sobota, 28 lutego 2015

Rozdział XXI "Connexio Animus"

Kochani,
zgodnie z obietnicą przynoszę Wam rozdział XXI. Mam nadzieję, że się spodoba.
Następny rozdział 21.03 i już dziś serdecznie Was wtedy zapraszam. Rozdziały póki co będą pojawiać się raz w miesiącu. Ten dzisiejszy epizod jest wyjątkiem ze względu na długi okres czasu między ostatnimi postami. A poza tym mam urodziny i chyba mogę zrobić sobie i Wam taki mały prezent, prawda?;p
Nastąpiły też drobne zmiany, których aktualizację znajdziecie w Proroku Codziennym. Myślę, że wielu spodoba się to rozwiązanie;)
Dziękuję za wszystkie komentarze pod poprzednim rozdziałem! Nawet nie macie pojęcia ile radości może dać taki komentarz!;)
Betowała, jak zawsze, niezastąpiona Faceless, za co jej raz jeszcze ślicznie dziękuję;*
A teraz już nie przynudzam i zapraszam do czytania!:)
Ściskam Was mocno,
Wasza Villemo.






Rozdział XXI „Connexio Animus”

Oparł czoło o zimną ścianę szpitalnego korytarza i przymknął powieki, starając się uspokoić burzę, jaka zawładnęła jego umysłem. Sam nie wiedział, jakim cudem udało mu się zapanować nad sobą, by nie potrząsnąć tą upartą kobietą, aby przestała zgrywać rolę męczennika i wyznała im prawdę, która doprowadzi go do Hermiony. Czy ona nie rozumiała, że każda minuta milczenia przedłuża tylko niepotrzebnie działania Aurorów? Coś we wzroku Molly mówiło mu jednak, że kobieta ma powód, by milczeć. Do tej pory nie zastanawiał się nad motywami jej działania. Teraz jednak zaczął głębiej nad tym myśleć. Bo wszystko wskazywało na to, że cena za jej życie musiała być zbyt wysoka, skoro kobieta nie chciała jej zapłacić. Zwłaszcza, że miała dla kogo żyć.
Zacisnął zęby i odchylił głowę, biorąc głęboki wdech. Musiał się skupić. Tylko tak będzie mógł odnaleźć Granger i pomścić Kingsleya. Koncentrację jednak utrudniał mu palący lęk o Hermionę i zalewające jego umysł wyrzuty sumienia. Żałował, że nie mógł cofnąć czasu i powstrzymać biegu zdarzeń. Jego życie nie było warte jej poświęcenia.
- Powinieneś się przespać, Draco – uśmiechnął się, słysząc jej przepełniony troską głos i czując jej delikatny dotyk na policzku.
Hermiona westchnęła, gdy w odpowiedzi ujął jej dłoń i pocałował opuszki palców, a następnie ponownie oparła głowę o jego klatkę piersiową. Jej ciepło, zapach i dotyk działały na niego niezwykle kojąco. Przy niej odzyskiwał spokój. Najchętniej nigdy nie wypuszczałby jej z objęć.
Nie pamiętał, kiedy ostatnio ktoś się o niego troszczył. Choć może to on nigdy nikomu na to nie pozwalał? Rodzice rozpieszczali go w okresie dzieciństwa i dawali mu do zrozumienia, że jest dla nich ważny. Ale to chyba naturalne, skoro był ich jedynym dzieckiem? Poza tym od małego był bardzo samodzielny i nie lubił nadmiernej kontroli. Nigdy też nie potrafił odpowiadać na okazywane uczucia, które, mimo że sprawiały mu przyjemność, to jednak zawsze wywoływały uczucie dyskomfortu. Duży wpływ miał na niego Lucjusz, który od najmłodszych lat pozostawał dla niego wzorem, a każda pochwała z ust ojca utwierdzała go w przekonaniu, że tak właśnie powinno być. Jako że przez pierwszy okres nie miał kontaktu z rówieśnikami, nie wiedział, że można żyć inaczej. Lucjusz nauczył go, że im mniej osób zna twoje sekrety, myśli i uczucia, tym mniej może ci zaszkodzić, dlatego Draco przez wiele lat uczył się trudnej sztuki kamuflażu. Jego silny charakter w połączeniu ze skrytą naturą stanowiły niezły początek na starcie, a nazwisko Malfoy zapewniało mu prestiż i szacunek wśród rówieśników w późniejszych latach. W Hogwarcie również nie dopuszczał do siebie zbyt wielu ludzi. Zdecydowanie bardziej wolał nimi rządzić, niż plątać się w jakieś skomplikowane relacje oparte na wzajemnym zaufaniu i bezstronnej pomocy. Przyzwyczajony do tego, że w domu zawsze dostawał to, czego chciał, a jego potrzeby i żądania musiały być natychmiast spełnione, był bardzo zaskoczony, że poza murami rodzinnej posiadłości musiał sam zapracować na swoje zachcianki, ponieważ nie wszyscy w szkole skakali wokół niego. To właśnie dlatego na początku otoczył się słabymi osiłkami, szukającymi ochrony kogoś kto mógłby nimi pokierować. Szybko jednak przestało mu to wystarczać i tak zaprzyjaźnił się z Blaise’m, który jako dusza towarzystwa o niezwykłych zdolnościach oratorskich, dystansie do siebie i niezwykłym poczuciu humoru był jednym z najbardziej lubianych i szanowanych chłopców w domu Salazara.  Wtedy też poznał Pansy, która przez cały okres nauki skrycie się w nim podkochiwała, co on chętnie wykorzystywał, lecz nigdy nie odwzajemniał jej zainteresowania. Owszem, lubił ją, jednak fakt, że ich rodzice planowali im wspólną przyszłość za ich plecami, sprawiał że wszystko w nim buntowało się przeciw zbytniemu zbliżeniu się do Parkinson. Tuż przed wybuchem wojny zarówno on, jak i Pansy doszli do wniosku, że do siebie nie pasują i postanowili zostać przy przyjaźni, która trwała do dnia dzisiejszego. Wtedy też poznał Amelię, której uroda, inteligencja i łagodny charakter zauroczyły go do tego stopnia, że stracił dla niej głowę. Okazało się jednak, że bez wzajemności. Wiele czasu zajęło mu pogodzenie się z prawdą, że gdyby Amy czuła do niego to, co on czuł do niej, to nigdy by go nie zwodziła, nie kłamałaby w sprawach tak ważnych. Wiele lat żył w zakłamaniu, omotany bredniami o czystości krwi, rasie lepszych i tym podobnym bzdurom, które zatruwały jego umysł i światopogląd. To dlatego kłamstwo ze strony kobiety, której chciał ofiarować własne serce, tak go zabolała. Nie miał pretensji o to, że ukochana chce się rozwijać. Sam namawiałby ją do tego. Kłamstwa jednak nie potrafił wybaczyć. Tym bardziej, że Amelia w czasie jego odsiadki miała romans ze swoim przełożonym, który załatwił jej ten prestiżowy staż we Włoszech. Zdradziła go, a podczas każdej wizyty w Azkabanie zapewniała o swojej miłości, tęsknocie i oddaniu. Pozwalała mu snuć plany o ich wspólnej przyszłości i łudzić się, że jest ktoś, kto na niego czeka. Nie przypuszczał, że kobieta lituje się nad nim, co w jej mniemaniu było aktem miłosierdzia i nadziei dla skazańca.
Długo nie mógł się z tym pogodzić. Obiecał sobie, że już nigdy nie pozwoli na to, by jakaś kobieta tak z nim pogrywała. Dlatego w momencie, gdy na horyzoncie ponownie pojawiła się Granger, nie przypuszczał, że maleńki i nic nieznaczący punkcik, jakim dla niego była, stanie się stałym lądem, do którego dobije i zechce na nim pozostać. Długo walczył z uczuciem do byłej Gryfonki, maskując je złośliwościami i szczeniackimi zagraniami. Swój stosunek do niej zmienił w momencie, gdy poświęciła wszystko, co miała, by odnaleźć swoich rodziców. Jej determinacja i oddanie w stosunku do osób, które kochała poniekąd przypominała mu to, co on poświęcił, by w czasie wojny zapewnić bezpieczeństwo bliskim. Zaimponowała mu, choć wtedy nigdy by się do tego nie przyznał. Również jej uczciwość w stosunku do Weasleya, który, jak się okazało, nie był jej wart sprawiła, że spojrzał na nią przychylniejszym okiem. Żałował wtedy, że Amelia nie była z nim równie szczera. Chyba to popchnęło go w stronę byłej Gryfonki. Z jednej strony zaintrygowany jej osobą, a z drugiej broniący się przed fascynacją powoli zmieniającą się w coś głębszego. A gdy dołączyć do tego ich trudne charaktery, lata nienawiści i skłonność do rywalizacji, można było otrzymać naprawdę wybuchową mieszankę. Z czasem ich zażarte kłótnie przybrały postać uszczypliwego droczenia się i przekomarzania przeplatanego poważnymi rozmowami oraz aluzjami, głównie z jego strony, aż okazało się, że wszystko to było przykrywką dla rodzącego się uczucia. Na myśl o tym czuł trudny do opisania wewnętrzny spokój zupełnie tak, jakby jej obecność w jego życiu była czymś naturalnym i właściwym.
- Mówię poważnie, Draco. Wyglądasz okropnie – upierała się z nutką zniecierpliwienia w głosie.
- Yhym – mruknął, gładząc jej łydkę.
Hermiona ściągnęła brwi i, opierając dłonie o jego tors, ponownie spojrzała mu prosto w oczy. Wiedział, że miała zamiar uraczyć go jakąś kąśliwą uwagą na temat jego odpowiedzi, przez co uśmiechnął się do niej czule. Surowa mina ukochanej, gdy tylko na niego spojrzała, złagodniała i ostatecznie chyba zrezygnowała z reprymendy, zadowalając się jedynie pełnym dezaprobaty kręceniem głową, co Draco skwitował szerszym uśmiechem.
- Na Salazara, Granger, nie wierć się tak, bo wbijasz mi kości w żebra – rzucił po chwili, gdy szatynka starała się znaleźć najwygodniejszą dla siebie pozycję.
W odpowiedzi prychnęła tylko i niby to przypadkiem, trąciła go w bok łokciem. Uśmiechnęła się z politowaniem, gdy Draco syknął, doskonale wiedząc, że dźgnęła go zbyt delikatnie, by mogło go aż tak zaboleć.
- Taki dzielny Auror, a taki mięczak… Kto by pomyślał? – Zakpiła, uśmiechając się z przekąsem.
W odpowiedzi Draco otworzył jedno oko i, marszcząc je zabawnie, łypnął na szatynkę.
- Czy ty mnie przed chwilą nazwałaś mięczakiem? – Zapytał podejrzliwym tonem, na co Hermiona przewróciła oczami.
- Owszem. Całe szczęście przynajmniej ze słuchem jest u ciebie wszystko w porządku…
Urwała, piszcząc, gdy Draco bez pardonu pchnął ją na łóżko i zawisł nad nią z żądzą mordu. Widząc jej rozbawione spojrzenie, zmrużył oczy.
- Czy ty ze mnie kpisz, Granger? – Wymruczał, trącając linię jej żuchwy nosem.
- Uwielbiam spostrzegawczych mężczyzn – oznajmiła zaczepnym tonem.
- Wielu ich chyba nie ma w twoim otoczeniu – oznajmił z ironicznym uśmiechem, patrząc jej prosto w oczy.
- Tylko trzech – odparła z powagą.
- Trzech? – Zapytał podejrzliwie, a następnie zażądał nieznoszącym sprzeciwu tonem.  - Nazwiska.
- Po co ci ich nazwiska? Od ich znajomości nie zbystrzejesz – droczyła się, patrząc na niego z rozbawieniem.
- Grabisz sobie, Granger – ostrzegł ją groźnym szeptem. - Wyjawisz je po dobroci, czy mam zacząć tortury?
- Jestem Gryfonką. Nic ci nie powiem – odparła wyniosłym tonem, zadzierając głowę tak, że usta mężczyzny zamiast na jej wargach wylądowały na szyi.
W odpowiedzi Draco roześmiał się gardłowo, a potem mrucząc pod nosem coś o gryfońskiej odwadze, podniósł się gwałtownie i zaczął ją bezlitośnie łaskotać. Jej śmiech i błagalne prośby by przestał mieszały się z jego radosnym, szczerym śmiechem.
- Nazwiska! – Zażądał, przekrzykując jej piski.
- Dobra, poddaje się – skapitulowała, starając się wyrównać oddech i przybrać naburmuszoną minę.
- Słucham, moja dzielna Gryfonko – ponaglił ją ze złośliwą nutą w głosie, a gdy Hermiona spiorunowała go wzrokiem, uśmiechnął się szelmowsko.
- Najpierw powiedz po co?
- Znajdą się na liście osób, które będę musiał zabić, gdy…
- Draco – skarciła go, na co uśmiechnął się przebiegle i skradł jej krótkiego całusa.
- To jak, zdradzisz mi nazwiska, czy mam przystąpić do drugiej rundy tortur? – Zapytał, przechylając na bok głowę i uśmiechając się szeroko.
- Mój tata, Harry… – odparła w końcu z delikatnym uśmiechem, a Draco skrzywił się teatralnie.
- Potter? Serio?  - Rzucił z przekąsem, a gdy Hermiona zganiła go spojrzeniem, dodał w zamyśleniu - Ich chyba mogę uznać za nieszkodliwych… Ale obiecuję, że jeśli teraz wymienisz Weasleya lub Kruma, to…
- Ty – przerwała mu ze śmiechem, a Draco uśmiechnął się z wyższością, za co Hermiona trzepnęła go dość mocno w ramię.
- A to za co?! – Droczył się, udając zaskoczenie pomieszane z oburzeniem.
- Za ślizgońską próżność – odparła z prostotą, walcząc z uśmiechem.
- A już miałem cię pochwalić, Granger – odparł z rezygnacją.
- Zdecydowanie powinieneś – zgodziła się z przekonaniem.
Draco posłał jej rozbrajający uśmiech i już otworzył usta, by coś powiedzieć, gdy Hermiona przyciągnęła go bliżej i pocałowała.
- Zdecydowanie za dużo gadasz, a za mało robisz, Malfoy – oznajmiła, nim Draco w odpowiedzi ponownie ją pocałował.

Drgnął, czując dotyk na ramieniu, który wyrwał go z pułapki wspomnień. Z zaskoczeniem spojrzał na swojego partnera. Jego zdeterminowana mina mogła świadczyć tylko o jednym. Molly Weasley w końcu pękła. W napięciu czekał na słowa Pottera, nieświadomie wstrzymując oddech.
- Zbierz ludzi – zarządził Harry, nie wnikając w szczegóły, a Draco zmarszczył czoło. – Za dwie godziny wyruszamy do Alcatraz – dodał ze stalową nutą w głosie.
- Czego… - zaczął Draco, chcąc poznać jakieś szczegóły.
- Nie tutaj – przerwał mu ostro Potter, obrzucając go znaczącym spojrzeniem. – Za pół godziny w gabinecie Ki… w moim gabinecie – powiedział, zacinając się na chwilę, lecz szybko się poprawił, przybierając władczy ton, co zaskoczyło Dracona.
Potter rzadko zwracał się do niego w ten sposób. Nim jednak zdążył zareagować, Harry był już w połowie korytarza prowadzącego do wyjścia. Z doświadczenia wiedział, że gdy jego partner jest w takim stanie, to nie ma sensu pytać, bo i tak nie uzyska się odpowiedzi. Jeden Merlin wiedział, co kryje się za zachowaniem mężczyzny, a jemu pozostaje wypełnić polecenie i poznać plan, który zapewne już tworzy się w głowie Wybrańca. Dlatego też chcąc nie chcąc ruszył śladem przyjaciela. Nie zrobił jednak nawet kroku, gdy poczuł ostre pieczenie na wewnętrznej części dłoni. Uniósł rękę i przez chwilę z zaskoczeniem przyglądał się cienkiemu nacięciu, z którego sączyła się krew. Stan otępienia ustąpił jednak szybko czystej wściekłości. Powoli zacisnął dłoń w pięść, a stal w jego oczach zapałała rządzą mordu.

***
- Imperio – szepnął Cormac, dyskretnie celując różdżką w tłumaczącą mu, że nie może wejść do jej gabinetu, Kathlyn. – Gdyby ktoś o mnie pytał, to mnie tu nie było – powiedział, gdy wzrok jej sekretarki stał się zamglony.
Kobieta skinęła głową, patrząc tępo przed siebie, a usta McLaggena rozciągnęły się w triumfalnym uśmiechu. Raz jeszcze rozejrzał się, upewniając, że hol jest pusty, a następnie pchnął Hermionę w stronę jej gabinetu. Posłała mu skonsternowane spojrzenie i bez słowa nacisnęła klamkę, po czym nie oglądając się za siebie weszła do środka. Na chwilę stanęła w progu na widok znajomego miejsca, w którym spędzała większość swojego czasu. Wyglądało na to, że od czasu jej odejścia nikt tu nie zaglądał. Nawet jej zielony kubek pozostał tam gdzie go zostawiła. Na myśl, że może już nigdy tu nie wrócić, poczuła jak wzruszenie ściska jej gardło. Wolnym krokiem ruszyła w głąb gabinetu, starając się opanować krzyk bezsilności i cisnące się do oczu łzy. Przejechała opuszkami palców po grzbietach ksiąg, które sukcesywnie zbierała i zamknęła oczy, biorąc niezauważalny oddech.
Nagle poczuła silny ucisk na ramieniu. Jej ciało spięło się i zareagowała instynktownie. Błyskawicznie odwróciła się w stronę Cormaca i trzasnęła go w twarz.
- Nigdy więcej mnie nie dotykaj – wycedziła roztrzęsionym głosem, gdy zaskoczony mężczyzna złapał się za czerwony policzek.
W jego oczach szok szybko ustąpił złości. Uniósł rękę i nim Hermiona zdążyła zareagować uderzył ją w twarz grzbietem dłoni. Siła, jaką włożył w cios, była tak silna, że zwaliła szatynkę z nóg. Szybko jednak została postawiona do pionu mało delikatnym szarpnięciem, a następnie przygwożdżona do biblioteczki.
- Nigdy więcej nie waż się podnieść na mnie ręki ty mała, bezczelna… - zaczął i skonfundowany urwał, słysząc gardłowy śmiech kobiety.
Hermiona patrzyła na niego z czystą pogardą. Rozcięta warga krwawiła i pulsowała, lecz zignorowała ten fakt.
- Nigdy nie sądziłam, że mógłbyś tak nisko upaść – wysyczała z obrzydzeniem, przygotowując się na kolejny cios.
 McLaggen jednak posłał jej tylko zniesmaczone spojrzenie i odsunął się.
- Bierz, po co tu przyszliśmy i wynośmy się stąd – burknął, co Hermiona przyjęła ze zdziwieniem.
Zmierzyła go wyniosłym spojrzeniem i, ignorując ból w plecach, podeszła do ściany będącej lustrem weneckim od wewnątrz, a od zewnątrz olbrzymich rozmiarów tablicą, którą zdobiły magiczne runy oraz jej zapiski i notatki. Z roztargnieniem zauważyła nawet, że widniał tam także plan na następny dzień. Plan, którego nie zdążyła zrealizować i którego być może już nigdy nie zrealizuje. Odgoniła niechciane myśli, biorąc się szybko w garść. Przyłożyła dłoń do czytnika i natychmiast poczuła przyjemne ciepło rozchodzące się od dłoni po całym ciele. Zupełnie jak wtedy, gdy była w sklepie u Ollivandera i jej różdżka ją wybrała. Poniekąd wzorowała się na tej specyficznej więzi, w czasie tworzenia zabezpieczeń. Dzięki temu nikt poza nią nie mógł się tu włamać. To dlatego zastanawiała się, jakim cudem udało się komuś wejść do laboratorium i wrzucić detonator do klatki wentylacyjnej. Przejście rozsunęło się i została brutalnie wepchnięta do środka. Rzuciła mężczyźnie miażdżące spojrzenie, którego on nie dostrzegł, zbyt pochłonięty oglądaniem jej królestwa.
- Nieźle się tu urządziłaś, Granger. Sprzęt musiał kosztować Ministerstwo fortunę – zagwizdał z podziwem.
- Nie twój interes – odparowała, a on w odpowiedzi uśmiechnął się kpiąco i ujął w palce fiolkę z kwasem, by następnie niby przypadkiem uronić kilka kropel na wypolerowany blat.
Hermiona z niedowierzania otworzyła szeroko oczy, gdy ciecz wyżarła dziury w tworzywie i aż sapnęła z oburzenia, gdy Cormac powtórzył ten krok.
- Jak śmiesz?! Natychmiast przestań! -  Warknęła, robiąc krok w jego stronę.
- Nie radziłbym – ostrzegł ją z drwiącą miną. – Bierz się za robotę i nie pyskuj, albo następna porcja skończy na tobie – zagroził z bezczelnym uśmiechem, a Hermiona zacisnęła pięści, starając się nie rozszarpać mężczyzny.
Cormac pomachał jej przed nosem fiolką i uniósł prowokacyjnie brew, jakby tylko czekał na pretekst. Hermiona postanowiła zabrać dokumenty dotyczące projektu Inferno i jak najszybciej opuścić laboratorium, by McLaggen nie narobił tu więcej szkód. Dlatego, obrzucając go ostatnim morderczym spojrzeniem, podeszła do półki, gdzie w równym rzędzie poukładane były segregatory i wyciągnęła pomarańczowy, który stanowił jedynie atrapę. Półka odsunęła się w bok, a jej oczom ukazał się mały, wbudowany w ścianę sejf. Ponownie nacisnęła na płytkę w celu identyfikacji mocy, a jego drzwiczki otworzyły się bezszelestnie. W środku w idealnym porządku znajdował się stos teczek. Hermiona bez zastanowienia wyjęła czerwoną i ponownie nałożyła zabezpieczenia. Odwróciła się i o mało nie wpadła w ramiona mężczyzny, który zakradł się za nią bezszelestnie. Wstrzymała oddech, zaciskając usta w wąską linię i patrząc mu hardo w oczy. Nie miała zamiaru pokazywać przy nim swojego strachu, choć jego bliskość i sposób, w jaki jej się przyglądał, budziły jej przerażenie i przywoływały niechciane wspomnienia. Cormac jednak opamiętał się, gdyż zacisnął tylko rękę na jej ramieniu i pociągnął w stronę wyjścia. Syknęła bardziej z zaskoczenia niż bólu, lecz bez protestu pozwoliła wyprowadzić się z gabinetu. Siła, z jaką została wypchnięta, na zewnątrz sprawiła, że straciła równowagę i tylko cudem uniknęła zderzenia.
Wciągnęła głośno powietrze, gdy ujrzała wściekłego Dracona, rzucającego się na Cormaca i przyszpilającego go do ściany. Mimo szoku i przerażenia, uśmiechnęła się nieświadomie. Draco żył i wszystko wskazywało na to, że nic mu nie jest.
- Gdzie ona jest?! – Warczał, szturchając ciałem mężczyzny i uderzając nim o ścianę. – Co jej zrobiłeś, ty chory sukinsynu? Gadaj!
- Nie wiem, o kim mówi…
- Łżesz! Gdzie jest Granger?!
- Malfoy, ja naprawdę nie wiem! Przysięgam….
Przerwało mu wściekłe warknięcie, które poprzedziło silny cios w brzuch, tak że oczy Cormaca zaszły łzami i, gdyby nie utrzymujący jego ciało w pionie Draco, na pewno zgiąłby się w pół. Hermiona z przerażeniem obserwowała tę scenę i odruchowo podeszła do mężczyzn chcąc powstrzymać Dracona. Dopiero, gdy znalazła się tuż obok niego, uświadomiła sobie, że przecież ten jej nie widzi.
- Czyżbyś zapomniał, co obiecałem ci poprzednim razem? – Wysyczał Draco głosem tak przeraźliwym, że szatynka poczuła, jak po jej plecach przechodzą ciarki. Nigdy jeszcze nie widziała ukochanego w takim stanie. – Zapomniałeś, że ze mną się nie pogrywa? – Kontynuował, podsuwając McLaggenowi pod nos swoją zakrwawioną rękę, a Hermiona zakryła dłonią usta chcąc stłumić jęk.
Dobrze wiedziała, co zrobił Draco. Connexio Animus- zaklęcie łączące dusze. Dawniej czarodzieje korzystali z czaru jedynie w celach zapewnienia ochrony. Jednak w czasach Grindelwalda służyło ono przede wszystkim do naznaczania swoich ofiar, które następnie tropiono i okrutnie zabijano. To właśnie dlatego już w tamtym okresie uznano zaklęcie połączenia za czarnomagiczne i zakazano jego użycia. Każde wykorzystanie czaru było surowo karane, a śmiałków łamiących prawo zsyłano do Azkabanu. Potem dopiero Voldemort i jego Śmierciożercy ponownie zaczęli korzystać z Connexio Animus, siejąc terror i panikę wśród zastraszonej społeczności.
Hermiona poczuła ukłucie zawodu. Myślała, że blondyn zerwał z czarną magią w momencie otrzymania drugiej szansy. Wszystko jednak wskazywało na to, że mężczyzna dalej ją praktykował. Zastanawiała się, ilu rzeczy jeszcze o nim nie wie. W zasadzie, mimo że znali się od wielu lat, to swój związek budowali od niedawna. Teraz jednak brutalnie uświadomiono ją, jak mało wie o człowieku, którego pokochała i z którym planowała się związać. Zastanawiała się, czy może ufać komuś, kto okłamuje wszystkich o zerwaniu z dawnym życiem i kreuje wizerunek uczciwego człowieka, a za plecami innych praktykuje czarną magię. Gdyby ktoś poznał prawdę, Draco byłby skończony. Nie rozumiała, jak mógł zaryzykować tak wiele i to w imię czego?
- Wygląda więc na to, że coś spieprzyłeś, Malfoy skoro… - wykrztusił cały czerwony na twarzy Cormac, starając się złapać trochę powietrza.
- Tu się z tobą zgodzę, McLaggen – przerwał mu, zaciskając mocniej dłoń na jego szyi. – Powinienem cię zabić po tym, jak ośmieliłeś się ją tknąć, zamiast dawać ci szansę poprawy – dodał lodowatym głosem, a Hermiona pokręciła z niedowierzaniem głową, gdy uświadomiła sobie sens jego wypowiedzi.
- Zaryzykowałbyś wszystko dla jednej nic nie wartej szlamy? – Zadrwił Cormac, wykrzywiając się w grymasie złości i powątpienia.
- Nigdy więcej jej tak nie nazywaj – wycedził, odsuwając się tylko po to, by wymierzyć w jego szczękę kolejny silny cios.
- Draco…
Hermiona nie mogła powstrzymać ledwo słyszalnego jęku protestu, widząc co wyrabia ukochany. Wiedziała, że to na nic. Eva już zadbała o to, by nie mogła się z nikim porozumieć. Widzieli i słyszeli ją tylko ci, którzy zostali magicznie połączeni z bransoletą.
- Jeśli będzie trzeba, to dla niej zejdę na samo dno piekła, McLaggen – powiedział z nieobecnym wzrokiem, a widząc, że mężczyzna podnosi się na kolana, podszedł do niego i ująwszy go za kark postawił do pionu. – Dlatego zapytam po raz ostatni. A ty mi odpowiesz, inaczej przysięgam ci, że spełnię złożoną ci tamtego dnia obietnicę…
- Odbiło ci! – Wyjąkał Cormac, nie kryjąc już swojego przerażenia, a gdy Draco zbliżył do niego swoją twarz, w jego oczach zalśniły łzy przerażenia.
- Wiem, że ją widziałeś i znajdowałeś się na tyle blisko, bym otrzymał ostrzeżenie. Dlatego zapytam po raz ostatni. Gdzie jest Hermiona? – Zapytał, wbijając różdżkę w policzek blondyna.
- Co tu się dzieje? – Zaskoczony głos przerwał katusze Cormaca, a Hermiona odetchnęła z ulgą. – Malfoy, co ty do licha wyprawiasz? – Warknął Harry, podchodząc do mężczyzn i jednym szarpnięciem odciągając bladego z wściekłości Dracona od trzęsącego się i ledwo trzymającego na nogach McLaggena. – Co to ma znaczyć?! – Zapytał władczym tonem, stając między mężczyznami i piorunując ich spojrzeniem.
- Ten skurwiel wie gdzie jest Granger… - zaczął Draco, ledwo panując nad głosem, a szatynka objęła się mocniej ramionami, chcąc powstrzymać rosnącą chęć przytulenia go.
- Nie mam pojęcia, o czym ten popapraniec opowiada… - przerwał mu Cormac i natychmiast urwał, cofając się pod ścianę, gdy Malfoy z okrzykiem złości rzucił się w jego stronę i tylko świetny refleks Harry’ego go od tego powstrzymał.
- To jak wytłumaczysz to?! – Wykrzyczał, pokazując zranioną dłoń.
McLaggen zbladł, o ile to jeszcze możliwe, i rzucił nerwowe spojrzenie w stronę szatynki, a Potter spojrzał na rękę przyjaciela z niedowierzaniem.
- Draco… - powiedział bardzo cicho, patrząc z nutką zawodu i strachu na swojego partnera. – Coś ty najlepszego zrobił, przyjacielu? – Zapytał, przenosząc wzrok na jego twarz.
- To, co należało, by zapewnić jej bezpieczeństwo – odparł stanowczo bez cienia skruchy.
Przez dłuższą chwilę mężczyźni w milczeniu mierzyli się spojrzeniami. Draco ze zdeterminowaną i zaciętą miną, a Harry z nieprzeniknionym wyrazem twarzy. Hermiona znała jednak przyjaciela na tyle dobrze, by wiedzieć, co dzieje się w jego głowie. Powinien zawiesić Malfoya i złożyć odpowiedni raport w jego sprawie. A jako że mężczyzna był już karany za praktykowanie czarnej magii i służbę Voldemortowi, zostałby aresztowany do czasu procesu, gdzie przesądzonoby o jego losie. Jako były Śmierciożerca nie mógł jednak liczyć na łagodną karę. Byłby to jego koniec.
Zarówno Hermiona, jak i oni wiedzieli, że Cormac nie będzie milczał, zwłaszcza, że teraz, gdy Draco poznał prawdę, zależy od tego jego przyszłość. Była pewna, że jak tylko odda ją w ręce Notta, to pobiegnie złożyć skargę. Harry nie miał wyboru, choć wiedziała, jak wiele kosztuje go ta decyzja. Draco chyba też się tego domyślał, gdyż tylko uśmiechnął się w swój specyficzny sposób i powiedział ze spokojem – Rób, co musisz – dając tym samym sygnał, że rozumie i nie ma o to pretensji.
- Idź do mojego gabinetu i nie waż się go opuszczać dopóki nie wrócę – oznajmił Harry po dłuższej chwili milczenia.
Malfoy w odpowiedzi skinął jedynie głową i bez słowa odwrócił się na pięcie, by odejść. Dopiero wtedy Hermiona uświadomiła sobie, że jeśli za chwilę się nie ruszy, to Draco na nią wpadnie. Przylgnęła do ściany, przyglądając się zmęczonej twarzy ukochanego, który wyglądał na całkowicie pochłoniętego przez swoje myśli. Dziękowała w myślach Merlinowi za to, że pozwolił jej go zobaczyć. Choć chyba wolałaby ujrzeć go w innych okolicznościach. Jeśli jednak wcześniej miała jakieś wątpliwości względem jego uczuć do niej, to teraz się ich pozbyła. Draco zaryzykował dla niej wszystko, choć i tak uważała, że jego czyn był lekkomyślny i niepotrzebny. Nie musiał uciekać się przecież do czarnej magii! Mimo wszystko jednak po jej ciele rozlała się fala ciepła, a w oczach zalśniły łzy wzruszenia. Wstrzymała oddech, gdy zrównując się z nią, zatrzymał się nagle, ściągając przy tym brwi. Podniósł głowę, lustrując uważnie przestrzeń, a po chwili zwrócił się w jej stronę. Zrobił niespieszny krok w jej kierunku, a ona o ile to było możliwe, jeszcze bardziej przylgnęła do ściany. Widziała niedowierzanie i niepewność we wzroku ukochanego, gdy zrobił kolejny krok. Hermiona otworzyła szerzej oczy, nie dopuszczając do siebie myśli, że to możliwe.
- Granger – wyszeptał, ledwo słyszalnym głosem, który ona jednak usłyszała.
Z jej oczu wypłynęły łzy, gdy dotarło do niej, że on jakimś cudem wie, że ona tu jest. Nie miała pojęcia jak, ale była pewna, że Draco czuje jej obecność. Widziała to w jego pełnym nadziei wzroku. Był już tak blisko, że gdyby tylko wyciągnęła rękę, to mogłaby dotknąć twarzy ukochanego. Jego niespokojny, przesuwający się po ścianie wzrok w pewnej chwili przeciął się z jej spojrzeniem. Nie trwało to długo. Może ułamek sekundy, lecz jej wystarczył, by się opamiętała. Przymknęła powieki, oddychając urywanie i najostrożniej jak potrafiła przesunęła się w prawo bliżej Cormaca i Harry’ego. Czuła, jak drży jej dolna warga, a łzy skapują obficie po brodzie. Otworzyła oczy i poczuła się tak, jakby coś kurczowo zaciskało się na jej sercu, starając się je wyrwać. Draco właśnie w tej chwili pokonał dzielącą go odległość od miejsca, w którym przed chwilą stała. Wyciągnął rękę przecinając powietrze i muskając palcami zimną ścianę. Widziała jego pełne niezrozumienia spojrzenie i zawód, gdy jego przypuszczenia się nie sprawdziły. Zsunęła się po ścianie i ukryła twarz w dłoniach, łkając bezgłośnie. Gdyby tam została, mogłaby znów poczuć jego dotyk, za którym tak bardzo tęskniła. Znów mogłaby zatonąć w jego ramionach i czuć się bezpieczna. Wtedy jednak złamałaby przysięgę, co z kolei podpisałoby wyrok na Draconie. Objęła rękoma swoją talię, zanosząc się długo wstrzymywanym płaczem i, kołysząc się w przód i w tył, starała się powstrzymać drżenie ciała.
- Malfoy…
Głos Harry’ego przeciął ciszę i Draco spojrzał na przyjaciela nieprzytomnym wzrokiem.
- Myślałem… - zaczął martwym głosem, lecz Potter mu przerwał.
- Do mojego gabinetu – zażądał nieznoszącym sprzeciwu tonem i, dopiero gdy Draco znikł z zasięgu jego wzroku, odwrócił się w stronę klęczącego na podłodze mężczyzny.
Szef Aurorów przyglądał się przez chwilę Cormacowi, po czym wyciągnął różdżkę i jednym machnięciem uleczył jego rozciętą wargę oraz łuk brwiowy. McLaggen posłał mu zaskoczone spojrzenie i niepewnie stanął na nogi.
- Porozmawiajmy – zaproponował Harry, uchylając drzwi od toalety i patrząc wyczekująco na łypiącego na niego nieufnie mężczyznę.
Cormac, widząc nieustępliwe spojrzenie Pottera, z widocznym ociąganiem ruszył we wskazaną stronę, rzucając kobiecie niby to przelotne spojrzenie. Wiedziała, że to nieme ostrzeżenie, dlatego wysilając całą swoją wolę, dźwignęła się na miękkich nogach i wślizgnęła do środka tuż przed robiącym jej miejsce McLaggenem. Stanęła w drugim końcu łazienki, nie chcąc stać nikomu na drodze i oparła się plecami o zimne kafelki. Zacisnęła dłoń na zapięciu peleryny i podniosła zaczerwieniony wzrok na swojego przyjaciela, który zamknąwszy drzwi, stanął przed nimi, odgradzając blondynowi drogę ucieczki.
- Jeśli masz zamiar nakłaniać mnie do nie wnoszenia skargi na tego psychopatę, to możesz sobie darować – wypalił Cormac, obrzucając Harry’ego niechętnym spojrzeniem.
-Wiem.
- Takich czubków powinno trzymać się w jakimś zamknięciu… - kontynuował ze złością, jednak słysząc odpowiedź mężczyzny urwał i spojrzał na niego podejrzliwie. – Wiesz? – Zapytał zaskoczony, lecz nie tracił czujności.
- Wiem – przytaknął spokojnie Harry, z wyrazem głębokiego zamyślenia i ponurej determinacji w oczach, w których szatynka dostrzegła również smutek. – Dlatego mam zamiar rozwiązać ten problem w inny sposób – dodał, a Hermiona zmarszczyła czoło i aż otworzyła usta z niedowierzania, gdy jej przyjaciel wycelował różdżkę w twarz Cormaca. – Obliviate…

***
Brnęła przez zaspy, a wciąż wzmagająca się śnieżyca utrudniała jej widoczność. Lodowaty wiatr zacinał w jej czerwoną od mrozu twarz, a odmrożone, gołe stopy odmawiały jej powoli posłuszeństwa. W pewnej chwili noga ugrzęzła jej w zaspie. Zmęczona potknęła się i upadła na miękki, biały puch, który poniekąd zamortyzował upadek. Leżała tak przez dłuższą chwilę w zimnej zaspie, nie mając ani chęci, ani siły by się podnieść. Czuła narastającą senność i bardzo pragnęła się jej poddać. Świszczący wiatr zagłuszał rozpaczliwe podszepty świadomości, by natychmiast się podniosła. Jej powieki były tak ciężkie, a ciało zdrętwiałe, że nawet choćby bardzo chciała, to nie dałaby rady. Ostatkami woli sięgnęła do swojej mocy i ponownie poczuła rozpacz, gdy nie wyczuła źródła. Jej magia zniknęła, a bez niej była nikim. W tym wypadku śmierć byłaby wybawieniem. Nim jednak na dobre poddała się śmierci, poczuła, jak wszystko wokół zamiera. Zupełnie tak, jakby ktoś zatrzymał czas i zamroził rzeczywistość. Temu odczuciu towarzyszyło tchnienie ciepła, jakiego nigdy wcześniej nie czuła. Niepewnie uniosła głowę i podparła się na zdrętwiałych łokciach. Przez chwilę myślała, że to halucynacje. Szybko jednak dotarło do niej, że to coś więcej. Tym razem było inaczej. Nigdy wcześniej nie doszła tak daleko.
- Czego chcesz? – Wychrypiała, patrząc na niesamowitych rozmiarów białego feniksa, który unosił się tuż nad nią.
Eva nie wiedziała, czy powinna liczyć na jakąś odpowiedź. Już wielokrotnie pytała, lecz nigdy nie uzyskiwała jednoznacznej wskazówki. Ptak bez ostrzeżenia zaczął wzbijać się w powietrze, a powiew, jaki tworzyły jego skrzydła, otulał jej ciało rozgrzewającym ciepłem, które szybko zaczęło rozchodzić się po jej zmarzniętym ciele. Chciała zaprotestować, gdy feniks zmienił kierunek lotu, zabierając ze sobą również ciepło. Podniosła się z klęczek i po raz pierwszy miała okazję rozejrzeć dookoła, gdyż wcześniej rozeznanie w terenie uniemożliwiała jej śnieżyca. Dookoła otaczały ją pokryte śniegiem i lodem skały, a w oddali majaczyła jakaś okazała budowla. Wytężyła wzrok, a jej serce zabiło szybciej, gdy rozpoznała zamek. Podniosła wzrok na niebo, poszukując na nim ptaka. Majestatyczny feniks przypominał teraz maleńki punkcik na niebie, lecz nie było wątpliwości, że podąża właśnie w tamtą stronę. Jej oddech przyspieszył, a usta rozciągnęły się w triumfalnym uśmiechu. Zrobiła krok do przodu, a wtedy ziemia pod jej stopami zaczęła niebezpiecznie drżeć. Spanikowana spojrzała pod nogi w momencie, gdy grunt pękł, a między szczelinami zaczęła wypływać woda. Otworzyła szeroko oczy z przerażenia, gdy dotarła do niej prawda. Stała na zamarzniętej tafli, która teraz zaczęła pękać pod jej ciężarem. Jednak nim zdążyła pomyśleć nad rozwiązaniem, pokrywa lodowa ponownie pękła, a ona osunęła się do lodowatej wody. Czuła, jak przenikliwy chłód miażdży jej płuca, wydzierając resztki powietrza. Wierzgała niemiłosiernie nogami, chcąc wzbić się na powierzchnię, choć intuicja podpowiadała jej, że niepotrzebnie walczy z nieuniknionym. Jej ręce i nogi zaczęły drętwieć, odmawiając jej posłuszeństwa, a ostatnim, co była w stanie dostrzec była para żółtych ślepi, wpatrujących się w nią z wrogością
Zerwała się z łóżka z krzykiem i łapczywie zaczęła łapać powietrze. Z niepokojem rozglądała się po komnacie, jakby szukała niewidzialnych demonów. Drżącą dłonią posłała w stronę kominka wątły płomyk ognia, który po chwili rozświetlił mrok. Odetchnęła, gdy zamiast pustki odnalazła źródło mocy. Objęła ręką szyję, starając się zapanować nad niekontrolowanym szlochem i urywanym, płytkim oddechem. Była spocona, a mimo tego wciąż odczuwała dotkliwy chłód. Zawinęła się kołdrą i oparła o wezgłowie łóżka. Bała się zamknąć oczy, gdyż wiedziała, że wizje ponownie opanują jej umysł. Przejęcie magii Rubinowej Róży rozwinęło jej dar, ale i obdarzyło ją piętnem proroctw, które ujawniały się najczęściej w postaci bardzo realistycznych snów. Od kilku dni przedzierała się przez śnieżycę, lecz dopiero dziś ujrzała zarys zamku, który tak dobrze znała. Feniks podążał w jego stronę. Eva zastanawiała się, czy wobec tego nie jest to znak, że i ona powinna się tam udać? Z rozmyślań wyrwał ją znajomy szum skrzydeł wlatującego kruka, który przysiadł na kolumnie łóżka, przyglądając się swojej pani. Eva uśmiechnęła się blado do swojego pupila i wyciągnęła władczo rękę, na której chwilę później znalazł się ptak. Jego obecność uspokoiła ją. Pogłaskała jego lśniące pióra, na co ten zmrużył paciorkowate oczka.
- Wygląda na to, że czas wrócić do domu, Hermesie – powiedziała cicho, bez cienia entuzjazmu, układając się na boku i zamykając oczy.  

W odpowiedzi kruk wydał jakby pocieszający skrzek i, moszcząc się wygodnie na poduszce przy głowie Evy, również zamknął swoje czarne, przeszywające oczy.


***
I jak Wam się podoba?:)

27 komentarzy:

  1. Witaj moja droga autorko !!

    Gdy tylko znalazłam dziś chwile czasu-zjawiam sie. Dziekuje za rozdział ! I za odpowiedź pod ostatnim komentarzem ! :D Co do rozdziału jest siwetny ! :) Chociaż z ciężkim sercem czytam o przeszkodach między Draco i Hermioną. Odzywa sie we mnie niepoprawna romantyczka,serio ! A tym bardziej po tym fragmencie wspomnień. To było takie słodkie,w ten swój Malfoyowski sposób ! :) Historia nabiera tempa, a z kazdym rozdziałem coraz bardziej nie mogę patrzeć na Eve ! Grr, mam nadzieje, że skończy co najmniej jak w tym swoim śnie ! :) Bardzo miłe mnie zaskoczył, ale i utwierdził w przekonaniu fakt, ze przyjaźń Draco z Harry to wielka sprawa ! :) Nabardziej podoba mi się to, ze Twoja hostoria jest nieprzewidywalna. Intryguje, ponieważ nie mam pojecia co będzie dalej, do czego może posunąć się Eva. Będę żyć nadzieją jednak na happy end, że siła miłości będzie w stanie przetrwać każdą burzę.
    Jeszcze raz dziękuje za świetny rozdział, pracę jaką w niego włożyłaś. Ostatnio mi sie zapomniało, ale wielkie DZIEKUJĘ nalezy się też becie.
    Życzę weny ! :) Z pozdrowieniami:

    Natalia``

    PS. Dziękuje za większą czcionke- dużo lepiej sie czyta, no przynajmniej mi :)
    PS2 Miłego weekendu !! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Aaaaaa ! Zapomniałam- WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO :D
    To my Ci powinniśmy zrobić prezent i każdy powinien skomentować ! A nie na odwrót ! :)
    Baw się dziś dobrze, z uwagi na swoje święto !! :)

    Natalia``

    OdpowiedzUsuń
  3. Witaj;)
    Bardzo mnie to cieszy!:) Bardzo proszę i dziękuję za opinię;)
    Jeszcze przez jakiś czas będziesz musiała ścierpieć Evę, ale obiecuję Ci to jakoś osłodzić;) Tak, wydaje mi się, że takie gesty i lojalność w stosunku do przyjaciół są tego najlepszym dowodem. W przyszłości postaram się pokazać, że to działa w dwie strony;)
    Lubię nieprzewidywalne zwroty i cieszę się, że tak myślisz, bo istnieje szansa, że Was nie zanudzę;) Nie przejmuj się;) Tak między nami ja też jestem niepoprawną romantyczką tylko na co dzień staram się z tym nie afiszować;D Ale bądźmy szczere- która kobieta nie ma skłonności do romantyzmu?;)
    Przekażę Face, będzie jej na pewno bardzo miło;)
    Dla mnie to czysta przyjemność, Natalio:)
    Dziękuję za życzenia (choć jak widać z tymi komentarzami jest...może nie bd tego komentować), za cudowny komentarz, w którym podzieliłaś się ze mną swoimi emocjami i opinią na temat treści, za docenienie wkładu Face i najważniejsze, za to, że jesteś;)
    Ściskam mocno!;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Witaj, na słowie wstępu chcę Ciebie bardzo przeprosić za to, że dopiero teraz mogłam zostawić po sobie ślad (mam nadzieję, że mi wybaczysz) Rozdział genialny, fantastyczny i długo by wymieniać, przymiotniki by się skończyły. Nie wiem od czego zacząć. Może od tego, że świetnie opisujesz uczucia bohaterów. Płakałam razem z naszą Hermi, wyobraziłam sobie, że jestem tam razem z nią i robię to co ona. Stoję pod tą ścianą i chronię się przed ujawnieniem ale także chronię się od chęci dotknięcia Dracona. Jeżeli go dotknę to stracę wszystko co najważniejsze czyli jego. No i znowu płaczę (cholerna wrażliwość). Co tu jeszcze napisać? MAM! Potter bardzo dobrze zrobił rzucając zaklęcie Oblivate. Ten sen Evy mroczny ale dobrze jej tak (nie cierpie jej) ciekawi mnie co to za „dom” jak to Eva powiedziała Hermesowi.Mam pewne podejrzenia ale zostawię je dla siebie. I na koniec spóźnione życzenia urodzinowe:
    Zdrowia, szczęścia, pomarańczy niech cię Draco nago tańczy.
    Hermiona piosenkę ci zaśpiewa.
    Snape opowie kawał słuchy.
    Pani Weasley da lacuchy.
    Blaise nakryje Herm i Draco.
    Harry znajdzie ci chłopaka.
    Dafne z Pansy się pogryzom.
    Zgredek da skarpetek sześć.
    Ron powie, że nie ma co jeść.
    Hagrid sklątki wychoduje.
    Voldzio zacny plan uknuje.
    McGonagal ubierze różowe bikini.
    Dumbledore zje papryczke chili.
    Trelawney z fusów ci powróży.
    Ginny da ci prezentów tuzin a Mionka z Draco buzi buzi.
    Cały Hogwart ci przesyła pozdrowionka i całuski.
    I TEGO CI SERDECZNIE ŻYCZĘ i DUŻO WENY :3
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej;*
      Nic się nie stało. Cieszę się, że jesteś i nie ważne z jakim poślizgiem:) Nie mam Ci czego wybaczać, jeśli już to podziękować za piękne życzenia (po ciężkim dniu udało Ci się mnie rozbawić i wzruszyć jednocześnie, a to już wyczyn;)) i za komentarz:) Bardzo wiele znaczy dla mnie ta informacja, nie sądziłam, że ktoś poza mną wczuje się w to;) Doskonale to zinterpretowałaś;) Czy Harry postąpił słusznie? To się okaże;)
      Myślę, że możesz iść właściwym tropem;D
      Raz jeszcze dziękuję za Twoją obecność, śliczne życzenia oraz informację zwrotną na temat rozdziału;)
      Ściskam mocno!

      Usuń
  5. Świetny rozdział, z resztą jak każdy. Jestem zaskoczona tym, co zrobił Harry, widocznie musi mu zależeć na Draconie, skoro posunął się do usunięcia pamięci :) Strasznie było mi żal Hermiony, że nie mogła dotknąć Draco, to było okropne... Ale mam nadzieję, że wkrótce jej się to uda i będą razem szczęśliwi, a Eva utopi się i straci swoją moc tak jak w jej śnie :D Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję:)
      Widzę, że masz już cały scenariusz na zakończenie;p Zobaczymy;)
      Pozdrawiam!

      Usuń
  6. Genialny rozdział!
    Wspomnienia Draco i Hermiony były świetne! Pokazywały, jak bardzo byli szczęśliwi i jak szybko to szczęście utracili. Jeśli chodzi o Amelię, to nie wiem jak mogła to zrobić i oficjalnie ją nienawidzę :))))))
    Akcja w Ministerstwie świetna. Nie jestem tylko pewna, czy dobrze zrozumiałam z tym połączeniem. Draco połączył się z Hermioną i jak ona dotknęła tego panelu to on też jakby dotknął, ale ponieważ on nie był nią to doznał rany na ręce? Tak czy siak jeszcze bardziej go uwielbiam *.* I Harry jest świetnym przyjacielem :)
    Jeśli chodzi o sny Evy, to współczuję jej , bo ja za nic w świecie nie chciałabym ich mieć.
    Nie mogę się już doczekać kolejnego rozdziału :)
    Życzę weny i pozdrawiam :)

    Maggie Z.

    PS W wolnym czasie zapraszam do mnie :)
    dramione-never-forget-you.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo;)
      Ludźmi mogą kierować różne motywy. Też tego nie popieram, ale tak niestety bywa.
      Cieszę się, że ich wspomnienia to odzwierciedlają:) chcę pokazać, że ich uczucie nie było czymś nagłym. Ono ewoluowało i mam nadzieję, że uda mi się pokazać to poprzez te retrospekcje.
      Nie, to nie tak:) Nie jestem pewna, czy pamiętasz scenę, w której Cormac próbował zgwałcić Hermionę, a potem został sam na sam z Draco. To wtedy Malfoy korzystając z czarnej magii połączył się z McLaggenem. Dzięki temu w momencie, gdy Cormac zbliżył się do Granger, Draco dostawał ostrzeżenie w postaci otwartej rany.
      Cieszę się;) to ogromna przyjemność móc usłyszeć takie słowa;)
      Te sny to dopiero początek. Fakt proroctwo może być zarówno darem, jak i przekleństwem.
      Postaram się zajrzeć. Mam Cię już na liście czytelniczej tylko teraz mam taki kocioł, że tak naprawdę nie wiem, który priorytet jest ważniejszy:) I nawet z moją organizacją czasu i pracy jest ciężko. Ale obiecuję, że jak tylko znajdę chwilę wolnego czasu, to z przyjemnością zajrzę i kto wie, może tak mi się spodoba, że zostanę na dłużej?;)
      Dziękuję i pozdrawiam ciepło!

      Usuń
  7. Nad Draco i wspomnieniami jego Hermiony nie będę się rozpływać bo to już jest przewidywalne że jako niepoprawna romantyczka kocham takie sceny <3 Co do Cormaca świni jednej chama i prostaka w jednej osobie to bardzo dobrze Draco postąpił ja to też bym nie omieszkała boksa mu dać i to nie jednego...:D Szanuje takich przyjaciół jak Potter , naprawdę total respect (if you know what I mean :D) A to ta Amelia biczys jest , wydra perfidna coś czuję że jej 5minut dopiero nadchodzi w opowiadaniu ..no i mroczna tajemnicza bezwzględna DARK QEEEN Eva...a teraz standardowe pytanie GDZIE JEST GINNY I BLAISE SIĘ PYTAM?! przesyłam przytulaski i buziolki :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Yeppp...I know;>
      Twoje komentarze mnie rozbrajają:) I to bez wyjątku.
      Dziękuję;);*
      Byli w poprzednim rozdziale. Przypominam, że to Dramione są głównym paringiem. Dwa pozostałe są tylko wątkami pobocznymi, które mają urozmaicić historię. Podobnie zresztą jak wątek Evy i Zakonu Stella Mortis. Dlatego, odpowiadając na Twoje pytanie, fragmenty Ginny- Blaise, Harry- Pansy, Ginny- Harry będą się pojawiać, ale nie w takiej proporcji, jak te dotyczące głównej pary. Nie wiem, czy pocieszy Cię informacja, że będą oni jednak mieć jeszcze swoje "pięć minut" w opowiadaniu. Splot zawiązanych wydarzeń tego wymaga:)
      Pozdrawiam!

      Usuń
  8. Świetnie opisałaś akcję w Ministerstwie. Świetnie sobie radzisz z tego typu scenami. Chociaż wspomnienia Draco i Hermiony też były bardzo ciekawie napisane. Widać, że byli szczęśliwi. Ale życie weryfikuje wiele rzeczy...
    http://nocturne.blog.pl/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję:) Cieszę się, że przypadło Ci to do gustu. Dokładnie. Czasami mamy wpływ na rozwój wydarzeń, a czasami ich bieg zależy od uwarunkowań zewnętrznych i pozostaje nam ustosunkować się do tego, co przynosi nam życie. Nie mniej jednak, zawsze mamy możliwość wyboru :)
      Pozdrawiam!

      Usuń
  9. w końcu przeczytałam! przepraszam, że dopiero teraz ale kompletnie nie miałam głowy do tego, a poza tym bardzo rzadko teraz siedzę na laptopie :) co do rozdziału to brak mi słów! w głowie mi się nie mieści co mogą czuć Draco i Hermiona razem w tej sytuacji której są... czekam na następny!

    pozdrawiam i całuję, Anna ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozumiem. Ważne, że jesteś:) Dziękuję;*
      Ściskam!

      Usuń
  10. Ta akcja... Draco dotykający ścian. Ta nadzieja, że Hermiona tam jest. I Harry, który zrobił coś, co kompletnie mnie rozczuliło i sprawiło, że moje zimne serducho rozrosło się... Podoba mi się ta przyjaźń ponad wszystko, pełna zrozumienia, choć nie bezmyślna. I Hermiona z jej bólem, bo chroni Draco i nie może pokazać mu, że jest, że żyje. Kurczę, napisałaś to wszystko po mistrzowsku, serio. Czułam, jakbym tam była, więc pokłony Ci za to. :)
    Myślę nawet, że to jeden z najlepszych Twoich rozdziałów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wow...nie spodziewałam się, że ten rozdział zostanie tak dobrze odebrany;) Jestem zaskoczona ale i szczęśliwa, bo muszę przyznać, że był to jeden z trudniejszych rozdziałów do napisania. Długo w nim dłubałam, żeby wyglądał przyzwoicie, a tu taka niespodzianka;)
      Bardzo, bardzo dziękuję!;*

      Usuń
  11. co tu wiele napisać, kiedy jest 22:30, ciemno a lampa się zepsuła i szukam literek na klawiaturze po omacku xd
    pisz dalej, czarodziejko, bo ci to świetnie wychodzi. <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Same przeciwności stoją na Twojej drodze;) Zepsuta lampa, mała czcionka...Ktoś się dzisiaj na Ciebie uwziął;p
      Taki mam zamiar. Dziękuję;*

      Usuń
  12. Bardzo udany rozdział. Zaskoczyły mnie sny Evy i brak reakcji ze strony Olivera. A Cormak jak zwykle popaprany buc. Wiesz czym jeszcze mnie zaskoczyłaś? Tym że Draco mógł wyczuwać Hermionę. To było takie, takie nawet nie mogę dobrać słów aby to opisać. A ogólnikowo wspomnienia też były wspaniałe tak samo jak cały ten rozdział. Miłego dnia i dużo weny
    Pozdrawiam Ksenia Kobelak :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gdy łączy nas z kimś wyjątkowa, silna więź, to reagujemy na obecność tej osoby. Czujemy, że ten ktoś wszedł do pokoju, stoi za nami, potrafimy odróżnić dotyk tej osoby od dotyku innej, itp. I w tym rozdziale chciałam pokazać tę więź między D&H. Cieszę się, że mi się udało;)
      Dziękuję;)
      Pozdrawiam ciepło;)

      Usuń
  13. Praktycznie złamałaś mi serce tym rozdziałem, droga Autorko, a tak naprawdę oczywiście fragmentem, w którym mamy do czynienia z odrobiną szaleństwa Draco, kiedy połączenie z Mc Laggenem pokazuje mu, że drań miał jakiś kontakt z Hermioną. Kiedy Hermiona patrzyła na tę sceną, sama niewidoczna, w pierwszej chwili przeraziłam się, że to, co widziała, ponownie zrazi ją do Draco. Na szczęście dostrzegła, że czarna magia, którą się posłużył, była sposobem ochrony jej przed zakusami Cormaca. I kiedy Draco instynktownie, sercem, umysłem, emocjami, czymkolwiek; wyczuł jej obecność, a ona usunęła się z jego zasięgu, w pierwszej chwili miałam ochotę wrzasnąć, żeby nie uciekała przed nim po raz kolejny. Dopiero po sekundzie uświadomiłam sobie, że gdyby dała mu znak swojej obecności, byłoby to jednoznaczne ze złamaniem przysięgi wieczystej. Ale jak to bolało...

    Nie wątpię, że Harry zmyje przyjacielowi głowę, że może nawet się pokłócą, ale to, co zrobił, było takie słodkie, tak bardzo w jego stylu. Dla dobra i ochrony swoich przyjaciół jest w stanie dokonać niemal wszystkiego, nawet przekroczyć odrobinę prawo...

    Nie wspomniałam chyba jeszcze, ale Twojego Pottera uwielbiam, przynajmniej jak do tej pory. Wobec kreacji jego postaci mam zwykle największe chyba wymagania. Oczekuję, że jako dorosły czarodziej nie będzie już tym wybuchowym, niezbyt rozgarniętym, zbyt szybko myślącym nastolatkiem, przepełnionym poczuciem winy i misją ratowania świata. Oczekuję, że lepiej będzie sobie radził z emocjami, że wykaże się wreszcie inteligencją, którą tak naprawdę posiada, tyle, że czasami, pod wpływem Weasleya szczególnie, przysłaniało ją lenistwo i działanie pod wpływem impulsu. Spodziewam się również, że z całego złotego trio, to właśnie Harry (a zaraz po nim Hermiona, bo Rona do tego nie wliczam) będzie osobą, która najszybciej i najbardziej naturalnie, będzie potrafiła odrzucić przynajmniej część uprzedzeń i dać szansę nowym przyjaźniom. Twój Harry właśnie taki jest, a do tego zachowuje wszystkie te cechy, za które go kochaliśmy w kanonie i ja takiego Pottera bezgranicznie wielbię. Kocham też Pansy jako najlepszą przyjaciółkę Draco i całkiem nieźle ją widzę w pairingu z Harrym. Niestety, epilog sagi HP i te kanoniczne związki: Potter-Weasley i Granger-Weasley, to dwie najbardziej nietrafione pary, jakie można sobie wyobrazić. Rowling naprawdę na głowę upadła...
    Pozdrawiam :)
    Margot

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pięknie ujęłaś swoje emocje w słowa. Dziękuję, że zechciałaś podzielić się ze mną swoimi wrażeniami.
      Za to tak bardzo go kochamy- cały Harry;)Lepiej bym chyba tego nie opisała;)
      To tak jak ja! Wkurza mnie, gdy robią z Harry'ego ciapę lub skretyniałego bałwana.
      I wzruszyłam się, czytając tyle ciepłych i budujących słów, a ego mojej weny unosi się trzy metry nad ziemią;D Dziękuję! To ważna dla mnie informacja zwrotna na temat kreacji postaci. Nawet nie wiesz, jak się cieszę, że nie spieprzyłam Pottera, jakkolwiek to brzmi;)
      Oj...może miała chwilowy paraliż myślenia, albo miała kaca?;) Zresztą z tego, co czytałam, ona też żałowała tych paringów;)Szkoda tylko, że po czasie się opamiętała...
      Pozdrawiam ciepło!;)

      Usuń
  14. Niesamowite jak to piszesz. Z każdym kolejnym rozdziałem myślę, że ta historia nie ma końca. Jest inna od wszystkich, które do tej pory czytałam. Opisujesz ją w sposób magiczny, niecodzienny. Liczę na pozytywne zakończenie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję:)
      Zawsze miło jest usłyszeć coś tak motywującego:) Wkładam w to opowiadanie wiele serca i pracy. Mam nadzieję, że ciąg dalszy Cię nie zawiedzie;)
      Pozdrawiam ciepło!

      Usuń
  15. ta scena w której Draco wyczuł Hermionę była bardzo wzruszająca. Harry zachował się jak prawdziwy przyjaciel.


    Eva

    OdpowiedzUsuń