Kochani,
w Wasze ręce oddaje rozdział 4. Z góry przepraszam, że jest taki krótki. W następnym rozdziale postaram się Wam to zrekompensować. Niestety nie wiem kiedy ukaże się kolejna notka. Rozchorowałam się i przyznam szczerze- nie mam siły myśleć. Gdy tylko poczuje się lepiej zabiorę się do pisania i podam datę publikacji w Proroku Codziennym. Raz jeszcze przepraszam.
Betowała jak zawsze niezawodna Faceless, za co jestem jej ogromnie wdzięczna.
Jak zawsze też, dziękuję za wszystkie Wasze komentarze - każdy z nich jest motorem napędowym do pisania.
Na tym kończę swoje dzisiejsze wywody i nie przynudzając Wam dłużej, zapraszam do lektury.
Pozdrawiam Was ciepło,
Villemo.
Rozdział 4 „Świat zamknięty w małej dłoni”
Ogień
tryskający z olbrzymiej czary ustawionej na środku okrągłego, kamiennego stołu,
rzucał tańczące cienie na twarze zebranych ludzi. Wokół kręgu ustawiono
dziewięć prowizorycznych siedzeń, z których tylko jedno swoim wyglądem
zachęcało do zajęcia go. Na zimnych ścianach komnaty rozwieszono pochodnie,
które oprócz czary, były jedynym źródłem światła w mrocznym podziemiu
Strażnicy. W ciszy, jaka zapadła po ostatnich słowach czarnowłosego mężczyzny,
zdającego raport z prowadzonego śledztwa, można było usłyszeć dźwięk
zawodzącego wiatru i szum fal, rozbijających się o mury wieży.
- Zawiodłam
się na tobie, Theodorze – spokojny głos kobiety przerwał napiętą ciszę.
Mężczyzna
spuścił głowę w geście pokory i starając się nie okazywać strachu, w milczeniu
oczekiwał na karę. Bo nawet nie łudził się, że ta go ominie. Doskonale pamiętał
to, co spotkało Grossa po tym, jak nie wypełnił zadania i prawie pozwolił się
zdemaskować. Zacisnął zmarznięte dłonie w pięści, gotowy na werdykt.
Wszyscy
wstrzymali oddech, gdy kobieta podniosła się ze swojego miejsca i nieśpiesznym
krokiem ruszyła w stronę Notta. Jej porcelanowa twarz nie wyrażała żadnych
emocji. Ich przywódczyni dość często prezentowała im swoje „zabójcze” umiejętności,
a jej nieobliczalne reakcje stały się przestrogą dla tych, którzy ośmielili się
nie spełnić „prośby” kobiety.
Brunet spiął
mięśnie, czując jej ciepłą dłoń, sunącą po barku i zatrzymującą się na szyi.
Delikatnym ruchem uniosła jego głowę i spojrzała na niego nieprzeniknionym
wzrokiem.
- Kolejny
raz już mnie nie rozczarujesz, prawda? – Zapytała, patrząc mu prosto w oczy.
Nott w
czasie tego krótkiego momentu, gdy utrzymywali kontakt wzrokowy, był
sparaliżowany. Zupełnie tak, jakby jego ciało z niewiadomych przyczyn przestało
podlegać jego woli. Był w stanie wpatrywać się tylko w tą intensywną,
szmaragdową zieleń jej oczu i skupić się na palącym dotyku kobiecej dłoni. I
nagle, tak szybko, jak wszystko się zaczęło, tak szybko zniknęło. Uczucie
niemocy wyparowało, a on znów mógł swobodnie oddychać.
- To bardzo
ważne, Theodorze… Musisz go tu sprowadzić. On jest kluczem do naszej wolności –
powiedziała cicho, stojąc tyłem do mężczyzny i gładząc wielkiego,
majestatycznego kruka, który utkwił swoje czarne, paciorkowate oczy w kobiecie.
– Nikt nie może cię rozpoznać. Jest jeszcze za wcześnie na ujawnienie – dodała
zamyślonym głosem.
- Nie
zawiodę cię, pani – zapewnił z przekonaniem.
- Oby… Byłoby
mi bardzo smutno, gdybym musiała cię zabić.
Mężczyzna
ukłonił się nisko, po czym szybko wycofał się z komnaty.
…
Z mieszanymi
uczuciami odwieszał swoją kurtkę w przedpokoju. Był zmęczony ciągłymi kłótniami
z narzeczoną. Kochał ją, lecz bywały dni, gdy jej zmienne humory i zachcianki
doprowadzały go do szału. Działo się tak zazwyczaj, gdy brunetka rozpoczynała
swoją ulubioną grę pod tytułem: „DOMYŚL SIĘ.”
Czasami miał
wrażenie, że ukochana skrupulatnie wykorzystuje fakt, że on ma do niej słabość.
Co więcej, często godził się na jej fanaberie udając, że nie dostrzega, że
Pansy nim „manipuluje”. Zazwyczaj szybko odgadywał jej intencje, lecz bywały
dni, takie jak teraz, gdy za nic w świecie nie potrafił „domyśleć się”, o co
chodzi kobiecie.
Największą
zaletą Pansy była jej nieprzewidywalność. Podobało mu się w niej to, że z pasją
rzucała się w wir szarej codzienności i czerpała z niej to, co najlepsze. Potrafiła
sprawić, że nawet czerń była jakby mniej mroczna. Pomimo tego, co przeszła w
czasie wojny, wciąż była niepoprawną optymistką. Pansy stała się jego prywatnym
słońcem, rozświetlającym nawet najpochmurniejsze dni. Imponowała mu jej siła i
postawa, gdy walczyła o bliską jej osobę. Samym faktem, że była obok, dawała mu
wsparcie. Jedno spojrzenie narzeczonej potrafiło postawić go do pionu szybciej
niż moralizatorska gadka Hermiony, a to był już wyczyn.
Uśmiechnął
się na wspomnienie wściekłej miny przyjaciółki, która mimo usilnych prób
wyciągnięcia go z baru niewiele wskórała, podczas, gdy wystarczyło, aby tylko
raz spojrzał na minę swojej przyszłej żony, by przywołać się do porządku.
Wówczas Hermiona ze swoją wszechwiedzącą miną zakomunikowała mu, że wreszcie
może przestać go niańczyć, ponieważ znalazł się ktoś, kto będzie go krótko
trzymać. Oczywiście był zbyt pijany, aby jej coś wtedy odpowiedzieć i
uświadomić ją, że kobieta może trzymać faceta krótko, wtedy i tylko wtedy, gdy
ten jej na to pozwoli, więc Hermiona dalej żyła w swoim niezachwianym przeświadczeniu,
że jak zwykle miała rację.
Zastanawiał
się, czy Pansy jest w domu i czy dalej się na niego gniewa. Miał nadzieję, że
Malfoyowi udało się przemówić jej do rozsądku. W końcu szkoda było życia na
fochy. W domu panował półmrok, a niczym niezmącona cisza sugerowała, że jest
zdany wyłącznie na siebie. Machnięciem
różdżki rozpalił kominek w salonie i udał się do kuchni. Zaglądając do pustej
lodówki, pokręcił głową ze zrezygnowaniem.
- Nie dość, że dręczy mnie psychicznie, to na
dodatek chce mnie zagłodzić – pomyślał z
przekąsem, wracając do salonu i podchodząc do barku.
Opróżnił
szklankę Ognistej Whisky i wspiął się po schodach, mając zamiar wziąć prysznic
w oczekiwaniu na narzeczoną. Miał dość tych cichych dni i był zdeterminowany
doprowadzić do konfrontacji.
Jakież było
jego zdziwienie, gdy otwierając drzwi od sypialni, zobaczył Pansy w seksownej
koszulce nocnej, leżącą w kuszącej pozie na łóżku. Kobieta uśmiechała się do
niego zalotnie, a on nie był w stanie ruszyć się z miejsca i wykrztusić
jakiegoś sensownego słowa.
- Długo
kazałeś mi na siebie czekać, kochanie… - wymruczała, zbliżając się w jego
stronę.
- Miałem…miałem
trochę papierkowej roboty – wykrztusił, czując suchość w gardle.
Kobieta
uśmiechnęła się kokieteryjnie i, wspinając się na palce, musnęła jego usta.
Przełknął głośno ślinę, obserwując kuszące ruchy ukochanej podchodzącej do
toaletki, na której leżała taca. Jego pusty żołądek dopiero teraz zarejestrował
apetyczny aromat jedzenia.
- Pans…my…
musimy pogadać – zaczął, starając się zebrać myśli.
- Może
później…Teraz zjedzmy. Musisz być głodny – zaprotestowała brunetka, chwytając
go za rękę i prowadząc w stronę łóżka, a z jego brzucha, jakby na potwierdzenie
jej słów, wydobyło się głośne burczenie.
Kobieta
zachichotała, a Harry ze zdeterminowaną miną, zatrzymał się i przyciągnął ją
delikatnie do siebie.
- Teraz. Porozmawiamy
teraz, Pansy – oznajmił zdecydowanym tonem.
Parkinson,
widząc jego upór, skinęła głową i usiadła na miękkim łóżku, przykrytym
szkarłatnoczerwoną narzutą.
- Potrafisz
zepsuć najbardziej romantyczny nastrój - mruknęła pod nosem, patrząc z wyrzutem
na mężczyznę.
- Zaczynam
się gubić w twoich huśtawkach nastrojów – oznajmił szczerze, patrząc prosto w
niebieskie oczy ukochanej.
W odpowiedzi
kobieta wzruszyła lekko ramionami i uśmiechnęła się delikatnie.
- Taki już
chyba mój urok. W końcu za to mnie kochasz, prawda?
Harry zignorował jej zaczepny ton, nie chcąc
dać się wciągnąć w te jej kobiece gierki. Nie byłby to pierwszy raz, gdyby
przepadł w podobnej potyczce.
- Tym razem
przegięłam, wiem – zaczęła, widząc nieugiętą minę ukochanego. Odgarnęła swoje
długie, czarne włosy na ramię i przygryzając dolną wargę, posłała mu niepewne
spojrzenie.
- Powiesz mi
wreszcie, dlaczego ze mną nie rozmawiałaś? – Zapytał, zaintrygowany zachowaniem
kobiety. Jego ciekawość wzrosła jeszcze bardziej, gdy na jej policzkach
pojawiły się delikatne rumieńce.
- Och, no
dobra! Miejmy to za sobą! Byłam zazdrosna! – Krzyknęła, zrywając się z łóżka i
narzucając na siebie czarny, satynowy szlafrok.
Musiała
minąć dłuższa chwila, aby do Harry’ego dotarł sens słów kobiety. Zdusił w sobie
chęć głośnego śmiechu, wiedząc z doświadczenia, że to tylko rozzłościłoby
narzeczoną. Zamiast tego, przyciągnął ją do siebie i posadził na kolanach.
Widząc, że rumieńce na twarzy brunetki nabrały koloru wściekłej czerwieni,
uśmiechnął się delikatnie. Pogłaskał ją po policzku i zmusił, aby spojrzała mu
prosto w oczy.
- Pansy… -
zaczął miękko, lecz ukochana nie pozwoliła mu dokończyć.
- To
wszystko przez tą kartkę, którą znalazłam w twojej szacie! Myślałam, że mnie
zdradzasz! No bo, skąd mogłam wiedzieć, że Rebecka, to kryptonim misji? No
skąd? Zobaczyłam imię, jakiś numer i… - wybuchła, zrywając się z jego kolan i
zaczynając krążyć po sypialni i żywo gestykulować.
W miarę, jak
z ust brunetki wypływał potok wyjaśnień, usta mężczyzny rozciągały się w coraz
szerszym uśmiechu. Nie umknęło to uwadze zdenerwowanej kobiety, która źle
zinterpretowała zachowanie mężczyzny i prychając ze złością, cisnęła w niego
szczotką do włosów.
- Czy ty
przed chwilą zaatakowałaś mnie szczotką? – Zapytał, patrząc z rozbawieniem na brunetkę
i machając jej przed nosem złapanym przedmiotem.
- Trzeba
było mnie nie prowokować – wytknęła, wzruszając ramionami i posłała mu
łobuzerski uśmiech.
- I kto tu
kogo prowokuje? – Zripostował, taksując jej strój z jednoznacznym uśmiechem.
- Doprawdy,
nie wiem, o czym pan mówi, panie Potter – odparła niewinnym głosem, po czym z
drapieżnym uśmiechem, wolnym ruchem zsunęła z ramion szlafrok.
- Coś mi
mówi, że dzisiejszą kolację zaczniemy od deseru – powiedział zachrypniętym
głosem, zaciskając dłonie na biodrach kobiety.
W odpowiedzi
usłyszał aprobujący pomruk przy uchu. Zanim zatracił się w namiętnym pocałunku,
zdążył jeszcze pomyśleć, że Malfoyowi należy się butelka Ognistej Whisky.
Ale przepraszam co to ma być? Krótki, nie ma w nim ani Blinny ani Dramione...ech mam nadzieje, że przemyślisz swoje zachowanie moja droga panno i zadośćuczynisz to dodawajac szybko nowy rozdział;) Pomimo to podoba mi się i fajnie wykreowałaś postać Pansy;) do następnego, buzka!
OdpowiedzUsuńP.s Tom Felton ma urodziny;p (tak wiem mówiłam Ci to już), i znam sposób na to żebyś wyzdrowiała;)
To? Rozdział;p Bo Ty byś chciała tylko Blinny i Blinny;D Powoli, nie tak nerwowo kochanie;)
UsuńCieszę się, że Pans przypadła Ci do gustu.
Ściskam,
V.
Rawr ta scena z Harrym i Pansy :>
OdpowiedzUsuńNo ale tak jak Ci już pisałam, ten rozdział mnie nie zadowala! Jest zdecydowanie za krótki! No i jestem ciekawa, co też kombinuje ta wredna pinda...
Mogłaby dopaść Rona z mojej historii MWAHAHAHA :D
Dobra, wyłączam chęć mordu.
Pozdrawiam serdecznie,
Faceless.
Wiem, że nie jesteś. Miałam dopisać coś do tego, co Ci przesłałam, ale potem się rozłożyłam i nie miałam już sił myśleć, a nie chciałam zmieniać terminu. Obiecuję jednak poprawę Pani Generał!;p
UsuńMogę jej szepnąć dwa słówka na ten temat. Myślę, że wtedy Ron mógłby mieć problem...;)
Pozdrawiam ciepło,
V.
oj krótki, krótki ale za to jaki fantastyczny! :D
OdpowiedzUsuńakcja z Pansy po prostu the best!
Anna.
Dziękuję!
UsuńI przepraszam za długość. Następny będzie dłuższy;)
Pozdrawiam ciepło,
V.
Rozdział króciutki, ale za to treściwy... Ach, ta rozmowa Pottera i Pansy, nie wiem dlaczego ale się śmiałam.xD
OdpowiedzUsuńCo takiego ta idiotka planuje?:D
Czekam na kolejny.:)
Pozdrawiam,
la_tua_cantante_
www.amor-deliria-nervosa-dramione.blogspot.com
PS. Wracaj do zdrówka.:)
Dziękuję;) Już czuję się lepiej.
UsuńObiecuję, że więcej nie będę Was raczyć takim "czymś", co jest imitacją rozdziału.
Wszystko wyjaśni się w odpowiednim czasie;)
Pozdrawiam serdecznie,
V.
Witam:-) faktycznie krótki, ale ponieważ z braku komputera miałam poprzedni rozdział do nadrobienia, to nie odczułam tego tak bardzo:-) oba rozdziały jak zawsze świetne:-) coraz bardziej podoba mi się połączenie Harry + Pansy:-) sympatyczna z nich para:-) Zdrowiej szybko i pisz kolejny rozdział, bo ciekawość mnie rozsadza;D Kim jest nasza tajemnicza pani i co to za misja dla Notta... Niezaspokojona ciekawość jest straszna;D Pozdrawiam, Justyna:-)
OdpowiedzUsuńObiecuję, że poznasz odpowiedzi na wszystkie swoje pytania...za niedługo;) Cieszę się, że spodobał Ci się ten parring, bo trochę bałam się tego połączenia. Postanowiłam jednak zaryzykować i poeksperymentować. Czas wszystko zweryfikuje;) Rozdział już jest, czeka na zabetowanie. Dodam go najszybciej jak się da.
UsuńPozdrawiam ciepło,
V.
Dobry deser nie jest zły... :) Bardzo intrygujące kto tam tak knuje... chce już to wiedzieć :D
OdpowiedzUsuńOtóż to;p
UsuńDziękuję;)
Pozdrawiam!
Hej <3
OdpowiedzUsuńDygoczę gdy piszę ten komentarz ,ponieważ no....wiesz Parry i ta tajemnicza babka :*
Omg!!!!!!!!;
Pozdrawiam
Layls
Rozbrajasz mnie za każdym razem;)
UsuńDziękuję;)
Pozdrawiam;)
Było bardzo ciekawie, szkoda, że nie pojawiła się Hermiona, no ale cóż ;P Pansy, mimo jej ciągłych humorków i nastrojów, wydaje się nieziemsko seksowna, taka prawdziwa kobieta, z krwi i kości. A Harry u Ciebie nie jest jak ciepłe kluchy, zachowuje się też jak facet, nawet lubi wypić i to się chwali ;) Na pewno jest bardziej realistyczny, niż to bywa zazwyczaj.
OdpowiedzUsuńNadal nie wiadomo, kim jest tajemnicza kobieta i czego chce, nadal obstawiam Bellatrix xD
Super!
pozdrawiam
Courtney
Gwarantuję, że jeszcze bd miała przesyt Hermiony;p
UsuńCieszę się, że tak ją odbierasz;)
Nie mogłabym mu tego zrobić. Za bardzo go lubię;)
Wszystko w swoim czasie, Kochana;)
Dziękuję;)
Pozdrawiam!
Już wiem kim jest ta tajemnicza kobieta. Kruk, zielone oczy. Wszystko pasuje. To Maleficent! :D Ale czy nie pomyliłaś przypadkiem bajki? :)
OdpowiedzUsuńA gdzie się wcięła końcówka? :)
Nie, to nie ona;D Pomysł na postać pojawiła się dużo wcześniej niż Maleficient;) Nie wzorowałam się na niej.
UsuńPostanowiłam zostawić coś wyobraźni;)
Hmm...siostrzyczka Pottera? Nie wiem, ten kruk, to Mery Sue, ten mrrrrok...no nie przemawiają do mnie te fragmenty z nią. Pani Idealna mnie drażni. Kojarzy mi się z córeczką Lily i Severusa (nie! nie dawaj mu tak irytującej córki!).
OdpowiedzUsuńPotter jest wspaniały :D od a do z - kocham go!
"Kobieta uśmiechnęła się kokieteryjnie" - wydaje mi się, że tutaj "kobieta" jest zbędne - często tak piszesz, a mam poczucie, że tekst na tym traci.
"- Pans…my… musimy pogadać – zaczął, ignorując głód." ŻE CO PROSZĘ?! W takim momencie? No wybacz Kochana, ale tutaj ciśnie mi się na usta "nie działasz na mnie, jestem gejem..." i to niby mój Potter to baba? :P
Ej no! A gdzie scena +18?! Ja protestuję!
Taaak...druga część zdecydowanie super - pierwsza sio, druga razy dwa :D
:*
Nie powiem;p Ty też nie chcesz mi nic powiedzieć;> Ale możemy zrobić deal, co Ty na to?;>
UsuńOna nie jest idealna! Ileż razy mogę Ci to powtarzać?;)
Rany teraz bd pod presją, żeby go nie zepsuć;) Ale cieszę się, że Ci się podoba;)
Zanotowałam. Faktycznie często tego nadużywam. Postaram się ograniczyć.
Harry jest twardy;p I jest inny w pozytywnym tego słowa znaczeniu;p A poza tym on najpierw chciał się z nią rozprawić, żeby potem móc się spektakularnie pogodzić;D
Stopniuję napięcie;p
Haha Pansy jest udana ;p Bardzo mi się podoba watek z Potterem i Parkinson :)
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa co za misje sknocił Nott i kim jest do cholerci ta Zielonooka kobieta?
Dziękuję;)
UsuńWszystko w swoim czasie;)
Pozdrawiam!
Szkoda, że taki krótki... Zamiast wyjaśniać tajemnice piszesz w taki sposób, żeby aurę tajemniczości tylko pogłębić! Jesteś okropna!!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Kasia
Przykro mi, ale choroba nie sprzyja pisaniu...
UsuńPrzepraszam;) Ale obiecuję, że wszystkie tajemnice się rozwiążą;)
Dziękuję;)
Pozdrawiam!
Coraz bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że Harry i Pansy to naprawdę udana parka. Wyjaśnienie panny Parkinson z tą karteczką wręcz rozwaliły mnie na łopatki :) Nie trudno się jednak domyślić, że najbardziej zaintrygował mnie początek, a szczególnie ta tajemnicza kobieta. Od zawsze miałam sentyment do takich tajemniczych, okrutnych i nieprzewidywalnych postaci, a ona z pewnością się do nich zalicza. Nie mogę się doczekać, aż dowiem się o niej czegoś więcej.
OdpowiedzUsuńPansy to Pansy;) Ona będzie dość...specyficzną postacią w tym opowiadaniu;)
UsuńJa też mam słabość do dobrze skonstruowanych czarnych charakterów. Nie wiem, czy uda mi się temu podołać, ale bardzo bym chciała, żeby i jej kreacja taka była;)
Dziekuję;)
Pozdrawiam
Ach już nie mogę się doczekać, aż wyjaśni się sprawa tej kobiety... Harry i Pansy to świetna para :D Rozdział jak zwykle genialny, ale niestety króciutki :(
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę weny ;)
Dziękuję;)
UsuńPozdrawiam!
Zazdrosna Pansy :D
OdpowiedzUsuńi jeszcze ta końcówka, przez którą na mojej buzi pojawił się uśmiech
idealny rozdział i kolejny raz świetnie dobrałaś tytuł :D
jak ty to robisz, czarodziejko ?
Dziękuję!
UsuńNie wiem, słowa same przychodzą:)
Bardzo fajny rozdział, mimo że króciutki, ale nie można mieć wszystkiego ;)))
OdpowiedzUsuńPonoć wszystko co dobre, musi się kiedyś skończyć;)
UsuńDziękuję.
Oh, ale ja uwielbiam grę w "domyśl się". Jest cudowna! :D
OdpowiedzUsuńSkąd moge wziąć zdolność Pansy przywracania chłopaka wzrokiem do porządku? Przydałaby mi sie bardzo ;D
Pozdrawiam