niedziela, 15 września 2013

ROZDZIAŁ 3 "Okruchy przeszłości"

No Robaczki,
"jedziemy" z kolejnym rozdziałem. Co prawda miał się on ukazać dopiero jutro, ale postanowiłam zrobić Wam niespodziankę;) Powoli wprowadzam nowych bohaterów i wątki. Notka bez fajerwerków, ale mam nadzieję, że nie będziecie się nudzić podczas czytania.
Betowała Faceless za co jestem jej bardzo wdzięczna;) Twoje uwagi, kochana są bardzo cenne.
Planuje dodawać rozdziały raz w tygodniu. Następna notka, zgodnie z informacją w "Proroku Codziennym", ukaże się 22/23 września. Chyba, że zmotywujecie mnie do wcześniejszej publikacji;)
A teraz zapraszam do lektury.
Pozdrawiam ciepło,
Villemo.





Rozdział 3: „Okruchy przeszłości”

Zmrużyła swoje czekoladowe oczy i z lubością zanurzyła usta w kieliszku z Martini. Przymknęła powieki, delektując się smakiem ulubionego trunku i ostentacyjnie ignorując natarczywe spojrzenie bruneta. Udawanie, że go nie ma, byłoby jednak dużo prostsze, gdyby mężczyzna zamknął tą swoją rozgadaną buzię i co chwila nie próbował jej obmacywać. Kątem oka zarejestrowała, że to uparte, „czarnowłose utrapienie” właśnie znowu zamierza dotknąć jej dłoni, spoczywającej na blacie baru, więc z wrednym uśmiechem w ostatniej chwili zabrała mu swoją rękę sprzed nosa i przeczesała nią swoje długie, proste, rude włosy.
- Długo masz zamiar mnie torturować?
Słysząc nadąsany głos bruneta, łaskawie obdarzyła go spojrzeniem. Patrząc na jego naburmuszoną minę z trudem pohamowała uśmiech, cisnący się jej na usta. Pokręciła głową, zastanawiając się, jak to jest możliwe, że ostatnio cały czas na siebie wpadali. Nie miała nic przeciwko towarzystwu mężczyzny. Na ogół, gdy jej nie denerwował, był całkiem znośny. Mimowolnie wstrzymała oddech, a jej serce jak na złość zabiło szybciej, gdy Blaise nachylił się w jej stronę z uwodzicielskim spojrzeniem. W tej chwili dziękowała rodzicom za otrzymane geny, a raczej brak genu wywołującego rumieńce na twarzy.  Ku jej niezadowoleniu, Zabini doskonale zdawał sobie sprawę ze swojego uroku osobistego i bezczelnie wykorzystywał ten fakt. Zganiła się za swoją reakcję. Bo w sumie co z tego, że Blaise Zabini był przystojnym, inteligentnym, dowcipnym i stanowczym mężczyzną? Ba! Co z tego, że Blaise Zabini był w jej typie? Co z tego, skoro Blaise Zabini na każdym kroku irytował ją niemiłosiernie tak, że już myślenie o nim przyprawiało ją o palpitacje serca?
A wszystko przez ten cholerny wywiad - pomyślała gorzko, odwracając wzrok i upijając kolejny łyk zbawiennego płynu. Gdyby wtedy nie spóźniła się do redakcji, nie musiałaby zadowalać się „resztkami” w postaci nudnego wywiadu z nowo mianowanym Dyrektorem Świętego Munga.
- Zabini, jeszcze raz mnie dotkniesz, a obiecuję, że wsadzę ci twoją własną różdżkę w ten dyrektorski tyłek - warknęła, czując ciepłą dłoń mężczyzny sunącą po jej krzyżu.
Usłyszała stłumione parsknięcie barmana, który nawet nie ukrywał tego, jak bardzo bawią go słowne potyczki dwójki klientów. Merlin mi świadkiem, że nie dostanie dzisiaj napiwku - pomyślała mściwie, widząc jak mężczyzna puszcza perskie oko jej dręczycielowi.
- Moja ruda złośnica…Prawda, że jest niesamowita? - Zapytał Blaise, patrząc z rozmarzoną miną na rudowłosą kobietę, na co barman w odpowiedzi przewrócił jedynie oczami z rozbawieniem. -To moja przyszła żona - dodał dumnym tonem, a mężczyzna zza baru spojrzał na niego z pobłażaniem.
Ginny o mało nie udławiła się po słowach Blaise’a, który widząc, że obiekt jego westchnień nie może złapać oddechu, pośpieszył z pomocą. Nie byłby przecież sobą, gdyby nie wykorzystał nadarzającej się możliwości, aby choć przez chwilę móc być bliżej kobiety.
-Nie dotykaj mnie! - Zaznaczyła podniesionym głosem, a widząc, że brunet otwiera usta, aby zaprotestować, dodała dobitnie - I nie rozmawiaj do mnie, Zabini!
Kilka głów w barze odwróciło się w ich stronę z zaciekawieniem wymalowanym na twarzy, by po chwili wrócić do przerwanych czynności.  Mężczyzna wyszczerzył się w mało inteligentnym uśmiechu.  Ginny spojrzała na niego z politowaniem i z pozoru obojętnym tonem powiedziała - Nie to żebym była ekspertem od męskich chorób psychicznych, ale ty, Zabini, wykazujesz niepokojące objawy.
- Twoja troska o mnie, Ginewro, jest wzruszająca.
Wzdrygnęła się, słysząc jego uwodzicielski głos tuż przy uchu.
- Polej mi Tom, bo na trzeźwo nie jestem w stanie słuchać tego pajaca.
Barman roześmiał się głośno i bez zbędnego komentarza zabrał się za realizację zamówienia.
-Ależ Rudziku! Obiecaliśmy sobie, że publicznie nie będziemy mówić do siebie w tak pieszczotliwy sposób! - Zaprotestował brunet z udawanym żalem.  
Ginny bardzo starała się zachować powagę. Naprawdę dzielnie walczyła z mięśniami twarzy. Czując jednak nasilające się drganie kącików ust, nie miała innego wyboru, jak pozwolić sobie na szczery uśmiech. 
- Kiedyś oszaleję przez ciebie, Zabini - westchnęła, kręcąc głową z pobłażaniem.
- Tego akurat możesz być pewna, Weasley – powiedział śmiertelnie poważnym tonem, a ona spojrzała na niego szczerze zdziwiona.
- W takim razie spodziewaj się wysokiego rachunku za psychiatrę – odparła, starając się żartować, by ukryć zmieszanie.
Blaise uśmiechnął się pod nosem i obrzucił pewnym siebie spojrzeniem, co nieco zbiło ją z tropu. Ściągnęła brwi, starając się wyczytać coś z jego twarzy, lecz jak na złość nie potrafiła rozszyfrować miny mężczyzny. Widząc jej dezorientację, Blaise ponownie nachylił się nieznacznie w jej stronę i rzucił jej wyczekujące spojrzenie, czekając aż i ona zbliży się do niego. Przewróciła oczami domyślając się, w co pogrywa i zignorowała jego triumfalny błysk w oku, gdy nachyliła się do niego, zachowując jednak bezpieczny dystans.
-Gdy już zakochasz się we mnie do szaleństwa, nie będziesz potrzebowała psychiatry – wyszeptał, przeszywając ją spojrzeniem, od którego przeszły ją ciarki na plecach.
- Fakt, wtedy przyda się egzorcysta – odparła, mierząc go wyzywającym spojrzeniem.
Blaise uśmiechnął się łobuzersko i ujął delikatnie jej podbródek, by nie uciekła wzrokiem. Widziała gamę różnorodnych emocji, jakie przemknęły przez jego twarz, gdy z determinacją patrzył jej prosto w oczy.
- Będziesz moja, Ginewro – oznajmił, wytrącając ją z równowagi niezachwianą pewnością w głosie. – Bo tego, co czujesz, nie zmieni żaden egzorcysta. –  Widząc jak marszczy nos, dodał – Wkrótce zrozumiesz. A do tego czasu poczekam na ciebie…

***œœœ

Zamknął zmęczone oczy i ziewnął głośno. Miał ochotę ukryć się w swojej sypialni i zapaść w długi sen…w bardzo długi sen. To był wyjątkowo ciężki tydzień. Koniec miesiąca zazwyczaj bywał wyczerpujący, dlatego z nieskrywaną ulgą przywitał piątek. Rozparł się wygodnie w fotelu i w zamyśleniu obserwował, jak jego partner z zawziętą miną skrobie coś na pergaminie. Sięgnął po kubek z kawą i skrzywił się, widząc, że jest pusty. Spojrzał ponuro na swój stos dokumentów, czekających na wypełnienie, po czym porównał go ze stosem Pottera. Widząc, że mężczyzna zabiera się za ostatni arkusz, stłumił jęk zazdrości. Nie znosił babrania się w papierkowym szlamie. Siedzenie za biurkiem zdecydowanie nie było jego żywiołem. On lubił działać, kochał ten specyficzny zastrzyk adrenaliny na akcjach oraz ryzyko. Otóż to! Powinien teraz być na jakiejś misji, zamiast ślęczeć nad papierzyskami. Będzie musiał porozmawiać o tym z Kingsleyem. Kto wie, może trafi na jego dobry dzień i będzie mógł zatrudnić sekretarkę?
Harry z nietęgą miną odsunął od siebie raport, zdjął okulary i przetarł zmęczone oczy. Spojrzał na zegarek i westchnął ciężko.
- Szlag by to! - Warknął ze skonsternowaną miną.
Draco uniósł brwi i posłał brunetowi pytające spojrzenie.
- Chodzi o Pansy…
- Zdążyłem się tego domyślić - odparł ironicznym tonem, a Wybraniec spiorunował go spojrzeniem.
- Nie odzywa się do mnie – dodał ponurym głosem.
-Dlaczego? – Zapytał zaintrygowany, z ulgą odwracając swoją uwagę od sterty raportów.
Draco dobrze znał swoją humorzastą przyjaciółkę. Jej zmienne nastroje często doprowadzały go do szału. Zresztą nie tylko jego. Zabini już kilkakrotnie szykował na nią zamach poduszką albo łyżeczką do herbaty. W głębi duszy uważał, że Potterowi należała się jakaś specjalna nagroda albo chociaż odznaczenie za to, że był w stanie okiełznać temperament jego przyjaciółki. Jednakże, jako że był Malfoyem, nawet na torturach nikt nie zmusiłby go do tego, żeby wypowiedział swoje myśli głośno.
- Żebym ja to wiedział, Malfoy… - westchnął ciężko i utkwił wzrok w białym suficie.
Draco przewrócił oczami, widząc zachowanie swojego partnera. Jeśli liczył na to, że brunet powie coś, co naprowadziłoby go na właściwy trop, to się przeliczył. Harry, obracając się na boki w skórzanym fotelu, całkowicie zignorował jego pytające spojrzenie.
- Pytałeś?
- Żeby to raz – prychnął. – Milczy jak zaklęta. Powoli zaczynam się martwić. Ten stan trwa już trzeci dzień i nic nie zapowiada ocieplenia klimatu.
- Trzeci dzień? Musiałeś nieźle nabroić, kolego… - zaśmiał się Draco, kręcąc głową z uznaniem. – A może zapomniałeś o jakiejś rocznicy, urodzinach, albo wyjeździe?
- Po tym jak dwa lata temu zapomniałem o urodzinach jej matki, zaopatrzyłem się w organizer.
-Czyli to coś poważniejszego… - wymruczał pod nosem blondyn, pocierając brodę.
Harry spojrzał na partnera z politowaniem, po czym ponownie utkwił wzrok w suficie.
- Myślę, że romantyczna kolacja, jakiś gustowny prezent i porządny seks skruszą ten jej mur milczenia – zaproponował tonem znawcy postępowania z „płcią piękną”.
- Malfoy, na Merlina, ja jestem Aurorem! Nie znam się na tych wszystkich kwiatkach, serduszkach i ckliwych wyznaniach! Zresztą nie mam zamiaru zamiatać problemu pod dywan.
- Ty jednak naprawdę jesteś beznadziejny, Potter – oznajmił blondyn z przekonaniem.
Zamiast odpowiedzi usłyszał ciężkie westchnięcie. Przeniósł wzrok na stos raportów, za które najwyższy czas było się zabrać i nagle dostał olśnienia. Salazar nad nim czuwał! Uśmiechnął się chytrze, czując jak jego życie nabiera smaku. Zaczynał dostrzegać plus kłótni „Złotej Parki”, jak pisano o nich w „Proroku Codziennym”.
- Może mógłbym porozmawiać z Pansy… - zaczął nonszalanckim tonem, nie odrywając wzroku od arkusza, który właśnie trzymał w ręku.
 Niemal słyszał, jak trybiki w mózgu przyjaciela zaczynają pracować na zwiększonych obrotach.
- Mógłbyś? – Zapytał Harry ze słabo skrywaną nadzieją w głosie.
W odpowiedzi Draco wzruszył ramionami, wciąż sprawiając wrażenie zaczytanego w raporcie. Przez jedną, krótką chwilę w ich niewielkim gabinecie zapanowała cisza absolutna.
- Dobra, Malfoy. Skończ tą szopkę i odłóż to.
Słysząc kpiący głos, przyjaciela prawie podskoczył z radości. A jednak nie jesteś taki tępy, jak zakładałem, Potter -  pomyślał z uznaniem widząc, że partner tak szybko przejrzał jego intencje. Z uprzejmym zainteresowaniem spojrzał na bruneta, który przewiercał go podejrzliwym wzrokiem.
- Dobrze wiem, do czego zmierzasz... – Zaczęło Złote Dziecię Gryffindoru, celując w Dracona oskarżycielsko palcem.
- Tak Potti, jestem winny – sarknął w duchu, lecz jego twarz pozostała nieprzenikniona. - Myślę, że to uczciwa propozycja – oznajmił ze stoickim spokojem.
Przez chwilę Draco miał wrażenie, ze Potter potraktuje go jakąś paskudną klątwą. Jego szmaragdowo-zielone oczy ciskały błyskawice, a szczęka była tak mocno zaciśnięta, że blondyn zaczął obawiać się o to, aby mężczyzna nie ukruszył sobie zęba.  
- Swoją drogą, ciekawe ile bym dostał za ząb Wybrańca? – Przemknęło mu przez myśl.
- Jesteś gnidą, Malfoy – wycedził Harry, zabierając sprzed nosa Dracona pokaźny stos raportów.
-Może i gnida, ale za to jaka przedsiębiorcza – zripostował z kpiącym uśmieszkiem, co Harry skwitował wściekłym spojrzeniem.
- Nie wpadaj w taki samozachwyt, bo czeka cię jeszcze rozmowa z MOJĄ narzeczoną – zaznaczył dobitnie brunet, patrząc znacząco na przyjaciela.
- Racja – oznajmił zakładając płaszcz i zabierając czarną skórzaną teczkę. – I chyba zaczynam ci współczuć, Potter. Podczas, gdy ja będę spędzał uroczy wieczór z Pansy, ty będziesz tu ślęczał nad MOIMI raportami – dodał złośliwym tonem.
- Idź już lepiej zanim zmienię zdanie - warknął, sięgając po pierwszy raport. – Malfoy! – Krzyknął, gdy blondyn już zamykał za sobą drzwi. Chwilę później w szparze między drzwiami ukazała się głowa jego partnera. – Trzymaj łapy przy sobie – dodał ostrzegawczym tonem, ignorując prowokujący uśmieszek blondyna.
W odpowiedzi, Draco poruszył sugestywnie brwiami, po czym błyskawicznie zniknął z pola widzenia Harry’ego.
- Tleniony pajac… - mruknął pod nosem okularnik, kręcąc głową z pobłażaniem.

***œœœ

Z rozczuleniem uśmiechnęła się na widok niewielkiego, rodzinnego domu. W ciemnej blachodachówce tańczyły słoneczne refleksy, a na tle kremowego baranka pysznił się rozrośnięty różanecznik - duma pani domu. Z przyjemnością wdychała zapach świeżo skoszonej trawy, który unosił się w powietrzu. Zauważyła wypielęgnowane grządki kwiatów pod drewnianymi oknami i równo przycięty żywopłot. Wszystko wskazywało na to, że jej mamie udało się zagonić tatę do prac w ogrodzie. Uśmiechnęła się szerzej, gdy tylko wyobraziła sobie cierpiętniczą minę Alana Grangera z sekatorem w rękach. Przed garażem stało ciemnozielone Audi, co oznaczało, że przynajmniej jedno z rodziców jest w domu.
Zawsze, gdy tu wracała, czuła się jak mała dziewczynka. Dom był jej azylem, a rodzice bezpieczną przystanią. Te dwa lata rozłąki były dla niej trudnym okresem. Wielokrotnie w tym czasie nachodziły ją myśli, że w momencie, gdy zdecydowała się wymazać im wspomnienie o niej, stała się wybrakowana. Nie było dnia, gdy nie myślała o nich, o tym czy są zdrowi, czy niczego im nie brak, czy są bezpieczni, czy uda jej się ich odnaleźć, co powiedzą i jak się zachowają, gdy dowiedzą się, że wymazała im pamięć i podjęła decyzję za nich samych, czy będą w stanie ją zrozumieć, i czy wybaczą jej to, co zrobiła.
Zaraz po zakończeniu wojny, postanowiła odszukać rodziców. Chciała przywrócić im wspomnienia, które im zabrała. Nigdy nie zapomni momentu, gdy mierząc w nich różdżką, wypowiedziała zaklęcie Obliviate. Nie zapomni uczuć, jakie nią targały, gdy uświadomiła sobie, że być może już nigdy nie zobaczy rodziców, nie będzie czuła ich obecności, nie usłyszy znajomego głosu. Wtedy jednak trwała okrutna wojna, a ona, jako przyjaciółka Harry’ego Pottera, była jednym z celów wroga. Bezpieczeństwo rodziców stało się dla niej priorytetem. Nigdy nie wybaczyłaby sobie, gdyby z jej powodu stała im się krzywda. Za bardzo ich kochała, aby pozwolić sobie na sentymenty.  Musiała być silna. Mimo, że jej serce rozpadało się na małe kawałeczki wraz z usuwanymi wspomnieniami, rozum utwierdzał ją w przekonaniu, że postępuje słusznie. Teraz, patrząc na to z perspektywy czasu, wiedziała, że postąpiłaby dokładnie tak samo. Tylko tak mogła ich ochronić przed polującymi na mugoli Śmierciożercami.
Poszukiwania trwały okrągły rok. Długie, samotne dwanaście miesięcy niepewności i poruszania się po omacku.  Wtedy też rozstała się z Ronem, który ze względu na stan Molly postanowił zostać w Anglii. Czy czuła się zawiedziona, że ukochany nie będzie jej wspierał w poszukiwaniach? Tak. Zdecydowanie spodziewała się czegoś więcej po swoim chłopaku. Jednakże rozumiała go i szanowała jego decyzję. Dzień po oficjalnych uroczystościach pogrzebowych zwróciła mu wolność. Nie chciała, aby uzależnił swoją przyszłość od jej niewiadomego powrotu. Jednak, mimo że Weasley zarzekał się, że poczeka na nią, to niespełna siedem miesięcy po jej wyjeździe związał się z siostrą Fleur, Gabrielle.
Ostatecznie odnalazła rodziców w Bułgarii, gdzie małżeństwo zwiedzało stolice w oczekiwaniu na występ Nikołaja Gjaurowa. Gdyby nie to, że kupując bilety do opery zapłacili kartą kredytową, Hermiona jeszcze długo nie trafiłaby na ich ślad. Wiedziała jednak, że nie spoczęłaby dopóki by ich nie znalazła. Nie potrafiłaby żyć z myślą, że para już nigdy nie byłaby częścią jej życia. Czasami myślała, że nie przypadkiem odnalazła rodziców właśnie w Sofii. Tam też los ponownie skrzyżował ze sobą ścieżki jej i Wiktora.
Jako, że dom był zamknięty, zapukała do drzwi. Uśmiechnęła się, słysząc melodyjny głos rodzicielki i głośny huk garnków. W oczekiwaniu aż ta otworzy, odwróciła się w stronę ogrodu.
- Hermionka?
Uśmiechnęła się szerzej, słysząc głos matki, w którym zaskoczenie mieszało się z radością. Widząc swoją starszą kopię poczuła, że wszystkie troski tracą na wadze. Zupełnie tak, jakby ciepły uśmiech matki zdejmował ten ciężar z jej barków. Jane Granger była średniego wzrostu szczupłą szatynką o burzy kręconych włosów i intensywnie niebieskich oczach. Pomimo zbliżających się czterdziestych trzecich urodzin, pani Granger wyglądała jak starsza siostra swojej córki. Była typem rozważnej realistki, podczas gdy Hermiona zaliczała się raczej do niepoprawnych idealistów wierzących w to, że mogą zmienić świat na lepsze. Ufnie wtuliła się w ramiona matki, wdychając zapach cynamonu i pomarańczy. Jane wciągnęła córkę do środka i zaciągnęła ją do kuchni, gdzie przygotowywała kolację.
- Tak się cieszę, że w końcu nas odwiedziłaś – szczebiotała pani Granger, głaszcząc córkę czule po głowie. – Razem z tatą zdążyliśmy się już za tobą porządnie stęsknić.
- Wiem mamo, przepraszam. W ministerstwie mam ostatnio urwanie głowy – wytłumaczyła z przepraszającym uśmiechem.
Jane posłała córce współczujące spojrzenie, wytarła ręce o zieloną ścierkę i pogłaskała ją po policzku.
- Wyglądasz okropnie, kochanie – oznajmiła, kręcąc głową z naganą. – Powinnaś bardziej o siebie dbać. Pewnie jak zwykle siedzisz do późna w biurze i źle się odżywiasz. Dziwię się, że Wiktor przymyka na to oko…
Hermiona uśmiechnęła się blado do matki, gdy ta na wspomnienie jej narzeczonego, zacisnęła usta w wąską linię. Państwo Granger nie przepadali za szukającym Bułgarii. I mimo że z ciężkim sercem pogodzili się z wyborem córki, to nie przeszkadzało im to, aby przy każdej możliwej okazji dawać jej do zrozumienia, że zasługuje na kogoś lepszego.
- Zupełnie nie rozumiem tego waszego związku. Przecież przez te jego wyjazdy, praktycznie się nie widujecie. Rozumiem, kariera karierą, ale o związek też należy dbać. Dziwię się Wiktorowi, że…
- Mamo… - Hermiona upomniała ją delikatnie, na co ta uniosła jedynie dłonie w geście kapitulacji. – Wiktor to naprawdę dobry człowiek.  Ufamy sobie i dbamy o nasz związek. Natomiast, gdy tylko…
- … Wiktor jest akurat w domu? – Wtrąciła pani Granger z krzywym uśmiechem, na co jej córka pokręciła głową ze zrezygnowaniem.
- Taką ma pracę – ucięła krótko, mając nadzieję, że jej matka zrozumie aluzję i przestanie wałkować temat jej narzeczonego.
Widząc, że pani Granger wzrusza krótko ramionami, odetchnęła z ulgą.
- Lepiej opowiedz mi, co u was? – Zaproponowała z szerokim uśmiechem.
I w ten oto sposób Jane zaczęła zdawać jej relacje z ostatniej sztuki, na której była z jej ojcem, potem żaliła się na ciotkę Claire, która z wiekiem zaczynała robić się coraz bardziej wścibska i marudna oraz na nawał pracy w klinice, a następnie z rumieńcami na twarzy opowiedziała, że w prezencie rocznicowym Alan wykupił dla nich wycieczkę do Wenecji, gdzie oświadczył jej się przed laty.
Hermiona, siedząc na „swoim” krześle i obserwując krzątającą się przy kuchence matkę, uśmiechnęła się do siebie. Cieszyła się, że jej rodzice pielęgnują swoje uczucie. Gdy była młodsza i obserwowała swoich rodzicieli, postanowiła sobie, że i ona stworzy kiedyś tak doskonały związek. Czasami, gdy na nich patrzyła, wydawało jej się, że ich miłość z upływem lat tylko się umacnia. Zawsze ciekawiło ją, czy jest jakaś receptura na udany związek, czy może wszystko zależy od tego, czy trafi się na odpowiednią osobę.
- Ależ ja jestem głodny! – Rozbrzmiał wesoły głos Alana, dobiegający z przedpokoju.
Jane wymieniła z córką porozumiewawcze spojrzenia i kręcąc głową, włączyła piekarnik z wcześniej przygotowaną pieczenią.
- Koch…O, córcia! Już myślałem, że zapomniałaś o swoim starym ojcu! – Zawołał od progu pan Granger, gdy ujrzał swoje jedyne dziecko siedzące przy stole.
Hermiona z głośnym śmiechem zatonęła w niedźwiedzim uścisku swojego taty. Alan Granger był wysokim czterdziestosześciolatkiem o poprzetykanych gdzieniegdzie srebrnymi nitkami czarnych włosach i wesołych, piwnych oczach, które jego córka odziedziczyła po nim. Mężczyzna był niepoprawnym optymistą o łagodnym aczkolwiek stanowczym usposobieniu. To ojciec zaraził Hermionę pasją do gry na fortepianie, gdy ta miała siedem lat, cierpliwie odpowiadał na miliony jej pytań oraz przeganiał złe demony spod jej łóżka, gdy była młodsza.
- Nie ma szans, tatku – zapewniła stłumionym głosem, gdyż jej twarz była wciśnięta w tors ojca.
- Zostaniesz na kolacji? – Zapytał z nadzieją.- Ten twój poszukiwacz, może chyba spędzić jeden wieczór bez ciebie?
- Nawet i na jutrzejszym śniadaniu – oznajmiła rozbawiona, ignorując specjalne „przejęzyczenie” taty.
- Wspaniale! Słyszałaś Jane? Odzyskaliśmy dziecko! – Zawołał z entuzjazmem pan Granger, czochrając włosy córce, a jego żona posłała mu pobłażliwe spojrzenie.
- No, już myślałam, że jestem niewidzialna – mruknęła kobieta z udawaną obrazą, gdy mąż pocałował ją w policzek.
W odpowiedzi mężczyzna potargał pieszczotliwie starannie ułożone włosy swojej małżonki, a ta w odpowiedzi posłała mu spojrzenie pełne wyrzutu.
- O! Teraz przynajmniej wiem, po kim nasze dziecko odziedziczyło te swoje „zabójcze” spojrzenie! – Zaśmiał się, uchylając przed lecącą w jego kierunku ścierką.








39 komentarzy:

  1. Rozdział jak zwykle cudowny<3
    Uwielbiam Blaise i te jego teksty.
    Harry i Pansy? Zaskoczyłaś mnie ale to fajnie lubię ich jako parę. Ciekawe o co Pansy jest "fochnięta".
    Byłam bardzo ciekawa z kim jest Miona i teraz już wiem. Mam nadzieję że szybko się rozstanie z Krumem bo nie za bardzo za nim przepadam.
    Czekam na kolejny rozdział z niecierpliwością.

    Pozdrawiam Jagoda:);*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję;*
      Bo ja lubię zaskakiwać;) Zobaczymy, co z tego mojego eksperymentu wyniknie.
      Dowiesz się w rozdziale 4 ;p
      Czy szybko? Raczej nie. Mam kilka pomysłów z Krumem w roli głównej więc będziesz musiała go jakoś ścierpieć. W ramach rekompensaty, obiecuję, ze nie zabraknie scen Dramione;)
      Pozdrawiam,
      V!

      Usuń
  2. Achom i echom nie ma końca, jestem zachwycona! A to rudzielec ale jak wiadomo oporna oporna ale ulegnie;D Sama bym dała ustrzelić się takiemu misiaczkowi jakim jest nasz mulacik;p Kruma nie lubie i aż mnie telepie, że będzie się pojawiał w tych jakże cudownych chwilach, które będę spędzała z tym oto blogiemi ;D I chyba nie wierzysz w to, że ja będę czekała tyle czasu na 4rodział? Idę rzucić się w otchłań czarnej rozpaczy, bo gdzie się podziali tacy mężczyzni jak Draco albo Blaise?
    Buziaki!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chcesz mi powiedzieć, że wszystkie rudzielce tak mają?;p
      Oj, dzielna dziewczyna jesteś, wytrzymasz- ze względu na Dracona i Blaisea ;D
      Ano, prawdopodobnie będziesz musiała kochana;)
      Uwielbiam te Twoje kreatywne komentarze ;D
      Buziaki,
      V.

      Usuń
  3. Hej.:)
    Rozdział jak zwykle cudowny.:) Uwielbiam scenę pomiędzy Blaisem a Ginny, mam nadzieję, że stworzysz takiej więcej.:P
    Draco. On to zawsze wykorzysta sytuację na swoją korzyść.:P
    No cóż.:P Życzę weny i czekam na kolejny.:)
    Pozdrawiam,
    la_tua_cantante_

    www.amor-deliria-nervosa-dramione.blogspot.com

    PS. Dziękuję za słowa wsparcia.:)) Takie komentarze wiele dla mnie znaczą.:P
    PPS. Czy mogłabyś wyłączyć weryfikację obrazkową w komentarzach? To znacznie utrudnia dodanie ich.xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję;)
      Blaise i Ginny będą się przewijać w opowiadaniu;)
      Nie ma za co, naprawdę.
      Weryfikacja została wyłączona, przepraszam za uniedogodnienia.
      Pozdrawiam,
      V.

      Usuń
  4. Blaise i Ginny <3 boscy! poza tym znów i znów muszę się powtórzyć! ŚWIETNY ROZDZIAŁ KOCHANA :*


    pozdrawiam,
    Anna.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję!
      Cieszę się, że Ci się podoba;)
      Pozdrawiam ciepło,
      V.

      Usuń
  5. Świetny rozdział! Zabini jest moim mistrzem! Już go uwielbiam:D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję!
      Cieszę się, że wykreowany przeze mnie Blaise skradł Ci serce;)
      Pozdrawiam,
      V.

      Usuń
  6. Mówiłam już może, że uwielbiam ten rozdział? Że mi się strasznie podoba? I że Krum? <3
    :DDDD
    Omk, muszę zająć się tym czwartym rozdziałem jak najprędzej!:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Mówiłaś;D Ale i tak dziękuję;*
    I tak, pamiętam o Krumie ;p Myślę, że pojawi się już w rozdziale 5 lub 6...?;)
    Nie musisz się spieszyć;) Poprawki możesz mi przesłać nawet któregoś dnia w weekend wieczorem.
    Pozdrawiam,
    V.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawdopodobnie tak to będzie wyglądało, bo jutro wyjeżdżam na cały dzień do nowego mieszkania załatwiać sprawy umowy najmu i takich różnych bzdur, więc dopiero w piątek będę miała chwilę, żeby zrobić to tak jak należy :D
      Pozdrawiam serdecznie,
      Fejs

      Usuń
  8. Zapraszam serdecznie na oczekiwany Rozdział 17 „Przerwane chwile" na adres bloga: http://pokochac-lotra.blogspot.com! – autorka życzy przyjemnej lektury!

    P.S.
    Obiecuje przeczytać jak tylko znajdę wolną chwilę!
    Radziłabym również zmienić szablon;P

    OdpowiedzUsuń
  9. Aj... zatęskniłam za rodzicami :D Malfoy to najsłodsza przedsiębiorcza gnida świata :) Wciąż rozpływam się w zachwycie nad dialogami... Jesteś mega zdolniacha! Gratulacje! Czytam next :D :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No wiem, poniósł mnie sentymentalizm;D Oj tak...i w dodatku jedyna gnida w swoim rodzaju;D
      Dziękuję;*

      Usuń
  10. Hej !
    Blinny <3
    Malfoy<3
    Herma <3
    Rodzice,których mocno ściskam:*Paczcie!Komentuje zarąbistego bloga :! !!!
    Uwielbiam !!:*
    Pozdrówki przesyłam ;)
    Layls

    OdpowiedzUsuń
  11. Rozdział boski i jaki długi! ;) Zastanawia mnie czy Blaise naprawdę się tak zachowuje, czy on tylko udaje tak przy Ginny ;P kto się czubi, ten się lubi, w sumie zawsze mi do siebie pasowali, śliczna para ;)
    Harry'emu współczuję z Pansy, później pewnie jej nastroje będą go doprowadzać do szału, jednak sądzę, że Draco z tą kolacją i seksem miał rację, bo wiele kobiet tak działa xD i sądzę, że najczęstszym powodem, dla którego się tak zachowują jest to, że czują się w jakiś sposób zaniedbane ;) nawet, jeśli niekoniecznie to prawda. No ale ciekawe, co też Draco wykombinuje na rozmowie z Pansy ;)
    No w sumie rozumiem Rona, że nie pojechał z Hermioną, bo jego matka też źle się czułą, jak w takiej sytuacji wybierać. Jednak cham z niego, że zobowiązał się, ze na nią poczeka, a sobie wziął inną w tym czasie, tak nie powinno być. Dobrze, że Hermiona ma innego faceta, na pewno już jest lepszy ;) Wiktor <3
    super!
    Courtney

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję!;)
      wydaje mi się, że to może być jego reakcja na stres, albo desperacka już próba podrywu. Jego postać, a w zasadzie ta konkretna odsłona, jest wzorowana na znanym mi panu, więc przy jakiejś okazji zapytam o to;p Myślę, że w wielu przypadkach tak może być. A jak bd z Pansy- o tym w następnym rozdziale;)
      Myślę, że w takich przypadkach nie ma dobrych decyzji. Bo jak wybierać między dwoma bliskimi osobami?
      Masz racje. Ale w życiu bywa i tak. Niestety...
      Pozdrawiam!;)

      Usuń
  12. Wow, niesamowity rozdział. Naprawdę coraz bardziej się rozkręca. Potyczki Blaise'a i Ginny były urocze. Zastanawiam się jak Harry potrafi wytrzymać z taką zołzą. Ciekawe o co się pokłócili. A więc Ron nauczył się francuskiego, a Hermiona jest z Wiktorem. Kto by się spodziewał.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję;) Cieszę się, że tak pozytywnie odbierasz ten rozdział;)
      Ja też często się nad tym zastanawiam, jak patrzę na niektóre pary;) Ale miłość ponoć "oglupia" więc może coś w tym jest?;)

      Usuń
  13. aaa! pierwsze dwa zdania aż biją Mery Sue!! Ufff...ruda, Hermiony w tej roli bym nie zniosła :D a! bo zapomniałam spytać wczoraj - to Hermiona ma być tą porwaną, a Draco będzie jej rycerzem i będzie ją ratował z łap Sztyletowej Pannicy? Prawda? No prawda, musi tak być :) Wiesz jaką z pierwszych lekcji dostałam od Witch? NIE OKREŚLAJ POSTACI PO KOLORZE WŁOSÓW! Ech...trudne to, no ale co racja to racja. Serio?! Pokazał jej język?! O.o Ślizgońskie bożyszcze w dodatku będące dyrektorem munga? Ja się idę ciąć bo normalnie tego żadna kobieta nie zniesie.
    O tak...zgadzam się z Panną Ginewrą, chociaż "niepokojące" to MAŁO powiedziane! On przejawia INFANTYLIZM!
    Rudziku?! bogowie brońcie! nie ostrzegłaś mnie, że tutaj też będę potrzebowała musztardy, w kilogramach (!), a ja nie mam nawet słoiczka :( dobra...przerzucę się na chrzan bo tu nawet musztarda nie pomoże;
    O taaak...pusty kawowy kubek to nieszczęście...Kocham Malfoya :D
    Potter z Pancy? O.o
    Potti?! Malfoy tak nie myśli! Nie może! Nawet Twój malfoy od musztardy tego nie robił
    "Na tle kremowego baranka"? Pragnę chrzanu...
    Ogólnie rzecz ujmując: ładnie, przyjemnie i miło, ale na następny rozdział zaopatrzę się w słoik chrzanu.
    :*

    OdpowiedzUsuń
  14. Wybacz, ale ja nie widzę w Ginny nic z Mery Sue;) Eva- ok może trochę, ale Ginny?;> Zresztą jeśli masz takie skojarzenia, to wiedz, że efekt jest nieświadomy. I w zasadzie nie wiem, czy powinnam się z tego cieszyć;)
    Niezupełnie. Czytaj dalej to dowiesz się, kto był celem Evy. A potem dowiesz się dlaczego i jaką rolę odegra ta porwana osoba. Bo to trochę bardziej skomplikowane.
    Nie widzę nic złego w określaniu osób po kolorze włosów;) Ale rozumiem, że ludzie mają różne spaczenia;p
    Często faceci błaznują w obecności kobiet, które im się podobają;p Osobiście znam jeden taki przypadek. Co mogę powiedzieć, Blaise ma wiele twarzy;) Zresztą chciałabym przypomnieć, że pewna DOJRZAŁA, inteligentna istota, zapierająca się, że istnieje coś tak abstrakcyjnego jak "paskudna natura" też dość często pokazuje język;> Więc chyba nie powinnaś mieć o to pretensji do Zabiniego?
    Wątpię, żebyś potrzebowała musztardy lub chrzanu;p
    Też sądzę, że to nieszczęście;) Jesteś pewna?;> Mam nadzieję, że jesteś stała w uczuciach i nie zmienisz zdania przy następnych rozdziałach;p
    Ano z nią.
    A właśnie, że myśli;> Z tym, że z lekceważeniem i ironią, której Ty chyba nie załapałaś;p
    Masz dziwne pragnienia...;D
    Ciężko jest się domyślić z Twoich komentarzy, czy Ci się podoba, czy nie...Ale to już wiesz;) ;*


    OdpowiedzUsuń
  15. W Hermiony rodzinnym panuje cudowna ciepła atmosfera :3
    No prosze państwo Granger nie przepadają za Hermiony poszukiwaczem ;p
    Blaise jest tutaj mega pozytywną postacią :D I oczywiście Draco którego myśli i słowa biją na głowe innych xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ano nie;)
      Chyba tak choć zobaczymy co przyniesie przyszlość;)
      Dziękuję;)
      Pozdrawiam!

      Usuń
  16. Uwielbiam, gdy Harry jest łączony z Pansy. Sama nie wiem, ale jakoś tak mi do siebie pasuję, podobnie jak Ginny i Blaise. Już teraz mam wrażenie, że nie będzie z nimi nudno. Rozwiały się również moje wątpliwości co do partnera Hermiony. Jak wiadomo Krumowi do Dracona brakuje, ale przecież nie można mieć wszystkiego od razu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przyznam szczerze, że to mój mały eksperyment. Choć może i ryzykowny. Ale chciałam spróbować czegoś innego;) Mam taką nadzieję;)
      Kwestia gustu;)
      Dziękuję;)
      Pozdrawiam!

      Usuń
  17. Jestem za rodzicami Hermiony ! Też nie lubię Kruma xD Rozdział świetny :) Blinny... <3
    Pozdrawiam i życzę weny :)

    OdpowiedzUsuń
  18. ''Blaise może i jest dorosłym mężczyzną, ale mentalnie na zawsze pozostanie dzieckiem'' to cytat, który mogłabym przypisać mojemu koledze xd
    Blaise x Ginny są wspaniali <3
    Ginny którą ty przedstawiłaś jest genialna !
    Rodzice Herki są wspaniali, nawet z tymi docinkami o narzeczonym <3
    ( bo i tak wiedzą, że Herka jest Draco hihi )
    weny !

    OdpowiedzUsuń
  19. Fajny rozdział. Relacja Ginny i Blaisa fenomenalne. Powaliła mnie na kolana ich rozmowa. Hermiona i Wiktor? Jakoś mi oni nie pasują do siebie. Życzę dużo weny :)
    Pozdrawiam, Ksenia Kobelak

    OdpowiedzUsuń
  20. fajnie że jednak podstępny Malfoy się nie zmienił w miłego Malfoya

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że jedno nie wyklucza drugiego;) Natura ludzka jest znacznie bardziej złożona. Malfoy składa się z wielu barw, które zapewne nieraz Cię jeszcze zaskoczą czy to pozytywnie, czy też negatywnie.

      Usuń
  21. Podobał mi się pomysł gdzie i w jakich okolicznościach Hermiona odnalazła rodziców, niby nic nadzwyczajnego, ale jakoś tak zrobiło na mnie wrażenie ;)

    OdpowiedzUsuń
  22. Uwielbiam Blaise'a. Zwłaszcza gdy zaczyna śmieszkować. Lubię również żarty oraz rozmowy na poziomie i u ciebie raczej mi tego nie zabraknie (dzięki Bogu).
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń