Przed nami kolejny rozdział "Rozbitków". Muszę przyznać, że ten rozdział sprawił mi wyjątkową trudność i gdyby nie cierpliwość i kilka cennych uwag Face, z pewnością bym go widowiskowo"położyła"...Nie wspomnę nawet o tym, że gdyby się kobieta o niego grzecznie nie upomniała, to publikacja nastąpiłaby zapewne pod koniec kwietnia.
Dlatego chyba zrozumiecie i wybaczycie mi prywatę...Rozdział dedykuję Faceless, za wszystko co dla mnie robi! Za wsparcie, długie rozmowy no i oczywiście za betowanie, dzięki któremu Wy macie komfort czytania, a ja "strasznie" dużo się uczę ;) Dedykacja ta pełni również funkcję mini przeprosin, bo zdaje się, że sobie nagrabiłam...Podsumowując, dziękuję i przepraszam, Face.
Zanim przejdziecie do lektury, pragnę życzyć Wam wszystkim i każdemu z osobna Wesołych Świat Wielkanocnych i obowiązkowo zaliczenia baaardzo mokrego Dyngusa! A co! Jak świętować, to świętować;D
Wykorzystajcie ten czas przede wszystkim na odpoczynek i spędzajcie go w gronie najbliższych wam osób, bo to one są naszym katalizatorem pozytywnej energii;) I nie mam tu na myśli irytujących ciotek i wujków, jeśli tacy oczywiście są;p
Ściskam Was baaardzo mocno!
Villemo;*
Rozdział
12 ”Po drugiej stronie lustra”
Wrześniowy
wieczór był wyjątkowo ciepły jak na angielskie realia. - Zupełnie tak, jakby pogoda drwiła z mojego parszywego samopoczucia –
pomyślał Draco, idąc długą aleją między zadbanymi grobami. Jego przyjaciele
powiedzieliby pewnie, że odwiedziny u Lucjusza niekoniecznie są dobrą terapią
na chandrę. Rozmasował szczękę i skrzywił się z niezadowolenia, gdy poczuł pulsujący
ból. Nie skarżył się jednak. Nie miał prawa. Zdecydowanie zasłużył. Ale było
warto – pomyślał, uśmiechając się na wspomnienie tego elektryzującego
napięcia, które poczuł, gdy pocałował Granger i wściekłej gęby Kruma zaraz po
tym.
- Zdecydowanie było warto – mruknął do siebie i skręcił w prawą stronę, gdzie na samym końcu
alei znajdował się monumentalny, rodowy grobowiec Malfoyów.
- Witaj,
ojcze – ironia w jego głosie była wręcz namacalna, gdy zwracał się do mężczyzny.
Czas, kiedy
darzył swojego ojca szacunkiem był przeszłością. Kim wobec tego był Lucjusz
Malfoy dla swojego syna? Tego młody Malfoy nie wiedział. Dracon był pewien
tylko tego, że piedestał, na który wniósł mężczyznę, runął i teraz zostały po
nim jedynie zgliszcza. Gruzy wspomnień, które niczym złowieszczy cień śledziły
każdy jego krok. Zupełnie tak, jakby na coś czekały. Czasami Draco miał
wrażenie, jakby to duch ojca był tym cieniem, który go prześladuje i czeka, aż
ten potknie się, upadnie i przestanie hańbić swój ród. Czego innego jednak mógł
się spodziewać po Lucjuszu? Wyrozumienia, żalu za wyrządzone innym krzywdy, a
może oznak dumy z postępowania syna? Draco nie był aż tak naiwny, aby karmić
się tym podobnymi farmazonami. Jego ojciec, wybierając śmierć, dobitnie pokazał
mu, czego od niego oczekiwał. Wierności ideałom. A on co zrobił? Postąpił
inaczej. Po raz pierwszy w życiu dokonał własnego wyboru i poczuł się tak,
jakby odzyskał tą utraconą część siebie, z której musiał zrezygnować, aby
zadowolić Lucjusza. Jeśli jednak Draco myślał, że odniósł sukces, to bardzo
szybko przekonał się, że uwolnienie się spod wpływu dawnego autorytetu nie jest
takie proste. Jego ojciec oprócz tego, że poddał go rygorystycznej tresurze i
autorytarnemu wychowaniu, zrobił coś jeszcze. Zakotwiczył w umyśle syna obraz
tego, jaki powinien być. Ulepił go na podobieństwo siebie. Codziennie rano,
patrząc w lustro, młody Malfoy zamiast swojego odbicia widział twarz Lucjusza.
Te same rysy twarzy, ten sam kształt i kolor oczu, tak samo wykrojone wąskie
usta, mocno zarysowana szczęka, atletyczna sylwetka i tlenione włosy, które
nawet po ścięciu nie uwolniły go od widma dumnego dziedzica rodu Malfoyów.
Podobne cechy charakteru i wyglądu zewnętrznego sprawiały, że Draco czasami
miał wrażenie, że patrząc na swoje odbicie, nie dostrzega już siebie. Natomiast
po drugiej stronie lustra widzi swojego ojca. Zastanawiał się, czy stałby się
taki jak on, gdyby ten dalej żył? Czy zdobyłby się na odwagę, aby zerwać z
rodowym dziedzictwem i bezwzględnym posłuszeństwem? A może stałby się idealnym
klonem Lucjusza?
- Dlaczego
nie mogłeś być dla mnie tylko ojcem? – Zapytał z goryczą pomieszaną z nutką
żalu w głosie, patrząc na starszego Malfoya z wyrzutem. - Ojcem, a nie
pieprzonym autorytetem… Powtarzałeś, że nazwisko Malfoy ze względu na swoje
znaczenie zobowiązuje – prychnął, kręcąc głową z zażenowaniem, bo jeszcze do
niedawna on sam był o tym święcie przekonany. – Co teraz znaczy twoje nazwisko,
ojcze? Zawsze mówiłeś, że nie ma miłości, a liczy się tylko władza i potęga. Zapewniałeś
mnie, że to one określają, jak silny jest człowiek. Zastanawiam się, czy
naprawdę w to wierzyłeś, czy tylko bezmyślnie powtarzałeś słowa Czarnego Pana.
Ponoć kłamstwa powtarzane w kółko potrafią stać się prawdą… Kiedyś pewnie nawet
nie śmiałbym tego zakwestionować. Nie wystarczyłoby mi odwagi, nawet gdybym
ośmielił się myśleć inaczej niż ty. Dziś jednak wiem, że nigdy nie byłeś silny,
ojcze. Na co zdała się twoja potęga? Spójrz, jak nietrwałe wartości wyznawałeś.
Zobacz, jak skończyłeś. Żałuję, że przejrzałem na oczy tak późno - wyszeptał zbolałym
głosem, nie spuszczając wzroku z nieprzeniknionej twarzy zmarłego Malfoya,
który w tym momencie patrzył na niego z góry, jak na kogoś, kto nie jest wart
jego nazwiska. - Nawet po śmierci jesteś
zimnym skurwysynem, Lucjuszu Malfoy – pomyślał z żalem.
Z zamyślenia
wyrwał go dotyk ciepłej dłoni, splatającej jego palce ze swoimi. Zerknął kątem
oka w bok, w momencie, gdy kobieca głowa spoczęła na jego ramieniu.
- Skąd
wiedziałaś, Pan? – Zapytał zaskoczony widokiem przyjaciółki. Uśmiechnął się pod
nosem, czując jak wzrusza ramionami. – Potter – bardziej stwierdził niż zapytał,
a Parkinson powtórzyła wcześniejszy gest.
- Długo
jeszcze masz zamiar się samobiczować? – Zapytała z troską, unosząc głowę tak,
by móc spojrzeć na mężczyznę. – I nawet nie zaprzeczaj! – Warknęła, gdy blondyn
posłał jej zmęczone spojrzenie. – Nie jesteś Lucjuszem, Draco!
- Powiedz to
mojemu odbiciu w lustrze – sarknął mężczyzna, chcąc rozładować nieco tą poważną
atmosferę i prawie mu się to udało, gdyż kąciki ust kobiety zadrżały
delikatnie.
- Patrząc na
to, jak dziś wyglądasz, stwierdzam, że dawno go nie oglądałeś – zripostowała,
dając za wygraną i uśmiechając się do blondyna.
- No wiesz… myślałem,
że kobiety uważają, że mężczyźni z zarostem wyglądają sexy – zironizował,
unosząc lewą brew, a brunetka posłała mu pełne politowania spojrzenie.
- Zapewniam
cię, że z długą brodą nie wywrzesz na Hermionie wrażenia – dodała śmiertelnie
poważnym tonem, uważnie obserwując reakcję przyjaciela.
- Nie wiem,
co ma Granger do mojego zarostu – odparł chłodnym tonem, patrząc na kobietę
ostrzegawczo, jakby chciał jej dać do zrozumienia, że stąpa po cienkim lodzie.
- Do zarostu
może i nic, ale z tym seksownym siniakiem ma jednak wiele wspólnego.
Zaprzeczysz? – Zapytała prowokującym tonem, na co mężczyzna zmrużył
niebezpiecznie oczy.
- Masz chyba
złego informatora, Pansy – oznajmił zdecydowanym tonem, a temperatura w jego głosie
spadła poniżej zera.
-Daj spokój,
Draco! Przecież nie jestem ślepa! Widzę, co się dzieje…
-Problem w
tym Pansy, że chyba jednak jesteś ślepa, bo nie dzieje się nic. Absolutnie nic -
zaoponował nieco zbyt ostrym głosem, a po chwili, jakby się reflektując, dodał
pobłażliwym tonem - więc nie doszukuj się czegoś, czego nie ma.
- Znalazł
się mistrz blefu za pół knuta – sarknęła z politowaniem, marszcząc czoło. - Możesz
oszukiwać wszystkich dookoła włącznie z samym sobą, ale mnie nie nabierzesz. Zbyt
dobrze cię znam, Draco – dodała już spokojniejszym głosem, aby nie zniechęcić
przyjaciela.
Przez chwilę
między parą przyjaciół zapadła niezręczna cisza, przez którą przebijał się
odgłos dzwonów w przycmentarnej kaplicy i świergot ptaków, które zadomowiły się
przy starym dębie rosnącym nieopodal monumentalnego grobowca. Wyglądało na to,
że tym razem żadne z nich nie ma zamiaru ustąpić drugiemu.
- Od jak
dawna? – Rzucił blondyn i odwrócił głowę, udając zainteresowanie ptakiem, który
przysiadł na grobie jego ojca. Nie był przyzwyczajony do werbalizacji własnych
uczuć. Nigdy nie musiał tego robić, a teraz ta wścibska istota, podająca się za
jego przyjaciółkę, oczekuje od niego, że zacznie jej się zwierzać.
- Od
jakiegoś czasu – odparła, kolejny raz wzruszając ramionami i ponownie przytuliła
się do ramienia mężczyzny. Teraz, gdy nie ciskał wzrokiem błyskawic, nie
musiała obawiać się o swoje życie. – Chyba od momentu moich zaręczyn z Harry’m
– dodała, a mężczyzna pokiwał głową w zamyśleniu. Wtedy chyba sam jeszcze nie
był do końca pewien, w jakim kierunku zmierzają jego uczucia, więc frasowało go,
jak wpadła na to jego przyjaciółka. - Byliście sobą zajęci bardziej niż ja z Harry’m
- oznajmiła złośliwym tonem, jakby czytając w jego myślach, a on na wspomnienie
tamtego wieczora uśmiechnął się pod nosem.
- To jeszcze
niczego nie dowodzi – zauważył, posyłając brunetce pobłażliwy uśmiech.
- Być może.
Ale to, że Blaise musiał cię przyczepić zaklęciem do krzesła, gdy Wiktor ją
pocałował, już rzuca na ciebie cień podejrzeń – roześmiała się, dając mężczyźnie
kuksańca w żebra.
Draco
pokręcił głową z rezygnacją i ponownie skupił uwagę na zdjęciu swojego
ojca. Bez wątpienia od dłuższego czasu
to irytujące, a zarazem fascynujące, gryfońskie stworzenie wywoływało w nim
burze sprzecznych uczuć, których nie potrafił wytłumaczyć. A może i nie chciał.
Wiedział, że gdyby uświadomił sobie, co tak naprawdę czuje, to to uczucie
przytłoczyłoby go do tego stopnia, że nie byłby w stanie normalnie
funkcjonować. Bo przecież był Malfoyem. A ona zasługiwała na kogoś bez kryminalnej
przeszłości, bez skazy na nazwisku i honorze. ”Oni” nie mieli przyszłości. I
nawet, jeśli świadomość ta była niczym kamień ciągnący go na dno oceanu, musiał
się z tym pogodzić.
- Jesteś dla
siebie zbyt surowy, Draco – usłyszał cichy, a zarazem stanowczy głos
przyjaciółki. Zaskoczony posłał jej pytające spojrzenie, niepewny, jak ma
interpretować te słowa. – Wiem, o czym
teraz myślisz. Nie skreślaj się na starcie. Gdzie twoja pewność siebie? Ok,
kiedyś byłeś dupkiem, ale to było wieki temu. Teraz jesteś zupełnie innym
człowiekiem! Wiele osób to dostrzega - kontynuowała z przekonaniem. Słysząc
ostatnią uwagę przyjaciółki, nie mógł się powstrzymać i prychnął cicho, na co
kobieta zmrużyła oczy i szturchnęła go mocno w ramię. – Wkurzasz mnie, Malfoy!
- I vice
versa, Parkinson – zironizował, ale widząc naburmuszoną minę kobiety roześmiał
się głośno, co najwidoczniej tylko pogorszyło sprawę, gdyż na policzkach czarownicy
pojawiły się dwa, intensywnie czerwone rumieńce złości.
- Wiesz co?
Mam to gdzieś. Rób jak uważasz! Chowaj się dalej w cieniu swojego ojca i patrz,
jak kobieta, na której ci zależy, wychodzi za innego. Jesteś popieprzonym
osłem, Draco! W dodatku ślepym jak kret! Jednak, jako twoja przyjaciółka, dam
ci pewną radę. Weź się w garść i zrób coś. Zawalcz o Hermionę, zanim ona totalnie
sobie odpuści. Wcale nie zdziwię się, jeżeli w końcu tak postanowi. Bo życie ze
schizofrenikiem jest zbyt trudne. To, że wyglądem przypominasz swojego ojca,
nie oznacza, że jesteś tak samo złym i zepsutym człowiekiem. A jeżeli dalej wolisz ukrywać się za
tożsamością Lucjusza, to daj jej spokój i przestań mącić w głowie! Ogarnij się,
Draco! – Wyrzuciła z siebie podniesionym głosem i, nie dając mu szansy na
reakcję, odwróciła się na pięcie, ruszając w stronę wyjścia z cmentarza. – A
jutro o szóstej organizujemy z Harry’m kolację. Chyba nie muszę ci mówić, jak
bardzo zła będę, jeśli się nie pojawisz? – Dodała przez ramię rzeczowym tonem i
po raz ostatni obrzucając blondyna znaczącym spojrzeniem, oddaliła się szybkim
krokiem.
Nawet nie
próbował zatrzymywać kobiety. Słowa przyjaciółki wywarły na nim zbyt duże
wrażenie. Był w stanie tylko stać i obserwować znikającą z zasięgu jego wzroku
sylwetkę Pansy. Poprawił kołnierz cienkiego płaszcza i włożył ręce do kieszeni
spodni, analizując w myślach zarzuty brunetki.
Czy właśnie
to robił? Czy aż tak było widać, że prześladuje go widmo ojca? Jak kobieta
mogła pomyśleć, że oddał mecz walkowerem? Przecież to nie dlatego chciał zrezygnować.
Po raz pierwszy chciał postawić czyjeś uczucia i potrzeby ponad swoimi i, w
ramach docenienia, został nazwany tchórzem. Czy jego wszystkowiedząca
przyjaciółka była aż tak ograniczona, że nie potrafiła tego zrozumieć? Najgorsza
jednak była świadomość, że Pansy może mieć rację. Myśl ta zagnieździła się w
jego głowie i nie dawała mu spokoju. Zupełnie tak, jakby bez tego było mu
lekko. Ale może rzeczywiście za mało się starał? Może powinien walczyć do
końca? Przecież tak naprawdę nie chciał rezygnować. Nawet, jeśli dotychczas
istniał tylko cień nadziei, że Hermiona mogłaby pokochać kogoś takiego jak on.
Przecież pragnął czegoś więcej niż pustych frazesów, wyznawanych od dawna przez
jego rodzinę. Wystarczyło spojrzeć na to, dokąd ich to zaprowadziło, aby
wyciągnąć właściwe wnioski – przemknęło mu przez myśl i to wstrząsnęło nim
jeszcze bardziej. Rzeczywiście starał
się robić wszystko, aby jego czyny jak najbardziej różniły go od postępowania
Lucjusza. Pragnął odciąć się od mroku, jaki wisiał nad rodem Malfoyów, odkąd
związali się z Czarnym Panem. Podświadomie nienawidził tej części siebie, która
sprawiała, że ludzie mówili, że jest podobny do ojca. Nienawidził swojej
twarzy, ciała, tembru głosu, które w przeszłości napawały go dumą, bo zbliżały
go do niedoścignionego wzoru, jakim był dla niego Lucjusz. Pansy miała rację, musiał
wziąć się w garść. Przecież on nigdy nie poddawał się bez walki. I tym razem
też nie zamierza tego robić. Nie teraz, kiedy ona wreszcie zaczęła się do niego
przekonywać. Już raz odpuścił i pozwolił jej odejść. Tym razem miał zamiar
walczyć do końca.
Wyczarował
małą wiązankę i położył ją na nagrzanej od słońca płycie nagrobka. Bardziej z
przyzwyczajenia, niż z szacunku czy miłości. Następnie ostatni raz spojrzał na
zdjęcie swojego ojca.
- Nie jestem
taki jak ty – powiedział, patrząc prosto w zimne, szare oczy mężczyzny, po czym
obrócił się na pięcie i ruszył śladem swojej przyjaciółki.
***
Napięta
atmosfera między nimi sprawiała, że czuła się niekomfortowo. Malfoy, o ile to w
ogóle możliwe, skomplikował jej życie jeszcze bardziej. Co mu strzeliło do tego
tlenionego łba, żeby ją całować w obecności jej narzeczonego…to znaczy, żeby w
ogóle ją całować? W porządku, po części to i jej wina, bo w tej ich grze, ona
nigdy nie powiedziała stanowczego nie. Nie popisała się asertywnością, więc
teraz nie powinna mieć pretensji do Dracona i obarczać go całą winą.
- Na Godryka, Granger… znowu go bronisz… -
prychnęła do swojego odbicia w lustrze, zaprzestając na chwilę czesania swoich,
dziś idealnie prostych, włosów. – Musisz z tym skończyć, jasne? – Powiedziała
stanowczym głosem, patrząc prosto w roziskrzone, piwne tęczówki kobiety po
drugiej stronie lustra, a potem parsknęła pełnym politowania śmiechem nad tym stwierdzając,
że chyba traci zmysły, skoro zaczyna już rozmawiać sama ze sobą. Dręczyło ją
jednak pytanie, czy to dalej była gra? I czy aby na pewno za bardzo się w nią
nie zaangażowała.
Malfoy był
pierwszą osobą, która sprawiła, że wszystko, w co kiedyś wierzyła, przestawało
mieć znaczenie. Mężczyzna stawiał przed nią wyzwania i zmuszał do pokonywania
własnych barier. Nakłaniał do szukania nowych rozwiązań zamiast korzystania z
utartych schematów. Przy nim uczucia takie jak wstyd i pewność czegokolwiek przestawały
mieć znaczenie. W jego obecności nic nie było jednoznaczne. Draco pokazywał jej
inny wymiar i za każdym razem odkrywał przed nią inne jego barwy. Każde
spotkanie z tym mężczyzną przypominało przejażdżkę na karuzeli bez pasów
bezpieczeństwa i, ku jej zaskoczeniu, było w tym coś nieprzyzwoicie dobrego,
zmysłowego i cudownie wyzwalającego.
Podkreśliła
usta bezbarwnym błyszczykiem i spojrzała krytycznie na swoje dzieło. Delikatny
makijaż podkreślał jej urodę, a proste włosy, które podpięła u góry, dopełniały
efektu.
- Zawsze
mogło być gorzej - zacytowała swoją rudowłosą przyjaciółkę i wyszła z łazienki,
aby założyć łososiową, prostą sukienkę przed kolano, którą przygotowała sobie
wcześniej w sypialni. W drzwiach prawie zderzyła się z Wiktorem, który od
ostatniego wieczora, gdy wrócili od jej rodziców, traktował ją z chłodnym dystansem.
Choć właściwie to i tak był cud, że tam dotarli po aferze w Ministerstwie.
Spojrzała niepewnie
na mężczyznę, mając nadzieję, że emocje po ich kłótni minęły i westchnęła
ciężko, gdy ten ostentacyjnie ją zignorował. Zastanawiała się, jak długo
jeszcze będzie się boczyć. Bo jeśli już ktoś ma prawo do odgrywania obrażonej
primadonny, to z pewnością nie on. Rozumiała, że Wiktor mógł się wściec. Ba,
ona sama by się wściekła na jego miejscu. Ale żeby od razu opowiadać jej
rodzicom bajki o dziecku i przeprowadzce do Bułgarii? Przez cały wieczór
musiała cierpliwie uspokajać rodziców, że nigdzie się nie wybiera, a to, o czym
mówi jej narzeczony, to tylko plany, żeby nie powiedzieć, że bardzo odległe
plany, o których z Wiktorem jeszcze nie rozmawiali. Bo okazało się, że jej
przyszły mąż nie uznał za stosowne, aby powiadomić ją o tym, że dostał
propozycję, aby trenować jedną z czołowych drużyn quidditcha, a ich nowy dom
powinien być gotowy do wprowadzki zaraz po powrocie z podróży poślubnej. Zachowywał
się tak, jakby zaplanował całe ich przyszłe życie i najwidoczniej zapomniał zapytać
ją o zdanie. To chyba wtedy coś w niej pękło, zapomniała o obecności rodziców
oraz poczuciu winy i wyrzuciła Wiktorowi, że jej uczucia nie zmieni wraz z
miejscem zamieszkania. Mężczyzna musiał jednak opacznie zrozumieć jej słowa, bo
odpowiedział, że naiwnie wierzył, że nic go nie zmieni i wyszedł. Tak po
prostu. A ona, rzucając rodzicom przepraszające spojrzenie, wybiegła za nim.
Gdy wrócili do domu było tylko gorzej. I nic nie zapowiadało ocieplenia ich
stosunków. Zdziwiło ją natomiast to, że gdy nieśmiało zapytała go, czy pójdzie
z nią na kolację do Pansy i Harry’ego, zgodził się bez słowa. I to „bez słowa”
było właściwie odpowiednim określeniem ich dalszej interakcji.
W roztargnieniu
założyła beżowe pończochy i wsunęła na siebie sukienkę. Zirytowana przez chwilę
siłowała się na oślep z suwakiem na plecach, gdy niespodziewanie zwinne ręce
odgarnęły jej włosy na ramię i wybawiły ją z kłopotu. Drgnęła i wstrzymała
oddech, gdy mężczyzna położył swoje ciepłe dłonie na jej ramionach i oparł
czoło o tył jej głowy, a następnie mocno ją do siebie przytulił. Odetchnęła z
ulgą, czując ciepły oddech na szyi i jego miarowe bicie serca.
-
Przepraszam – powiedział zachrypniętym głosem, wtulając twarz w jej włosy.
- Wybaczam –
oznajmiła cicho, przymykając powieki z ulgą i oparła się plecami o klatkę
piersiową mężczyzny.– Choć zachowywałeś się jak osioł – dodała przekornie, odwracając
się w stronę bruneta i zarzucając mu ręce na szyję, a on z bladym uśmiechem
przyznał jej rację skinięciem głowy. - U
moich rodziców zrobiliśmy niezłe przedstawienie…
- Gdyby nie
ten parszywy… - zaczął ostrym głosem, lecz szatynka przyłożyła mu dłoń do ust,
nie pozwalając dokończyć.
- Posłuchaj
mnie, Wiktorze – zaczęła łagodnym, aczkolwiek stanowczym głosem. – Wybrałam ciebie. Ciebie! I to twoją żoną
mam zostać- oznajmiła, akcentując każde słowo i starając się przekonać nie
tylko Wiktora, ale i siebie, że jej słowa są szczere.
- Herm…kocham
ciebie. Bardziej niż byłbym w stanie wyrazić. Ale czy mi się to podoba czy nie,
wygląda na to, że i Malfoy… Nie jesteś mu obojętna…W sumie trudno mu się
dziwić. Wściekam się, bo widzę, jak na niego patrzysz. Przeraża mnie myśl, że
mogłabyś odejść… do niego. Jesteś całym moim światem i nie mogę cię stracić,
Hermiono…Nie pozwolę, aby ktoś taki jak on, wszedł między nas. Nie powinienem
obwiniać cię za Malfoya – oznajmił ze smutkiem, gładząc ukochaną po policzku.
- Tak bardzo
cię przepraszam, Wiktorze – powiedziała drżącym głosem, poruszona wyznaniem
mężczyzny.
Czuła palący
wstyd i ogromne wyrzuty sumienia. Ostatnie wydarzenia coraz bardziej
uświadamiały jej, że nie zasługuje na miłość Wiktora. Tak łatwo uległa Malfoyowi.
Najgorsze w tym wszystkim było jednak to, że jej narzeczony miał rację. Nie
mogła zaprzeczyć i powiedzieć, że były Ślizgon jest jej obojętny. Wręcz
przeciwnie. Najgorsze było to, że nie potrafiła sobie z tym poradzić. Wiedziała
jednak, że musi podjąć ostateczną decyzję. Nie może dawać złudnych nadziei
Draconowi, bo dała słowo innemu mężczyźnie. Dlatego też musi stłumić to
irracjonalne i niewłaściwe uczucie do Malfoya, nim zabrnie w nie tak daleko, że
nie będzie już odwrotu, a on znowu złamie jej serce.
Wiktor nie
zasłużył na takie traktowanie. Przecież jeszcze do niedawna obydwoje wykorzystywali
każdą sposobność do bycia ze sobą. Co się wobec tego zmieniło? Dlaczego nie
potrafiła poczuć tego palącego uczucia w tej chwili? Dlaczego pozwoliła, aby
tak bardzo się od siebie oddalili? A może to właśnie jest ta osławiona rutyna?
Może tak wyglądają związki z bagażem doświadczeń? Może stąd to uczucie obcości?
Ale przecież jej rodzice byli żywym dowodem na to, że miłość wcale nie musi być
mniej intensywna z upływem lat. Tak bardzo chciała poznać odpowiedzi na
dręczące ją pytania. Może wtedy byłoby jej łatwiej zrozumieć to, co działo się
z nią, z nimi. I gdy patrzyła w przepełniony ciepłem i miłością wzrok swojego
przyszłego męża, zastanawiała się, czy i on widzi te emocje w jej spojrzeniu?
Czy dostrzega różnicę w ich związku? I czy jest w stanie pomóc jej odnaleźć na
nowo uczucie, które wypełniało ją od środka ilekroć on znajdował się w pobliżu?
Czy jest w stanie ponownie sprawić, by zdusiła uczucia do Malfoya?
- Wybaczam –
odbił pałeczkę i chcąc rozładować atmosferę, uśmiechnął się łobuzersko. –
Obiecaj mi, że nie zrezygnujesz z nas dla chwilowego zauroczenia – przytulił ją
mocno i wyszeptał do ucha z taką udręką w głosie, jakby sama myśl o rozstaniu z
kobietą sprawiała mu niewyobrażalny ból.
- Przetrwamy
to, Wiktorze – powiedziała łamiącym się głosem, gdy doszła do siebie, po
usłyszeniu prośby mężczyzny.
Wiedziała,
że nie takiej odpowiedzi się spodziewał. Jednak na chwilę obecną nie mogła mu
tego obiecać. Jej uczucia były za bardzo poplątane i niejasne, by mogła być
pewna czegokolwiek. Jedyne, co mogła zrobić, to postarać się odbudować tą
nadszarpniętą więź między nimi i mieć nadzieję na to, że uda im się odnaleźć
siebie na nowo.
- To znaczy,
że nie chcesz odwołać ślubu? – Upewnił się, świdrując ją pełnym napięcia
wzrokiem.
- Nie –
odparła po chwili wahania i uśmiechnęła się z ulgą, gdy dotarło do niej, że
rzeczywiście tak czuje. Jednak, gdy Wiktor ją pocałował, uczucie ulgi zostało
całkowicie wyparte przez panikę i coś tak ulotnego, że nie zdążyła tego
zidentyfikować.
- Powinniśmy
się zbierać – oznajmiła, przerywając szybko pocałunek, a gdy jej narzeczony
zrobił zbolałą minę, roześmiała się i dała mu prztyczka w nos. - Pansy
nienawidzi, gdy ktoś burzy jej harmonogram kolacji – dodała z przekąsem,
wyswobadzając się z ramion mężczyzny i podeszła do szafki nocnej, gdzie leżała
jej kopertówka.
- Malfoy też
tam będzie?
- Nie wiem… Pewnie
tak – oznajmiła ostrożnie, spryskując się perfumami i zakładając kolczyki. - Dobre pytanie – przemknęło jej jednocześnie
przez myśl, a na samą myśl o blondynie żołądek zacisnął się w bolesny supeł.
-
Przysięgam, że jeśli znowu się do ciebie zbliży…
- Wiktorze… -
przerwała mu zmęczonym głosem, wkładając beżowe szpilki.
- Nic na to
nie poradzę, że ten gość gra mi na nerwach - oznajmił z zaciętą miną,
poprawiając krawat. – Miejmy to za sobą – dodał polubownie pod wpływem
karcącego wzroku szatynki i podał ramię kobiecie.
***
- No
wreszcie jesteście! – Przywitała ich Pansy, wciągając do środka z niezwykłą jak
na nią siłą.
Dom, w
którym mieszkali przyszli państwo Potter, znajdował się na końcu alei w Dolinie
Godryka, niedaleko miejsca narodzin Harry’ego i dawnej posiadłości Dumbledoreów.
Para zadbała o to, aby wystrój wnętrz zachęcał gości do odprężenia się i pozostania
w nim na dłużej. Drewno, ciepłe kolory ścian, masa fotografii, świeże kwiaty i
przyjazna atmosfera to jedynie niektóre walory tego domu.
- Ślicznie
wyglądasz, Pansy – skomplementował wygląd kobiety Wiktor, na co ta uśmiechnęła
się uroczo i zaprosiła ich do salonu, gdzie znajdowała się reszta gości.
Hermiona uśmiechnęła
się pod nosem, widząc jak Ginny z mocno przerysowaną, cierpiętniczą miną opędza
się od zalotów będącego w swoim żywiole Blaise’a. Jednocześnie zaobserwowała,
że ilekroć ten odwracał głowę do zamyślonego Dracona, jej przyjaciółka
przyglądała się mu z zainteresowaniem.
- Noo
nareszcie dotarliście! Przysięgam, że jeszcze minuta, a musielibyście
wysłuchiwać wyjca długości wykładu Binnsa na historii magii – zażartował Harry,
całując przyjaciółkę w policzek i wyciągając dłoń do Wiktora, który uścisnął ją
z lekkim ociąganiem.
Hermiona
zmarszczyła czoło, wyczuwając dystans pomiędzy mężczyznami i splotła swoje
palce z palcami Wiktora. W odpowiedzi mężczyzna delikatnie uścisnął jej dłoń, a
ona uśmiechnęła się do siebie. Przynajmniej
dalej rozumiemy się bez słów – pomyślała, patrząc ciepło na bruneta.
- Ktoś tu
dzisiaj chce spać na kanapie – zagroziła żartobliwym tonem brunetka, a Harry
posłał jej łobuzerski uśmiech i, korzystając z okazji, że Parkinson zaciągnęła
Kruma do reszty gości, zapytał Hermiony:
- Trzymasz
się?
- Myślę, że
odpowiem ci na to pytanie, jak przetrwamy ten wieczór – oznajmiła, częstując
się winogronem i rozglądając za tlenioną czupryną Malfoya, którego straciła z zasięgu
wzroku.
Postanowiła
go unikać i ignorować, aby nie prowokować niepotrzebnie Wiktora. A aby móc
wprowadzić swój plan w życie, musiała wiedzieć, gdzie znajduje się on w danym
momencie. Przynajmniej tak to sobie tłumaczyła, gdy przesuwała wzrokiem po
salonie.
- A czy
wobec tego możesz mi wyjaśnić, co dzieje się między tobą a Draconem? – Zapytał
Harry, a Hermiona prawie zadławiła się przełykanym owocem.
- Serio,
Harry? Teraz masz zamiar bawić się w starszego brata? – Odparła, patrząc na przyjaciela
ze złością.
- Tak,
teraz. Jutro w ministerstwie zamkniesz się w tej swojej eksperymentalnej
pieczarze i nie wynurzysz z niej nosa do późnych godzin, a po pracy zbędziesz
mnie gadką o tym, że jesteś zmęczona i ….
- Dobra! – Skapitulowała
niepocieszona, przerywając przedrzeźniającemu ją mężczyźnie. W odpowiedzi
otrzymała pełen samozadowolenia uśmiech Harry’ego, za który wyżej wspomniany osobnik
otrzymał bolesnego kuksańca w żebra. – Co chcesz wiedzieć? – Zapytała,
marszcząc brwi, gdy zauważyła jak Pansy po raz drugi napełnia kieliszek Wiktora
Ognistą Whisky.
- Daj
spokój, przynajmniej nieco się rozchmurzy. Jak tylko go zobaczyłem, pomyślałem,
że wygląda jak człowiek potrzebujący dużej dawki alkoholu – oznajmił Harry, dostrzegając
w jakim kierunku podąża wzrok przyjaciółki.
- Pragnę
zauważyć, że Wiktor plus alkohol i plus Malfoy nie ma szans skończyć się
dobrze. Chyba nie chcesz znowu zbierać swojego kumpla z podłogi? – Mruknęła z
przekąsem, świdrując plecy narzeczonego, który w rzeczy samej wyglądał na dużo
bardziej rozluźnionego i teraz razem z Pansy śmieli się z czegoś, co
opowiedziała im Ginny.
Jej przyjaciółka wyglądała uroczo w granatowej
spódniczce do kolan i wciągniętej w nią luźnej białej bluzce z żabotem. Gładko
zaczesany, długi kucyk poruszał się rytmicznie za każdym razem, gdy
gestykulowała głową, a refleksy sztucznego oświetlenia odbijały się na tle jej
rudych kosmyków. I gdy kolejny raz odwróciła głowę, ich spojrzenia skrzyżowały
się na ułamek sekundy. Ginny najwidoczniej musiała prawidłowo zinterpretować
minę przyjaciółki, gdyż kilka sekund później znalazła się przy jej boku i, nie
zważając na niezadowolenie Harry’ego, pociągnęła ją w stronę Wiktora i Pansy.
- Dzięki –
szepnęła Hermiona, posyłając rudowłosej pełen wdzięczności uśmiech.
- Daj
spokój, na kilometr było widać, że Harry przeprowadza swoją wielką inkwizycję –
roześmiała się Ginny. – Nie myśl tylko, że ci się upiekło. Ten facet tak łatwo
nie odpuszcza. Cokolwiek chce wiedzieć, prędzej czy później wyciągnie to z
ciebie – dodała, patrząc na szatynkę z ukosa.
- W tym
wypadku lepiej później.
- Nie bądź
na niego zła – oznajmiła Weasley, słysząc zacięty głos kobiety. – Martwi się o
ciebie. Zresztą nie on jeden. I nie myśl, że nie korci mnie, aby zaciągnąć cię
do jakiegoś pokoju i zmusić do zeznań na temat stosunków na linii Granger –
Malfoy – dodała z cwanym uśmieszkiem, a specyficzny błysk w jej brązowych
oczach, podpowiedział Hermionie, że jej przyjaciółka rzeczywiście rozważa taką
ewentualność. – Najpierw jednak chyba poczekam, aż trochę wypijesz. Nie znoszę
ciągnąć cię za język. Po alkoholu jesteś bardziej skora do zwierzeń – rzekła
poważnym tonem, na co szatynka z wysoko uniesionymi brwiami pokręciła tylko
głową z niedowierzaniem.
Z deszczu pod rynnę – pomyślała, wciąż wstrząśnięta swoją
naiwnością. No bo jak mogła pomyśleć, że to wścibskie reporterskie zwierze tak
po prostu jej odpuści?
***
- Pansy
nigdzie nie mogę znaleźć tych domniemanych serwetek, które tu zostawiłaś –
oznajmiła, słysząc kroki za sobą i dalej przewracając w szufladzie. – Doprawdy
musisz chyba poprosić Blaisea o jakieś tabletki przeciwko postępującej
sklerozie, bo… - zażartowała, odwracając się w stronę kobiety, a wtedy jej
uśmiech zbladł. Bo zamiast przyjaciółki, zobaczyła Dracona opartego o zamknięte
drzwi.
- Myślałam,
że to Pansy – rzuciła skrępowana jego widokiem, unikając wzroku blondyna.
- Wiem -
odparł z zadziwiającą prostotą, z miną trudną do rozszyfrowania, a widząc
pytające spojrzenie szatynki dodał – poprosiłem Pan, żeby dała nam chwilę.
- Nie rozumiem,
po co miałaby to robić?
- Bo ją
poprosiłem – odparł z sarkazmem, unosząc lewą brew, a Hermiona zacisnęła usta w
wąską linię.
- A zrobiłeś
to, bo? – Zapytała mało uprzejmym tonem.
- Bo musimy
porozmawiać, Granger. To chyba jasne? – Odparł, nie kryjąc już ironii w głosie.
Dlaczego tak łatwo tracił panowanie nad sobą przy tej kobiecie?
- Jeśli masz
zamiar przepraszać mnie za ten incydent w ministerstwie, to streszczaj się…
- INCYDENT?
– Zapytał niebezpiecznie niskim tonem, zaprzestając zabawy kluczem od drzwi.
- INCYDENT –
powtórzyła dobitnie szatynka, butnie patrząc mężczyźnie prosto w oczy. Była zła
i to dodało jej odwagi. – Tego, co
zrobiłeś, nie da się inaczej nazwać.
Dlatego dla dobra nas wszystkich uznajmy, że to wydarzenie nie miało
miejsca. Zresztą nawet nie musimy za bardzo udawać, bo i nie miało! Chciałeś
wkurzyć Wiktora, upokorzyć mnie i udało ci się to. Brawo! Po raz kolejny
wygrałeś starcie. Wiedz jednak, że to, co zrobiłeś było szczeniackie, Malfoy.
Ale powinnam się chyba przyzwyczaić, prawda?
- Nie
chciałem cię upokorzyć - oznajmił, wstrząśnięty słowami kobiety. Nie tego się
spodziewał. Do głowy mu nie przyszło, że Hermiona tak zinterpretuje jego
zachowanie. To, że ją wtedy pocałował było impulsem. Pragnął tego i nie myślał
o konsekwencjach.
- Nie wierzę
ci - powiedziała cicho, kręcąc głową, jakby chcąc potwierdzić swoje słowa.
- Gran…
- Nie –
zaoponowała stanowczo, unosząc ręce i tym samym dając mu znak, aby nie ruszał
się z miejsca. – Nie chcę tego
roztrząsać. Nie chcę teraz o tym rozmawiać. Nie chcę nawet do tego wracać. To
wina tego, że pogubiłam się we własnych uczuciach. Ale tak to jest, gdy
podejmuje się grę, której reguł się nie zna. Skończmy to, nim nie jest za
późno. Po prostu uznajmy, że ten pocałunek nie miał miejsca. Zresztą nie
miniemy się z prawdą, bo to nawet nie był pocałunek. To ty mnie…
Draco jednak
nie pozwolił jej skończyć. W trzech długich krokach pokonał dzielącą ich
odległość i nie zważając na zaskoczoną i przerażoną minę kobiety, pocałował ją.
Nie mógł dłużej słuchać smutku i goryczy w jej głosie. Nie chciał, aby Granger
sądziła, że ją wykorzystał. Zależało mu na niej na jego własny, pokręcony
sposób. Czuł z nią swoistą więź. I nie chciał tej więzi przeciąć. Bo wbrew jej
osądom, dla niego to nie była gra.
Czując opór
kobiety, przyciągnął ją bliżej i pogłębił pocałunek. Przez chwilę jeszcze
Hermiona próbowała walczyć z nim, lecz stopniowo jej opór stawał się coraz
słabszy, aż w końcu całkowicie mu się poddała. Z satysfakcją zauważył, że
odwzajemniła pocałunek z równym zaangażowaniem.
Teraz nie będziesz mogła mówić, że był to
pseudo pocałunek – pomyślał,
lecz myśl ta trwała zaledwie ułamek sekundy, bo już po chwili wszystkie jego zmysły
ponownie skupiły się na chłonięciu bliskości czarownicy. Przelał w ten
pocałunek wszystkie swoje uczucia - gniew, tęsknotę, pragnienie i pasję. Może i
nie potrafił wytłumaczyć logicznie swoich uczuć, ale musiał jej w jakiś sposób
pokazać, że jego intencje są szczere. Że nie jest to kolejny podstęp albo
szczeniacka gra. To z pewnością było coś większego, coś czego nie czuł nigdy
przedtem. Panika, jaka go ogarnęła, gdy zrozumiał, do czego dąży kobieta,
sprawiła, że teraz już wiedział, że jeśli miał jakieś wątpliwości z powodu
podjętej decyzji, to czas najwyższy pozbyć się ich. Nie może pozwolić jej
odejść. Nie chciał, aby to, co działo się między nimi, tak po prostu się
skończyło. Nie miał pojęcia, gdzie go to zaprowadzi, jednak chciał zaryzykować.
Tym razem, nie odda jej tak łatwo.
Nie zaprzestając
pieszczot, uniósł kobietę i posadził ją na blacie kuchennej wysepki, a ona
oplotła go w pasie nogami, przyciągając do siebie jeszcze bliżej. Błądził dłońmi
po jej drobnym ciele, a Hermiona wplotła palce w jego włosy. Musnął wargami jej
szyję, drażniąc przez chwilę ciepłym oddechem, a kobieta odchyliła głowę,
przygryzając wargę, by stłumić cichy jęk. Złożył delikatny pocałunek na linii
żuchwy i niespiesznie przejechał opuszkami po wewnętrznej stronie uda kobiety. I
to wtedy przyszło opamiętanie. Wyczuł to po postawie szatynki, która w jednej
sekundzie cała się spięła i delikatnie go od siebie odsunęła.
- Nie, nie
mogę - zaprotestowała, patrząc na mężczyznę przepraszającym wzrokiem. – Draco… to musi się skończyć… - mówiła
zdławionym głosem i ukryła twarz w dłoniach, gdy ten odmówił jej posłuszeństwa.
Przez chwilę
stał jak sparaliżowany, nie wiedząc, co ze sobą zrobić. Był zbyt zaskoczony
zmianą w jej zachowaniu. Dopiero, gdy dobiegł go szloch kobiety, niepewnie
odsunął dłonie od twarzy szatynki i delikatnie ujął jej podbródek. Wyglądała na
zagubioną i zawstydzoną, choć nie wiedział, czy wstyd jej bardziej przed nim,
czy za siebie.
- Jestem z
Wiktorem…Ko… kocham go… - kontynuowała drżącym głosem, patrząc zaszklonym
wzrokiem na blondyna, a on w mig pojął, o co jej chodzi. – Dlaczego nie możesz
mnie zostawić w spokoju, Draco?
- Ja… -
zaczął i urwał, nie wiedząc jak ubrać myśli w słowa. Nie potrafił nazwać tego,
co czuł do Granger. Wiedział tylko, że nie potrafi odpuścić. Nie chciał. – Bo
nie potrafię znieść myśli, że przestaniesz być częścią mojego życia –
powiedział cicho, patrząc niepewnie w oczy kobiety, gdy ta nie doczekawszy się
odpowiedzi ze strony mężczyzny, pokręciła tylko głową w geście rezygnacji i
chciała zsunąć się z wysepki, na której w dalszym ciągu siedziała, by, jak się
domyślał, odejść. Uzewnętrznianie uczuć przychodziło mu z trudem. W końcu całe
życie tresowano go, aby maskował emocje. Nie nauczy się w ciągu jednego
wieczoru, jak mówić o tym, co dzieje się w jego wnętrzu. Słowa, które bez
udziału woli wypłynęły z jego ust, zaskoczyły go chyba bardziej niż kobietę.
Bez wątpienia jednak były idealnym zobrazowaniem tego, co czuł. Zdenerwowany
przeczesał palcami swoje, już i tak zmierzwione włosy i zacisnął mocno szczękę
w obawie, że znowu powie coś, co być może ją spłoszy.
- Dlaczego
musisz wszystko utrudniać, Draco? Dlaczego teraz? Wychodzę za mąż, więc proszę
cię, nie niszcz tego… - wyrzuciła z siebie, starając się, aby jej głos zabrzmiał
twardo i stanowczo, lecz w rezultacie brzmiał on tak, jakby starała się zdusić
jęk bólu.
- A co z
tym, co jest między nami? – Zapytał bezbarwnym głosem, stłumionym od nadmiaru
emocji, które się w nim skumulowały.
- A co
według ciebie jest między nami, Draco? Zresztą nie odpowiadaj… to bez
znaczenia, bo jestem z Wiktorem i …
-Wiem! Do
cholery wiem, że jesteś z nim! Nie wiem jednak, dlaczego nie chcesz dać szansy
MNIE? Dlaczego rezygnujesz z tego, co
czujesz do mnie?! I nie zaprzeczaj, że nic nie czujesz, bo oboje wiemy, że
gdyby tak było, to nie pozwoliłabyś mi się nawet dotknąć! – Warknął, czując jak
całe jego opanowanie wyparowuje z niego. Co jeszcze miał jej powiedzieć, żeby
potraktowała go poważnie? Miał paść przed nią na kolana i wyznać miłość? Jak
niby do cholery miałby to zrobić? - Co złego jest w zakochaniu się we mnie,
Granger? – Zapytał w końcu ze smutkiem, przeszywając ją spojrzeniem.
- Chyba nie
rozumiem… - powiedziała cicho, wstrzymując oddech, gdy mężczyzna ponownie się
do niej zbliżył.
- Doskonale
rozumiesz, Granger. To proste pytanie… - oznajmił z goryczą, bez cienia ironii
w głosie i oparł się dłońmi o blat, na którym siedziała zszokowana kobieta, a ich
twarze dzieliło jedynie kilka centymetrów. – Czy myśl o tym, że mogłabyś
zakochać się w byłym Śmierciożercy jest aż tak odrażająca?
***
Pojawienie
się tak dobrze znajomego im patronusa sprawiło, że wśród siedzących przy stole
osób zapadła martwa cisza. Przerażenie i niedowierzanie krążące w ich żyłach razem
z krwią przez dłuższą chwilę uniemożliwiało zdolność wykonywania jakichkolwiek
ruchów. Dopiero odgłos odsuwanego krzesła sprowadził Harry’ego na ziemię.
Skierował wzrok w kierunku źródła hałasu, a widok białej jak papier twarzy
Ginny sprawił, że odzyskał zdolność logicznego myślenia.
- Zabini
teleportujesz się ze mną - wychrypiał, czując jak przede wszystkim strach o
przyjaciela zaciska mu krtań. Blaise z kamiennym wyrazem twarzy bez słowa
skinął głową i podniósł się z miejsca, nim do reszty osób zdążyło dotrzeć, co
wydarzyło się przed chwilą.
- Muszę
zabrać kilka eliksirów - odpowiedział zdecydowanym głosem, a brunet w milczeniu
skinął głową i zerknął na zegarek na ręku.
- Widzimy
się na miejscu. Pośpiesz się, Blaise.
Mężczyzna
tylko skinął głową, a chwilę później już go nie było. Harry postanowił pójść za
jego przykładem i nie tracąc więcej czasu, zamknął oczy koncentrując się na
miejscu teleportacji. I gdy już miał wykonać obrót, dobiegł go niecierpiący
sprzeciwu, zdecydowany głos.
- Idę z
wami.
Potter
otworzył oczy, modląc się o cierpliwość i bez cienia emocji spojrzał na Ginny.
Ta kobieta potrafiła być bardzo uparta, gdy tego chciała.
- Wykluczone
– zaoponował dobitnie, a rudowłosa oparła ręce na bokach.
Pani Weasley byłaby dumna w tej chwili ze
swojej upartej, nieodpowiedzialnej córki – pomyślał, dostrzegając to subtelne
podobieństwo.
- Spróbuj
mnie tylko powstrzymać, Harry – odparła wyzywająco, wyciągając różdżkę i
przygotowując się do deportacji.
- Nie
zmuszaj mnie, żebym cię tu zamknął – wycedził, łapiąc kobietę za nadgarstek, a
ta posłała mu nieustępliwe spojrzenie.
- Nie
ośmielisz się – wysyczała, mrużąc oczy i unosząc wysoko głowę, tak że teraz był
w stanie policzyć piegi na jej zadartym nosie. Zabawne, że nawet teraz, gdy od
ich rozstania minęły trzy lata, czuł to przyjemne ciepło.
- Naprawdę w
to wierzysz? – Sarknął, czując rosnące zniecierpliwienie i irytację zachowaniem
rudowłosej.
W odpowiedzi
otrzymał prowokujące spojrzenie czarownicy. Pokręcił z rezygnacją głową,
żałując, że Ginny nie może odpuścić. Nim jednak zdążył unieść różdżkę, poczuł
niespodziewane szarpnięcie wokół pępka.
Cholera!
– przeklął w myślach, zły, że dał się tak podejść i obiecując sobie, że policzy
się z panną Weasley, jak tylko pomogą Kingsleyowi.
***
Nie zmuszę nikogo do komentowania, ale wiedzcie, że będzie mi niesłychanie miło, jeśli podzielicie się ze mną swoją opinią;)
matko, czekam z niecierpliwością na odpowiedź hermiony; wzrusza mnie postawa draco, który jest tak bardzo niepewny siebie; współczuję mu niemocy oderwania się od rzeczywistości; mam nadzieję, że hermiona da mu szansę; do ślubu jest jeszcze wiele czasu i mogą się zdarzyć różne rzeczy...
OdpowiedzUsuńCieszę się, że zwróciłaś na to uwagę;) Mało kogo obchodzi metamorfoza bohatera i droga jaką musi pokonać, aby odzyskać siebie. Do tej pory to Lucjusz podejmował decyzje. Draco nie musiał zastanawiać się nad konsekwencjami swoich działań i to było łatwiejsze. Podporządkował się woli ojca, a dzięki temu zyskał swego rodzaju poczucie bezpieczeństwa i zwolnienie od odpowiedzialności. Teraz, gdy Lucjusza już nie ma, Dracon musi nauczyć się żyć i myśleć samodzielnie. Na ten proces nakłada się jak pewnie zauważyłaś wiele innych rzeczy. Staram się pokazać tą wewnętrzną walkę Malfoya z samy sobą i próbę uwolnienia się od łatki jaka została mu przyczepiona.
UsuńDziękuję za Twoja opinię;)
Pozdrawiam ciepło,
V.
A mogłoby się nie podobać?
OdpowiedzUsuńPrzecież to jest.. Genialne.:) Ty i Face odwaliłyście kawał świetnej roboty.
Namacalność uczuć Dracona.. Wow.. Po prostu nie wiem, co mam powiedzieć. Mimo iż ojciec go skrzywdził, on nadal czuję się z nim związany. Potem ta rozmowa z Hermioną.. Żal mi Draco... Tyle przeszedł biedak. Mam nadzieję, że Hermiona za bardzo mu nie na wsadza.
Ogólnie rozdział cudowny!:)
Szczerze?;) Jak najbardziej może...Nigdy nie wiem, jak dany rozdział zostanie przyjęty. Zawsze boję się reakcji czytelników, tego, że mogę ich zanudzić...
UsuńDlatego tym bardziej dziękuję za budujące słowa;* Tak, Face była tym razem katem;D Gdy kazała mi pisać od nowa, to załamałam się;D Ale było warto.
Uwielbiam spostrzegawczych Czytelników, którzy potrafią wyczuć esencję opisywanych wątków;) Dziękuję;*
Nie taki biedak;p Nie zapominaj, kochanie, że to dalej Malfoy;) Może bardziej dojrzały, ale jednak Malfoy...i mam nadzieję, że jeszcze Cię zaskoczy;p
Dziękuję, że jesteś ze mną od początku i mnie wspierasz;*
Ściskam,
V.
Wreszcie powróciła moja autorka marnotrawna;D Ale nie wybaczam Ci nieobecności - za mało Blinny!;D Czy ja już wspominałam jak ja nie lubię tego kaczora, mogę pomóc Blondasowi go wypatroszyć ;D Wątek głównej pary zaczyna się powoli rozkręcać...super!
OdpowiedzUsuńŚwietnie kreujesz postać Pansy! Do następnego! *
Przecież nigdzie nie odchodziłam;p Cały czas jestem, staram się w miarę systematycznie odpowiadać na Wasze komentarze, maile i wiadomości na gg;) Wiem, że możecie czuć się zaniedbani z racji tego, ze rozdziały ukazują się od jakiegoś czasu do odwołania raz w miesiącu. Mnie także jest przykro z tego powodu, ale z racji tego, że doba ma tylko 24 h i póki, co to się raczej nie zmieni, to nie jestem w stanie publikować częściej;(
UsuńBlinny jest tłem do Dramione- nie zapominaj o tym kochanie;) Możesz być spokojna wątek ten pojawi się już w następnym rozdziale. Spokojnie o wszystkim pamiętam;)
Wspominałaś;D A czy ja wspominałam, że bd musiała go ścierpieć, bo póki co nie zamierzam się go pozbywać z życia Hermiony;p
Byś tylko patroszyła;p Może pomyśl nad medycyną, a nie prawem, co?;>
Dziękuję, staram się;)
Ściskam,
V.
UUUUUUUU! Brawoooooooo! Piękne, cudowne, fantastyczne! Czytało się wręcz doskonale, będę czytać dalej bo umrę xD Wiem, że jest to Dramione, ale i tak uwielbiam Cię za kreację postaci Wiktora, z którym najlepiej widzę Hermionę w parze ;D Rozdział jest po prostu fantastyczny, pisz jak najszybciej następny, bo nie mogę się doczekać ;) +Dużo Wiktora haha ;P
OdpowiedzUsuńStylistycznie genialnie, rozdział moim zdaniem całkiem długi, a nim się obejrzałam, już dawno go przeczytałam, wciągnęłam się jak nie wiem co ;P Ja nie lubię tego opowiadania, ja je uwielbiam ;) Wiesz co, aż przeczytam od początku, kochana ;D
Super połączenie Harry'ego z Pansy, dość nietypowe moim zdaniem, ale niewątpliwie ciekawe. Podobały mi się także rozmyślania Draco, które opisałaś na początku rozdziału, wcale nie dziwię się, że ma takie odczucia do swojego ojca, Lucjusz stanął po złej stronie i zawsze ślepo podążał za Czarnym Panem, myślę, że głównie ze strachu.
Powtórzę w międzyczasie, że rozdział jest genialny, jeśli się nie obrazisz xD
Świetna scena pocałunku z Draco, chociaż wołałabym, żeby to był Wiktor ;)
pozdrawiam i do następnego (oby szybko)
Courtney
www.hgwk.blogspot.com
Courtney,
Usuńprzede wszystkim chcę Cię powitać w gronie swojej dramionowej rodzinki;* Mam nadzieję, że zostaniesz ze mną do końca tej historii.
Przeczytałam każdy Twój komentarz. Ślicznie Ci za nie dziękuję;) Nawet nie wiesz, ile to dla mnie znaczy i jak bardzo doceniam fakt, że skomentowałaś każdy pojedynczy rozdział. Uśmiech nie schodził mi z twarzy, gdy je czytałam. Dziękuję, ze poświęciłaś swój czas na lekturę i podzielenie się ze mną swoja opinią;* W dodatku wnikliwą! W najbliższym czasie odpowiem na nie wszystkie;)
Nie obrażę się;p Jest mi niesłychanie miło! Fakt, to dramione, ale zapewne ucieszy Cię informacja, że Wiktor jeszcze długo bd przewijał się w opowiadaniu;) Nic więcej jednak nie mogę obiecać, bo ostatnio przyszedł mi do głowy pewien pomysł, który może mieć wpływ na zakończenie tego opowiadania w nietypowy sposób...;>
Postaram się, ale sądzę, że rozdział 13 ukaże się dopiero w połowie V lub na przełomie V/VI ;( Mam nadzieję, że od lipca jednak uda mi się wrócić do cotygodniowych publikacji.
Raz jeszcze dziękuję za wszystkie i każdy z osobna komentarz i mam nadzieję do usłyszenia?;)
Pozdrawiam ciepło,
V.
Strasznie sie ciesze, ze udalo nam sie ogarnac ten rozdzial wspolnymi silami :p Ponadto strasznie mnie denerwujesz wredna istoto, mowilam, ze nie masz za co mnie przepraszac :p I strasznie mnie smieszy slowo "strasznie" od dzis xD
OdpowiedzUsuń"Strasznie" się cieszę, że kazałaś mi pisać od nowa;> Mimo, że na początku "strasznie" się załamałam i myślałam, ze nie potrafię sprostać Twoim wymaganiom...Ano mówiłaś...ale "strasznie" przekonująca to Ty przy tym nie byłaś więc ciężko mi w to uwierzyć;p A mnie to słowo "strasznie" denerwuje XD Wybaczę Ci jednak to wielokrotne PRZEJĘZYCZENIE;> Zupełnie jak brak merytorycznego odniesienia do fabuły w komentarzu;p
UsuńDo wszystkiego chyba odniosłam się w czasie betowania, nie? Może faktycznie nie.
OdpowiedzUsuńW takim razie powiem Ci, że wyczuwam w tej końcówce Evę i dobrze, bo już myślałam, że tak się wciągnęłaś w romans naszej parki, że zupełnie zapomniałaś, że w tle toczy się akcja, o której JA KONIECZNIE CHCĘ PRZECZYTAĆ ;)
Nie kazałam i pisać od nowa rozdziału, tylko ten koszmarny fragment, nad którym się pociłam, próbując dojść do tego o kim mowa w każdym kolejnym zdaniu :P
Szczerze mówiąc, to mam wrażenie, że miałaś przy tym rozdziale ten sam problem, jaki ja mam przy... w sumie przy każdym, który piszę w ostatnich czasach. Słowa przestają do siebie pasować i człowiek na siłę próbuje wcisnąć do tekstu to, co chciałby przekazać czytelnikowi. Na szczęście u Ciebie to przejściowe i mam nadzieję, że z kolejnym rozdziałem pójdzie Ci gładko ;)
O właśnie, chyba powinnam wziąć się za napisanie nowego rozdziału ZSS, bo mam STRASZNE opóźnienie :D
Nie, tam jesteś panią profesor i czasami czuję się jak przy odp ;p Wytykasz tylko błędy;p
UsuńSpokojnie o wszystkim pamiętam i nad wszystkim panuję;p Ja i romans?;> Widzę, że ciągle zatrzymałaś się na prima aprilis;D Tak, Eva ukaże się w następnym rozdziale i mam nadzieję, będzie mieć mocne wejście...
Wiem;D Czasami zapominam, że druga osoba nie czyta mi w myślach i potem wychodzą takie kwiatki;/ Ale mam Ciebie! Zawsze powiesz mi, gdy przesadzę;)
A w rezultacie przebudowałam też pare innych scen.
Miejmy nadzieję, że to tylko chwilowy spadek formy, wynikający z przemęczenia...
Chyba powinnaś;D Dobrze, że masz tego świadomość;p
no w końcu znalazłam czas na przeczytanie rozdziału! <3 cuuuuudowny cuuuudowny! uwielbiam relacje między Draco i Hermioną, oby tak dalej :) czekam na następny :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam,
Anna ;*
i zapomniałabym!
UsuńWESOŁYCH ŚWIĄT KOCHANA! ;*
Dziękuję!;)
UsuńTo urocze, że wróciłaś na bloga specjalnie po to, żeby złożyć mi życzenia;)
Dziękuję i Tb również Radosnych Świąt, Kochana;*
Witam;) Pytasz, czy rozdział się podoba, więc odpowiadam, że tak;) i to bardzo, a nawet bardzo, bardzo, bardzo;) każda scena jest świetna;) coraz bardziej zaczyna mi się podobać wykreowana przez Ciebie postać Wiktora;) i już nie mogę się doczekać na następny rozdział i na odpowiedź Hermiony, w ogóle fragment na kolacji podobał mi się najbardziej;) więc pisz szybko;D Pozdrawiam, wesołych świąt życzę i duuuużo czasu na pisanie;) Justyna;)
OdpowiedzUsuńDziękuję, Kochana;*
UsuńStaram się...Nie chciałabym, aby wykreowani przeze mnie bohaterowie byli jednoznaczni. Cieszę się, że i Wiktor przypadł do gustu;)
Dziękuję;* Tobie również wszystkiego najlepszego w nadchodzącym czasie- nie tylko w okresie świąt;)
Ściskam mocno,
V.
Witam
OdpowiedzUsuńNa twojego bloga trafiłam przypadkiem i muszę przyznać że przeczytałam wszystkie rozdziały jednego dnia. Tak mnie pochłonęło twoje opowiadanie że gdy zobaczyłam że nie ma kolejnej notki w moich myślach pojawiło sie jedno "jak to już?!".
Rozdział niesamowity. Świetnie opisany i wywołuje naprawde wiele emocji. Krum zaczyna mnie denerwowac. Szczerze to nigdy go nie lubilam nawet w 4 cześci Harrego Pottera.
Cieszę sie że coraz bardziej rozwija ,sieto nasze dramione i dochodzi do można powiedzieć, namietnych sytuacji. Kocham ten parring i wlasnie ich samych w takich charakterach jak ich przedstawiasz.
Życzę duuuuużo weny i z niecierpliwościa czekam na kolejny rozdział ;)
Pozdrawiam Diabeł
Witaj;)
UsuńDziękuję za bardzo miłe słowa uznania, czas poświęcony na lekturę i za sam fakt skomentowania. To, że zechciałaś napisać, co myślisz o opowiadaniu jest dla mnie niesamowicie ważne. Dziękuję;)
Mam nadzieję, że zostaniesz do końca historii?;)
Twoje słowa leją miód na moje serce.
Rozdział jest już dawno napisany. Od jakiegoś czasu czeka na zabetowanie. Jak tylko to nastąpi zostanie opublikowany;) Proszę o jeszcze trochę cierpliwości.
Pozdrawiam serdecznie,
Villemo.
Udało mi się dziś przeczytać całe Twoje opowiadanie i jestem pod wielkim wrażeniem.
OdpowiedzUsuńBardzo fajna fabuła, połączenie dwóch, trzech światów, jeśli tak to mogę nazwać, bo z jednej strony mamy Hermione, Draco, Wiktora, Harrego i dziewczyny a z drugiej strony jest "podziemne" miejsce, gdzie kilka osób planuje spisek przeciwko tym dobrym
ale jednej rzeczy mam dość, usuń z życia Miony Wiktora... Po co dziewczyna ma się męczyc...
pozdrawiam
zapraszam do siebie dramione-zyciepelneniespodzianek.blogspot.com
Witam w swoich skromnych progach;)
UsuńBardzo dziękuję za tak budującą opinię;) Cieszy mnie fakt, że doceniłaś budowę opowiadania, która składa się z kilku płaszczyzn. Ciężko pracuję nad tym, żeby wszystkie światy, jak to zgrabnie określiłaś, współgrały ze sobą w czasie i w odpowiednim momencie doszło do ich zderzenia.
haha;) Cudowne;* W ramach wyjaśnień dodam tylko, że Hermiona nie męczy się z Wiktorem. Męczy się z samą sobą, własnymi uprzedzeniami, wątpliwościami i lękiem przed nieznanym. Jest zagubiona, a jej uczucia poplątane. Usunięcie Wiktora z opowiadania byłoby pójściem na łatwiznę z mojej strony;) Poza tym, to kogo wybierze Hermiona i jak zakończy się ta historia jest wielką niewiadomą. Nie zdecydowałam jeszcze, co z tym fantem zrobię. Póki, co skupiam się na teraźniejszości i wprowadzeniu do opowiadania kolejnych ważnych postaci oraz wątków.
Dziękuję za zaproszenie. Na pewno zajrzę w najbliższej wolnej chwili;)
Pozdrawiam,
V.
Genialne, genialne, genialne.
OdpowiedzUsuńDziękuję, dziękuję, dziękuję;)
Usuńmiała nie komentować aż nie przeczytam całości, ale teraz po prostu muszę:
OdpowiedzUsuń"Co złego jest w zakochaniu się we mnie, Granger? – zapytał w końcu ze smutkiem, przeszywając ją spojrzeniem.
- Chyba nie rozumiem… - powiedziała cicho, wstrzymując oddech, gdy mężczyzna ponownie się do niej zbliżył.
- Doskonale rozumiesz, Granger. To proste pytanie… - oznajmił z goryczą"
kocham ten fragment, zabił mnie, wzruszył, dotknął
Dziękuję;*
UsuńŁochocho. Bomba. Pierwszą połowę rozdziału kradnie bez żadnych wątpliwości fascynująca Pansy. A druga… no cóż możesz się domyślić :) Och, robi się naprawdę gorąco pomiędzy naszymi bohaterami. Dokąd to wszystko w ogóle zmierza? Zobaczymy :)
OdpowiedzUsuńOtóż to, zobaczymy;) A przynajmniej mam taką nadzieję, że zostaniesz, by samej się przekonać;)
UsuńDziękuję!
Pozdrawiam ciepło;)
No nieźle . Wątek między Hermioną a Draconem nabiera rumieńców :)
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa czy uda im się uratować Kingsley'a?
Ginny i jej upartość :3
Można tak powiedzieć;)
UsuńDziękuję;)
Pozdrawiam ciepło!;)
Wątpliwości, wątpliwości, cudowne wątpliwości. Właśnie tego pannie Granger potrzeba. Brawo Malfoy. Dobrze, że się chłopak tak łatwo nie poddaje. Hermiona może sobie zrobić wielką krzywdę. Nie kwestionuję tego, że na swój sposób kocha Wiktora, ale czy na tyle, żeby być z nim szczęśliwą przez resztę życia? Nie wydaję mi się. Nie mniej jednak zobaczymy, co przyniesie ciąg dalszy.
OdpowiedzUsuńTak myślisz?;D
UsuńTo Malfoy, a dodatku były Ślizgon- oni się tak łatwo nie poddają, gdy im zależy;)
Dowiesz się tego w przyszłości;) Chyba, że mnie do tego czasu szlag trafi;p Ale bądźmy optymistami;)
Dziękuję!
Ściskam!
jejku jaka mała czcionka !
OdpowiedzUsuńja noszę okularki i musiałam pod lupą czytać rozdział, ale jakoś poszło !
*śpiewa* Herka nie kocha Wiktora, Herka nie kocha Wiktora
Ona kocha Dracona, Ona kocha Dracona *przestaje śpiewać'
rozdział super <3
Wybacz za tą niedogodność. Już naprawiłam swój błąd. Mam nadzieję, że teraz zwiększy się Wasz komfort czytania.
UsuńWow...robi wrażenie;) Powinnaś zostać tekściarzem ;)
Dziękuję!
Rozmowa Draco z Hermioną - majstersztyk
OdpowiedzUsuńDziękuję;)
UsuńNie wiedziec czemu, w ostatniej scenie przez chwile pomyslałam o Ronie a nie o Kingsleyu.
OdpowiedzUsuńTak czy inaczej, świetnie rozegrane :)
Co do Hermiony, no cóż... Raczej nie chciałabym być teraz na jej miejscu :D
Z każdym rozdziałem coraz bardziej lubię Twoje opowiadanie. Chyba masz nową wierną fankę :D
Niecały tydzień do matury a ja zamiast się uczyć siedzę i czytam Twoje opowiadanie. Nie jest takie dziecinne jak duża część Dramione, idealne na oderwanie myśli od codziennych spraw, odprężenie i poczucie się przez chwilę podobnie jak lata temu kiedy odkrywałam Harry'ego Pottera.
Dziękuję Ci za to i życzę weny na kolejne fantastyczne opowiadania, które porwą czytelników, bo - jak wiem z własnego doświadczenia - jest niepowtarzalnym uczuciem - wiedzieć, że Twoja praca nie pozostaje niezauważona :)
Bardzo mnie to cieszy;) To ogromne wyróżnienie dla opowiadania;)
UsuńW takim razie mam nadzieję, że matura na tym nie ucierpi;)
Otóż to, bardzo dobrze powiedziane;) Życzę Ci wobec tego wielu czytelników;)
A ja dziękuję za obecność, czas i chęci;)I oczywiście trzymam kciuki za świetne wyniki z matury;)
Pozdrawiam!
wciąga mnie i nie mogę się oderwać
OdpowiedzUsuńOby tak zostało;)
UsuńKocham tą Pansy, serio. Nie jest przedstawiona jako pusta idiotka, która myśli tylko o tym jak poderwać Draco albo jak zemścić sie na Granger za odbicie go.
OdpowiedzUsuńMasz u mnie za to duży plus
Pozdrawiam