niedziela, 22 września 2013

ROZDZIAŁ 4: "Świat zamknięty w małej dłoni"



 Kochani,
w Wasze ręce oddaje rozdział 4. Z góry przepraszam, że jest taki krótki. W następnym rozdziale postaram się Wam to zrekompensować. Niestety nie wiem kiedy ukaże się kolejna notka. Rozchorowałam się i przyznam szczerze- nie mam siły myśleć. Gdy tylko poczuje się lepiej zabiorę się do pisania i podam datę publikacji w Proroku Codziennym. Raz jeszcze przepraszam.
Betowała jak zawsze niezawodna Faceless, za co jestem jej ogromnie wdzięczna.
Jak zawsze też, dziękuję za wszystkie Wasze komentarze - każdy z nich jest motorem napędowym do pisania.
Na tym kończę swoje dzisiejsze wywody i nie przynudzając Wam dłużej, zapraszam do lektury.
Pozdrawiam Was ciepło,
Villemo.






Rozdział 4 „Świat zamknięty w małej dłoni”

Ogień tryskający z olbrzymiej czary ustawionej na środku okrągłego, kamiennego stołu, rzucał tańczące cienie na twarze zebranych ludzi. Wokół kręgu ustawiono dziewięć prowizorycznych siedzeń, z których tylko jedno swoim wyglądem zachęcało do zajęcia go. Na zimnych ścianach komnaty rozwieszono pochodnie, które oprócz czary, były jedynym źródłem światła w mrocznym podziemiu Strażnicy. W ciszy, jaka zapadła po ostatnich słowach czarnowłosego mężczyzny, zdającego raport z prowadzonego śledztwa, można było usłyszeć dźwięk zawodzącego wiatru i szum fal, rozbijających się o mury wieży.
- Zawiodłam się na tobie, Theodorze – spokojny głos kobiety przerwał napiętą ciszę.
Mężczyzna spuścił głowę w geście pokory i starając się nie okazywać strachu, w milczeniu oczekiwał na karę. Bo nawet nie łudził się, że ta go ominie. Doskonale pamiętał to, co spotkało Grossa po tym, jak nie wypełnił zadania i prawie pozwolił się zdemaskować. Zacisnął zmarznięte dłonie w pięści, gotowy na werdykt.
Wszyscy wstrzymali oddech, gdy kobieta podniosła się ze swojego miejsca i nieśpiesznym krokiem ruszyła w stronę Notta. Jej porcelanowa twarz nie wyrażała żadnych emocji. Ich przywódczyni dość często prezentowała im swoje „zabójcze” umiejętności, a jej nieobliczalne reakcje stały się przestrogą dla tych, którzy ośmielili się nie spełnić „prośby” kobiety.
Brunet spiął mięśnie, czując jej ciepłą dłoń, sunącą po barku i zatrzymującą się na szyi. Delikatnym ruchem uniosła jego głowę i spojrzała na niego nieprzeniknionym wzrokiem.
- Kolejny raz już mnie nie rozczarujesz, prawda? – Zapytała, patrząc mu prosto w oczy.
Nott w czasie tego krótkiego momentu, gdy utrzymywali kontakt wzrokowy, był sparaliżowany. Zupełnie tak, jakby jego ciało z niewiadomych przyczyn przestało podlegać jego woli. Był w stanie wpatrywać się tylko w tą intensywną, szmaragdową zieleń jej oczu i skupić się na palącym dotyku kobiecej dłoni. I nagle, tak szybko, jak wszystko się zaczęło, tak szybko zniknęło. Uczucie niemocy wyparowało, a on znów mógł swobodnie oddychać.
- To bardzo ważne, Theodorze… Musisz go tu sprowadzić. On jest kluczem do naszej wolności – powiedziała cicho, stojąc tyłem do mężczyzny i gładząc wielkiego, majestatycznego kruka, który utkwił swoje czarne, paciorkowate oczy w kobiecie. – Nikt nie może cię rozpoznać. Jest jeszcze za wcześnie na ujawnienie – dodała zamyślonym głosem.
- Nie zawiodę cię, pani – zapewnił z przekonaniem.
- Oby… Byłoby mi bardzo smutno, gdybym musiała cię zabić.
Mężczyzna ukłonił się nisko, po czym szybko wycofał się z komnaty.


Z mieszanymi uczuciami odwieszał swoją kurtkę w przedpokoju. Był zmęczony ciągłymi kłótniami z narzeczoną. Kochał ją, lecz bywały dni, gdy jej zmienne humory i zachcianki doprowadzały go do szału. Działo się tak zazwyczaj, gdy brunetka rozpoczynała swoją ulubioną grę pod tytułem: „DOMYŚL SIĘ.”
Czasami miał wrażenie, że ukochana skrupulatnie wykorzystuje fakt, że on ma do niej słabość. Co więcej, często godził się na jej fanaberie udając, że nie dostrzega, że Pansy nim „manipuluje”. Zazwyczaj szybko odgadywał jej intencje, lecz bywały dni, takie jak teraz, gdy za nic w świecie nie potrafił „domyśleć się”, o co chodzi kobiecie.
Największą zaletą Pansy była jej nieprzewidywalność. Podobało mu się w niej to, że z pasją rzucała się w wir szarej codzienności i czerpała z niej to, co najlepsze. Potrafiła sprawić, że nawet czerń była jakby mniej mroczna. Pomimo tego, co przeszła w czasie wojny, wciąż była niepoprawną optymistką. Pansy stała się jego prywatnym słońcem, rozświetlającym nawet najpochmurniejsze dni. Imponowała mu jej siła i postawa, gdy walczyła o bliską jej osobę. Samym faktem, że była obok, dawała mu wsparcie. Jedno spojrzenie narzeczonej potrafiło postawić go do pionu szybciej niż moralizatorska gadka Hermiony, a to był już wyczyn.
Uśmiechnął się na wspomnienie wściekłej miny przyjaciółki, która mimo usilnych prób wyciągnięcia go z baru niewiele wskórała, podczas, gdy wystarczyło, aby tylko raz spojrzał na minę swojej przyszłej żony, by przywołać się do porządku. Wówczas Hermiona ze swoją wszechwiedzącą miną zakomunikowała mu, że wreszcie może przestać go niańczyć, ponieważ znalazł się ktoś, kto będzie go krótko trzymać. Oczywiście był zbyt pijany, aby jej coś wtedy odpowiedzieć i uświadomić ją, że kobieta może trzymać faceta krótko, wtedy i tylko wtedy, gdy ten jej na to pozwoli, więc Hermiona dalej żyła w swoim niezachwianym przeświadczeniu, że jak zwykle miała rację.  
Zastanawiał się, czy Pansy jest w domu i czy dalej się na niego gniewa. Miał nadzieję, że Malfoyowi udało się przemówić jej do rozsądku. W końcu szkoda było życia na fochy. W domu panował półmrok, a niczym niezmącona cisza sugerowała, że jest zdany wyłącznie na siebie.  Machnięciem różdżki rozpalił kominek w salonie i udał się do kuchni. Zaglądając do pustej lodówki, pokręcił głową ze zrezygnowaniem.
- Nie dość, że dręczy mnie psychicznie, to na dodatek chce mnie zagłodzić – pomyślał z przekąsem, wracając do salonu i podchodząc do barku.
Opróżnił szklankę Ognistej Whisky i wspiął się po schodach, mając zamiar wziąć prysznic w oczekiwaniu na narzeczoną. Miał dość tych cichych dni i był zdeterminowany doprowadzić do konfrontacji.
Jakież było jego zdziwienie, gdy otwierając drzwi od sypialni, zobaczył Pansy w seksownej koszulce nocnej, leżącą w kuszącej pozie na łóżku. Kobieta uśmiechała się do niego zalotnie, a on nie był w stanie ruszyć się z miejsca i wykrztusić jakiegoś sensownego słowa.
- Długo kazałeś mi na siebie czekać, kochanie… - wymruczała, zbliżając się w jego stronę.
- Miałem…miałem trochę papierkowej roboty – wykrztusił, czując suchość w gardle.
Kobieta uśmiechnęła się kokieteryjnie i, wspinając się na palce, musnęła jego usta. Przełknął głośno ślinę, obserwując kuszące ruchy ukochanej podchodzącej do toaletki, na której leżała taca. Jego pusty żołądek dopiero teraz zarejestrował apetyczny aromat jedzenia.
- Pans…my… musimy pogadać – zaczął, starając się zebrać myśli.
- Może później…Teraz zjedzmy. Musisz być głodny – zaprotestowała brunetka, chwytając go za rękę i prowadząc w stronę łóżka, a z jego brzucha, jakby na potwierdzenie jej słów, wydobyło się głośne burczenie.
Kobieta zachichotała, a Harry ze zdeterminowaną miną, zatrzymał się i przyciągnął ją delikatnie do siebie.
- Teraz. Porozmawiamy teraz, Pansy – oznajmił zdecydowanym tonem.
Parkinson, widząc jego upór, skinęła głową i usiadła na miękkim łóżku, przykrytym szkarłatnoczerwoną narzutą.
- Potrafisz zepsuć najbardziej romantyczny nastrój - mruknęła pod nosem, patrząc z wyrzutem na mężczyznę.
- Zaczynam się gubić w twoich huśtawkach nastrojów – oznajmił szczerze, patrząc prosto w niebieskie oczy ukochanej.
W odpowiedzi kobieta wzruszyła lekko ramionami i uśmiechnęła się delikatnie.
- Taki już chyba mój urok. W końcu za to mnie kochasz, prawda?
 Harry zignorował jej zaczepny ton, nie chcąc dać się wciągnąć w te jej kobiece gierki. Nie byłby to pierwszy raz, gdyby przepadł w podobnej potyczce.
- Tym razem przegięłam, wiem – zaczęła, widząc nieugiętą minę ukochanego. Odgarnęła swoje długie, czarne włosy na ramię i przygryzając dolną wargę, posłała mu niepewne spojrzenie.
- Powiesz mi wreszcie, dlaczego ze mną nie rozmawiałaś? – Zapytał, zaintrygowany zachowaniem kobiety. Jego ciekawość wzrosła jeszcze bardziej, gdy na jej policzkach pojawiły się delikatne rumieńce.
- Och, no dobra! Miejmy to za sobą! Byłam zazdrosna! – Krzyknęła, zrywając się z łóżka i narzucając na siebie czarny, satynowy szlafrok.
Musiała minąć dłuższa chwila, aby do Harry’ego dotarł sens słów kobiety. Zdusił w sobie chęć głośnego śmiechu, wiedząc z doświadczenia, że to tylko rozzłościłoby narzeczoną. Zamiast tego, przyciągnął ją do siebie i posadził na kolanach. Widząc, że rumieńce na twarzy brunetki nabrały koloru wściekłej czerwieni, uśmiechnął się delikatnie. Pogłaskał ją po policzku i zmusił, aby spojrzała mu prosto w oczy.
- Pansy… - zaczął miękko, lecz ukochana nie pozwoliła mu dokończyć.
- To wszystko przez tą kartkę, którą znalazłam w twojej szacie! Myślałam, że mnie zdradzasz! No bo, skąd mogłam wiedzieć, że Rebecka, to kryptonim misji? No skąd? Zobaczyłam imię, jakiś numer i… - wybuchła, zrywając się z jego kolan i zaczynając krążyć po sypialni i żywo gestykulować.
W miarę, jak z ust brunetki wypływał potok wyjaśnień, usta mężczyzny rozciągały się w coraz szerszym uśmiechu. Nie umknęło to uwadze zdenerwowanej kobiety, która źle zinterpretowała zachowanie mężczyzny i prychając ze złością, cisnęła w niego szczotką do włosów.
- Czy ty przed chwilą zaatakowałaś mnie szczotką? – Zapytał, patrząc z rozbawieniem na brunetkę i machając jej przed nosem złapanym przedmiotem.
- Trzeba było mnie nie prowokować – wytknęła, wzruszając ramionami i posłała mu łobuzerski uśmiech.
- I kto tu kogo prowokuje? – Zripostował, taksując jej strój z jednoznacznym uśmiechem.
- Doprawdy, nie wiem, o czym pan mówi, panie Potter – odparła niewinnym głosem, po czym z drapieżnym uśmiechem, wolnym ruchem zsunęła z ramion szlafrok.
- Coś mi mówi, że dzisiejszą kolację zaczniemy od deseru – powiedział zachrypniętym głosem, zaciskając dłonie na biodrach kobiety.
W odpowiedzi usłyszał aprobujący pomruk przy uchu. Zanim zatracił się w namiętnym pocałunku, zdążył jeszcze pomyśleć, że Malfoyowi należy się butelka Ognistej Whisky.

33 komentarze:

  1. Ale przepraszam co to ma być? Krótki, nie ma w nim ani Blinny ani Dramione...ech mam nadzieje, że przemyślisz swoje zachowanie moja droga panno i zadośćuczynisz to dodawajac szybko nowy rozdział;) Pomimo to podoba mi się i fajnie wykreowałaś postać Pansy;) do następnego, buzka!
    P.s Tom Felton ma urodziny;p (tak wiem mówiłam Ci to już), i znam sposób na to żebyś wyzdrowiała;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To? Rozdział;p Bo Ty byś chciała tylko Blinny i Blinny;D Powoli, nie tak nerwowo kochanie;)
      Cieszę się, że Pans przypadła Ci do gustu.
      Ściskam,
      V.

      Usuń
  2. Rawr ta scena z Harrym i Pansy :>
    No ale tak jak Ci już pisałam, ten rozdział mnie nie zadowala! Jest zdecydowanie za krótki! No i jestem ciekawa, co też kombinuje ta wredna pinda...
    Mogłaby dopaść Rona z mojej historii MWAHAHAHA :D
    Dobra, wyłączam chęć mordu.
    Pozdrawiam serdecznie,
    Faceless.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, że nie jesteś. Miałam dopisać coś do tego, co Ci przesłałam, ale potem się rozłożyłam i nie miałam już sił myśleć, a nie chciałam zmieniać terminu. Obiecuję jednak poprawę Pani Generał!;p
      Mogę jej szepnąć dwa słówka na ten temat. Myślę, że wtedy Ron mógłby mieć problem...;)
      Pozdrawiam ciepło,
      V.

      Usuń
  3. oj krótki, krótki ale za to jaki fantastyczny! :D
    akcja z Pansy po prostu the best!


    Anna.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję!
      I przepraszam za długość. Następny będzie dłuższy;)
      Pozdrawiam ciepło,
      V.

      Usuń
  4. Rozdział króciutki, ale za to treściwy... Ach, ta rozmowa Pottera i Pansy, nie wiem dlaczego ale się śmiałam.xD
    Co takiego ta idiotka planuje?:D
    Czekam na kolejny.:)
    Pozdrawiam,
    la_tua_cantante_

    www.amor-deliria-nervosa-dramione.blogspot.com
    PS. Wracaj do zdrówka.:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję;) Już czuję się lepiej.
      Obiecuję, że więcej nie będę Was raczyć takim "czymś", co jest imitacją rozdziału.
      Wszystko wyjaśni się w odpowiednim czasie;)
      Pozdrawiam serdecznie,
      V.

      Usuń
  5. Witam:-) faktycznie krótki, ale ponieważ z braku komputera miałam poprzedni rozdział do nadrobienia, to nie odczułam tego tak bardzo:-) oba rozdziały jak zawsze świetne:-) coraz bardziej podoba mi się połączenie Harry + Pansy:-) sympatyczna z nich para:-) Zdrowiej szybko i pisz kolejny rozdział, bo ciekawość mnie rozsadza;D Kim jest nasza tajemnicza pani i co to za misja dla Notta... Niezaspokojona ciekawość jest straszna;D Pozdrawiam, Justyna:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Obiecuję, że poznasz odpowiedzi na wszystkie swoje pytania...za niedługo;) Cieszę się, że spodobał Ci się ten parring, bo trochę bałam się tego połączenia. Postanowiłam jednak zaryzykować i poeksperymentować. Czas wszystko zweryfikuje;) Rozdział już jest, czeka na zabetowanie. Dodam go najszybciej jak się da.
      Pozdrawiam ciepło,
      V.

      Usuń
  6. Dobry deser nie jest zły... :) Bardzo intrygujące kto tam tak knuje... chce już to wiedzieć :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Hej <3
    Dygoczę gdy piszę ten komentarz ,ponieważ no....wiesz Parry i ta tajemnicza babka :*
    Omg!!!!!!!!;
    Pozdrawiam
    Layls

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozbrajasz mnie za każdym razem;)
      Dziękuję;)
      Pozdrawiam;)

      Usuń
  8. Było bardzo ciekawie, szkoda, że nie pojawiła się Hermiona, no ale cóż ;P Pansy, mimo jej ciągłych humorków i nastrojów, wydaje się nieziemsko seksowna, taka prawdziwa kobieta, z krwi i kości. A Harry u Ciebie nie jest jak ciepłe kluchy, zachowuje się też jak facet, nawet lubi wypić i to się chwali ;) Na pewno jest bardziej realistyczny, niż to bywa zazwyczaj.
    Nadal nie wiadomo, kim jest tajemnicza kobieta i czego chce, nadal obstawiam Bellatrix xD
    Super!
    pozdrawiam
    Courtney

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gwarantuję, że jeszcze bd miała przesyt Hermiony;p
      Cieszę się, że tak ją odbierasz;)
      Nie mogłabym mu tego zrobić. Za bardzo go lubię;)
      Wszystko w swoim czasie, Kochana;)
      Dziękuję;)
      Pozdrawiam!

      Usuń
  9. Już wiem kim jest ta tajemnicza kobieta. Kruk, zielone oczy. Wszystko pasuje. To Maleficent! :D Ale czy nie pomyliłaś przypadkiem bajki? :)
    A gdzie się wcięła końcówka? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, to nie ona;D Pomysł na postać pojawiła się dużo wcześniej niż Maleficient;) Nie wzorowałam się na niej.
      Postanowiłam zostawić coś wyobraźni;)

      Usuń
  10. Hmm...siostrzyczka Pottera? Nie wiem, ten kruk, to Mery Sue, ten mrrrrok...no nie przemawiają do mnie te fragmenty z nią. Pani Idealna mnie drażni. Kojarzy mi się z córeczką Lily i Severusa (nie! nie dawaj mu tak irytującej córki!).
    Potter jest wspaniały :D od a do z - kocham go!
    "Kobieta uśmiechnęła się kokieteryjnie" - wydaje mi się, że tutaj "kobieta" jest zbędne - często tak piszesz, a mam poczucie, że tekst na tym traci.
    "- Pans…my… musimy pogadać – zaczął, ignorując głód." ŻE CO PROSZĘ?! W takim momencie? No wybacz Kochana, ale tutaj ciśnie mi się na usta "nie działasz na mnie, jestem gejem..." i to niby mój Potter to baba? :P
    Ej no! A gdzie scena +18?! Ja protestuję!

    Taaak...druga część zdecydowanie super - pierwsza sio, druga razy dwa :D

    :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie powiem;p Ty też nie chcesz mi nic powiedzieć;> Ale możemy zrobić deal, co Ty na to?;>
      Ona nie jest idealna! Ileż razy mogę Ci to powtarzać?;)
      Rany teraz bd pod presją, żeby go nie zepsuć;) Ale cieszę się, że Ci się podoba;)
      Zanotowałam. Faktycznie często tego nadużywam. Postaram się ograniczyć.
      Harry jest twardy;p I jest inny w pozytywnym tego słowa znaczeniu;p A poza tym on najpierw chciał się z nią rozprawić, żeby potem móc się spektakularnie pogodzić;D
      Stopniuję napięcie;p

      Usuń
  11. Haha Pansy jest udana ;p Bardzo mi się podoba watek z Potterem i Parkinson :)
    Jestem ciekawa co za misje sknocił Nott i kim jest do cholerci ta Zielonooka kobieta?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję;)
      Wszystko w swoim czasie;)
      Pozdrawiam!

      Usuń
  12. Szkoda, że taki krótki... Zamiast wyjaśniać tajemnice piszesz w taki sposób, żeby aurę tajemniczości tylko pogłębić! Jesteś okropna!!
    Pozdrawiam
    Kasia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przykro mi, ale choroba nie sprzyja pisaniu...
      Przepraszam;) Ale obiecuję, że wszystkie tajemnice się rozwiążą;)
      Dziękuję;)
      Pozdrawiam!

      Usuń
  13. Coraz bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że Harry i Pansy to naprawdę udana parka. Wyjaśnienie panny Parkinson z tą karteczką wręcz rozwaliły mnie na łopatki :) Nie trudno się jednak domyślić, że najbardziej zaintrygował mnie początek, a szczególnie ta tajemnicza kobieta. Od zawsze miałam sentyment do takich tajemniczych, okrutnych i nieprzewidywalnych postaci, a ona z pewnością się do nich zalicza. Nie mogę się doczekać, aż dowiem się o niej czegoś więcej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pansy to Pansy;) Ona będzie dość...specyficzną postacią w tym opowiadaniu;)
      Ja też mam słabość do dobrze skonstruowanych czarnych charakterów. Nie wiem, czy uda mi się temu podołać, ale bardzo bym chciała, żeby i jej kreacja taka była;)
      Dziekuję;)
      Pozdrawiam

      Usuń
  14. Ach już nie mogę się doczekać, aż wyjaśni się sprawa tej kobiety... Harry i Pansy to świetna para :D Rozdział jak zwykle genialny, ale niestety króciutki :(
    Pozdrawiam i życzę weny ;)

    OdpowiedzUsuń
  15. Zazdrosna Pansy :D
    i jeszcze ta końcówka, przez którą na mojej buzi pojawił się uśmiech
    idealny rozdział i kolejny raz świetnie dobrałaś tytuł :D
    jak ty to robisz, czarodziejko ?

    OdpowiedzUsuń
  16. Bardzo fajny rozdział, mimo że króciutki, ale nie można mieć wszystkiego ;)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ponoć wszystko co dobre, musi się kiedyś skończyć;)
      Dziękuję.

      Usuń
  17. Oh, ale ja uwielbiam grę w "domyśl się". Jest cudowna! :D
    Skąd moge wziąć zdolność Pansy przywracania chłopaka wzrokiem do porządku? Przydałaby mi sie bardzo ;D
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń