czwartek, 18 września 2014

ROZDZIAŁ 17 "List"


Witajcie kochani!



Przynoszę Wam kolejny rozdział "Rozbitków". Mam nadzieję, że spodoba się Wam dzisiejsza ich odsłona. Nim jednak przystąpicie do lektury, chciałabym Was poprosić, żebyście zapoznali się z zakładką "Prorok Codzienny". Dzięki temu unikniemy nieporozumień przy ostatnim rozdziale. Macie jeszcze trochę czasu, bo do końca jeszcze daleko więc Ci, którzy się zmobilizują poznają zakończenie ;) Dla jasności- nie kończę tej historii! Mam tyle pomysłów na to opowiadanie, że bardzo prawdopodobnie powstanie drugie tyle treści;) Nie mniej jednak od teraz obowiązuje jedna zasada: czytasz = komentujesz. Uważam, że to nie jest zbyt duże poświęcenie dla kogoś, kto i tak poświęca swój cenny czas na lekturę rozdziału ;) Natomiast jeśli jesteś zbyt leniwy/a, by naskrobać kilka zdań, to lepiej nie wciągaj się w tę historię, bo nie poznasz jej zakończenia. Chcę, żeby to stało się jasne. Nie będzie żadnych odstępstw i wyjątków od reguły. Nie mam na celu robić komukolwiek na złość. Chcę natomiast uświadomić Ci, Drogi Czytelniku, jak wiele Ty i Twoja opinia znaczysz dla autora opowiadania.

W ramach ogłoszeń, chciałabym zasygnalizować, że utalentowana i obiecująca autorka poszukuje szczerej i sumiennej Bety. Jeśli ktoś byłby zainteresowany współpracą z Ginger, to możecie śmiało pisać do niej na blogu. 
Oto link:
http://blaskwtunelu.blogspot.com/
Ginger będzie bardzo wdzięczna za pomoc w tworzeniu jej własnego magicznego świata;)

Ślicznie dziękuję zapracowanej Faceless za ekspresowe zabetowanie rozdziału, ogromne wsparcie i wszystkie nasze długie rozmowy. Dziękuję Ci, Skarbie;*

Rozdział z dedykacją dla Was, bo to Wy jesteście powodem, dla którego ta historia się pisze.

A teraz zapraszam do lektury. Jestem ciekawa Waszych opinii;)

Ściskam mocno,

Villemo.




ROZDZIAŁ 17 „List”

Odwróciła nieobecne spojrzenie od swoich szczupłych palców, obejmujących kubek z zimną już kawą. Dźwięk pukania do drzwi wyrwał ją z odrętwienia, w którym trwała, odkąd Hermiona poszła wziąć prysznic. Poprzedniej nocy kobiety niewiele spały. Dużo za to rozmawiały. Ginny była wdzięczna przyjaciółce za jej wsparcie i za to, że nie pozwoliła jej pogrążyć się w rozpaczy. Granger wlewała w nią nadzieję, że Molly na pewno żyje i wróci do domu. Sama obecność szatynki dodawała jej otuchy i sił. Ona i Blaise byli filarami, które nie pozwalały jej runąć w przepaść, gdy traciła grunt pod stopami. Pukanie stało się bardziej natarczywe i Ginny westchnęła ze zrezygnowaniem. Wygładziła swój czarny, elegancki kostium i niechętnie otworzyła drzwi.
- Wiktor? –Zapytała, nie kryjąc zaskoczenia wizytą Bułgara.
- Witaj Ginny. Wiem, że już późno, a ty śpieszysz się na pogrzeb. Obiecuję jednak, że zajmę ci tylko chwilę – wytłumaczył szybko brunet.
Rudowłosa otrząsnęła się z zaskoczenia i uchyliła szerzej drzwi, zapraszając go do środka. Krum wyglądał na zdenerwowanego i równie zmęczonego co ona. Widząc wahanie mężczyzny, domyśliła się, że ten z jakiegoś powodu nie chce zobaczyć się z jej przyjaciółką. Jego zachowanie było dziwne i budziło podejrzenia. Stłumiła jednak ciekawość i oznajmiła wciąż zachrypniętym od płaczu głosem, że Hermiona szykuje się na górze. Wiktor przez chwilę analizował słowa kobiety, po czym pokręcił z determinacją głową i posłał jej blady uśmiech. Ginny westchnęła jedynie z irytacją i zamknęła drzwi, wychodząc na klatkę schodową.
- Masz świadomość, że zachowujesz się więcej niż dziwnie? – Upewniła się, obrzucając go uważnym spojrzeniem.
- Wyjeżdżam – oznajmił, ignorując jej uwagę, a widząc jak rudowłosa ściąga brwi, dodał – do Bułgarii. Chciałbym, żebyś przekazała coś ode mnie Hermionie.
- Dlaczego sam jej tego nie dasz? – Zapytała nieufnie, obserwując jak mężczyzna wyjmuje z wewnętrznej kieszeni marynarki kopertę.
- To skomplikowane, Ginny – wyjaśnił brunet, przybrawszy nieprzeniknioną maskę.
- Hermiona też ciągle mówi, że to skomplikowane. Może tylko wam takie się to wydaje? Uważam, że powinieneś z nią porozmawiać, zamiast częstować ją żałosnymi wyjaśnieniami w liście – sapnęła z irytacją nad uporem pary. Powoli sama zaczynała dochodzić do wniosku, że wszystko, co dotyczy tej dwójki, jest więcej niż skomplikowane.
- Czasami łatwiej jest coś napisać, niż powiedzieć – odparł ze smutkiem Wiktor, a po chwili zamyślenia dodał – Powiedz jej, że ją kocham.
Weasley zacisnęła spierzchnięte usta w wąską linię i popatrzyła chłodno na mężczyznę. Stał wciąż przed nią z tą samą nieprzeniknioną miną i pochmurnym spojrzeniem. Dłoń z kopertą w dalszym ciągu wyciągnięta była w jej stronę. Ginny miała ochotę powiedzieć mu, co myśli o jego zachowaniu, lecz w ostatniej chwili powstrzymała cisnące się jej na usta słowa. To i tak niczego by nie zmieniło. Nie spuszczając wzroku z jego twarzy, bez słowa odebrała list.
- Dziękuję, Ginny. Wiem, co teraz o mnie myślisz, ale…
- Zapewniam cię, że nie masz pojęcia o tym, co myślę – zaoponowała rudowłosa, obrzucając Wiktora nieprzychylnym spojrzeniem. – Nie opuszcza się ukochanej osoby, gdy ta najbardziej cię potrzebuje – dodała chłodnym tonem, a Krum w odpowiedzi uśmiechnął się smutno.
- Przykro mi z powodu Molly. Mam nadzieję, że aurorzy szybko odnajdą twoją mamę – oznajmił ciepłym, współczującym głosem.
Na wspomnienie o rodzicielce, Ginny poczuła bolesną gulę w przełyku. W odpowiedzi skinęła jedynie głową i odwróciła się od mężczyzny.
- Dbaj o nią… i o siebie – dodał Wiktor, gdy trzymała już rękę na klamce.
Odwróciła się, chcąc odpowiedzieć, lecz bruneta już nie było. Pokręciła ze zrezygnowaniem głową i wzięła głęboki, uspokajający oddech. Weszła do środka i o mało nie podskoczyła, widząc Hermionę opartą o framugę drzwi od kuchni. Jej blada twarz nie wyrażała żadnych emocji, lecz Ginny wiedziała, że szatynka słyszała każde słowo, jakie wymieniła z Krumem. Granger bez słowa wyciągnęła rękę po list. Szatynka przez chwilę przyglądała się kopercie, po czym zdecydowanym ruchem wrzuciła ją do trzymanej w dłoni czarnej kopertówki.
- Powinnyśmy już wychodzić – oznajmiła wypranym z emocji głosem i narzuciła na siebie cienki, czarny płaszczyk.
- Nie chcesz tego przeczytać? – Zapytała niepewnie Ginny, patrząc na nią spod oka i, biorąc przykład z przyjaciółki, założyła płaszcz.
- Nie – zdecydowanie w głosie i zacięta mina nie pozostawiały wątpliwości, że Hermiona nie chce rozmawiać o swoim narzeczonym.
Rudowłosa nie znała bardziej upartej osoby od swojej przyjaciółki. Gdy ta coś postanowiła, to nic nie było w stanie odwieść jej od zrealizowania swoich zamiarów. Z doświadczenia wiedziała, że jeśli kobieta będzie chciała z nią porozmawiać, to sama do niej przyjdzie. Dlatego chcąc nie chcąc i widząc ponaglające spojrzenie Granger, Ginny jedynie pokręciła głową z rezygnacją i ruszyła za szatynką.

***

Gęsta, biała mgła, wydobywająca się z bezdennej przepaści, otulała kamienne mury fortecy tak, że widoczne stawały się jedynie jej dwie strzeliste wieże. Ulewny deszcz przecinał powietrze, tworząc swego rodzaju zasłonę. Ponura pogoda jakby odzwierciedlała aurę tego miejsca. Niebezpieczny las Angrobotha otaczał fortecę z trzech stron i odgradzał ją od oceanu. Ludzie, którzy zapuścili się w te rejony, już nie wrócili, nigdy też nie odnaleziono zaginionych ciał, a ci nieliczni, którym udało się opuścić las, postradali zmysły. Zarówno wśród mugoli, jak i czarodziejów funkcjonowało przekonanie, że miejsce to jest nawiedzone. Eva, odkąd tylko zdobyła Alcatraz, pamiętała, że las wydawał jej się martwym. Nigdy nie słyszała docierających stamtąd odgłosów życia zwierzyny, nie widziała ptaków szybujących nad pysznymi, ciemnozielonymi koronami drzew. Las zawsze wypełniała głucha, wywołująca gęsią skórkę cisza.
Odwróciła wzrok od okna i spojrzała krytycznie na dzieło swojej trzygodzinnej pracy. Antymagiczna, ciasna klatka zwisała z grubego łańcucha. Jej żelazne kraty lśniły złotą poświatą, która z minuty na minutę zanikała. Na górze i na dole przytwierdzone były kajdany. Jednoosobowe więzienie, stworzone wyłącznie z jej magii, z pozoru wyglądało jak zwykła klatka. I tylko Eva wiedziała, że w rzeczywistości to śmiercionośna pułapka. Jej plan B. Uśmiechnęła się zadowolona z efektów i przesunęła palcem po kratach. Czuła własną magię, która rozpoznawała i ją.  Czarny kruk wydał złowrogi odgłos i nastroszył pióra. Wyglądało na to, że również Hermes wyczuwał złowrogą aurę. Czarownica wyciągnęła władczo rękę, a ptak posłusznie sfrunął na jej przedramię.
- Jesteśmy prawie gotowi, przyjacielu – wyszeptała, gładząc błyszczące skrzydło i patrząc prosto w paciorkowate oczy zwierzęcia. – Już niedługo wszystkie pionki staną na swoim miejscu – dodała bardziej do siebie niż do niego, a ptak przekrzywił łepek. – Wejść – oznajmiła, gdy rozległo się donośne pukanie, a chwile potem wrota otworzyły się z głośnym skrzypnięciem.
- Mogłem się spodziewać, że tutaj cię znajdę.
Kobieta uśmiechnęła się, słysząc nutkę pobłażania i irytacji w głosie mężczyzny. Oliwer niespiesznym krokiem podszedł do niej i krótko pocałował. Kruk w ramach protestu zaskrzeczał i ponownie nastroszył pióra. Mężczyzna uśmiechnął się szeroko i pogłaskał ptaka, a ten polubownie przeniósł się na jego ramię, wczepiając pazury w naramiennik zbroi.
- Pozwól mi iść z tobą – poprosił, choć jego ton wskazywał bardziej na rozkaz.
- Uważasz, że sama nie poradzę sobie z watahą wilkołaków? – Zapytała rozbawionym tonem, unosząc prowokacyjnie brew i odgarnęła z czoła mężczyzny niesforne kosmyki. – Poradzę sobie – dodała, widząc jak Oliwer zaciska szczękę. – Piłeś eliksiry? – Zmieniła temat, dając mu do zrozumienia, że tamta sprawa jest zamknięta.
- Nie podoba mi się to, Evo – nie ustępował i, nie pozwalając kobiecie odsunąć się od siebie, otoczył jej talię rękoma.  – Pakt z wampirami był niebezpieczny, sojusz z dementorami był szaleństwem, ale samotna wyprawa na spotkanie z watahą wilkołaków w nocy i to w dodatku w czasie pełni… - kontynuował, patrząc na nią z dezaprobatą i urwał, jakby szukając odpowiednich słów. - Nawet sam nie wiem, jak to określić.
- Uznaj to za akt desperacji – wyszeptała zmysłowym tonem, uśmiechając się i musnęła wargi blondyna. Zamruczała z aprobatą, gdy po chwili oporu oddał jej pocałunek z większą zachłannością. – Zaufaj mi, Oliwerze.
- Ufam ci, Evo. To im nie ufam – odparł, patrząc prosto w błyszczące, szmaragdowozielone oczy ukochanej.
- Gdzie masz bransoletę? – Zapytała ostrym tonem, dostrzegając lewy nadgarstek mężczyzny, a tym samym odwracając jego uwagę od wilkołaków.
- Chyba została w komnacie. Tak spieszyłem się, żeby złapać cię przed podróżą, że musiałem ją tam zostawić – wyjaśnił przepraszającym tonem, widząc karcącą minę kobiety.
- Nie wolno ci o niej zapominać, Oliwerze. Ta bransoleta chroni cię przede mną! Ostatnim razem mogłam cię zabić! A co, gdybym teraz straciła kontrolę nad swoją mocą?!
- Jesteś na najlepszej drodze do tego – wtrącił, uspokajającym głosem, patrząc na nią ze znaczącą miną.
Słysząc jego uwagę, zmarszczyła czoło i posłała mu piorunujące spojrzenie. W odpowiedzi uśmiechnął się jedynie i wygładził dłońmi jej czoło. Zamknęła oczy i zacisnęła wargi, starając się stłumić rozpalający się w niej gniew.
- Spójrz na mnie – poprosił cichym szeptem, a Eva z ociąganiem uchyliła powieki. – Przepraszam, że cię zdenerwowałem. Nie chciałem wystawiać cię na próbę. Dobrze rozumiem twój lęk o moje bezpieczeństwo. Obiecuję, że od dzisiaj będę pamiętać o bransolecie. Jeśli chcesz, mogę nawet zacząć w niej spać – oznajmił poważnym tonem, choć przy ostatnim zdaniu dodał do niego żartobliwą nutę. – Musisz zrozumieć, że to działa w obydwie strony, Evo. Ja też się martwię. I nie chodzi o to, że nie wierzę w twoją moc. Doskonale wiem, jak potężną kapłanką jesteś. Boję się jednak, że coś pójdzie nie tak. Ten plan jest jak spacer po linie nad przepaścią. Jeden fałszywy krok i wszystko przepadnie… Przez lata żyłem w przekonaniu, że straciłem cię na zawsze. Siostry nie udzielały żadnych informacji. Powiedziały mi tylko, że pomyślnie przeszłaś rytuał i teraz czeka cię szkolenie. Ucieszyłem się, że żyjesz. Pierwszy raz płakałem ze szczęścia. A potem pojawiła się Pierwsza Kapłanka i powiedziała mi, że dla mnie jesteś martwa… - urwał, a kobieta dostrzegła w jego oczach rozpacz graniczącą z szaleństwem. Dobrze znała te uczucia, gdyż sama doświadczyła tego w murach zakonu. Wtedy i ona usłyszała od Pierwszej Kapłanki, że Oliwer jest dla niej martwy.  – Nigdy nie czułem takiej pustki…To było… - głos mu się załamał, więc urwał i odetchnął głęboko.
- Garric powiedział mi, że tylko ty możesz uratować mnie przed zatraceniem – wpadła mu w słowo, wykorzystując moment, gdy on starał się odzyskać kontrolę nad głosem. -  Z początku nie rozumiałam tego. Myślałam, że to kolejna z jego opowiastek o potędze miłości i tego typu farmazonach. Znaczenie jego słów pojęłam dopiero wtedy, gdy o mały włos cię nie zabiłam. Wtedy coś we mnie pękło… - urwała i uniosła zaszklony wzrok na twarz mężczyzny. – Myśl o tym, że mogłabym cię stracić, sprawiła mi gorsze cierpienie, niż próby bólu, jakich musiałam doświadczyć, żeby wyniesiono mnie na stanowisko Pierwszej Kapłanki.
- Evo…
- Nie, Oliwerze! Musisz zrozumieć – przerwała mu nieznoszącym sprzeciwu głosem, a mężczyzna polubownie skinął głową. – Robię to dla nas. Nigdy w to nie wątp – oznajmiła stanowczo, a widząc, jak otwiera usta, by zaoponować, dodała pospiesznie - Wiem, że masz wątpliwości. Widzę to w twoich oczach, ilekroć na mnie patrzysz. Dostrzegasz moją metamorfozę i dobrze. Musisz ją dostrzegać i zaakceptować. Tylko w ten sposób mnie nie znienawidzisz… Poświęciłam własną duszę, żebyśmy mogli być razem. Tylko ty mnie trzymasz. Tylko dzięki tobie nie zatracam się we własnym szaleństwie – kontynuowała zduszonym głosem, ignorując łzy obficie spływające po policzkach.
Oliwer poruszony słowami ukochanej przyciągnął ją do siebie i mocno przytulił. Eva nie opierała się. Wtuliła się ufnie w ramiona mężczyzny, czerpiąc z jego bliskości pociechę i siłę na to, co było nieuniknione. Wiedziała, że jest już za późno, aby się wycofać. Poza tym ona nie chciała rezygnować. Jej wnętrzności trawiła gorączka i tylko zemsta mogła ją ugasić. Brakowało już tylko trzech figur. Dzisiejszej nocy zdobędzie dwie z brakujących elementów, a nim minie trzecia doba wszystkie pionki na jej szachownicy będą ustawione w odpowiednim miejscu.

***

Od ponad piętnastu minut patrzyła tępo w wygniecioną przez siebie kopertę, którą Wiktor zostawił Ginny. List wciąż był zapieczętowany. Hermiona bała się go otworzyć. Zastanawiała się nad tym, co mógł kryć. Westchnęła głośno i rozejrzała nieprzytomnie po parku, w którym rozstała się z Ginny po zakończeniu uroczystości pogrzebowych.
Pożegnanie Kingsleya Shackelbolta i Jasona Blackwella przyciągnęło uwagę masy czarodziejów z kraju i zagranicy. Mistrz ceremonii używał wielkich słów, by uczcić pamięć dwóch wielkich osobistości. Poświęcenie, niestrudzona walka o lepszy świat, honor, uczciwość, szlachetne serce i wiele innych określeń z całą pewnością oddawało znakomitość i bohaterstwo mężczyzn. Dla wielu ludzi stali się oni symbolem wolności i pokoju. Hermiona miała jednak wrażenie, że cała ta pompatyczna oprawa ceremonii odarła zmarłych z pierwiastka człowieczeństwa. Widziała, jak Harry rzuca ponure spojrzenie w kierunku mównicy zupełnie tak, jakby sam miał zamiar tam wejść i opowiedzieć o prawdziwym Kingsleyu. Znała to spojrzenie, gdyż widziała je już na pogrzebie Dumbledorea. Ostatecznie Potter wraz z innymi aurorami został przy trumnie Shackelbolta, by oddać mu ostatni hołd.
Otuliła się szczelniej płaszczem, a jej wzrok spoczął na Gregu i Scoccie, dwójce jej przyszywanych cieni. Mężczyźni rozglądali się czujnie po otoczeniu i trzymali się w bezpiecznej odległości gotowi, by w razie zagrożenia odpowiednio zareagować. Szatynka wiedziała, że to nie jej jedyna ochrona. Harry dał jej do zrozumienia, że czuwa nad nią cały sztab ludzi, jednak dla jej komfortu psychicznego zgodził się, by tylko Scott i Greg stanowili jej straż przyboczną. Zaśmiała się histerycznie, czym przyciągnęła uwagę ochroniarzy. Ukryła twarz w dłoniach i otarła łzy z policzków. Nie mogła sobie pozwolić na mazgajstwo. Problemy nie rozwiążą się same. Musi stawić czoło rzeczywistości, nawet jeśli do końca nie wie, co powinna zrobić. Dawno już nie czuła się tak bezradna i przytłoczona. Miała wrażenie, że wszystko, co utrzymywało w jej życiu równowagę i dawało poczucie bezpieczeństwa, wyślizguje jej się z rąk. Ponownie spojrzała na kopertę i złamała pieczęć. Ze wstrzymanym oddechem wyjęła list i ostrożnie go rozwinęła.
- Masz ochotę na spacer? – Podskoczyła wystraszona, słysząc męski baryton tuż koło ucha i pospiesznie złożyła pergamin.
- Nie uważasz, że spacer na smyczy jest ostatnią rzeczą, na jaką mam ochotę? – Rzuciła z przekąsem i, starając się uspokoić, oparła wygodnie o oparcie ławki, nad którą z tyłu nachylał się Draco.
- Miałem na myśli spacer bez nadzoru – oznajmił zdawkowo blondyn i przekręcił na bok głowę, uważnie lustrując twarz szatynki.
- A czy to nie będzie zbyt niebezpieczne? – Sarknęła z obojętną miną i sekundę później wstrzymała powietrze, bo twarz Malfoya znalazła się kilka cali od jej.
- Nie, bo będziesz ze mną – uciął jakby to wyjaśniało sprawę.
- I to niby ma mnie uspokoić – powiedziała na wdechu, a Draco w odpowiedzi uśmiechnął się łobuzersko i mrugnął do niej.
Hermiona wypuściła wolno powietrze, gdy Malfoy oddalił się i poinstruował jej ochroniarzy. Spojrzała na wciąż nieprzeczytany list, który trzymała w rękach i przygryzła dolną wargę. Wiedziała, że powinna go przeczytać i że w końcu będzie zmuszona stawić czoła jego treści. Nie mogła odkładać tego w nieskończoność. Widząc jednak zbliżającego się mężczyznę, wsunęła pośpiesznie kopertę do torebki i założyła za ucho niesforny kosmyk włosów. Blondyn przez chwilę przyglądał się jej w zamyśleniu, po czym wyciągnął rękę. Niepewnie chwyciła jego dłoń i zarumieniła się, czując znajome mrowienie. Draco uśmiechnął się pod nosem i przyciągnął ją bliżej siebie, obejmując pewnie w talii.
- Mieliśmy spacerować – powiedziała z teatralnym wyrzutem i starała się uspokoić szalone bicie serca wywołane jego dotykiem.
- I będziemy. Uznałem tylko, że tak będzie bezpieczniej – odparł z przekonaniem, a Hermiona przewróciła oczami, jednak nie odsunęła się od blondyna.
Cieszyła się tą krótką chwilą normalności. Choć nie była pewna, czy spacer w objęciach Malfoya mogła uznać za coś zwyczajnego. Zastanawiała się, czy kiedykolwiek przyzwyczai się do jego elektryzującego dotyku, specjalnego uśmiechu przeznaczonego tylko dla niej, niespodziewanych porywów szczerości, zaskakujących gestów, wprawiających ją w zakłopotanie i pocałunków, które sprawiały, że czuła się tak, jakby unosiła się nad ziemią.
- Nie jest ci zimno? – Zapytał, gdy oparła głowę o jego ramię.
- Nie. A Tobie?
W odpowiedzi otrzymała tylko pobłażające spojrzenie, od którego jeszcze bardziej się zarumieniła. W przeciwieństwie do niej, mężczyzna ubrany był stosownie do pogody. Na szczęście Draco powstrzymał się od kąśliwych uwag na ten temat i za pomocą czarów otoczył ich magiczną bańką, w której powietrze było cieplejsze niż na zewnątrz. Uśmiechnęła się delikatnie i spojrzała z troską na bladą i zmęczoną twarz mężczyzny.
- Jak się czujesz? – Zapytała łagodnym tonem.
 Draco westchnął ciężko i nie patrząc na nią wzruszył ramionami. Hermina mocniej się do niego przytuliła, chcąc tym gestem przekazać mu swoje wsparcie. Wiedziała, że mężczyzna nie należy do osób, które z łatwością rozmawiają o swoich uczuciach. W tej jednej rzeczy byli do siebie bardzo podobni.
- On nie zasłużył na taką śmierć – powiedział cicho, utkwiwszy nieobecny wzrok w miejscu, gdzie przed chwilą stali jej ochroniarze.
- Wiem – odpowiedziała, wiedząc że nie ma słów, które złagodziłyby ten rodzaj bólu po stracie kogoś bliskiego. – Pamiętaj jednak, że on dalej będzie żywy w twoich wspomnieniach – dodała łagodnym tonem i pogłaskała jego policzek. Gest ten sprawił, że blondyn w końcu na nią spojrzał i uśmiechnął się z trudem.
- Nie – zaoponowała szatynka, kręcąc głową i ujmując twarz mężczyzny w dłonie. – Nie udawaj silniejszego niż jesteś. Kingsley był dla ciebie kimś ważnym i masz prawo do żalu po jego stracie. To nie jest oznaka słabości, Draco. To pokazuje, jak silną miłością potrafisz obdarzyć bliskich ci ludzi – powiedziała z przekonaniem i uśmiechnęła się przez łzy.
Malfoy przyglądał się nieufnie kobiecie, starannie ważąc jej słowa. W końcu wziął głęboki oddech i uśmiechnął się niepewnie z wdzięcznością. Hermiona odwzajemniła gest i mocno go przytuliła. Nie potrzebowała słów, by wiedzieć co teraz dzieje się z mężczyzną. Nie chciała go też zmuszać do rozmowy o uczuciach. Przede wszystkim pragnęła okazać mu wsparcie i dać do zrozumienia, że choćby nie wiem co, ona będzie trwać u jego boku.
- Dziękuję – wyszeptał, wtulając twarz w jej włosy i przymknął powieki, chłonąc ciepło i siłę ukochanej. Hermiona mocniej go przytuliła na znak, że rozumie i pogłaskała go po głowie. – Powiesz mi, od kogo ten list? – Zapytał, zmieniając temat i dając jej subtelnie do zrozumienia, że nie chce dłużej rozmawiać o zmarłym przyjacielu.
- Od Wiktora – odparła ostrożnie, odsuwając się nieznacznie od mężczyzny.
-Co napisał? – Zapytał z pozoru neutralnym tonem, choć jego spojrzenie mówiło zupełnie coś innego.
- Nie wiem – westchnęła szatynka, wzruszając ramionami, a widząc minę mężczyzny, wyjaśniła – Nie przeczytałam go jeszcze.
- Nie widziałem go dzisiaj na pogrzebie – Ciągnął, gdy wznowili wolny marsz i widać było, że zżera go ciekawość na temat jej stosunków z Krumem.
- Bo wyjechał – odparła wymijająco, czując się niezręcznie pod ostrzałem pytań Dracona.
- Mam nadzieję, że na zawsze – burknął Malfoy i mocniej objął kobietę.
- A ja nie – powiedziała cicho Hermiona i poczuła, jak mięśnie mężczyzny spinają się. – Wolałabym najpierw z nim porozmawiać – wyjaśniła, zmuszając mężczyznę do zatrzymania się. Położyła dłoń na jego klatce piersiowej i uśmiechnęła delikatnie, widząc zawziętą minę blondyna. – Draco… - przywołała go, gdy dłuższy czas nie reagował. W końcu westchnął ciężko i spojrzał na nią. Uśmiechnęła się z pobłażaniem i odgarnęła z jego czoła niesforne kosmyki, które rozwiał wiatr. – Nie będziesz się teraz do mnie odzywał, bo Wiktor napisał do mnie list? – Zapytała na wpół rozdrażniona, na wpół rozbawiona, a widząc, że nie przyniosło to spodziewanej reakcji, nachmurzyła się.
- Wciąż nosisz pierścionek od niego – powiedział obojętnym tonem, a ona uniosła brwi w geście zdziwienia.
- Bo wciąż mam narzeczonego – rzuciła z przekąsem, zła za jego dziecinny upór. Chciała się odsunąć, lecz jej na to nie pozwolił. – Co z tobą, Malfoy?!
- Nie igraj ze mną, Granger – powiedział, patrząc na nią z trudną do rozszyfrowania miną. Przez chwilę zastanawiała się, o co mu chodzi. Zachowywał się irracjonalnie, zupełnie jak nie on. I nagle spłynęło na nią olśnienie. Nie mogąc się powstrzymać, uśmiechnęła się szeroko, wspięła na palce i pocałowała go mocno. Draco w odpowiedzi przyciągnął ją bliżej i odpowiedział zaborczo na pocałunek.
- Jesteś idiotą, Draco – wyszeptała prosto do jego ust w przerwach między pocałunkami.
Po jej słowach mężczyzna odsunął ją delikatnie, tak by patrzeć jej prosto w oczy.
- A ty jesteś moja – powiedział z powagą, a widząc jak ściąga brwi, ujął jej twarz i pochylił się, zaglądając głębiej w jej piwne tęczówki. – Jesteś moja, Granger – powtórzył z większą stanowczością. – I tym razem nie pozwolę ci odejść… 

***

Niespiesznym krokiem przemierzała wąski leśny trakt, prowadzący do serca puszczy. To tam ukrywała się sfora. Krajobraz z każdej strony wyglądał tak samo. Wysokie, wiekowe drzewa rzucały nieprzyjemne cienie i zasłaniały niebo. Było coś upiornego w tym miejscu i Eva z chęcią by zawróciła. Zamiast tego upewniła się, że jej bariera ochronna jest nienaruszona i zastanawiała się, jak daleko jeszcze będzie musiała iść. Wyczuwała obecność śledzących ją intruzów, jednak nie dała po sobie poznać, że o nich wie.  Wolała zachować dla siebie element zaskoczenia, na wypadek gdyby negocjacje nie szły po jej myśli. Leśna, wysuszona ściółka trzeszczała pod jej ciężarem, a wilgotny, orzeźwiający zapach lasu przyjemnie rozbudzał. Po kolejnym kwadransie marszu dostrzegła majaczące z oddali światło, a do jej nozdrzy dotarł zapach dymu. Przybrała nieprzeniknioną minę i szybszym krokiem pokonała ostatni odcinek. Zaledwie przekroczyła granicę obozu, a została otoczona przez dziesięciu strażników, którzy dotychczas ją śledzili. Zdusiła pełne politowania prychnięcie i uniosła wyniośle podbródek. Wszyscy oni ubrani byli w szare uniformy i ciemnozielone peleryny, a przy ich pasach tkwiły zatrute ostrza, które służyły za idealną broń, gdyż wystarczyło draśnięcie, by wyeliminować zagrożenie. Zagęściła powietrze wokół zewnętrznej osłony, by opóźnić ewentualny atak przeciwnika i dać sobie czas na rzucenie zaklęcia. Przesunęła władczym wzrokiem po sylwetkach strażników. Jako, że nasunęli na głowy kaptury, nie mogła dostrzec ich twarzy i poznać myśli. Wiedziała jednak, że czekają na rozkaz dowódcy. I gdy już miała kazać mu się ujawnić, z półokręgu wystąpił jeden z mężczyzn.  Zsunął kaptur, ukazując opaloną, poznaczoną bliznami, ponurą twarz. Strażnik nie wyglądał na człowieka, którego łatwo można było zastraszyć. Eva pomyślała, że nie bez powodu wybrano go dowódcą.
- Mamy rozkaz doprowadzić cię do Rady Starszych – zmrużyła oczy, słysząc jego arogancki ton i brak jakiegokolwiek szacunku. Jednocześnie zaskoczyło ją, że Rada spodziewała się jej przybycia.
- Prowadź więc. Pamiętaj jednak, że jeśli jeszcze raz zwrócisz się do mnie w ten sposób, to gorzko tego pożałujesz – oznajmiła lodowatym tonem i podgrzała temperaturę swojej osłony tak, że strażnicy tłoczący się wokół niej odsunęli się z sykiem i zacisnęli dłonie na zatrutych ostrzach.
Mężczyzna zacisnął szczękę i rzucił jej wściekłe spojrzenie, które Eva odwzajemniła ze stoickim spokojem. Strażnik wyglądał tak, jakby miał zamiar rzucić się jej do gardła, lecz po chwili opanował się i uśmiechnął z wysiłkiem.
- Jak sobie pani życzy. Za mną proszę – odparł ze sztuczną uniżonością, a następnie poprowadził ją okrężną drogą do namiotu Rady.
Eva wiedziała, że w ten sposób wataha próbuje zataić ich liczebność oraz rozkład obozu. Gdyby tylko wiedzieli, z jak marnym skutkiem. Jej szpiedzy, gdy tylko wytropili ich kryjówkę, oszacowali liczbę ich społeczności. Sama wydała szczegółowe rozkazy, gdyż przed sojuszem z nimi musiała upewnić się, że pakt będzie dla niej opłacalny. Nie miała zamiaru układać się z garstką banitów.
Gdy dotarli na miejsce jeden ze strażników odsunął płachtę namiotu, by kobieta mogła wejść do środka. Za nią weszło pięciu mężczyzn, reszta rozstawiła się na strategicznych pozycjach przed nim. Pogładziła swój medalion z symbolem Zakonu Stella Mortis i przesunęła wzrokiem po Radzie Starszych. W jej skład wchodziła trójka mężczyzn. Dwóch z nich było wysokich i muskularnych, ubranych w brązowe skórzane spodnie włożone w długie, czarne buty i białe lniane koszule, na które narzucone mieli kamizelki z tego samego materiału, co spodnie. Szerokie pasy na biodrach zawierały liczne wypchane kieszonki, a z niektórych pasów wystawała broń. Obydwaj mieli ciemne włosy do ramion i każdy z nich posiadał biały kieł w uchu. Opalone twarze przyglądały się jej bez wyrazu, choć z widocznym napięciem. Trzeci z mężczyzn był dużo starszy i już nie tak muskularny jak jego towarzysze. Długie siwe włosy zebrane w kucyk poprzetykane były piórami i tak jak pozostali członkowie rady posiadał kolczyk w uchu. Luźne lniane spodnie wisiały na jego długich, kościstych nogach, odsłaniając kostki i gołe stopy. Na ramionach miał wełnianą jasną pelerynę dosięgającą kolan, więc Evie trudno było ocenić, czy mężczyzna jest uzbrojony. Jego duże, niebieskie oczy przyglądały się jej ze spokojem i ponurą determinacją.
Eva skłoniła głowę przed Radą i mężczyźni pozdrowili ją w ten sam sposób. Następnie najstarszy z nich zajął miejsce przy wyściełanym skórami podium, a jego towarzysze usiedli po obu jego stronach.
- Nigdy nie sądziłem, że dożyję dnia, w którym ponownie spotkam Posłankę Rubinowej Róży – powiedział najstarszy z mężczyzn i uśmiechnął się smutno. – Wiem, po co przyszłaś kapłanko, lecz obawiam się, że nie mogę dać ci tego, czego żądasz. Rada nie zmieniła zdania. Wyjaśniłem ci powody, dla których odmówiliśmy, więc nie rozumiem, dlaczego trudziłaś się, by pokonać tak niebezpieczną podróż, żeby nas odnaleźć.
- Po prostu pomyślałam, że należy przypomnieć ci o ślubach, które złożyłeś Zakonowi. Masz dług wobec Stella Mortis, Dereku. Chyba nie zapomniałeś, ile zawdzięczasz Najwyższej Kapłance? – Zapytała zdawkowym głosem i posłała mężczyźnie znaczące spojrzenie.
- To decyzja Rady Starszych i nie ma związku z uchybianiem się od spłacenia długu – odparł chłodnym tonem, a rysy jego twarzy stężały.
- Czyżby? – zapytała powątpiewająco, a widząc, jak Derek wstrzymuje oddech, dodała - I to dlatego ukryłeś swój szczep w tej bezludnej, niebezpiecznej puszczy? Moje siostry wielokrotnie zastanawiały się, gdzie się ukrywasz.
- Nie ukrywam się! Dbam o bezpieczeństwo mojej rodziny! – Zaperzył się starszy i zacisnął dłonie na kościstych kolanach.
- Gdyby nie interwencja Najwyższej Kapłanki, nie miałbyś kogo bronić – oznajmiła twardo kobieta, ignorując poruszenie wśród straży.
- Nie po to ratowałem życie moich pobratymców, żeby teraz narażać ich na niebezpieczeństwo – wycedził przez zęby, wychylając się w jej stronę.
- Gdyby nie nasz dar…
- Wilkołaki nie służą czarodziejom! – Powiedział podniesionym tonem, a strażnicy położyli dłonie na pasach z bronią.
- Zważaj na ton, Dereku – ostrzegła mężczyznę, a jego dwóch towarzyszy popatrzyło na nią z oburzeniem i zaprotestowali, lecz starszy ich powstrzymał.
- Wybacz, pani. Moi towarzysze nie wiedzą, jak wielkim szacunkiem powinni cię obdarzać – zreflektował się przywódca, skłaniając głowę i spojrzał ostrzegawczo po twarzach swoich pobratymców.
- Zauważyłam – rzuciła z przekąsem i obrzuciła strażnika, który przyprowadził ją do namiotu, wyniosłym spojrzeniem.
- Nie szukamy waśni, pani – kontynuował Derek. – Chcemy żyć w pokoju z Zakonem Stella Mortis. Nie możemy jednak mieszać się w wojny czarodziejów. Wasze porachunki to nie nasza sprawa – tłumaczył pokornie i posłał czarownicy błagalne spojrzenie.
- Postawię sprawę jasno, Dereku. Odrzucając moją propozycję, podpisujesz na siebie i swój ród wyrok. Dlatego dobrze się zastanów nim podasz odpowiedź. Bo jeśli nie dołączysz do mnie i nie złożysz mi przysięgi wierności, staniesz przeciwko mnie. Wiedz, że w tej wojnie nie będzie neutralnych stanowisk…
- Jak śmiesz nam grozić?! Kim jesteś, by włamywać się na nasze terytorium, bezcześcić naszą ziemię i szantażować Radę Starszych?! – Wybuchnął ów strażnik, który już raz okazał jej brak szacunku.
- Bastianie, nie… - ostrzegł Derek, lecz było już za późno.
Eva odwróciła się w stronę strażnika i zmrużyła niebezpiecznie oczy. Strumień magii pomknął w stronę niespodziewającego się tego mężczyzny i powalił go na ziemie. Bastian zaczął przeraźliwe wrzeszczeć i skręcać się z bólu. Reszta strażników ruszyła mu na pomoc i rzuciła się w kierunku stojącej nad ich towarzyszem czarownicy. Eva rozgrzała zasłonę i zagęściła otaczające ją powietrze, a następnie odrzuciła pierwszą warstwę tarczy i unieruchomiła przeciwników. Rozłożyła ręce w bok, a następnie gwałtownie nimi szarpnęła i cztery ciała osunęły się bezwładnie na ziemię.
- Wystarczy! – Uciął ostro Derek, patrząc twardo na kapłankę torturującą jego współbratymca. – Odejdź stąd, córko Hekate, i nigdy nie wracaj – zażądał nieznoszącym sprzeciwu głosem. - Moja sfora nie będzie przelewać krwi w porachunkach między czarodziejami.
Eva niespiesznie podniosła na niego wzrok. Wszystko w niej gotowało się od powstrzymywanej wściekłości. Jeszcze nikt nie okazał jej takiego braku szacunku i nie śmiał podnieść na nią ręki, a tym bardziej wtedy, gdy była posłańcem Zakonu. Wiedziała też, że jeśli istniały jakiekolwiek szanse na zdobycie poparcia wilkołaków, to właśnie przepadły. A skoro nie mogła czerpać siły z magii sfory, to musiała wyeliminować zagrożenie. Derek znał Stella Mortis. Powinien złamać przysięgę i przyłączyć się do niej. Po wojnie pozwoliłaby mu wrócić do puszczy wraz z resztą bandy tych prymitywnych dzikusów. Tego wieczora jednak zaprzepaścił swoją szansę.
- Podjąłeś decyzję, Dereku. Tej nocy spłacisz swój dług – oznajmiła lodowatym, opanowanym głosem i, nie czekając na reakcję mężczyzny, opuściła namiot.
Przymknęła powieki, wdychając świeże powietrze. Nasunęła kaptur długiej, czarnej peleryny podróżnej i szybkim krokiem ruszyła przed siebie. Zimna furia szalała w jej wnętrzu. Nie sądziła, że Derek okaże się takim głupcem. Wspięła się na niewielką górkę, skąd miała doskonały widok na obóz sfory. Z oddali dobiegały ją odgłosy śmiechu ganiających się dzieci i nawoływania rodziców. Chwilę później usłyszała bębny i dzwony – sygnał alarmowy. Przez chwilę stała wśród drzew. Jej peleryna zlewała się z mrokiem. Wyciszyła zmysły, skupiając się na własnym oddechu. Moc skoncentrowała się w jednym punkcie i domagała się uwolnienia. Liście drzew poruszały się niespokojnie pod wpływem nasilającego się z każdą sekundą wiatru. W obozie nastąpiło poruszenie wywołane alarmem. Ludzie przekrzykiwali się wzajemnie i tłoczyli na placu wokół ogromnego ogniska. Na środek wyszedł Derek i jego dwóch młodszych towarzyszy. Z tej odległości Eva słyszała jego dźwięczny głos, lecz nie odróżniała słów. Nie miało to jednak dla niej znaczenia. Zacisnęła usta w wąską linię i wyciągnęła przed siebie ręce. Ułożyła palce tak, jakby trzymała niewidzialną piłkę i utkwiła w niej wzrok. Wiatr nieubłaganie uginał gałęzie i ciągle przybierał na sile. Kobieta coraz bardziej odsuwała od siebie dłonie, rozciągając w ten sposób koncentrowaną energię. W końcu uniosła ręce do góry i, nie przerywając kontaktu wzrokowego, powoli zaczęła je opuszczać, aż znalazły się na wysokości klatki piersiowej. Następnie z ogromnym wysiłkiem gwałtownie wypchnęła ręce przed siebie, odrzucając zmaterializowaną moc. Przez chwilę nic się nie działo, a potem płomienie w ognisku, znajdującym się na placu, wystrzeliły w górę. Pióropusz ognia rozdzielił się na cztery mniejsze płomienie i każdy z nich pomknął w inną stronę, otaczając obóz sfory i uniemożliwiając wilkołakom ucieczkę. Silne podmuchy powietrza kierowały ogień do środka poczwórnego pierścienia. Słysząc przeraźliwe krzyki, uśmiechnęła się mściwie, a gdy ognista kopuła wspomagana wiatrem zamknęła się nad swoimi ofiarami z uczuciem spełnienia i triumfu teleportowała się do Londynu. Przed przybyciem Najwyższej Kapłanki musiała zdobyć ostatni element. Tym razem jednak nie miała zamiaru wysługiwać się innymi. Uśmiechnęła się na myśl o tym, że nim zajdzie słońce, pionki na jej szachownicy będą stały na właściwym miejscu.


42 komentarze:

  1. hej kochana! przeczytałam dopiero dziś wcześniejszy rozdział no i ten bo nie miałam w ogóle czasu na czytanie bo remontuje mieszkanie i kupa roboty jest i jeszcze będzie a do tego jeszcze miałam egzamin poprawkowy który na szczęście poprawiłam :)

    rozdziały świetne! tak jak to Draco powiedział, mam nadzieję, że Krum już nie wróci grr.. i oby biedna Molly była cała i zdrowa :( czekam na następny :)

    pozdrawiam, Anna :*!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozumiem;) Wygląda na to, że miałaś bardzo intensywny czas. Cieszę się, że zdałaś egzamin i mam nadzieję, że remont mieszkania nie bd się za bardzo przeciągał. Doskonale wiem jaka to zmora;)
      Oj, to byłoby zbyt proste, gdyby odszedł na zawsze;) Mam dla niego jeszcze kilka zadań do wykonania. Natomiast sytuacja Molly wyjaśni się w dwóch najbliższych rozdziałach, a przynajmniej taką mam nadzieję;)
      Dziękuję, że znalazłaś czas na lekturę i podzielenie się ze mną swoją opinią w momencie, gdy masz tyle na głowie.
      Pozdrawiam serdecznie!;*

      Usuń
  2. Uwielbiam Cię !
    Rozdział boski, genialny, cudowny !!!! <3
    Kocham to opowiadanie !
    Layls

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! To bardzo miłe z Twojej strony;)
      Pozdrawiam ciepło;)

      Usuń
  3. Po prostu cudowny, niepowtarzalny, wyjątkowy, jedyny w swoim rodzaju rozdział, w sumie jak każdy, który piszesz :) Jestem pod ogromnym wrażeniem twojego talentu i nigdy chyba nie przyzwyczaję się do tego, co piszesz, bo za każdym razem mnie zauraczasz :)
    Scena z Hermioną i Draco po prostu cudowna :) Oby było takich więcej.
    Eva jako zagubiona i potrzebująca uczucia kobieta. Ta jej niesamowita, odmienna strona... Genialny wątek.
    A Krum... Postąpił jak ostatni idiota. Pozostawić ją wtedy, gdy go najbardziej potrzebuje... Na szczęście Hermiona ma przy sobie kogoś, kto potrafi się nią zaopiekować. Choć ona idealnie radzi sobie sama.
    Z niecierpliwością czekam na kolejny, porywający swoją magią rozdział.
    Gorąco pozdrawiam.
    Ps. Dziękuję za pomoc i za wszystko. :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nigdy nie przestaniesz mnie zawstydzać...Dziękuję;* Nawet nie wiesz, jak dobrze jest usłyszeć, że ktoś w Ciebie tak wierzy;)
      Będzie jeszcze wiele scen dramione, obiecuję.
      Co do Kruma, to na jego obronę, chcę tylko powiedzieć, że nie wszystko jest tym czym się na pierwszy rzut oka wydaje;)
      Przyznam, że sama również wciągnęłam się w wątek Evy;) Cieszy mnie świadomość, że jej postać budzi sprzeczne emocje.
      Nie masz za co dziękować. Doskonale wiem, jak to jest zaczynać od zera;) Jestem pewna, że Twoje opowiadanie skradnie serca wielu osobom;)
      Pozdrawiam gorąco!;*

      Usuń
  4. rozdział boski jak każdy kolejny, zasmuciłam mnie informacja, że już słyszę o zakończeniu - niefajnie.... szkoda, że hermiona nie zdążyła przeczytać listu, intryguje mnie to i mam dziwne przeczucie, że może być tam coś istotnego... nie lubię evy nawet wtedy, kiedy pokazujesz ją w ludzki sposób, nadal jest dla mnie niedostępne i nie do polubienia...
    pozdrawiam
    mam nadzieję, że mogę liczyć na poznanie zakończenia? przerywanie historii jest niezdrowe dla formy psychofizycznej ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję;)
      Ale ja nie powiedziałam, że kończę opowiadanie;) Chciałam tylko dać szansę tym, którzy z jakiś powodów nie komentowali opowiadania, żeby mogli się zrehabilitować lub w porę wycofać. Jesteśmy na półmetku i mam jeszcze wiele pomysłów do zrealizowania, wątków do zakończenia. Dlatego spokojnie, opowiadanie bd jeszcze funkcjonować przez dłuższy czas;)
      I masz dobre przeczucie;) List, a raczej jego treść jest istotna.
      Jesteś jedną z osób, które mnie motywują swoimi komentarzami. Nie wyobrażam sobie, żebyś nie dostała ostatniego rozdziału;) Poza tym nie chcę mieć wyrzutów sumienia z powodu Twojej formy psychofizycznej;p
      Pozdrawiam!;*

      Usuń
  5. Cześć!
    Przede wszystkim przepraszam, bardzo przepraszam, że nie skomentowałam ostatniego rozdziału, jednak wiedz, że go przeczytałam. I może zacznę właśnie od moich odczuć z tamtego rozdziału. Przede wszystkim dziękuję za opisanie relacji Ron - Hermiona. To była przyjaźń, jaką każdy z nas znał z książki. Udało Ci się to opisać tak niesamowicie, że przez chwilę sama zazdrościłam Hermionie takiego Rona... A przecież za nim nie przepadam. Porwanie Molly to wielki cios dla rodziny Weasleyów, Harry'ego i Hermiony. Czytając wypowiedzi bohaterów na jej temat, Artura, który powiedział, że nie da sobie rady bez Molly miałam cholerne łzy w oczach, które szybko zaczęły spływać po policzkach. Poczułam ból tej straty.
    Nie spodziewałam się, że Harry może tak dojrzeć. Powiem szczerze w pewnym momencie jego opanowanie, odwaga, troska o dobro najbliższych i całego społeczeństwa mi zaimponowała... To takie odmienne od tego, co przedstawiają autorki na swoich blogach. Chociaż jego wściekłość była taka... Gryfońska.:P
    Eva.. No zimna suka z tej kobiety. Czy w tym rozdziale, czy w tamtym widać, że ma jasno określony plan, swój cel, który skrzętnie realizuje. Mimo iż jest postacią, hm, negatywną, lubię ją.:P Zdecydowana babka, która miała bardzo ważny powód, by to wszystko zrobić - miłość. Chociaż dziś... Pokazałaś, że każda kobieta w głębi serca jest tylko słabą istotką, która potrzebuje uczucia... Bo zagubi się w tym durnym świecie.
    Wiktor zachował się jak tchórz. Nie, żebym spodziewała się czego innego, no ale wyjeżdżać do Bułgarii i żegnać się ze swoją narzeczoną poprzez list.. Btw.. To znaczy nie wiemy jeszcze co napisał, ale cała ta rozmowa z Ginny nie najlepiej o nim świadczy... Choć rozumiem, że też musiał czuć się skrzywdzony.
    No i nasze Dramionki... Scena z tamtego rozdziału sprawiła, że uśmiechałam się przez łzy jak jakaś kretynka. Cieszę się, że w końcu są razem, że panuje pomiędzy nimi harmonia, choć zapewne droga do szczęśliwego końca (mam nadzieję) będzie długa i kręta. Zazdrosny Draco to fajne wyobrażenie... Sceny z Dramionkami stanowią idealny kontrast do smutnego tła opowiadania.
    Na koniec. Oczywiście spisałaś się na medal pisząc ostatnie dwa rozdziały, które były genialne. Widać, że musiałaś włożyć w nie dużo pracy i serca, więc jeszcze raz przepraszam, że aż tyle czasu zajęło mi skomentowanie ich. Co do Proroka Codziennego to oczywiście masz takie prawo i mam nadzieję, że nie spotkasz się z hejtami dotyczącymi swojej decyzji. Jak dla mnie jest ona słuszna i sprawiedliwa.
    No cóż, kończę swoje nudne wywody, jeszcze raz przepraszając oraz jeśli masz chwilkę czasu, zapraszając do siebie na rozdział piętnasty Bądź moją nadzieją.
    Pozdrawiam serdecznie,
    la_tua_cantante_

    dramione-badz-moja-nadzieja.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie masz za co przepraszać. Rozumiem, że mogłaś nie mieć na to czasu;)
      Tak właśnie wyobrażałam sobie przyszłe relacje między Ronem i Hermionom. Nie pasują mi jako para, ale jako przyjaciele są idealni. Cieszę się, że to doceniłaś;)
      Chyba nie ma nikogo, kto nie lubiłby prze kochanej pani Weasley, serca rodziny;) To była dla mnie trudna decyzja, ale potrzebowałam kogoś takiego jak ona i wkrótce dowiecie się dlaczego.
      Ktoś w dobrej wierze powiedział mi, że postać Harry'ego w tym opowiadaniu jest nijaka i, że gdyby coś mu się stało, to nie płakałaby po nim. Uznałam, że trzeba nadać mu trochę charakteru;) Toć Chłopiec, który przeżył był prawdziwym Gryfonem więc trzeba było to jakoś wykorzystać;p Mam nadzieję, że uda mi się przekonać Was do Pottera tak, by nie był on Wam obojętny;)
      Wszystko na temat Evy poniekąd się zgadza, poza tym, że jest słaba. Dla niej liczy się tylko cel, który chce zrealizować. Najbliższe 2/3 rozdziały wszystko wyjaśnią;)
      Tak, masz rację. To była dla niego trudna decyzja i dlatego też nie chciał sobie utrudniać jej jeszcze bardziej. Postaram się wszystko wyjaśnić jak najdokładniej, żeby wytłumaczyć jego postawę. Jednak ten wątek rozwinie się nieco później i sporo namiesza w opowiadaniu;)
      Dziękuję;) Masz rację. Przechodzę teraz dość trudny dla mnie okres i mimo, że pisanie pozwala mi pozbyć się natłoku myśli i uczuć, to jest teraz sporym wyzwaniem. Dlatego tym bardziej cieszy mnie informacja, że obydwa rozdziały zostały tak ciepło przyjęte.
      Liczę się z tym, kochana...Jednak jeśli ma to uświadomić Czytelnikom, jak ważne dla autora są ich komentarze, to chyba warto, prawda? Sama zobacz, ile czasu zajmuje tworzenie i obróbka takiego tekstu nim trafi on na bloga. A jeśli ktoś już poświęca swój cenny czas, żeby to przeczytać, to chyba chwila dłużej nie bd wielkim poświęceniem i wyrzeczeniem, by skomentować tekst?
      Wiem, że spotkam się z krytyką i nie bd udawać, że jest mi ona obojętna. Całym sercem jednak czuję, że postępuję słusznie. Poza tym poinformowałam Czytelników o tym w połowie opowiadania więc to nie jest tak, że jeśli ktoś teraz zacznie komentować, to nie pozna zakończenia. Natomiast jeśli ktoś obudzi się na sam koniec, to nic na to nie poradzę. Z chwilą zakończenia historii blog zniknie. Nie robię tego tylko dla siebie, ale i dla innych autorek. Przecież istnieje tyle dobrych opowiadań, które zostają porzucone i to nie dlatego, że są złe, ale dlatego, że przez brak odzewu Czytelników, autorki zaczynają wątpić w swoje umiejętności i rezygnują.
      Ja kończę swoja przygodę ze światem Dramione;) Jestem wdzięczna za tych czytelników, których mam i których poznałam dzięki tej historii. Jeśli do końca opowiadania poznam nowych, to bd prze szczęśliwa. Jeśli nie, to trudno. Wiem, że sama nie zmienię mentalności wszystkich Czytelników, ale może trafię do kilku z nich?;) A jeśli przy okazji zostanę zmieszana z błotem, to przyjmę to z godnością, bo bd wiedzieć, że warto i że stało się to w słusznej sprawie.
      Dziękuję za troskę;*
      Bardzo Cię przepraszam, nie zauważyłam, że dodałaś nowy rozdział;( Do końca weekendu obiecuję nadrobić zaległości;) Sama jestem ciekawa jak poprowadzisz dalsza część swojej historii;)
      Pozdrawiam ciepło!;*

      Usuń
  6. Witaj ;)

    Kolejny niesamowity rozdział za mną i szczerze powiem, że niezmiernie żałuję, że ukazują się tak rzadko, gdyż jestem strasznie ciekawa dalszego ciągu tej historii, niemniej jednak rozumiem natłok codziennych obowiązków i braku czasu na ciągłe pisanie. Bardzo podoba mi się kreacja Draco, jest młody, przystojny, męski, a zarazem delikatny i przede wszystkim intrygujący, czyli mężczyzna jakiego kochają kobiety! Tak więc, oczekuję następnego rozdziału i życzę powodzenia w pisaniu!

    Pozdrawiam, Aleksandra

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Możesz mi nie wierzyć, ale i ja żałuję;D Gdybym mogła, to publikowałabym je codziennie. Niestety muszę tak organizować swój czas, żeby pogodzić wszystkie obowiązki i zobowiązania. Nie jestem w stanie dodawać rozdziałów tak często, jakbym tego chciała. Tym bardziej, że tworzenie i obróbka tekstu jest naprawdę czasochłonna. Nigdy nie odważyłabym się oddać Wam rozdziału, który byłby poniżej moich oczekiwań, że o Face już nie wspomnę;)
      Dziękuję;)
      Postaram się dodać nowy rozdział w przeciągu 2 tygodni. Mam już w głowie plan i niektóre sceny. Jednak ich spisanie musi chwilę jeszcze zaczekać;)
      Pozdrawiam serdecznie!;)

      Usuń
  7. Powiem szczerze że jestem trochę zaskoczona. Jeśli potrafię dobrze liczyć to za nami 17 rozdziałów, i miałam wrażenie że przy tak dobrej fabule, tylu pomysłach, bohterach, i takiej wizji to opowiadanie rozwinie się znacznie bardziej gdyż póki co czuję niedostyt. Bardzo możliwe że nie będzie mi dane przeczytać ostatniego rozdziału gdyż o ile dobrze pamiętam za dużo komentarzy nie zostawiłam, i bardzo możliwe że cała akcja rozwinie się w ostatnim rozdziale, ale mimo tego mam także wrażenie że jest za mało dramione w dramione, i nie mówię o tym że w każdym rozdziale powinny być sceny seksu, pocałunków czy Bóg wie czego ale jednak myślę że jest tego trochę za mało. Żadnym z powyższych słów nie chciałam Cię urazić, wyraziłam tylko swoje zdanie. To opowiadanie jest jednym z lepszych, jest dojrzałe, dobrze napisane, i co najważniejsze, posiada kompletnie inną oderwana od szablonu fabułę. Gratuluję i życzę dużo weny w pisaniu nie tylko dramione.

    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Naprawdę nie rozumiem tego poruszenia;) Powtórzę to raz jeszcze- nie kończę tej historii tu i teraz. Mam na nią tyle pomysłów, że bd musieli jakoś ścierpieć jeszcze drugie tyle;) Rozumiem, że możesz czuć się zaniepokojona. Najwidoczniej nie wyraziłam się precyzyjnie dlatego dobrze, że to zasygnalizowałaś;)
      Dla uspokojenia, powtarzam- jesteśmy gdzieś na półmetku "Rozbitków". Byłoby to nieprofesjonalne z mojej strony, gdybym przy tak licznych wątkach, które rozpoczęłam, zakończyła teraz opowiadanie.
      Camille, możesz być spokojna;) Pamiętam, kto komentuje i mogę Cię zapewnić, że poznasz zakończenie opowiadania;) No chyba, że mi się rozleniwisz;p
      Masz dobre wrażenie, bo jest mało dramione w dramione;) To zamierzony zabieg. Akcja nabiera rozpędu. Proszę Cię tylko o to, żebyś mi zaufała i nie martwiła się o szybkie zakończenie historii;)
      Za każdym razem staram się podkreślać, że cenię sobie Wasze zdanie. Nie zależy mi na wazelinie, ale na szczerości. Dlatego naprawdę cieszy mnie fakt, że wyraziłaś swoje wątpliwości i, że mam nadzieję, udało mi się je rozwiać?;)
      Nie bójcie się mówić mi prawdy;) Nawet jeśli jest ona dla mnie nie wygodna, to jest bardziej cenna niż lukrowane kłamstwa.
      Dziękuję Ci za Twoją szczerość i opinię.
      Pozdrawiam serdecznie!;)

      Usuń
  8. hahahahahahahah "Za ekspresowe zabetowanie" hahahahahahahahahahahahahahaahha i jeszcze się śmieję :'D Serio, Ville? Mam tu zacytować Twoje "nieśmiałe pytanie o rozdział"? :D
    Wiem, że nawaliłam, bo przeciągałam to w nieskończoność i ludzie, naprawdę możecie winić tylko mnie za to, że te rozdziały pojawiają się z opóźnieniem. Bo to ja jestem tym miejscem, w którym tworzy się zastój.
    I nie jestem zapracowana, jestem zakochana i dlatego zapominam :D ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Otóż to, Face- EKSPRESOWE, bo jak już nieśmiało zapytałam, to zabetowalas go tego samego dnia;p
      Dlatego zamiast bić się w piersi i nabijać z moich nieśmiałych pytań, weź się za naukę albo skomentuj treść rozdziału;p;*
      To się nazywa manifestacja uczuć,Face ;D Wariatka;*

      Usuń
  9. No, jestem coraz bardziej ciekawa dalszego ciągu tej historii! I, ku mojemu zaskoczeniu, coraz bardziej zaczynam lubić Evę, nie potrafię traktować jej jak typowego negatywnego bohatera :D Cieszę się, że zaczynasz nam bardziej przybliżać jej plany.
    Oczywiście nie mogę nie wspomnieć reszcie rozdziału- relacja Hermiony i Kruma, Hermiony i Draco.. Zastanawiam się co było w tym liście, liczę na to że wkrótce się dowiemy :D
    Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nawet nie wiesz jak mnie to cieszy, że rozbudziłam Twój apetyt na więcej;) Kreując Evę zależało mi na tym, żeby jej postać nie była jednoznaczna. Ludzie nie dzielą się na dobrych i złych. Jest w nich tyle samo dobra co zła. To ich wybory kształtują ich charakter i postawy. Wątek Evy mam już dopracowany i teraz pozostaje mi odkryć karty i poczekać na Waszą reakcję. Mam nadzieję, że nie zawiodę Waszych oczekiwań;)
      To bardzo skomplikowane relacje. Wiem, że nic w nich nie jest jasne. Wątek Dramione cały czas będzie się rozwijać, co nie oznacza, że Wiktor zejdzie ze sceny. List jest ważny, ale jego treść poznacie za jakiś czas;)
      Dziękuję za opinię;)
      Pozdrawiam ciepło!;)

      Usuń
  10. świetny rozdział i mam dziwne wrażenie, że Hekate spotka się z Hermioną :D pozdrawiam i czekam na kolejny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hekate nie jest osobą;) Wyjaśnię to w najbliższych 2/3 rozdziałach. Pisząc czerpię z mitologii oraz innych tekstów źródłowych, które przepuszczam przez własną wyobraźnię, starając się stworzyć coś innego. Fakty łączę z fantazją, by jak najrzetelniej oddać klimat opowiadania;)
      Nie mniej jednak dobrze kombinujesz;)
      Pozdrawiam;)

      Usuń
    2. w takim razie nie mogę doczekać się wyjaśnienia :D przy okazji zapraszam do mnie http://slady-cieni-dramione.blogspot.com/ dopiero zaczełam więc przyda się każda opinia z góry dziękuje za odwiedziny pozdrawiam :)

      Usuń
    3. Obiecuję, że w wolnej chwili odwiedzę Twojego bloga;) Proszę tylko o cierpliwość.
      Życzę powodzenia w pisaniu oraz masy świeżych pomysłów!
      Pozdrawiam!

      Usuń
  11. Świetny Blog! Jest bardzo fajnie napisany. Historia jest czarująca i bardzo interesująca. Biedna Hermiona zawsze ma pecha powinna być z Draco bo do siebie pasują. Jestem ciekawa co Krum jej napisał w liście, lecz z drugiej strony lepiej żeby już nie wracał też. Czekam na kolejny rozdział jestem ciekawa co się dalej wydarzy, Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję za opinię;)
      Mam plany co do Wiktora więc mogę zdradzić, że jego postać bd miała swoje pięć minut w opowiadaniu. Niedługo wszystko się wyjaśni, obiecuję.
      Pozdrawiam ciepło!;)

      Usuń
    2. Już się nie mogę doczekać co będzie z Wiktorem :D
      Pozdrawiam :)

      Usuń
  12. Wpadłam tu przypadkowo ale nie żałuję...na pewno zostanę do końca...przeczytałam wszystkie 17 rozdziałów na jednym tchu i stwierdziłam że chcę więcej....opowiadanie bardzo mi się podoba jest mroczne i tajemnicze a ja takie lubie. Bardzo ładny wystrój bloga .... Czekam na następny rozdział
    Życze WENY !!! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam Cię bardzo serdecznie;*
      Nawet nie wiesz jak lubię takie przypadki;)
      Bardzo się cieszę, że dołączyłaś do naszej małej rodzinki;)
      Dziękuję za miłe słowa! Ogromnie cenię sobie osoby, które poświęcają swój czas nie tylko na lekturę ale i na skomentowanie czytanych przez siebie opowiadań. Szablon jest zasługą utalentowanej Ariany, która pięknie odzwierciedliła to, co chciałam wyrazić;)
      Pozdrawiam ciepło!

      Usuń
  13. Przeczytałam rozdział 16 i 17 jednym tchem! Każda Twoja odsłona baaardzo mnie zaskakuje. Historia którą tworzysz pełna jest niespodziewanych wątków, niepewności i takiej magii - oczarowujesz mnie za każdym razem :)
    Jestem fanką wątku H&D więc uszczęśliwiłaś mnie tymi rozdziałami niezmiernie :) Jak dla mnie Wiktor mógłby już nie wracać :p Bardzo zaintrygowałaś mnie też wątkiem Evy...
    Jak zawsze z niecierpliwością czekam na rozdział kolejny :)

    Pozdrawiam
    P:*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wreszcie się zebrałaś;p Zaczynałam się bać, że już nie poznam Twojej opinii;)
      Widzisz jak zgrabnie Ci to wyszło? Nie taki komentarz straszny jak go malują;) Cenię przede wszystkim szczerość, kochana;) Dlatego pisz prosto z serca i nie myśl o tym, co kto pomyśli, czytając Twoje komentarze. Dla mnie wszystkie opinie i każda z osobna są niesamowicie ważne i wyjątkowe- każda na swój własny unikatowy sposób;)
      Bardzo cenię Twoje zdanie. Cieszę się, że spełniłam Twoje oczekiwania;)
      Myślę, że wchodzimy w fazę decydującą w wątku Evy więc mam nadzieję, że mimo wielu wyjaśnień dalej będę w stanie Cię czymś zaintrygować;)
      Oj ja znam tę Twoją niecierpliwość;D
      Ściskam!;*

      Usuń
  14. Kurcze rozdział świetny. Ciekawość mnie zżera , bo chcialabym juz znać zawartość listu od Wiktora.
    Eva jest tak potężna,że aż się boje co zrobi dalej.
    Czy wybrała się po Hermione?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I poznasz treść listu tylko w późniejszych rozdziałach;)

      Usuń
  15. Rozczuliła mnie scena w parku z Hermioną i Draconem. Zastanawiam się tylko na jakiś to zasadach funkcjonuje, głównie chodzi mi o Kruma, którego niby nie ma, no ale jednak tak zupełnie nie zniknął.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cierpliwości, Krum będzie jeszcze miał swoje "pięć minut";)

      Usuń
  16. ''- Jesteś idiotą, Draco.
    - Zakochanym idiotą, Granger. ''
    OMOMOMOMO i ten pocałunek
    rozpływam się. Kocham ich razem.
    Nienawidzę oddzielnie </3
    Tak bardzo nie lubię Wiktora, że chciałabym żeby zginąl.
    Kto opuszcza ukochaną osobe kiedy ta go potrzebuje
    Bardzo dobrze Ginny powiedziała, ale mogła listu nie zabierać
    niech sam idiota się tłumaczy a nie wykorzystuje innych w około ...
    nadal nie lubię Evy i to się nie zmieni. przepraszam :<
    za to kocham prawię wszystkich bohaterów, więc jest spoczko :)
    *big hug*
    idę czytać dalej to genialne opowiadanie !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszystko dzieje się za jakąś przyczyną i nie zawsze jest tym czym się wydaje:) Ale o tym przekonasz się w późniejszych rozdziałach:)
      Nie musisz przepraszać:) Po to tworzy się różnorodną paletę postaci, by każdy z czytelników mógł wybrać bohaterów, z którymi się identyfikuje, których lubi, którym kibicuje, a których nie cierpi i którzy wzbudzają w nim negatywne emocje. Tak jak już mówiłam, bardzo dobrze, że opowiadanie wzbudza emocje.
      Dziękuję!;)

      Usuń
  17. Ciekawość rozsadza mnie od środka po jaki ostatni składnik pojechała Eva do Londynu. Sam w sobie rozdział przepiękny. Stosunki na linii Malfoy Granger wspaniałe. Cóż mogę więcej dodać? Oprócz gratulacje wspaniałego rozdziału. Dużo weny i miłego wieczoru :)
    Pozdrawiam Ksenia Kobelak

    OdpowiedzUsuń
  18. W sumie dobrze że jest tak dużo różnych wątków w jednym opowiadaniu. Przynajmniej się człowiek nie nudzi ciągle czytając jak to się całowali, kochali i temu podobne. To takie dramione z ogromnym plusem i całkowicie mam nadzieje niestereotypowe :) a co do początku to w pierwszej chwili myślałam że już znaleźli martwą Molly XD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uwierz, że i ja mam taką nadzieję;) Staram się jak mogę, żeby Was nie zanudzić.
      Tu niczego nie można być pewnym więc trudno Ci się dziwić.
      Pozdrawiam ciepło!

      Usuń
  19. zazdrosny Malfoy ma swój urok
    nie mogę się oderwać od twojego opowiadania


    eva

    OdpowiedzUsuń
  20. Ta Eva mnie drażni. Nie dlatego, że jest złą postacią ale dlatego, że według mnie ma jakiś kompleks na swoim punkcie i próbuje coś udowodnić. Zachwouje sie przy tym jak małe dziecko. Eva nie dostała tego co chciała? W takim razie Eva wpadnie w szał i będzie niszczyła to co chciała. No bo jak ona nie ma to nikt mieć nie będzie.

    OdpowiedzUsuń