czwartek, 10 kwietnia 2014

Rozdział 12 "Po drugiej stronie lustra"

Witajcie, Kochani!
   Przed nami kolejny rozdział "Rozbitków". Muszę przyznać, że ten rozdział sprawił mi wyjątkową trudność i gdyby nie cierpliwość i kilka cennych uwag Face, z pewnością bym go widowiskowo"położyła"...Nie wspomnę nawet o tym, że gdyby się kobieta o niego grzecznie nie upomniała, to publikacja nastąpiłaby zapewne pod koniec kwietnia.
Dlatego chyba zrozumiecie i wybaczycie mi prywatę...Rozdział dedykuję Faceless, za wszystko co dla mnie robi! Za wsparcie, długie rozmowy no i oczywiście za betowanie, dzięki któremu Wy macie komfort czytania, a ja "strasznie" dużo się uczę ;) Dedykacja ta pełni również funkcję mini przeprosin, bo zdaje się, że sobie nagrabiłam...Podsumowując, dziękuję i przepraszam, Face.

   Zanim przejdziecie do lektury, pragnę życzyć Wam wszystkim i każdemu z osobna Wesołych Świat Wielkanocnych i obowiązkowo zaliczenia baaardzo mokrego Dyngusa! A co! Jak świętować, to świętować;D
   Wykorzystajcie ten czas przede wszystkim na odpoczynek i spędzajcie go w gronie najbliższych wam osób, bo to one są naszym katalizatorem pozytywnej energii;) I nie mam tu na myśli irytujących ciotek i wujków, jeśli tacy oczywiście są;p

Ściskam Was baaardzo mocno!
Villemo;*






  Rozdział 12 ”Po drugiej stronie lustra”

Wrześniowy wieczór był wyjątkowo ciepły jak na angielskie realia. - Zupełnie tak, jakby pogoda drwiła z mojego parszywego samopoczucia – pomyślał Draco, idąc długą aleją między zadbanymi grobami. Jego przyjaciele powiedzieliby pewnie, że odwiedziny u Lucjusza niekoniecznie są dobrą terapią na chandrę. Rozmasował szczękę i skrzywił się z niezadowolenia, gdy poczuł pulsujący ból. Nie skarżył się jednak. Nie miał prawa. Zdecydowanie zasłużył.  Ale było warto – pomyślał, uśmiechając się na wspomnienie tego elektryzującego napięcia, które poczuł, gdy pocałował Granger i wściekłej gęby Kruma zaraz po tym.
 - Zdecydowanie było warto – mruknął do siebie i skręcił w prawą stronę, gdzie na samym końcu alei znajdował się monumentalny, rodowy grobowiec Malfoyów.
- Witaj, ojcze – ironia w jego głosie była wręcz namacalna, gdy zwracał się do mężczyzny.
Czas, kiedy darzył swojego ojca szacunkiem był przeszłością. Kim wobec tego był Lucjusz Malfoy dla swojego syna? Tego młody Malfoy nie wiedział. Dracon był pewien tylko tego, że piedestał, na który wniósł mężczyznę, runął i teraz zostały po nim jedynie zgliszcza. Gruzy wspomnień, które niczym złowieszczy cień śledziły każdy jego krok. Zupełnie tak, jakby na coś czekały. Czasami Draco miał wrażenie, jakby to duch ojca był tym cieniem, który go prześladuje i czeka, aż ten potknie się, upadnie i przestanie hańbić swój ród. Czego innego jednak mógł się spodziewać po Lucjuszu? Wyrozumienia, żalu za wyrządzone innym krzywdy, a może oznak dumy z postępowania syna? Draco nie był aż tak naiwny, aby karmić się tym podobnymi farmazonami. Jego ojciec, wybierając śmierć, dobitnie pokazał mu, czego od niego oczekiwał. Wierności ideałom. A on co zrobił? Postąpił inaczej. Po raz pierwszy w życiu dokonał własnego wyboru i poczuł się tak, jakby odzyskał tą utraconą część siebie, z której musiał zrezygnować, aby zadowolić Lucjusza. Jeśli jednak Draco myślał, że odniósł sukces, to bardzo szybko przekonał się, że uwolnienie się spod wpływu dawnego autorytetu nie jest takie proste. Jego ojciec oprócz tego, że poddał go rygorystycznej tresurze i autorytarnemu wychowaniu, zrobił coś jeszcze. Zakotwiczył w umyśle syna obraz tego, jaki powinien być. Ulepił go na podobieństwo siebie. Codziennie rano, patrząc w lustro, młody Malfoy zamiast swojego odbicia widział twarz Lucjusza. Te same rysy twarzy, ten sam kształt i kolor oczu, tak samo wykrojone wąskie usta, mocno zarysowana szczęka, atletyczna sylwetka i tlenione włosy, które nawet po ścięciu nie uwolniły go od widma dumnego dziedzica rodu Malfoyów. Podobne cechy charakteru i wyglądu zewnętrznego sprawiały, że Draco czasami miał wrażenie, że patrząc na swoje odbicie, nie dostrzega już siebie. Natomiast po drugiej stronie lustra widzi swojego ojca. Zastanawiał się, czy stałby się taki jak on, gdyby ten dalej żył? Czy zdobyłby się na odwagę, aby zerwać z rodowym dziedzictwem i bezwzględnym posłuszeństwem? A może stałby się idealnym klonem Lucjusza?
- Dlaczego nie mogłeś być dla mnie tylko ojcem? – Zapytał z goryczą pomieszaną z nutką żalu w głosie, patrząc na starszego Malfoya z wyrzutem. - Ojcem, a nie pieprzonym autorytetem… Powtarzałeś, że nazwisko Malfoy ze względu na swoje znaczenie zobowiązuje – prychnął, kręcąc głową z zażenowaniem, bo jeszcze do niedawna on sam był o tym święcie przekonany. – Co teraz znaczy twoje nazwisko, ojcze? Zawsze mówiłeś, że nie ma miłości, a liczy się tylko władza i potęga. Zapewniałeś mnie, że to one określają, jak silny jest człowiek. Zastanawiam się, czy naprawdę w to wierzyłeś, czy tylko bezmyślnie powtarzałeś słowa Czarnego Pana. Ponoć kłamstwa powtarzane w kółko potrafią stać się prawdą… Kiedyś pewnie nawet nie śmiałbym tego zakwestionować. Nie wystarczyłoby mi odwagi, nawet gdybym ośmielił się myśleć inaczej niż ty. Dziś jednak wiem, że nigdy nie byłeś silny, ojcze. Na co zdała się twoja potęga? Spójrz, jak nietrwałe wartości wyznawałeś. Zobacz, jak skończyłeś. Żałuję, że przejrzałem na oczy tak późno - wyszeptał zbolałym głosem, nie spuszczając wzroku z nieprzeniknionej twarzy zmarłego Malfoya, który w tym momencie patrzył na niego z góry, jak na kogoś, kto nie jest wart jego nazwiska. - Nawet po śmierci jesteś zimnym skurwysynem, Lucjuszu Malfoy – pomyślał z żalem.
Z zamyślenia wyrwał go dotyk ciepłej dłoni, splatającej jego palce ze swoimi. Zerknął kątem oka w bok, w momencie, gdy kobieca głowa spoczęła na jego ramieniu.
- Skąd wiedziałaś, Pan? – Zapytał zaskoczony widokiem przyjaciółki. Uśmiechnął się pod nosem, czując jak wzrusza ramionami. – Potter – bardziej stwierdził niż zapytał, a Parkinson powtórzyła wcześniejszy gest.
- Długo jeszcze masz zamiar się samobiczować? – Zapytała z troską, unosząc głowę tak, by móc spojrzeć na mężczyznę. – I nawet nie zaprzeczaj! – Warknęła, gdy blondyn posłał jej zmęczone spojrzenie. – Nie jesteś Lucjuszem, Draco!
- Powiedz to mojemu odbiciu w lustrze – sarknął mężczyzna, chcąc rozładować nieco tą poważną atmosferę i prawie mu się to udało, gdyż kąciki ust kobiety zadrżały delikatnie.
- Patrząc na to, jak dziś wyglądasz, stwierdzam, że dawno go nie oglądałeś – zripostowała, dając za wygraną i uśmiechając się do blondyna.
- No wiesz… myślałem, że kobiety uważają, że mężczyźni z zarostem wyglądają sexy – zironizował, unosząc lewą brew, a brunetka posłała mu pełne politowania spojrzenie.
- Zapewniam cię, że z długą brodą nie wywrzesz na Hermionie wrażenia – dodała śmiertelnie poważnym tonem, uważnie obserwując reakcję przyjaciela.
- Nie wiem, co ma Granger do mojego zarostu – odparł chłodnym tonem, patrząc na kobietę ostrzegawczo, jakby chciał jej dać do zrozumienia, że stąpa po cienkim lodzie.
- Do zarostu może i nic, ale z tym seksownym siniakiem ma jednak wiele wspólnego. Zaprzeczysz? – Zapytała prowokującym tonem, na co mężczyzna zmrużył niebezpiecznie oczy.
- Masz chyba złego informatora, Pansy – oznajmił zdecydowanym tonem, a temperatura w jego głosie spadła poniżej zera.
-Daj spokój, Draco! Przecież nie jestem ślepa! Widzę, co się dzieje…
-Problem w tym Pansy, że chyba jednak jesteś ślepa, bo nie dzieje się nic. Absolutnie nic - zaoponował nieco zbyt ostrym głosem, a po chwili, jakby się reflektując, dodał pobłażliwym tonem - więc nie doszukuj się czegoś, czego nie ma.
- Znalazł się mistrz blefu za pół knuta – sarknęła z politowaniem, marszcząc czoło. - Możesz oszukiwać wszystkich dookoła włącznie z samym sobą, ale mnie nie nabierzesz. Zbyt dobrze cię znam, Draco – dodała już spokojniejszym głosem, aby nie zniechęcić przyjaciela.
Przez chwilę między parą przyjaciół zapadła niezręczna cisza, przez którą przebijał się odgłos dzwonów w przycmentarnej kaplicy i świergot ptaków, które zadomowiły się przy starym dębie rosnącym nieopodal monumentalnego grobowca. Wyglądało na to, że tym razem żadne z nich nie ma zamiaru ustąpić drugiemu.
- Od jak dawna? – Rzucił blondyn i odwrócił głowę, udając zainteresowanie ptakiem, który przysiadł na grobie jego ojca. Nie był przyzwyczajony do werbalizacji własnych uczuć. Nigdy nie musiał tego robić, a teraz ta wścibska istota, podająca się za jego przyjaciółkę, oczekuje od niego, że zacznie jej się zwierzać.
- Od jakiegoś czasu – odparła, kolejny raz wzruszając ramionami i ponownie przytuliła się do ramienia mężczyzny. Teraz, gdy nie ciskał wzrokiem błyskawic, nie musiała obawiać się o swoje życie. – Chyba od momentu moich zaręczyn z Harry’m – dodała, a mężczyzna pokiwał głową w zamyśleniu. Wtedy chyba sam jeszcze nie był do końca pewien, w jakim kierunku zmierzają jego uczucia, więc frasowało go, jak wpadła na to jego przyjaciółka. - Byliście sobą zajęci bardziej niż ja z Harry’m - oznajmiła złośliwym tonem, jakby czytając w jego myślach, a on na wspomnienie tamtego wieczora uśmiechnął się pod nosem.
- To jeszcze niczego nie dowodzi – zauważył, posyłając brunetce pobłażliwy uśmiech.
- Być może. Ale to, że Blaise musiał cię przyczepić zaklęciem do krzesła, gdy Wiktor ją pocałował, już rzuca na ciebie cień podejrzeń – roześmiała się, dając mężczyźnie kuksańca w żebra.
Draco pokręcił głową z rezygnacją i ponownie skupił uwagę na zdjęciu swojego ojca.  Bez wątpienia od dłuższego czasu to irytujące, a zarazem fascynujące, gryfońskie stworzenie wywoływało w nim burze sprzecznych uczuć, których nie potrafił wytłumaczyć. A może i nie chciał. Wiedział, że gdyby uświadomił sobie, co tak naprawdę czuje, to to uczucie przytłoczyłoby go do tego stopnia, że nie byłby w stanie normalnie funkcjonować. Bo przecież był Malfoyem. A ona zasługiwała na kogoś bez kryminalnej przeszłości, bez skazy na nazwisku i honorze. ”Oni” nie mieli przyszłości. I nawet, jeśli świadomość ta była niczym kamień ciągnący go na dno oceanu, musiał się z tym pogodzić.
- Jesteś dla siebie zbyt surowy, Draco – usłyszał cichy, a zarazem stanowczy głos przyjaciółki. Zaskoczony posłał jej pytające spojrzenie, niepewny, jak ma interpretować te słowa.  – Wiem, o czym teraz myślisz. Nie skreślaj się na starcie. Gdzie twoja pewność siebie? Ok, kiedyś byłeś dupkiem, ale to było wieki temu. Teraz jesteś zupełnie innym człowiekiem! Wiele osób to dostrzega - kontynuowała z przekonaniem. Słysząc ostatnią uwagę przyjaciółki, nie mógł się powstrzymać i prychnął cicho, na co kobieta zmrużyła oczy i szturchnęła go mocno w ramię. – Wkurzasz mnie, Malfoy!
- I vice versa, Parkinson – zironizował, ale widząc naburmuszoną minę kobiety roześmiał się głośno, co najwidoczniej tylko pogorszyło sprawę, gdyż na policzkach czarownicy pojawiły się dwa, intensywnie czerwone rumieńce złości.
- Wiesz co? Mam to gdzieś. Rób jak uważasz! Chowaj się dalej w cieniu swojego ojca i patrz, jak kobieta, na której ci zależy, wychodzi za innego. Jesteś popieprzonym osłem, Draco! W dodatku ślepym jak kret! Jednak, jako twoja przyjaciółka, dam ci pewną radę. Weź się w garść i zrób coś. Zawalcz o Hermionę, zanim ona totalnie sobie odpuści. Wcale nie zdziwię się, jeżeli w końcu tak postanowi. Bo życie ze schizofrenikiem jest zbyt trudne. To, że wyglądem przypominasz swojego ojca, nie oznacza, że jesteś tak samo złym i zepsutym człowiekiem.  A jeżeli dalej wolisz ukrywać się za tożsamością Lucjusza, to daj jej spokój i przestań mącić w głowie! Ogarnij się, Draco! – Wyrzuciła z siebie podniesionym głosem i, nie dając mu szansy na reakcję, odwróciła się na pięcie, ruszając w stronę wyjścia z cmentarza. – A jutro o szóstej organizujemy z Harry’m kolację. Chyba nie muszę ci mówić, jak bardzo zła będę, jeśli się nie pojawisz? – Dodała przez ramię rzeczowym tonem i po raz ostatni obrzucając blondyna znaczącym spojrzeniem, oddaliła się szybkim krokiem.
Nawet nie próbował zatrzymywać kobiety. Słowa przyjaciółki wywarły na nim zbyt duże wrażenie. Był w stanie tylko stać i obserwować znikającą z zasięgu jego wzroku sylwetkę Pansy. Poprawił kołnierz cienkiego płaszcza i włożył ręce do kieszeni spodni, analizując w myślach zarzuty brunetki.
Czy właśnie to robił? Czy aż tak było widać, że prześladuje go widmo ojca? Jak kobieta mogła pomyśleć, że oddał mecz walkowerem? Przecież to nie dlatego chciał zrezygnować. Po raz pierwszy chciał postawić czyjeś uczucia i potrzeby ponad swoimi i, w ramach docenienia, został nazwany tchórzem. Czy jego wszystkowiedząca przyjaciółka była aż tak ograniczona, że nie potrafiła tego zrozumieć? Najgorsza jednak była świadomość, że Pansy może mieć rację. Myśl ta zagnieździła się w jego głowie i nie dawała mu spokoju. Zupełnie tak, jakby bez tego było mu lekko. Ale może rzeczywiście za mało się starał? Może powinien walczyć do końca? Przecież tak naprawdę nie chciał rezygnować. Nawet, jeśli dotychczas istniał tylko cień nadziei, że Hermiona mogłaby pokochać kogoś takiego jak on. Przecież pragnął czegoś więcej niż pustych frazesów, wyznawanych od dawna przez jego rodzinę. Wystarczyło spojrzeć na to, dokąd ich to zaprowadziło, aby wyciągnąć właściwe wnioski – przemknęło mu przez myśl i to wstrząsnęło nim jeszcze bardziej.  Rzeczywiście starał się robić wszystko, aby jego czyny jak najbardziej różniły go od postępowania Lucjusza. Pragnął odciąć się od mroku, jaki wisiał nad rodem Malfoyów, odkąd związali się z Czarnym Panem. Podświadomie nienawidził tej części siebie, która sprawiała, że ludzie mówili, że jest podobny do ojca. Nienawidził swojej twarzy, ciała, tembru głosu, które w przeszłości napawały go dumą, bo zbliżały go do niedoścignionego wzoru, jakim był dla niego Lucjusz. Pansy miała rację, musiał wziąć się w garść. Przecież on nigdy nie poddawał się bez walki. I tym razem też nie zamierza tego robić. Nie teraz, kiedy ona wreszcie zaczęła się do niego przekonywać. Już raz odpuścił i pozwolił jej odejść. Tym razem miał zamiar walczyć do końca.
Wyczarował małą wiązankę i położył ją na nagrzanej od słońca płycie nagrobka. Bardziej z przyzwyczajenia, niż z szacunku czy miłości. Następnie ostatni raz spojrzał na zdjęcie swojego ojca.
- Nie jestem taki jak ty – powiedział, patrząc prosto w zimne, szare oczy mężczyzny, po czym obrócił się na pięcie i ruszył śladem swojej przyjaciółki.

***

Napięta atmosfera między nimi sprawiała, że czuła się niekomfortowo. Malfoy, o ile to w ogóle możliwe, skomplikował jej życie jeszcze bardziej. Co mu strzeliło do tego tlenionego łba, żeby ją całować w obecności jej narzeczonego…to znaczy, żeby w ogóle ją całować? W porządku, po części to i jej wina, bo w tej ich grze, ona nigdy nie powiedziała stanowczego nie. Nie popisała się asertywnością, więc teraz nie powinna mieć pretensji do Dracona i obarczać go całą winą.
 - Na Godryka, Granger… znowu go bronisz… - prychnęła do swojego odbicia w lustrze, zaprzestając na chwilę czesania swoich, dziś idealnie prostych, włosów. – Musisz z tym skończyć, jasne? – Powiedziała stanowczym głosem, patrząc prosto w roziskrzone, piwne tęczówki kobiety po drugiej stronie lustra, a potem parsknęła pełnym politowania śmiechem nad tym stwierdzając, że chyba traci zmysły, skoro zaczyna już rozmawiać sama ze sobą. Dręczyło ją jednak pytanie, czy to dalej była gra? I czy aby na pewno za bardzo się w nią nie zaangażowała.
Malfoy był pierwszą osobą, która sprawiła, że wszystko, w co kiedyś wierzyła, przestawało mieć znaczenie. Mężczyzna stawiał przed nią wyzwania i zmuszał do pokonywania własnych barier. Nakłaniał do szukania nowych rozwiązań zamiast korzystania z utartych schematów. Przy nim uczucia takie jak wstyd i pewność czegokolwiek przestawały mieć znaczenie. W jego obecności nic nie było jednoznaczne. Draco pokazywał jej inny wymiar i za każdym razem odkrywał przed nią inne jego barwy. Każde spotkanie z tym mężczyzną przypominało przejażdżkę na karuzeli bez pasów bezpieczeństwa i, ku jej zaskoczeniu, było w tym coś nieprzyzwoicie dobrego, zmysłowego i cudownie wyzwalającego.
Podkreśliła usta bezbarwnym błyszczykiem i spojrzała krytycznie na swoje dzieło. Delikatny makijaż podkreślał jej urodę, a proste włosy, które podpięła u góry, dopełniały efektu.
- Zawsze mogło być gorzej - zacytowała swoją rudowłosą przyjaciółkę i wyszła z łazienki, aby założyć łososiową, prostą sukienkę przed kolano, którą przygotowała sobie wcześniej w sypialni. W drzwiach prawie zderzyła się z Wiktorem, który od ostatniego wieczora, gdy wrócili od jej rodziców, traktował ją z chłodnym dystansem. Choć właściwie to i tak był cud, że tam dotarli po aferze w Ministerstwie.
Spojrzała niepewnie na mężczyznę, mając nadzieję, że emocje po ich kłótni minęły i westchnęła ciężko, gdy ten ostentacyjnie ją zignorował. Zastanawiała się, jak długo jeszcze będzie się boczyć. Bo jeśli już ktoś ma prawo do odgrywania obrażonej primadonny, to z pewnością nie on. Rozumiała, że Wiktor mógł się wściec. Ba, ona sama by się wściekła na jego miejscu. Ale żeby od razu opowiadać jej rodzicom bajki o dziecku i przeprowadzce do Bułgarii? Przez cały wieczór musiała cierpliwie uspokajać rodziców, że nigdzie się nie wybiera, a to, o czym mówi jej narzeczony, to tylko plany, żeby nie powiedzieć, że bardzo odległe plany, o których z Wiktorem jeszcze nie rozmawiali. Bo okazało się, że jej przyszły mąż nie uznał za stosowne, aby powiadomić ją o tym, że dostał propozycję, aby trenować jedną z czołowych drużyn quidditcha, a ich nowy dom powinien być gotowy do wprowadzki zaraz po powrocie z podróży poślubnej. Zachowywał się tak, jakby zaplanował całe ich przyszłe życie i najwidoczniej zapomniał zapytać ją o zdanie. To chyba wtedy coś w niej pękło, zapomniała o obecności rodziców oraz poczuciu winy i wyrzuciła Wiktorowi, że jej uczucia nie zmieni wraz z miejscem zamieszkania. Mężczyzna musiał jednak opacznie zrozumieć jej słowa, bo odpowiedział, że naiwnie wierzył, że nic go nie zmieni i wyszedł. Tak po prostu. A ona, rzucając rodzicom przepraszające spojrzenie, wybiegła za nim. Gdy wrócili do domu było tylko gorzej. I nic nie zapowiadało ocieplenia ich stosunków. Zdziwiło ją natomiast to, że gdy nieśmiało zapytała go, czy pójdzie z nią na kolację do Pansy i Harry’ego, zgodził się bez słowa. I to „bez słowa” było właściwie odpowiednim określeniem ich dalszej interakcji.
W roztargnieniu założyła beżowe pończochy i wsunęła na siebie sukienkę. Zirytowana przez chwilę siłowała się na oślep z suwakiem na plecach, gdy niespodziewanie zwinne ręce odgarnęły jej włosy na ramię i wybawiły ją z kłopotu. Drgnęła i wstrzymała oddech, gdy mężczyzna położył swoje ciepłe dłonie na jej ramionach i oparł czoło o tył jej głowy, a następnie mocno ją do siebie przytulił. Odetchnęła z ulgą, czując ciepły oddech na szyi i jego miarowe bicie serca.
- Przepraszam – powiedział zachrypniętym głosem, wtulając twarz w jej włosy.
- Wybaczam – oznajmiła cicho, przymykając powieki z ulgą i oparła się plecami o klatkę piersiową mężczyzny.– Choć zachowywałeś się jak osioł – dodała przekornie, odwracając się w stronę bruneta i zarzucając mu ręce na szyję, a on z bladym uśmiechem przyznał jej rację skinięciem głowy.  - U moich rodziców zrobiliśmy niezłe przedstawienie…
- Gdyby nie ten parszywy… - zaczął ostrym głosem, lecz szatynka przyłożyła mu dłoń do ust, nie pozwalając dokończyć.
- Posłuchaj mnie, Wiktorze – zaczęła łagodnym, aczkolwiek stanowczym głosem.  – Wybrałam ciebie. Ciebie! I to twoją żoną mam zostać- oznajmiła, akcentując każde słowo i starając się przekonać nie tylko Wiktora, ale i siebie, że jej słowa są szczere.
- Herm…kocham ciebie. Bardziej niż byłbym w stanie wyrazić. Ale czy mi się to podoba czy nie, wygląda na to, że i Malfoy… Nie jesteś mu obojętna…W sumie trudno mu się dziwić. Wściekam się, bo widzę, jak na niego patrzysz. Przeraża mnie myśl, że mogłabyś odejść… do niego. Jesteś całym moim światem i nie mogę cię stracić, Hermiono…Nie pozwolę, aby ktoś taki jak on, wszedł między nas. Nie powinienem obwiniać cię za Malfoya – oznajmił ze smutkiem, gładząc ukochaną po policzku.
- Tak bardzo cię przepraszam, Wiktorze – powiedziała drżącym głosem, poruszona wyznaniem mężczyzny.
Czuła palący wstyd i ogromne wyrzuty sumienia. Ostatnie wydarzenia coraz bardziej uświadamiały jej, że nie zasługuje na miłość Wiktora. Tak łatwo uległa Malfoyowi. Najgorsze w tym wszystkim było jednak to, że jej narzeczony miał rację. Nie mogła zaprzeczyć i powiedzieć, że były Ślizgon jest jej obojętny. Wręcz przeciwnie. Najgorsze było to, że nie potrafiła sobie z tym poradzić. Wiedziała jednak, że musi podjąć ostateczną decyzję. Nie może dawać złudnych nadziei Draconowi, bo dała słowo innemu mężczyźnie. Dlatego też musi stłumić to irracjonalne i niewłaściwe uczucie do Malfoya, nim zabrnie w nie tak daleko, że nie będzie już odwrotu, a on znowu złamie jej serce.
Wiktor nie zasłużył na takie traktowanie. Przecież jeszcze do niedawna obydwoje wykorzystywali każdą sposobność do bycia ze sobą. Co się wobec tego zmieniło? Dlaczego nie potrafiła poczuć tego palącego uczucia w tej chwili? Dlaczego pozwoliła, aby tak bardzo się od siebie oddalili? A może to właśnie jest ta osławiona rutyna? Może tak wyglądają związki z bagażem doświadczeń? Może stąd to uczucie obcości? Ale przecież jej rodzice byli żywym dowodem na to, że miłość wcale nie musi być mniej intensywna z upływem lat. Tak bardzo chciała poznać odpowiedzi na dręczące ją pytania. Może wtedy byłoby jej łatwiej zrozumieć to, co działo się z nią, z nimi. I gdy patrzyła w przepełniony ciepłem i miłością wzrok swojego przyszłego męża, zastanawiała się, czy i on widzi te emocje w jej spojrzeniu? Czy dostrzega różnicę w ich związku? I czy jest w stanie pomóc jej odnaleźć na nowo uczucie, które wypełniało ją od środka ilekroć on znajdował się w pobliżu? Czy jest w stanie ponownie sprawić, by zdusiła uczucia do Malfoya?
- Wybaczam – odbił pałeczkę i chcąc rozładować atmosferę, uśmiechnął się łobuzersko. – Obiecaj mi, że nie zrezygnujesz z nas dla chwilowego zauroczenia – przytulił ją mocno i wyszeptał do ucha z taką udręką w głosie, jakby sama myśl o rozstaniu z kobietą sprawiała mu niewyobrażalny ból.
- Przetrwamy to, Wiktorze – powiedziała łamiącym się głosem, gdy doszła do siebie, po usłyszeniu prośby mężczyzny.
Wiedziała, że nie takiej odpowiedzi się spodziewał. Jednak na chwilę obecną nie mogła mu tego obiecać. Jej uczucia były za bardzo poplątane i niejasne, by mogła być pewna czegokolwiek. Jedyne, co mogła zrobić, to postarać się odbudować tą nadszarpniętą więź między nimi i mieć nadzieję na to, że uda im się odnaleźć siebie na nowo.
- To znaczy, że nie chcesz odwołać ślubu? – Upewnił się, świdrując ją pełnym napięcia wzrokiem.
- Nie – odparła po chwili wahania i uśmiechnęła się z ulgą, gdy dotarło do niej, że rzeczywiście tak czuje. Jednak, gdy Wiktor ją pocałował, uczucie ulgi zostało całkowicie wyparte przez panikę i coś tak ulotnego, że nie zdążyła tego zidentyfikować.
- Powinniśmy się zbierać – oznajmiła, przerywając szybko pocałunek, a gdy jej narzeczony zrobił zbolałą minę, roześmiała się i dała mu prztyczka w nos. - Pansy nienawidzi, gdy ktoś burzy jej harmonogram kolacji – dodała z przekąsem, wyswobadzając się z ramion mężczyzny i podeszła do szafki nocnej, gdzie leżała jej kopertówka. 
- Malfoy też tam będzie?
- Nie wiem… Pewnie tak – oznajmiła ostrożnie, spryskując się perfumami i zakładając kolczyki. - Dobre pytanie – przemknęło jej jednocześnie przez myśl, a na samą myśl o blondynie żołądek zacisnął się w bolesny supeł.
- Przysięgam, że jeśli znowu się do ciebie zbliży…
- Wiktorze… - przerwała mu zmęczonym głosem, wkładając beżowe szpilki.
- Nic na to nie poradzę, że ten gość gra mi na nerwach - oznajmił z zaciętą miną, poprawiając krawat. – Miejmy to za sobą – dodał polubownie pod wpływem karcącego wzroku szatynki i podał ramię kobiecie.

***

- No wreszcie jesteście! – Przywitała ich Pansy, wciągając do środka z niezwykłą jak na nią siłą.
Dom, w którym mieszkali przyszli państwo Potter, znajdował się na końcu alei w Dolinie Godryka, niedaleko miejsca narodzin Harry’ego i dawnej posiadłości Dumbledoreów. Para zadbała o to, aby wystrój wnętrz zachęcał gości do odprężenia się i pozostania w nim na dłużej. Drewno, ciepłe kolory ścian, masa fotografii, świeże kwiaty i przyjazna atmosfera to jedynie niektóre walory tego domu.
- Ślicznie wyglądasz, Pansy – skomplementował wygląd kobiety Wiktor, na co ta uśmiechnęła się uroczo i zaprosiła ich do salonu, gdzie znajdowała się reszta gości.
Hermiona uśmiechnęła się pod nosem, widząc jak Ginny z mocno przerysowaną, cierpiętniczą miną opędza się od zalotów będącego w swoim żywiole Blaise’a. Jednocześnie zaobserwowała, że ilekroć ten odwracał głowę do zamyślonego Dracona, jej przyjaciółka przyglądała się mu z zainteresowaniem.
- Noo nareszcie dotarliście! Przysięgam, że jeszcze minuta, a musielibyście wysłuchiwać wyjca długości wykładu Binnsa na historii magii – zażartował Harry, całując przyjaciółkę w policzek i wyciągając dłoń do Wiktora, który uścisnął ją z lekkim ociąganiem.
Hermiona zmarszczyła czoło, wyczuwając dystans pomiędzy mężczyznami i splotła swoje palce z palcami Wiktora. W odpowiedzi mężczyzna delikatnie uścisnął jej dłoń, a ona uśmiechnęła się do siebie. Przynajmniej dalej rozumiemy się bez słów – pomyślała, patrząc ciepło na bruneta.
- Ktoś tu dzisiaj chce spać na kanapie – zagroziła żartobliwym tonem brunetka, a Harry posłał jej łobuzerski uśmiech i, korzystając z okazji, że Parkinson zaciągnęła Kruma do reszty gości, zapytał Hermiony:
- Trzymasz się?
- Myślę, że odpowiem ci na to pytanie, jak przetrwamy ten wieczór – oznajmiła, częstując się winogronem i rozglądając za tlenioną czupryną Malfoya, którego straciła z zasięgu wzroku.
Postanowiła go unikać i ignorować, aby nie prowokować niepotrzebnie Wiktora. A aby móc wprowadzić swój plan w życie, musiała wiedzieć, gdzie znajduje się on w danym momencie. Przynajmniej tak to sobie tłumaczyła, gdy przesuwała wzrokiem po salonie.
- A czy wobec tego możesz mi wyjaśnić, co dzieje się między tobą a Draconem? – Zapytał Harry, a Hermiona prawie zadławiła się przełykanym owocem.
- Serio, Harry? Teraz masz zamiar bawić się w starszego brata? – Odparła, patrząc na przyjaciela ze złością.
- Tak, teraz. Jutro w ministerstwie zamkniesz się w tej swojej eksperymentalnej pieczarze i nie wynurzysz z niej nosa do późnych godzin, a po pracy zbędziesz mnie gadką o tym, że jesteś zmęczona i ….
- Dobra! – Skapitulowała niepocieszona, przerywając przedrzeźniającemu ją mężczyźnie. W odpowiedzi otrzymała pełen samozadowolenia uśmiech Harry’ego, za który wyżej wspomniany osobnik otrzymał bolesnego kuksańca w żebra. – Co chcesz wiedzieć? – Zapytała, marszcząc brwi, gdy zauważyła jak Pansy po raz drugi napełnia kieliszek Wiktora Ognistą Whisky.
- Daj spokój, przynajmniej nieco się rozchmurzy. Jak tylko go zobaczyłem, pomyślałem, że wygląda jak człowiek potrzebujący dużej dawki alkoholu – oznajmił Harry, dostrzegając w jakim kierunku podąża wzrok przyjaciółki.
- Pragnę zauważyć, że Wiktor plus alkohol i plus Malfoy nie ma szans skończyć się dobrze. Chyba nie chcesz znowu zbierać swojego kumpla z podłogi? – Mruknęła z przekąsem, świdrując plecy narzeczonego, który w rzeczy samej wyglądał na dużo bardziej rozluźnionego i teraz razem z Pansy śmieli się z czegoś, co opowiedziała im Ginny.
 Jej przyjaciółka wyglądała uroczo w granatowej spódniczce do kolan i wciągniętej w nią luźnej białej bluzce z żabotem. Gładko zaczesany, długi kucyk poruszał się rytmicznie za każdym razem, gdy gestykulowała głową, a refleksy sztucznego oświetlenia odbijały się na tle jej rudych kosmyków. I gdy kolejny raz odwróciła głowę, ich spojrzenia skrzyżowały się na ułamek sekundy. Ginny najwidoczniej musiała prawidłowo zinterpretować minę przyjaciółki, gdyż kilka sekund później znalazła się przy jej boku i, nie zważając na niezadowolenie Harry’ego, pociągnęła ją w stronę Wiktora i Pansy.
- Dzięki – szepnęła Hermiona, posyłając rudowłosej pełen wdzięczności uśmiech.
- Daj spokój, na kilometr było widać, że Harry przeprowadza swoją wielką inkwizycję – roześmiała się Ginny. – Nie myśl tylko, że ci się upiekło. Ten facet tak łatwo nie odpuszcza. Cokolwiek chce wiedzieć, prędzej czy później wyciągnie to z ciebie – dodała, patrząc na szatynkę z ukosa.
- W tym wypadku lepiej później.
- Nie bądź na niego zła – oznajmiła Weasley, słysząc zacięty głos kobiety. – Martwi się o ciebie. Zresztą nie on jeden. I nie myśl, że nie korci mnie, aby zaciągnąć cię do jakiegoś pokoju i zmusić do zeznań na temat stosunków na linii Granger – Malfoy – dodała z cwanym uśmieszkiem, a specyficzny błysk w jej brązowych oczach, podpowiedział Hermionie, że jej przyjaciółka rzeczywiście rozważa taką ewentualność. – Najpierw jednak chyba poczekam, aż trochę wypijesz. Nie znoszę ciągnąć cię za język. Po alkoholu jesteś bardziej skora do zwierzeń – rzekła poważnym tonem, na co szatynka z wysoko uniesionymi brwiami pokręciła tylko głową z niedowierzaniem.
Z deszczu pod rynnę – pomyślała, wciąż wstrząśnięta swoją naiwnością. No bo jak mogła pomyśleć, że to wścibskie reporterskie zwierze tak po prostu jej odpuści?

***

- Pansy nigdzie nie mogę znaleźć tych domniemanych serwetek, które tu zostawiłaś – oznajmiła, słysząc kroki za sobą i dalej przewracając w szufladzie. – Doprawdy musisz chyba poprosić Blaisea o jakieś tabletki przeciwko postępującej sklerozie, bo… - zażartowała, odwracając się w stronę kobiety, a wtedy jej uśmiech zbladł. Bo zamiast przyjaciółki, zobaczyła Dracona opartego o zamknięte drzwi.
- Myślałam, że to Pansy – rzuciła skrępowana jego widokiem, unikając wzroku blondyna.
- Wiem - odparł z zadziwiającą prostotą, z miną trudną do rozszyfrowania, a widząc pytające spojrzenie szatynki dodał – poprosiłem Pan, żeby dała nam chwilę.
- Nie rozumiem, po co miałaby to robić?
- Bo ją poprosiłem – odparł z sarkazmem, unosząc lewą brew, a Hermiona zacisnęła usta w wąską linię.
- A zrobiłeś to, bo? – Zapytała mało uprzejmym tonem.
- Bo musimy porozmawiać, Granger. To chyba jasne? – Odparł, nie kryjąc już ironii w głosie. Dlaczego tak łatwo tracił panowanie nad sobą przy tej kobiecie?
- Jeśli masz zamiar przepraszać mnie za ten incydent w ministerstwie, to streszczaj się…
- INCYDENT? – Zapytał niebezpiecznie niskim tonem, zaprzestając zabawy kluczem od drzwi.
- INCYDENT – powtórzyła dobitnie szatynka, butnie patrząc mężczyźnie prosto w oczy. Była zła i to dodało jej odwagi.  – Tego, co zrobiłeś, nie da się inaczej nazwać.  Dlatego dla dobra nas wszystkich uznajmy, że to wydarzenie nie miało miejsca. Zresztą nawet nie musimy za bardzo udawać, bo i nie miało! Chciałeś wkurzyć Wiktora, upokorzyć mnie i udało ci się to. Brawo! Po raz kolejny wygrałeś starcie. Wiedz jednak, że to, co zrobiłeś było szczeniackie, Malfoy. Ale powinnam się chyba przyzwyczaić, prawda?
- Nie chciałem cię upokorzyć - oznajmił, wstrząśnięty słowami kobiety. Nie tego się spodziewał. Do głowy mu nie przyszło, że Hermiona tak zinterpretuje jego zachowanie. To, że ją wtedy pocałował było impulsem. Pragnął tego i nie myślał o konsekwencjach.
- Nie wierzę ci - powiedziała cicho, kręcąc głową, jakby chcąc potwierdzić swoje słowa.
- Gran…
- Nie – zaoponowała stanowczo, unosząc ręce i tym samym dając mu znak, aby nie ruszał się z miejsca.  – Nie chcę tego roztrząsać. Nie chcę teraz o tym rozmawiać. Nie chcę nawet do tego wracać. To wina tego, że pogubiłam się we własnych uczuciach. Ale tak to jest, gdy podejmuje się grę, której reguł się nie zna. Skończmy to, nim nie jest za późno. Po prostu uznajmy, że ten pocałunek nie miał miejsca. Zresztą nie miniemy się z prawdą, bo to nawet nie był pocałunek. To ty mnie…
Draco jednak nie pozwolił jej skończyć. W trzech długich krokach pokonał dzielącą ich odległość i nie zważając na zaskoczoną i przerażoną minę kobiety, pocałował ją. Nie mógł dłużej słuchać smutku i goryczy w jej głosie. Nie chciał, aby Granger sądziła, że ją wykorzystał. Zależało mu na niej na jego własny, pokręcony sposób. Czuł z nią swoistą więź. I nie chciał tej więzi przeciąć. Bo wbrew jej osądom, dla niego to nie była gra.
Czując opór kobiety, przyciągnął ją bliżej i pogłębił pocałunek. Przez chwilę jeszcze Hermiona próbowała walczyć z nim, lecz stopniowo jej opór stawał się coraz słabszy, aż w końcu całkowicie mu się poddała. Z satysfakcją zauważył, że odwzajemniła pocałunek z równym zaangażowaniem.
Teraz nie będziesz mogła mówić, że był to pseudo pocałunek – pomyślał, lecz myśl ta trwała zaledwie ułamek sekundy, bo już po chwili wszystkie jego zmysły ponownie skupiły się na chłonięciu bliskości czarownicy. Przelał w ten pocałunek wszystkie swoje uczucia - gniew, tęsknotę, pragnienie i pasję. Może i nie potrafił wytłumaczyć logicznie swoich uczuć, ale musiał jej w jakiś sposób pokazać, że jego intencje są szczere. Że nie jest to kolejny podstęp albo szczeniacka gra. To z pewnością było coś większego, coś czego nie czuł nigdy przedtem. Panika, jaka go ogarnęła, gdy zrozumiał, do czego dąży kobieta, sprawiła, że teraz już wiedział, że jeśli miał jakieś wątpliwości z powodu podjętej decyzji, to czas najwyższy pozbyć się ich. Nie może pozwolić jej odejść. Nie chciał, aby to, co działo się między nimi, tak po prostu się skończyło. Nie miał pojęcia, gdzie go to zaprowadzi, jednak chciał zaryzykować. Tym razem, nie odda jej tak łatwo.
Nie zaprzestając pieszczot, uniósł kobietę i posadził ją na blacie kuchennej wysepki, a ona oplotła go w pasie nogami, przyciągając do siebie jeszcze bliżej. Błądził dłońmi po jej drobnym ciele, a Hermiona wplotła palce w jego włosy. Musnął wargami jej szyję, drażniąc przez chwilę ciepłym oddechem, a kobieta odchyliła głowę, przygryzając wargę, by stłumić cichy jęk. Złożył delikatny pocałunek na linii żuchwy i niespiesznie przejechał opuszkami po wewnętrznej stronie uda kobiety. I to wtedy przyszło opamiętanie. Wyczuł to po postawie szatynki, która w jednej sekundzie cała się spięła i delikatnie go od siebie odsunęła.
- Nie, nie mogę - zaprotestowała, patrząc na mężczyznę przepraszającym wzrokiem.  – Draco… to musi się skończyć… - mówiła zdławionym głosem i ukryła twarz w dłoniach, gdy ten odmówił jej posłuszeństwa.
Przez chwilę stał jak sparaliżowany, nie wiedząc, co ze sobą zrobić. Był zbyt zaskoczony zmianą w jej zachowaniu. Dopiero, gdy dobiegł go szloch kobiety, niepewnie odsunął dłonie od twarzy szatynki i delikatnie ujął jej podbródek. Wyglądała na zagubioną i zawstydzoną, choć nie wiedział, czy wstyd jej bardziej przed nim, czy za siebie.
- Jestem z Wiktorem…Ko… kocham go… - kontynuowała drżącym głosem, patrząc zaszklonym wzrokiem na blondyna, a on w mig pojął, o co jej chodzi. – Dlaczego nie możesz mnie zostawić w spokoju, Draco?
- Ja… - zaczął i urwał, nie wiedząc jak ubrać myśli w słowa. Nie potrafił nazwać tego, co czuł do Granger. Wiedział tylko, że nie potrafi odpuścić. Nie chciał. – Bo nie potrafię znieść myśli, że przestaniesz być częścią mojego życia – powiedział cicho, patrząc niepewnie w oczy kobiety, gdy ta nie doczekawszy się odpowiedzi ze strony mężczyzny, pokręciła tylko głową w geście rezygnacji i chciała zsunąć się z wysepki, na której w dalszym ciągu siedziała, by, jak się domyślał, odejść. Uzewnętrznianie uczuć przychodziło mu z trudem. W końcu całe życie tresowano go, aby maskował emocje. Nie nauczy się w ciągu jednego wieczoru, jak mówić o tym, co dzieje się w jego wnętrzu. Słowa, które bez udziału woli wypłynęły z jego ust, zaskoczyły go chyba bardziej niż kobietę. Bez wątpienia jednak były idealnym zobrazowaniem tego, co czuł. Zdenerwowany przeczesał palcami swoje, już i tak zmierzwione włosy i zacisnął mocno szczękę w obawie, że znowu powie coś, co być może ją spłoszy.
- Dlaczego musisz wszystko utrudniać, Draco? Dlaczego teraz? Wychodzę za mąż, więc proszę cię, nie niszcz tego… - wyrzuciła z siebie, starając się, aby jej głos zabrzmiał twardo i stanowczo, lecz w rezultacie brzmiał on tak, jakby starała się zdusić jęk bólu.
- A co z tym, co jest między nami? – Zapytał bezbarwnym głosem, stłumionym od nadmiaru emocji, które się w nim skumulowały.
- A co według ciebie jest między nami, Draco? Zresztą nie odpowiadaj… to bez znaczenia, bo jestem z Wiktorem i …
-Wiem! Do cholery wiem, że jesteś z nim! Nie wiem jednak, dlaczego nie chcesz dać szansy MNIE?  Dlaczego rezygnujesz z tego, co czujesz do mnie?! I nie zaprzeczaj, że nic nie czujesz, bo oboje wiemy, że gdyby tak było, to nie pozwoliłabyś mi się nawet dotknąć! – Warknął, czując jak całe jego opanowanie wyparowuje z niego. Co jeszcze miał jej powiedzieć, żeby potraktowała go poważnie? Miał paść przed nią na kolana i wyznać miłość? Jak niby do cholery miałby to zrobić? - Co złego jest w zakochaniu się we mnie, Granger? – Zapytał w końcu ze smutkiem, przeszywając ją spojrzeniem.
- Chyba nie rozumiem… - powiedziała cicho, wstrzymując oddech, gdy mężczyzna ponownie się do niej zbliżył.
- Doskonale rozumiesz, Granger. To proste pytanie… - oznajmił z goryczą, bez cienia ironii w głosie i oparł się dłońmi o blat, na którym siedziała zszokowana kobieta, a ich twarze dzieliło jedynie kilka centymetrów. – Czy myśl o tym, że mogłabyś zakochać się w byłym Śmierciożercy jest aż tak odrażająca?

***

Pojawienie się tak dobrze znajomego im patronusa sprawiło, że wśród siedzących przy stole osób zapadła martwa cisza. Przerażenie i niedowierzanie krążące w ich żyłach razem z krwią przez dłuższą chwilę uniemożliwiało zdolność wykonywania jakichkolwiek ruchów. Dopiero odgłos odsuwanego krzesła sprowadził Harry’ego na ziemię. Skierował wzrok w kierunku źródła hałasu, a widok białej jak papier twarzy Ginny sprawił, że odzyskał zdolność logicznego myślenia.
- Zabini teleportujesz się ze mną - wychrypiał, czując jak przede wszystkim strach o przyjaciela zaciska mu krtań. Blaise z kamiennym wyrazem twarzy bez słowa skinął głową i podniósł się z miejsca, nim do reszty osób zdążyło dotrzeć, co wydarzyło się przed chwilą.
- Muszę zabrać kilka eliksirów - odpowiedział zdecydowanym głosem, a brunet w milczeniu skinął głową i zerknął na zegarek na ręku.
- Widzimy się na miejscu. Pośpiesz się, Blaise.
Mężczyzna tylko skinął głową, a chwilę później już go nie było. Harry postanowił pójść za jego przykładem i nie tracąc więcej czasu, zamknął oczy koncentrując się na miejscu teleportacji. I gdy już miał wykonać obrót, dobiegł go niecierpiący sprzeciwu, zdecydowany głos.
- Idę z wami.
Potter otworzył oczy, modląc się o cierpliwość i bez cienia emocji spojrzał na Ginny. Ta kobieta potrafiła być bardzo uparta, gdy tego chciała.
- Wykluczone – zaoponował dobitnie, a rudowłosa oparła ręce na bokach.
 Pani Weasley byłaby dumna w tej chwili ze swojej upartej, nieodpowiedzialnej córki – pomyślał, dostrzegając to subtelne podobieństwo.
- Spróbuj mnie tylko powstrzymać, Harry – odparła wyzywająco, wyciągając różdżkę i przygotowując się do deportacji.
- Nie zmuszaj mnie, żebym cię tu zamknął – wycedził, łapiąc kobietę za nadgarstek, a ta posłała mu nieustępliwe spojrzenie.
- Nie ośmielisz się – wysyczała, mrużąc oczy i unosząc wysoko głowę, tak że teraz był w stanie policzyć piegi na jej zadartym nosie. Zabawne, że nawet teraz, gdy od ich rozstania minęły trzy lata, czuł to przyjemne ciepło.
- Naprawdę w to wierzysz? – Sarknął, czując rosnące zniecierpliwienie i irytację zachowaniem rudowłosej.
W odpowiedzi otrzymał prowokujące spojrzenie czarownicy. Pokręcił z rezygnacją głową, żałując, że Ginny nie może odpuścić. Nim jednak zdążył unieść różdżkę, poczuł niespodziewane szarpnięcie wokół pępka.
Cholera! – przeklął w myślach, zły, że dał się tak podejść i obiecując sobie, że policzy się z panną Weasley, jak tylko pomogą Kingsleyowi.





 ***



I jak? Podoba się chociaż trochę?
Nie zmuszę nikogo do komentowania, ale wiedzcie, że będzie mi niesłychanie miło, jeśli podzielicie się ze mną swoją opinią;)


40 komentarzy:

  1. matko, czekam z niecierpliwością na odpowiedź hermiony; wzrusza mnie postawa draco, który jest tak bardzo niepewny siebie; współczuję mu niemocy oderwania się od rzeczywistości; mam nadzieję, że hermiona da mu szansę; do ślubu jest jeszcze wiele czasu i mogą się zdarzyć różne rzeczy...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że zwróciłaś na to uwagę;) Mało kogo obchodzi metamorfoza bohatera i droga jaką musi pokonać, aby odzyskać siebie. Do tej pory to Lucjusz podejmował decyzje. Draco nie musiał zastanawiać się nad konsekwencjami swoich działań i to było łatwiejsze. Podporządkował się woli ojca, a dzięki temu zyskał swego rodzaju poczucie bezpieczeństwa i zwolnienie od odpowiedzialności. Teraz, gdy Lucjusza już nie ma, Dracon musi nauczyć się żyć i myśleć samodzielnie. Na ten proces nakłada się jak pewnie zauważyłaś wiele innych rzeczy. Staram się pokazać tą wewnętrzną walkę Malfoya z samy sobą i próbę uwolnienia się od łatki jaka została mu przyczepiona.
      Dziękuję za Twoja opinię;)
      Pozdrawiam ciepło,
      V.

      Usuń
  2. A mogłoby się nie podobać?
    Przecież to jest.. Genialne.:) Ty i Face odwaliłyście kawał świetnej roboty.
    Namacalność uczuć Dracona.. Wow.. Po prostu nie wiem, co mam powiedzieć. Mimo iż ojciec go skrzywdził, on nadal czuję się z nim związany. Potem ta rozmowa z Hermioną.. Żal mi Draco... Tyle przeszedł biedak. Mam nadzieję, że Hermiona za bardzo mu nie na wsadza.
    Ogólnie rozdział cudowny!:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szczerze?;) Jak najbardziej może...Nigdy nie wiem, jak dany rozdział zostanie przyjęty. Zawsze boję się reakcji czytelników, tego, że mogę ich zanudzić...
      Dlatego tym bardziej dziękuję za budujące słowa;* Tak, Face była tym razem katem;D Gdy kazała mi pisać od nowa, to załamałam się;D Ale było warto.
      Uwielbiam spostrzegawczych Czytelników, którzy potrafią wyczuć esencję opisywanych wątków;) Dziękuję;*
      Nie taki biedak;p Nie zapominaj, kochanie, że to dalej Malfoy;) Może bardziej dojrzały, ale jednak Malfoy...i mam nadzieję, że jeszcze Cię zaskoczy;p
      Dziękuję, że jesteś ze mną od początku i mnie wspierasz;*
      Ściskam,
      V.

      Usuń
  3. Wreszcie powróciła moja autorka marnotrawna;D Ale nie wybaczam Ci nieobecności - za mało Blinny!;D Czy ja już wspominałam jak ja nie lubię tego kaczora, mogę pomóc Blondasowi go wypatroszyć ;D Wątek głównej pary zaczyna się powoli rozkręcać...super!
    Świetnie kreujesz postać Pansy! Do następnego! *

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przecież nigdzie nie odchodziłam;p Cały czas jestem, staram się w miarę systematycznie odpowiadać na Wasze komentarze, maile i wiadomości na gg;) Wiem, że możecie czuć się zaniedbani z racji tego, ze rozdziały ukazują się od jakiegoś czasu do odwołania raz w miesiącu. Mnie także jest przykro z tego powodu, ale z racji tego, że doba ma tylko 24 h i póki, co to się raczej nie zmieni, to nie jestem w stanie publikować częściej;(
      Blinny jest tłem do Dramione- nie zapominaj o tym kochanie;) Możesz być spokojna wątek ten pojawi się już w następnym rozdziale. Spokojnie o wszystkim pamiętam;)
      Wspominałaś;D A czy ja wspominałam, że bd musiała go ścierpieć, bo póki co nie zamierzam się go pozbywać z życia Hermiony;p
      Byś tylko patroszyła;p Może pomyśl nad medycyną, a nie prawem, co?;>
      Dziękuję, staram się;)
      Ściskam,
      V.

      Usuń
  4. UUUUUUUU! Brawoooooooo! Piękne, cudowne, fantastyczne! Czytało się wręcz doskonale, będę czytać dalej bo umrę xD Wiem, że jest to Dramione, ale i tak uwielbiam Cię za kreację postaci Wiktora, z którym najlepiej widzę Hermionę w parze ;D Rozdział jest po prostu fantastyczny, pisz jak najszybciej następny, bo nie mogę się doczekać ;) +Dużo Wiktora haha ;P
    Stylistycznie genialnie, rozdział moim zdaniem całkiem długi, a nim się obejrzałam, już dawno go przeczytałam, wciągnęłam się jak nie wiem co ;P Ja nie lubię tego opowiadania, ja je uwielbiam ;) Wiesz co, aż przeczytam od początku, kochana ;D
    Super połączenie Harry'ego z Pansy, dość nietypowe moim zdaniem, ale niewątpliwie ciekawe. Podobały mi się także rozmyślania Draco, które opisałaś na początku rozdziału, wcale nie dziwię się, że ma takie odczucia do swojego ojca, Lucjusz stanął po złej stronie i zawsze ślepo podążał za Czarnym Panem, myślę, że głównie ze strachu.
    Powtórzę w międzyczasie, że rozdział jest genialny, jeśli się nie obrazisz xD
    Świetna scena pocałunku z Draco, chociaż wołałabym, żeby to był Wiktor ;)
    pozdrawiam i do następnego (oby szybko)
    Courtney
    www.hgwk.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Courtney,
      przede wszystkim chcę Cię powitać w gronie swojej dramionowej rodzinki;* Mam nadzieję, że zostaniesz ze mną do końca tej historii.
      Przeczytałam każdy Twój komentarz. Ślicznie Ci za nie dziękuję;) Nawet nie wiesz, ile to dla mnie znaczy i jak bardzo doceniam fakt, że skomentowałaś każdy pojedynczy rozdział. Uśmiech nie schodził mi z twarzy, gdy je czytałam. Dziękuję, ze poświęciłaś swój czas na lekturę i podzielenie się ze mną swoja opinią;* W dodatku wnikliwą! W najbliższym czasie odpowiem na nie wszystkie;)
      Nie obrażę się;p Jest mi niesłychanie miło! Fakt, to dramione, ale zapewne ucieszy Cię informacja, że Wiktor jeszcze długo bd przewijał się w opowiadaniu;) Nic więcej jednak nie mogę obiecać, bo ostatnio przyszedł mi do głowy pewien pomysł, który może mieć wpływ na zakończenie tego opowiadania w nietypowy sposób...;>
      Postaram się, ale sądzę, że rozdział 13 ukaże się dopiero w połowie V lub na przełomie V/VI ;( Mam nadzieję, że od lipca jednak uda mi się wrócić do cotygodniowych publikacji.
      Raz jeszcze dziękuję za wszystkie i każdy z osobna komentarz i mam nadzieję do usłyszenia?;)
      Pozdrawiam ciepło,
      V.

      Usuń
  5. Strasznie sie ciesze, ze udalo nam sie ogarnac ten rozdzial wspolnymi silami :p Ponadto strasznie mnie denerwujesz wredna istoto, mowilam, ze nie masz za co mnie przepraszac :p I strasznie mnie smieszy slowo "strasznie" od dzis xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Strasznie" się cieszę, że kazałaś mi pisać od nowa;> Mimo, że na początku "strasznie" się załamałam i myślałam, ze nie potrafię sprostać Twoim wymaganiom...Ano mówiłaś...ale "strasznie" przekonująca to Ty przy tym nie byłaś więc ciężko mi w to uwierzyć;p A mnie to słowo "strasznie" denerwuje XD Wybaczę Ci jednak to wielokrotne PRZEJĘZYCZENIE;> Zupełnie jak brak merytorycznego odniesienia do fabuły w komentarzu;p

      Usuń
  6. Do wszystkiego chyba odniosłam się w czasie betowania, nie? Może faktycznie nie.
    W takim razie powiem Ci, że wyczuwam w tej końcówce Evę i dobrze, bo już myślałam, że tak się wciągnęłaś w romans naszej parki, że zupełnie zapomniałaś, że w tle toczy się akcja, o której JA KONIECZNIE CHCĘ PRZECZYTAĆ ;)
    Nie kazałam i pisać od nowa rozdziału, tylko ten koszmarny fragment, nad którym się pociłam, próbując dojść do tego o kim mowa w każdym kolejnym zdaniu :P
    Szczerze mówiąc, to mam wrażenie, że miałaś przy tym rozdziale ten sam problem, jaki ja mam przy... w sumie przy każdym, który piszę w ostatnich czasach. Słowa przestają do siebie pasować i człowiek na siłę próbuje wcisnąć do tekstu to, co chciałby przekazać czytelnikowi. Na szczęście u Ciebie to przejściowe i mam nadzieję, że z kolejnym rozdziałem pójdzie Ci gładko ;)

    O właśnie, chyba powinnam wziąć się za napisanie nowego rozdziału ZSS, bo mam STRASZNE opóźnienie :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, tam jesteś panią profesor i czasami czuję się jak przy odp ;p Wytykasz tylko błędy;p
      Spokojnie o wszystkim pamiętam i nad wszystkim panuję;p Ja i romans?;> Widzę, że ciągle zatrzymałaś się na prima aprilis;D Tak, Eva ukaże się w następnym rozdziale i mam nadzieję, będzie mieć mocne wejście...
      Wiem;D Czasami zapominam, że druga osoba nie czyta mi w myślach i potem wychodzą takie kwiatki;/ Ale mam Ciebie! Zawsze powiesz mi, gdy przesadzę;)
      A w rezultacie przebudowałam też pare innych scen.
      Miejmy nadzieję, że to tylko chwilowy spadek formy, wynikający z przemęczenia...
      Chyba powinnaś;D Dobrze, że masz tego świadomość;p

      Usuń
  7. no w końcu znalazłam czas na przeczytanie rozdziału! <3 cuuuuudowny cuuuudowny! uwielbiam relacje między Draco i Hermioną, oby tak dalej :) czekam na następny :)

    pozdrawiam,
    Anna ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. i zapomniałabym!

      WESOŁYCH ŚWIĄT KOCHANA! ;*

      Usuń
    2. Dziękuję!;)
      To urocze, że wróciłaś na bloga specjalnie po to, żeby złożyć mi życzenia;)
      Dziękuję i Tb również Radosnych Świąt, Kochana;*

      Usuń
  8. Witam;) Pytasz, czy rozdział się podoba, więc odpowiadam, że tak;) i to bardzo, a nawet bardzo, bardzo, bardzo;) każda scena jest świetna;) coraz bardziej zaczyna mi się podobać wykreowana przez Ciebie postać Wiktora;) i już nie mogę się doczekać na następny rozdział i na odpowiedź Hermiony, w ogóle fragment na kolacji podobał mi się najbardziej;) więc pisz szybko;D Pozdrawiam, wesołych świąt życzę i duuuużo czasu na pisanie;) Justyna;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, Kochana;*
      Staram się...Nie chciałabym, aby wykreowani przeze mnie bohaterowie byli jednoznaczni. Cieszę się, że i Wiktor przypadł do gustu;)
      Dziękuję;* Tobie również wszystkiego najlepszego w nadchodzącym czasie- nie tylko w okresie świąt;)
      Ściskam mocno,
      V.

      Usuń
  9. Witam
    Na twojego bloga trafiłam przypadkiem i muszę przyznać że przeczytałam wszystkie rozdziały jednego dnia. Tak mnie pochłonęło twoje opowiadanie że gdy zobaczyłam że nie ma kolejnej notki w moich myślach pojawiło sie jedno "jak to już?!".
    Rozdział niesamowity. Świetnie opisany i wywołuje naprawde wiele emocji. Krum zaczyna mnie denerwowac. Szczerze to nigdy go nie lubilam nawet w 4 cześci Harrego Pottera.
    Cieszę sie że coraz bardziej rozwija ,sieto nasze dramione i dochodzi do można powiedzieć, namietnych sytuacji. Kocham ten parring i wlasnie ich samych w takich charakterach jak ich przedstawiasz.
    Życzę duuuuużo weny i z niecierpliwościa czekam na kolejny rozdział ;)
    Pozdrawiam Diabeł

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj;)
      Dziękuję za bardzo miłe słowa uznania, czas poświęcony na lekturę i za sam fakt skomentowania. To, że zechciałaś napisać, co myślisz o opowiadaniu jest dla mnie niesamowicie ważne. Dziękuję;)
      Mam nadzieję, że zostaniesz do końca historii?;)
      Twoje słowa leją miód na moje serce.
      Rozdział jest już dawno napisany. Od jakiegoś czasu czeka na zabetowanie. Jak tylko to nastąpi zostanie opublikowany;) Proszę o jeszcze trochę cierpliwości.
      Pozdrawiam serdecznie,
      Villemo.

      Usuń
  10. Udało mi się dziś przeczytać całe Twoje opowiadanie i jestem pod wielkim wrażeniem.

    Bardzo fajna fabuła, połączenie dwóch, trzech światów, jeśli tak to mogę nazwać, bo z jednej strony mamy Hermione, Draco, Wiktora, Harrego i dziewczyny a z drugiej strony jest "podziemne" miejsce, gdzie kilka osób planuje spisek przeciwko tym dobrym

    ale jednej rzeczy mam dość, usuń z życia Miony Wiktora... Po co dziewczyna ma się męczyc...

    pozdrawiam

    zapraszam do siebie dramione-zyciepelneniespodzianek.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam w swoich skromnych progach;)
      Bardzo dziękuję za tak budującą opinię;) Cieszy mnie fakt, że doceniłaś budowę opowiadania, która składa się z kilku płaszczyzn. Ciężko pracuję nad tym, żeby wszystkie światy, jak to zgrabnie określiłaś, współgrały ze sobą w czasie i w odpowiednim momencie doszło do ich zderzenia.
      haha;) Cudowne;* W ramach wyjaśnień dodam tylko, że Hermiona nie męczy się z Wiktorem. Męczy się z samą sobą, własnymi uprzedzeniami, wątpliwościami i lękiem przed nieznanym. Jest zagubiona, a jej uczucia poplątane. Usunięcie Wiktora z opowiadania byłoby pójściem na łatwiznę z mojej strony;) Poza tym, to kogo wybierze Hermiona i jak zakończy się ta historia jest wielką niewiadomą. Nie zdecydowałam jeszcze, co z tym fantem zrobię. Póki, co skupiam się na teraźniejszości i wprowadzeniu do opowiadania kolejnych ważnych postaci oraz wątków.
      Dziękuję za zaproszenie. Na pewno zajrzę w najbliższej wolnej chwili;)
      Pozdrawiam,
      V.

      Usuń
  11. Genialne, genialne, genialne.

    OdpowiedzUsuń
  12. miała nie komentować aż nie przeczytam całości, ale teraz po prostu muszę:

    "Co złego jest w zakochaniu się we mnie, Granger? – zapytał w końcu ze smutkiem, przeszywając ją spojrzeniem.
    - Chyba nie rozumiem… - powiedziała cicho, wstrzymując oddech, gdy mężczyzna ponownie się do niej zbliżył.
    - Doskonale rozumiesz, Granger. To proste pytanie… - oznajmił z goryczą"

    kocham ten fragment, zabił mnie, wzruszył, dotknął

    OdpowiedzUsuń
  13. Łochocho. Bomba. Pierwszą połowę rozdziału kradnie bez żadnych wątpliwości fascynująca Pansy. A druga… no cóż możesz się domyślić :) Och, robi się naprawdę gorąco pomiędzy naszymi bohaterami. Dokąd to wszystko w ogóle zmierza? Zobaczymy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Otóż to, zobaczymy;) A przynajmniej mam taką nadzieję, że zostaniesz, by samej się przekonać;)
      Dziękuję!
      Pozdrawiam ciepło;)

      Usuń
  14. No nieźle . Wątek między Hermioną a Draconem nabiera rumieńców :)
    Jestem ciekawa czy uda im się uratować Kingsley'a?
    Ginny i jej upartość :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Można tak powiedzieć;)
      Dziękuję;)
      Pozdrawiam ciepło!;)

      Usuń
  15. Wątpliwości, wątpliwości, cudowne wątpliwości. Właśnie tego pannie Granger potrzeba. Brawo Malfoy. Dobrze, że się chłopak tak łatwo nie poddaje. Hermiona może sobie zrobić wielką krzywdę. Nie kwestionuję tego, że na swój sposób kocha Wiktora, ale czy na tyle, żeby być z nim szczęśliwą przez resztę życia? Nie wydaję mi się. Nie mniej jednak zobaczymy, co przyniesie ciąg dalszy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak myślisz?;D
      To Malfoy, a dodatku były Ślizgon- oni się tak łatwo nie poddają, gdy im zależy;)
      Dowiesz się tego w przyszłości;) Chyba, że mnie do tego czasu szlag trafi;p Ale bądźmy optymistami;)
      Dziękuję!
      Ściskam!

      Usuń
  16. jejku jaka mała czcionka !
    ja noszę okularki i musiałam pod lupą czytać rozdział, ale jakoś poszło !
    *śpiewa* Herka nie kocha Wiktora, Herka nie kocha Wiktora
    Ona kocha Dracona, Ona kocha Dracona *przestaje śpiewać'
    rozdział super <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wybacz za tą niedogodność. Już naprawiłam swój błąd. Mam nadzieję, że teraz zwiększy się Wasz komfort czytania.
      Wow...robi wrażenie;) Powinnaś zostać tekściarzem ;)
      Dziękuję!

      Usuń
  17. Rozmowa Draco z Hermioną - majstersztyk

    OdpowiedzUsuń
  18. Nie wiedziec czemu, w ostatniej scenie przez chwile pomyslałam o Ronie a nie o Kingsleyu.
    Tak czy inaczej, świetnie rozegrane :)
    Co do Hermiony, no cóż... Raczej nie chciałabym być teraz na jej miejscu :D
    Z każdym rozdziałem coraz bardziej lubię Twoje opowiadanie. Chyba masz nową wierną fankę :D
    Niecały tydzień do matury a ja zamiast się uczyć siedzę i czytam Twoje opowiadanie. Nie jest takie dziecinne jak duża część Dramione, idealne na oderwanie myśli od codziennych spraw, odprężenie i poczucie się przez chwilę podobnie jak lata temu kiedy odkrywałam Harry'ego Pottera.
    Dziękuję Ci za to i życzę weny na kolejne fantastyczne opowiadania, które porwą czytelników, bo - jak wiem z własnego doświadczenia - jest niepowtarzalnym uczuciem - wiedzieć, że Twoja praca nie pozostaje niezauważona :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo mnie to cieszy;) To ogromne wyróżnienie dla opowiadania;)
      W takim razie mam nadzieję, że matura na tym nie ucierpi;)
      Otóż to, bardzo dobrze powiedziane;) Życzę Ci wobec tego wielu czytelników;)
      A ja dziękuję za obecność, czas i chęci;)I oczywiście trzymam kciuki za świetne wyniki z matury;)
      Pozdrawiam!

      Usuń
  19. wciąga mnie i nie mogę się oderwać

    OdpowiedzUsuń
  20. Kocham tą Pansy, serio. Nie jest przedstawiona jako pusta idiotka, która myśli tylko o tym jak poderwać Draco albo jak zemścić sie na Granger za odbicie go.
    Masz u mnie za to duży plus
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń