zgodnie z obietnicą przynoszę Wam rozdział XXI. Mam nadzieję, że się spodoba.
Następny rozdział 21.03 i już dziś serdecznie Was wtedy zapraszam. Rozdziały póki co będą pojawiać się raz w miesiącu. Ten dzisiejszy epizod jest wyjątkiem ze względu na długi okres czasu między ostatnimi postami. A poza tym mam urodziny i chyba mogę zrobić sobie i Wam taki mały prezent, prawda?;p
Nastąpiły też drobne zmiany, których aktualizację znajdziecie w Proroku Codziennym. Myślę, że wielu spodoba się to rozwiązanie;)
Dziękuję za wszystkie komentarze pod poprzednim rozdziałem! Nawet nie macie pojęcia ile radości może dać taki komentarz!;)
Betowała, jak zawsze, niezastąpiona Faceless, za co jej raz jeszcze ślicznie dziękuję;*
A teraz już nie przynudzam i zapraszam do czytania!:)
Ściskam Was mocno,
Wasza Villemo.
Rozdział
XXI „Connexio Animus”
Oparł czoło o zimną ścianę szpitalnego
korytarza i przymknął powieki, starając się uspokoić burzę, jaka zawładnęła
jego umysłem. Sam nie wiedział, jakim cudem udało mu się zapanować nad sobą, by
nie potrząsnąć tą upartą kobietą, aby przestała zgrywać rolę męczennika i
wyznała im prawdę, która doprowadzi go do Hermiony. Czy ona nie rozumiała, że
każda minuta milczenia przedłuża tylko niepotrzebnie działania Aurorów? Coś we
wzroku Molly mówiło mu jednak, że kobieta ma powód, by milczeć. Do tej pory nie
zastanawiał się nad motywami jej działania. Teraz jednak zaczął głębiej nad tym
myśleć. Bo wszystko wskazywało na to, że cena za jej życie musiała być zbyt wysoka,
skoro kobieta nie chciała jej zapłacić. Zwłaszcza, że miała dla kogo żyć.
Zacisnął zęby i odchylił głowę, biorąc
głęboki wdech. Musiał się skupić. Tylko tak będzie mógł odnaleźć Granger i
pomścić Kingsleya. Koncentrację jednak utrudniał mu palący lęk o Hermionę i
zalewające jego umysł wyrzuty sumienia. Żałował, że nie mógł cofnąć czasu i
powstrzymać biegu zdarzeń. Jego życie nie było warte jej poświęcenia.
- Powinieneś
się przespać, Draco – uśmiechnął się, słysząc jej przepełniony troską głos i
czując jej delikatny dotyk na policzku.
Hermiona westchnęła,
gdy w odpowiedzi ujął jej dłoń i pocałował opuszki palców, a następnie ponownie
oparła głowę o jego klatkę piersiową. Jej ciepło, zapach i dotyk działały na
niego niezwykle kojąco. Przy niej odzyskiwał spokój. Najchętniej nigdy nie wypuszczałby
jej z objęć.
Nie pamiętał,
kiedy ostatnio ktoś się o niego troszczył. Choć może to on nigdy nikomu na to
nie pozwalał? Rodzice rozpieszczali go w okresie dzieciństwa i dawali mu do
zrozumienia, że jest dla nich ważny. Ale to chyba naturalne, skoro był ich
jedynym dzieckiem? Poza tym od małego był bardzo samodzielny i nie lubił
nadmiernej kontroli. Nigdy też nie potrafił odpowiadać na okazywane uczucia,
które, mimo że sprawiały mu przyjemność, to jednak zawsze wywoływały uczucie
dyskomfortu. Duży wpływ miał na niego Lucjusz, który od najmłodszych lat
pozostawał dla niego wzorem, a każda pochwała z ust ojca utwierdzała go w
przekonaniu, że tak właśnie powinno być. Jako że przez pierwszy okres nie miał
kontaktu z rówieśnikami, nie wiedział, że można żyć inaczej. Lucjusz nauczył
go, że im mniej osób zna twoje sekrety, myśli i uczucia, tym mniej może ci
zaszkodzić, dlatego Draco przez wiele lat uczył się trudnej sztuki kamuflażu.
Jego silny charakter w połączeniu ze skrytą naturą stanowiły niezły początek na
starcie, a nazwisko Malfoy zapewniało mu prestiż i szacunek wśród rówieśników w
późniejszych latach. W Hogwarcie również nie dopuszczał do siebie zbyt wielu
ludzi. Zdecydowanie bardziej wolał nimi rządzić, niż plątać się w jakieś skomplikowane
relacje oparte na wzajemnym zaufaniu i bezstronnej pomocy. Przyzwyczajony do
tego, że w domu zawsze dostawał to, czego chciał, a jego potrzeby i żądania
musiały być natychmiast spełnione, był bardzo zaskoczony, że poza murami
rodzinnej posiadłości musiał sam zapracować na swoje zachcianki, ponieważ nie
wszyscy w szkole skakali wokół niego. To właśnie dlatego na początku otoczył
się słabymi osiłkami, szukającymi ochrony kogoś kto mógłby nimi pokierować.
Szybko jednak przestało mu to wystarczać i tak zaprzyjaźnił się z Blaise’m,
który jako dusza towarzystwa o niezwykłych zdolnościach oratorskich, dystansie
do siebie i niezwykłym poczuciu humoru był jednym z najbardziej lubianych i
szanowanych chłopców w domu Salazara.
Wtedy też poznał Pansy, która przez cały okres nauki skrycie się w nim
podkochiwała, co on chętnie wykorzystywał, lecz nigdy nie odwzajemniał jej
zainteresowania. Owszem, lubił ją, jednak fakt, że ich rodzice planowali im
wspólną przyszłość za ich plecami, sprawiał że wszystko w nim buntowało się
przeciw zbytniemu zbliżeniu się do Parkinson. Tuż przed wybuchem wojny zarówno
on, jak i Pansy doszli do wniosku, że do siebie nie pasują i postanowili zostać
przy przyjaźni, która trwała do dnia dzisiejszego. Wtedy też poznał Amelię,
której uroda, inteligencja i łagodny charakter zauroczyły go do tego stopnia,
że stracił dla niej głowę. Okazało się jednak, że bez wzajemności. Wiele czasu
zajęło mu pogodzenie się z prawdą, że gdyby Amy czuła do niego to, co on czuł
do niej, to nigdy by go nie zwodziła, nie kłamałaby w sprawach tak ważnych.
Wiele lat żył w zakłamaniu, omotany bredniami o czystości krwi, rasie lepszych
i tym podobnym bzdurom, które zatruwały jego umysł i światopogląd. To dlatego
kłamstwo ze strony kobiety, której chciał ofiarować własne serce, tak go
zabolała. Nie miał pretensji o to, że ukochana chce się rozwijać. Sam
namawiałby ją do tego. Kłamstwa jednak nie potrafił wybaczyć. Tym bardziej, że
Amelia w czasie jego odsiadki miała romans ze swoim przełożonym, który załatwił
jej ten prestiżowy staż we Włoszech. Zdradziła go, a podczas każdej wizyty w
Azkabanie zapewniała o swojej miłości, tęsknocie i oddaniu. Pozwalała mu snuć
plany o ich wspólnej przyszłości i łudzić się, że jest ktoś, kto na niego
czeka. Nie przypuszczał, że kobieta lituje się nad nim, co w jej mniemaniu było
aktem miłosierdzia i nadziei dla skazańca.
Długo nie
mógł się z tym pogodzić. Obiecał sobie, że już nigdy nie pozwoli na to, by
jakaś kobieta tak z nim pogrywała. Dlatego w momencie, gdy na horyzoncie
ponownie pojawiła się Granger, nie przypuszczał, że maleńki i nic nieznaczący
punkcik, jakim dla niego była, stanie się stałym lądem, do którego dobije i
zechce na nim pozostać. Długo walczył z uczuciem do byłej Gryfonki, maskując je
złośliwościami i szczeniackimi zagraniami. Swój stosunek do niej zmienił w
momencie, gdy poświęciła wszystko, co miała, by odnaleźć swoich rodziców. Jej
determinacja i oddanie w stosunku do osób, które kochała poniekąd przypominała
mu to, co on poświęcił, by w czasie wojny zapewnić bezpieczeństwo bliskim.
Zaimponowała mu, choć wtedy nigdy by się do tego nie przyznał. Również jej
uczciwość w stosunku do Weasleya, który, jak się okazało, nie był jej wart sprawiła,
że spojrzał na nią przychylniejszym okiem. Żałował wtedy, że Amelia nie była z
nim równie szczera. Chyba to popchnęło go w stronę byłej Gryfonki. Z jednej
strony zaintrygowany jej osobą, a z drugiej broniący się przed fascynacją
powoli zmieniającą się w coś głębszego. A gdy dołączyć do tego ich trudne
charaktery, lata nienawiści i skłonność do rywalizacji, można było otrzymać
naprawdę wybuchową mieszankę. Z czasem ich zażarte kłótnie przybrały postać
uszczypliwego droczenia się i przekomarzania przeplatanego poważnymi rozmowami
oraz aluzjami, głównie z jego strony, aż okazało się, że wszystko to było
przykrywką dla rodzącego się uczucia. Na myśl o tym czuł trudny do opisania
wewnętrzny spokój zupełnie tak, jakby jej obecność w jego życiu była czymś
naturalnym i właściwym.
- Mówię poważnie,
Draco. Wyglądasz okropnie – upierała się z nutką zniecierpliwienia w głosie.
- Yhym –
mruknął, gładząc jej łydkę.
Hermiona
ściągnęła brwi i, opierając dłonie o jego tors, ponownie spojrzała mu prosto w
oczy. Wiedział, że miała zamiar uraczyć go jakąś kąśliwą uwagą na temat jego
odpowiedzi, przez co uśmiechnął się do niej czule. Surowa mina ukochanej, gdy
tylko na niego spojrzała, złagodniała i ostatecznie chyba zrezygnowała z
reprymendy, zadowalając się jedynie pełnym dezaprobaty kręceniem głową, co
Draco skwitował szerszym uśmiechem.
- Na
Salazara, Granger, nie wierć się tak, bo wbijasz mi kości w żebra – rzucił po
chwili, gdy szatynka starała się znaleźć najwygodniejszą dla siebie pozycję.
W odpowiedzi
prychnęła tylko i niby to przypadkiem, trąciła go w bok łokciem. Uśmiechnęła
się z politowaniem, gdy Draco syknął, doskonale wiedząc, że dźgnęła go zbyt
delikatnie, by mogło go aż tak zaboleć.
- Taki dzielny
Auror, a taki mięczak… Kto by pomyślał? – Zakpiła, uśmiechając się z przekąsem.
W odpowiedzi
Draco otworzył jedno oko i, marszcząc je zabawnie, łypnął na szatynkę.
- Czy ty
mnie przed chwilą nazwałaś mięczakiem? – Zapytał podejrzliwym tonem, na co
Hermiona przewróciła oczami.
- Owszem.
Całe szczęście przynajmniej ze słuchem jest u ciebie wszystko w porządku…
Urwała,
piszcząc, gdy Draco bez pardonu pchnął ją na łóżko i zawisł nad nią z żądzą
mordu. Widząc jej rozbawione spojrzenie, zmrużył oczy.
- Czy ty ze
mnie kpisz, Granger? – Wymruczał, trącając linię jej żuchwy nosem.
- Uwielbiam
spostrzegawczych mężczyzn – oznajmiła zaczepnym tonem.
- Wielu ich
chyba nie ma w twoim otoczeniu – oznajmił z ironicznym uśmiechem, patrząc jej
prosto w oczy.
- Tylko
trzech – odparła z powagą.
- Trzech? –
Zapytał podejrzliwie, a następnie zażądał nieznoszącym sprzeciwu tonem. - Nazwiska.
- Po co ci
ich nazwiska? Od ich znajomości nie zbystrzejesz – droczyła się, patrząc na
niego z rozbawieniem.
- Grabisz
sobie, Granger – ostrzegł ją groźnym szeptem. - Wyjawisz je po dobroci, czy mam
zacząć tortury?
- Jestem Gryfonką.
Nic ci nie powiem – odparła wyniosłym tonem, zadzierając głowę tak, że usta
mężczyzny zamiast na jej wargach wylądowały na szyi.
W odpowiedzi
Draco roześmiał się gardłowo, a potem mrucząc pod nosem coś o gryfońskiej
odwadze, podniósł się gwałtownie i zaczął ją bezlitośnie łaskotać. Jej śmiech i
błagalne prośby by przestał mieszały się z jego radosnym, szczerym śmiechem.
- Nazwiska!
– Zażądał, przekrzykując jej piski.
- Dobra,
poddaje się – skapitulowała, starając się wyrównać oddech i przybrać naburmuszoną
minę.
- Słucham,
moja dzielna Gryfonko – ponaglił ją ze złośliwą nutą w głosie, a gdy Hermiona
spiorunowała go wzrokiem, uśmiechnął się szelmowsko.
- Najpierw
powiedz po co?
- Znajdą się
na liście osób, które będę musiał zabić, gdy…
- Draco –
skarciła go, na co uśmiechnął się przebiegle i skradł jej krótkiego całusa.
- To jak,
zdradzisz mi nazwiska, czy mam przystąpić do drugiej rundy tortur? – Zapytał,
przechylając na bok głowę i uśmiechając się szeroko.
- Mój tata,
Harry… – odparła w końcu z delikatnym uśmiechem, a Draco skrzywił się
teatralnie.
- Potter?
Serio? - Rzucił z przekąsem, a gdy
Hermiona zganiła go spojrzeniem, dodał w zamyśleniu - Ich chyba mogę uznać za
nieszkodliwych… Ale obiecuję, że jeśli teraz wymienisz Weasleya lub Kruma, to…
- Ty –
przerwała mu ze śmiechem, a Draco uśmiechnął się z wyższością, za co Hermiona
trzepnęła go dość mocno w ramię.
- A to za
co?! – Droczył się, udając zaskoczenie pomieszane z oburzeniem.
- Za
ślizgońską próżność – odparła z prostotą, walcząc z uśmiechem.
- A już
miałem cię pochwalić, Granger – odparł z rezygnacją.
-
Zdecydowanie powinieneś – zgodziła się z przekonaniem.
Draco posłał
jej rozbrajający uśmiech i już otworzył usta, by coś powiedzieć, gdy Hermiona
przyciągnęła go bliżej i pocałowała.
-
Zdecydowanie za dużo gadasz, a za mało robisz, Malfoy – oznajmiła, nim Draco w
odpowiedzi ponownie ją pocałował.
Drgnął, czując dotyk na ramieniu, który wyrwał
go z pułapki wspomnień. Z zaskoczeniem spojrzał na swojego partnera. Jego
zdeterminowana mina mogła świadczyć tylko o jednym. Molly Weasley w końcu
pękła. W napięciu czekał na słowa Pottera, nieświadomie wstrzymując oddech.
- Zbierz ludzi – zarządził Harry, nie
wnikając w szczegóły, a Draco zmarszczył czoło. – Za dwie godziny wyruszamy do
Alcatraz – dodał ze stalową nutą w głosie.
- Czego… - zaczął Draco, chcąc poznać jakieś
szczegóły.
- Nie tutaj – przerwał mu ostro Potter,
obrzucając go znaczącym spojrzeniem. – Za pół godziny w gabinecie Ki… w moim
gabinecie – powiedział, zacinając się na chwilę, lecz szybko się poprawił, przybierając
władczy ton, co zaskoczyło Dracona.
Potter rzadko zwracał się do niego w ten
sposób. Nim jednak zdążył zareagować, Harry był już w połowie korytarza
prowadzącego do wyjścia. Z doświadczenia wiedział, że gdy jego partner jest w
takim stanie, to nie ma sensu pytać, bo i tak nie uzyska się odpowiedzi. Jeden
Merlin wiedział, co kryje się za zachowaniem mężczyzny, a jemu pozostaje
wypełnić polecenie i poznać plan, który zapewne już tworzy się w głowie
Wybrańca. Dlatego też chcąc nie chcąc ruszył śladem przyjaciela. Nie zrobił
jednak nawet kroku, gdy poczuł ostre pieczenie na wewnętrznej części dłoni.
Uniósł rękę i przez chwilę z zaskoczeniem przyglądał się cienkiemu nacięciu, z
którego sączyła się krew. Stan otępienia ustąpił jednak szybko czystej
wściekłości. Powoli zacisnął dłoń w pięść, a stal w jego oczach zapałała rządzą
mordu.
***
- Imperio – szepnął Cormac, dyskretnie
celując różdżką w tłumaczącą mu, że nie może wejść do jej gabinetu, Kathlyn. –
Gdyby ktoś o mnie pytał, to mnie tu nie było – powiedział, gdy wzrok jej
sekretarki stał się zamglony.
Kobieta skinęła głową, patrząc tępo przed
siebie, a usta McLaggena rozciągnęły się w triumfalnym uśmiechu. Raz jeszcze
rozejrzał się, upewniając, że hol jest pusty, a następnie pchnął Hermionę w
stronę jej gabinetu. Posłała mu skonsternowane spojrzenie i bez słowa nacisnęła
klamkę, po czym nie oglądając się za siebie weszła do środka. Na chwilę stanęła
w progu na widok znajomego miejsca, w którym spędzała większość swojego czasu.
Wyglądało na to, że od czasu jej odejścia nikt tu nie zaglądał. Nawet jej
zielony kubek pozostał tam gdzie go zostawiła. Na myśl, że może już nigdy tu
nie wrócić, poczuła jak wzruszenie ściska jej gardło. Wolnym krokiem ruszyła w
głąb gabinetu, starając się opanować krzyk bezsilności i cisnące się do oczu
łzy. Przejechała opuszkami palców po grzbietach ksiąg, które sukcesywnie
zbierała i zamknęła oczy, biorąc niezauważalny oddech.
Nagle poczuła silny ucisk na ramieniu. Jej
ciało spięło się i zareagowała instynktownie. Błyskawicznie odwróciła się w
stronę Cormaca i trzasnęła go w twarz.
- Nigdy więcej mnie nie dotykaj – wycedziła
roztrzęsionym głosem, gdy zaskoczony mężczyzna złapał się za czerwony policzek.
W jego oczach szok szybko ustąpił złości.
Uniósł rękę i nim Hermiona zdążyła zareagować uderzył ją w twarz grzbietem
dłoni. Siła, jaką włożył w cios, była tak silna, że zwaliła szatynkę z nóg.
Szybko jednak została postawiona do pionu mało delikatnym szarpnięciem, a
następnie przygwożdżona do biblioteczki.
- Nigdy więcej nie waż się podnieść na mnie
ręki ty mała, bezczelna… - zaczął i skonfundowany urwał, słysząc gardłowy
śmiech kobiety.
Hermiona patrzyła na niego z czystą pogardą.
Rozcięta warga krwawiła i pulsowała, lecz zignorowała ten fakt.
- Nigdy nie sądziłam, że mógłbyś tak nisko
upaść – wysyczała z obrzydzeniem, przygotowując się na kolejny cios.
McLaggen jednak posłał jej tylko zniesmaczone
spojrzenie i odsunął się.
- Bierz, po co tu przyszliśmy i wynośmy się
stąd – burknął, co Hermiona przyjęła ze zdziwieniem.
Zmierzyła go wyniosłym spojrzeniem i,
ignorując ból w plecach, podeszła do ściany będącej lustrem weneckim od
wewnątrz, a od zewnątrz olbrzymich rozmiarów tablicą, którą zdobiły magiczne
runy oraz jej zapiski i notatki. Z roztargnieniem zauważyła nawet, że widniał
tam także plan na następny dzień. Plan, którego nie zdążyła zrealizować i
którego być może już nigdy nie zrealizuje. Odgoniła niechciane myśli, biorąc
się szybko w garść. Przyłożyła dłoń do czytnika i natychmiast poczuła przyjemne
ciepło rozchodzące się od dłoni po całym ciele. Zupełnie jak wtedy, gdy była w
sklepie u Ollivandera i jej różdżka ją wybrała. Poniekąd wzorowała się na tej
specyficznej więzi, w czasie tworzenia zabezpieczeń. Dzięki temu nikt poza nią
nie mógł się tu włamać. To dlatego zastanawiała się, jakim cudem udało się
komuś wejść do laboratorium i wrzucić detonator do klatki wentylacyjnej.
Przejście rozsunęło się i została brutalnie wepchnięta do środka. Rzuciła
mężczyźnie miażdżące spojrzenie, którego on nie dostrzegł, zbyt pochłonięty
oglądaniem jej królestwa.
- Nieźle się tu urządziłaś, Granger. Sprzęt
musiał kosztować Ministerstwo fortunę – zagwizdał z podziwem.
- Nie twój interes – odparowała, a on w
odpowiedzi uśmiechnął się kpiąco i ujął w palce fiolkę z kwasem, by następnie
niby przypadkiem uronić kilka kropel na wypolerowany blat.
Hermiona z niedowierzania otworzyła szeroko
oczy, gdy ciecz wyżarła dziury w tworzywie i aż sapnęła z oburzenia, gdy Cormac
powtórzył ten krok.
- Jak śmiesz?! Natychmiast przestań! - Warknęła, robiąc krok w jego stronę.
- Nie radziłbym – ostrzegł ją z drwiącą miną.
– Bierz się za robotę i nie pyskuj, albo następna porcja skończy na tobie –
zagroził z bezczelnym uśmiechem, a Hermiona zacisnęła pięści, starając się nie
rozszarpać mężczyzny.
Cormac pomachał jej przed nosem fiolką i
uniósł prowokacyjnie brew, jakby tylko czekał na pretekst. Hermiona postanowiła
zabrać dokumenty dotyczące projektu Inferno i jak najszybciej opuścić
laboratorium, by McLaggen nie narobił tu więcej szkód. Dlatego, obrzucając go
ostatnim morderczym spojrzeniem, podeszła do półki, gdzie w równym rzędzie poukładane
były segregatory i wyciągnęła pomarańczowy, który stanowił jedynie atrapę.
Półka odsunęła się w bok, a jej oczom ukazał się mały, wbudowany w ścianę sejf.
Ponownie nacisnęła na płytkę w celu identyfikacji mocy, a jego drzwiczki
otworzyły się bezszelestnie. W środku w idealnym porządku znajdował się stos
teczek. Hermiona bez zastanowienia wyjęła czerwoną i ponownie nałożyła
zabezpieczenia. Odwróciła się i o mało nie wpadła w ramiona mężczyzny, który
zakradł się za nią bezszelestnie. Wstrzymała oddech, zaciskając usta w wąską
linię i patrząc mu hardo w oczy. Nie miała zamiaru pokazywać przy nim swojego
strachu, choć jego bliskość i sposób, w jaki jej się przyglądał, budziły jej
przerażenie i przywoływały niechciane wspomnienia. Cormac jednak opamiętał się,
gdyż zacisnął tylko rękę na jej ramieniu i pociągnął w stronę wyjścia. Syknęła
bardziej z zaskoczenia niż bólu, lecz bez protestu pozwoliła wyprowadzić się z
gabinetu. Siła, z jaką została wypchnięta, na zewnątrz sprawiła, że straciła równowagę
i tylko cudem uniknęła zderzenia.
Wciągnęła głośno powietrze, gdy ujrzała
wściekłego Dracona, rzucającego się na Cormaca i przyszpilającego go do ściany.
Mimo szoku i przerażenia, uśmiechnęła się nieświadomie. Draco żył i wszystko
wskazywało na to, że nic mu nie jest.
- Gdzie ona jest?! – Warczał, szturchając
ciałem mężczyzny i uderzając nim o ścianę. – Co jej zrobiłeś, ty chory
sukinsynu? Gadaj!
- Nie wiem, o kim mówi…
- Łżesz! Gdzie jest Granger?!
- Malfoy, ja naprawdę nie wiem! Przysięgam….
Przerwało mu wściekłe warknięcie, które
poprzedziło silny cios w brzuch, tak że oczy Cormaca zaszły łzami i, gdyby nie
utrzymujący jego ciało w pionie Draco, na pewno zgiąłby się w pół. Hermiona z
przerażeniem obserwowała tę scenę i odruchowo podeszła do mężczyzn chcąc
powstrzymać Dracona. Dopiero, gdy znalazła się tuż obok niego, uświadomiła
sobie, że przecież ten jej nie widzi.
- Czyżbyś zapomniał, co obiecałem ci
poprzednim razem? – Wysyczał Draco głosem tak przeraźliwym, że szatynka poczuła,
jak po jej plecach przechodzą ciarki. Nigdy jeszcze nie widziała ukochanego w
takim stanie. – Zapomniałeś, że ze mną się nie pogrywa? – Kontynuował,
podsuwając McLaggenowi pod nos swoją zakrwawioną rękę, a Hermiona zakryła
dłonią usta chcąc stłumić jęk.
Dobrze wiedziała, co zrobił Draco. Connexio
Animus- zaklęcie łączące dusze. Dawniej czarodzieje korzystali z czaru jedynie
w celach zapewnienia ochrony. Jednak w czasach Grindelwalda służyło ono przede
wszystkim do naznaczania swoich ofiar, które następnie tropiono i okrutnie
zabijano. To właśnie dlatego już w tamtym okresie uznano zaklęcie połączenia za
czarnomagiczne i zakazano jego użycia. Każde wykorzystanie czaru było surowo
karane, a śmiałków łamiących prawo zsyłano do Azkabanu. Potem dopiero Voldemort
i jego Śmierciożercy ponownie zaczęli korzystać z Connexio Animus, siejąc
terror i panikę wśród zastraszonej społeczności.
Hermiona poczuła ukłucie zawodu. Myślała, że
blondyn zerwał z czarną magią w momencie otrzymania drugiej szansy. Wszystko jednak
wskazywało na to, że mężczyzna dalej ją praktykował. Zastanawiała się, ilu
rzeczy jeszcze o nim nie wie. W zasadzie, mimo że znali się od wielu lat, to
swój związek budowali od niedawna. Teraz jednak brutalnie uświadomiono ją, jak
mało wie o człowieku, którego pokochała i z którym planowała się związać.
Zastanawiała się, czy może ufać komuś, kto okłamuje wszystkich o zerwaniu z
dawnym życiem i kreuje wizerunek uczciwego człowieka, a za plecami innych
praktykuje czarną magię. Gdyby ktoś poznał prawdę, Draco byłby skończony. Nie
rozumiała, jak mógł zaryzykować tak wiele i to w imię czego?
- Wygląda więc na to, że coś spieprzyłeś,
Malfoy skoro… - wykrztusił cały czerwony na twarzy Cormac, starając się złapać
trochę powietrza.
- Tu się z tobą zgodzę, McLaggen – przerwał
mu, zaciskając mocniej dłoń na jego szyi. – Powinienem cię zabić po tym, jak
ośmieliłeś się ją tknąć, zamiast dawać ci szansę poprawy – dodał lodowatym
głosem, a Hermiona pokręciła z niedowierzaniem głową, gdy uświadomiła sobie
sens jego wypowiedzi.
- Zaryzykowałbyś wszystko dla jednej nic nie
wartej szlamy? – Zadrwił Cormac, wykrzywiając się w grymasie złości i
powątpienia.
- Nigdy więcej jej tak nie nazywaj –
wycedził, odsuwając się tylko po to, by wymierzyć w jego szczękę kolejny silny
cios.
- Draco…
Hermiona nie mogła powstrzymać ledwo
słyszalnego jęku protestu, widząc co wyrabia ukochany. Wiedziała, że to na nic.
Eva już zadbała o to, by nie mogła się z nikim porozumieć. Widzieli i słyszeli
ją tylko ci, którzy zostali magicznie połączeni z bransoletą.
- Jeśli będzie trzeba, to dla niej zejdę na
samo dno piekła, McLaggen – powiedział z nieobecnym wzrokiem, a widząc, że
mężczyzna podnosi się na kolana, podszedł do niego i ująwszy go za kark
postawił do pionu. – Dlatego zapytam po raz ostatni. A ty mi odpowiesz, inaczej
przysięgam ci, że spełnię złożoną ci tamtego dnia obietnicę…
- Odbiło ci! – Wyjąkał Cormac, nie kryjąc już
swojego przerażenia, a gdy Draco zbliżył do niego swoją twarz, w jego oczach
zalśniły łzy przerażenia.
- Wiem, że ją widziałeś i znajdowałeś się na
tyle blisko, bym otrzymał ostrzeżenie. Dlatego zapytam po raz ostatni. Gdzie
jest Hermiona? – Zapytał, wbijając różdżkę w policzek blondyna.
- Co tu się dzieje? – Zaskoczony głos
przerwał katusze Cormaca, a Hermiona odetchnęła z ulgą. – Malfoy, co ty do
licha wyprawiasz? – Warknął Harry, podchodząc do mężczyzn i jednym szarpnięciem
odciągając bladego z wściekłości Dracona od trzęsącego się i ledwo trzymającego
na nogach McLaggena. – Co to ma znaczyć?! – Zapytał władczym tonem, stając
między mężczyznami i piorunując ich spojrzeniem.
- Ten skurwiel wie gdzie jest Granger… -
zaczął Draco, ledwo panując nad głosem, a szatynka objęła się mocniej
ramionami, chcąc powstrzymać rosnącą chęć przytulenia go.
- Nie mam pojęcia, o czym ten popapraniec
opowiada… - przerwał mu Cormac i natychmiast urwał, cofając się pod ścianę, gdy
Malfoy z okrzykiem złości rzucił się w jego stronę i tylko świetny refleks
Harry’ego go od tego powstrzymał.
- To jak wytłumaczysz to?! – Wykrzyczał,
pokazując zranioną dłoń.
McLaggen zbladł, o ile to jeszcze możliwe, i
rzucił nerwowe spojrzenie w stronę szatynki, a Potter spojrzał na rękę
przyjaciela z niedowierzaniem.
- Draco… - powiedział bardzo cicho, patrząc z
nutką zawodu i strachu na swojego partnera. – Coś ty najlepszego zrobił,
przyjacielu? – Zapytał, przenosząc wzrok na jego twarz.
- To, co należało, by zapewnić jej
bezpieczeństwo – odparł stanowczo bez cienia skruchy.
Przez dłuższą chwilę mężczyźni w milczeniu
mierzyli się spojrzeniami. Draco ze zdeterminowaną i zaciętą miną, a Harry z
nieprzeniknionym wyrazem twarzy. Hermiona znała jednak przyjaciela na tyle
dobrze, by wiedzieć, co dzieje się w jego głowie. Powinien zawiesić Malfoya i
złożyć odpowiedni raport w jego sprawie. A jako że mężczyzna był już karany za
praktykowanie czarnej magii i służbę Voldemortowi, zostałby aresztowany do czasu
procesu, gdzie przesądzonoby o jego losie. Jako były Śmierciożerca nie mógł jednak
liczyć na łagodną karę. Byłby to jego koniec.
Zarówno Hermiona, jak i oni wiedzieli, że
Cormac nie będzie milczał, zwłaszcza, że teraz, gdy Draco poznał prawdę, zależy
od tego jego przyszłość. Była pewna, że jak tylko odda ją w ręce Notta, to
pobiegnie złożyć skargę. Harry nie miał wyboru, choć wiedziała, jak wiele kosztuje
go ta decyzja. Draco chyba też się tego domyślał, gdyż tylko uśmiechnął się w
swój specyficzny sposób i powiedział ze spokojem – Rób, co musisz – dając tym
samym sygnał, że rozumie i nie ma o to pretensji.
- Idź do mojego gabinetu i nie waż się go opuszczać
dopóki nie wrócę – oznajmił Harry po dłuższej chwili milczenia.
Malfoy w odpowiedzi skinął jedynie głową i
bez słowa odwrócił się na pięcie, by odejść. Dopiero wtedy Hermiona uświadomiła
sobie, że jeśli za chwilę się nie ruszy, to Draco na nią wpadnie. Przylgnęła do
ściany, przyglądając się zmęczonej twarzy ukochanego, który wyglądał na
całkowicie pochłoniętego przez swoje myśli. Dziękowała w myślach Merlinowi za
to, że pozwolił jej go zobaczyć. Choć chyba wolałaby ujrzeć go w innych
okolicznościach. Jeśli jednak wcześniej miała jakieś wątpliwości względem jego
uczuć do niej, to teraz się ich pozbyła. Draco zaryzykował dla niej wszystko,
choć i tak uważała, że jego czyn był lekkomyślny i niepotrzebny. Nie musiał
uciekać się przecież do czarnej magii! Mimo wszystko jednak po jej ciele
rozlała się fala ciepła, a w oczach zalśniły łzy wzruszenia. Wstrzymała oddech,
gdy zrównując się z nią, zatrzymał się nagle, ściągając przy tym brwi. Podniósł
głowę, lustrując uważnie przestrzeń, a po chwili zwrócił się w jej stronę. Zrobił
niespieszny krok w jej kierunku, a ona o ile to było możliwe, jeszcze bardziej
przylgnęła do ściany. Widziała niedowierzanie i niepewność we wzroku
ukochanego, gdy zrobił kolejny krok. Hermiona otworzyła szerzej oczy, nie
dopuszczając do siebie myśli, że to możliwe.
- Granger – wyszeptał, ledwo słyszalnym
głosem, który ona jednak usłyszała.
Z jej oczu wypłynęły łzy, gdy dotarło do
niej, że on jakimś cudem wie, że ona tu jest. Nie miała pojęcia jak, ale była
pewna, że Draco czuje jej obecność. Widziała to w jego pełnym nadziei wzroku.
Był już tak blisko, że gdyby tylko wyciągnęła rękę, to mogłaby dotknąć twarzy
ukochanego. Jego niespokojny, przesuwający się po ścianie wzrok w pewnej chwili
przeciął się z jej spojrzeniem. Nie trwało to długo. Może ułamek sekundy, lecz
jej wystarczył, by się opamiętała. Przymknęła powieki, oddychając urywanie i
najostrożniej jak potrafiła przesunęła się w prawo bliżej Cormaca i Harry’ego.
Czuła, jak drży jej dolna warga, a łzy skapują obficie po brodzie. Otworzyła
oczy i poczuła się tak, jakby coś kurczowo zaciskało się na jej sercu, starając
się je wyrwać. Draco właśnie w tej chwili pokonał dzielącą go odległość od
miejsca, w którym przed chwilą stała. Wyciągnął rękę przecinając powietrze i
muskając palcami zimną ścianę. Widziała jego pełne niezrozumienia spojrzenie i
zawód, gdy jego przypuszczenia się nie sprawdziły. Zsunęła się po ścianie i
ukryła twarz w dłoniach, łkając bezgłośnie. Gdyby tam została, mogłaby znów
poczuć jego dotyk, za którym tak bardzo tęskniła. Znów mogłaby zatonąć w jego
ramionach i czuć się bezpieczna. Wtedy jednak złamałaby przysięgę, co z kolei
podpisałoby wyrok na Draconie. Objęła rękoma swoją talię, zanosząc się długo
wstrzymywanym płaczem i, kołysząc się w przód i w tył, starała się powstrzymać drżenie
ciała.
- Malfoy…
Głos Harry’ego przeciął ciszę i Draco
spojrzał na przyjaciela nieprzytomnym wzrokiem.
- Myślałem… - zaczął martwym głosem, lecz
Potter mu przerwał.
- Do mojego gabinetu – zażądał nieznoszącym
sprzeciwu tonem i, dopiero gdy Draco znikł z zasięgu jego wzroku, odwrócił się
w stronę klęczącego na podłodze mężczyzny.
Szef Aurorów przyglądał się przez chwilę
Cormacowi, po czym wyciągnął różdżkę i jednym machnięciem uleczył jego rozciętą
wargę oraz łuk brwiowy. McLaggen posłał mu zaskoczone spojrzenie i niepewnie
stanął na nogi.
- Porozmawiajmy – zaproponował Harry,
uchylając drzwi od toalety i patrząc wyczekująco na łypiącego na niego nieufnie
mężczyznę.
Cormac, widząc nieustępliwe spojrzenie
Pottera, z widocznym ociąganiem ruszył we wskazaną stronę, rzucając kobiecie
niby to przelotne spojrzenie. Wiedziała, że to nieme ostrzeżenie, dlatego
wysilając całą swoją wolę, dźwignęła się na miękkich nogach i wślizgnęła do
środka tuż przed robiącym jej miejsce McLaggenem. Stanęła w drugim końcu
łazienki, nie chcąc stać nikomu na drodze i oparła się plecami o zimne kafelki.
Zacisnęła dłoń na zapięciu peleryny i podniosła zaczerwieniony wzrok na swojego
przyjaciela, który zamknąwszy drzwi, stanął przed nimi, odgradzając blondynowi
drogę ucieczki.
- Jeśli masz zamiar nakłaniać mnie do nie
wnoszenia skargi na tego psychopatę, to możesz sobie darować – wypalił Cormac,
obrzucając Harry’ego niechętnym spojrzeniem.
-Wiem.
- Takich czubków powinno trzymać się w jakimś
zamknięciu… - kontynuował ze złością, jednak słysząc odpowiedź mężczyzny urwał
i spojrzał na niego podejrzliwie. – Wiesz? – Zapytał zaskoczony, lecz nie
tracił czujności.
- Wiem – przytaknął spokojnie Harry, z
wyrazem głębokiego zamyślenia i ponurej determinacji w oczach, w których
szatynka dostrzegła również smutek. – Dlatego mam zamiar rozwiązać ten problem
w inny sposób – dodał, a Hermiona zmarszczyła czoło i aż otworzyła usta z
niedowierzania, gdy jej przyjaciel wycelował różdżkę w twarz Cormaca. –
Obliviate…
***
Brnęła przez
zaspy, a wciąż wzmagająca się śnieżyca utrudniała jej widoczność. Lodowaty
wiatr zacinał w jej czerwoną od mrozu twarz, a odmrożone, gołe stopy odmawiały
jej powoli posłuszeństwa. W pewnej chwili noga ugrzęzła jej w zaspie. Zmęczona
potknęła się i upadła na miękki, biały puch, który poniekąd zamortyzował
upadek. Leżała tak przez dłuższą chwilę w zimnej zaspie, nie mając ani chęci,
ani siły by się podnieść. Czuła narastającą senność i bardzo pragnęła się jej
poddać. Świszczący wiatr zagłuszał rozpaczliwe podszepty świadomości, by
natychmiast się podniosła. Jej powieki były tak ciężkie, a ciało zdrętwiałe, że
nawet choćby bardzo chciała, to nie dałaby rady. Ostatkami woli sięgnęła do
swojej mocy i ponownie poczuła rozpacz, gdy nie wyczuła źródła. Jej magia
zniknęła, a bez niej była nikim. W tym wypadku śmierć byłaby wybawieniem. Nim
jednak na dobre poddała się śmierci, poczuła, jak wszystko wokół zamiera.
Zupełnie tak, jakby ktoś zatrzymał czas i zamroził rzeczywistość. Temu odczuciu
towarzyszyło tchnienie ciepła, jakiego nigdy wcześniej nie czuła. Niepewnie
uniosła głowę i podparła się na zdrętwiałych łokciach. Przez chwilę myślała, że
to halucynacje. Szybko jednak dotarło do niej, że to coś więcej. Tym razem było
inaczej. Nigdy wcześniej nie doszła tak daleko.
- Czego
chcesz? – Wychrypiała, patrząc na niesamowitych rozmiarów białego feniksa,
który unosił się tuż nad nią.
Eva nie
wiedziała, czy powinna liczyć na jakąś odpowiedź. Już wielokrotnie pytała, lecz
nigdy nie uzyskiwała jednoznacznej wskazówki. Ptak bez ostrzeżenia zaczął
wzbijać się w powietrze, a powiew, jaki tworzyły jego skrzydła, otulał jej
ciało rozgrzewającym ciepłem, które szybko zaczęło rozchodzić się po jej
zmarzniętym ciele. Chciała zaprotestować, gdy feniks zmienił kierunek lotu,
zabierając ze sobą również ciepło. Podniosła się z klęczek i po raz pierwszy
miała okazję rozejrzeć dookoła, gdyż wcześniej rozeznanie w terenie uniemożliwiała
jej śnieżyca. Dookoła otaczały ją pokryte śniegiem i lodem skały, a w oddali
majaczyła jakaś okazała budowla. Wytężyła wzrok, a jej serce zabiło szybciej,
gdy rozpoznała zamek. Podniosła wzrok na niebo, poszukując na nim ptaka.
Majestatyczny feniks przypominał teraz maleńki punkcik na niebie, lecz nie było
wątpliwości, że podąża właśnie w tamtą stronę. Jej oddech przyspieszył, a usta
rozciągnęły się w triumfalnym uśmiechu. Zrobiła krok do przodu, a wtedy ziemia
pod jej stopami zaczęła niebezpiecznie drżeć. Spanikowana spojrzała pod nogi w
momencie, gdy grunt pękł, a między szczelinami zaczęła wypływać woda. Otworzyła
szeroko oczy z przerażenia, gdy dotarła do niej prawda. Stała na zamarzniętej
tafli, która teraz zaczęła pękać pod jej ciężarem. Jednak nim zdążyła pomyśleć
nad rozwiązaniem, pokrywa lodowa ponownie pękła, a ona osunęła się do lodowatej
wody. Czuła, jak przenikliwy chłód miażdży jej płuca, wydzierając resztki
powietrza. Wierzgała niemiłosiernie nogami, chcąc wzbić się na powierzchnię,
choć intuicja podpowiadała jej, że niepotrzebnie walczy z nieuniknionym. Jej
ręce i nogi zaczęły drętwieć, odmawiając jej posłuszeństwa, a ostatnim, co była
w stanie dostrzec była para żółtych ślepi, wpatrujących się w nią z wrogością
Zerwała się z łóżka z krzykiem i łapczywie
zaczęła łapać powietrze. Z niepokojem rozglądała się po komnacie, jakby szukała
niewidzialnych demonów. Drżącą dłonią posłała w stronę kominka wątły płomyk
ognia, który po chwili rozświetlił mrok. Odetchnęła, gdy zamiast pustki
odnalazła źródło mocy. Objęła ręką szyję, starając się zapanować nad
niekontrolowanym szlochem i urywanym, płytkim oddechem. Była spocona, a mimo
tego wciąż odczuwała dotkliwy chłód. Zawinęła się kołdrą i oparła o wezgłowie
łóżka. Bała się zamknąć oczy, gdyż wiedziała, że wizje ponownie opanują jej
umysł. Przejęcie magii Rubinowej Róży rozwinęło jej dar, ale i obdarzyło ją
piętnem proroctw, które ujawniały się najczęściej w postaci bardzo
realistycznych snów. Od kilku dni przedzierała się przez śnieżycę, lecz dopiero
dziś ujrzała zarys zamku, który tak dobrze znała. Feniks podążał w jego stronę.
Eva zastanawiała się, czy wobec tego nie jest to znak, że i ona powinna się tam
udać? Z rozmyślań wyrwał ją znajomy szum skrzydeł wlatującego kruka, który
przysiadł na kolumnie łóżka, przyglądając się swojej pani. Eva uśmiechnęła się
blado do swojego pupila i wyciągnęła władczo rękę, na której chwilę później
znalazł się ptak. Jego obecność uspokoiła ją. Pogłaskała jego lśniące pióra, na
co ten zmrużył paciorkowate oczka.
- Wygląda na to, że czas wrócić do domu,
Hermesie – powiedziała cicho, bez cienia entuzjazmu, układając się na boku i
zamykając oczy.
W odpowiedzi kruk wydał jakby pocieszający
skrzek i, moszcząc się wygodnie na poduszce przy głowie Evy, również zamknął
swoje czarne, przeszywające oczy.
***
I jak Wam się podoba?:)
Witaj moja droga autorko !!
OdpowiedzUsuńGdy tylko znalazłam dziś chwile czasu-zjawiam sie. Dziekuje za rozdział ! I za odpowiedź pod ostatnim komentarzem ! :D Co do rozdziału jest siwetny ! :) Chociaż z ciężkim sercem czytam o przeszkodach między Draco i Hermioną. Odzywa sie we mnie niepoprawna romantyczka,serio ! A tym bardziej po tym fragmencie wspomnień. To było takie słodkie,w ten swój Malfoyowski sposób ! :) Historia nabiera tempa, a z kazdym rozdziałem coraz bardziej nie mogę patrzeć na Eve ! Grr, mam nadzieje, że skończy co najmniej jak w tym swoim śnie ! :) Bardzo miłe mnie zaskoczył, ale i utwierdził w przekonaniu fakt, ze przyjaźń Draco z Harry to wielka sprawa ! :) Nabardziej podoba mi się to, ze Twoja hostoria jest nieprzewidywalna. Intryguje, ponieważ nie mam pojecia co będzie dalej, do czego może posunąć się Eva. Będę żyć nadzieją jednak na happy end, że siła miłości będzie w stanie przetrwać każdą burzę.
Jeszcze raz dziękuje za świetny rozdział, pracę jaką w niego włożyłaś. Ostatnio mi sie zapomniało, ale wielkie DZIEKUJĘ nalezy się też becie.
Życzę weny ! :) Z pozdrowieniami:
Natalia``
PS. Dziękuje za większą czcionke- dużo lepiej sie czyta, no przynajmniej mi :)
PS2 Miłego weekendu !! :)
Aaaaaa ! Zapomniałam- WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO :D
OdpowiedzUsuńTo my Ci powinniśmy zrobić prezent i każdy powinien skomentować ! A nie na odwrót ! :)
Baw się dziś dobrze, z uwagi na swoje święto !! :)
Natalia``
Witaj;)
OdpowiedzUsuńBardzo mnie to cieszy!:) Bardzo proszę i dziękuję za opinię;)
Jeszcze przez jakiś czas będziesz musiała ścierpieć Evę, ale obiecuję Ci to jakoś osłodzić;) Tak, wydaje mi się, że takie gesty i lojalność w stosunku do przyjaciół są tego najlepszym dowodem. W przyszłości postaram się pokazać, że to działa w dwie strony;)
Lubię nieprzewidywalne zwroty i cieszę się, że tak myślisz, bo istnieje szansa, że Was nie zanudzę;) Nie przejmuj się;) Tak między nami ja też jestem niepoprawną romantyczką tylko na co dzień staram się z tym nie afiszować;D Ale bądźmy szczere- która kobieta nie ma skłonności do romantyzmu?;)
Przekażę Face, będzie jej na pewno bardzo miło;)
Dla mnie to czysta przyjemność, Natalio:)
Dziękuję za życzenia (choć jak widać z tymi komentarzami jest...może nie bd tego komentować), za cudowny komentarz, w którym podzieliłaś się ze mną swoimi emocjami i opinią na temat treści, za docenienie wkładu Face i najważniejsze, za to, że jesteś;)
Ściskam mocno!;)
Witaj, na słowie wstępu chcę Ciebie bardzo przeprosić za to, że dopiero teraz mogłam zostawić po sobie ślad (mam nadzieję, że mi wybaczysz) Rozdział genialny, fantastyczny i długo by wymieniać, przymiotniki by się skończyły. Nie wiem od czego zacząć. Może od tego, że świetnie opisujesz uczucia bohaterów. Płakałam razem z naszą Hermi, wyobraziłam sobie, że jestem tam razem z nią i robię to co ona. Stoję pod tą ścianą i chronię się przed ujawnieniem ale także chronię się od chęci dotknięcia Dracona. Jeżeli go dotknę to stracę wszystko co najważniejsze czyli jego. No i znowu płaczę (cholerna wrażliwość). Co tu jeszcze napisać? MAM! Potter bardzo dobrze zrobił rzucając zaklęcie Oblivate. Ten sen Evy mroczny ale dobrze jej tak (nie cierpie jej) ciekawi mnie co to za „dom” jak to Eva powiedziała Hermesowi.Mam pewne podejrzenia ale zostawię je dla siebie. I na koniec spóźnione życzenia urodzinowe:
OdpowiedzUsuńZdrowia, szczęścia, pomarańczy niech cię Draco nago tańczy.
Hermiona piosenkę ci zaśpiewa.
Snape opowie kawał słuchy.
Pani Weasley da lacuchy.
Blaise nakryje Herm i Draco.
Harry znajdzie ci chłopaka.
Dafne z Pansy się pogryzom.
Zgredek da skarpetek sześć.
Ron powie, że nie ma co jeść.
Hagrid sklątki wychoduje.
Voldzio zacny plan uknuje.
McGonagal ubierze różowe bikini.
Dumbledore zje papryczke chili.
Trelawney z fusów ci powróży.
Ginny da ci prezentów tuzin a Mionka z Draco buzi buzi.
Cały Hogwart ci przesyła pozdrowionka i całuski.
I TEGO CI SERDECZNIE ŻYCZĘ i DUŻO WENY :3
Pozdrawiam
Hej;*
UsuńNic się nie stało. Cieszę się, że jesteś i nie ważne z jakim poślizgiem:) Nie mam Ci czego wybaczać, jeśli już to podziękować za piękne życzenia (po ciężkim dniu udało Ci się mnie rozbawić i wzruszyć jednocześnie, a to już wyczyn;)) i za komentarz:) Bardzo wiele znaczy dla mnie ta informacja, nie sądziłam, że ktoś poza mną wczuje się w to;) Doskonale to zinterpretowałaś;) Czy Harry postąpił słusznie? To się okaże;)
Myślę, że możesz iść właściwym tropem;D
Raz jeszcze dziękuję za Twoją obecność, śliczne życzenia oraz informację zwrotną na temat rozdziału;)
Ściskam mocno!
Świetny rozdział, z resztą jak każdy. Jestem zaskoczona tym, co zrobił Harry, widocznie musi mu zależeć na Draconie, skoro posunął się do usunięcia pamięci :) Strasznie było mi żal Hermiony, że nie mogła dotknąć Draco, to było okropne... Ale mam nadzieję, że wkrótce jej się to uda i będą razem szczęśliwi, a Eva utopi się i straci swoją moc tak jak w jej śnie :D Pozdrawiam! :)
OdpowiedzUsuńDziękuję:)
UsuńWidzę, że masz już cały scenariusz na zakończenie;p Zobaczymy;)
Pozdrawiam!
Genialny rozdział!
OdpowiedzUsuńWspomnienia Draco i Hermiony były świetne! Pokazywały, jak bardzo byli szczęśliwi i jak szybko to szczęście utracili. Jeśli chodzi o Amelię, to nie wiem jak mogła to zrobić i oficjalnie ją nienawidzę :))))))
Akcja w Ministerstwie świetna. Nie jestem tylko pewna, czy dobrze zrozumiałam z tym połączeniem. Draco połączył się z Hermioną i jak ona dotknęła tego panelu to on też jakby dotknął, ale ponieważ on nie był nią to doznał rany na ręce? Tak czy siak jeszcze bardziej go uwielbiam *.* I Harry jest świetnym przyjacielem :)
Jeśli chodzi o sny Evy, to współczuję jej , bo ja za nic w świecie nie chciałabym ich mieć.
Nie mogę się już doczekać kolejnego rozdziału :)
Życzę weny i pozdrawiam :)
Maggie Z.
PS W wolnym czasie zapraszam do mnie :)
dramione-never-forget-you.blogspot.com
Dziękuję bardzo;)
UsuńLudźmi mogą kierować różne motywy. Też tego nie popieram, ale tak niestety bywa.
Cieszę się, że ich wspomnienia to odzwierciedlają:) chcę pokazać, że ich uczucie nie było czymś nagłym. Ono ewoluowało i mam nadzieję, że uda mi się pokazać to poprzez te retrospekcje.
Nie, to nie tak:) Nie jestem pewna, czy pamiętasz scenę, w której Cormac próbował zgwałcić Hermionę, a potem został sam na sam z Draco. To wtedy Malfoy korzystając z czarnej magii połączył się z McLaggenem. Dzięki temu w momencie, gdy Cormac zbliżył się do Granger, Draco dostawał ostrzeżenie w postaci otwartej rany.
Cieszę się;) to ogromna przyjemność móc usłyszeć takie słowa;)
Te sny to dopiero początek. Fakt proroctwo może być zarówno darem, jak i przekleństwem.
Postaram się zajrzeć. Mam Cię już na liście czytelniczej tylko teraz mam taki kocioł, że tak naprawdę nie wiem, który priorytet jest ważniejszy:) I nawet z moją organizacją czasu i pracy jest ciężko. Ale obiecuję, że jak tylko znajdę chwilę wolnego czasu, to z przyjemnością zajrzę i kto wie, może tak mi się spodoba, że zostanę na dłużej?;)
Dziękuję i pozdrawiam ciepło!
Nad Draco i wspomnieniami jego Hermiony nie będę się rozpływać bo to już jest przewidywalne że jako niepoprawna romantyczka kocham takie sceny <3 Co do Cormaca świni jednej chama i prostaka w jednej osobie to bardzo dobrze Draco postąpił ja to też bym nie omieszkała boksa mu dać i to nie jednego...:D Szanuje takich przyjaciół jak Potter , naprawdę total respect (if you know what I mean :D) A to ta Amelia biczys jest , wydra perfidna coś czuję że jej 5minut dopiero nadchodzi w opowiadaniu ..no i mroczna tajemnicza bezwzględna DARK QEEEN Eva...a teraz standardowe pytanie GDZIE JEST GINNY I BLAISE SIĘ PYTAM?! przesyłam przytulaski i buziolki :D
OdpowiedzUsuńYeppp...I know;>
UsuńTwoje komentarze mnie rozbrajają:) I to bez wyjątku.
Dziękuję;);*
Byli w poprzednim rozdziale. Przypominam, że to Dramione są głównym paringiem. Dwa pozostałe są tylko wątkami pobocznymi, które mają urozmaicić historię. Podobnie zresztą jak wątek Evy i Zakonu Stella Mortis. Dlatego, odpowiadając na Twoje pytanie, fragmenty Ginny- Blaise, Harry- Pansy, Ginny- Harry będą się pojawiać, ale nie w takiej proporcji, jak te dotyczące głównej pary. Nie wiem, czy pocieszy Cię informacja, że będą oni jednak mieć jeszcze swoje "pięć minut" w opowiadaniu. Splot zawiązanych wydarzeń tego wymaga:)
Pozdrawiam!
Świetnie opisałaś akcję w Ministerstwie. Świetnie sobie radzisz z tego typu scenami. Chociaż wspomnienia Draco i Hermiony też były bardzo ciekawie napisane. Widać, że byli szczęśliwi. Ale życie weryfikuje wiele rzeczy...
OdpowiedzUsuńhttp://nocturne.blog.pl/
Dziękuję:) Cieszę się, że przypadło Ci to do gustu. Dokładnie. Czasami mamy wpływ na rozwój wydarzeń, a czasami ich bieg zależy od uwarunkowań zewnętrznych i pozostaje nam ustosunkować się do tego, co przynosi nam życie. Nie mniej jednak, zawsze mamy możliwość wyboru :)
UsuńPozdrawiam!
w końcu przeczytałam! przepraszam, że dopiero teraz ale kompletnie nie miałam głowy do tego, a poza tym bardzo rzadko teraz siedzę na laptopie :) co do rozdziału to brak mi słów! w głowie mi się nie mieści co mogą czuć Draco i Hermiona razem w tej sytuacji której są... czekam na następny!
OdpowiedzUsuńpozdrawiam i całuję, Anna ;*
Rozumiem. Ważne, że jesteś:) Dziękuję;*
UsuńŚciskam!
Ta akcja... Draco dotykający ścian. Ta nadzieja, że Hermiona tam jest. I Harry, który zrobił coś, co kompletnie mnie rozczuliło i sprawiło, że moje zimne serducho rozrosło się... Podoba mi się ta przyjaźń ponad wszystko, pełna zrozumienia, choć nie bezmyślna. I Hermiona z jej bólem, bo chroni Draco i nie może pokazać mu, że jest, że żyje. Kurczę, napisałaś to wszystko po mistrzowsku, serio. Czułam, jakbym tam była, więc pokłony Ci za to. :)
OdpowiedzUsuńMyślę nawet, że to jeden z najlepszych Twoich rozdziałów.
Wow...nie spodziewałam się, że ten rozdział zostanie tak dobrze odebrany;) Jestem zaskoczona ale i szczęśliwa, bo muszę przyznać, że był to jeden z trudniejszych rozdziałów do napisania. Długo w nim dłubałam, żeby wyglądał przyzwoicie, a tu taka niespodzianka;)
UsuńBardzo, bardzo dziękuję!;*
co tu wiele napisać, kiedy jest 22:30, ciemno a lampa się zepsuła i szukam literek na klawiaturze po omacku xd
OdpowiedzUsuńpisz dalej, czarodziejko, bo ci to świetnie wychodzi. <3
Same przeciwności stoją na Twojej drodze;) Zepsuta lampa, mała czcionka...Ktoś się dzisiaj na Ciebie uwziął;p
UsuńTaki mam zamiar. Dziękuję;*
Bardzo udany rozdział. Zaskoczyły mnie sny Evy i brak reakcji ze strony Olivera. A Cormak jak zwykle popaprany buc. Wiesz czym jeszcze mnie zaskoczyłaś? Tym że Draco mógł wyczuwać Hermionę. To było takie, takie nawet nie mogę dobrać słów aby to opisać. A ogólnikowo wspomnienia też były wspaniałe tak samo jak cały ten rozdział. Miłego dnia i dużo weny
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Ksenia Kobelak :)
Gdy łączy nas z kimś wyjątkowa, silna więź, to reagujemy na obecność tej osoby. Czujemy, że ten ktoś wszedł do pokoju, stoi za nami, potrafimy odróżnić dotyk tej osoby od dotyku innej, itp. I w tym rozdziale chciałam pokazać tę więź między D&H. Cieszę się, że mi się udało;)
UsuńDziękuję;)
Pozdrawiam ciepło;)
Praktycznie złamałaś mi serce tym rozdziałem, droga Autorko, a tak naprawdę oczywiście fragmentem, w którym mamy do czynienia z odrobiną szaleństwa Draco, kiedy połączenie z Mc Laggenem pokazuje mu, że drań miał jakiś kontakt z Hermioną. Kiedy Hermiona patrzyła na tę sceną, sama niewidoczna, w pierwszej chwili przeraziłam się, że to, co widziała, ponownie zrazi ją do Draco. Na szczęście dostrzegła, że czarna magia, którą się posłużył, była sposobem ochrony jej przed zakusami Cormaca. I kiedy Draco instynktownie, sercem, umysłem, emocjami, czymkolwiek; wyczuł jej obecność, a ona usunęła się z jego zasięgu, w pierwszej chwili miałam ochotę wrzasnąć, żeby nie uciekała przed nim po raz kolejny. Dopiero po sekundzie uświadomiłam sobie, że gdyby dała mu znak swojej obecności, byłoby to jednoznaczne ze złamaniem przysięgi wieczystej. Ale jak to bolało...
OdpowiedzUsuńNie wątpię, że Harry zmyje przyjacielowi głowę, że może nawet się pokłócą, ale to, co zrobił, było takie słodkie, tak bardzo w jego stylu. Dla dobra i ochrony swoich przyjaciół jest w stanie dokonać niemal wszystkiego, nawet przekroczyć odrobinę prawo...
Nie wspomniałam chyba jeszcze, ale Twojego Pottera uwielbiam, przynajmniej jak do tej pory. Wobec kreacji jego postaci mam zwykle największe chyba wymagania. Oczekuję, że jako dorosły czarodziej nie będzie już tym wybuchowym, niezbyt rozgarniętym, zbyt szybko myślącym nastolatkiem, przepełnionym poczuciem winy i misją ratowania świata. Oczekuję, że lepiej będzie sobie radził z emocjami, że wykaże się wreszcie inteligencją, którą tak naprawdę posiada, tyle, że czasami, pod wpływem Weasleya szczególnie, przysłaniało ją lenistwo i działanie pod wpływem impulsu. Spodziewam się również, że z całego złotego trio, to właśnie Harry (a zaraz po nim Hermiona, bo Rona do tego nie wliczam) będzie osobą, która najszybciej i najbardziej naturalnie, będzie potrafiła odrzucić przynajmniej część uprzedzeń i dać szansę nowym przyjaźniom. Twój Harry właśnie taki jest, a do tego zachowuje wszystkie te cechy, za które go kochaliśmy w kanonie i ja takiego Pottera bezgranicznie wielbię. Kocham też Pansy jako najlepszą przyjaciółkę Draco i całkiem nieźle ją widzę w pairingu z Harrym. Niestety, epilog sagi HP i te kanoniczne związki: Potter-Weasley i Granger-Weasley, to dwie najbardziej nietrafione pary, jakie można sobie wyobrazić. Rowling naprawdę na głowę upadła...
Pozdrawiam :)
Margot
Pięknie ujęłaś swoje emocje w słowa. Dziękuję, że zechciałaś podzielić się ze mną swoimi wrażeniami.
UsuńZa to tak bardzo go kochamy- cały Harry;)Lepiej bym chyba tego nie opisała;)
To tak jak ja! Wkurza mnie, gdy robią z Harry'ego ciapę lub skretyniałego bałwana.
I wzruszyłam się, czytając tyle ciepłych i budujących słów, a ego mojej weny unosi się trzy metry nad ziemią;D Dziękuję! To ważna dla mnie informacja zwrotna na temat kreacji postaci. Nawet nie wiesz, jak się cieszę, że nie spieprzyłam Pottera, jakkolwiek to brzmi;)
Oj...może miała chwilowy paraliż myślenia, albo miała kaca?;) Zresztą z tego, co czytałam, ona też żałowała tych paringów;)Szkoda tylko, że po czasie się opamiętała...
Pozdrawiam ciepło!;)
Niesamowite jak to piszesz. Z każdym kolejnym rozdziałem myślę, że ta historia nie ma końca. Jest inna od wszystkich, które do tej pory czytałam. Opisujesz ją w sposób magiczny, niecodzienny. Liczę na pozytywne zakończenie
OdpowiedzUsuńDziękuję:)
UsuńZawsze miło jest usłyszeć coś tak motywującego:) Wkładam w to opowiadanie wiele serca i pracy. Mam nadzieję, że ciąg dalszy Cię nie zawiedzie;)
Pozdrawiam ciepło!
ta scena w której Draco wyczuł Hermionę była bardzo wzruszająca. Harry zachował się jak prawdziwy przyjaciel.
OdpowiedzUsuńEva
Dziękuję;)
Usuń