Dla Faceless, Anny, Justyny i Karoliny. Za to, że jesteście i mnie wspieracie. Dziękuję!A teraz już, bez zbędnych słów zapraszam na rozdział szósty.
Pozdrawiam,
Villemo.
ROZDZIAŁ 6 „Krucze pióro”
Jason
Blackwell czuł się człowiekiem sukcesu. Ciężko harował, aby znaleźć się w
miejscu, w którym jest obecnie. Poświęcił całe swoje prywatne życie na
budowanie odpowiedniej pozycji w ministerstwie i prestiżu w magicznym świecie.
Od momentu, gdy Tiara Przydziału przydzieliła go do Ravenclawu wiedział, że
jest stworzony do wielkich czynów. Był gotów do najkrwawszych rewolucji, byleby
wcielić swoją wizję idealnego społeczeństwa. Skrupułów wyzbył się już dawno
temu. Władza nigdy nie szła w parze z sentymentami. A on, jako przywódca,
wiedział o tym najlepiej. Kiedyś może i kierował się naiwnymi przesłankami o
równości, miłości i sprawiedliwości. Teraz jednak nie miał już złudzeń. Ludzie
nie potrzebują kogoś, kto będzie się do nich uśmiechał i głaskał ich po głowie.
Społeczeństwo pragnie charyzmatycznego przywódcy, który będzie rządził
magicznym wymiarem twardą ręką. Chcą władcy, który wprowadzi żelazne zasady i
nikt nie odważy się ich kwestionować. Dlatego już wkrótce podporządkuje sobie
cały Wizengamot i stanie się przywódcą absolutnym. Stanie się królem.
Skinął
uprzejmie głową swojej asystentce i pewnym krokiem przeciął korytarz,
prowadzący do jego gabinetu. Przeczesał dłonią mokre, ciemne włosy i przeklął w
myślach angielską pogodę. W gabinecie panował dotkliwy chłód, od którego dostał
gęsiej skórki. Jednym machnięciem różdżki rozpalił kominek i ruszył w stronę
majestatycznego biurka. Wszystkie meble i dekoracje w pomieszczeniu
przesiąknięte były przepychem i świadczyły o wysokiej pozycji właściciela. Z
dumą spojrzał na swój własny portret, stanowiący centralny punkt na ścianie i
odłożył teczkę. Dopiero wtedy jego wzrok zarejestrował czarne, krucze pióro,
obwiązane dwukrotnie czerwoną wstążką. Poczuł, jak jego kolana uginają się pod
wpływem przytłaczającego ciężaru, jaki wywołał znajomy widok.
Drzwi do
jego gabinetu otworzyły się szeroko, a do środka weszła szczupła, wysoka
blondynka, niosąca tacę z kawą. Aromatyczny zapach nieco rozluźnił napięte
nerwy mężczyzny, lecz nie wyeliminował uczucia paniki, która zawładnęła jego
umysłem.
- Potrzebuje
pan jeszcze czegoś? – Zapytała uprzejmie sekretarka, stawiając przed nim
parującą filiżankę.
- Dziękuję
Ann. Poproś do mnie Cormaca i powiedz mu proszę, że to pilne – oznajmił
zachrypniętym głosem, starając się opanować drżenie rąk.
Gdy
blondynka wyszła, jego pięść huknęła o blat biurka. Pod wpływem siły uderzenia
kilka kropel kawy zleciało na znajdujące się obok filiżanki sprawozdania.
Przeczesał nerwowo włosy, po czym zacisnął dłonie na udach. Sądził, że uwolnił
się od tej kobiety raz na zawsze. Miał nadzieję, że już nigdy nie zobaczy tego
demona w spódnicy. Najwidoczniej jednak się mylił. Powinien wiedzieć, że
przeszłość się o niego upomni. Dlaczego jednak robiła to w tym momencie? Czuł
się tak, jakby zagubione sny z przeszłości ciągnęły go w dół przepaści, wprost
w ciemną otchłań, w której miał odpokutować w agonii za grzechy młodości.
Spojrzał z
odrazą na kruczoczarne pióro, jak gdyby stanowiło ono źródło najgorszych
znanych mu plag. Czerwona wstążka odcinała się na tle ciemnych, lśniących piór
i bezlitośnie przypominała mu o przysiędze, którą kiedyś złożył. Wtedy jeszcze
nie wiedział, że w ciemności można tak łatwo zabłądzić. W tamtym okresie był
zbyt podniecony faktem, że został wybrany. Gdyby tylko mógł cofnąć czas i
zawrócić z tego przeklętego zaułka.
-Wuju?
Głos bratanka
wyrwał go z ponurych myśli. Gestem zaprosił go do środka i nakazał zająć mu
miejsce. Mężczyzna, będący idealną kopią swojego ojca, posłał mu zaciekawione
spojrzenie i w milczeniu rozsiadł się wygodnie w fotelu.
-Muszę
wyjechać na jakiś czas. Podejrzewam, że nie będzie mnie do końca tygodnia –
zaczął służbowym tonem, poprawiając i tak idealnie ułożone sprawozdania.
- A gdzie
jedziesz?
- Nie
zadawaj pytań! – Zagrzmiał, na co Cormac spojrzał na niego szeroko otwartymi
oczami, co sprawiło, że minister natychmiast się zreflektował. - Chciałbym
żebyś pod moją nieobecność dopilnował kilku ważnych spraw – dodał mniej
agresywnym tonem.
Perspektywa
sprawowania rządów musiała wydać się dla McLaggena kusząca, gdyż podejrzliwość
na jego twarzy szybko ustąpiła miejsca przymilnej służalczości.
- Cały ojciec. Sprzedałby duszę diabłu, gdyby
widział w tym dla siebie korzyść – pomyślał
z pogardą o swoim przybranym bracie.
- Jak sobie
życzysz, wuju – zapewnił gorliwie blondyn z błyskiem w oku.
- Masz mieć
uszy dookoła głowy. Zbliżają się wybory i nie chcę żadnych niespodzianek.
- Możesz być
spokojny. Nic takiego nie będzie mieć miejsca. Nie, gdy ja będę na posterunku –
zaczął Cormac pewnym głosem, lecz Blackwell uciszył go niecierpliwym
machnięciem ręki.
- Jest
jeszcze coś… - oznajmił, mrużąc oczy. – Miej na oku Granger. Mam wrażenie, że
ta mała nie jest z tych, co szybko się poddają. Nie może skończyć eliksiru.
Pilnuj jej, Cormac.
- Możesz na
mnie liczyć, wuju.
….
Nienawidziła
szpitali. Sam ich specyficzny zapach przyprawiał ją o ból głowy. I nie miało
znaczenia, czy chodziło o zwykłą mugolską klinikę, czy magiczny oddział w
Mungu. Przez ostatnią godzinę cierpliwie znosiła zabiegi magomedyków z
nadzieją, że w końcu pozwolą jej wrócić do pracy. Wolała sobie nawet nie
wyobrażać, co zastanie po wejściu do laboratorium. Szczerze wątpiła, by któryś
z pracowników Działu Technicznego obszedł się delikatnie z jej
przedsięwzięciem.
To, co
wydarzyło się podczas próby, nie dawało jej spokoju. Nie rozumiała, co mogło
pójść nie tak, zwłaszcza, że powtarzała doświadczenie w piątek przed wyjściem z
ministerstwa. Musiała raz jeszcze prześledzić notatki i powtórzyć eksperyment.
Przez nieuwagę mogła przecież pomylić coś z temperaturą albo stężeniem. Takie
rzeczy czasami się zdarzają. Gdyby tylko miała ze sobą wykres mogłaby zmienić
proporcje, a tak była zmuszona bezczynnie obserwować zabiegi magomedyków,
którzy przejmowali się jakąś tam wysypką, która pojawiła się na jej ciele.
Doprawdy, któż by się spodziewał, że zwykła reakcja alergiczna może sprawiać
taką trudność wykwalifikowanemu personelowi medycznemu.
- A cóż to
się wydarzyło mojej ulubionej pacjentce? – Zawołał od progu dyrektor Świętego Munga
i uśmiechając się szeroko, sięgnął po kartę choroby szatynki.
Hermiona
westchnęła zniecierpliwiona i posłała Blaise’owi ponaglające spojrzenie.
- Ojoj, to
się porobiło – zacmokał, rzucając okiem na informacje w karcie – pokaż no się,
Granger – powiedział, sprawdzając jej reakcję na światło i oglądając wysypkę na
ciele.
-
Naoglądałeś się już, Zabini? – Zapytała z sarkazmem, podczas gdy mężczyzna w
milczeniu notował coś w karcie. – Bo jak tak, to może przestaniecie traktować
mnie jak rzadko spotykany gatunek zwierzęcia i dacie mi ten cholerny wypis? Mam
masę pracy, która z każdą kolejną minutą bezczynności tutaj się pomnaża.
- Przykro mi
Hermiono, ale twoja praca będzie musiała poczekać – oznajmił stanowczo, nie
odrywając wzroku od karty, na której cały czas coś bazgrał.
- Poczekać?!
To nie może poczekać! – Zaprotestowała histerycznym głosem. - Zabini, czy ty
nie rozumiesz, że ci idioci mogli wszystko popsuć? Oni nie mają pojęcia, jak
cenne rzeczy znajdują się w moim laboratorium! Nie wyobrażasz sobie, jak…
- Może i nie
– przerwał jej twardym głosem. – Ty natomiast nie wyobrażasz sobie, jakie
skutki uboczne występują po nawdychaniu się oparów wywaru z Asmodeusa i
Kaliope.
Po słowach
mężczyzny Hermiona ściągnęła brwi, a na jej twarzy odmalowała się słabo
kamuflowana konsternacja.
- To musi
być jakaś pomyłka – zaśmiała się, patrząc na dyrektora z niedowierzaniem. - Sama
ważyłam ten eliksir i nie ma tam ani grama Asmodeusa lub Kaliope – oznajmiła
pewnym tonem, lustrując uważnie poważną minę dyrektora szpitala. – Blaise, to że
nie jestem wykwalifikowanym magomedykiem nie oznacza, że jestem odmóżdżona.
Nigdy nie popełniłabym tak dziecinnego błędu i nie zmieszała tych dwóch
składników ze sobą – zaperzyła się, całkowicie wytrącona z równowagi.
- Uspokój
się, Granger – zażądał łagodnym tonem. - Nie musisz mi przypominać, że wiesz
więcej niż przeciętny pacjent, ale jak sama raczyłaś zauważyć, z nas dwojga to
JA jestem wykwalifikowanym specjalistą, a TY masz to szczęście, że jesteś moim
PACJENTEM – zaczął opanowanym głosem, a kobieta zgromiła go wzrokiem. – A skoro wyjaśniliśmy sobie już, kto wydaje
polecenia, a kto ich słucha, to przejdźmy do meritum – dodał, widząc że
szatynka otwiera już usta, aby zaoponować.
Blaise uśmiechnął
się szelmowsko, gdy policzki Hermiony poróżowiały z tłumionej złości. Niektóre rzeczy nigdy się nie zmienią – przemknęło
mu przez myśl.
- Podamy ci
teraz eliksiry, które złagodzą swędzenie i miejmy nadzieję sprawią, że jutro
znów będziesz śliczna.
Nie mógł
powstrzymać szerokiego uśmiechu cisnącego mu się na usta, gdy do jego uszu
dobiegło pełne oburzenia prychnięcie jego pacjentki.
- Zdaje się
przyjacielu, że to jest ta scena, w której masz ostatnią szansę na to, aby
uniknąć strasznych męczarni z rąk rozwścieczonego gryfa.
Mężczyzna odwrócił
się, słysząc rozbawiony głos swojego przyjaciela. Draco ze skrzyżowanymi rękoma
opierał się nonszalancko o futrynę i lustrował go prowokującym wzrokiem, jak
gdyby rzucał mu nieme wyzwanie.
- Zdaje się,
że miałeś na mnie poczekać w gabinecie, PRZYJACIELU.
-Nudziło mi
się – wytłumaczył blondyn, wzruszając ramionami, na co Blaise popatrzył na
niego z politowaniem.
– I to był
powód, dla którego postanowiłeś poprzeszkadzać mi w pracy? – Zapytał z wysoko
uniesionymi brwiami.
- Wyobraź
sobie, Zabini, że dzień, w którym zacznę się za tobą uganiać, będzie wytworem
twojej chorej wyobraźni albo nadmiaru procentów we krwi.
- Pomarzyć
zawsze można – odparł z przekąsem brunet, na co Hermiona parsknęła tłumionym
śmiechem, zwracając na siebie uwagę obu mężczyzn.
- Korzystając
z tego, że ty mnie zignorowałeś, przyszedłem do Granger – dodał Draco,
skupiając swoją uwagę na kobiecie.
Po słowach
blondyna Hermiona posłała mu zaintrygowane spojrzenie. Przez pełną napięcia
chwilę czekała, aż Malfoy uśmiechnie się złośliwie, albo rzuci jakąś uwagą w
stylu aroganckiego arystokraty z przerostem własnego ego nad rozumem, jednak
nic takiego się nie stało. Dracon przyglądał się jej z chłodnym spokojem
wymalowanym na twarzy, co jeszcze bardziej podsyciło jej ciekawość. Zmarszczyła
brwi, zastanawiając się, czego jaśnie panicz od niej chciał i była tak
pochłonięta własnymi myślami, że dopiero, gdy Blaise wlał jej bez pardonu do
ust jakiś gorzki eliksir, wróciła do rzeczywistości.
- Masz
kwadrans zanim eliksir słodkiego snu zacznie działać – oznajmił rzeczowym tonem
Zabini, podchodząc do przyjaciela i lustrując go poważnym wzrokiem, a gdy
blondyn nie zaszczycił go nawet spojrzeniem, położył mu dłoń na ramieniu – Bądź
milszy niż zwykle, to moja pacjentka – dodał ze znaczącym uśmiechem, na co
Draco wzniósł oczy ku górze, a Hermiona zacisnęła usta w wąską linię.
Po wyjściu
Blaisea między pozostałą dwójką zapanowało niezręczne milczenie. Napięcie
między nimi było wręcz namacalne. Hermiona nie mogąc znieść nieprzeniknionego
wzroku Aurora, zmieszana odwróciła głowę. Czuła się niezręcznie w towarzystwie
mężczyzny. Jego zachowanie w dziwny sposób ją onieśmielało. Było to dla niej
niekomfortowe doświadczenie, zwłaszcza że zwykle przebywając ze sobą w jednym
miejscu dłużej niż dziesięć sekund, nie potrafili powstrzymać się od
dziecinnych docinek i złośliwości. Oczywiście było jej to na rękę. Zdecydowanie
bardziej wolała takie wydanie Malfoya i tylko czasami żałowała, że wrócili do
punktu wyjścia w swoich relacjach. W pewnym momencie Hermiona uświadomiła
sobie, że była poniekąd uzależniona od ich słownych utarczek. Drocząc się z
mężczyzną, pozbywała się negatywnego napięcia i całej frustracji, a
jednocześnie wciąż zachowywała namiastkę jego obecności. Poza tym odczuwała
czystą przyjemność, mogąc bezkarnie wyprowadzać Malfoya z równowagi. Satysfakcja,
jaka ją ogarniała w momencie, gdy arystokrata zrzucał tą swoją wyćwiczoną,
nieprzeniknioną maskę, była porównywalna do uczucia towarzyszącego otrzymaniu
Wybitnego na SUMACH.
Widząc
zbliżającego się w jej stronę Dracona, ze zdenerwowania przygryzła dolną wargę
i zacisnęła palce na chłodnej, szpitalnej kołdrze. Malfoy z wrodzoną sobie
gracją usiadł na brzegu jej łóżka i przeczesał dłonią włosy.
- Długo
jeszcze będziesz się zastanawiał nad stosowną do mojego wyglądu uwagą? – Zapytała
zaczepnym głosem, nie mogąc znieść panującej między nimi ciszy.
Ze
skonsternowaniem zauważyła, że kąciki ust mężczyzny zadrgały nieznacznie.
- Cieszę
się, że te opary nie uszkodziły twojego ciętego języka, ale dzięki Zabiniemu
nie mamy czasu, aby sprawdzić, czyje słowo będzie na wierzchu, dlatego
proponuję chwilowe zawieszenie broni – oznajmił poważnym głosem, mimo że w jego
oczach tliło się rozbawienie.
- W twoich
ustach brzmi to jak groźba, Malfoy – powiedziała z przekąsem, na co mężczyzna
uśmiechnął się łagodnie, zupełnie jak dawniej. – Przyszedłeś mnie przesłuchać?
– Zapytała wciąż lekko zdezorientowana i jednocześnie zaintrygowana nagłą
zmianą w zachowaniu blondyna. – Bo jeśli tak, to nie mogę ci pomóc. Nie wiem,
co mogło pójść nie tak… Nie rozumiem tego… - oznajmiła cichym głosem, marszcząc
czoło w próbie przeanalizowania każdego swojego ruchu.
-
Przeszukałem laboratorium zaraz po tym, jak Dział Techniczny pozbył się
toksycznego dymu – zaczął ostrożnie, lustrując uważnie twarz szatynki. – W
klatce wentylacyjnej znalazłem wypalony detonator. Z ekspertyz wynika, że był
on wypełniony trującym gazem…
- Asmodeus i
Kaliope - Hermiona weszła mu w słowo, a mężczyzna po chwili wahania skinął głową.
– Blaise powiedział mi, że alergia jest skutkiem nawdychania się oparów z tej
mieszanki - wyjaśniła, widząc że Draco otwiera usta, aby zadać pytanie.
- Czy oprócz
ciebie miał ktoś dostęp do twojej pracowni?
- Nie. I
Malfoy, na Merlina, nie próbuj mi nawet wmawiać, że ktoś próbował mnie zabić,
bo to szaleństwo – zaczęła stanowczo kobieta, widząc na twarzy mężczyzny ten
specyficzny wyraz, który doskonale znała.
Nie raz
widziała, jak Harry albo Ron wymyślają absurdalne teorie spiskowe, które w
efekcie końcowym okazywały się jednym wielkim nieporozumieniem.
- Jestem
pewna, że to pomyłka i istnieje jakieś logiczne wytłumaczenie tej… - zaczęła
widząc nieprzekonaną minę blondyna, który przeczuwając, co za chwilę nastąpi
wywrócił oczami w akcie pobłażania i zatkał usta kobiety dłonią, drugą rękę
zanurzając w jej potarganych, miękkich włosach, aby unieruchomić głowę
szatynki. Nie mógł pozwolić, aby Granger wpadła w swój słynny słowotok,
zwłaszcza że eliksir słodkiego snu mógł w każdej chwili pozbawiać ją świadomości.
Widząc jej piwne, szeroko otwarte oczy, posłał jej triumfalny, ironiczny
uśmiech. Kobieta zmrużyła niebezpiecznie oczy, a jej ciepły oddech przyjemnie
drażnił jego dłoń. Czuł przyjemne mrowienie w ciele, które tak dobrze znał, a
które było reakcją na bliskość kobiety.
- Przykro mi,
Granger, ale z tobą inaczej się nie da – wytłumaczył z udawaną skruchą,
ignorując błyskawice i grzmoty ciskane z błyszczących oczu kobiety. – Chcesz
wiedzieć, jak ja to widzę? – Zapytał przyciszonym, zachrypniętym głosem,
patrząc jej prosto w oczy. – Stworzyłaś broń, której będą pożądać wszyscy
idioci, mający manię na punkcie władzy i kontroli. Twój eliksir może dać władzę
absolutną temu, kto będzie w jego posiadaniu. W niepowołanych rękach może to
doprowadzić do zagłady. Bo musisz wiedzieć, Granger, że nie wszyscy będą
widzieć w tej miksturze lekarstwo. Większości z nich stworzenie serum jest nie
na rękę. Wielu będzie robiło wszystko, żeby nie dopuścić do jego produkcji. A
aby tak się stało, będą chcieli zniszczyć recepturę…lub odkrywcę – nawet nie
zauważył, gdy jego dłonie zwolniły uścisk i objęły delikatnie zaróżowione,
gorące policzki szatynki. – Kingsley chce oddać ci część funduszy przyznanych
na szkolenia młodych Aurorów, żebyś mogła ukończyć badania. Shacklebolt jednak
obawia się, że ktoś może próbować ci w tym przeszkodzić, dlatego musisz być
ostrożna. Będę miał na ciebie oko, ale musisz ze mną współpracować.
- Rozumiem,
że jakikolwiek opór z mojej strony jest bezcelowy? – Bardziej stwierdziła, niż
zapytała, a spojrzenie, jakie posłał jej Malfoy, tylko utwierdziło ją w
przekonaniu, że miała rację. - Nie podoba mi się to – zaczęła, wytrzymując
palący wzrok blondyna i, starając się zebrać rozbiegane myśli, zapytała – Jak
miałaby wyglądać ta współpraca?
- Póki co, Granger,
rób co mówię i nie waż się działać na własną rękę – zaznaczył stanowczym tonem
i uśmiechnął się ironicznie.
- To nie
jest współpraca, Malfoy! – Zaperzyła się, poruszając nieznacznie, czym
nieświadomie zmniejszyła i tak niewielką przestrzeń między nimi.
- Nikt nie
powiedział, że będzie łatwo, Granger – odparł zdawkowym tonem, czym jeszcze
bardziej wytrącił Hermionę z równowagi.
- Zdążyłam
się nauczyć, że łatwo i Malfoy, to dwa słowa, które wzajemnie się wykluczają.
Jeżeli nasza pseudo współpraca ma być współpracą tylko w tytule, to się
wypchaj! – Oznajmiła, zadzierając butnie głowę do góry i patrząc mężczyźnie
wyzywająco w oczy.
- Mam zamiar
ci pomóc, Granger. Im szybciej się z tym pogodzisz i zaakceptujesz ten fakt,
tym lepiej dla nas obojga – słysząc męski, zachrypnięty głos Dracona i czując
jego ciepły oddech na twarzy, poczuła jak jej tętno przyspiesza, a fala ciepła
uderza jej do głowy. Nie pamiętała, kiedy ostatnio byli tak blisko siebie. Nagły
brak dystansu sprawił, że straciła grunt.
-Dlaczego to
robisz? – Zapytała cicho, nie odrywając oczu od jego szarych, nieprzeniknionych
tęczówek, starając się jednocześnie zepchnąć wszystkie emocje z powrotem na dno
podświadomości.
-Bo tu
chodzi o coś więcej niż my, Granger – oznajmił stanowczo, muskając wierzchem
swojej dłoni jej usta, po czym wyszedł bez słowa, zostawiając kobietę z rosnącym
mętlikiem w głowie.
…
Od ponad
dziesięciu minut koczował pod drzwiami sali, w której zostawił Dracona z
Hermioną. Nie żeby podsłuchiwał. Brońże Merlinie! Zresztą nawet, gdyby korytarz
świecił pustkami i co chwila któryś z Magomedyków do niego nie podchodził, to para
rozmawiała tak cicho, że chyba nawet stetoskop by mu nie pomógł. Nie żeby
sprawdzał. To były jedynie czysto teoretyczne założenia z niezweryfikowaną, z
przyczyn niezależnych od niego, hipotezą. A jako, że nie mógł zaspokoić swojej
ciekawości, postanowił, że przypilnuje, aby nikt nie przeszkadzał jego
gołąbeczkom. Dlatego też zupełnie bezinteresownie pełnił straż przed drzwiami sali,
czekając z niecierpliwością na swojego przyjaciela, który w ramach wdzięczności
za jego wspaniałomyślność za dany mu czas sam na sam z temperamentną
eks-Gryfoneczką, zda mu relację z przebiegu ich rozmowy.
Słysząc
zbliżające się rytmicznie kroki, znudzony uniósł głowę, a wtedy jego usta
rozciągnęły się w szerokim uśmiechu. A
jednak istnieje sprawiedliwość na tym popieprzonym świecie – pomyślał
taksując przeciągłym wzrokiem długie nogi panny Weasley, która obrzucając go
beznamiętnym spojrzeniem, postanowiła go wyminąć bez ani jednego słowa.
- Ej, a ty dokąd?
– Zawołał, przytrzymując łokieć kobiety i odsuwając ją od drzwi.
Ginny
spojrzała na niego z niedowierzaniem, po czym biorąc uspokajający oddech,
zapytała z pozoru opanowanym tonem - Czyś ty się ze Sklątką Tylnowybuchową na
rozum zamienił, Zabini, że zadajesz tak głupie pytania? To chyba oczywiste, że
do Hermiony. Harry wysłał mi wiadomość.
- Nie możesz
jej teraz zobaczyć – zaoponował stanowczym tonem, wykorzystując fakt, że
rudowłosa nie wyrwała się z jego uścisku i zmniejszył odległość między nimi.
- Doprawdy?
– Zapytała powątpiewająco, unosząc lewą brew. – Powiedziano mi, że Hermiona
jest przytomna i nie ma przeciwwskazań żeby ją odwiedzić.
- Mała
korekta, skarbie – poprawił kobietę, na co ta zmarszczyła uroczo nos. – Była.
Właśnie zasnęła. Jeśli chcesz dowiedzieć się czegoś na temat jej stanu, to
musisz zapytać lekarza prowadzącego – dodał pospiesznie, widząc jak na twarzy
Ginny maluję się niepokój.
- Tak też
zrobię – odparła wyniosłym tonem. – Kto się nią zajmuje? – Zapytała, a wyraz
twarzy bruneta sprawił, że poznała odpowiedź, nim ją usłyszała.
- Ja –
odparł z rozbrajającym uśmiechem, a Ginny jęknęła w duchu, wykrzywiając twarz w
niezadowolonym grymasie.
-Naprawdę
nie wiem, dlaczego mnie to dziwi… - mruknęła ze zrezygnowaniem, na co Blaise
uśmiechnął się pod nosem i niespiesznym krokiem ruszył w stronę swojego
gabinetu. – Ej! A ty dokąd?! – Słysząc krzyk kobiety, a potem dźwięk jej
obcasów, odbijających się o marmurową posadzkę, zatrzymał się i posłał jej
pytające spojrzenie. – Nie miałeś mi czasami powiedzieć, co z moją
przyjaciółką? – Zapytała z pretensją, patrząc na niego ze złością.
- Tak się
składa, że teraz mam przerwę i zamierzam z niej skorzystać, bo prawdę mówiąc
umieram z głodu – wyjaśnił, a widząc, że kobieta otwiera usta, aby, jak
przypuszczał, wyznać mu swoje płomienne uczucie do jego skromnej osoby, dodał –
Masz dwie opcje. Możesz tu zostać i zaczekać, aż wrócę… albo towarzyszyć mi
podczas lunchu i wtedy dowiedzieć się wszystkiego. Wybór należy do ciebie,
Weasley.
Po tych
słowach, odwrócił się na pięcie i rozpoczął powolną wędrówkę w stronę swojego
gabinetu. Nie minęło trzydzieści sekund, gdy Ginny go dogoniła i z malującą się
na jej ślicznej twarzyczce konsternacją, mruknęła – Jak chciałeś mnie zaprosić
na lunch, trzeba było zapytać.
-A
przyjęłabyś zaproszenie? – Zapytał z przekorą, nawet nie starając się ukryć
gorzkiego grymasu na twarzy.
- Nie sądzę –
oznajmiła cicho po chwili milczenia, oplatając się ramionami i posyłając mu
spojrzenie z ukosa.
-Więc teraz
rozumiesz, dlaczego musiałem zastosować taki, a nie inny fortel – odparł z
nonszalancją, przepuszczając zamyśloną kobietę w drzwiach, gdy doszli do jego
gabinetu.
- Jakaż
kreatywna nazwa podstępnego szantażu, Zabini – zironizowała, obserwując jak
brunet zakłada marynarkę. – Zastanawiam się, ile razy jeszcze będę zmuszona dać
ci kosza, żeby dotarło do tego twojego zakutego łba, że między nami nigdy nic
nie będzie?
- Tylko tyle
żebyś zrozumiała, że twoje usta nie wypowiadają tego, co naprawdę do mnie
czujesz – powiedział, patrząc jej z powagą prosto w oczy, a widząc, że jego
słowa wywołały zamierzony efekt, dodał lekkim tonem - Niezależnie od tego, jak
bardzo będziesz się opierać, w końcu i tak ulegniesz mojemu czarowi osobistemu.
O ja cież pierdziele...świetny rozdział ale mało mało! Ja chce jeszcze! Kocham Twój blog jak "Finlandie"hahaha;D romarzyłam się łaaa;D Odrobina nieba; Blaise , Draco w jednym rozdziale ;)Czekam z niecierpliwościa, nie każ długo czekać na kolejną dawkę ;)
OdpowiedzUsuńWrzucić Blaise'a do rozdziału, a Ciebie już bierze;p Oj kochana;) Chyba muszę Ci go dawkować...Dziękuję za kreatywny komentarz iście w Twoim stylu;*
UsuńFinlandię?;> Wariatka;D
Ściskam,
V.
Ehh chyba muszę sobie sprawić słownik synonimów... ciągłe pisanie, że rozdział jest cudny, wspaniały, świetny wydaje się takie oklepane;D więc napiszę, że jest w dechę;D i ciągle bardzo tajemniczo, podoba mi się to bardzo:-) i nieszablonowo, nie da się porównać Twojej historii do innej, więc nie można w żaden sposób przewidzieć co się stanie:-) no i oczywiście Draco i Hermiona, oraz Blaise i Ginny w jednym rozdziale... wspaniale:-) Pozdrawiam, Justyna:-)
OdpowiedzUsuńAaaa i zapomniałabym:-) dziękuję za dedykację;*
UsuńTo ja dziękuję. Dzięki Tobie piszę. Jesteś jedną z niewielu osób, które mnie motywują. Bardzo cenię Twoją opinię. Zawsze czekam na nią z niecierpliwością.Cieszę się, że i tym razem sprostałam Twoim oczekiwaniom;)
UsuńOj tam, oklepane mogą być żarty, Twoje komentarze są przede wszystkim budujące;) Wywołują uśmiech na twarzy. Staram się bardzo, aby każda nowa notka była dopracowana. Nie chce Was rozczarować.
Aura tajemniczości pozostanie do końca. Pewne rzeczy zaczną się wyjaśniać w trakcie opowiadania, pewne sekrety zostaną odkryte na końcu. Zresztą sama zobaczysz;p
DH i BG- tak jakoś wyszło...przypadkiem;)
Ściskam,
V.
Oj tam, motywowanie ludzi którzy mają talent nie należy do trudnych zadań:-) mam nadzieję, że będziesz kontynuować opowiadanie, bo naprawdę ciężko jest znaleźć ciekawe, dojrzałe dramione:-) Pozdrawiam i również ściskam, Justyna:-)
UsuńHej.
OdpowiedzUsuńRozdział genialny. Cieszę się, że mimo ciężkiej sytuacji Miona i Draco nie tracą na swojej.. wyrazistości? To chyba odpowiednie słowo. Aj, Blaise jest genialny..:D Jego zachowania, teksty zawsze poprawiają mi nastrój. Szczególnie te utarczki słowne w wykonaniu jego i Malfoya. Ogólnie rozdział bardzo mi się podobał i jestem ciekawa co dalej.:) Bo mam nadzieję, że jednak nas nie zostawisz.:)
Dziękuje za dedykację.:) To naprawdę miłe.:)
Czekam na więcej.:)
Życzę weny.:)
Pozdrawiam,
la_tua_cantante_
dramione-badz-moja-nadzieja.blogspot.com
oczywiście, że będę powiadamiać cię o nowościach u siebie.:)
UsuńCieszę się, że Ci się podoba;)
UsuńBędę się starała, aby nie stracili. Nie mam zamiaru robić z nich słodkiej parki. Tym razem nie bd powtórki z Nieziemskiej Miłości. Chcę spróbować czegoś innego.
No cóż, cały Blaise;D Tak go sobie właśnie wyobrażam i tym bardziej oddycham z ulgą, że jego kreacja podoba się Czytelnikom.
Póki co nie chce nic obiecywać. Jeśli mam być szczera, to ciągle się waham. Z mojej strony mogę jedynie zagwarantować, że jeśli bd kontynuować opowiadanie, to w dalszym ciągu będę dawać z siebie wszystko. Reszta w rękach Czytelników.
Naprawdę nie ma za co. Tylko tyle mogę zrobić żeby w jakiś sposób podziękować Ci za wsparcie.
Dziękuję;) Wena jest. Gorzej z czasem i motywacją do tego żeby usiąść i spisać wytwory mojej spaczonej wyobraźni.
Pozdrawiam,
V.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
UsuńHej.:)
UsuńProsiłaś o informację o najnowszym rozdziale, tak więc zapraszam na pierwszy rozdział mojego nowego bloga.:)
http://dramione-badz-moja-nadzieja.blogspot.com/2013/10/pierwszy.html
Czy wspominałam Ci już, że jesteś genialna? :D
OdpowiedzUsuńNie wydaje mi się...No chyba, że mi coś umknęło:)
UsuńJestem?
jejciu jaka dedykacja :) dziękuję, że zostałam wymieniona :)
OdpowiedzUsuńrozdział świetny ale to przecież wiesz bardzo dobrze!
najbardziej podoba mi się rozmowa Zabiniego z Ginny :D ona jeszcze mu się oprze coś czuję :D
czekam więc na następny rozdział :)
pozdrawiam,
Anna
Jesteś ważną częścią tego bloga więc uznałam za stosowne podziękowanie za wsparcie pod ostatnią notką i za to, że poświęcasz swój czas, aby naskrobać kilka słów w komentarzu. Dlatego to ja dziękuję;)
UsuńChyba powinnam zmienić tematykę bloga, bo Zabini przebija Malfoya;D Cieszę się, że Ci się podoba.
Oj chyba masz nosa;p
Ściskam,
V.
Świetny rozdział... mam nadzieję, że nic poważnego więcej Hermionie nie bd :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i czekam na kolejny rozdział:)
Dziękuję;)
UsuńWszystko wyjdzie " w praniu"...
Pozdrawiam,
V.
Twoje opowiadanie jest genialne nie mogłam się oderwać cieszę się że przypadkiem tu trafiłam. Uwielbiam parring Ruda-Zabini więc mam nadzieję że często będą tu występować..). Brakuje mi tylko opisu bohaterów i może przedstawienia tego pamiętnego wywiady Ginny z Blaisem. Karola
OdpowiedzUsuńDziękuję;)
UsuńRównież cieszę się, że trafiłaś tu przypadkiem. Mam też nadzieję, że zostaniesz na dłużej;)
W miarę możliwości. Nie zapominajmy, że głównym parringiem w tym opowiadaniu jest jednak Dramione;p
Odniosłam się do Twojej prośby w poprzednim komentarzu;)
Pozdrawiam serdecznie,
V.
Wpadłam na tego bloga przypadkiem i na nim zostanę. Piszesz świetnie, naprawdę.
OdpowiedzUsuńWciągnęłaś mnie w akcje i już siedzę jak na szpilkach nie mogac się doczekać kolejnego rozdziału.
Pozdrawiam,
L.I
Rozdział 22 na nowa-hermiona-granger.blogspot.com
Dziękuję za szczerą opinię;) Cieszę się, że postanowiłaś zostać ze mną dłużej. Mam nadzieję, ze Cię nie zawiodę.
UsuńObiecuję, że przeczytam Twoje opowiadanie przy najbliższej wolnej chwili;)
Pozdrawiam,
V.
Suuper! ^^ Troche trudno sie go czyta , ale jest bardzo ciekawy :) Czekam na nastepny rozdzial. Oby byl szybko I byl dlugi.! Weby.! :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam , Patrycja :3
Dziękuję! Trudno? A mogłabyś napisać dlaczego? Bo nie bardzo rozumiem;)
UsuńPozdrawiam,
V.
Trudno..hm tak. nie bierz tego do siebie , ale chodzi o to , ze piszesz czasami za duzo rozmyslan I okreslen do np. danej czynnosci , uczucia. Dlatego czasem sie gubie w tym wszystkim , bo rozdzialy piszesz dlugie , za co cie podziwiam ;) Uwazam , ze I tak piszesz swietnie , a to byla tylko mala uwaga z mojej strony :)
UsuńPozdrawiam., Patrycja :3
Aaaa! Aż miałam ciarki przy rozmowie naszych dramionek :) Świetna relacja Zabini - Ginny :) Choć byłam pewna, że ta para już mi się "przejadła", bo można ją spotkać w prawie każdym dramione, to muszę przyznać, że kocham ich rozmowy w twoim opowiadaniu... zresztą nie ma się co oszukiwać - ja tu kocham wszystkie dialogi, bo są super napisane ! :)
OdpowiedzUsuńNaprawdę?;) Ciągle nie mogę uwierzyć, że mnie chwalisz;p
OdpowiedzUsuńCieszę się, że tchnęłam w nich trochę świeżości. Gdyby wyszedł mi z tego odgrzewany kotlet, to byłaby to klęska;)
No to się zaczęło ;) Oby Hermionie udało się wyprodukować to serum ;) Może nawet uratuje dzięki niemu świat, kto wie, przekonamy się ;P Malfoy ma głowę na karku, to widać, nawet w wentylatorze udało mi się znaleźć wskazówki, dobry z niego detektyw, oby udało mu się ochronić Hermionę, zwłaszcza przed tą okropną babą. Pewnie ona chce właśnie tego serum.
OdpowiedzUsuńBlaise jak zwykle rozbrajający! Ta scena była niesamowita, bardzo zabawna i wgl świetna ;P Ginny musi mu ulec ;D
pozdrawiam
Courtney
Otóż to, przekonacie się;p
UsuńDziękuję;)
Pozdrawiam!
Wow, rozdział był jak zwykle bardzo dopracowany. Jestem ciekawa co z tej "pseudowspółpracy" wyjdzie. W każdym razie już jest potwierdzone, że wypadek nie był w rzeczywistości wypadkiem tylko zamachem. Bardzo mi się podoba w jaki sposób kreujesz znajomość Ginny i Zabiniego.
OdpowiedzUsuńDziękuję;)
UsuńPozdrawiam;)
Hmmm...początek interesujący, no może przesadziłaś z tym "królem" na końcu - król ma koronę berło i najczęściej pełni tylko funkcje reprezentacyjne, już "władca" by mi bardziej tutaj odpowiadało.
OdpowiedzUsuńOn ma swój portret w biurze?! Jakie to słodkie...:D No tak...odkąd zaczęłam o nim czytać przeczuwałam, że nawet tutaj nie obejdzie się bez Pani Bez Pryszczy - i co? miałam rację :( cholera...a tak mi się podobał ten fragment, a tu masz, krucze pióro. Czy ona wie, że to nieładnie wyrywać ptakom pióra?! I to jeszcze temu, którego nazywa przyjacielem? Pffff....
"uczucia paniki, która zawładnęła jego umysłem" pfff....powiesz mi, że się czepiam, ale to "zawładnęła" PATOS PATOS PATOS nie lubię patosu, nie trzeba go używać żeby osiągnąć odpowiedni efekt, poczytaj sobie książki Marka Hłasko ;) no nie...on zaraz ducha wyzionie bo zobaczył jedno piórko? chlip...kiedy zabijesz tą całą Panią Wkurzającą, co? Tak, tak, wiem, że pewnie nigdy albo na samym końcu...na następny rozdział zaparzę sobie meliskę...
Najpierw prawie zawał, a potem wkurw? Nie żebym nie lubiła jak mężczyzna wali w coś pięścią, bo lubię ^^', ale nie za duży przeskok w emocjach?
O! Minister też jej nie lubi! To naślij na nią bandę aurorów i ją zabijmy :D ha! genialny plan!
Dobra, poza tymi paroma uwagami i patosem, który niestety się pojawia fragment mi się podobał :) żeby nie było, że nie widać tego po komentarzach ;p
O tak, ja też nienawidzę szpitali zwłaszcza ostatnio po tych wszystkich badaniach. Nienawidzę i kropka.
"Znaczące spojrzenie", ale co znaczące? Samo "znaczące" nie oznacza tak naprawdę niczego. Dobra, pojawia się Blaise .
Draco! Moje bożyszcze!
No ale zanim sobie o nim poczytam to muszę powiedzieć, że musztarda nie była potrzebna O.o taki Blaise mi się podoba i w ogóle ta cała scena jest ok. Nie mam się do czego przyczepić .
Taaak... znowu nadużywasz "mężczyzna"...
"Rozumiem, że jakikolwiek opór z mojej strony jest bezcelowy?" no nie wiem...jak dla mnie zbyt szybko przytaknęła, powinna przynajmniej pomarudzić.
Póki co, Granger, rób co mówię i nie waż się działać na własną rękę - KOCHAM TO
"czując jego ciepły oddech na twarzy" umył zęby, prawda? tuż przed przyjściem...? :P
No i co ja mogę powiedzieć? Uwielbiam ten fragment, chcę ich więcej i więcej. Są cudowni.
chyba nawet stetoskop by mu nie pomógł. Nie żeby sprawdzał. - hahaha! świetne!
no i znowu patronus w roli sowy...błagam Cię, nie rób tego
" wywołały zamierzony efekt" - zamierzony czyli jaki? ja wiem, że Ty wiesz, ale my nie wiemy i ja się upominam o poinformowanie mnie!
:*
To Anglia, tam jest monarchia więc uznałam, że król bd odpowiedni. Poza tym Blackwell ma w planach coś więcej niż funkcję reprezentanta;)
UsuńNie czepiasz się, serio?;) To jest już mój mały sukces;)
Czasami trzeba wiedzieć kiedy skapitulować, by uzyskać coś czego się chce i oszczędzić przy tym swoje nerwy;p
Nie wiem, zapytaj go;p
wezmę to pod uwagę;)
Uwielbiam Blaisea i Ginny :3
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa co wspólnego z tajemnicza kobietą ma minister magii?
I kto probował pozbyć się Hermiony?
Wątek Dracona i Hermiony świetny :) Będą musieli współpracować :3
Cieszę się, że polubiłaś ten parring;)
UsuńCierpliwości, już niedługo;)
Dziękuję;)
Pozdrawiam!
Blaise i Ginny są rewelacyjni :) Jak czytam ich potyczki słowne to zawsze z uśmiechem na twarzy:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Kasia
Cieszę się, że wywołuje uśmiech na Twojej twarzy;)
UsuńDziękuję;)
Pozdrawiam!
Zabini skubany jak zwykle pewny siebie, ale bardzo dobrze. W końcu Diabeł musi postawić na swoim. Jego upór nie ustępuje temu Dracona, czy też Hermiony :)
OdpowiedzUsuńRasowy Ślizgon...co począć?;)
UsuńDziękuję;)
Pozdrawiam!
Blaise wie co zrobić, żeby postawić na swoim :D Zachowanie Draco w stosunku do Miony, w szpitalu... <3 Jestem ciekawa co łączy tajemniczą kobietę i ministra... ^^
OdpowiedzUsuńFakt, uporu i determinacji mu nie brakuje;)
UsuńWszystko się wyjaśni;)
Dziękuję;)
Pozdrawiam!
kolejna relacja, a raczej dwie !
OdpowiedzUsuńDramione - kocham, wielbię, szanuje i nie wiem co jeszcze
Blinny - znowu uśmiech na twarzy :D no po prostu genialni
na pewno będę wracać do tych rozdziałów !
początki zawsze są najlepsze <3
Bardzo mnie to cieszy;) Nie mam zamiaru usuwać bloga więc zawsze będziesz mogła wrócić do ulubionych fragmentów:)
UsuńRelacje Hermiony i Draco coraz bardziej się rozkręca:D I co łączy Ministra z tą tajemniczą kobietą? Dużo weny i miłego dnia :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Ksenia Kobelak
Dziękuję i wzajemnie;)
UsuńPozdrawiam ciepło!
robi się ciekawiej
OdpowiedzUsuńCieszę się:)
UsuńCudowne :) wprost cudowne jest połączenie Ginny i Zabiniego :D nie wiem dlaczego Rowling na to nie wpadła :D uwielbiam tę pare prawie tak samo Jak Draco i Hermionę :D <3
OdpowiedzUsuńDziękuję:)
UsuńWIEDZIAŁAM. Wiedziałam, że Blackwell maczł w tym palce i tak jak sądziłam ma cos wspólnego z mroczną damą.
OdpowiedzUsuńCoś czuję, że Cormac nie będzie miał łatwego zadania, gdyż jak wiemy Granger jest uparta. Ona doprowadzi sprawę z serum do końca i przy okazji Malfoya do białej gorączki.
Tylko na to czekam.
Pozdrawiam