziale poznajemy jej nieco łagodną stronę. Kreujesz naprawdę ciekawą postać. Mam nadzieję, że nie pogubisz się w charakterystyce.
OdpowiedzUsuńW drugim akapicie przeważa forma nad treścią. Jednak był też najlepiej napisany. Zastanawiam się jednak dlaczego Hermiona nie potrafi kochać takiego faceta. Owszem, nie ma go zbyt często w domu, ale z pewnością niejedna zamieniłaby się z nią. Coś czuję, że ich fragment jest początkiem końca.
Ginny zachowuje się jak dziecko, ale o szczegół. Szczerze pisząc to mam nadzieję, że Rita utrze jej nosa.
Cieszę się;) Trzymam za słowo.
UsuńBardzo chciałam, żeby nie była jednoznaczną postacią. Nikt od razu nie rodzi się mordercą. Jego charakter kształtuje się latami i ma na to wpływ wiele czynników.
Przerost formy nad treścią? A mogłabyś to rozwinąć? Bo chyba nie bardzo rozumiem...
Relacje Wiktora z Hermioną są bardziej skomplikowane. Często w życiu jest tak, że mylimy przywiązanie, wdzięczność lub inne ciepłe uczucia z miłością. I czyż nie jest tak, że wbrew rozsądkowi coś ciągnie nas do niewłaściwych facetów? Nie mogę odpowiedzieć na Twoje pytanie. Mogę jednak obiecać, że wszystko bd dogłębnie wyjaśnione;)
Każdy chyba ma w sobie coś z dziecka- raz bardziej uroczego, raz irytującego. Ale to dobrze, że Ginny nie wzbudza wyłącznie sympatii. Mamy pierwszą fankę Rity?;)
Nie jestem jej fanką :), ale zawsze żyłam z świadomością, że mimo wszystko należy się starszym pewien szacunek. W tym przypadku scena z policzkowaniem mnie ukuła. Riposty były już bardziej na miejscu, bo w końcu Rita obraziła szczerze Ginny.
UsuńPrzerost formy nad treścią jest wtedy, gdy akcja stoi w miejscu i autor skupia się bardziej na rozbudowanych opisach uczuć bohaterów. Nie zawsze brzmi to negatywne, tym bardziej, że w Twoim przypadku było to zamierzone.
Oho Hermiona myśląca o Malfoyu w trakcie współżycia z narzeczonym haha niezłe :3
OdpowiedzUsuńNasza mroczna pani ma imię i jest byłą kochanką Ministra Magii .No prosze.
Podoba mi się charakterek Ginny,nie da sobie w kasze dmuchać.Tylko martwi mnie to co za zdjęcia dostała Skeeter?
;) Choć gdybym pisała to teraz, to chyba bym z tego zrezygnowała...
UsuńTeż jestem zaskoczona, że jednak ma imię;p
Wszystko w swoim czasie;)
Dziękuję;)
Pozdrawiam;)
Kolejna tajemnica (zdjęcia)!! Zabijasz mnie tym!!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Kasia
Przepraszam;) Mam nadzieję, że jednak wytrwasz do końca?;)
UsuńŚciskam!
Współczuję Ginny tak "cudownej" szefowej. Ja się nie dziwie, że dziewczyna miewa dosyć. Nie mniej jednak najbardziej w tym rozdziale moją uwagę przykuła Hermiona i jej sprzeczne odczucia. Widzę, że coś tu nie do końca gra, dzięki czemu łatwiej będzie wszystko skierować na prawidłową drogą, prowadzącą prosto w ramiona pewnego blondasa :D
OdpowiedzUsuńTakie wydry zdarzają się na porządku dziennym...Niestety. Więc też jej współczuję.
UsuńŻeby wszystko było takie proste;D
Ale lubię Twój optymizm;)
Dziękuję;)
pozdrawiam!
Ginny mnie powala na łopatki :D Świetnie ją wykreowałaś. Hermiona myśląca o Malfoyu podczas seksu z Krumem, podbiła do końca moje serce w tym opowiadaniu :D Cieszy mnie ten delikatny przebłysk światła zrozumienia, w stosunku do Evy, ale zarazem nowa zagadka z Ollivanderem... Nie mogę się doczekać rozwiązania tajemnic do końca ^.^
OdpowiedzUsuńDziękuję;) Cieszę się, że moja propozycja przypadła Ci do gustu;)
UsuńNie wiem, czy to był dobry pomysł...No ale poszedł więc już nic nie mogę zmienić.
Mam nadzieję, że jeszcze trochę ich będzie;)
Dziękuję;)
Pozdrawiam ciepło!
gdy zobaczyłam imię Garrick od razu przyszło mi na myśl '' Czy pies Demelzy z Poldarka przeniósł się do opowiadania o Dramione ? '' lecz pomyliłam się ( szkoda :( ) ponieważ Garrick to tutaj człowiek, a nie zwierzę :D
OdpowiedzUsuńHerka mnie rozwaliła :D Ginny również xd
Obie są idealne jak dla mnie. <3
Garric Ollivander zdecydowanie jest człowiekiem i nie ma nic z psa:)
UsuńDziękuję!
Dobra mam już imię tajemniczej kobiety ale kim do diabła jest jej stary kochanek?Hermiona myślaca o Malfoyu podczas zbliżenia z Krumem? Naprawdę COŚ między nimi jest :D dużo weny i miłego dnia :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Ksenia Kobelak
Miałaś nosa;D
OdpowiedzUsuńDziękuję i Tobie również miłego dnia;)
Muszę przyznać, że jestem mile zaskoczona. Bardzo podoba mi się, że w przeciwieństwie do większości Dramione historia odbiega od schematu "7 rok, Hermiona wyładniała, Draco się zakochał". Duzy plus za to, ze wszystko nie kreci sie tylko wokół nich, poruszane są różne wątki. No i że akcja nie dzieje się tak szybko jak w niektorych opowiadaniach, gdzie wrogowie juz w drugim/trzecim rozdziale zaczynaja sie spotykac. Ogólnie pierwsze 7 rozdzialow wywarlo na mnie bardzo dobre wrazenie i zabieram sie za czytanie kolejnych.
OdpowiedzUsuńMam nadzieje ze jeszcze tu zagladasz i nie pisze tego komentarza zupełnie bez sensu :D
Witaj!
UsuńLubię odchodzić od schematów. Ale to już zauważyłaś;)
Cieszę się, że opowiadanie póki co przypadło Ci do gustu;) Mam nadzieję, że dalsza część Cię nie zawiedzie.
Nie ważne w którym momencie historii dołączasz do czytania. Szanuje każdego czytelnika, który poświęca swój czas zarówno na lekturę, jak i naskrobanie kilku słów od siebie. To zarówno źródło radości, jak i motywacji. Dlatego staram się odpowiadać na każdy komentarz;)Nigdy nie wątp w sens swoich komentarzy;)
Dziękuję za poświęcony czas i zachęcam do dalszej lektury;)
Pozdrawiam!
Cóż ja Ci mogę napisać... Jestem zachwycona Twoimi pomysłami:) dziś zaczęłam czytać i jak tak dalej pójdzie to jeszcze dziś zabraknie mi lektury:D Nie piszesz według utartych schematów i za to Cię po prostu uwielbiam :)
OdpowiedzUsuńWitam w gronie Czytelników;)
UsuńJest mi bardzo miło.Mam nadzieję, że się nie zawiedziesz;)
Pozdrawiam ciepło!
lecę na kolejny rozdział
OdpowiedzUsuńJuż mi się podoba drama z Ginny i Skeeter :D :D Ginny ma charakterek :D Ale nie przypadł mi do gustu Krum.. nigdy go nie lubiłam... Chyba bardziej od niego nie lubie Rona :D
OdpowiedzUsuńTaki urok książek i filmów, że możemy mieć swoich ulubieńców i bohaterów, których lubimy mniej:) Najważniejsze, że wzbudzają emocje.
UsuńLekarstwo na wilkołactwo, hmm?
OdpowiedzUsuń