Witajcie kochani!
Przynoszę Wam kolejny rozdział "Rozbitków". Mam nadzieję, że spodoba się Wam dzisiejsza ich odsłona. Nim jednak przystąpicie do lektury, chciałabym Was poprosić, żebyście zapoznali się z zakładką "Prorok Codzienny". Dzięki temu unikniemy nieporozumień przy ostatnim rozdziale. Macie jeszcze trochę czasu, bo do końca jeszcze daleko więc Ci, którzy się zmobilizują poznają zakończenie ;) Dla jasności- nie kończę tej historii! Mam tyle pomysłów na to opowiadanie, że bardzo prawdopodobnie powstanie drugie tyle treści;) Nie mniej jednak od teraz obowiązuje jedna zasada: czytasz = komentujesz. Uważam, że to nie jest zbyt duże poświęcenie dla kogoś, kto i tak poświęca swój cenny czas na lekturę rozdziału ;) Natomiast jeśli jesteś zbyt leniwy/a, by naskrobać kilka zdań, to lepiej nie wciągaj się w tę historię, bo nie poznasz jej zakończenia. Chcę, żeby to stało się jasne. Nie będzie żadnych odstępstw i wyjątków od reguły. Nie mam na celu robić komukolwiek na złość. Chcę natomiast uświadomić Ci, Drogi Czytelniku, jak wiele Ty i Twoja opinia znaczysz dla autora opowiadania.
W ramach ogłoszeń, chciałabym zasygnalizować, że utalentowana i obiecująca autorka poszukuje szczerej i sumiennej Bety. Jeśli ktoś byłby zainteresowany współpracą z Ginger, to możecie śmiało pisać do niej na blogu.
Oto link:
http://blaskwtunelu.blogspot.com/
Ginger będzie bardzo wdzięczna za pomoc w tworzeniu jej własnego magicznego świata;)
Ślicznie dziękuję zapracowanej Faceless za ekspresowe zabetowanie rozdziału, ogromne wsparcie i wszystkie nasze długie rozmowy. Dziękuję Ci, Skarbie;*
Ślicznie dziękuję zapracowanej Faceless za ekspresowe zabetowanie rozdziału, ogromne wsparcie i wszystkie nasze długie rozmowy. Dziękuję Ci, Skarbie;*
Rozdział z dedykacją dla Was, bo to Wy jesteście powodem, dla którego ta historia się pisze.
A teraz zapraszam do lektury. Jestem ciekawa Waszych opinii;)
Ściskam mocno,
Villemo.
ROZDZIAŁ 17 „List”
Odwróciła
nieobecne spojrzenie od swoich szczupłych palców, obejmujących kubek z zimną
już kawą. Dźwięk pukania do drzwi wyrwał ją z odrętwienia, w którym trwała,
odkąd Hermiona poszła wziąć prysznic. Poprzedniej nocy kobiety niewiele spały.
Dużo za to rozmawiały. Ginny była wdzięczna przyjaciółce za jej wsparcie i za
to, że nie pozwoliła jej pogrążyć się w rozpaczy. Granger wlewała w nią
nadzieję, że Molly na pewno żyje i wróci do domu. Sama obecność szatynki
dodawała jej otuchy i sił. Ona i Blaise byli filarami, które nie pozwalały jej
runąć w przepaść, gdy traciła grunt pod stopami. Pukanie stało się bardziej
natarczywe i Ginny westchnęła ze zrezygnowaniem. Wygładziła swój czarny,
elegancki kostium i niechętnie otworzyła drzwi.
- Wiktor? –Zapytała,
nie kryjąc zaskoczenia wizytą Bułgara.
- Witaj
Ginny. Wiem, że już późno, a ty śpieszysz się na pogrzeb. Obiecuję jednak, że
zajmę ci tylko chwilę – wytłumaczył szybko brunet.
Rudowłosa
otrząsnęła się z zaskoczenia i uchyliła szerzej drzwi, zapraszając go do
środka. Krum wyglądał na zdenerwowanego i równie zmęczonego co ona. Widząc
wahanie mężczyzny, domyśliła się, że ten z jakiegoś powodu nie chce zobaczyć
się z jej przyjaciółką. Jego zachowanie było dziwne i budziło podejrzenia.
Stłumiła jednak ciekawość i oznajmiła wciąż zachrypniętym od płaczu głosem, że Hermiona
szykuje się na górze. Wiktor przez chwilę analizował słowa kobiety, po czym
pokręcił z determinacją głową i posłał jej blady uśmiech. Ginny westchnęła
jedynie z irytacją i zamknęła drzwi, wychodząc na klatkę schodową.
- Masz
świadomość, że zachowujesz się więcej niż dziwnie? – Upewniła się, obrzucając
go uważnym spojrzeniem.
- Wyjeżdżam
– oznajmił, ignorując jej uwagę, a widząc jak rudowłosa ściąga brwi, dodał – do
Bułgarii. Chciałbym, żebyś przekazała coś ode mnie Hermionie.
- Dlaczego
sam jej tego nie dasz? – Zapytała nieufnie, obserwując jak mężczyzna wyjmuje z
wewnętrznej kieszeni marynarki kopertę.
- To
skomplikowane, Ginny – wyjaśnił brunet, przybrawszy nieprzeniknioną maskę.
- Hermiona
też ciągle mówi, że to skomplikowane. Może tylko wam takie się to wydaje?
Uważam, że powinieneś z nią porozmawiać, zamiast częstować ją żałosnymi
wyjaśnieniami w liście – sapnęła z irytacją nad uporem pary. Powoli sama
zaczynała dochodzić do wniosku, że wszystko, co dotyczy tej dwójki, jest więcej
niż skomplikowane.
- Czasami
łatwiej jest coś napisać, niż powiedzieć – odparł ze smutkiem Wiktor, a po chwili
zamyślenia dodał – Powiedz jej, że ją kocham.
Weasley
zacisnęła spierzchnięte usta w wąską linię i popatrzyła chłodno na mężczyznę.
Stał wciąż przed nią z tą samą nieprzeniknioną miną i pochmurnym spojrzeniem.
Dłoń z kopertą w dalszym ciągu wyciągnięta była w jej stronę. Ginny miała
ochotę powiedzieć mu, co myśli o jego zachowaniu, lecz w ostatniej chwili
powstrzymała cisnące się jej na usta słowa. To i tak niczego by nie zmieniło.
Nie spuszczając wzroku z jego twarzy, bez słowa odebrała list.
- Dziękuję,
Ginny. Wiem, co teraz o mnie myślisz, ale…
- Zapewniam
cię, że nie masz pojęcia o tym, co myślę – zaoponowała rudowłosa, obrzucając
Wiktora nieprzychylnym spojrzeniem. – Nie opuszcza się ukochanej osoby, gdy ta
najbardziej cię potrzebuje – dodała chłodnym tonem, a Krum w odpowiedzi
uśmiechnął się smutno.
- Przykro mi
z powodu Molly. Mam nadzieję, że aurorzy szybko odnajdą twoją mamę – oznajmił
ciepłym, współczującym głosem.
Na
wspomnienie o rodzicielce, Ginny poczuła bolesną gulę w przełyku. W odpowiedzi
skinęła jedynie głową i odwróciła się od mężczyzny.
- Dbaj o
nią… i o siebie – dodał Wiktor, gdy trzymała już rękę na klamce.
Odwróciła
się, chcąc odpowiedzieć, lecz bruneta już nie było. Pokręciła ze zrezygnowaniem
głową i wzięła głęboki, uspokajający oddech. Weszła do środka i o mało nie
podskoczyła, widząc Hermionę opartą o framugę drzwi od kuchni. Jej blada twarz
nie wyrażała żadnych emocji, lecz Ginny wiedziała, że szatynka słyszała każde słowo,
jakie wymieniła z Krumem. Granger bez słowa wyciągnęła rękę po list. Szatynka
przez chwilę przyglądała się kopercie, po czym zdecydowanym ruchem wrzuciła ją
do trzymanej w dłoni czarnej kopertówki.
- Powinnyśmy
już wychodzić – oznajmiła wypranym z emocji głosem i narzuciła na siebie cienki,
czarny płaszczyk.
- Nie chcesz
tego przeczytać? – Zapytała niepewnie Ginny, patrząc na nią spod oka i, biorąc
przykład z przyjaciółki, założyła płaszcz.
- Nie –
zdecydowanie w głosie i zacięta mina nie pozostawiały wątpliwości, że Hermiona
nie chce rozmawiać o swoim narzeczonym.
Rudowłosa nie
znała bardziej upartej osoby od swojej przyjaciółki. Gdy ta coś postanowiła, to
nic nie było w stanie odwieść jej od zrealizowania swoich zamiarów. Z
doświadczenia wiedziała, że jeśli kobieta będzie chciała z nią porozmawiać, to
sama do niej przyjdzie. Dlatego chcąc nie chcąc i widząc ponaglające spojrzenie
Granger, Ginny jedynie pokręciła głową z rezygnacją i ruszyła za szatynką.
***
Gęsta, biała
mgła, wydobywająca się z bezdennej przepaści, otulała kamienne mury fortecy tak,
że widoczne stawały się jedynie jej dwie strzeliste wieże. Ulewny deszcz
przecinał powietrze, tworząc swego rodzaju zasłonę. Ponura pogoda jakby odzwierciedlała
aurę tego miejsca. Niebezpieczny las Angrobotha otaczał fortecę z trzech stron
i odgradzał ją od oceanu. Ludzie, którzy zapuścili się w te rejony, już nie
wrócili, nigdy też nie odnaleziono zaginionych ciał, a ci nieliczni, którym
udało się opuścić las, postradali zmysły. Zarówno wśród mugoli, jak i czarodziejów
funkcjonowało przekonanie, że miejsce to jest nawiedzone. Eva, odkąd tylko
zdobyła Alcatraz, pamiętała, że las wydawał jej się martwym. Nigdy nie słyszała
docierających stamtąd odgłosów życia zwierzyny, nie widziała ptaków szybujących
nad pysznymi, ciemnozielonymi koronami drzew. Las zawsze wypełniała głucha,
wywołująca gęsią skórkę cisza.
Odwróciła
wzrok od okna i spojrzała krytycznie na dzieło swojej trzygodzinnej pracy.
Antymagiczna, ciasna klatka zwisała z grubego łańcucha. Jej żelazne kraty lśniły
złotą poświatą, która z minuty na minutę zanikała. Na górze i na dole
przytwierdzone były kajdany. Jednoosobowe więzienie, stworzone wyłącznie z jej
magii, z pozoru wyglądało jak zwykła klatka. I tylko Eva wiedziała, że w
rzeczywistości to śmiercionośna pułapka. Jej plan B. Uśmiechnęła się zadowolona
z efektów i przesunęła palcem po kratach. Czuła własną magię, która rozpoznawała
i ją. Czarny kruk wydał złowrogi odgłos
i nastroszył pióra. Wyglądało na to, że również Hermes wyczuwał złowrogą aurę.
Czarownica wyciągnęła władczo rękę, a ptak posłusznie sfrunął na jej
przedramię.
- Jesteśmy
prawie gotowi, przyjacielu – wyszeptała, gładząc błyszczące skrzydło i patrząc
prosto w paciorkowate oczy zwierzęcia. – Już niedługo wszystkie pionki staną na
swoim miejscu – dodała bardziej do siebie niż do niego, a ptak przekrzywił
łepek. – Wejść – oznajmiła, gdy rozległo się donośne pukanie, a chwile potem wrota
otworzyły się z głośnym skrzypnięciem.
- Mogłem się
spodziewać, że tutaj cię znajdę.
Kobieta
uśmiechnęła się, słysząc nutkę pobłażania i irytacji w głosie mężczyzny. Oliwer
niespiesznym krokiem podszedł do niej i krótko pocałował. Kruk w ramach
protestu zaskrzeczał i ponownie nastroszył pióra. Mężczyzna uśmiechnął się
szeroko i pogłaskał ptaka, a ten polubownie przeniósł się na jego ramię,
wczepiając pazury w naramiennik zbroi.
- Pozwól mi
iść z tobą – poprosił, choć jego ton wskazywał bardziej na rozkaz.
- Uważasz,
że sama nie poradzę sobie z watahą wilkołaków? – Zapytała rozbawionym tonem,
unosząc prowokacyjnie brew i odgarnęła z czoła mężczyzny niesforne kosmyki. –
Poradzę sobie – dodała, widząc jak Oliwer zaciska szczękę. – Piłeś eliksiry? –
Zmieniła temat, dając mu do zrozumienia, że tamta sprawa jest zamknięta.
- Nie podoba
mi się to, Evo – nie ustępował i, nie pozwalając kobiecie odsunąć się od
siebie, otoczył jej talię rękoma. – Pakt
z wampirami był niebezpieczny, sojusz z dementorami był szaleństwem, ale
samotna wyprawa na spotkanie z watahą wilkołaków w nocy i to w dodatku w czasie
pełni… - kontynuował, patrząc na nią z dezaprobatą i urwał, jakby szukając
odpowiednich słów. - Nawet sam nie wiem, jak to określić.
- Uznaj to
za akt desperacji – wyszeptała zmysłowym tonem, uśmiechając się i musnęła wargi
blondyna. Zamruczała z aprobatą, gdy po chwili oporu oddał jej pocałunek z
większą zachłannością. – Zaufaj mi, Oliwerze.
- Ufam ci,
Evo. To im nie ufam – odparł, patrząc prosto w błyszczące, szmaragdowozielone
oczy ukochanej.
- Gdzie masz
bransoletę? – Zapytała ostrym tonem, dostrzegając lewy nadgarstek mężczyzny, a
tym samym odwracając jego uwagę od wilkołaków.
- Chyba
została w komnacie. Tak spieszyłem się, żeby złapać cię przed podróżą, że
musiałem ją tam zostawić – wyjaśnił przepraszającym tonem, widząc karcącą minę
kobiety.
- Nie wolno
ci o niej zapominać, Oliwerze. Ta bransoleta chroni cię przede mną! Ostatnim
razem mogłam cię zabić! A co, gdybym teraz straciła kontrolę nad swoją mocą?!
- Jesteś na
najlepszej drodze do tego – wtrącił, uspokajającym głosem, patrząc na nią ze
znaczącą miną.
Słysząc jego
uwagę, zmarszczyła czoło i posłała mu piorunujące spojrzenie. W odpowiedzi
uśmiechnął się jedynie i wygładził dłońmi jej czoło. Zamknęła oczy i zacisnęła
wargi, starając się stłumić rozpalający się w niej gniew.
- Spójrz na
mnie – poprosił cichym szeptem, a Eva z ociąganiem uchyliła powieki. –
Przepraszam, że cię zdenerwowałem. Nie chciałem wystawiać cię na próbę. Dobrze
rozumiem twój lęk o moje bezpieczeństwo. Obiecuję, że od dzisiaj będę pamiętać
o bransolecie. Jeśli chcesz, mogę nawet zacząć w niej spać – oznajmił poważnym
tonem, choć przy ostatnim zdaniu dodał do niego żartobliwą nutę. – Musisz
zrozumieć, że to działa w obydwie strony, Evo. Ja też się martwię. I nie chodzi
o to, że nie wierzę w twoją moc. Doskonale wiem, jak potężną kapłanką jesteś.
Boję się jednak, że coś pójdzie nie tak. Ten plan jest jak spacer po linie nad
przepaścią. Jeden fałszywy krok i wszystko przepadnie… Przez lata żyłem w
przekonaniu, że straciłem cię na zawsze. Siostry nie udzielały żadnych
informacji. Powiedziały mi tylko, że pomyślnie przeszłaś rytuał i teraz czeka
cię szkolenie. Ucieszyłem się, że żyjesz. Pierwszy raz płakałem ze szczęścia. A
potem pojawiła się Pierwsza Kapłanka i powiedziała mi, że dla mnie jesteś
martwa… - urwał, a kobieta dostrzegła w jego oczach rozpacz graniczącą z
szaleństwem. Dobrze znała te uczucia, gdyż sama doświadczyła tego w murach
zakonu. Wtedy i ona usłyszała od Pierwszej Kapłanki, że Oliwer jest dla niej
martwy. – Nigdy nie czułem takiej
pustki…To było… - głos mu się załamał, więc urwał i odetchnął głęboko.
- Garric
powiedział mi, że tylko ty możesz uratować mnie przed zatraceniem – wpadła mu w
słowo, wykorzystując moment, gdy on starał się odzyskać kontrolę nad głosem.
- Z początku nie rozumiałam tego.
Myślałam, że to kolejna z jego opowiastek o potędze miłości i tego typu
farmazonach. Znaczenie jego słów pojęłam dopiero wtedy, gdy o mały włos cię nie
zabiłam. Wtedy coś we mnie pękło… - urwała i uniosła zaszklony wzrok na twarz
mężczyzny. – Myśl o tym, że mogłabym cię stracić, sprawiła mi gorsze cierpienie,
niż próby bólu, jakich musiałam doświadczyć, żeby wyniesiono mnie na stanowisko
Pierwszej Kapłanki.
- Evo…
- Nie, Oliwerze!
Musisz zrozumieć – przerwała mu nieznoszącym sprzeciwu głosem, a mężczyzna
polubownie skinął głową. – Robię to dla nas. Nigdy w to nie wątp – oznajmiła stanowczo,
a widząc, jak otwiera usta, by zaoponować, dodała pospiesznie - Wiem, że masz
wątpliwości. Widzę to w twoich oczach, ilekroć na mnie patrzysz. Dostrzegasz
moją metamorfozę i dobrze. Musisz ją dostrzegać i zaakceptować. Tylko w ten
sposób mnie nie znienawidzisz… Poświęciłam własną duszę, żebyśmy mogli być
razem. Tylko ty mnie trzymasz. Tylko dzięki tobie nie zatracam się we własnym szaleństwie
– kontynuowała zduszonym głosem, ignorując łzy obficie spływające po
policzkach.
Oliwer
poruszony słowami ukochanej przyciągnął ją do siebie i mocno przytulił. Eva nie
opierała się. Wtuliła się ufnie w ramiona mężczyzny, czerpiąc z jego bliskości
pociechę i siłę na to, co było nieuniknione. Wiedziała, że jest już za późno,
aby się wycofać. Poza tym ona nie chciała rezygnować. Jej wnętrzności trawiła
gorączka i tylko zemsta mogła ją ugasić. Brakowało już tylko trzech figur. Dzisiejszej
nocy zdobędzie dwie z brakujących elementów, a nim minie trzecia doba wszystkie
pionki na jej szachownicy będą ustawione w odpowiednim miejscu.
***
Od ponad
piętnastu minut patrzyła tępo w wygniecioną przez siebie kopertę, którą Wiktor
zostawił Ginny. List wciąż był zapieczętowany. Hermiona bała się go otworzyć.
Zastanawiała się nad tym, co mógł kryć. Westchnęła głośno i rozejrzała nieprzytomnie
po parku, w którym rozstała się z Ginny po zakończeniu uroczystości
pogrzebowych.
Pożegnanie
Kingsleya Shackelbolta i Jasona Blackwella przyciągnęło uwagę masy czarodziejów
z kraju i zagranicy. Mistrz ceremonii używał wielkich słów, by uczcić pamięć
dwóch wielkich osobistości. Poświęcenie, niestrudzona walka o lepszy świat,
honor, uczciwość, szlachetne serce i wiele innych określeń z całą pewnością
oddawało znakomitość i bohaterstwo mężczyzn. Dla wielu ludzi stali się oni
symbolem wolności i pokoju. Hermiona miała jednak wrażenie, że cała ta pompatyczna
oprawa ceremonii odarła zmarłych z pierwiastka człowieczeństwa. Widziała, jak
Harry rzuca ponure spojrzenie w kierunku mównicy zupełnie tak, jakby sam miał
zamiar tam wejść i opowiedzieć o prawdziwym Kingsleyu. Znała to spojrzenie,
gdyż widziała je już na pogrzebie Dumbledorea. Ostatecznie Potter wraz z innymi
aurorami został przy trumnie Shackelbolta, by oddać mu ostatni hołd.
Otuliła się
szczelniej płaszczem, a jej wzrok spoczął na Gregu i Scoccie, dwójce jej
przyszywanych cieni. Mężczyźni rozglądali się czujnie po otoczeniu i trzymali
się w bezpiecznej odległości gotowi, by w razie zagrożenia odpowiednio
zareagować. Szatynka wiedziała, że to nie jej jedyna ochrona. Harry dał jej do
zrozumienia, że czuwa nad nią cały sztab ludzi, jednak dla jej komfortu
psychicznego zgodził się, by tylko Scott i Greg stanowili jej straż przyboczną.
Zaśmiała się histerycznie, czym przyciągnęła uwagę ochroniarzy. Ukryła twarz w
dłoniach i otarła łzy z policzków. Nie mogła sobie pozwolić na mazgajstwo. Problemy
nie rozwiążą się same. Musi stawić czoło rzeczywistości, nawet jeśli do końca
nie wie, co powinna zrobić. Dawno już nie czuła się tak bezradna i
przytłoczona. Miała wrażenie, że wszystko, co utrzymywało w jej życiu równowagę
i dawało poczucie bezpieczeństwa, wyślizguje jej się z rąk. Ponownie spojrzała
na kopertę i złamała pieczęć. Ze wstrzymanym oddechem wyjęła list i ostrożnie
go rozwinęła.
- Masz ochotę
na spacer? – Podskoczyła wystraszona, słysząc męski baryton tuż koło ucha i
pospiesznie złożyła pergamin.
- Nie
uważasz, że spacer na smyczy jest ostatnią rzeczą, na jaką mam ochotę? – Rzuciła
z przekąsem i, starając się uspokoić, oparła wygodnie o oparcie ławki, nad
którą z tyłu nachylał się Draco.
- Miałem na
myśli spacer bez nadzoru – oznajmił zdawkowo blondyn i przekręcił na bok głowę,
uważnie lustrując twarz szatynki.
- A czy to
nie będzie zbyt niebezpieczne? – Sarknęła z obojętną miną i sekundę później
wstrzymała powietrze, bo twarz Malfoya znalazła się kilka cali od jej.
- Nie, bo
będziesz ze mną – uciął jakby to wyjaśniało sprawę.
- I to niby
ma mnie uspokoić – powiedziała na wdechu, a Draco w odpowiedzi uśmiechnął się
łobuzersko i mrugnął do niej.
Hermiona
wypuściła wolno powietrze, gdy Malfoy oddalił się i poinstruował jej ochroniarzy.
Spojrzała na wciąż nieprzeczytany list, który trzymała w rękach i przygryzła
dolną wargę. Wiedziała, że powinna go przeczytać i że w końcu będzie zmuszona
stawić czoła jego treści. Nie mogła odkładać tego w nieskończoność. Widząc jednak
zbliżającego się mężczyznę, wsunęła pośpiesznie kopertę do torebki i założyła
za ucho niesforny kosmyk włosów. Blondyn przez chwilę przyglądał się jej w
zamyśleniu, po czym wyciągnął rękę. Niepewnie chwyciła jego dłoń i zarumieniła
się, czując znajome mrowienie. Draco uśmiechnął się pod nosem i przyciągnął ją
bliżej siebie, obejmując pewnie w talii.
- Mieliśmy
spacerować – powiedziała z teatralnym wyrzutem i starała się uspokoić szalone
bicie serca wywołane jego dotykiem.
- I
będziemy. Uznałem tylko, że tak będzie bezpieczniej – odparł z przekonaniem, a
Hermiona przewróciła oczami, jednak nie odsunęła się od blondyna.
Cieszyła się
tą krótką chwilą normalności. Choć nie była pewna, czy spacer w objęciach
Malfoya mogła uznać za coś zwyczajnego. Zastanawiała się, czy kiedykolwiek
przyzwyczai się do jego elektryzującego dotyku, specjalnego uśmiechu
przeznaczonego tylko dla niej, niespodziewanych porywów szczerości,
zaskakujących gestów, wprawiających ją w zakłopotanie i pocałunków, które
sprawiały, że czuła się tak, jakby unosiła się nad ziemią.
- Nie jest
ci zimno? – Zapytał, gdy oparła głowę o jego ramię.
- Nie. A
Tobie?
W odpowiedzi
otrzymała tylko pobłażające spojrzenie, od którego jeszcze bardziej się
zarumieniła. W przeciwieństwie do niej, mężczyzna ubrany był stosownie do
pogody. Na szczęście Draco powstrzymał się od kąśliwych uwag na ten temat i za
pomocą czarów otoczył ich magiczną bańką, w której powietrze było cieplejsze
niż na zewnątrz. Uśmiechnęła się delikatnie i spojrzała z troską na bladą i
zmęczoną twarz mężczyzny.
- Jak się
czujesz? – Zapytała łagodnym tonem.
Draco westchnął ciężko i nie patrząc na nią
wzruszył ramionami. Hermina mocniej się do niego przytuliła, chcąc tym gestem
przekazać mu swoje wsparcie. Wiedziała, że mężczyzna nie należy do osób, które
z łatwością rozmawiają o swoich uczuciach. W tej jednej rzeczy byli do siebie
bardzo podobni.
- On nie
zasłużył na taką śmierć – powiedział cicho, utkwiwszy nieobecny wzrok w miejscu,
gdzie przed chwilą stali jej ochroniarze.
- Wiem –
odpowiedziała, wiedząc że nie ma słów, które złagodziłyby ten rodzaj bólu po
stracie kogoś bliskiego. – Pamiętaj jednak, że on dalej będzie żywy w twoich
wspomnieniach – dodała łagodnym tonem i pogłaskała jego policzek. Gest ten
sprawił, że blondyn w końcu na nią spojrzał i uśmiechnął się z trudem.
- Nie –
zaoponowała szatynka, kręcąc głową i ujmując twarz mężczyzny w dłonie. – Nie
udawaj silniejszego niż jesteś. Kingsley był dla ciebie kimś ważnym i masz
prawo do żalu po jego stracie. To nie jest oznaka słabości, Draco. To pokazuje,
jak silną miłością potrafisz obdarzyć bliskich ci ludzi – powiedziała z
przekonaniem i uśmiechnęła się przez łzy.
Malfoy
przyglądał się nieufnie kobiecie, starannie ważąc jej słowa. W końcu wziął
głęboki oddech i uśmiechnął się niepewnie z wdzięcznością. Hermiona
odwzajemniła gest i mocno go przytuliła. Nie potrzebowała słów, by wiedzieć co
teraz dzieje się z mężczyzną. Nie chciała go też zmuszać do rozmowy o
uczuciach. Przede wszystkim pragnęła okazać mu wsparcie i dać do zrozumienia,
że choćby nie wiem co, ona będzie trwać u jego boku.
- Dziękuję –
wyszeptał, wtulając twarz w jej włosy i przymknął powieki, chłonąc ciepło i
siłę ukochanej. Hermiona mocniej go przytuliła na znak, że rozumie i pogłaskała
go po głowie. – Powiesz mi, od kogo ten list? – Zapytał, zmieniając temat i
dając jej subtelnie do zrozumienia, że nie chce dłużej rozmawiać o zmarłym
przyjacielu.
- Od Wiktora
– odparła ostrożnie, odsuwając się nieznacznie od mężczyzny.
-Co napisał?
– Zapytał z pozoru neutralnym tonem, choć jego spojrzenie mówiło zupełnie coś
innego.
- Nie wiem –
westchnęła szatynka, wzruszając ramionami, a widząc minę mężczyzny, wyjaśniła –
Nie przeczytałam go jeszcze.
- Nie widziałem
go dzisiaj na pogrzebie – Ciągnął, gdy wznowili wolny marsz i widać było, że
zżera go ciekawość na temat jej stosunków z Krumem.
- Bo
wyjechał – odparła wymijająco, czując się niezręcznie pod ostrzałem pytań
Dracona.
- Mam
nadzieję, że na zawsze – burknął Malfoy i mocniej objął kobietę.
- A ja nie –
powiedziała cicho Hermiona i poczuła, jak mięśnie mężczyzny spinają się. –
Wolałabym najpierw z nim porozmawiać – wyjaśniła, zmuszając mężczyznę do
zatrzymania się. Położyła dłoń na jego klatce piersiowej i uśmiechnęła
delikatnie, widząc zawziętą minę blondyna. – Draco… - przywołała go, gdy
dłuższy czas nie reagował. W końcu westchnął ciężko i spojrzał na nią. Uśmiechnęła
się z pobłażaniem i odgarnęła z jego czoła niesforne kosmyki, które rozwiał
wiatr. – Nie będziesz się teraz do mnie odzywał, bo Wiktor napisał do mnie
list? – Zapytała na wpół rozdrażniona, na wpół rozbawiona, a widząc, że nie
przyniosło to spodziewanej reakcji, nachmurzyła się.
- Wciąż
nosisz pierścionek od niego – powiedział obojętnym tonem, a ona uniosła brwi w
geście zdziwienia.
- Bo wciąż
mam narzeczonego – rzuciła z przekąsem, zła za jego dziecinny upór. Chciała się
odsunąć, lecz jej na to nie pozwolił. – Co z tobą, Malfoy?!
- Nie igraj
ze mną, Granger – powiedział, patrząc na nią z trudną do rozszyfrowania miną.
Przez chwilę zastanawiała się, o co mu chodzi. Zachowywał się irracjonalnie, zupełnie
jak nie on. I nagle spłynęło na nią olśnienie. Nie mogąc się powstrzymać,
uśmiechnęła się szeroko, wspięła na palce i pocałowała go mocno. Draco w
odpowiedzi przyciągnął ją bliżej i odpowiedział zaborczo na pocałunek.
- Jesteś
idiotą, Draco – wyszeptała prosto do jego ust w przerwach między pocałunkami.
Po jej
słowach mężczyzna odsunął ją delikatnie, tak by patrzeć jej prosto w oczy.
- A ty jesteś
moja – powiedział z powagą, a widząc jak ściąga brwi, ujął jej twarz i pochylił
się, zaglądając głębiej w jej piwne tęczówki. – Jesteś moja, Granger –
powtórzył z większą stanowczością. – I tym razem nie pozwolę ci odejść…
***
Niespiesznym
krokiem przemierzała wąski leśny trakt, prowadzący do serca puszczy. To tam
ukrywała się sfora. Krajobraz z każdej strony wyglądał tak samo. Wysokie,
wiekowe drzewa rzucały nieprzyjemne cienie i zasłaniały niebo. Było coś
upiornego w tym miejscu i Eva z chęcią by zawróciła. Zamiast tego upewniła się,
że jej bariera ochronna jest nienaruszona i zastanawiała się, jak daleko
jeszcze będzie musiała iść. Wyczuwała obecność śledzących ją intruzów, jednak
nie dała po sobie poznać, że o nich wie.
Wolała zachować dla siebie element zaskoczenia, na wypadek gdyby
negocjacje nie szły po jej myśli. Leśna, wysuszona ściółka trzeszczała pod jej
ciężarem, a wilgotny, orzeźwiający zapach lasu przyjemnie rozbudzał. Po
kolejnym kwadransie marszu dostrzegła majaczące z oddali światło, a do jej
nozdrzy dotarł zapach dymu. Przybrała nieprzeniknioną minę i szybszym krokiem pokonała
ostatni odcinek. Zaledwie przekroczyła granicę obozu, a została otoczona przez
dziesięciu strażników, którzy dotychczas ją śledzili. Zdusiła pełne politowania
prychnięcie i uniosła wyniośle podbródek. Wszyscy oni ubrani byli w szare
uniformy i ciemnozielone peleryny, a przy ich pasach tkwiły zatrute ostrza,
które służyły za idealną broń, gdyż wystarczyło draśnięcie, by wyeliminować
zagrożenie. Zagęściła powietrze wokół zewnętrznej osłony, by opóźnić ewentualny
atak przeciwnika i dać sobie czas na rzucenie zaklęcia. Przesunęła władczym
wzrokiem po sylwetkach strażników. Jako, że nasunęli na głowy kaptury, nie
mogła dostrzec ich twarzy i poznać myśli. Wiedziała jednak, że czekają na
rozkaz dowódcy. I gdy już miała kazać mu się ujawnić, z półokręgu wystąpił
jeden z mężczyzn. Zsunął kaptur,
ukazując opaloną, poznaczoną bliznami, ponurą twarz. Strażnik nie wyglądał na
człowieka, którego łatwo można było zastraszyć. Eva pomyślała, że nie bez
powodu wybrano go dowódcą.
- Mamy
rozkaz doprowadzić cię do Rady Starszych – zmrużyła oczy, słysząc jego
arogancki ton i brak jakiegokolwiek szacunku. Jednocześnie zaskoczyło ją, że
Rada spodziewała się jej przybycia.
- Prowadź
więc. Pamiętaj jednak, że jeśli jeszcze raz zwrócisz się do mnie w ten sposób,
to gorzko tego pożałujesz – oznajmiła lodowatym tonem i podgrzała temperaturę
swojej osłony tak, że strażnicy tłoczący się wokół niej odsunęli się z sykiem i
zacisnęli dłonie na zatrutych ostrzach.
Mężczyzna
zacisnął szczękę i rzucił jej wściekłe spojrzenie, które Eva odwzajemniła ze
stoickim spokojem. Strażnik wyglądał tak, jakby miał zamiar rzucić się jej do
gardła, lecz po chwili opanował się i uśmiechnął z wysiłkiem.
- Jak sobie
pani życzy. Za mną proszę – odparł ze sztuczną uniżonością, a następnie
poprowadził ją okrężną drogą do namiotu Rady.
Eva
wiedziała, że w ten sposób wataha próbuje zataić ich liczebność oraz rozkład
obozu. Gdyby tylko wiedzieli, z jak marnym skutkiem. Jej szpiedzy, gdy tylko
wytropili ich kryjówkę, oszacowali liczbę ich społeczności. Sama wydała
szczegółowe rozkazy, gdyż przed sojuszem z nimi musiała upewnić się, że pakt
będzie dla niej opłacalny. Nie miała zamiaru układać się z garstką banitów.
Gdy dotarli
na miejsce jeden ze strażników odsunął płachtę namiotu, by kobieta mogła wejść
do środka. Za nią weszło pięciu mężczyzn, reszta rozstawiła się na strategicznych
pozycjach przed nim. Pogładziła swój medalion z symbolem Zakonu Stella Mortis i
przesunęła wzrokiem po Radzie Starszych. W jej skład wchodziła trójka mężczyzn.
Dwóch z nich było wysokich i muskularnych, ubranych w brązowe skórzane spodnie
włożone w długie, czarne buty i białe lniane koszule, na które narzucone mieli
kamizelki z tego samego materiału, co spodnie. Szerokie pasy na biodrach
zawierały liczne wypchane kieszonki, a z niektórych pasów wystawała broń. Obydwaj
mieli ciemne włosy do ramion i każdy z nich posiadał biały kieł w uchu. Opalone
twarze przyglądały się jej bez wyrazu, choć z widocznym napięciem. Trzeci z
mężczyzn był dużo starszy i już nie tak muskularny jak jego towarzysze. Długie
siwe włosy zebrane w kucyk poprzetykane były piórami i tak jak pozostali
członkowie rady posiadał kolczyk w uchu. Luźne lniane spodnie wisiały na jego
długich, kościstych nogach, odsłaniając kostki i gołe stopy. Na ramionach miał
wełnianą jasną pelerynę dosięgającą kolan, więc Evie trudno było ocenić, czy
mężczyzna jest uzbrojony. Jego duże, niebieskie oczy przyglądały się jej ze
spokojem i ponurą determinacją.
Eva skłoniła
głowę przed Radą i mężczyźni pozdrowili ją w ten sam sposób. Następnie
najstarszy z nich zajął miejsce przy wyściełanym skórami podium, a jego
towarzysze usiedli po obu jego stronach.
- Nigdy nie
sądziłem, że dożyję dnia, w którym ponownie spotkam Posłankę Rubinowej Róży –
powiedział najstarszy z mężczyzn i uśmiechnął się smutno. – Wiem, po co
przyszłaś kapłanko, lecz obawiam się, że nie mogę dać ci tego, czego żądasz.
Rada nie zmieniła zdania. Wyjaśniłem ci powody, dla których odmówiliśmy, więc
nie rozumiem, dlaczego trudziłaś się, by pokonać tak niebezpieczną podróż, żeby
nas odnaleźć.
- Po prostu
pomyślałam, że należy przypomnieć ci o ślubach, które złożyłeś Zakonowi. Masz
dług wobec Stella Mortis, Dereku. Chyba nie zapomniałeś, ile zawdzięczasz
Najwyższej Kapłance? – Zapytała zdawkowym głosem i posłała mężczyźnie znaczące
spojrzenie.
- To decyzja
Rady Starszych i nie ma związku z uchybianiem się od spłacenia długu – odparł
chłodnym tonem, a rysy jego twarzy stężały.
- Czyżby? –
zapytała powątpiewająco, a widząc, jak Derek wstrzymuje oddech, dodała - I to
dlatego ukryłeś swój szczep w tej bezludnej, niebezpiecznej puszczy? Moje
siostry wielokrotnie zastanawiały się, gdzie się ukrywasz.
- Nie
ukrywam się! Dbam o bezpieczeństwo mojej rodziny! – Zaperzył się starszy i
zacisnął dłonie na kościstych kolanach.
- Gdyby nie
interwencja Najwyższej Kapłanki, nie miałbyś kogo bronić – oznajmiła twardo
kobieta, ignorując poruszenie wśród straży.
- Nie po to
ratowałem życie moich pobratymców, żeby teraz narażać ich na niebezpieczeństwo
– wycedził przez zęby, wychylając się w jej stronę.
- Gdyby nie
nasz dar…
- Wilkołaki
nie służą czarodziejom! – Powiedział podniesionym tonem, a strażnicy położyli
dłonie na pasach z bronią.
- Zważaj na
ton, Dereku – ostrzegła mężczyznę, a jego dwóch towarzyszy popatrzyło na nią z
oburzeniem i zaprotestowali, lecz starszy ich powstrzymał.
- Wybacz,
pani. Moi towarzysze nie wiedzą, jak wielkim szacunkiem powinni cię obdarzać –
zreflektował się przywódca, skłaniając głowę i spojrzał ostrzegawczo po
twarzach swoich pobratymców.
- Zauważyłam
– rzuciła z przekąsem i obrzuciła strażnika, który przyprowadził ją do namiotu,
wyniosłym spojrzeniem.
- Nie
szukamy waśni, pani – kontynuował Derek. – Chcemy żyć w pokoju z Zakonem Stella
Mortis. Nie możemy jednak mieszać się w wojny czarodziejów. Wasze porachunki to
nie nasza sprawa – tłumaczył pokornie i posłał czarownicy błagalne spojrzenie.
- Postawię
sprawę jasno, Dereku. Odrzucając moją propozycję, podpisujesz na siebie i swój
ród wyrok. Dlatego dobrze się zastanów nim podasz odpowiedź. Bo jeśli nie
dołączysz do mnie i nie złożysz mi przysięgi wierności, staniesz przeciwko
mnie. Wiedz, że w tej wojnie nie będzie neutralnych stanowisk…
- Jak śmiesz
nam grozić?! Kim jesteś, by włamywać się na nasze terytorium, bezcześcić naszą
ziemię i szantażować Radę Starszych?! – Wybuchnął ów strażnik, który już raz
okazał jej brak szacunku.
- Bastianie,
nie… - ostrzegł Derek, lecz było już za późno.
Eva
odwróciła się w stronę strażnika i zmrużyła niebezpiecznie oczy. Strumień magii
pomknął w stronę niespodziewającego się tego mężczyzny i powalił go na ziemie.
Bastian zaczął przeraźliwe wrzeszczeć i skręcać się z bólu. Reszta strażników
ruszyła mu na pomoc i rzuciła się w kierunku stojącej nad ich towarzyszem
czarownicy. Eva rozgrzała zasłonę i zagęściła otaczające ją powietrze, a
następnie odrzuciła pierwszą warstwę tarczy i unieruchomiła przeciwników.
Rozłożyła ręce w bok, a następnie gwałtownie nimi szarpnęła i cztery ciała
osunęły się bezwładnie na ziemię.
- Wystarczy!
– Uciął ostro Derek, patrząc twardo na kapłankę torturującą jego współbratymca.
– Odejdź stąd, córko Hekate, i nigdy nie wracaj – zażądał nieznoszącym
sprzeciwu głosem. - Moja sfora nie będzie przelewać krwi w porachunkach między
czarodziejami.
Eva
niespiesznie podniosła na niego wzrok. Wszystko w niej gotowało się od
powstrzymywanej wściekłości. Jeszcze nikt nie okazał jej takiego braku szacunku
i nie śmiał podnieść na nią ręki, a tym bardziej wtedy, gdy była posłańcem
Zakonu. Wiedziała też, że jeśli istniały jakiekolwiek szanse na zdobycie
poparcia wilkołaków, to właśnie przepadły. A skoro nie mogła czerpać siły z
magii sfory, to musiała wyeliminować zagrożenie. Derek znał Stella Mortis.
Powinien złamać przysięgę i przyłączyć się do niej. Po wojnie pozwoliłaby mu
wrócić do puszczy wraz z resztą bandy tych prymitywnych dzikusów. Tego wieczora
jednak zaprzepaścił swoją szansę.
- Podjąłeś
decyzję, Dereku. Tej nocy spłacisz swój dług – oznajmiła lodowatym, opanowanym
głosem i, nie czekając na reakcję mężczyzny, opuściła namiot.
Przymknęła
powieki, wdychając świeże powietrze. Nasunęła kaptur długiej, czarnej peleryny
podróżnej i szybkim krokiem ruszyła przed siebie. Zimna furia szalała w jej
wnętrzu. Nie sądziła, że Derek okaże się takim głupcem. Wspięła się na
niewielką górkę, skąd miała doskonały widok na obóz sfory. Z oddali dobiegały
ją odgłosy śmiechu ganiających się dzieci i nawoływania rodziców. Chwilę
później usłyszała bębny i dzwony – sygnał alarmowy. Przez chwilę stała wśród
drzew. Jej peleryna zlewała się z mrokiem. Wyciszyła zmysły, skupiając się na
własnym oddechu. Moc skoncentrowała się w jednym punkcie i domagała się
uwolnienia. Liście drzew poruszały się niespokojnie pod wpływem nasilającego
się z każdą sekundą wiatru. W obozie nastąpiło poruszenie wywołane alarmem.
Ludzie przekrzykiwali się wzajemnie i tłoczyli na placu wokół ogromnego
ogniska. Na środek wyszedł Derek i jego dwóch młodszych towarzyszy. Z tej
odległości Eva słyszała jego dźwięczny głos, lecz nie odróżniała słów. Nie
miało to jednak dla niej znaczenia. Zacisnęła usta w wąską linię i wyciągnęła
przed siebie ręce. Ułożyła palce tak, jakby trzymała niewidzialną piłkę i
utkwiła w niej wzrok. Wiatr nieubłaganie uginał gałęzie i ciągle przybierał na
sile. Kobieta coraz bardziej odsuwała od siebie dłonie, rozciągając w ten
sposób koncentrowaną energię. W końcu uniosła ręce do góry i, nie przerywając
kontaktu wzrokowego, powoli zaczęła je opuszczać, aż znalazły się na wysokości
klatki piersiowej. Następnie z ogromnym wysiłkiem gwałtownie wypchnęła ręce
przed siebie, odrzucając zmaterializowaną moc. Przez chwilę nic się nie działo,
a potem płomienie w ognisku, znajdującym się na placu, wystrzeliły w górę.
Pióropusz ognia rozdzielił się na cztery mniejsze płomienie i każdy z nich
pomknął w inną stronę, otaczając obóz sfory i uniemożliwiając wilkołakom
ucieczkę. Silne podmuchy powietrza kierowały ogień do środka poczwórnego pierścienia.
Słysząc przeraźliwe krzyki, uśmiechnęła się mściwie, a gdy ognista kopuła
wspomagana wiatrem zamknęła się nad swoimi ofiarami z uczuciem spełnienia i
triumfu teleportowała się do Londynu. Przed przybyciem Najwyższej Kapłanki
musiała zdobyć ostatni element. Tym razem jednak nie miała zamiaru wysługiwać
się innymi. Uśmiechnęła się na myśl o tym, że nim zajdzie słońce, pionki na jej
szachownicy będą stały na właściwym miejscu.
hej kochana! przeczytałam dopiero dziś wcześniejszy rozdział no i ten bo nie miałam w ogóle czasu na czytanie bo remontuje mieszkanie i kupa roboty jest i jeszcze będzie a do tego jeszcze miałam egzamin poprawkowy który na szczęście poprawiłam :)
OdpowiedzUsuńrozdziały świetne! tak jak to Draco powiedział, mam nadzieję, że Krum już nie wróci grr.. i oby biedna Molly była cała i zdrowa :( czekam na następny :)
pozdrawiam, Anna :*!
Rozumiem;) Wygląda na to, że miałaś bardzo intensywny czas. Cieszę się, że zdałaś egzamin i mam nadzieję, że remont mieszkania nie bd się za bardzo przeciągał. Doskonale wiem jaka to zmora;)
UsuńOj, to byłoby zbyt proste, gdyby odszedł na zawsze;) Mam dla niego jeszcze kilka zadań do wykonania. Natomiast sytuacja Molly wyjaśni się w dwóch najbliższych rozdziałach, a przynajmniej taką mam nadzieję;)
Dziękuję, że znalazłaś czas na lekturę i podzielenie się ze mną swoją opinią w momencie, gdy masz tyle na głowie.
Pozdrawiam serdecznie!;*
Uwielbiam Cię !
OdpowiedzUsuńRozdział boski, genialny, cudowny !!!! <3
Kocham to opowiadanie !
Layls
Dziękuję! To bardzo miłe z Twojej strony;)
UsuńPozdrawiam ciepło;)
Po prostu cudowny, niepowtarzalny, wyjątkowy, jedyny w swoim rodzaju rozdział, w sumie jak każdy, który piszesz :) Jestem pod ogromnym wrażeniem twojego talentu i nigdy chyba nie przyzwyczaję się do tego, co piszesz, bo za każdym razem mnie zauraczasz :)
OdpowiedzUsuńScena z Hermioną i Draco po prostu cudowna :) Oby było takich więcej.
Eva jako zagubiona i potrzebująca uczucia kobieta. Ta jej niesamowita, odmienna strona... Genialny wątek.
A Krum... Postąpił jak ostatni idiota. Pozostawić ją wtedy, gdy go najbardziej potrzebuje... Na szczęście Hermiona ma przy sobie kogoś, kto potrafi się nią zaopiekować. Choć ona idealnie radzi sobie sama.
Z niecierpliwością czekam na kolejny, porywający swoją magią rozdział.
Gorąco pozdrawiam.
Ps. Dziękuję za pomoc i za wszystko. :*
Nigdy nie przestaniesz mnie zawstydzać...Dziękuję;* Nawet nie wiesz, jak dobrze jest usłyszeć, że ktoś w Ciebie tak wierzy;)
UsuńBędzie jeszcze wiele scen dramione, obiecuję.
Co do Kruma, to na jego obronę, chcę tylko powiedzieć, że nie wszystko jest tym czym się na pierwszy rzut oka wydaje;)
Przyznam, że sama również wciągnęłam się w wątek Evy;) Cieszy mnie świadomość, że jej postać budzi sprzeczne emocje.
Nie masz za co dziękować. Doskonale wiem, jak to jest zaczynać od zera;) Jestem pewna, że Twoje opowiadanie skradnie serca wielu osobom;)
Pozdrawiam gorąco!;*
rozdział boski jak każdy kolejny, zasmuciłam mnie informacja, że już słyszę o zakończeniu - niefajnie.... szkoda, że hermiona nie zdążyła przeczytać listu, intryguje mnie to i mam dziwne przeczucie, że może być tam coś istotnego... nie lubię evy nawet wtedy, kiedy pokazujesz ją w ludzki sposób, nadal jest dla mnie niedostępne i nie do polubienia...
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
mam nadzieję, że mogę liczyć na poznanie zakończenia? przerywanie historii jest niezdrowe dla formy psychofizycznej ;)
Dziękuję;)
UsuńAle ja nie powiedziałam, że kończę opowiadanie;) Chciałam tylko dać szansę tym, którzy z jakiś powodów nie komentowali opowiadania, żeby mogli się zrehabilitować lub w porę wycofać. Jesteśmy na półmetku i mam jeszcze wiele pomysłów do zrealizowania, wątków do zakończenia. Dlatego spokojnie, opowiadanie bd jeszcze funkcjonować przez dłuższy czas;)
I masz dobre przeczucie;) List, a raczej jego treść jest istotna.
Jesteś jedną z osób, które mnie motywują swoimi komentarzami. Nie wyobrażam sobie, żebyś nie dostała ostatniego rozdziału;) Poza tym nie chcę mieć wyrzutów sumienia z powodu Twojej formy psychofizycznej;p
Pozdrawiam!;*
Cześć!
OdpowiedzUsuńPrzede wszystkim przepraszam, bardzo przepraszam, że nie skomentowałam ostatniego rozdziału, jednak wiedz, że go przeczytałam. I może zacznę właśnie od moich odczuć z tamtego rozdziału. Przede wszystkim dziękuję za opisanie relacji Ron - Hermiona. To była przyjaźń, jaką każdy z nas znał z książki. Udało Ci się to opisać tak niesamowicie, że przez chwilę sama zazdrościłam Hermionie takiego Rona... A przecież za nim nie przepadam. Porwanie Molly to wielki cios dla rodziny Weasleyów, Harry'ego i Hermiony. Czytając wypowiedzi bohaterów na jej temat, Artura, który powiedział, że nie da sobie rady bez Molly miałam cholerne łzy w oczach, które szybko zaczęły spływać po policzkach. Poczułam ból tej straty.
Nie spodziewałam się, że Harry może tak dojrzeć. Powiem szczerze w pewnym momencie jego opanowanie, odwaga, troska o dobro najbliższych i całego społeczeństwa mi zaimponowała... To takie odmienne od tego, co przedstawiają autorki na swoich blogach. Chociaż jego wściekłość była taka... Gryfońska.:P
Eva.. No zimna suka z tej kobiety. Czy w tym rozdziale, czy w tamtym widać, że ma jasno określony plan, swój cel, który skrzętnie realizuje. Mimo iż jest postacią, hm, negatywną, lubię ją.:P Zdecydowana babka, która miała bardzo ważny powód, by to wszystko zrobić - miłość. Chociaż dziś... Pokazałaś, że każda kobieta w głębi serca jest tylko słabą istotką, która potrzebuje uczucia... Bo zagubi się w tym durnym świecie.
Wiktor zachował się jak tchórz. Nie, żebym spodziewała się czego innego, no ale wyjeżdżać do Bułgarii i żegnać się ze swoją narzeczoną poprzez list.. Btw.. To znaczy nie wiemy jeszcze co napisał, ale cała ta rozmowa z Ginny nie najlepiej o nim świadczy... Choć rozumiem, że też musiał czuć się skrzywdzony.
No i nasze Dramionki... Scena z tamtego rozdziału sprawiła, że uśmiechałam się przez łzy jak jakaś kretynka. Cieszę się, że w końcu są razem, że panuje pomiędzy nimi harmonia, choć zapewne droga do szczęśliwego końca (mam nadzieję) będzie długa i kręta. Zazdrosny Draco to fajne wyobrażenie... Sceny z Dramionkami stanowią idealny kontrast do smutnego tła opowiadania.
Na koniec. Oczywiście spisałaś się na medal pisząc ostatnie dwa rozdziały, które były genialne. Widać, że musiałaś włożyć w nie dużo pracy i serca, więc jeszcze raz przepraszam, że aż tyle czasu zajęło mi skomentowanie ich. Co do Proroka Codziennego to oczywiście masz takie prawo i mam nadzieję, że nie spotkasz się z hejtami dotyczącymi swojej decyzji. Jak dla mnie jest ona słuszna i sprawiedliwa.
No cóż, kończę swoje nudne wywody, jeszcze raz przepraszając oraz jeśli masz chwilkę czasu, zapraszając do siebie na rozdział piętnasty Bądź moją nadzieją.
Pozdrawiam serdecznie,
la_tua_cantante_
dramione-badz-moja-nadzieja.blogspot.com
Nie masz za co przepraszać. Rozumiem, że mogłaś nie mieć na to czasu;)
UsuńTak właśnie wyobrażałam sobie przyszłe relacje między Ronem i Hermionom. Nie pasują mi jako para, ale jako przyjaciele są idealni. Cieszę się, że to doceniłaś;)
Chyba nie ma nikogo, kto nie lubiłby prze kochanej pani Weasley, serca rodziny;) To była dla mnie trudna decyzja, ale potrzebowałam kogoś takiego jak ona i wkrótce dowiecie się dlaczego.
Ktoś w dobrej wierze powiedział mi, że postać Harry'ego w tym opowiadaniu jest nijaka i, że gdyby coś mu się stało, to nie płakałaby po nim. Uznałam, że trzeba nadać mu trochę charakteru;) Toć Chłopiec, który przeżył był prawdziwym Gryfonem więc trzeba było to jakoś wykorzystać;p Mam nadzieję, że uda mi się przekonać Was do Pottera tak, by nie był on Wam obojętny;)
Wszystko na temat Evy poniekąd się zgadza, poza tym, że jest słaba. Dla niej liczy się tylko cel, który chce zrealizować. Najbliższe 2/3 rozdziały wszystko wyjaśnią;)
Tak, masz rację. To była dla niego trudna decyzja i dlatego też nie chciał sobie utrudniać jej jeszcze bardziej. Postaram się wszystko wyjaśnić jak najdokładniej, żeby wytłumaczyć jego postawę. Jednak ten wątek rozwinie się nieco później i sporo namiesza w opowiadaniu;)
Dziękuję;) Masz rację. Przechodzę teraz dość trudny dla mnie okres i mimo, że pisanie pozwala mi pozbyć się natłoku myśli i uczuć, to jest teraz sporym wyzwaniem. Dlatego tym bardziej cieszy mnie informacja, że obydwa rozdziały zostały tak ciepło przyjęte.
Liczę się z tym, kochana...Jednak jeśli ma to uświadomić Czytelnikom, jak ważne dla autora są ich komentarze, to chyba warto, prawda? Sama zobacz, ile czasu zajmuje tworzenie i obróbka takiego tekstu nim trafi on na bloga. A jeśli ktoś już poświęca swój cenny czas, żeby to przeczytać, to chyba chwila dłużej nie bd wielkim poświęceniem i wyrzeczeniem, by skomentować tekst?
Wiem, że spotkam się z krytyką i nie bd udawać, że jest mi ona obojętna. Całym sercem jednak czuję, że postępuję słusznie. Poza tym poinformowałam Czytelników o tym w połowie opowiadania więc to nie jest tak, że jeśli ktoś teraz zacznie komentować, to nie pozna zakończenia. Natomiast jeśli ktoś obudzi się na sam koniec, to nic na to nie poradzę. Z chwilą zakończenia historii blog zniknie. Nie robię tego tylko dla siebie, ale i dla innych autorek. Przecież istnieje tyle dobrych opowiadań, które zostają porzucone i to nie dlatego, że są złe, ale dlatego, że przez brak odzewu Czytelników, autorki zaczynają wątpić w swoje umiejętności i rezygnują.
Ja kończę swoja przygodę ze światem Dramione;) Jestem wdzięczna za tych czytelników, których mam i których poznałam dzięki tej historii. Jeśli do końca opowiadania poznam nowych, to bd prze szczęśliwa. Jeśli nie, to trudno. Wiem, że sama nie zmienię mentalności wszystkich Czytelników, ale może trafię do kilku z nich?;) A jeśli przy okazji zostanę zmieszana z błotem, to przyjmę to z godnością, bo bd wiedzieć, że warto i że stało się to w słusznej sprawie.
Dziękuję za troskę;*
Bardzo Cię przepraszam, nie zauważyłam, że dodałaś nowy rozdział;( Do końca weekendu obiecuję nadrobić zaległości;) Sama jestem ciekawa jak poprowadzisz dalsza część swojej historii;)
Pozdrawiam ciepło!;*
Witaj ;)
OdpowiedzUsuńKolejny niesamowity rozdział za mną i szczerze powiem, że niezmiernie żałuję, że ukazują się tak rzadko, gdyż jestem strasznie ciekawa dalszego ciągu tej historii, niemniej jednak rozumiem natłok codziennych obowiązków i braku czasu na ciągłe pisanie. Bardzo podoba mi się kreacja Draco, jest młody, przystojny, męski, a zarazem delikatny i przede wszystkim intrygujący, czyli mężczyzna jakiego kochają kobiety! Tak więc, oczekuję następnego rozdziału i życzę powodzenia w pisaniu!
Pozdrawiam, Aleksandra
Możesz mi nie wierzyć, ale i ja żałuję;D Gdybym mogła, to publikowałabym je codziennie. Niestety muszę tak organizować swój czas, żeby pogodzić wszystkie obowiązki i zobowiązania. Nie jestem w stanie dodawać rozdziałów tak często, jakbym tego chciała. Tym bardziej, że tworzenie i obróbka tekstu jest naprawdę czasochłonna. Nigdy nie odważyłabym się oddać Wam rozdziału, który byłby poniżej moich oczekiwań, że o Face już nie wspomnę;)
UsuńDziękuję;)
Postaram się dodać nowy rozdział w przeciągu 2 tygodni. Mam już w głowie plan i niektóre sceny. Jednak ich spisanie musi chwilę jeszcze zaczekać;)
Pozdrawiam serdecznie!;)
Powiem szczerze że jestem trochę zaskoczona. Jeśli potrafię dobrze liczyć to za nami 17 rozdziałów, i miałam wrażenie że przy tak dobrej fabule, tylu pomysłach, bohterach, i takiej wizji to opowiadanie rozwinie się znacznie bardziej gdyż póki co czuję niedostyt. Bardzo możliwe że nie będzie mi dane przeczytać ostatniego rozdziału gdyż o ile dobrze pamiętam za dużo komentarzy nie zostawiłam, i bardzo możliwe że cała akcja rozwinie się w ostatnim rozdziale, ale mimo tego mam także wrażenie że jest za mało dramione w dramione, i nie mówię o tym że w każdym rozdziale powinny być sceny seksu, pocałunków czy Bóg wie czego ale jednak myślę że jest tego trochę za mało. Żadnym z powyższych słów nie chciałam Cię urazić, wyraziłam tylko swoje zdanie. To opowiadanie jest jednym z lepszych, jest dojrzałe, dobrze napisane, i co najważniejsze, posiada kompletnie inną oderwana od szablonu fabułę. Gratuluję i życzę dużo weny w pisaniu nie tylko dramione.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Naprawdę nie rozumiem tego poruszenia;) Powtórzę to raz jeszcze- nie kończę tej historii tu i teraz. Mam na nią tyle pomysłów, że bd musieli jakoś ścierpieć jeszcze drugie tyle;) Rozumiem, że możesz czuć się zaniepokojona. Najwidoczniej nie wyraziłam się precyzyjnie dlatego dobrze, że to zasygnalizowałaś;)
UsuńDla uspokojenia, powtarzam- jesteśmy gdzieś na półmetku "Rozbitków". Byłoby to nieprofesjonalne z mojej strony, gdybym przy tak licznych wątkach, które rozpoczęłam, zakończyła teraz opowiadanie.
Camille, możesz być spokojna;) Pamiętam, kto komentuje i mogę Cię zapewnić, że poznasz zakończenie opowiadania;) No chyba, że mi się rozleniwisz;p
Masz dobre wrażenie, bo jest mało dramione w dramione;) To zamierzony zabieg. Akcja nabiera rozpędu. Proszę Cię tylko o to, żebyś mi zaufała i nie martwiła się o szybkie zakończenie historii;)
Za każdym razem staram się podkreślać, że cenię sobie Wasze zdanie. Nie zależy mi na wazelinie, ale na szczerości. Dlatego naprawdę cieszy mnie fakt, że wyraziłaś swoje wątpliwości i, że mam nadzieję, udało mi się je rozwiać?;)
Nie bójcie się mówić mi prawdy;) Nawet jeśli jest ona dla mnie nie wygodna, to jest bardziej cenna niż lukrowane kłamstwa.
Dziękuję Ci za Twoją szczerość i opinię.
Pozdrawiam serdecznie!;)
hahahahahahahah "Za ekspresowe zabetowanie" hahahahahahahahahahahahahahaahha i jeszcze się śmieję :'D Serio, Ville? Mam tu zacytować Twoje "nieśmiałe pytanie o rozdział"? :D
OdpowiedzUsuńWiem, że nawaliłam, bo przeciągałam to w nieskończoność i ludzie, naprawdę możecie winić tylko mnie za to, że te rozdziały pojawiają się z opóźnieniem. Bo to ja jestem tym miejscem, w którym tworzy się zastój.
I nie jestem zapracowana, jestem zakochana i dlatego zapominam :D ;*
Otóż to, Face- EKSPRESOWE, bo jak już nieśmiało zapytałam, to zabetowalas go tego samego dnia;p
UsuńDlatego zamiast bić się w piersi i nabijać z moich nieśmiałych pytań, weź się za naukę albo skomentuj treść rozdziału;p;*
To się nazywa manifestacja uczuć,Face ;D Wariatka;*
No, jestem coraz bardziej ciekawa dalszego ciągu tej historii! I, ku mojemu zaskoczeniu, coraz bardziej zaczynam lubić Evę, nie potrafię traktować jej jak typowego negatywnego bohatera :D Cieszę się, że zaczynasz nam bardziej przybliżać jej plany.
OdpowiedzUsuńOczywiście nie mogę nie wspomnieć reszcie rozdziału- relacja Hermiony i Kruma, Hermiony i Draco.. Zastanawiam się co było w tym liście, liczę na to że wkrótce się dowiemy :D
Pozdrawiam! :)
Nawet nie wiesz jak mnie to cieszy, że rozbudziłam Twój apetyt na więcej;) Kreując Evę zależało mi na tym, żeby jej postać nie była jednoznaczna. Ludzie nie dzielą się na dobrych i złych. Jest w nich tyle samo dobra co zła. To ich wybory kształtują ich charakter i postawy. Wątek Evy mam już dopracowany i teraz pozostaje mi odkryć karty i poczekać na Waszą reakcję. Mam nadzieję, że nie zawiodę Waszych oczekiwań;)
UsuńTo bardzo skomplikowane relacje. Wiem, że nic w nich nie jest jasne. Wątek Dramione cały czas będzie się rozwijać, co nie oznacza, że Wiktor zejdzie ze sceny. List jest ważny, ale jego treść poznacie za jakiś czas;)
Dziękuję za opinię;)
Pozdrawiam ciepło!;)
świetny rozdział i mam dziwne wrażenie, że Hekate spotka się z Hermioną :D pozdrawiam i czekam na kolejny rozdział :)
OdpowiedzUsuńHekate nie jest osobą;) Wyjaśnię to w najbliższych 2/3 rozdziałach. Pisząc czerpię z mitologii oraz innych tekstów źródłowych, które przepuszczam przez własną wyobraźnię, starając się stworzyć coś innego. Fakty łączę z fantazją, by jak najrzetelniej oddać klimat opowiadania;)
UsuńNie mniej jednak dobrze kombinujesz;)
Pozdrawiam;)
w takim razie nie mogę doczekać się wyjaśnienia :D przy okazji zapraszam do mnie http://slady-cieni-dramione.blogspot.com/ dopiero zaczełam więc przyda się każda opinia z góry dziękuje za odwiedziny pozdrawiam :)
UsuńObiecuję, że w wolnej chwili odwiedzę Twojego bloga;) Proszę tylko o cierpliwość.
UsuńŻyczę powodzenia w pisaniu oraz masy świeżych pomysłów!
Pozdrawiam!
Świetny Blog! Jest bardzo fajnie napisany. Historia jest czarująca i bardzo interesująca. Biedna Hermiona zawsze ma pecha powinna być z Draco bo do siebie pasują. Jestem ciekawa co Krum jej napisał w liście, lecz z drugiej strony lepiej żeby już nie wracał też. Czekam na kolejny rozdział jestem ciekawa co się dalej wydarzy, Pozdrawiam ;)
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję za opinię;)
UsuńMam plany co do Wiktora więc mogę zdradzić, że jego postać bd miała swoje pięć minut w opowiadaniu. Niedługo wszystko się wyjaśni, obiecuję.
Pozdrawiam ciepło!;)
Już się nie mogę doczekać co będzie z Wiktorem :D
UsuńPozdrawiam :)
Wpadłam tu przypadkowo ale nie żałuję...na pewno zostanę do końca...przeczytałam wszystkie 17 rozdziałów na jednym tchu i stwierdziłam że chcę więcej....opowiadanie bardzo mi się podoba jest mroczne i tajemnicze a ja takie lubie. Bardzo ładny wystrój bloga .... Czekam na następny rozdział
OdpowiedzUsuńŻycze WENY !!! :)
Witam Cię bardzo serdecznie;*
UsuńNawet nie wiesz jak lubię takie przypadki;)
Bardzo się cieszę, że dołączyłaś do naszej małej rodzinki;)
Dziękuję za miłe słowa! Ogromnie cenię sobie osoby, które poświęcają swój czas nie tylko na lekturę ale i na skomentowanie czytanych przez siebie opowiadań. Szablon jest zasługą utalentowanej Ariany, która pięknie odzwierciedliła to, co chciałam wyrazić;)
Pozdrawiam ciepło!
Przeczytałam rozdział 16 i 17 jednym tchem! Każda Twoja odsłona baaardzo mnie zaskakuje. Historia którą tworzysz pełna jest niespodziewanych wątków, niepewności i takiej magii - oczarowujesz mnie za każdym razem :)
OdpowiedzUsuńJestem fanką wątku H&D więc uszczęśliwiłaś mnie tymi rozdziałami niezmiernie :) Jak dla mnie Wiktor mógłby już nie wracać :p Bardzo zaintrygowałaś mnie też wątkiem Evy...
Jak zawsze z niecierpliwością czekam na rozdział kolejny :)
Pozdrawiam
P:*
Wreszcie się zebrałaś;p Zaczynałam się bać, że już nie poznam Twojej opinii;)
UsuńWidzisz jak zgrabnie Ci to wyszło? Nie taki komentarz straszny jak go malują;) Cenię przede wszystkim szczerość, kochana;) Dlatego pisz prosto z serca i nie myśl o tym, co kto pomyśli, czytając Twoje komentarze. Dla mnie wszystkie opinie i każda z osobna są niesamowicie ważne i wyjątkowe- każda na swój własny unikatowy sposób;)
Bardzo cenię Twoje zdanie. Cieszę się, że spełniłam Twoje oczekiwania;)
Myślę, że wchodzimy w fazę decydującą w wątku Evy więc mam nadzieję, że mimo wielu wyjaśnień dalej będę w stanie Cię czymś zaintrygować;)
Oj ja znam tę Twoją niecierpliwość;D
Ściskam!;*
Kurcze rozdział świetny. Ciekawość mnie zżera , bo chcialabym juz znać zawartość listu od Wiktora.
OdpowiedzUsuńEva jest tak potężna,że aż się boje co zrobi dalej.
Czy wybrała się po Hermione?
I poznasz treść listu tylko w późniejszych rozdziałach;)
UsuńRozczuliła mnie scena w parku z Hermioną i Draconem. Zastanawiam się tylko na jakiś to zasadach funkcjonuje, głównie chodzi mi o Kruma, którego niby nie ma, no ale jednak tak zupełnie nie zniknął.
OdpowiedzUsuńCierpliwości, Krum będzie jeszcze miał swoje "pięć minut";)
Usuń''- Jesteś idiotą, Draco.
OdpowiedzUsuń- Zakochanym idiotą, Granger. ''
OMOMOMOMO i ten pocałunek
rozpływam się. Kocham ich razem.
Nienawidzę oddzielnie </3
Tak bardzo nie lubię Wiktora, że chciałabym żeby zginąl.
Kto opuszcza ukochaną osobe kiedy ta go potrzebuje
Bardzo dobrze Ginny powiedziała, ale mogła listu nie zabierać
niech sam idiota się tłumaczy a nie wykorzystuje innych w około ...
nadal nie lubię Evy i to się nie zmieni. przepraszam :<
za to kocham prawię wszystkich bohaterów, więc jest spoczko :)
*big hug*
idę czytać dalej to genialne opowiadanie !
Wszystko dzieje się za jakąś przyczyną i nie zawsze jest tym czym się wydaje:) Ale o tym przekonasz się w późniejszych rozdziałach:)
UsuńNie musisz przepraszać:) Po to tworzy się różnorodną paletę postaci, by każdy z czytelników mógł wybrać bohaterów, z którymi się identyfikuje, których lubi, którym kibicuje, a których nie cierpi i którzy wzbudzają w nim negatywne emocje. Tak jak już mówiłam, bardzo dobrze, że opowiadanie wzbudza emocje.
Dziękuję!;)
Ciekawość rozsadza mnie od środka po jaki ostatni składnik pojechała Eva do Londynu. Sam w sobie rozdział przepiękny. Stosunki na linii Malfoy Granger wspaniałe. Cóż mogę więcej dodać? Oprócz gratulacje wspaniałego rozdziału. Dużo weny i miłego wieczoru :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Ksenia Kobelak
Ślicznie dziękuję;)
UsuńPozdrawiam ciepło;)
W sumie dobrze że jest tak dużo różnych wątków w jednym opowiadaniu. Przynajmniej się człowiek nie nudzi ciągle czytając jak to się całowali, kochali i temu podobne. To takie dramione z ogromnym plusem i całkowicie mam nadzieje niestereotypowe :) a co do początku to w pierwszej chwili myślałam że już znaleźli martwą Molly XD
OdpowiedzUsuńUwierz, że i ja mam taką nadzieję;) Staram się jak mogę, żeby Was nie zanudzić.
UsuńTu niczego nie można być pewnym więc trudno Ci się dziwić.
Pozdrawiam ciepło!
zazdrosny Malfoy ma swój urok
OdpowiedzUsuńnie mogę się oderwać od twojego opowiadania
eva
Bardzo mnie to cieszy;)
UsuńTa Eva mnie drażni. Nie dlatego, że jest złą postacią ale dlatego, że według mnie ma jakiś kompleks na swoim punkcie i próbuje coś udowodnić. Zachwouje sie przy tym jak małe dziecko. Eva nie dostała tego co chciała? W takim razie Eva wpadnie w szał i będzie niszczyła to co chciała. No bo jak ona nie ma to nikt mieć nie będzie.
OdpowiedzUsuń