sobota, 25 października 2014

Rozdział 18 "Poświęcenie"

Witajcie Moi Kochani!
Z dużą przyjemnością oddaje w Wasze ręce rozdział 18.
Pragnę go zadedykować komuś wyjątkowemu, kto obchodził niedawno urodziny, a kto jest mi bardzo bliski. Patka, ten rozdział jest dla Ciebie;) Marny prezent i to wyjątkowo spóźniony, ale pisany z myślą o Tobie;) ;*
Gorące podziękowania za betę dla przecudownej Faceless. Choć podziękowania należą Ci się kochanie przede wszystkim za wsparcie i wyrozumiałość;*
Dziękuję wszystkim tym, którzy wspierają mnie w tworzeniu Rozbitków. Dziękuję za Wasze komentarze i uwagi, dziękuję za poświęcany czas i masę pozytywnej energii, którą mi przekazujecie!;* Jesteście moją inspiracją i motorem napędowym tej historii;)
Ściskam Was gorąco i zapraszam do lektury!
Villemo.




ROZDZIAŁ 18 „Poświęcenie”

Ze zdenerwowania przygryzała dolną wargę i starała się nadążyć za narzuconym przez mężczyznę tempem. Przez całą podróż Draco nie zdradził choćby słowem, dokąd ją zabiera.  Od czasu do czasu posyłał jej przelotny uśmiech by, jak przypuszczała Hermiona, uspokoić ją i uciszyć ewentualne pytania. Nie byłaby jednak sobą, gdyby nie spróbowała wyciągnąć z niego choćby strzępu informacji. Niestety mężczyzna zbywał ją z irytująco tajemniczą miną i dlatego po jakimś czasie zrezygnowała z prób wyciągnięcia z niego czegokolwiek, co mogłoby ją naprowadzić na właściwy trop. Cieszyła się widząc jego podekscytowanie oraz determinację, i dlatego chyba bez sprzeciwu pozwoliła, by Malfoy prowadził ją krętymi uliczkami Londynu w tylko sobie znanym kierunku. Jego dziecięcy entuzjazm powoli zaczynał jej się udzielać, choć na chwilę spychając na bok dręczące ją myśli. Dopiero, gdy znaleźli się w ponurym i zaniedbanym zaułku, szatynka poczuła, jak jej podekscytowanie gaśnie i z niepokojem zerknęła na towarzyszącego jej mężczyznę. Wyglądało na to, że blondyn to wyczuł, gdyż nie przerywając marszu, uśmiechnął się uspokajająco.
- Zaraz zaczniesz rozpoznawać okolicę – wyjaśnił, patrząc na kobietę kątem oka i mocniej ścisnął jej dłoń.
W odpowiedzi jedynie skinęła głową. Ulżyło jej, że za chwilę znajdzie się na znajomym terytorium. Jednak rozpoznając ogromny, przeszklony budynek ze starymi manekinami i zniszczoną tabliczką informującą o trwającym tu remoncie, uczucie to zaczęło się z niej ulatniać. Pomysł blondyna wydawał się czystym szaleństwem. Czuła na sobie jego badawczy wzrok, lecz nie była gotowa, by spojrzeć mu w twarz. Teraz już wiedziała, co Draco miał na myśli, gdy mówił, że chce jej przedstawić kogoś specjalnego. Zastanawiała się jednak, dlaczego od razu nie teleportowali się na miejsce, tylko pokonali tak długi dystans pieszo. Nie wiedziała, co powinna o tym myśleć. Jeśli istniała jakakolwiek pozytywna rzecz, mająca wyniknąć z tego spotkania, to kobieta nie była w stanie jej dostrzec. W chwili obecnej mogła myśleć tylko o tym, jak bardzo jest zdenerwowana i jak bardzo żałuje, że pozwoliła się tu zaciągnąć. Nie mogła jednak mieć tego za złe Draconowi. W innych okolicznościach doceniłaby jego gest i z przyjemnością poznała osobę, która tyle dla niego znaczy. Tym razem jednak wiedziała, że ze względu na przeszłe zdarzenia, owe spotkanie nie będzie należało do udanych.
- Zaczekaj tu na mnie. Uprzedzę ją.
Z roztargnieniem spojrzała w końcu na blondyna i zorientowała się, że dotarli na miejsce. Na korytarzu kręciło się kilku pacjentów i uzdrowicieli, a w powietrzu unosił się charakterystyczny dla szpitala zapach. W ostatniej chwili złapała rękaw marynarki mężczyzny, nim ten zapukał do drzwi, pod którymi się zatrzymali. Malfoy, zaskoczony tym gestem, posłał jej pytające spojrzenie. Odchrząknęła, czując suchość w gardle i odciągnęła go od sali.
- Nie jestem pewna, czy to dobry pomysł – oznajmiła nieśmiało, skubiąc rękaw swojego płaszcza.
- Dlaczego? – Zapytał zaintrygowany jej zachowaniem, a szatynka siłą woli powstrzymała się, żeby nie wywrócić oczami.
Momentami Malfoy bywał totalnym ignorantem. Hermiona zastanawiała się, jak ktoś na pozór tak inteligentny może wykazywać aż tyle oznak głupoty w sprawach, które na pierwszy rzut oka jawiły się, jako z góry problematyczne.
- Uważam, że powinniśmy poczekać, aż stan twojej mamy będzie na tyle stabilny, by taka informacja go nie pogorszyła – powiedziała starannie ważąc słowa i badając reakcję blondyna. - Jestem mugolakiem, Draco! – Wyrzuciła z siebie podniesionym głosem, widząc jak ten w niezrozumieniu marszczy czoło.
Na potwierdzenie swoich słów uniosła rękę, na której tkwiły blizny układające się w wyraz szlama.  To właśnie ciotka Malfoya, Bellatriks Lestrange, doskonale postarała się, by szatynka nigdy nie zapominała, kim jest. Owo wspomnienie bólu, bezsilności i upokorzenia, gdy wycinała na jej skórze litery znienawidzonego przezwiska do dziś nawiedzało ją w koszmarach.
- A więc o to chodzi – powiedział ostrożnie, uważnie przyglądając się twarzy kobiety.
- Cieszę się, że w końcu i do ciebie dotarło, geniuszu – rzuciła z przekąsem i skrzyżowała ramiona na klatce piersiowej.
- Nie oceniaj ludzi przez pryzmat ich przeszłości, Hermiono – powiedział łagodnym tonem i delikatnie rozplątał jej ramiona. – Ani przez pryzmat krzywd wyrządzonych przez ich rodzinę – dodał zbolałym głosem i zamknął jej dłonie w swoich. – Nie chcę, żeby przeszłość miała wpływ na to, co będzie z nami. Wiem, kim byłem i uwierz mi, że ani to, ani status krwi nie napawają mnie dumą. Dostałem szansę na nowe życie i dziś jestem nowym człowiekiem – kontynuował, patrząc jej prosto w oczy i gładząc kciukiem jej zimne dłonie. - Nowe życie, nowy człowiek, nowy system wartości, nowe pragnienia – wyliczał, a przy ostatnim słowie uśmiechnął się delikatnie. – To moja teraźniejszość. Ty natomiast jesteś moją przyszłością – oznajmił zdecydowanie i pogładził zaróżowiony policzek szatynki.
Hermiona z trudem powstrzymywała łzy wzruszenia. Nigdy nie posądziłaby siebie o zdolność do tak ckliwego zachowania, a teraz była bliska wybuchnięcia głośnym płaczem. Nigdy jednak nie spodziewałaby się, że usłyszy takie słowa i to w dodatku od mężczyzny, który przez długi okres jej życia, był jej utrapieniem. Ileż to czasu potrzebowali, by móc sobie wybaczyć i poznać się na nowo. Żałowała tylko, że Wiktor nie dał jej okazji do tego, by zakończyła ich związek. Zaczynała podejrzewać, że brunet specjalnie wyjechał, zostawiając jej jedynie wciąż czekający na przeczytanie list. W ten sposób tylko podtrzymywał złudną nadzieję, że uda mu się uratować ich związek. Już trzy razy próbowała zakończyć coś, co mylnie definiowała miłością, a co było jedynie przywiązaniem i wdzięcznością dla człowieka, który pomógł jej poukładać swój świat od nowa. Jednak za każdym razem albo brakowało jej odwagi, albo okoliczności, w jakich się znaleźli, nie należały do sprzyjających zerwaniu. Teraz już rozumiała, co Ginny miała na myśli, gdy ostrzegała ją, że przez swój upór i ślepotę unieszczęśliwi w najlepszym wypadku i siebie i Wiktora. Żałowała, że tak późno to zrozumiała. Uśmiechając się przez łzy, ujęła dłoń mężczyzny i przymykając powieki przytuliła do niej policzek.
- Chcę, żebyś była częścią mojego życia. Chcę być też częścią twojego życia. Jeśli jednak się zgodzisz, to musisz mnie wziąć całego, z całym bagażem doświadczeń i bagnem, jakim jest moja przeszłość. Moja mama jest częścią mnie, Hermiono… - wyszeptał, stykając ich czoła ze sobą i pocierając jej nos swoim.
Hermiona musnęła ustami wewnętrzną część jego dłoni i odsunęła ją tak, by móc spleść ze sobą ich palce.
- Chcę, żebyś był częścią mojego życia, Draco. I chcę być częścią twojego – wyznała nabrzmiałym od emocji głosem. – Boję się tylko, że twoja mama może nie zaakceptować mugolaczki. Dla twojej rodziny liczy się przede wszystkim status krwi, a ja…
- Mojej mamie zleży na moim szczęściu, dlatego będzie musiała to zaakceptować – przerwał jej nieznoszącym sprzeciwu głosem, na co szatynka jedynie westchnęła.
Hermiona czuła, że nie odwiedzie go od pomysłu przedstawienia jej swojej matce. Była pewna, że w razie potrzeby, nie zważając na jej protesty, zaciągnąłby ją tam siłą. Wiedziała, że bardzo mu na tym zależy. Przypuszczała, że śmierć mentora i autorytetu, jakim był dla mężczyzny Kingsley sprawiła, że Draco zdał sobie sprawę z ulotności życia i nie chciał zmarnować z niego ani chwili. Widziała, ile trudu wkłada w to, żeby nie pokazać, jak bardzo wstrząsnęła nim śmierć przyjaciela. Doskonale maskował ból po stracie Shackelbolta. Hermiona nie miała pojęcia, na co blondyn liczył po tym spotkaniu, jednak w tej chwili nie potrafiła mu odmówić. Pragnęła znów zobaczyć jego uśmiech i te pełne życia iskierki w jego oczach, które nadawały mu ten specyficzny wyraz. Teraz zrobiłaby wszystko, żeby go ujrzeć i zatrzymać emocje na jego twarzy. Łatwość, z jaką zakładał maski budziła w niej mieszane uczucia. Nienawidziła chwil, gdy musiała zgadywać, w jakim nastroju jest mężczyzna i co czuje. Wtedy zawsze miała wrażenie, jakby stąpała po kruchym lodzie, a każdy fałszywy krok mógłby zarwać most, jaki udało im się zbudować, by pokonać dzielącą ich przepaść.
- W takim razie chyba nie mam powodu do zmartwień – skapitulowała i uśmiechnęła się na widok radości malującej się na twarzy mężczyzny.
- Jesteś niesamowita – wyrzucił z siebie i skradł jej krótki pocałunek. – Daj mi chwilę – poprosił, odsuwając się od niej i ignorując niezadowoloną z powodu przerwania pocałunku minę kobiety, zapukał do drzwi sali, za którymi następnie zniknął.
Hermiona wzięła głęboki oddech i wypuściła ze świstem powietrze. Starała się uspokoić, wyłamując sobie palce i wmawiając, że to zwykłe spotkanie. Prawda była jednak zgoła inna. Narcyza Malfoy zawsze ją przerażała. Zimna, niedostępna, zdystansowana i wiecznie skwaszona mina nie wzbudzała sympatii, a władcza aura kobiety sprawiała, że czuła się jak maleńki pyłek kurzu, który śmiał zabrudzić jej buty. Zastanawiała się, czy pani Malfoy ją rozpozna. A jeśli tak się stanie, to jak zareaguje? Nie miała pojęcia, o czym mogłaby z nią rozmawiać. Narcyza jednym spojrzeniem potrafiła tak onieśmielić człowieka, że ten bał się choćby spojrzeć jej w oczy, a co dopiero odezwać w jej obecności. W pewnej chwili zdała sobie sprawę z tego, że zaczyna rozważać plan ewakuacji. Nim jednak zdołała wcielić go w życie, pojawił się Draco i kradnąc jej jeszcze jednego całusa, zaciągnął do środka.
- Mamo, to właśnie ten specjalny gość, o którym ci tyle opowiadałem – oznajmił, wpychając spiętą kobietę w głąb pomieszczenia i zamykając za nimi drzwi.
Sala, w której zakwaterowano panią Malfoy, była jednoosobowym pokojem, utrzymanym w ciepłych kremowych kolorach. W rogu pod oknem stało pojedyncze łóżko zaścielone białą, szpitalną pościelą oraz drewniana nocna szafka, na której stała lampka i szczotka do włosów. Po przeciwnej stronie znajdowała się niewielka szafa i krzesełko. Brak tu było jakichkolwiek akcentów wskazujących na to, że pokój zamieszkiwany jest przez arystokratkę wielopokoleniowego i czystokrwistego rodu.
Narcyza, słysząc głos syna, podniosła na nich nieobecne spojrzenie. Szatynka miała wrażenie, że nawet jeśli kobieta zdaje sobie sprawę z odwiedzin, to niekoniecznie poznaje, kto przed nią stoi. Miała na sobie długą koszulę, wykonaną z błękitnego atłasu i biały szlafrok. Długie, lśniące włosy, będące dumą właścicielki, łagodnie spływały na jej ramiona. Blada, alabastrowa skóra opinała zapadnięte policzki i uwydatniała kości policzkowe oraz duże oczy. Nic z tego jednak nie odebrało jej urody i władczej aury.
- To Hermiona Granger. Jestem pewny, że ją pamiętasz mamo – dodał Draco, gdy wzrok kobiety zogniskował się na nich i ujął pewnie dłoń szatynki, jakby potwierdzając coś, co zapewne jej powiedział, nim przyprowadził kobietę.
- Miło mi panią znowu widzieć, pani Malfoy – powiedziała, starając się, by jej słowa zabrzmiały ciepło i szczerze. – Mam nadzieję, że wkrótce wróci pani do pełnego zdrowia.
Narcyza ujęła w dłoń pukiel swoich włosów i przyjrzała mu się uważnie, a następnie przeniosła nieodgadniony wzrok na Hermionę. Szatynka poczuła się nieswojo pod jej przeszywającym spojrzeniem i gorączkowo myślała nad tym, co mogłaby powiedzieć, by nie wypaść głupio. Niestety wzrok blondynki nie ułatwiał jej skupienia myśli. Bardzo by chciała, żeby Narcyza przestała się na nią tak gapić. Poczuła, jak Draco mocniej zaciska palce na jej dłoni, dodając jej otuchy i odwzajemniła z wdzięcznością ten gest. Z ulgą spojrzała na mężczyznę, który uśmiechnął się do niej ciepło i unosząc ich złączone ręce, pocałował jej dłoń.
Narcyza przez chwilę w skupieniu przyglądała się ich złączonym dłoniom, a potem ku zaskoczeniu pary wstała i niczym zjawa, niespiesznym krokiem podeszła do nich, nie spuszczając wzroku z ich dłoni. Hermiona nieco przestraszona zerknęła na Dracona, lecz ten najwidoczniej tego nie dostrzegł. Z szeroko otwartymi oczyma przyglądał się swojej matce, jakby ta zrobiła coś niezwykłego. Narcyza natomiast uniosła ich złączone dłonie i zdecydowanym ruchem je rozdzieliła. Następnie uniosła rękę Hermiony i drżącymi palcami pogładziła wyblakłe blizny. Szatynka poczuła jak pod wpływem jej dotyku sztywnieje, a jej mięśnie spinają się, jakby w oczekiwaniu na cios. Była tak zszokowana, że dopiero dotyk Dracona uświadomił jej, że wstrzymywała oddech. Mężczyzna delikatnie ujął dłoń matki i odsunął ją od ręki szatynki. Hermiona przyjęła to z ulgą, natomiast blondynka spojrzała na niego z trudną do rozszyfrowania miną, zupełnie tak, jakby dawała mu nieme ostrzeżenie. Hermiona wielokrotnie widziała to spojrzenie w wykonaniu jej syna i dopiero teraz uświadomiła sobie, że to od niej musiał się tego nauczyć. Narcyza jeszcze przez chwilę przyglądała się twarzy mężczyzny, po czym znów spojrzała na Hermionę. Szatynka zaczęła żałować, że zgodziła się na to spotkanie. Zerknęła na Dracona, by poprosić go, żeby pozwolił jej wyjść, lecz widząc uśmiech na jego twarzy, słowa utknęły jej w gardle. Drgnęła, gdy Narcyza pogładziła ją delikatnie po włosach i odwróciła twarz w jej stronę. Blondynka z bladym uśmiechem na ustach głaskała ją po włosach. W tej samej chwili drzwi od sali otworzyły się i do środka weszła Amelia. Na skutek zastanej sceny na jej twarzy pojawiło się zaskoczenie, które szybko przerodziło się w dezaprobatę.
- Czy mogłabym cię poprosić na zewnątrz, Draconie? – Zapytała, stłumionym od złości głosem. – Teraz – dodała z naciskiem, gdy blondyn przyglądał się urzeczony dwóm najważniejszym w jego życiu kobietom i nie zareagował na jej słowa.
- Za chwilę – rzucił, zaszczycając ją przelotnym spojrzeniem.
- Teraz, Draco – zaoponowała Amelia nieznoszącym sprzeciwu głosem, czym w końcu zwróciła na siebie uwagę blondyna.
Hermiona mogła wyczuć napięcie między tą dwójką. Nie uszło jej uwadze, że uzdrowicielka nie jest zadowolona z jej obecności i nie potrzebowała na to dowodów w postaci pogardliwego spojrzenia, którym tamta ją zmierzyła. Wiedziała, że Amelia i Draco kiedyś mieli się pobrać. Gdy szukała rodziców, doszły do niej plotki o ich zaręczynach i przygotowaniach do hucznego wesela. Obydwoje należeli do starych, bogatych, czystokrwistych rodów, a małżeństwo miało tylko wzmocnić ich pozycje. Gazety rozpisywały się o uczuciu, które połączyło dwójkę dziedziców i o tym, że pomimo obowiązków para spędza ze sobą każdą wolną chwilę. Uświadomiła sobie, że nie zna przyczyn ich rozstania. Wiedziała tylko tyle, że potem Malfoy został skazany na rok pobytu w Azkabanie, a później była zbyt zajęta własnym życiem, by śledzić losy arystokraty. Czuła bolesny skurcz brzucha, gdy Draco po krótkiej chwili milczenia skinął głową i dał znać blondynce, by zaczekała na niego na korytarzu. Hermionie nie podobało się to, że para rozumie się bez słów. Już wcześniej zauważyła, jak bardzo się uzupełniają i na podstawie niedostrzegalnych dla innych gestów odczytują swoje zamiary.
- To zajmie mi tylko chwilę – powiedział Draco, zakładając szatynce zbłąkany kosmyk włosów za ucho, czym odwrócił jej uwagę od uchylonych drzwi.
- Jasne. Idź – oznajmiła, starając się, by jej głos zabrzmiał beztrosko i naturalnie.
W odpowiedzi otrzymała ten specyficzny uśmiech, który niedawno odkryła, a który był przeznaczony wyłącznie dla niej. Odwzajemniła gest i z szybko bijącym sercem odprowadziła mężczyznę wzrokiem do drzwi. Westchnęła przytłoczona niepokojem i niepewnością, a następnie pokręciła głową nad swoją naiwnością. Draco był przystojnym i inteligentnym mężczyzną. To normalne, że kobiety wykazują zainteresowanie takim facetem. Nie powinno jej to dziwić, jednak świadomość więzi, jaka łączyła Amelię z Draconem oraz wpływu tej kobiety na niego, tylko pogarszała jej nastrój. Nim jednak na dobre pogrążyła się w myślach, Narcyza pociągnęła ją za rękę w stronę łóżka. W momencie, gdy pani Malfoy podeszła do niej ze szczotką i zaczęła znęcać się nad jej nieposkromionymi lokami, zmusiła się, by nie parsknąć śmiechem. Cała scena była dla niej tak groteskowa, że gdyby kiedyś usłyszała, że Narcyza Malfoy będzie szczotkować jej włosy, kazałaby takiej osobie udać się do dobrego psychiatry. Zerknęła na zamknięte drzwi, za którymi zniknął Draco i stłumiła chęć podsłuchania jego rozmowy z piękną panią magomedyk. Zamiast tego skupiła się na rytmicznym ruchu szczotki atakującej jej włosy.

***

- Możesz mi wyjaśnić, dlaczego bez konsultacji ze mną przyprowadzasz tu obcych? – Zaatakowała Amelia, gdy tylko zamknął za sobą drzwi.
- Hermiona nie jest kimś obcym, Amy – oznajmił Draco ze stoickim spokojem, czym jeszcze bardziej rozzłościł stojącą przed nim kobietę.
- Dla Narcyzy jest obca! W dodatku wiążą się z nią traumatyczne przejścia, które mogą pogorszyć stan zdrowia twojej matki! Czy nie dociera do ciebie, że możesz zaprzepaścić wszystkie moje starania, by do nas wróciła?! Nie zdajesz sobie sprawy z tego, co może się stać, gdy do twojej matki dotrze, z kim ma do czynienia! Jedno wspomnienie aktywuje następne, a to kolejne i dojdzie do efektu domino! Draco, nawet nie wiesz jak niebezpieczne są takie eksperymenty! Poświęciłam wiele miesięcy, by Narcyza zechciała wstać z łóżka, by przestała miewać koszmary i wyciszyła się. A przez twoje kaprysy wszystko może pójść na marne!
- Po pierwsze, uspokój się i przestań histeryzować – przerwał jej tyradę mężczyzna w dalszym ciągu opanowanym głosem, choć jego temperatura znacząco się obniżyła. – Nigdy nie naraziłbym zdrowia mamy i obydwoje to wiemy. Dlatego nie rozumiem, jak możesz mi coś takiego sugerować? Myślałem, że po tym wszystkim, przez co przeszliśmy, znasz mnie na tyle, by to wiedzieć – dodał ostrzejszym tonem, co nie uszło uwadze blondynki, która zmieniła swoją strategię.
- Dlaczego mówisz do mnie w ten sposób? – Zapytała z wyrzutem, posyłając mu zranione spojrzenie. – Przepraszam, że podniosłam głos, ale Narcyza jest moją pacjentką i odpowiadam za jej zdrowie. Poza tym, tak jak i ty, jest dla mnie kimś więcej – dodała niepewnym głosem, patrząc znacząco na blondyna.
- Wybacz. Miałem ciężki dzień – westchnął mężczyzna, przeczesując włosy palcami i posłał kobiecie wymuszony uśmiech, który ta natychmiast odwzajemniła.
- Domyślam się. Dzisiaj był pogrzeb, prawda? – Zapytała, zbliżając się do blondyna i położyła dłoń na jego ramieniu w geście pocieszenia. – Szukałam cię w domu i w Ministerstwie Magii. Martwiłam się o ciebie i chciałam sprawdzić, jak się trzymasz. Ostatnio nie wyglądałeś za dobrze – oznajmiła, patrząc na Dracona z troską.
- Sporo się działo, to dlatego. Po pogrzebie byłem z Hermioną, więc pewnie dlatego nie zastałaś mnie w domu – wyjaśnił.
- No tak, z Hermioną. Ostatnio dużo czasu z nią spędzasz – rzuciła z przekąsem blondynka, badając reakcję mężczyzny.
- Chciałaś o czymś ze mną porozmawiać. A biorąc pod uwagę twój ton, jest to chyba coś niecierpiącego zwłoki?
Uwadze Amelii nie uszło, że Draco zmienił temat i stał się czujny. Bardzo dobrze go znała, więc wiedziała, że coś przed nią ukrywa. Uniosła brwi w geście zdziwienia, dając mu do zrozumienia, że jego reakcja jest nie na miejscu.
- Mój ton wynikał z okoliczności – ucięła sucho ze spokojną miną.
- O czym ty mówisz, Amy? O jakie okoliczności tak właściwie ci chodzi? Widziałaś mamę? Zareagowała na czyjąś obecność! Po raz pierwszy odkąd popadła w ten dziwny stan, wykazała zainteresowanie czymś innym niż swoje włosy! I nic nie świadczyło o tym, że widok Hermiony wywołał wstrząs… – zaoponował blondyn czując, że traci nad sobą panowanie.
- To się jeszcze okaże. Jako jej lekarz prowadzący uprzedzam cię, że bez wcześniejszej konsultacji ze mną nie masz prawa przyprowadzać tu obcych…
- Hermiona nie jest obca! – Warknął mężczyzna przez zaciśnięte zęby, wchodząc blondynce w pół zdania.
- Nie? Więc kim jest, jeśli nie obcą? – Zapytała niecierpliwie, a w jej głosie zabrzmiała kpina, którą zamaskowała pobłażliwym uśmiechem.
- Jest… - zaczął Malfoy, lecz nie dokończył zdania, tylko otworzył szeroko oczy, jakby go olśniło. – Więc o to ci chodzi – oznajmił, piorunując kobietę spojrzeniem. – Chcesz wiedzieć, co mnie łączy z Granger – dodał bardziej do siebie niż do niej.
- Być może – rzuciła blondynka, wzruszając ramionami, choć na jej twarzy malowało się widoczne napięcie, zdradzające jej prawdziwe intencje.
- To już nie jest twoja sprawa, Amy – powiedział Draco twardym tonem, odzyskując nad sobą kontrole.
- Czyżby? – Zapytała z niedowierzaniem, robiąc kolejny krok w stronę mężczyzny i patrząc mu prosto w oczy. – Kocham cię, Draco, więc to jak najbardziej jest moja sprawa.
- Myślałem, że…
- To źle myślałeś – ucięła z goryczą w głosie.
- Wyjechałaś, zostawiając mnie tydzień przed ślubem. Zostawiłaś mi tylko list, w którym…
- Ale wróciłam! – Przerwała mu po raz kolejny, a w jej oczach zalśniły łzy. – Wróciłam, bo zrozumiałam, że zależy mi na tobie bardziej niż na swoich ambicjach. Wiem, że popełniłam błąd, ale musiałam wyjechać. Gdybym tego nie zrobiła, to bym cię znienawidziła, bo żyłabym w przekonaniu, że przez ślub z tobą zmarnowałam swoją życiową szansę. Wtedy myślałam, że robię to co należy. Po roku uświadomiłam sobie, że to był błąd. Wróciłam, bo wierzyłam, że zasługujemy na drugą szansę. Wciąż w to wierzę… - powiedziała łamiącym się głosem, opierając dłonie na jego klatce piersiowej. – Daj mi szansę naprawić to, co zepsułam, Draco – wyszeptała, ujmując jego twarz w dłonie i wspinając się na palce, tak by móc musnąć jego usta.
Mina Malfoya, początkowo zaskoczona, teraz na powrót stała się nieprzenikniona. Pozwolił Amelii prowadzić swój monolog, którego wysłuchał do końca. Każde słowo blondynki poruszało niewidzialną strunę w jego sercu, rozdrapując stare rany. Kiedyś dla tej kobiety był w stanie przetrwać okropieństwa wojny i dokonać tych wszystkich bestialskich morderstw, jakich wymagał od niego Lord Voldemort. Wszystko po to, by jego rodzina i Amelia byli bezpieczni. Tak długo, jak był posłuszny, Śmierciożercy i Voldemort dawali spokój jego bliskim. Draco nauczył się ją kochać i troszczyć się o kogoś innego poza sobą. Myślał, że są dla siebie stworzeni. Amelia trwała przy nim nawet wtedy, gdy tkwił w Azkabanie. Dlatego, gdy wyszedł na wolność, był przekonany, że już nic nie przeszkodzi im w byciu razem. Grubo się jednak przeliczył, gdyż Amelia miała inne plany. Chciała się rozwijać i realizować zawodowo, więc go zostawiła. Przez cały pobyt w więzieniu przed utratą zmysłów chroniło go wspomnienie o niej i wizja ślubu, który miał odbyć się miesiąc po opuszczeniu Azkabanu. Miał wyrzuty sumienia, że wszystkie przygotowania spadły na jego narzeczoną, lecz ona nigdy się nie skarżyła. Dopiero potem dotarło do niego dlaczego. Amelia nie czyniła żadnych przygotowań do ich ślubu. Planowała wyjazd do Włoch na roczny staż pod okiem legendy magomedycyny. Draco oddał jej swoje serce, a ona bez skrupułów je zdeptała. Gdyby nie Narcyza, jego przyjaciele i Potter, chyba nie dałby rady poskładać swojego życia do kupy. Dzięki nim nauczył się funkcjonować z dziurą w sercu i z przytłaczającą pustką, którą pozostawiła po sobie kobieta, która nauczyła go kochać. Ustawicznie jednak wmawiał sobie, że to, co do niej czuł, nie było miłością. Nauczył się myśleć, że to, co ich łączyło, było jedynie złudzeniem. Tuż po tym, jak Blaise został dyrektorem Munga, do kraju wróciła Amelia, burząc jego spokój i niezachwiany ład, którym się otoczył. Objęła wolny etat i wielokrotnie usiłowała się z nim spotkać. Dopiero pół roku temu był w stanie spojrzeć jej w oczy i stwierdzić, że już jej nie kocha. Nie mógł powiedzieć, że już nic dla niego nie znaczy, jednak z pewnością nie czuł do niej tego, co wcześniej definiował jako miłość. Dziś już wiedział, że jego myśli krążyły wokół irytującej eks- Gryfonki. I choć wtedy nie chciał się do tego przed sobą przyznać wiedział, że Hermiona nieświadomie wypełniła w nim tę pustkę, która trawiła go od rozstania z Amelią. Najpierw traktował kobietę jak rozrywkę, na której rozładowywał zły humor, potem była jego uprzykrzającym utrapieniem, następnie wyzwaniem, dręczącą obsesją, aż na końcu stała się sensem jego życia.
Z kamienną miną odsunął dłonie Amelii od swojej twarzy i uchylił się, unikając pocałunku. Blondynka wyglądała na zaskoczoną i urażoną. Przełknęła z trudem ślinę i starając się zachować resztki godności odsunęła od mężczyzny.
- Przepraszam, myślałam, że…
- Źle myślałaś, Amelio – tym razem to on uciął jej wyjaśnienia. – A skoro to wszystko, co miałaś mi do powiedzenia, to pozwól, że wrócę do mamy i Hermiony – oznajmił chłodnym tonem, a widząc, że kobieta otwiera usta, żeby zaprotestować, dodał – A jeżeli uczucia mają wpływ na twoją pracę i zdrowy osąd, to poproszę Blaise’a, żeby zmienił mamie lekarza prowadzącego – i, nie czekając, aż osłupiała czarownica odniesie się do jego słów, odwrócił się na pięcie i zniknął wewnątrz sali.
- Będziesz mój, Draco. Możesz unosić się honorem i grać niedostępnego, ale będziesz mój… - wycedziła, zaciskając dłonie w pięści i powstrzymując łzy upokorzenia.
- Pani doktor? Wszystko w porządku? – Głos pielęgniarki skutecznie sprowadził ją na ziemię.
- Tak. Chodźmy do czwórki i sprawdźmy jak ma się pan Wolters – oznajmiła, uśmiechając się sztucznie do stojącej przed nią kobiety i obrzucając drzwi, za którymi zniknął Draco, mściwym spojrzeniem, ruszyła w przeciwnym kierunku.

***

Mocniej otuliła się długą, czarną peleryną, chroniąc przed zimnym wiatrem. Zaklęcie Kameleona doskonale ukrywało jej obecność przed grupą aurorów patrolujących okolicę. Na wszelki wypadek wolała jednak nie ryzykować wykrycia przez czujniki, więc stanęła pomiędzy niewielkimi drzewami, które wcześniej naznaczyła, by móc odnaleźć właściwe miejsce. Przeczuwała, że Potter w końcu domyśli się, o co toczy się prawdziwa gra i zastosuje silniejsze środki ostrożności. Tak jak przypuszczała, posłużył się Zaklęciem Fideliusa, by uniemożliwić jej odnalezienie właściwego domu. Eva jednak nie przejmowała się tym, że nie widzi budynku. Przygotowała się na to i naznaczyła swój cel magią. Co prawda Potter ukrył kilka posiadłości, chcąc zapewne ją zmylić, lecz nie przewidział, że ona ubezpieczyła się na wypadek podobnych działań. Nie spuszczając czujnego spojrzenia z okolicy, wsunęła dłoń do kieszeni i zacisnęła palce na zimnym, szklanym flakoniku. Westchnęła ze zniecierpliwieniem i oparła się ramieniem o wilgotny pień drzewa. Miała nadzieję, że nie będzie musiała tu sterczeć całą noc, by jej cel się ujawnił. Po zniszczeniu watahy była tak zmęczona, że gdyby nieczekające ją zadanie, z pewnością zasnęłaby na stojąco i to z otwartymi oczami. Cieszyła się z chłodniejszych podmuchów wiatru, które ją rozbudzały i pozwalały zachować czujność. Stłumiła potężne ziewnięcie i, chcąc skrócić sobie czas oczekiwania, kolejny raz przeanalizowała wszystko w myślach. Szukała luk i słabych punktów w swoim planie, czegokolwiek, co mogłoby pokrzyżować jej zamiary. W czasie szkolenia Najwyższa Kapłanka zawsze uczulała ją, by nigdy nie lekceważyła swojego przeciwnika i starała się być trzy kroki przed nim. Uważała, że dobra strategia gwarantuje połowę sukcesu. Eva pomyślała, że ich przywódczyni, gdyby tylko żyła, byłaby z niej dumna. Oparła głowę o chropowatą korę i wróciła pamięcią do najgorszego okresu w swoim życiu.
- Wstań! – Surowy, pozbawiony emocji głos wibrował w jej głowie niczym smagnięcie bata. Zacisnęła zęby i z ogromnym wysiłkiem dźwignęła się na nogi. Wiedziała, że gdyby dłużej się ociągała, jej nauczycielka zrobiłaby użytek z dzierżącego w dłoni bicza. Eva czuła, jak drżą jej kolana, gdy starała się utrzymać pionową postawę i wytężała wszystkie siły, by tylko nie upaść. – Jeszcze raz.
Słysząc komendę, stłumiła chęć protestu. Ostatnio, gdy poprosiła o chwilę odpoczynku, jej mentorka uznała, że jest zbyt leniwa i całą noc musiała biegać wokół olbrzymiej fortyfikacji muru. Pamiętała, że była tak wyczerpana, że już po trzecim okrążeniu potknęła się i upadła zdzierając skórę z kolan. Clarissa, która była jedną z jej mentorek wyznaczonych przez Pierwszą Kapłankę do jej szkolenia, a która odpowiadała za jej rozwój fizyczny, nie widząc jej długo z okna swojej komnaty, zjawiła się wkrótce po tym, jak ta zdołała uleczyć swoje kolana. Widząc, że dziewczyna leży na ziemi, wpadła w zimną furię, kazała zejść jej z oczu i stawić się o piątej rano w sali treningowej. Uważała, że Eva zignorowała jej polecenie i zamiast biegać odpoczywała. Siostry nie tolerowały lenistwa i nieposłuszeństwa.
Clarissa wchodziła w skład starszyzny będącej Radą Doradców Najwyższej Kapłanki, która była głową Stella Mortis. Zakon stanowił zamkniętą enklawę powstałą jeszcze w starożytności. Wszystkie kapłanki stawały się siostrami chroniącymi pradawnego dziedzictwa wiedźmy Hekate. Ich obowiązkiem było strzec Rubinowej Róży, która stała się także ich herbem i utrzymywać równowagę w świecie. Pamięć o Hekate i jej zakonie uznawana była za legendę, co stanowiło niepodważalny atut w ochronie ich lokalizacji. Czarodzieje, traktując ich istnienie jako mit, nie trudzili się w zdobyciu Rubinowej Róży, a ci nieliczni, którzy porywali się na trudne poszukiwania, wpadali najpierw w ręce Gwardii, a następnie stawali przed obliczem Rady.
Eva po raz kolejny sięgnęła do swojej mocy i osłoniła się tarczą. Clarissa patrzyła na to z beznamiętną miną. Jej biała, świadcząca o statusie szata, idealnie komponowała się z dumną miną i pełnym rezerwy stylem bycia. Długie blond włosy, upięte w ciasny kok, podkreślały ostre rysy i duże niebieskie oczy kobiety. Siostra bez ostrzeżenia posłała w jej stronę grad lodowych strzał, które bez żadnych przeszkód pokonały osłonę brunetki, tak że ta musiała zrobić unik, by nie stać się żywą tarczą. Niestety z powodu zmęczenia jej refleks był spowolniony i jeden z grotów rozciął jej ramię. Syknęła z bólu i, starając się nie patrzeć na piekącą ranę, ponownie zagęściła wokół siebie powietrze, które tym razem podgrzała od zewnętrznej strony. W tej samej chwili ponownie runął na nią grad strzał, lecz tym razem lodowe ostrza rozpuściły się z nieprzyjemnym sykiem. Para wodna spłynęła po jej tarczy nie wyrządzając żadnej krzywdy. Clarissa spojrzała na nią z ponurą aprobatą, a potem znów zaatakowała, nie pozwalając Evie porządnie odetchnąć po odparciu poprzedniego ciosu. Dziewczyna z niepokojem odczuła wibracje wokół swojej osłony. Zmarszczyła czoło czując, że coś jest nie tak i w skupieniu przesunęła wzrokiem po otoczeniu, starając się wyczuć, z której strony nastąpi atak. Clarissa stała z zamkniętymi oczami i złożonymi jak do modlitwy rękoma. Jej usta poruszały się szybko, gdy szeptała formułę inkantacji. Eva wysłała wiązkę energii, chcąc wyłapać strzęp zaklęcia, lecz jej mentorka otoczyła się barierą, przez którą nie mogła się przebić. Nie musiała długo czekać na odpowiedź, jakiego użyła czaru, gdyż zagęszczone powietrze tworzące jej tarczę zaczęło zawężać się do środka. Osłona mająca ją ochronić zamieniła się w śmiercionośną pułapkę. Zachłysnęła się resztkami powietrza i gorączkowo szukała rozwiązania. Wiedziała, że Siostra jej nie zabije, ale świadomość, że za chwilę zabraknie jej tlenu sprawiła, że zaczęła wpadać w panikę. Starała się odepchnąć tarczę i zneutralizować zaklęcie mentorki, lecz tamta była zbyt silna. Eva w ogóle nie była tym zaskoczona. Clarissa, w przeciwieństwie do niej,  przez ostatnie dwie godziny nie biegała po lesie, nie trenowała z bronią i nie uodparniała się na ból. Wydawała tylko polecenia i z wiecznie niezadowoloną miną wytykała dziewczynie, że jest zbyt leniwa i za mało się stara. Gdyby Eva nie była tak zmęczona, z łatwością odparłaby jej atak. Clarissa jednak i o tym wiedziała. Podczas ostatniego treningu zaczęły od sprawdzianu bez rozgrzewki, jak Siostra zwykła nazywać te dwie godziny katorżniczego wysiłku. To wtedy Eva pokonała ją po raz pierwszy od trzech lat szkolenia. Traf chciał, że świadkiem tego była Najwyższa Kapłanka, która wracając z biblioteki mijała salę tortur, jak zwykła nazywać ją Eva. Dziewczyna nigdy nie zapomni widoku dumy na twarzy przywódczyni, który sprawił, że serce o mało nie wyrwało jej się z klatki piersiowej. To wtedy Najwyższa Kapłanka ją pochwaliła i z nieodgadnioną miną poprosiła, by po kolacji przyszła do jej gabinetu. Wtedy też przywódczyni oznajmiła jej, że jest gotowa przejść do kolejnego etapu szkolenia i zakomunikowała, że od tej pory to ona zajmie się jej treningiem. Nim jednak do tego doszło, musiała przejść ostatni sprawdzian u każdej ze swoich mentorek. Clarissa, upokorzona i wściekła, stała się jeszcze bardziej bezwzględna i okrutna. Każda trzygodzinna lekcja z nią była coraz bardziej wymagająca, a jej ataki niebezpieczne i zajadłe.
Eva osunęła się na kolano i, starając zignorować zawroty głowy spowodowane niedotlenieniem, wytężyła umysł nad szukaniem rozwiązania problemu. Zerknęła na mentorkę. Kobieta wciąż miała zamknięte oczy i była całkowicie skupiona na zaklęciu. Eva wiedziała, że nie przejmowała się otoczeniem, bo ustawiła wokół siebie potężną osłonę. Poza tym nie spodziewała się ataku ze strony tak osłabionej nowicjuszki. Eva pomyślała, że to poważny błąd tak lekceważyć swojego przeciwnika. Taka ignorancja może sporo kosztować. Rozejrzała się po pomieszczeniu w poszukiwaniu czegoś, co mogłaby wykorzystać do uwolnienia się spod władzy Siostry. Łupanie w głowie i rozmazujący się obraz tylko utwierdzały ją w przekonaniu, że zostało jej niewiele czasu. Wreszcie znalazła to, czego szukała. Pot zalewał jej oczy, gdy wysyłała słabą wiązkę mocy, a jednocześnie starała się powstrzymać napór przygniatającego ją powietrza. Z napięciem czekała na efekty swoich działań. Zaczynała czuć jak jej opór słabnie. Zamglonym wzrokiem zarejestrowała zamieszanie w miejscu, gdzie stała jej mentorka, a potem jakby z opóźnieniem dotarł do niej potężny rumor, gdy wysoka, dębowa szafa, w której przechowywana była broń, z głośnym zgrzytnięciem runęła na niczego niespodziewającą się siostrę.
Eva, na wspomnienie swojego zwycięstwa i niedowierzania malującego się na twarzy Clarissy nim szafa prawie ją przygniotła, uśmiechnęła się pod nosem. Kobieta w ostatniej chwili zdołała uratować się przed bolesną śmiercią, lecz nie uniknęła poturbowania. Jej pozostałe nauczycielki były całkowitymi przeciwieństwem Clarissy, dlatego też zajęcia z nimi sprawiały dziewczynie przyjemność. Starożytne Runy, Prastare Zaklęcia, Czarnomagiczne Uroki, Zielarstwo, Astronomia, Proroctwa, Uzdrawianie i wiele innych przedmiotów fascynowało ją. Pradawna wiedza była na wyciągnięcie ręki i Eva zamierzała z niej skorzystać. Po rozstaniu z Oliwerem nie miała już nic do stracenia. Wykreowała własną wizję świata i w przyszłości zamierzała ją urzeczywistnić. Z zasłyszanych opowieści dowiedziała się, że Najwyższa Kapłanka niezmiernie rzadko udziela prywatnych lekcji, a gdy już się na to decyduje, to ma ku temu powód. Eva była zwykłą nowicjuszką, która wbrew swej woli została wciągnięta do Zakonu więc ta propozycja zaskoczyła nie tylko ją samą. Czasami miała wrażenie, że życie przed szkoleniem było tylko snem. Od Garicca dowiedziała się, że Oliwer zgłosił się do Gwardii, by móc być bliżej Zakonu. Żołnierze Gwardii byli doborowymi oddziałami strzegącymi granic i tajemnicy Stella Mortis. Składali przysięgę wieczystą, zobowiązując się do wierności i oddania sprawie Zakonu. Ich służba wymagała poświęcenia całego życia, toteż żaden z nich nie mógł założyć rodziny. Oliwer, wybierając służbę kapłankom, dobrowolnie zrezygnował z miłości na rzecz samotności i służby ku większemu dobru. Od momentu, gdy wypalono na jej plecach runę nieskończoności, nie widziała mężczyzny. Rozmyślnie trzymała się z daleka od niego, by nie wzbudzać podejrzeń. Nie pamiętała miłości do niego. Dalej odczuwała przywiązanie i wiedziała, że był dla niej kimś więcej, lecz wszystko to zdawało się być w innym życiu. Każdy dzień coraz bardziej odsuwał uczucia, więc było jej coraz łatwiej nie myśleć o mężczyźnie, który, gdyby nie nowo mianowana Pierwsza Kapłanka, stanowiłby centrum jej wszechświata. Teraz był jedyną nicią wiążącą ją z poprzednim życiem. Wielokrotnie myślała o tym, żeby przeciąć tę nić, by uwolnić się od przeszłości. Za każdym razem, gdy po wspólnie spędzonej nocy Oliwer spokojnie zasypiał u jej boku, Eva próbowała go zabić. Za każdym razem jednak coś w jej wnętrzu powstrzymywało ją od pozbawienia go życia. Jej myśli przerażały ją. Oliwer był kimś, kto kochał ją bezgranicznie i oddałby za nią życie. Był jej sojusznikiem i obrońcą. Stał się jej łącznikiem z człowieczeństwem, które w niej tkwiło i które rozpaczliwie starało się rozpalić w niej płomień życia. Oliwer Wood był namacalnym dowodem na to, że kiedyś potrafiła kochać i była kochana.
Uśmiechnęła się delikatnie i wyjęła z kieszeni fiolkę z unoszącą się w niej białą zawartością. Przez chwilę przyglądała się jej w zamyśleniu, a potem zdecydowanym ruchem odkorkowała naczynie. Zmrużyła oczy, koncentrując się na uaktywnieniu zaklęcia. Wszystko wokół kobiety jakby zamarło na jedną, długą i pełną napięcia chwilę. Eva ogrzewała zawartość fiolki ciepłem swojej magii i w skupieniu szeptała inkantacje czaru. Bezwładna zawartość naczynia powoli zaczęła unosić się i leniwie wypływać ze swojego więzienia. Białe macki niespiesznie pomknęły w stronę cichej ulicy, patrolowanej przez czujnych aurorów. Eva z nieprzeniknioną miną obserwowała, jak mężczyźni jeden po drugim padają pod wpływem trującego gazu. Wiedziała, że to samo dzieje się w innych miejscach chronionych przez Zaklęcie Fideliusa. Eva miała nadzieję, że to złamie opór ministerstwa lub przynajmniej ostudzi zapał młodego Szefa Aurorów. Potter powinien wiedzieć, że to ona rozdaje karty i do niej należy dyktowanie warunków. Upewniwszy się, że nikt nie stoi jej na drodze, zdjęła z siebie Zaklęcie Kameleona i wolnym krokiem z dumnie uniesioną głową wyszła z ukrycia. 

***

- Nie możesz zostać? – Zapytała szatynka, patrząc z nadzieją na mężczyznę wciągającego na siebie płaszcz.
- Obiecałem Potterowi, że za godzinę spotkam się z nim w biurze. Ponoć ma jakieś nowe poszlaki. Przed tym jednak muszę zrobić jeszcze obchód.
- Chciałabym, żeby to wszystko już się skończyło – wyznała ze znużeniem kobieta, opierając się o kant ściany i obdarzyła blondyna bladym uśmiechem. – Dziękuję ci za dzisiaj.
Po słowach Hermiony, Draco uśmiechnął się delikatnie i zrobił krok w jej stronę, tak że teraz stał naprzeciwko niej. Przechylił głowę na bok i przez chwilę przyglądał się jej badawczo, po czym pokręcił tylko głową, a na jego twarzy pojawiło się rozbawienie.
- Ej! No co? – Zaprotestowała szatynka, zaintrygowana zachowaniem mężczyzny, gdy bez słowa ją przytulił i zanurzył twarz w jej włosach.
Draco odsunął ją odrobinę od siebie, by móc spojrzeć prosto w jej oczy i z błąkającym się w kącikach ust uśmiechem, założył jej włosy za ucho.
- Jesteś niesamowitą kobietą, Hermiono Granger – powiedział w końcu pod wpływem podejrzliwego spojrzenia szatynki.
W odpowiedzi ściągnęła brwi i, naśladując jego gest, przechyliła głowę na bok, zastanawiając się, czy chce się dowiedzieć, co kryje się za tymi słowami.
- Proszę powiedzieć coś, czego nie wiem, panie Malfoy – powiedziała w końcu prowokującym tonem i zadarła głowę, gdy objął ją mocniej w talii.
- Nie jestem pewien, czy jest coś, czego taki kujon jak ty nie wie, panno Granger – odparł zmysłowym szeptem, unosząc lewą brew.
- Zaskocz mnie – wyszeptała równie zmysłowym tonem i zarzuciła mężczyźnie dłonie na szyję.
- Przecież nie lubisz niespodzianek – zaśmiał się blondyn, dając kobiecie pstryczka w nos.
- Psujesz nastrój – mruknęła z naburmuszoną miną, a po chwili i ona roześmiała się głośno.
- Lubię dźwięk twojego śmiechu – oznajmił, patrząc na nią z czułością.
Hermiona słysząc jego słowa przestała się śmiać. Często jej to mówił. Zawsze, gdy się śmiała, przyglądał się jej w ten charakterystyczny sposób, od którego zasychało jej w gardle, a na policzki występowały pokaźne rumieńce.
- I gdy tak uroczo się rumienisz – dodał, muskając kciukiem jej zaróżowiony policzek.
- Nie cierpię, gdy to robisz – mruknęła pod nosem, lecz Draco nic sobie nie robił z jej uwagi.
Zamiast tego uśmiechnął się łobuzersko, co bardzo jej się nie spodobało, lecz nim zdążyła cokolwiek powiedzieć, najzwyczajniej w świecie ją pocałował. Mruknęła z aprobatą i odwzajemniła pocałunek, przyciągając go bliżej siebie tak, że zatoczyli się na szafkę pod oknem i zerwali białą firankę.
- Tego też nie cierpię – dodała, muskając nosem zagłębienie jego szyi, gdy Draco odsunął się delikatnie od niej.
- Zapamiętam – obiecał mężczyzna rozbawionym tonem, a ona uniosła głowę, by móc na niego spojrzeć.
- To może lepiej zapisz? – Zasugerowała szatynka złośliwym tonem i uśmiechnęła się szeroko, widząc jak ten kręci głową z pobłażaniem.
 Na usta cisnęła jej się kolejna riposta, którą zdusiła, czując jak mięśnie blondyna napinają się, a z jego twarzy znika wyraz rozbawienia. Czujne, przyprawiające o dreszcze spojrzenie utkwił w oknie, a raczej w tym, co przez nie ujrzał. Hermiona zerknęła przez ramię i zachłysnęła się powietrzem widząc wysoką, samotną postać stojącą na środku drogi, naprzeciwko jej bloku.
- To niemożliwe… - wyszeptała przerażona, rozglądając się w poszukiwaniu aurorów.
- Sprawdzę to. Zostań tu i pod żadnym pozorem nie opuszczaj mieszkania – zastrzegł tonem niepodlegającym dyskusji, co podkreślała jego nieustępliwa mina.
- Nie puszczę cię tam samego! – Zaprotestowała zdjęta strachem o mężczyznę i mocniej zacisnęła dłonie na materiale od jego płaszcza.
- Hermiona, to nie pora na sceny. Obiecaj, że choćby nie wiem co, zostaniesz w domu – oznajmił ostrzejszym głosem, ujmując jej twarz w dłonie i patrząc prosto w oczy.
- Obiecaj, że będziesz na siebie uważał – zażądała kobieta, odwzajemniając spojrzenie.
Draco skinął głową, chcąc jak najszybciej wymusić na niej obietnicę, której ona nie mogła mu złożyć. Z wahaniem skinęła głową, co miało znaczyć, że zgadza się go puścić, lecz nie daje mu słowa, że będzie tu siedzieć i bezczynnie się przyglądać, gdy on będzie w niebezpieczeństwie. Malfoy jednak inaczej zinterpretował ten gest, gdyż uśmiechnął się blado i pocałował ją mocno. Nim zdążyła cokolwiek powiedzieć, on już trzymał rękę na klamce.
- Weź swoją różdżkę i wyślij wiadomość Potterowi – rzucił przez ramię, a ona zdołała jedynie ponownie skinąć głową.
W odpowiedzi Draco uśmiechnął się, jakby chcąc dodać jej odwagi i przekazać, że wszystko będzie dobrze. Z trudnością odwzajemniła uśmiech i, gdy tylko otworzył drzwi, rzuciła się do salonu, gdzie zostawiła różdżkę. Starając się nie myśleć o Draconie walczącym z intruzem na śmierć i życie, całą siłą woli skupiła się na jakimś szczęśliwym wspomnieniu i treści wiadomości, a następnie wyczarowała srebrną wydrę, która tylko na chwilę rozjaśniła mrok salonu, po czym zniknęła. Zaciskając palce na różdżce biegiem rzuciła się do okna w przedpokoju, skąd miała doskonały widok na scenę na zewnątrz. Widziała Dracona idącego w stronę samotnej postaci otulonej czarną peleryną. W przeciwieństwie do niej miał uniesioną różdżkę. Hermiona wiedziała, że powinna czuć ulgę, że z nich dwojga to Malfoy jest uzbrojony, lecz brak jakiejkolwiek reakcji ze strony intruza zaniepokoił ją bardziej, niż gdyby trzymał w ręce różdżkę. Wstrzymała oddech, widząc jak Draco potyka się o własne nogi, a potem chwiejnie próbuje odzyskać równowagę. Różdżka wypadła mu z dłoni, a on zrobił ostatni chwiejny krok i upadł. Nie czekała na więcej. Rzuciła się w stronę drzwi i windy. Z rosnącym w niej uczuciem paniki czekała na znajomy sygnał, a gdy metalowe drzwi rozsunęły się bezszelestnie wskoczyła do środka i z desperacją zaczęła wciskać przycisk. Winda ruszyła w dół, a ona starała się wyrównać oddech i powstrzymać łzy strachu o ukochanego. Podróż windą trwała zdecydowanie za długo. Miała wrażenie, że od czasu, gdy Draco opuścił mieszkanie, minęła wieczność. Wyskoczyła z windy i z rozmachem pchnęła drzwi i aż wstrzymała oddech. Teren wokół jej domu otoczony był ciałami nieprzytomnych aurorów, którzy stanowili jej osobistą ochronę. Z tej odległości trudno jej było ocenić, czy oddychają. Zresztą była zbyt pochłonięta widokiem bezwładnego ciała Dracona, by skupiać uwagę na innych. Zgadywała, że to nie czary tej osoby a raczej coś, co unosiło się w powietrzu obezwładniło mężczyzn. Zakryła usta i nos wyczarowaną w pośpiechu apaszką i tworząc wokół siebie tarczę zbiegła w stronę blondyna. Napastnik nawet nie drgnął, przez co Hermiona miała wrażenie, że może ma przywidzenia. Wiedziała jednak, że to płonne nadzieje. Gdyby tak w istocie było, ani Draco, ani żaden z tych a urorów nie leżałby na ziemi bez oznak życia. Dopadła do ciała blondyna i obróciła go na plecy. Nachyliła się nad nim, modląc by żył, a gdy wyczuła jego płytki oddech ogarnęła ją chwilowa ulga. Drgnęła instynktownie, wyczuwając nad sobą cień. Podniosła powoli głowę i jednocześnie starała się zasłonić sobą Dracona.
- Cieszę się, że w końcu mam przyjemność cię poznać, Hermiono.
Krystalicznie melodyjny, kobiecy głos przeciął przeraźliwą ciszę, jaka zapadła, gdy przez pełną napięcia chwilę kobiety mierzyły się wzrokiem. Zakapturzona postać zsunęła kaptur, a oczom Hermiony ukazała się najpiękniejsza kobieta, jaką w życiu widziała. Pukle lśniących, czarnych, kręconych włosów okalały wyraziste rysy twarzy. Duże, szmaragdowozielone oczy otulone kaskadą długich rzęs sprawiały, że Hermiona miała wrażenie, że spojrzenie nieznajomej przeszywa ją na wylot, że ma dostęp do jej duszy. Pełne, czerwone usta uformowały się w delikatny uśmiech, jakby kobieta była uosobieniem łagodności i dobroci. I tylko ciała aurorów stanowiły dowód tego, jak bardzo mylne wrażenie sprawiała. Brunetka wyciągnęła dłoń w stronę Granger, a ta instynktownie zacisnęła palce na różdżce i wycelowała nią w czarownicę.
- Opuść to, zanim będę zmuszona wyrządzić ci krzywdę - oznajmiła Eva tonem, jakby karciła niesforne dziecko.
- Co zrobiłaś Draconowi i reszcie aurorów? – Zapytała nieustępliwym tonem Hermiona, ignorując ostrzeżenie kobiety.
- Nie będziemy tak rozmawiać, moja droga. Po pierwsze, schowaj ten badyl – zażądała Eva władczym tonem, a gdy Hermiona z wahaniem opuściła rękę, kontynuowała - Ci tutaj – podjęła spokojnym głosem i zatoczyła ręką łuk, wskazując na ciała aurorów – nie żyją. Natomiast on ma szansę przeżyć. Choć jeśli mam być szczera, to nie ma dużo czasu – dodała ze zdawkową miną, uważnie lustrując twarz szatynki, która po słowach czarownicy straciła resztkę kolorów.
- Możesz mu pomóc? – Zapytała Hermiona, drżącym głosem, a Eva uprzejmie skinęła głową, choć w jej oczach pojawił się stalowy błysk. – Więc mu pomóż, błagam… Nie pozwól mu umrzeć… - poprosiła udręczonym głosem.
- W zamian za antidotum, pójdziesz ze mną i zrobisz wszystko, o co cię poproszę – zażądała, obrzucając Granger krytycznym spojrzeniem, a gdy ta skinęła głową, dodała – Żebyśmy się dobrze zrozumiały, Hermiono. Gdy mówię wszystko, mam na myśli dosłownie wszystko. Jeśli karzę ci zabić, ty bez wahania rzucasz zaklęcie, gdy zechcę silnej trucizny, by wytruć pół globu, ty bez zbędnych pytań przygotowujesz ją dla mnie. Rozumiesz? – Upewniła się, przewiercając ją wzrokiem tak, że przez chwilę szatynka nie była w stanie się poruszyć.
- Jeśli uzdrowisz Dracona, masz moje słowo, że zrobię wszystko, co zechcesz – oznajmiła zachrypniętym głosem z paniką obserwując płytki oddech mężczyzny, a kobieta w czerni obdarzyła ją nieprzeniknionym spojrzeniem.
- Chcę czegoś więcej niż twoje słowo, Hermiono – oznajmiła Eva, ponownie wyciągając dłoń w jej stronę.
Szatynka przygryzła wargę, patrząc z wahaniem na dłoń czarownicy. Spojrzała na Dracona, którego oddech z każdą chwilą stawał się coraz bardziej urywany. Jego blada twarz ściągnięta była w grymasie bólu. Hermiona pogładziła chłodny policzek mężczyzny, przełykając łzy przerażenia, że mogłaby być przyczyną jego śmierci. Wiedziała, że nie pozwoli mu umrzeć i zrobi wszystko, byleby on przeżył. Nie zrezygnuje z niego, nawet jeśli ceną za jego życie jest ona sama. Zbierając się na to, co nieuniknione, uniosła wzrok na nieznajomą i ujęła jej dłoń. Jeśli tamta była zaskoczona jej decyzją, to nie pokazała tego po sobie. Jej mina wyrażała uprzejme oczekiwanie.
- Zaczynaj – zażądała szatynka, patrząc prosto w zielone tęczówki kobiety.
- Czy ty, Hermiono Granger, w zamian za uzdrowienie…
- bezpieczeństwo i życie – wtrąciła nieustępliwym tonem Granger, a Eva posłała jej oceniające spojrzenie.
Hermiona wiedziała, że tamta na nowo wyrabia sobie o niej opinie. Szatynka miała nadzieję, że okaże się dla niej godnym przeciwnikiem. Nie bała się odmowy ze strony kobiety. Doskonale zdawała sobie sprawę z tego, po co ona tu przyszła. Po chwili wahania Eva skinęła głową, zgadzając się na jej warunki.
- … bezpieczeństwo i życie tego tu mężczyzny przysięgasz mi lojalną i wierną służbę?
- Przysięgam – odparła Hermiona, a z końca różdżki kobiety wystrzelił złoty promień, który otoczył ich złączone dłonie.
- Czy przysięgasz, że wykonasz każde moje polecenie bez względu na cenę i zrobisz wszystko, co w twojej mocy, by spełnić moje oczekiwania?
- Przysięgam – odpowiedziała i drugi promień złączył jej los z losem nieznajomej.
- Czy przysięgasz, że zerwiesz z dawnym życiem, by odtąd poświęcić je służbie u mnie?
Hermiona zamarła. Wiedziała, co to oznacza. Jeśli złamie przysięgę wieczystą, umrze, a wraz z nią zginie Draco. Natomiast jeśli jej nie złoży, życiem zapłaci mężczyzna i kolejne bliskie jej osoby. Miała tylko te dwa wyjścia i każde z nich oznaczało życie bez niego. Zastanawiała się, czy jest gotowa na takie poświęcenie. A jeśli nie, to czy będzie potrafiła żyć ze świadomością, że nie zrobiła nic, by go uratować? Nim przypieczętowała przysięgę spojrzała ostatni raz na Dracona. Jej serce zbiło szybciej, gdy uświadomiła sobie, że widzi go po raz ostatni. Chciała mu powiedzieć tyle rzeczy. Chciała, by poznał prawdę. Żałowała, że nigdy mu nie powie, dlaczego wtedy uciekła i że nie będzie mogła się z nim pożegnać. Najbardziej jednak żałowała, że tak późno odważyła się zaufać sercu. Zamknęła oczy i drżącym głosem wyszeptała – Przysięgam.
Złota wstęga po raz ostatni wystrzeliła z końca różdżki kobiety i oplotła ich dłonie, złączając ze sobą ich życie. Od tej pory Hermiona była kimś innym. Hermiona Granger umarła. Poświęciła własne życie dla mężczyzny, którego pokochała i który pokazał jej prawdziwe oblicze miłości. Żałowała tylko, że Draco nigdy się tego nie dowie. Od teraz Hermiona miała stać się fantomem dawnej siebie, który będzie istniał wyłącznie po to, by Draco i jej bliscy mogli żyć.



49 komentarzy:

  1. Uuuu ale się porobiło biedna Hermiona na co ona się zgodziła :( I jeszcze musiała się pojawić jakaś zazdrosna baba no jak hehe :) Jestem bardzo ciekawa jak to się dalej potoczy czekam z niecierpliwością na więcej :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mogę zapewnić, że to dopiero przedsmak mocnych wrażeń, jakie dla Was przygotowałam...;)
      Dziękuję;)
      Pozdrawiam ciepło!

      Usuń
  2. matko i co teraz będzie? jestem zdezorientowana... rozdział świetny

    OdpowiedzUsuń
  3. No i zaszalałaś, Villie, zaszalałaś.
    Nie dałaś im się nacieszyć długo razem...
    Ach, ta Evka, zawsze coś wymyśli..
    Czekam na kolejny.
    Pozdrawiam,
    la_tua_cantante_

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, że ten nagły zwrot akcji może być frustrujący, ale już kiedyś pisałam, że w pewnym momencie historia stanie się bardziej dynamiczna;)
      Dałam im tyle czasu ile mogłam w obecnej sytuacji. Mam nadzieję, że Cię nie zawiodę mimo wszystko:)
      Pozdrawiam ciepło!

      Usuń
  4. O MÓJ BOŻE, prawie zawału dostałam, przy końcowym fragmencie aż mi dech zaparło! Tego się nie spodziewałam. Mam nadzieję że sytuacja się odwróci, pozostaje mi czekać na jej rozwój.
    Mimo całej otoczki nie potrafię nie lubić Evy, mam do niej jakąś słabość ;)
    Scena z Narcyzą pierwsza klasa, rozczuliła mnie i rozśmieszyła. Cały rozdział jak zwykle świetny, czekam na następny :)
    Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że jednak obyło się bez zawału;) Wierzę, że Twoje serducho wytrzyma jeszcze nie jedną dawkę mocnych wrażeń, które zaplanowałam;)
      Cieszę się, że Eva budzi Twoją sympatię i mam nadzieję, że mimo wszystko nie straci jej ;)
      Nawet nie wiesz jaką ulgę czuję, gdy dostaję taką informacje zwrotną;) Usłyszeć od Czytelnika, że wywołuje się tak gwałtowne i skrajne emocje to najpiękniejsza nagroda za trud wkładany w pisanie tego opowiadania;)
      Dziękuję!
      Pozdrawiam ciepło!

      Usuń
  5. Nie no nie ma co Ty to potrafisz zbudować nastrój, emocje...
    Super! Szanuje takie opowiadania ;D
    Od super romantycznych zapewnień Dracona i wyznań do takiego finału no no...się porobiło.
    Brakowało mi pewnego wątku ale Ty zapewne domyślasz się jakiego i mam nadzieję, że pojawi się w następnym rozdziale!
    Hmm swoją drogą ciekawe jak rozwinie się sytuacja również z Amelią..
    Czekam na następny rozdział!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Domyślam się i dlatego jestem pozytywnie zaskoczona, że mimo jego braku skomentowałaś;p Blaisea i Ginny znajdziesz w rozdziale 20. A w tajemnicy powiem Ci, że i ich czeka kilka "niespodzianek" więc siłą rzeczy będziesz czytać o nich częściej.
      Cieszę się, że doceniasz to wszystko;) To wiele dla mnie znaczy.
      Pozdrawiam ciepło!

      Usuń
  6. Trafiłam na Twojego bloga wczoraj i po prostu łaaaał *.* Świetnie piszesz i doskonała historia, no po prostu brak słów. Super i czekam na ciąg dalszy <3
    Pozdrawiam i weny życzę (chociaż tego chyba masz sporo) :>

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W takim razie witam Cię bardzo serdecznie w swoim magicznym świecie;)
      Dziękuję za tak miłe słowa. Fakt, pomysłów mi raczej nie brakuje;D Ostatnio nawet przyłapałam się na tym, że planuję w głowie kolejną historię, a przecież obiecałam sobie, że po Rozbitkach zakończę swoją przygodę z Dramione...
      Mam nadzieję, że zostaniesz ze mną do końca;)
      Pozdrawiam ciepło!

      Usuń
  7. Czytając ostatni fragment, z każdym kolejnym słowem moje serce powoli zamierało. Hermiona i Draco, którzy dopiero co połączyli swe życiowe ścieżki, znów stanęli na rozdrożach. Podziwiam ją za tą ogromną determinację i całkowite poświęcenie dla niego. Oddała całą siebie największemu wrogowi, po to, by móc egzystować ze świadomością, że on nadal żyje. Oczy same zachodzą łzami, gdy pomyśli się co musiała przeżywać... Co czuła, gdy patrzyła na jego bezwładne ciało, gdy oddawała swą wolę Evie, gdy po raz ostatni spojrzała w twarz ukochanego...
    Ciężko skupić się na pozostałym fragmencie, ale i do niego chciałam się odnieść. Intryguje mnie zachowanie Narcyzy. Coś się za tym kryje. Ta tajemnica dodaje jeszcze większego uroku i zarazem napięcia do związku głównej pary. Nareszcie dowiedziałam się także o Zakonie i mrocznej, bolesnej przeszłości Evy. Nic dziwnego, że teraz jest taka jaka jest. Po części nawet zaczynam ją rozumieć i jej współczuć. Ale tylko po części.
    Nigdy chyba nie przestanę zachwycać się Twoim talentem i inteligencją. Jesteś po prostu władczynią słów i one pod Twoimi rozkazami rozbrajają czytelnika. Moim ochom i achom nie ma końca po zakończeniu czytania kolejnego rozdziału. Uwielbiam Twój styl pisania i nie wyobrażam sobie, że to może się w końcu zakończyć. Mimo to gorąco proszę o więcej i już z niecierpliwością czekam na kolejną odsłonę Rozbitków.
    Gorąco pozdrawiam. :*
    Karolina
    Ps. Przepraszam. Wiesz za co. Mam nadzieję jednak, że zrozumiesz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że udało mi się wzbudzić tyle emocji. To najważniejsze- by słowa potrafiły rozbudzić uczucia.
      To dlatego zostawiłam tamten fragment na koniec rozdziału. Chciałam, żebyście mieli szansę skupić się na innych informacjach, które chciałam Wam przekazać. Narcyza z pewnością wniesie jeszcze sporo do opowiadania...To cząstka informacji. Każdy kolejny rozdział będzie odkrywał coraz więcej z przeszłości Evy.
      Dzięki temu będziecie mogli mieć jej holistyczny obraz i w ostateczności odkryjecie jej prawdziwe intencje.
      Bez przesady;) Ty też to potrafisz. Po prostu staram się precyzyjnie dobierać słowa i ubierać je w uczucia. Raz wychodzi to lepiej, raz gorzej...
      Nie mam zamiaru kończyć z pisaniem;) W przygotowaniu jest moja autorska trylogia i w najbliższym czasie (do świąt mam nadzieję) na Insomni ukażą się moje dwa eseje, bo zamierzam trochę przeorganizować bloga.Do tego mam do napisania jeszcze dwie miniaturki, zapomniałaś?;)
      Dlatego jeśli tylko będziesz miała ochotę pomęczyć się z moją pisaniną, to serdecznie zapraszam;)
      Rozdział ukaże się zapewne na przełomie XI/ XII, ponieważ teraz przede wszystkim muszę skupić się na pisaniu magisterki i mam kilka projektów do wykonania. Nie mniej jednak mam nadzieję, że opublikuję rozdział 19 w listopadzie.
      Heh...Nie musisz przepraszać. Szanuję Twoją prośbę. Nie rozumiem jej, ale szanuję ją. Mam jednak nadzieję, że nie zrezygnujesz.
      Pozdrawiam ciepło!

      Usuń
  8. JEZUS! jedyne co mi się ciśnie na usta po przeczytaniu rozdziału to "O KU*WA" :o po prostu jestem w głębokim szoku.. początek rozdziału taki piękny a końcówka?! to się porobiło.. Hermiona naprawdę poświeciła wszystko.. no ale czego się nie robi dla ukochanego! czuję, że będą wielkie kłopoty.. no jak nigdy dotąd nie mogę się doczekać następnego rozdziału! nie trzymaj mnie długo w napięciu! :D aha, noi zapomniałam dodać, że Amy to idiotka i jej nie lubię i wyczuwam, że z nią też będą problemy! i powtórzę się ale kurde no nie mogę przeżyć końcówki!

    pozdrawiam serdecznie,
    Anna <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wystarczy Villemo;p
      Twoja umiejętność puentowania nigdy nie przestanie robić na mnie wrażenia;D;*
      Ano też tak myślę...
      Przecież nie mogłam pozwolić, żebyście narzekali na nudę;p Choć jak powiedziałaś wielkie kłopoty dopiero będą mieć miejsce...Jak wiadomo "cel uświęca środki"....
      Postaram się. Mam nadzieję, że uda mi się opublikować go jeszcze w listopadzie.
      Pozdrawiam ciepło!

      Usuń
  9. Weszłam i patrzę w końcu jest wyczekiwany prze ze mnie rozdział.. Ten rozdział jest twoim najlepszym
    Wszysto jest w nim cudowne od przyprowadzenia Miony przez Draco do jego mamy (niech taki Amelia się od pier**li od Draco) aż po to jak Hermi rezygnuje ze swojego życia z Draconem by go ratować i składa przysięgę wieczystą.. Cudo i muszę się przyznać, że płakałam łzy płynęły mi po policzkach prawie przez całe czytanie tego CUDOWNRGO rozdziału ..
    Czekam na następny pisz szybko bo długo nie wytrzymam WENY
    Esia :**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję;)
      Osobiście uważam, że było kilka lepszych, ale i nad tym sporo się napracowałam. Tym bardziej cieszę się, że został przez Ciebie tak szczodrze doceniony;)
      Mogę przekazać wirtualną chusteczkę;*
      Dziękuję!
      Pozdrawiam serdecznie!

      Usuń
  10. Zostałaś nominowana do Liebster Awards, zapraszam http://dramione-zyciepelneniespodzianek.blogspot.com/2014/11/liebster-awards-i-inne.html

    pozdrawiam
    Zawasia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za nominację. Doceniam to wyróżnienie. Nie mniej jednak, postanowiłam sobie, że na tym blogu bd pojawiać się tylko rozdziały Rozbitków.
      Przepraszam. Ale w razie innych pytań jestem dostępna pod mailem.
      Pozdrawiam!

      Usuń
  11. Nareszcie udało mi się znaleźć czas, aby przeczytać Twoje opowiadanie :) Miałam je już od jakiegoś czasu zapisane,ale dopiero wczoraj zaczęłam być na bieżąco ;) I muszę przyznać, że jest ono genialne <3 Naprawdę podoba mi się Twój oryginalny pomysł :)
    Rozdział świetny :) Nareszcie Hermiona i Eve się spotkały ;) Podziwiam Hermionę za to, co zrobiła, aby ratować Draco <3 Zdobyła się na największe możliwe poświęcenie, czego nie zrobiłaby większość osób <3 Jeśli wyjdą z tego cało, to Draco powinien dziękować jej za to do końca swojego życia :)
    Strasznie podoba mi się też sam wątek Zakonu ;) Nie mogę się już doczekać kolejnych informacji na jego temat ;)
    Uwielbiam też twój szablon <3 Jest świetny <3
    Życzę Ci dużo weny i pozdrawiam :)

    Maggie Z.

    PS. W wolnym czasie zapraszam do mnie dramione-never-forget-you.blogspot.com :) Dopiero zaczynam i każda opinia jest dla mnie ważna :) A szczególnie Twoja :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lepiej późno niż wcale;) Doskonale rozumiem, że czasami człowiek ma wrażenie, że ściga się z czasem.
      Dziękuję;)
      Wydaje mi się, że dla osób, które kochamy jesteśmy w stanie poświecić wszystko. A zwłaszcza w chwili zagrożenia życia.
      Cieszę się, że wtrącony przeze mnie wątek przypadł Ci do gustu. Bo wiem, że są osoby, którym może przeszkadzać fakt, że Eva zabiera czas antenowy dramione.
      Szablon to już zasługa Ariany;) Jest piekielnie utalentowana i w mig łapie moją wizję;) W jej imieniu bardzo dziękuję;)
      Bardzo dziękuję!
      Obiecuje, że w wolnej chwili zajrzę i przeczytam;) Proszę jednak o cierpliwość, bo teraz ciężko jest mi wygospodarować chwile na pisanie, że o przyjemności na czytanie innych blogów nie wspomnę.
      Pozdrawiam serdecznie!

      Usuń
  12. Ja też dopiero teraz znalazłam czas, by nadrobić zaległości. I powiem Ci, że żałuję. Naprawdę żałuję tego, że robię to tak późno, a tutaj takie cudo!
    Czytając wszystkie czułe słowa, wypowiadane przez Dracona, po prostu się rozpływałam! I jeszcze ta determinacja Hermiony - pokazuje nam, jak wielką siłą jest miłość.
    Czekam <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję;)
      I nie ma co żałować, najważniejsze, że jesteś;)

      Usuń
  13. jejku, jestem w szoku :O mam nadzieję, że Eva w późniejszych rozdziałach, zrozumie jak wielka miłość jest między Hermioną i Draco i to rozczuli jej serce i zwolni Hermionę z przysięgi :D to musi się dobrze skończyć, mimo przeciwności nie wyobrażam sobie innego zakończenia :D pozdrawiam serdecznie :)

    http://slady-cieni-dramione.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie pokładałabym w Evie aż tyle zrozumienia, ale rozumiem co masz na myśli;)
      Dziękuje za opinię;)
      Pozdrawiam serdecznie!

      Usuń
  14. No to jeszcze raz:
    Po pierwsze, jestem pod wrażeniem całości!
    W pierwszym momencie, wizja Malfoya jako pozytywnej postaci, mnie nie przekonała, no bo jak to tak? Tyle lat nielubienia i nagle zaczyna wzbudzać sympatię? Bo im dłużej czytałam, tym większą tą sympatię zdobywał (może to zasługa zdjęcia po lewej..., chociaż po ostatnim rozdziale mam myśl:TO WSZYSTKO JEGO WINA!!! W związku z tym, mój stosunek do niego jeszcze się nie wyklarował.).
    Ale idźmy dalej. Nie mogłam oderwać się od bloga. Tydzień wyjęty z życia, bo czytałam. I nieważne, że świat dalej trwa, życie biegnie, codzienność się zdarza, jakieś studia, sen, wszystko błahostki. Bo tu się dzieje akcja z moimi UKOCHANYMI BOHATERAMI (jak ustaliłyśmy, Malfoy dalej stoi pod znakiem zapytania).
    I dziękuję za to! Za możliwość ponownego zanurzenia się w świecie magii i czarodziejstwa, choć na chwilę. To trochę jak powrót do domu po długiej nieobecności.
    I jedyne co chciałabym zasugerować, to to, żeby może więcej dynamicznej akcji się pojawiło od czasu do czasu. Jakaś wymiana ognia różdżkowego, tropienie kogoś, może pościg (ale wierzę, ze wszystko przed nami). Ale to tylko sugestia, bo i tak czekam z niecierpliwością na kolejne odcinki! I to jest wadą czytania powieści pisanej na bieżąco. Bo nie ma się od razu gotowego produktu, który można przeczytać w jedną noc, dzień... To nie książka, że uśniesz nad rozdziałem, bo nie mogłaś przestać czytać.
    Czekam z niecierpliwością na rozwój wydarzeń!
    Nie zważaj na przeszkody, pisz dalej. Powodzenia!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ech...ten blogspot....przykro mi, że tak wszystko komplikuje.
      Mam nadzieję, że przekonam Cię do niego (nie tylko zdjęciem;p) i spojrzysz na niego łaskawszym wzrokiem;) Mam też świadomość, że to nie lada wyzwanie;)
      To ja dziękuję, kochana! Nawet nie masz pojęcia ile to dla mnie znaczy;) I ja przez okres, gdy czytałaś, ogromnie się stresowałam!
      A jeśli o mnie chodzi, to cała przyjemność po mojej stronie;)
      Tak, mam takie samo wrażenie, gdy piszę o tym;) Jakbym wracała do domu po długiej nieobecności;) Ładnie to ujęłaś.
      Będzie akcja, będzie;) Najpierw jednak musiałam napełnić magazynek, by mieć czym strzelać;) Mam nadzieję, że się nie rozczarujesz;)
      Doskonale to rozumiem;D Sama mam tak, że gdy zacznę już coś czytać, to nie mogę się oderwać;D
      Dziękuje!<3

      Usuń
  15. Twoja dedykacja mocno mnie zaskoczyła i wzruszyła :) :* Dziękuję Ci z całego serca za pamięć i taką niespodziankę :* :*:*
    Długo zabierałam się za przeczytanie rozdziału, więc tym większa była moja radość jak przeczytałam początek i okazało się, że poświęcony jest mojej ulubionej parze :p Niestety później (spodziewałam się tego :( ) zniszczyłaś moje szczęście i spokój ducha :p Mam tylko nadzieję, że ostatni rozdział też będziesz publikować w okolicach moich urodzin i zakończy się to pomyślnie dla mnie - nie chcesz przecież żebym była smutna w urodziny…?:p
    Jak zawsze (mimo wszystko) jestem pod wrażeniem rozdziału :) Musisz tylko uwierzyć w siebie, że to co piszesz jest wartościowe i baaardzo wciągające… Masz niesamowitą wyobraźnię i zdolność ukazywania emocji.

    Aby tak dalej :*

    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To nic takiego:) ale cieszę się, że niespodzianka się udała:)
      Może i długo, ale najważniejsze, że dotarłaś i przeczytałaś;) Obiecuję, że jeśli bd przewidywać jakąś bardzo romantyczną scenę z Twoją ulubioną parą, to bd pisana specjalnie dla Ciebie;D;*
      Oczywiście, że nie;) Wydaje mi się, że do czasu Twoich następnych urodzin zakończę już Rozbitków. Przed nami mac 10 rozdziałów. Myślę jednak, że na następne Twoje urodziny zaplanuję coś innego;> I nie, nie chcę wiedzieć, co chcesz dostać;p Myślę, że mam już pewien pomysł...
      Dziękuję!<3 Teraz to ja przez Ciebie się wzruszyłam i o!;) Chciałabym, żeby to było tak proste...:)
      Buziaki!;*

      Usuń
  16. Witam serdecznie!

    Nie do końca rozumiem, dlatego niektóre moje komentarze są zaznaczane jako opublikowane, a kiedy sprawdzam, czy pojawiła się Twoja odpowiedź, to już ich nie ma. Być może to sprawa jakiegoś chochlika! ;) Niemniej jednak napisałam przed chwilą komentarz do najnowszego rozdziału, a tutaj wspomnę jedynie, gdyż w poprzednim komentarzu zapomniałam, że strasznie liczę na obecność Dracona! Fascynuje mnie jego kreacja w Twoim opowiadaniu, jest tajemniczy, męski, odważny i szalenie przystojny, czego chcieć więcej?! ;)

    Pozdrawiam, Aleksandra

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przykro mi z powodu tych utrudnień. Blogspot mnie nie lubi i chyba postanowił zakomunikować to światu;) Ale spokojnie, Twój komentarz opublikował się i odp na niego;) Przepraszam, ze tyle to trwało, ale póki co doba jest dla mnie za krótka i marzę, by styczeń w końcu się skończył;)
      Obiecuję, że w następnym i w następnym i w następnym rozdziale pojawi się Draco;D Cieszę się, że jego sylwetka Ci się podoba;)
      Dziękuję!;*
      Pozdrawiam;)

      Usuń
  17. No nie . Siedze i wyrzymam ;(
    To się nazywa miłość.Poświęcić wszystko w imię miłości.
    I co będzie dalej?
    Wstrząsnęła mną jeszcze informacja ,że Oliwer to Oliwer Wood :O

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przesyłam wirtualną chusteczkę ;*
      Nie tylko Tobą wstrząsnęła ta odpowiedź;) Ale to od początku miał być on.

      Usuń
  18. Przyznam, że jestem mega skołowana i ciekawa zarazem, jak zamierzasz to dalej rozegrać. Bardzo żal mi Hermiony. Wierzę jednak, że to się musi jakoś ułożyć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli zostaniesz, będziesz mogła sama się przekonać;) Nie obiecuję, że wszystko będzie jasne, że bd szczęśliwe zakończenie...Obiecuję jednak, że jeszcze wiele się wydarzy i nie raz będziesz czuć się skołowana;)

      Usuń
  19. Jestem nową czytelniczką. Właśnie w tym momencie zostałam wbita w fotel i "zmuszona" (tak naprawdę robię to z ogromną przyjemnością :)) do skomentowania. Jednocześnie obiecuję, że skoro już tutaj będę z Tobą do samego końca, to oczywiście będę także komentować.
    Sam pomysł jest bardzo intrygujący, a stworzona przez Ciebie postać Eve tajemnicza. Bardzo dobrze ją kreujesz. Sama do końca nie wiem, jakie wzbudza we mnie emocje. Nie ufam jej za grosz, ale jednocześnie jest mi w pewien dziwny sposób bliska, jakbym znalazła jakąś nić porozumienia, jakkolwiek to brzmi. ;) Także sama historia mnie wciągnęła, ale to, co zrobiłaś teraz, w tym rozdziale... Rozłożyło mnie na łopatki, dosłownie. Nie spodziewałam się takiego obrotu sytuacji i serce mi zamarło wraz ze słowem "przysięgam". Zastanawiam się teraz, co to oznacza dla niej i Malfoya...
    Jednocześnie, wracając do poprzednich rozdziałów, bo uznałam, że najlepiej napiszę zbiorczy komentarz tutaj, podoba mi się połączenie Harry'ego z Pansy (z chęcią poczytałabym coś więcej o tej parze) i tak samo Rona z Gabrielle. Nie spotkałam się jeszcze z takim paringiem, ale bardzo mi przypadł do gustu. Tak samo polubiłam tego nowego, bardziej dojrzałego Weasley'a. Krumione... Idealnie wpisuje się w klimat, dobrze, że tak postanowiłaś to na początku rozegrać, jestem ciekawa,co będzie dalej z Wiktorem.
    A z uwag... cóż, może jestem czepliwa, ale jak dla mnie relacja Draco-Hermiona i Blaise-Ginny rozwinęła się zbyt szybko. Właściwie nie zauważyłam nawet, w którym momencie to się stało. Nic nie było, a tu nagle już wyznania miłości ni z gruchy, ni z pietruchy.
    To tyle ode mnie na razie. Jeszcze kilka rozdziałów przede mną. Zostaję z Tobą, bo historia jest intrygująca, a Ty fajnie piszesz. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj ;) Jest mi niezmiernie miło!
      Wobec tego mam nadzieję, że częściej bd odczuwać taki przymus;D Trzymam za słowo;>
      Obiecuję, że zaspokoję Twoją ciekawość na nich wszystkich, musisz jednak dać mi trochę czasu:)
      Dziękuję za merytoryczny komentarz i odniesienie się do całości opowiadania;) Cierpliwości, wszystko krok po kroku bd się wyjaśniać:)
      Bardzo mnie to cieszy;)
      Pozdrawiam!

      Usuń
  20. duża czcionka.. yeeees ! *skacze ze szczęścia*
    irytująca i psychiczna ex Draco na horyzoncie ! ...
    zaczynam się bać o bezpieczeństwo Hermiony, kiedy ta powiedziała że Dracon będzie jej... jak z horroru xd
    rozdział genialny

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ;)
      Nie powiem nic na temat tego "horroru", bo wszystkiego dowiesz się z opowiadania;p
      Dziękuję!

      Usuń
  21. Cholercia ale się pokiełbasiło :/ I co teraz będzie z Draco i Hermioną? I Olivier Wood? Po raz kolejny mnie zaskakujesz. Oczywiście pozytywnie ale to dopiero coś. Eva i Wood. Łał. A co do całego rozdziału to jestem pod wrażeniem całości :)
    A teraz aby tradycji stało się zadość życzę Ci dużo weny i miłego wieczoru :)
    Pozdrawiam Ksenia Kobelak

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że już tak pozostanie, bo nie chciałabym Cię rozczarować lub zanudzić;)Robię wszystko, co tylko mogę, by opowiadanie było jak najmniej przewidywalne;)
      Dziękuję i Tobie również miłego wieczoru;)
      Pozdrawiam ciepło!

      Usuń
  22. I pomyśleć, że kilka godzin temu napisałam pierwszy komentarz do piętnastu przeczytanych rozdziałów... że jeszcze chwilę temu wściekałam się, dosłownie, na Ciebie, Autorko, że znów komplikujesz ścieżkę Hermiony i Draco, wprowadzając jego byłą niedoszłą i jej zakusy, aby jednak nie być "byłą"...

    Teraz już mi się w ogóle czytać odechciało! Oczywiście nie dlatego, że jest coraz gorzej, że śmierć rozsiewasz tak gęsto, iż zastanawiam się, kto tam na samym końcu zostanie z tej iście szatańskiej pożogi. Swoją drogą, żeby za wszystkim stała jedna delikatna kobieta - jak koszmarny cel tkwi w jej głowie i jakich zniszczeń jeszcze dokona by go osiągnąć?
    Boję się czytać dalej, bo miałam taką minimalną nadzieję, że Hermiona i Draco razem będą przechodzić przez piekło, że skoro między nimi coś naprawdę się zadziało, to przynajmniej będą wspólnie się mierzyć z tym, z czym zmierzyć się przyjdzie. Domyślałam się, że była Gryfonka może być jednym z celów Evy, z racji na jej projekt, jednak, że zrobi jej dokładnie to, przed czym ją postawiono kiedyś, że rozłączy ją z ukochanym - nie tego się spodziewałam. I teraz wyłazi cały mój strach, bo ja jestem totalnym tchórzem przy czytaniu takich opowieści, w życiu przeczytałam może ze trzy horrory i obejrzałam zapewne tyle samo. Nie cierpię hektolitrów krwi, potworów, zombie i podobnych straszności, ale zawsze jakoś łatwiej takie rzeczy znieść, przebrnąć przez nie, jeśli para głównych bohaterów brnie we wszystko razem...
    Oczywiście nadal podtrzymuję, że świetnie prowadzisz tę opowieść.
    Margot

    OdpowiedzUsuń
  23. Powinnam się obawiać, że straciłam dopiero co zyskaną Czytelniczkę? Mam nadzieję, że się nie zniechęcisz i dopiero po przeczytaniu dotychczasowych części zdecydujesz, czy zostać, czy odejść:)
    Zostało to wyjaśnione w kolejnych rozdziałach. Wszystko przed Tobą;)Zaufaj mi.
    Wiele dla mnie znaczy, że dzielisz się ze mną swoimi obawami i wrażeniami po przeczytaniu rozdziału. I wierz mi, ja też jestem tchórzem i z racji tego nie oglądam horrorów;) Potem boje się w nocy iść do łazienki i w całym domu rozpalam światła;D A moja bujna wyobraźnia mi tego nie ułatwia;p
    Mam nadzieję, że wytrwasz. Duży ukłon z mojej strony dla Ciebie;)
    Dziękuję!
    Ściskam wspierająco;)

    OdpowiedzUsuń
  24. Głupi, głupi Draco!!! Po co wyłaził!? No już miałam nadzieję że mu się klamka w ręce ostanie i zwieje jak najdalej a on co? Ehhh, jak ja lubię zbuntowanych chłopców XD

    OdpowiedzUsuń
  25. nie nie nie nieeeee no tego to ja się nie spodziewałam zastrzeliłaś mnie tym


    eva

    OdpowiedzUsuń
  26. Tak, Eva zdecydowanie ma jakiś kompleks.

    OdpowiedzUsuń