Dla tych, którzy są, wierzą we mnie i cierpliwie czekają. Dziękuję.
Dziś bez zbędnych słów zapraszam na kolejny rozdział.
Ściskam,
V.
Rozdział XL „Między nami…”
Dziś bez zbędnych słów zapraszam na kolejny rozdział.
Ściskam,
V.
Rozdział XL „Między nami…”
Drgnęła wyrwana z własnych myśli i z
nieprzeniknioną miną spojrzała na Dracona, który zaniepokojony jej milczeniem,
stał teraz naprzeciwko i mierzył ją badawczym wzrokiem.
- Powiesz mi, co się dzieje? –
Zapytał, zaglądając jej prosto w oczy, by złapać jej nieobecne spojrzenie.
- Nic – odparła, wzruszając
ramionami. – Jestem tylko troszkę zmęczona po podróży – dodała, widząc że jest
gotów drążyć ten temat. – Nie dokładaj sobie wyimaginowanych zmartwień, podczas
gdy trzeba stawić czoła tym rzeczywistym – powiedziała łagodnym, aczkolwiek
stanowczym tonem, ucinając temat jej samopoczucia. – Pośpiesz się, bo nie
wypada, żeby w Mungu na nas czekali – powiedziała, zsuwając się z krzesła i
zgrabnie wyminęła blondyna, żeby wstawić kubek po kawie do zmywarki.
- Jeśli źle się czujesz, zostań w
domu i odpocznij – zaproponował wciąż uważnie śledząc każdy jej ruch.
- Nie ma takiej potrzeby – odparła
cierpliwie znosząc wybuch jego nadwrażliwości.
- Herm…
- Chce być przy tobie – przerwała
mu, odwracając się w jego stronę i patrząc prosto w oczy. – Obiecałam ci, że
wrócę i będę przy tobie, gdy uzdrowiciele będą podawać Narcyzie lekarstwo –
zaczęła, podchodząc do mężczyzny i uśmiechając delikatnie. – W stosownym
momencie się usunę, ale do tego czasu będę obok – powiedziała nieznoszącym
sprzeciwu tonem.
Draco przez chwilę przyglądał się
jej w milczeniu, a potem bez słowa ją przytulił. Hermiona odwzajemniła jego
uścisk i oparła brodę na jego barku. Tak bardzo nie chciała go zawieść.
Pragnęła być dla niego takim samym oparciem i siłą, jaką on był dla niej w
czasie niewoli u Evy. Do tej pory to on robił wszystko, by jej pomóc. Był gotów
zginąć, żeby ją uratować. Nie potrafiła wyobrazić sobie, że mogłaby go stracić.
Na samą myśl o tym, czuła przeraźliwe zimno, wypełniające ją od środka.
Przytuliła go mocniej, zaciskając powieki, by nie uronić ani jednej irracjonalnej
łzy, cisnącej się jej do oczu. Teraz to Draco był najważniejszy. Nie chciała
zadręczać go swoimi problemami i rozbiciem emocjonalnym, w jakim wróciła z
Bułgarii. Musiała być silna dla niego. Miała nadzieję, że eliksir, nad którym
pracowała podziała i mężczyzna odzyska mamę.
- Hej…co się dzieje? – Zapytał,
również mocniej ją obejmując i czując niezdefiniowany niepokój. – Porozmawiaj
ze mną. Nie chcę, żeby między nami były jakieś tajemnice lub niedopowiedzenia. Wiem,
że w Bułgarii coś się wydarzyło. Nie będę jednak naciskał. Poczekam, aż sama
będziesz gotowa mi wszystko opowiedzieć – powiedział łagodnym tonem, tuląc
kobietę i gładząc uspokajająco jej plecy. – Tylko nie odsuwaj mnie, proszę – dodał
szeptem, odchylając ją delikatnie, tak by móc spojrzeć jej prosto w oczy, czym
całkowicie zbił ją z tropu. – Co mam zrobić? – Zapytał z powagą i ujął jej
podbródek, by nie spuściła głowy.
- Na początek, mógłbyś się ubrać, bo
jesteśmy w mocnym niedoczasie – odparła wymijająco, gdy pozbierała się na tyle,
by odzyskać głos i dała mu pstryczka w nos. – No chyba, że chcesz przywitać się
z mamą wyłącznie w spodniach od piżamy – zauważyła z mieszaniną pobłażania i
rozbawienia.
- Zapewniam cię, że moja mama
widziała mnie w gorszych wydaniach. Przyznaj lepiej, że to ty nie chcesz, żeby
inne kobiety widziały mnie w pełnej krasie.
- Serio? – Zapytała z
powątpiewaniem.
- Serio, serio – odparł, poruszając
sugestywnie brwiami i prężąc się dumnie.
- Co ja w tobie widzę? – Zapytała samą
siebie, wzdychając i kręcąc z niedowierzaniem głową.
- Za cholerę nie wiem, ale zrobię
wszystko, żeby to się nie zmieniło – odparł już poważniejszym tonem i
uśmiechnął się w ten specyficzny sposób zarezerwowany tylko dla niej.
- Nie myśl, że rozmiękczysz mnie
jednym uśmiechem – ostrzegła go, sama walcząc z uśmiechem, a on chwycił jej
rękę i przyciągnął do siebie.
- Jak dobrze, że mam więcej takich
argumentów – odparł pewnie, obejmując ją jedną ręką, a drugą kładąc na jej
policzku.
- Czasami mam wrażenie, że swoją
pewnością siebie mógłbyś obdzielić cały kontynent – zauważyła, patrząc na niego
z mieszaniną czułości i pobłażania.
- Taki mój urok, Granger –
powiedział miękko, a ona jedynie wtuliła policzek w jego dłoń i uśmiechnęła się
pod nosem.
- Z naturą nie wygrasz, hmm? –
Sarknęła, a on uniósł lewą brew, patrząc na nią z rozbawieniem.
- Strasznie mi ciebie brakowało –
powiedział cicho, nim ją pocałował.
***
Opuściła atelier Madame Malkin i
uniosła twarz ku pierwszym wiosennym promieniom słońca. Przymknęła powieki i
uśmiechnęła się delikatnie, chłonąc witaminę D i delektując się spokojem, jaki
ją ogarnął pod wpływem przyjemnego ciepła. Nie znosiła zimy i tego pochmurnego
klimatu, jaki się z nią wiązał. Zdecydowanie należała do ciepłolubów i z
wytęsknieniem wyczekiwała lata. Odruchowo położyła dłoń na zaokrąglonym
brzuchu, gdy dotarło do niej, że to lato będzie inne od poprzednich. Na samą
myśl o dziecku uśmiechnęła się szerzej. Zerknęła na zegarek i wiedząc, że
wkrótce Harry skończy pracę, postanowiła wrócić do domu i przygotować mu jego
ulubioną pieczeń.
- Pansy?
Brunetka, rozpoznając głos, spięła
się i niespiesznie odwróciła w kierunku kobiety. Zmierzyła Ginny
nieprzeniknionym wzrokiem, bijąc się z myślami. Z jednej strony cieszyła się,
że widzi przyjaciółkę. Od dawna chciała z nią porozmawiać i wyjaśnić wszystkie
nieporozumienia. Z drugiej strony czuła irracjonalny strach przed tą rozmową.
Wiedziała, że zachowywała się niedorzecznie, jednak nie potrafiła poradzić
sobie z zazdrością i niepewnością, ilekroć widziała cieplejszy gest Harry’ego w
kierunku rudowłosej. Nie radziła sobie z uczuciami, ale to nie była wina Ginny.
To nie ona była przyczyną tych wszystkich chorych akcji, jakie zaszły między
ich trójką. Mimo że Harry na każdym kroku pokazywał jej, jak bardzo ją kocha,
to Pansy wciąż nie potrafiła uwierzyć, że zasługuje na niego. Odkąd poznała
prawdę, zadręczała się pytaniem, czy gdyby wówczas Harry wiedział, że Ginny mu
wybaczyła i chce dać im jeszcze jedną szansę, wybrałby Weasley czy ją? W tym
momencie doskonale rozumiała wątpliwości Blaisea, który przez długi czas czuł
się podobnie jak ona teraz. Wiedziała, że nie może tak dłużej funkcjonować i
zadręczać siebie i Harry’ego. Miała świadomość, że jest przewrażliwiona na
punkcie rudowłosej i starała się to jakoś opanować. Wiedziała, że rozmowa z
przyjaciółką może być kluczowa w poukładaniu sobie wszystkich myśli, którymi
się zadręczała.
Ginewra uśmiechnęła się nerwowo i przez chwilę
zatrzymała wzrok na dłoni brunetki wciąż spoczywającej na widocznym już
brzuchu. Pansy domyślała się, co może czuć Weasley. W końcu była jej
terapeutką. Dobrze wiedziała, jak bardzo Ginny pragnie dziecka i jak
przeżywa fakt, że nigdy nie urodzi
własnego.
- Ciąża ci służy. Pięknie wyglądasz
– powiedziała Weasley nienaturalnym głosem, nieudolnie maskując targające nią
emocje.
- Dziękuję – odparła sucho,
natychmiast karcąc się w duchu za swój ton. – Co u Molly? – Zapytała już
cieplej, autentycznie zainteresowana zdrowiem i samopoczuciem kobiety, która
przyjęła ją do rodziny, a która dla Harry’ego była jak matka.
- Dobrze, dziękuję. Tata namawia ją
na wyjazd do Billa i Fleur. Ostatnio sporo się działo i powoli wszyscy wracamy
do normalności.
- Cieszę się. Pozdrów ich od nas –
powiedziała z łagodnym uśmiechem. – A co u Ciebie? – Zapytała niepewnie po
chwili wahania.
- Pytasz z czystej kurtuazji, czy
autentycznie cię to interesuje? – Zapytała z nutą goryczy w głosie, czym zaskoczyła
brunetkę. – Zresztą nieważne – odparła, nim Pansy zdążyła odpowiedzieć. – Nie
zatrzymuje cię. Trzymaj się, Pan – powiedziała z delikatnym, aczkolwiek smutnym
uśmiechem i odwróciła się na pięcie.
Pansy ściągnęła brwi i przez chwilę
biła się z myślami. Nie takiego obrotu sytuacji się spodziewała. Z drugiej
strony Ginny miała prawo czuć żal. Pansy wiedziała, że jeśli chce naprawić ich
relację, musi bardziej się wysilić.
- Masz ochotę na kawę? – Wypaliła,
zaskakując zarówno Ginny, jak i samą siebie.
Rudowłosa rzuciła jej uważne
spojrzenie przez ramię, jakby oceniając jej intencje, a następnie wzruszyła
ramionami i z niepewnym uśmiechem skinęła głową.
Pansy odwzajemniła uśmiech i
odetchnęła z ulgą. Nie spodziewała się, że aż tak będzie jej zależeć na
spotkaniu z rudowłosą. Co prawda, dzięki Hermionie, od dłuższego czasu
przyjaźniły się z Weasley i brunetka sama przed sobą musiała przyznać, że
naprawdę polubiła Ginny. Ostatnie wydarzenia popsuły ich relacje. Pansy
wiedziała, że musi w końcu stawić czoła swoim lękom. Draco i Blaise na pewno by
jej nie zrozumieli, Harry’ego z wiadomego powodu nie chciała w to angażować, a
Hermionie, która ostatnio tak wiele przeszła, nie chciała zawracać głowy. Wobec
tego miała tylko dwa wyjścia. Mogła dalej żyć w obawie, że Harry’ego i Ginny
ciągle coś łączy lub raz na zawsze pozbyć się lęku przed tym, że kobieta chce
jej go odebrać.
Drogę do kawiarni pokonały w
milczeniu, każda pogrążona we własnych myślach. Po tym, jak Ginny zamówiła
kawę, a Pansy czekoladę z podwójną bitą śmietaną, wymieniły kilka uwag na temat
zachcianek ciążowych, po czym, zdając sobie sprawę z wagi tego spotkania, w
milczeniu czekały na swoje zamówienie od czasu do czasu rzucając w swoim
kierunku niepewne spojrzenia.
- Czuję się, jak przed egzaminem –
wyznała w końcu Ginny, przerywając napiętą ciszę i kręcąc głową z
niedowierzaniem, czym nieco rozładowała napięcie.
- Z tym, że nigdy nie zależało ci
tak na ocenie? – Zawtórowała jej niepewnie Pansy, a ta najpierw posłała jej
nieprzeniknione spojrzenie, po czym skinęła głową.
- Co my wyrabiamy, Pansy? Po co to
wszystko? O co tak naprawdę masz do mnie pretensje? – Zapytała w końcu Ginny, a
Pansy już otwierała usta, żeby odpowiedzieć, lecz w tym samym czasie pojawiła
się przed nimi kelnerka z ich zamówieniem.
- A jak ty byś się czuła na moim
miejscu? Potrafisz sobie wyobrazić, co czuje, ilekroć Harry znika, a potem
okazuje się, że jako powiernika swoich trosk i sekretów wybrał ciebie? Że woli
rozmawiać ze swoją byłą narzeczoną niż zostać ze mną?
- Nie muszę sobie tego wyobrażać.
Doskonale wiem, jak to jest – powiedziała krótko, patrząc jej prosto w oczy.
- Wybacz – poprawiła się Pansy,
zawstydzona swoim nietaktem.
- Pansy… Czy to ci się podoba czy
nie, Harry i ja mamy wspólną przeszłość. Nie wymażesz jej i nie zmienisz.
Możesz dalej zadręczać nią siebie, mnie, Harry’ego i kogokolwiek innego lub ją
zaakceptować i skoncentrować się na teraźniejszości. Osobiście radzę ci skupić
się na tym, co tu i teraz. Jeśli będziesz rozdrapywać przeszłość, stracisz go.
I to bez mojej pomocy… - powiedziała z powagą Ginny, czym zaskoczyła brunetkę.
- Grozisz mi? – Zapytała, niepewna
jak interpretować słowa kobiety.
- Nie. Daje ci po prostu
przyjacielską radę – odparła bez cienia zawahania, czym wprowadziła Pansy w
konsternację. - Kogo jak kogo, ale mi akurat możesz zaufać. Sama przez to
przeszłam, bo bardziej koncentrowałam się na tym, co straciłam, niż na tym co
mam – wyjaśniła, widząc złość malującą się na twarzy kobiety. – Nie powtarzaj
mojego błędu, Pan – dodała łagodnie z bladym uśmiechem.
Pansy poczuła się zbita z tropu. Nie
tego się spodziewała po rudowłosej. Spuściła głowę na szklankę ze swoją
czekoladą i rozgrzebała łyżką bitą śmietanę, starając się zebrać myśli.
- Muszę wiedzieć… - zaczęła,
nabrzmiałym od emocji głosem. – Kochasz go? – Zapytała, wstrzymując oddech
i dopiero po dłuższej chwili zbierając
na odwagę, by spojrzeć kobiecie w twarz.
- Tak. Kocham. I to się nigdy nie
zmieni – wyznała z delikatnym uśmiechem, a Pansy poczuła, jak ciężki głaz
przygniata jej płuca, gdy jej obawy się potwierdziły.
- On też cię kocha – wydusiła, spuszczając
głowę i zaciskając dłoń na łyżeczce.
- Wiem – odparła ze spokojem Ginny,
wyduszając z jej płuc resztki powietrza. – Harry’ego bardzo łatwo pokochać –
dodała, a Pansy jedynie skinęła głową, niezdolna do wykonania jakiegokolwiek
ruchu.
- Nie wiedziałam, że wtedy na niego
czekałaś – wyznała wciąż nie podnosząc wzroku na swoją rozmówczynię. – Gdybym…
Gdybym wiedziała, że wciąż go kochasz i chcesz dać wam drugą szansę… Nie
chciałam wchodzić między was – wydusiła z siebie nieskładnie.
- Wiem – odparła ze smutkiem
rudowłosa, gdy dotarło do niej, że Pansy poznała prawdę.
- Teraz też tego nie chcę… Tylko…
- Pansy – zaczęła łagodnie Ginny i
poczekała aż kobieta na nią spojrzy. – Ja i Harry to przeszłość. Wiem to ja i
on. Pora żebyś i ty w końcu to zrozumiała. Bo to ty i dziecko jesteście
teraźniejszością i przyszłością Harry’ego. WY, nie ja – powiedziała ze
spokojem, patrząc prosto w zaszklone oczy kobiety i uśmiechnęła się ciepło.
- To znaczy, że nie chcesz mi go
odebrać? – Upewniła się, zduszonym głosem, a Ginny uśmiechnęła się szerzej i
pokręciła przecząco głową.
- To o to tyle dramatu? – Zapytała z
pobłażaniem, widząc zagubioną minę brunetki.
- Jestem straszna idiotką –
wyrzuciła z siebie Parkinson i ukrywszy twarz w dłoniach rozpłakała się.
- To prawda. Jesteś strasznym
głuptasem – przytaknęła Ginny, kręcąc głową z niedowierzaniem, a nie doczekawszy
się odpowiedzi, ujęła nadgarstek kobiety i delikatnie odsunęła jedną rękę od jej
twarzy. – Następnym razem najpierw zapytaj, zanim zaczniesz snuć jakieś intrygi
– poprosiła, patrząc na nią bez cienia wyrzutu.
- Ale…
- Musisz zaakceptować naszą
przeszłość i wynikającą z niej przyjaźń – powiedziała, widząc wahanie w oczach
brunetki. – I uwierz w końcu w to, że Harry kocha ciebie. To najuczciwszy
człowiek, jakiego znam. Nie jest zdolny do zdrady – dodała z ciepłym uśmiechem,
a Pansy z zawstydzeniem skinęła głową i spuściła głowę.
- Przepraszam – powiedziała cicho, a
Ginny otworzyła szerzej oczy.
Tylko raz Pansy ją przeprosiła. Był
to okres po wojnie, gdy los ponownie skrzyżował ich drogi. Nigdy nie nadużywała
tego słowa i rzadko przyznawała się do winy. Widząc jednak opłakany stan
kobiety, szybko się pozbierała i uśmiechnęła prowokująco.
- Słusznie – odparła pewnie,
opierając się wygodnie o oparcie fotela. – Nie myśl jednak, że tak łatwo dam ci
się przeprosić – powiedziała z błyskiem w oku i miną, która rozbawiła Pansy.
Widząc jak przyjaciółka się
rozluźnia i śmieje, Ginny spojrzała na nią łagodnie i uśmiechnęła ciepło. Czuła
ulgę na myśl, że wszystko sobie wyjaśniły. Wbrew wszystkiemu, brakowało jej ich
droczenia i żartów. Od dłuższego czasu Pansy należała do trio, które stworzyły
z Hermioną. Mogły sobie dogryzać, ale wiedziały, że zawsze mogą na siebie
liczyć.
- Tego akurat jestem pewna – odparła
ze śmiechem Parkinson. – Ale nim przejdziemy do kary, powiesz mi co u ciebie?
Naprawdę odeszłaś z Proroka?
- Po tej całej przygodzie z Ritą
uznałam, że tak będzie najlepiej – powiedziała, wzruszając ramionami i upijając
łyk kawy.
- I co teraz? – Zapytała Pansy, a
Ginny ponownie wzruszyła ramionami.
- Nie wiem. Póki co jestem
niezależnym dziennikarzem, który publikuje wszędzie tam, gdzie chcą jego artykuł.
Mam nadzieję, że znajdę coś do czasu aż moje oszczędności się skończą. Poza
tym…
- Tak? – Ponagliła przyjaciółkę,
widząc zawahanie.
- To nic takiego… - Zbyła to
machnięciem ręki, lecz Pansy nie dała za wygraną. Zdążyła poznać już rudowłosą
na tyle, by wiedzieć że coś jest na rzeczy.
- Ginny…
- No ok. Mam pewien pomysł –
westchnęła i rzuciwszy jej ostatnie niepewne spojrzenie dodała - A właściwie
projekt. Chce stworzyć magazyn sportowy poświęcony przede wszystkim sportowcom
i różnym dziedzinom sportu. W przyszłym tygodniu mam spotkanie ze sponsorem,
który w dużej mierze finansuje też ”Proroka Codziennego” i „Czarownice” –
- I dokąd zamierzałaś trzymać to w
tajemnicy? Ginny to cudowny pomysł! Wiele razy powtarzałam ci, że powinnaś
pomyśleć nad własną działalnością. Masz instynkt przedsiębiorcy w genach –
roześmiała się Pansy, szczerze ciesząc z tego że przyjaciółka stara się stanąć
na nogi, a nie użala się nad sobą.
- To tylko pomysł… - odparła z
zażenowaniem, a Pansy uderzył brak pewności siebie kobiety.
- Niesamowity! Trzymam kciuki za
jego powodzenie! – Powiedziała, chcąc ją wesprzeć.
- Dziękuję – odparła z delikatnym
uśmiechem.
- A mogę spytać, jak układa ci się z
Blaisem? – Zapytała niepewnie, mając nadzieję, że Ginny nie odbierze tego jako
śledztwo, do czego z wiadomych powodów miała prawo.
- A to ta klepa nie zdaje ci
regularnych raportów? – Zażartowała Ginny, a Pansy z niewinną miną wzruszyła
ramionami.
- Zawsze lepiej znać dwie strony
medalu – odparła dyplomatycznie.
- W porządku – odparła, ponownie
wzruszając ramionami.
- O rany…jaki optymizm… - Sarknęła
brunetka, wywracając oczami z pobłażaniem.
- Jest naprawdę w porządku. Ostatnio
jesteśmy trochę zabiegani i mijamy się, ale to tylko chwilowe...Blaise uważa,
że powinniśmy zamieszkać razem i wtedy łatwiej byłoby nam się zorganizować,
żeby mieć dla siebie czas… Ale nie jestem pewna, czy jestem na to gotowa…
- Trudno nie przyznać mu racji –
zauważyła ostrożnie Pansy, a Ginny skinęła smętnie głową. – Posłuchaj mnie,
Gin. Jeśli nie czujesz się jeszcze pewnie, nie rób nic na siłę. Jestem pewna,
że Blaise to zrozumie. Czekał na ciebie tyle czasu więc, jeśli jeszcze trochę
poczeka, nic mu się nie stanie – dodała z ciepłym uśmiechem.
- Mam nadzieję, że jest tak, jak
mówisz – powiedziała, unikając wzroku przyjaciółki.
- Doszły mnie słuchy, że Cho wróciła
do pracy, to prawda? – Zmieniła temat, zaniepokojona tonem ale i enigmatyczną
odpowiedzią przyjaciółki i mając nadzieję odkryć przyczynę jej zachowania.
- Wobec braku oczywistych dowodów,
sąd oczyścił ją z wszelkich oskarżeń – potwierdziła rudowłosa, rozluźniając się
nieco, i przeniosła wzrok na widok za oknem.
- A to flądra… Musisz na nią uważać.
Pewnie będzie chciała zrewanżować się za oskarżenia – zauważyła przytomnie,
uważnie obserwując twarz młodszej kobiety.
- Jeśli mam być szczera, to nie chce
mieć z nią w ogóle do czynienia – odparła z nieprzeniknioną miną i dopiero po
chwili spojrzała ponownie na brunetkę. - Nie sadzę, żeby była tak głupia, żeby
się mścić w jakiś sposób. Mam tylko nadzieję, że nie będzie chciała zaszkodzić
Blaise’owi.
- Blaise potrafi o siebie zadbać –
zapewniła Pansy z pocieszającym uśmiechem.
- Wiem, ale i tak mnie to nie
uspokoi. Blaise ma zadziwiającą łatwość wystawiania się na tarczy. Jest
gwałtowny w swoich reakcjach i szybciej robi niż myśli. A przy tym jest uparty
jak osioł – westchnęła z frustracji.
- Taki jego urok – odparła Pansy z
szerokim uśmiechem. - Ale mam wrażenie, że coś między wami jest nie tak? –
Drążyła, starając się jednak zachowywać taktownie.
- Wydaje ci się – ucięła Ginny bez
mrugnięcia okiem.
- Ginny… - Pansy spojrzała na nią
znacząco, pokazując że nie wierzy w jej słowa, a ta westchnęła ponownie,
kapitulując.
- Znalazłam w jego biurku
pierścionek – wyznała z nietęgą miną, zagryzając dolną wargę.
- Żartujesz?! – Wypaliła Pansy, gdy
doszła do siebie, a rudowłosa pokręciła głową. – Myślisz, że chce ci się
oświadczyć? – Upewniła się, a Ginny spojrzała na nią z napięciem. – Nie
wyglądasz, jakbyś tego chciała – zauważyła niepewnie, starając się wybadać
grunt.
- Jak ty to sobie wyobrażasz? –
Wyrzuciła z siebie rudowłosa, zrzucając maskę pt. „ wszystko jest ok”.
- Nie rozumiem? – Powiedziała
zagubiona brunetka, nie nadążając za tokiem myślenia przyjaciółki.
- Blaise to fantastyczny facet. Ale
ja… - zaczęła i urwała, jakby nie potrafiła znaleźć odpowiednich słów.
- Ty jesteś równie fantastyczną
kobietą… o co chodzi, Ginny?
- Coraz częściej mam wrażenie, że nie
jestem kobietą dla niego – wyjaśniła, a widząc niezrozumienie na twarzy
przyjaciółki, dodała - Jestem wybrakowana… - wyjaśniła z ponurą miną.
- Słucham? – Zapytała, przez chwilę
łudząc się, że się przesłyszała.
- On zasługuje na coś więcej. Wiem,
że marzy o kochającej rodzinie, a ja nie mogę mu tego dać… Do tej pory nie
myślałam o tym. Ale im bliżej jesteśmy, tym bardziej widzę, jak bardzo mu na tym
zależy. Choć on twierdzi, że do szczęścia nie potrzebuje dziecka, że wystarczę
mu ja…Ale na jak długo, Pansy? – Wyrzuciła z siebie rudowłosa, patrząc na
przyjaciółkę zaszklonym wzrokiem.
- Ginny… - Zaczęła, wstrząśnięta
wyznaniem kobiety, lecz ta nie pozwoliła jej skończyć.
- Nie musisz mnie pocieszać.
Przepraszam, że tak z tym wyskoczyłam. Nie powinnam zamartwiać się na zapas –
powiedziała, starając się robić dobrą minę do złej gry, lecz było już za późno.
Nie mogła cofnąć wypowiedzianych słów i Pansy dopiero teraz pojęła, jak ciężko
musiało jej być ostatnimi czasy. Zrobiło jej się wstyd, że zamiast wspierać
bliskich w trudnych momentach, stroiła fochy i wymyślała sobie problemy.
- Ginny, posłuchaj mnie – zaczęła
łagodnym tonem. - Blaise wbrew pozorom nie jest takim lekkoduchem. On dokładnie
wie, czego chce. Od wielu lat byłaś na szczycie jego marzeń. Wiem, bo niestety
musiałam tego wysłuchiwać – zaczęła z powagą, ostatniemu zdaniu nadając
żartobliwą nutę, na co rudowłosa uśmiechnęła się delikatnie. - Nawet nie wiesz,
ile razy przeklinał Harry’ego, gdy jeszcze byliście razem. Wówczas nie odważył
się wykonać żadnego ruchu, bo wiedział, że nie miałby szans z Wybrańcem. Wiem
jednak, że cię kocha i jeśli zdecydował,
że chce spędzić z tobą resztę swojego życia, to nic go od tego nie powstrzyma –
powiedziała Pansy. – Hej… Nie zamartwiaj się bez potrzeby. No chyba, że go nie
kochasz i masz wątpliwości?
- Może masz rację… Jak zwykle
niepotrzebnie wszystko analizuję i wyolbrzymiam - Odparła z zamyśleniem, a Pansy nie umknęło,
że nie udzieliła odpowiedzi na jej pytanie. Postanowiła jednak nie naciskać na
przyjaciółkę. Wiedziała, że odpowiedź na to pytanie Ginny będzie musiała odnaleźć
sama. - Miałaś kontakt z Hermioną? – Zapytała, ewidentnie chcąc zmienić temat
rozmowy.
- Nie. Ale Harry mówił, że dzisiaj
podają lek Narcyzie.
- Martwię się o nią – westchnęła z
napięciem w głosie. - W czasie jej pobytu w Bułgarii dostawałam tylko strzępy
informacji.
- Ja również. Musimy jednak dać jej
czas. Postaw się w jej sytuacji. Została porwana i zmuszona do skonstruowania
potężnej broni. Grożono jej bliskim, o mało nie straciła życia, jej narzeczony
okazał się kłamcą, a potem dowiedziała się, że umiera. To zdecydowanie zbyt
dużo jak dla jednej osoby – odparła Pansy.
- Hermiona jest silna – powiedziała
Ginny, jakby chciała przekonać zarówno siebie, jak i ją, że ich przyjaciółka
poradzi sobie i tym razem.
- Ale każdy człowiek ma granice.
Nawet tak silny, jak Hermiona – zaoponowała brunetka, a Ginny skinęła głową,
przyznając jej rację.
- Dlatego właśnie się martwię. Jak
ją znam będzie udawała cyborga – powiedziała z namacalną w głosie frustracją. -
Myślisz, że możemy ją odwiedzić? – Zapytała niepewnie.
- Wybierzmy się do niej wieczorem.
Podejrzewam, że Draco będzie chciał spędzić jak najwięcej czasu z Narcyzą. My w
tym czasie dotrzymamy towarzystwa Hermionie – Zaproponowała Pansy, a Ginny
uśmiechnęła się i zgodziła na jej pomysł skinieniem głowy.
***
- Draco, zaczekaj – powiedziała
Hermiona, wzmacniając uścisk na jego dłoni.
Mężczyzna posłał jej pytające
spojrzenie, a widząc minę kobiety zatrzymał się i poprowadził w ustronne
miejsce niedaleko sali, gdzie leżała jego matka.
- O co chodzi? – Zapytał, zaglądając
jej w oczy i starając złapać rozbiegany wzrok. – Hej, co się dzieje? – Zapytał,
ujmując ją za ramiona i czekając aż spojrzy na niego.
- A co jeśli eliksir nie zadziała
tak jak powinien? – Wyrzuciła z siebie, nie patrząc na blondyna. – Co jeśli po
tym serum twoja mama poczuje się gorzej? Co jeśli popełniłam błąd i przeze
mnie…
- Hej, spójrz na mnie – powiedział
stanowczym tonem i poczekał aż kobieta spełni jego prośbę. – Posłuchaj mnie
uważnie – zaczął, gdy szatynka w końcu na niego spojrzała. – To nic między nami
nie zmieni. Nie zmieni to moich uczuć do ciebie – powiedział z całą pewnością
siebie, na jaką go było stać. – Dałaś mi nadzieję na odzyskanie matki podczas,
gdy najzdolniejsi magomedycy nie potrafili jej pomóc. Jak mógłbym mieć do
ciebie pretensje? – Zapytał łagodnym tonem, patrząc na nią z czułością.
Hermiona patrzyła na niego
niepewnie, jakby nie dowierzając słowom mężczyzny. Musiała minąć dłuższa
chwila, żeby przetrawiła wszystko, co usłyszała. Dopiero wtedy zmusiła się do
nieśmiałego uśmiechu, który widywał za każdym razem, gdy szatynka była
zestresowana lub niepewna.
- To tak bardzo cię martwiło? – Zapytał
z mieszaniną niedowierzania, czułości i pobłażania. – Jak na najmądrzejszą
czarownicę w tym stuleciu, jesteś strasznym głuptasem – odparł z rozbawieniem.
– Czy do tej pory nie zauważyłaś, jak bardzo mi na tobie zależy? I cholernie
boję się, że pomimo moich starań jak zwykle coś spieprzę. Nie cofnę tego, co zrobiłem.
Ale z twojego powodu chcę być lepszy – wyznał z rozbrajającą szczerością, która
za każdym razem ją zaskakiwała. - Kocham cię – powiedział z taką stanowczością,
jakby nie chciał pozostawiać żadnych wątpliwości w tym temacie.
Hermiona uśmiechnęła się przez łzy i
mocno go przytuliła. Nie miała pojęcia, dlaczego zachowuje się, jak Jęcząca
Marta, którą tak łatwo było doprowadzić do płaczu. Zacisnęła mocno powieki, starając
wziąć się w garść. Nie wiedziała, co się z nią dzieje i skąd wziął się ten irracjonalny
lęk, który paraliżował jej zdrowy rozsądek. I choć wiedziała, że jej sny, w
których traci Dracona, są tylko koszmarem, to nie potrafiła wyrzucić z głowy wizji
jego ciała, leżącego w kałuży własnej krwi. Zupełnie jak głosu, który wołał ją
ostatniej nocy. Głosu, który tak dobrze znała i który przyprawiał ją o gęsią
skórkę. I choć powtarzała sobie, że Eva nie żyje, to trauma, jaką przeżyła
będąc obok kapłanki, nie pozwalała jej wrócić do równowagi psychicznej.
- Cała drżysz… Wszystko w porządku?
– Zapytał zaniepokojony Draco.
- Jest mi trochę zimno, ale to
pewnie z niewyspania- uspokoiła go, starając wziąć się w garść i brzmieć
naturalnie.
- Mam nadzieję, że nie rozchorujesz
się – powiedział, odgarniając jej włosy za ucho i muskając kciukiem policzek. –
Wyglądasz na osłabioną. Poproszę Blaisea, żeby zbadał cię po wszystkim – dodał,
nieznoszącym sprzeciwu tonem.
- Jesteś przewrażliwiony –
zauważyła, ujmując jego nadgarstek, a następnie splatając ze sobą ich palce.
- Troskliwy – sprostował. – Możesz
to dopisać do listy moich zalet.
- Niedługo zabraknie tam miejsca –
zauważyła z przekąsem.
- Nigdy nie mówiłem, że jest tylko
jedna lista – dodał z łobuzerskim uśmiechem, a Hermiona przewróciła oczami. –
Chodźmy – powiedział, ciągnąc ją delikatnie za rękę, a ona bez słowa ruszyła za
nim.
W środku czekali już na nich Blaise,
Amelia oraz uzdrowiciel z zespołu badawczego.
- Długo kazaliście na siebie czekać
– rzuciła Amy, mierząc ich złączone dłonie chmurnym spojrzeniem. – Twoja matka
nie jest jedyną pacjentką, potrzebującą opieki w tym szpitalu – zauważyła
zimno.
- Nikt cię tu nie trzyma – odparł
sucho Draco, mierząc blondynkę chłodnym spojrzeniem.
- Narcyza i dla mnie jest kimś
więcej niż pacjentką. Chyba nie sądzisz, że teraz wyjdę? – Zapytała urażonym
głosem.
- Przestańcie – powiedział Blaise,
kończąc badanie Narcyzy i ucinając sprzeczkę pomiędzy przyjacielem a jego byłą
narzeczoną.
Draco zerknął na swoją mamę.
Wyglądała jak zwykle, odkąd trafiła do szpitala. Apatyczny wyraz twarzy,
nieobecny wzrok i idealnie rozczesane długie, blond włosy, opadające na drobne
ramiona i plecy kobiety. Na swój sposób przypominała zjawę i za każdym razem,
gdy Draco ją odwiedzał, bał się, że tak jak zjawa, któregoś dnia rozpłynie się
w powietrzu i zniknie na zawsze. Nie przyznał tego na głos, lecz bał się. Nie
dopuszczał do siebie możliwości, że już nigdy nie porozmawia z matką. Żałował
tych wszystkich straconych chwil i nieporozumień. Choć brzmiało to
irracjonalnie, bał się mieć nadzieję, choć tylko ona sprawiała, że do tej pory
się nie poddał. Posiadał tylko ją i obiecał sobie, że będzie walczył o swoją
matkę, dopóki jest choć strzęp nadziei na odzyskanie przez nią zdrowia.
Ciepła dłoń Hermiony dodawała mu
otuchy. Nie potrafiłby wyrazić słowami swojej wdzięczności dla szatynki za to,
co zrobiła dla Narcyzy i dla niego. Na korytarzu mówił prawdę. Gdyby lekarstwo
nie zadziałało, nie miałby do niej żalu. Wiedział, że zrobiła wszystko, co w
jej mocy, by pomóc jego mamie. Hermiona pogładziła kciukiem jego dłoń.
Przeniósł na nią wzrok i uśmiechnął się blado, doceniając ten gest.
- Skoro jesteśmy już w komplecie, to
zaczynajmy – powiedziała Amelia, której towarzystwo Hermiony ewidentnie
utrudniało zachowanie opanowania.
- Niezupełnie – sprostował spokojnie
Zabini, jednocześnie zerkając na zegarek.
- Jak to? Czekamy jeszcze na kogoś?
– Zdziwiła się blondynka, czując coraz większe poddenerwowanie.
- Taa….Już nie – odparł Blaise,
poprawiając się, gdy w drzwiach stanął Harry.
- Przepraszam za spóźnienie –
powiedział i zamknął za sobą drzwi.
- Naprawdę? Do leczenia każdego
pacjenta będziemy teraz wzywać szefa aurorów? – Zapytała poirytowana
uzdrowicielka, czując lekki niepokój na widok Pottera, który według jej planu
miał być w innym miejscu.
- Proszę złożyć pisemne zażalenie do
dyrekcji szpitala – rzucił chłodno Harry, nie zaszczycając kobiety ani jednym
spojrzeniem i podszedł do Zabiniego, wręczając mu małą walizkę, która służyła
do przechowywania leków i eliksirów, tak by nie zmieniły one pod wpływem
różnorodnych warunków atmosferycznych swoich właściwości.
- Co to ma znaczyć? – Zapytała ze
skonsternowaniem, obserwując jak Blaise wyjmuje z walizki jedną z siedmiu
fiolek z eliksirem.
- Względy bezpieczeństwa – uciął
Zabini i umieścił płyn w strzykawce.
Harry ruszył w stronę drzwi,
rzucając wytrąconej z równowagi uzdrowicielce oceniające spojrzenie. Wyglądała
na autentycznie poruszoną i niezadowoloną zarówno z jego obecności, jak i
faktu, że lek, który miano podać Narcyzie był w jego rękach, a ten który
trzymano w szpitalu był wersją testową.
- To niezgodne z regulaminem –
wydusiła, zdając sobie sprawę z tego, co się stanie, gdy podadzą Narcyzie
lekarstwo. – Nie masz prawa, by tak narażać pacjentów…
- Jeśli nie podobają ci się moje
metody zarządzania tą placówką, zawsze możesz się przenieść – oznajmił
opanowanym tonem Blaise, a Hermiona uśmiechnęła się pod nosem.
- Draco…Chyba nie pozwolisz, żeby
tak ryzykowali. Ten eliksir nie był sprawdzony – tym razem Amelia spróbowała
odwołać się do zdrowego rozsądku blondyna.
- W pełni ufam Hermionie – uciął
stanowczo, nawet nie patrząc na byłą narzeczoną.
- Myślałam, że jesteś mądrzejszy.
Lucjusz…
- Nie jestem swoim ojcem, Amy –
odparł zimnym tonem, wchodząc jej w zdanie.
- Otóż to… Nie jesteś nim… Wielka
szkoda… - dodała z goryczą i wytrącona z równowagi opuściła salę.
Oparła się o zimną ścianę i
odetchnęła. Jej plan spalił na panewce. Nie przewidziała, że przekażą lek
Potterowi, choć powinna wziąć każdą ewentualność. Eva nie popełniłaby takiego
szkolnego błędu. Powinna wykończyć Narcyzę od razu. Chciała pozbyć się i jej, i
Granger za jednym zamachem, a jedyne co zyskała, to wzmocnienie rywalki i
powrót do gry starego i bardzo niebezpiecznego wroga, jakim była Narcyza.
Powinna posłuchać Evy i dopilnować, by Potter znalazł się w grocie. Jej z
pozoru idealny plan zaczął ukazywać luki. Zacisnęła pięść i uderzyła nią w
ścianę. Nie mogła teraz zrobić nic, bo zdemaskowałaby się. Wiedziała, że musi
szybko coś postanowić. I widziała tylko jedno rozsądne rozwiązanie. Postanowiła
trzymać się planu. Zamierzała usunąć ze swojej drogi wszystkich wrogów jednym
ruchem. Teraz widziała, że było to niemądre. Powinna wykończyć ich po kolei.
Nie wszystko jednak było stracone. Być może nie pozbyła się Narcyzy, Granger i Pottera,
ale wciąż ma szansę na wyeliminowanie najsilniejszego ze swoich przeciwników. Z
tą myślą poprawiła szatę i ruszyła w kierunku windy.
***
- Spóźniłaś się – zauważył sucho
Wood, gdy odziana w czarną szatę Amelia wyszła z lasu.
- Ciesz się, że w ogóle dotarłam –
warknęła, wymijając go i nie zaszczycając choćby przelotnym spojrzeniem.
Oliwera zaskoczył jej nastrój.
Ewidentnie coś jej nie wyszło. A jako, że była sama i to w dodatku w parszywym
nastroju, mogło to świadczyć tylko o jednym.
- A gdzie zgubiłaś Pottera? –
Zapytał, starając się nie okazać zdenerwowania.
- Nie twój interes – odparła
nieprzyjemnym tonem.
- Niezupełnie. Jak mówiłaś jest on
jedną z trzech kotwic, od których zależy powrót Evy. Jak zamierzasz
przeprowadzić rytuał bez jednej z nich?
Amelia zignorowała jego pytanie.
Zamiast tego odsunęła głaz, który maskował duży tunel, prowadzący w dół.
- Bierz Karmę i ruszaj –
powiedziała, lecz on nawet nie drgnął. – Co trudnego jest w tym poleceniu? –
Zniecierpliwiła się, skupiając w końcu swoją uwagę na mężczyźnie.
- Nie zapominaj, że nie jestem twoim
sługą, a partnerem. Gdy o coś pytam, wymagam odpowiedzi – powiedział stanowczym
tonem.
- Nie mamy czasu, ale skoro chcesz
go tracić na zbędne rozmowy, to proszę bardzo. Tak nie wszystko poszło zgodnie
z planem, tak nie zabiłam Narcyzy i tak, nie przyprowadziłam Pottera. To jednak
niczego nie zmienia w naszym planie. Dzisiaj uwolnimy Evę…
- Jak chcesz tego dokonać bez
trzeciej kotwicy?
- Potter zjawi się w odpowiednim momencie – odparła pewnie i z
taką stanowczością, że nie miał powodu jej nie wierzyć.
W odpowiedzi skinął głową, uniósł
nieprzytomną Karmę i przerzucił ją sobie na plecy, a następnie ostrożnie zaczął
schodzić po kamiennych schodach. Amelia oświetlała im drogę za pomocy magii i
tak rozpoczęli długi spacer w dół tunelu, który miał ich zaprowadzić wprost do
grobowców, skąd w osłonie nocy i księżycowego zaćmienia, mieli dostać się do
groty, w której uwięziona była Eva.
- Przygotuj się na ciężką noc,
generale… - powiedziała ponurym głosem.
- Nikt nie powiedział, że będzie
łatwo – odparł Wood, nie spuszczając wzroku z celu podróży.
- Nawet nie wiesz, ile jest w tym
prawdy – powiedziała z mieszaniną goryczy i smutku.
- Amy… - zaczął niepewnie Oliwer, a
ona podniosła zaskoczony wzrok na jego plecy, które miała przed sobą.
- Dawno tak do mnie nie mówiłeś… -
zauważyła lekko zbita z tropu.
– Myślałem nad naszą rozmową –
zaczął, ignorując jej uwagę. – Dzisiejszej nocy wiele od ciebie zależy.
Właściwie to wszystko, bo ja mam być, jak to ujęłaś latarnią, wskazującą jej
drogę… Między nami już nigdy nie będzie przyjaźni, ale chce żebyś wiedziała, że
jeśli mi ją zwrócisz, nie będę się mścił.
- Co? – Wypaliła zaskoczona,
przystając na chwilę.
- Nie będę ścigał Malfoya –
uściślił, zmęczonym głosem.
- Dlaczego mówisz mi to właśnie
teraz? – Zapytała zszokowana jego deklaracją.
- Bo dotarło do mnie, że w obliczu
utraty Evy, cała reszta przestała się liczyć. To jej potrzebuje, a nie zemsty.
Chce ją tylko odzyskać. I jeśli mi ją zwrócisz, będę miał wobec ciebie dług
życia. Znasz mnie na tyle, by wiedzieć, że zawsze spłacam swoje długi…Życie Evy
za życie Malfoya…Umowa stoi? – Zapytał, gdy długo nie doczekał się odpowiedzi.
- Życie za życie… - odparła
niepewnie, podejmując dalszą wędrówkę w ślad za mężczyzną.
***
I jak wrażenia?
Rozdział wprowadzający i przygotowujący do nadchodzących wydarzeń. Zapewniam, że od następnego rozdziału możecie liczyć na wiele emocji i zaskakujących zwrotów akcji ;)
Witaj 😊 Dopiero pierwszy raz komentuje, bo od niedawna ( a dokładnie 3 dni) mam styczność z tym opowiadaniem. I czytam je i czytam😊 . Postanowiłam dopiero teraz się odezwać i powiedzieć , że bardzo wciągające jest te opowiadanie. Od teraz bedę wierną czytelniczką. Życzę weny w kolejnym razdziale😊 . Pozdrawiam cieplutko😊🌞
OdpowiedzUsuńW takim razie witam Cię serdecznie w gronie Czytelników:)
UsuńCieszę się, że historia Rozbitków przypadła Ci do gustu. To bardzo budujące.
Dziękuję:)
Pozdrawiam!
O kurczę... Pierwszy blog HP, który znalazłam, w którym występują dojrzali lub właśnie dojrzewający mężczyźni, a nie emocjonalne dzieciaki xd no z niecierpliwoscią czekam na ciąg dalszy :) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńAnonimek
Miło mi, że kreacje męskiej części bohaterów zyskały Twoją sympatię:)
UsuńNa ciąg dalszy zapraszam w maju.
Pozdrawiam!
witaj! dopiero pierwszy raz komentuję. Rozdział jest ŚWIETNY. Nie mogę się doczekać następnego.. jak to się wszystko rozwiąże :) Twój styl jest taaaki hmm plastyczny,nie wiem jak to ująć :D miękki, bez sztuczności. Jestem pod wrażeniem :) CZEKAM NA WIĘCEJ!!!
OdpowiedzUsuńDziękuję:) Cieszę się, że Ci się podoba. Staram się, żeby sprostać zarówno swoim, jak i Waszym oczekiwaniom. Przy tym wszystkim staram się, żeby bohaterowie byli autentyczni w swoich zachowaniach.
UsuńPozdrawiam!
i jak ja mam się skupić na pisaniu magisterki jak tu nowy rozdział się pojawił! :D bardzo przyjemnie się go czytało! do moich zachwytów nad Twoimi rozdziałami mam nadzieję, że jesteś już przyzwyczajona :) cieszę się, że Ginny wszystko sobie wyjaśniła z Pansy ale również jestem zadowolona, że plan Amy nie wypalił! skoro mówisz, że przed nami wielkie emocje to już nie mogę się tego doczekać! czekam na więcej jak zawsze :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam gorąco, Anna :*
Nic tylko zrobić sobie zasłużoną przerwę;) W dalszym ciągu mnie onieśmielają, ale miło jest, gdy komuś podoba się świat, który stworzyłam w Rozbitkach. Dziękuję;*
UsuńTego akurat możesz być pewna;)
Powodzenia w pracy nad magisterką;)
Ściskam;*
Droga Villemo,
OdpowiedzUsuńJak zwykle ciekawy rozdział, wyjaśniający kolejne wątki. Bardzo mnie cieszy, że pojawiła się Ginny. Pokazałaś ją taką, jaką ją sobie zawsze wyobrażałam. Zadziornego, temperamentnego i pewnego siebie Rudzielca, a przy tym jednocześnie rozsądnego i dobrego przyjaciela. Mam nadzieję, że wkrótce pojawi się także Blaise na trochę dłużej.
Rozmowa między paniami, chociaż trudna (niezależnie od tego jak bardzo obie nie chciały tego po sobie pokazać) była jednocześnie bardzo oczyszczająca zarówno dla wewnętrznych rozterek bohaterek, jak i dla kontekstu całego opowiadania. Musiało dojść do tego spotkania i rozmowy, bardzo mnie cieszy, że odbyło się w tak dojrzały i rozsądny sposób. Jednak można się było spodziewać, ze Ginny, jak przystało na Gryfonkę, zachowa się honorowo i godnie Domu Lwa. Pansy ma teraz jedno zmartwienie mniej. Jednak zważywszy na to, co szykuje dla niej los, sytuację z Ginny ciężko nazwać zmartwieniem…
Chciałabym mieć siłę Hermiony. Naprawdę to, jak ta dziewczyna radzi sobie sama ze sobą, po tym wszystkim, co przeszła… niesamowite, do tego oczywiście stara się być pomocna wszystkim naokoło. Bardzo ładnie z jej strony, że stara się być oparciem dla Draco, że chce mu pokazać, jak wdzięczna jest za to, co on, do tej pory robił dla niej. Będąc zupełnie szczerą muszę przyznać, że zazdroszczę im ich związku. Gdzieś w głębi marzę właśnie o takiej relacji, jaką mają Draco i Hermiona. Są dla siebie wszystkim, a jednocześnie się nie ograniczają, szanują siebie nawzajem i ufają sobie. Do tego te ich przekomarzanie się, dogryzanie sobie i to, w jaki sposób się zachowują względem siebie jest czymś, co uważam, że związek niemalże idealny.
Harry, Blaise, Draco i Hermiona… nawet sobie nie wyobrażasz jak mnie ucieszyło, że przechytrzyli tą paskudę, przewidując, że ktoś będzie próbował manipulować z lekiem. Kolejny problem z listy (przynajmniej częściowo) rozwiązany. Do tego mają już poważny dowód na to, kto w ich szeregach jest wrogiem. Teraz pozostaje czekać na efekty tego leku.
Chociaż bardzo cieszy mnie pojawienie się nowego rozdziału, zaczynam już odczuwać niepokój związany z zakończeniem Twojej historii. Jednocześnie czekam na kolejny i mam nadzieję, że nie pojawi się za szybko. Ciężko będzie się pogodzić z końcem tej historii.
Pozdrawiam gorąco,
Nika
Droga Niko
UsuńCieszę się, że jej kreacja przypadła Ci do gustu. Relacja Ginny i Pansy z wiadomych przyczyn jest skomplikowana. Przyjaźń, która zrodziła się między nimi, jest jednak prawdziwa. I jak w każdej przyjaźni, nieporozumienia i kłótnie są normalne. Nie wyobrażam sobie jednak, żeby ot tak, bez prób wyjaśnień i naprawy, mogła zostać zniszczona. Sama jestem raczej zwolenniczką naprawiania niż wymieniania. zwłaszcza jeśli chodzi o ludzi;)
Nie wiem, czy Hermiona jest silna. Starałam się, aby tak ją przedstawić, pamiętając jednocześnie że nawet silny człowiek miewa gorsze dni, chwile słabości, momenty zwątpienia i wady. Słabością Hermiony zdecydowanie jest perfekcjonizm, skłonności do izolowania się od innych w chwilach słabości, zbytnie racjonalizowanie, upór i duma. Jednocześnie jednak jej wady w pewnych sytuacjach stają się jej atutami lub są łagodzone przez jej zalety. W przypadku każdego z bohaterów stawiam na niejednoznaczność. Mam nadzieję, że w mniejszym lub większym stopniu mi się to udało.
Każdy z nas marzy chyba o takiej więzi i dojrzałej relacji opartej na ważnych dla nas wartościach:) Nic jednak samo nie przychodzi;) Jestem też przekonana, że prędzej niż później znajdziesz swojego „Malfoya”, który będzie jeszcze fajniejszy od tego, którego opisałam w opowiadaniu;)
Cóż… Harry jest urodzonym strategiem;) Od najmłodszych lat musiał uczyć się trudnej sztuki przetrwania i przewidywania ruchu wroga. Później przeszedł szkolenie aurorskie, był członkiem Brygady Uderzeniowej i awansował na szefa aurorów. Nie wypadało, żeby nie zabezpieczył się przed taką ewentualnością;)
Kolejny rozdział pojawi się w maju. Mam już ogólny zarys i dopracowywuje szczegóły. Mam chyba to samo;) Do końca historii zostało jeszcze kilka rozdziałów i z jednej strony nie mogę się doczekać postawienia ostatniej kropki, a z drugiej żal mi, że ten etap się kończy. Pamiętaj jednak, że koniec jednego, zazwyczaj jest początkiem czegoś nowego. I ta myśl, o nowych projektach jest dla mnie ekscytująca ale i uspokajająca;) Bo w branży pisarskiej nie powiedziałam jeszcze ostatniego słowa;)
Dziękuję Ci za miłe słowa i podzielenie się swoimi wrażeniami po lekturze rozdziału. Każda taka opinia (czy to pozytywna czy negatywna) jest bezcenna. Dziękuję;)
Ściskam mocno!
Ojej, ojej... Coraz więcej się dzieje. Jak ja to wytrzymam to nie wiem...
OdpowiedzUsuńMam tylko nadzieję, że wszystko dobrze się skończy. A to dlatego, że lubię dobre zakończenia ��
Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział, jestem strasznie ciekawa czy Amy chce poświęcić Oliwera? I przede wszystkim, czy Narcyza wyzdrowieje? Wierzę, że tak będzie ��
Pozdrawiam Cię serdecznie!
Iva
W końcu zbliżamy się do końca;) W związku z tym emocje też muszą być duże;)
UsuńCierpliwości, najbliższe rozdziały odpowiedzą na wszystkie Twoje pytania:)
Dziękuję za pozostawiony ślad i przede wszystkim czas na lekturę.
Pozdrawiam ciepło!
Cierpliwie będę czekać na każdy kolejny rozdział!
UsuńPozdrawiam cieplutko!
Iva
Dziękuję:)
UsuńJak zwykle wspaniały rozdział! Z niecierpliwością czekam na dalszy rozwój wydarzeń :)
OdpowiedzUsuńWybacz, że dziś tak króciutko, ale niestety zbyt wiele zajęć nie pozwala mi napisać dłuższego komentarza. Jednak muszę wspomnieć, że fragment, kiedy Pansy i Ginny rozmawiają bardzo przypadł mi do gustu. :)
Pozdrawiam Cię cieplutko i życzę dalszych pomysłów! Czekam z niecierpliwością, Twoja wierna czytelniczka,
Bully Bill.
Dziękuję za to, że mimo nawału zajęć znalazłaś czas na lekturę i naskrobanie kilku słów od siebie:)
UsuńCieszę się, że rozdział przypadł Ci do gustu:)
Ściskam!
Wspaniały rozdział! Pięknie ujęłaś emocje bohaterów, szczególnie dotknęła mnie rozmowa Ginny i Pansy. Bardzo poruszająca. Życzę dużo weny i szybciutko kolejnego rozdziału bo czekam z niecierpliwością!!! xoxo
OdpowiedzUsuńPrzy okazji czekania na nowy rozdział zachęcam do zapoznania się z moim nowym blogiem:
https://dramionelightofmylife.blogspot.com/
Dziękuję:)
UsuńMiło mi czytać, że rozdział Ci się podobał.
Chętnie tam zajrzę w wolnej chwili.
Pozdrawiam ciepło!