Z dużą przyjemnością oddaje w Wasze ręce rozdział 18.
Pragnę go zadedykować komuś wyjątkowemu, kto obchodził niedawno urodziny, a kto jest mi bardzo bliski. Patka, ten rozdział jest dla Ciebie;) Marny prezent i to wyjątkowo spóźniony, ale pisany z myślą o Tobie;) ;*
Gorące podziękowania za betę dla przecudownej Faceless. Choć podziękowania należą Ci się kochanie przede wszystkim za wsparcie i wyrozumiałość;*
Dziękuję wszystkim tym, którzy wspierają mnie w tworzeniu Rozbitków. Dziękuję za Wasze komentarze i uwagi, dziękuję za poświęcany czas i masę pozytywnej energii, którą mi przekazujecie!;* Jesteście moją inspiracją i motorem napędowym tej historii;)
Ściskam Was gorąco i zapraszam do lektury!
Villemo.
ROZDZIAŁ 18 „Poświęcenie”
Ze
zdenerwowania przygryzała dolną wargę i starała się nadążyć za narzuconym przez
mężczyznę tempem. Przez całą podróż Draco nie zdradził choćby słowem, dokąd ją
zabiera. Od czasu do czasu posyłał jej
przelotny uśmiech by, jak przypuszczała Hermiona, uspokoić ją i uciszyć
ewentualne pytania. Nie byłaby jednak sobą, gdyby nie spróbowała wyciągnąć z
niego choćby strzępu informacji. Niestety mężczyzna zbywał ją z irytująco
tajemniczą miną i dlatego po jakimś czasie zrezygnowała z prób wyciągnięcia z
niego czegokolwiek, co mogłoby ją naprowadzić na właściwy trop. Cieszyła się
widząc jego podekscytowanie oraz determinację, i dlatego chyba bez sprzeciwu
pozwoliła, by Malfoy prowadził ją krętymi uliczkami Londynu w tylko sobie znanym
kierunku. Jego dziecięcy entuzjazm powoli zaczynał jej się udzielać, choć na
chwilę spychając na bok dręczące ją myśli. Dopiero,
gdy znaleźli się w ponurym i zaniedbanym zaułku, szatynka poczuła, jak jej
podekscytowanie gaśnie i z niepokojem zerknęła na towarzyszącego jej mężczyznę.
Wyglądało na to, że blondyn to wyczuł, gdyż nie przerywając marszu, uśmiechnął
się uspokajająco.
-
Zaraz zaczniesz rozpoznawać okolicę – wyjaśnił, patrząc na kobietę kątem oka i
mocniej ścisnął jej dłoń.
W
odpowiedzi jedynie skinęła głową. Ulżyło jej, że za chwilę znajdzie się na
znajomym terytorium. Jednak rozpoznając ogromny, przeszklony budynek ze starymi
manekinami i zniszczoną tabliczką informującą o trwającym tu remoncie, uczucie
to zaczęło się z niej ulatniać. Pomysł blondyna wydawał się czystym
szaleństwem. Czuła na sobie jego badawczy wzrok, lecz nie była gotowa, by
spojrzeć mu w twarz. Teraz już wiedziała, co Draco miał na myśli, gdy mówił, że
chce jej przedstawić kogoś specjalnego. Zastanawiała się jednak, dlaczego od
razu nie teleportowali się na miejsce, tylko pokonali tak długi dystans pieszo.
Nie wiedziała, co powinna o tym myśleć. Jeśli istniała jakakolwiek pozytywna
rzecz, mająca wyniknąć z tego spotkania, to kobieta nie była w stanie jej
dostrzec. W chwili obecnej mogła myśleć tylko o tym, jak bardzo jest
zdenerwowana i jak bardzo żałuje, że pozwoliła się tu zaciągnąć. Nie mogła
jednak mieć tego za złe Draconowi. W innych okolicznościach doceniłaby jego
gest i z przyjemnością poznała osobę, która tyle dla niego znaczy. Tym razem
jednak wiedziała, że ze względu na przeszłe zdarzenia, owe spotkanie nie będzie
należało do udanych.
-
Zaczekaj tu na mnie. Uprzedzę ją.
Z
roztargnieniem spojrzała w końcu na blondyna i zorientowała się, że dotarli na
miejsce. Na korytarzu kręciło się kilku pacjentów i uzdrowicieli, a w powietrzu
unosił się charakterystyczny dla szpitala zapach. W ostatniej chwili złapała
rękaw marynarki mężczyzny, nim ten zapukał do drzwi, pod którymi się
zatrzymali. Malfoy, zaskoczony tym gestem, posłał jej pytające spojrzenie.
Odchrząknęła, czując suchość w gardle i odciągnęła go od sali.
-
Nie jestem pewna, czy to dobry pomysł – oznajmiła nieśmiało, skubiąc rękaw
swojego płaszcza.
-
Dlaczego? – Zapytał zaintrygowany jej zachowaniem, a szatynka siłą woli powstrzymała
się, żeby nie wywrócić oczami.
Momentami
Malfoy bywał totalnym ignorantem. Hermiona zastanawiała się, jak ktoś na pozór
tak inteligentny może wykazywać aż tyle oznak głupoty w sprawach, które na
pierwszy rzut oka jawiły się, jako z góry problematyczne.
-
Uważam, że powinniśmy poczekać, aż stan twojej mamy będzie na tyle stabilny, by
taka informacja go nie pogorszyła – powiedziała starannie ważąc słowa i badając
reakcję blondyna. - Jestem mugolakiem, Draco! – Wyrzuciła z siebie podniesionym
głosem, widząc jak ten w niezrozumieniu marszczy czoło.
Na
potwierdzenie swoich słów uniosła rękę, na której tkwiły blizny układające się
w wyraz szlama. To właśnie ciotka
Malfoya, Bellatriks Lestrange, doskonale postarała się, by szatynka nigdy nie
zapominała, kim jest. Owo wspomnienie bólu,
bezsilności i upokorzenia, gdy wycinała na jej skórze litery znienawidzonego
przezwiska do dziś nawiedzało ją w koszmarach.
-
A więc o to chodzi – powiedział ostrożnie, uważnie przyglądając się twarzy
kobiety.
-
Cieszę się, że w końcu i do ciebie dotarło, geniuszu – rzuciła z przekąsem i
skrzyżowała ramiona na klatce piersiowej.
-
Nie oceniaj ludzi przez pryzmat ich przeszłości, Hermiono – powiedział łagodnym
tonem i delikatnie rozplątał jej ramiona. – Ani przez pryzmat krzywd wyrządzonych
przez ich rodzinę – dodał zbolałym głosem i zamknął jej dłonie w swoich. – Nie
chcę, żeby przeszłość miała wpływ na to, co będzie z nami. Wiem, kim byłem i
uwierz mi, że ani to, ani status krwi nie napawają mnie dumą. Dostałem szansę
na nowe życie i dziś jestem nowym człowiekiem – kontynuował, patrząc jej prosto
w oczy i gładząc kciukiem jej zimne dłonie. - Nowe życie, nowy człowiek, nowy
system wartości, nowe pragnienia – wyliczał, a przy ostatnim słowie uśmiechnął
się delikatnie. – To moja teraźniejszość. Ty natomiast jesteś moją przyszłością
– oznajmił zdecydowanie i pogładził zaróżowiony policzek szatynki.
Hermiona
z trudem powstrzymywała łzy wzruszenia. Nigdy nie posądziłaby siebie o zdolność
do tak ckliwego zachowania, a teraz była bliska wybuchnięcia głośnym płaczem.
Nigdy jednak nie spodziewałaby się, że usłyszy takie słowa i to w dodatku od
mężczyzny, który przez długi okres jej życia, był jej utrapieniem. Ileż to
czasu potrzebowali, by móc sobie wybaczyć i poznać się na nowo. Żałowała tylko,
że Wiktor nie dał jej okazji do tego, by zakończyła ich związek. Zaczynała
podejrzewać, że brunet specjalnie wyjechał, zostawiając jej jedynie wciąż
czekający na przeczytanie list. W ten sposób tylko podtrzymywał złudną
nadzieję, że uda mu się uratować ich związek. Już trzy razy próbowała zakończyć
coś, co mylnie definiowała miłością, a co było jedynie przywiązaniem i
wdzięcznością dla człowieka, który pomógł jej poukładać swój świat od nowa.
Jednak za każdym razem albo brakowało jej odwagi, albo okoliczności, w jakich
się znaleźli, nie należały do sprzyjających zerwaniu. Teraz już rozumiała, co
Ginny miała na myśli, gdy ostrzegała ją, że przez swój upór i ślepotę
unieszczęśliwi w najlepszym wypadku i siebie i Wiktora. Żałowała, że tak późno
to zrozumiała. Uśmiechając się przez łzy, ujęła dłoń mężczyzny i przymykając
powieki przytuliła do niej policzek.
-
Chcę, żebyś była częścią mojego życia. Chcę być też częścią twojego życia.
Jeśli jednak się zgodzisz, to musisz mnie wziąć całego, z całym bagażem
doświadczeń i bagnem, jakim jest moja przeszłość. Moja mama jest częścią mnie,
Hermiono… - wyszeptał, stykając ich czoła ze sobą i pocierając jej nos swoim.
Hermiona
musnęła ustami wewnętrzną część jego dłoni i odsunęła ją tak, by móc spleść ze
sobą ich palce.
-
Chcę, żebyś był częścią mojego życia, Draco. I chcę być częścią twojego –
wyznała nabrzmiałym od emocji głosem. – Boję się tylko, że twoja mama może nie
zaakceptować mugolaczki. Dla twojej rodziny liczy się przede wszystkim status
krwi, a ja…
-
Mojej mamie zleży na moim szczęściu, dlatego będzie musiała to zaakceptować –
przerwał jej nieznoszącym sprzeciwu głosem, na co szatynka jedynie westchnęła.
Hermiona
czuła, że nie odwiedzie go od pomysłu przedstawienia jej swojej matce. Była
pewna, że w razie potrzeby, nie zważając na jej protesty, zaciągnąłby ją tam
siłą. Wiedziała, że bardzo mu na tym zależy. Przypuszczała, że śmierć mentora i
autorytetu, jakim był dla mężczyzny Kingsley sprawiła, że Draco zdał sobie
sprawę z ulotności życia i nie chciał zmarnować z niego ani chwili. Widziała,
ile trudu wkłada w to, żeby nie pokazać, jak bardzo wstrząsnęła nim śmierć
przyjaciela. Doskonale maskował ból po stracie Shackelbolta. Hermiona nie miała
pojęcia, na co blondyn liczył po tym spotkaniu, jednak w tej chwili nie
potrafiła mu odmówić. Pragnęła znów zobaczyć jego uśmiech i te pełne życia
iskierki w jego oczach, które nadawały mu ten specyficzny wyraz. Teraz
zrobiłaby wszystko, żeby go ujrzeć i zatrzymać emocje na jego twarzy. Łatwość,
z jaką zakładał maski budziła w niej mieszane uczucia. Nienawidziła chwil, gdy
musiała zgadywać, w jakim nastroju jest mężczyzna i co czuje. Wtedy zawsze
miała wrażenie, jakby stąpała po kruchym lodzie, a każdy fałszywy krok mógłby
zarwać most, jaki udało im się zbudować, by pokonać dzielącą ich przepaść.
-
W takim razie chyba nie mam powodu do zmartwień – skapitulowała i uśmiechnęła
się na widok radości malującej się na twarzy mężczyzny.
-
Jesteś niesamowita – wyrzucił z siebie i skradł jej krótki pocałunek. – Daj mi
chwilę – poprosił, odsuwając się od niej i ignorując niezadowoloną z powodu
przerwania pocałunku minę kobiety, zapukał do drzwi sali, za którymi następnie
zniknął.
Hermiona
wzięła głęboki oddech i wypuściła ze świstem powietrze. Starała się uspokoić,
wyłamując sobie palce i wmawiając, że to zwykłe spotkanie. Prawda była jednak
zgoła inna. Narcyza Malfoy zawsze ją przerażała. Zimna, niedostępna,
zdystansowana i wiecznie skwaszona mina nie wzbudzała sympatii, a władcza aura
kobiety sprawiała, że czuła się jak maleńki pyłek kurzu, który śmiał zabrudzić
jej buty. Zastanawiała się, czy pani Malfoy ją rozpozna. A jeśli tak się
stanie, to jak zareaguje? Nie miała pojęcia, o czym mogłaby z nią rozmawiać.
Narcyza jednym spojrzeniem potrafiła tak onieśmielić człowieka, że ten bał się choćby spojrzeć jej w oczy, a co dopiero odezwać
w jej obecności. W pewnej chwili zdała sobie sprawę z tego, że zaczyna rozważać
plan ewakuacji. Nim jednak zdołała wcielić go w życie, pojawił się Draco i
kradnąc jej jeszcze jednego całusa, zaciągnął do środka.
-
Mamo, to właśnie ten specjalny gość, o którym ci tyle opowiadałem – oznajmił,
wpychając spiętą kobietę w głąb pomieszczenia i zamykając za nimi drzwi.
Sala,
w której zakwaterowano panią Malfoy, była jednoosobowym pokojem, utrzymanym w
ciepłych kremowych kolorach. W rogu pod oknem stało pojedyncze łóżko zaścielone
białą, szpitalną pościelą oraz drewniana nocna szafka, na której stała lampka i
szczotka do włosów. Po przeciwnej stronie znajdowała się niewielka szafa i
krzesełko. Brak tu było jakichkolwiek akcentów wskazujących na to, że pokój
zamieszkiwany jest przez arystokratkę wielopokoleniowego i czystokrwistego rodu.
Narcyza,
słysząc głos syna, podniosła na nich nieobecne spojrzenie. Szatynka miała
wrażenie, że nawet jeśli kobieta zdaje sobie sprawę z odwiedzin, to niekoniecznie
poznaje, kto przed nią stoi. Miała na sobie długą koszulę, wykonaną z
błękitnego atłasu i biały szlafrok. Długie, lśniące włosy, będące dumą
właścicielki, łagodnie spływały na jej ramiona. Blada, alabastrowa skóra opinała
zapadnięte policzki i uwydatniała kości policzkowe oraz duże oczy. Nic z tego
jednak nie odebrało jej urody i władczej aury.
-
To Hermiona Granger. Jestem pewny, że ją pamiętasz mamo – dodał Draco, gdy
wzrok kobiety zogniskował się na nich i ujął pewnie dłoń szatynki, jakby
potwierdzając coś, co zapewne jej powiedział, nim przyprowadził kobietę.
-
Miło mi panią znowu widzieć, pani Malfoy – powiedziała, starając się, by jej
słowa zabrzmiały ciepło i szczerze. – Mam nadzieję, że wkrótce wróci pani do pełnego
zdrowia.
Narcyza
ujęła w dłoń pukiel swoich włosów i przyjrzała mu się uważnie, a następnie
przeniosła nieodgadniony wzrok na Hermionę. Szatynka poczuła się nieswojo pod
jej przeszywającym spojrzeniem i gorączkowo myślała nad tym, co mogłaby
powiedzieć, by nie wypaść głupio. Niestety wzrok blondynki nie ułatwiał jej
skupienia myśli. Bardzo by chciała, żeby Narcyza przestała się na nią tak
gapić. Poczuła, jak Draco mocniej zaciska palce na jej dłoni, dodając jej
otuchy i odwzajemniła z wdzięcznością ten gest. Z ulgą spojrzała na mężczyznę,
który uśmiechnął się do niej ciepło i unosząc ich złączone ręce, pocałował jej
dłoń.
Narcyza
przez chwilę w skupieniu przyglądała się ich złączonym dłoniom, a potem ku
zaskoczeniu pary wstała i niczym zjawa, niespiesznym krokiem podeszła do nich,
nie spuszczając wzroku z ich dłoni. Hermiona nieco przestraszona zerknęła na
Dracona, lecz ten najwidoczniej tego nie dostrzegł. Z szeroko otwartymi oczyma
przyglądał się swojej matce, jakby ta zrobiła coś niezwykłego. Narcyza
natomiast uniosła ich złączone dłonie i zdecydowanym ruchem je rozdzieliła.
Następnie uniosła rękę Hermiony i drżącymi palcami pogładziła wyblakłe blizny.
Szatynka poczuła jak pod wpływem jej dotyku sztywnieje, a jej mięśnie spinają
się, jakby w oczekiwaniu na cios. Była tak zszokowana, że dopiero dotyk Dracona
uświadomił jej, że wstrzymywała oddech. Mężczyzna delikatnie ujął dłoń matki i
odsunął ją od ręki szatynki. Hermiona przyjęła to z ulgą, natomiast blondynka
spojrzała na niego z trudną do rozszyfrowania miną, zupełnie tak, jakby dawała
mu nieme ostrzeżenie. Hermiona wielokrotnie widziała to spojrzenie w wykonaniu
jej syna i dopiero teraz uświadomiła sobie, że to od niej musiał się tego
nauczyć. Narcyza jeszcze przez chwilę przyglądała się twarzy mężczyzny, po czym
znów spojrzała na Hermionę. Szatynka zaczęła żałować, że zgodziła się na to
spotkanie. Zerknęła na Dracona, by poprosić go, żeby pozwolił jej wyjść, lecz
widząc uśmiech na jego twarzy, słowa utknęły jej w gardle. Drgnęła, gdy Narcyza
pogładziła ją delikatnie po włosach i odwróciła twarz w jej stronę. Blondynka z
bladym uśmiechem na ustach głaskała ją po włosach. W tej samej chwili drzwi od
sali otworzyły się i do środka weszła Amelia. Na skutek zastanej sceny na jej
twarzy pojawiło się zaskoczenie, które szybko przerodziło się w dezaprobatę.
-
Czy mogłabym cię poprosić na zewnątrz, Draconie? – Zapytała, stłumionym od
złości głosem. – Teraz – dodała z naciskiem, gdy blondyn przyglądał się
urzeczony dwóm najważniejszym w jego życiu kobietom i nie zareagował na jej
słowa.
-
Za chwilę – rzucił, zaszczycając ją przelotnym spojrzeniem.
-
Teraz, Draco – zaoponowała Amelia nieznoszącym sprzeciwu głosem, czym w końcu
zwróciła na siebie uwagę blondyna.
Hermiona
mogła wyczuć napięcie między tą dwójką. Nie uszło jej uwadze, że uzdrowicielka
nie jest zadowolona z jej obecności i nie potrzebowała na to dowodów w postaci
pogardliwego spojrzenia, którym tamta ją zmierzyła. Wiedziała, że Amelia i
Draco kiedyś mieli się pobrać. Gdy szukała rodziców, doszły do niej plotki o
ich zaręczynach i przygotowaniach do hucznego wesela. Obydwoje należeli do
starych, bogatych, czystokrwistych rodów, a małżeństwo miało tylko wzmocnić ich
pozycje. Gazety rozpisywały się o uczuciu, które połączyło dwójkę dziedziców i
o tym, że pomimo obowiązków para spędza ze sobą każdą wolną chwilę. Uświadomiła
sobie, że nie zna przyczyn ich rozstania. Wiedziała tylko tyle, że potem Malfoy
został skazany na rok pobytu w Azkabanie, a później była zbyt zajęta własnym
życiem, by śledzić losy arystokraty. Czuła bolesny skurcz brzucha, gdy Draco po
krótkiej chwili milczenia skinął głową i dał znać blondynce, by zaczekała na
niego na korytarzu. Hermionie nie podobało się to, że para rozumie się bez
słów. Już wcześniej zauważyła, jak bardzo się uzupełniają i na podstawie
niedostrzegalnych dla innych gestów odczytują swoje zamiary.
-
To zajmie mi tylko chwilę – powiedział Draco, zakładając szatynce zbłąkany
kosmyk włosów za ucho, czym odwrócił jej uwagę od uchylonych drzwi.
-
Jasne. Idź – oznajmiła, starając się, by jej głos zabrzmiał beztrosko i
naturalnie.
W
odpowiedzi otrzymała ten specyficzny uśmiech, który niedawno odkryła, a który
był przeznaczony wyłącznie dla niej. Odwzajemniła gest i z szybko bijącym
sercem odprowadziła mężczyznę wzrokiem do drzwi. Westchnęła przytłoczona
niepokojem i niepewnością, a następnie pokręciła głową nad swoją naiwnością.
Draco był przystojnym i inteligentnym mężczyzną. To normalne, że kobiety
wykazują zainteresowanie takim facetem. Nie powinno jej to dziwić, jednak świadomość
więzi, jaka łączyła Amelię z Draconem oraz wpływu tej kobiety na niego, tylko
pogarszała jej nastrój. Nim jednak na dobre pogrążyła się w myślach, Narcyza
pociągnęła ją za rękę w stronę łóżka. W momencie, gdy pani Malfoy podeszła do
niej ze szczotką i zaczęła znęcać się nad jej nieposkromionymi lokami, zmusiła
się, by nie parsknąć śmiechem. Cała scena była dla niej tak groteskowa, że
gdyby kiedyś usłyszała, że Narcyza Malfoy będzie szczotkować jej włosy,
kazałaby takiej osobie udać się do dobrego psychiatry. Zerknęła na zamknięte
drzwi, za którymi zniknął Draco i stłumiła chęć podsłuchania jego rozmowy z
piękną panią magomedyk. Zamiast tego skupiła się na rytmicznym ruchu szczotki
atakującej jej włosy.
***
-
Możesz mi wyjaśnić, dlaczego bez konsultacji ze mną przyprowadzasz tu obcych? –
Zaatakowała Amelia, gdy tylko zamknął za sobą drzwi.
-
Hermiona nie jest kimś obcym, Amy – oznajmił Draco ze stoickim spokojem, czym
jeszcze bardziej rozzłościł stojącą przed nim kobietę.
-
Dla Narcyzy jest obca! W dodatku wiążą się z nią traumatyczne przejścia, które
mogą pogorszyć stan zdrowia twojej matki! Czy nie dociera do ciebie, że możesz
zaprzepaścić wszystkie moje starania, by do nas wróciła?! Nie zdajesz sobie
sprawy z tego, co może się stać, gdy do twojej matki dotrze, z kim ma do
czynienia! Jedno wspomnienie aktywuje następne, a to kolejne i dojdzie do
efektu domino! Draco, nawet nie wiesz jak niebezpieczne są takie eksperymenty!
Poświęciłam wiele miesięcy, by Narcyza zechciała wstać z łóżka, by przestała miewać
koszmary i wyciszyła się. A przez twoje kaprysy wszystko może pójść na marne!
-
Po pierwsze, uspokój się i przestań histeryzować – przerwał jej tyradę
mężczyzna w dalszym ciągu opanowanym głosem, choć jego temperatura znacząco się
obniżyła. – Nigdy nie naraziłbym zdrowia mamy i obydwoje to wiemy. Dlatego nie
rozumiem, jak możesz mi coś takiego sugerować? Myślałem, że po tym wszystkim,
przez co przeszliśmy, znasz mnie na tyle, by to wiedzieć – dodał ostrzejszym
tonem, co nie uszło uwadze blondynki, która zmieniła swoją strategię.
-
Dlaczego mówisz do mnie w ten sposób? – Zapytała z wyrzutem, posyłając mu
zranione spojrzenie. – Przepraszam, że podniosłam głos, ale Narcyza jest moją
pacjentką i odpowiadam za jej zdrowie. Poza tym, tak jak i ty, jest dla mnie
kimś więcej – dodała niepewnym głosem, patrząc znacząco na blondyna.
-
Wybacz. Miałem ciężki dzień – westchnął mężczyzna, przeczesując włosy palcami i
posłał kobiecie wymuszony uśmiech, który ta natychmiast odwzajemniła.
-
Domyślam się. Dzisiaj był pogrzeb, prawda? – Zapytała, zbliżając się do
blondyna i położyła dłoń na jego ramieniu w geście pocieszenia. – Szukałam cię w
domu i w Ministerstwie Magii. Martwiłam się o ciebie i chciałam sprawdzić, jak
się trzymasz. Ostatnio nie wyglądałeś za dobrze – oznajmiła, patrząc na Dracona
z troską.
-
Sporo się działo, to dlatego. Po pogrzebie byłem z Hermioną, więc pewnie
dlatego nie zastałaś mnie w domu – wyjaśnił.
-
No tak, z Hermioną. Ostatnio dużo czasu z nią spędzasz – rzuciła z przekąsem
blondynka, badając reakcję mężczyzny.
-
Chciałaś o czymś ze mną porozmawiać. A biorąc pod uwagę twój ton, jest to chyba
coś niecierpiącego zwłoki?
Uwadze
Amelii nie uszło, że Draco zmienił temat i stał się czujny. Bardzo dobrze go
znała, więc wiedziała, że coś przed nią ukrywa. Uniosła brwi w geście
zdziwienia, dając mu do zrozumienia, że jego reakcja jest nie na miejscu.
-
Mój ton wynikał z okoliczności – ucięła sucho ze spokojną miną.
-
O czym ty mówisz, Amy? O jakie okoliczności tak właściwie ci chodzi? Widziałaś
mamę? Zareagowała na czyjąś obecność! Po raz pierwszy odkąd popadła w ten
dziwny stan, wykazała zainteresowanie czymś innym niż swoje włosy! I nic nie
świadczyło o tym, że widok Hermiony wywołał wstrząs… – zaoponował blondyn
czując, że traci nad sobą panowanie.
-
To się jeszcze okaże. Jako jej lekarz prowadzący uprzedzam cię, że bez
wcześniejszej konsultacji ze mną nie masz prawa przyprowadzać tu obcych…
-
Hermiona nie jest obca! – Warknął mężczyzna przez zaciśnięte zęby, wchodząc
blondynce w pół zdania.
-
Nie? Więc kim jest, jeśli nie obcą? – Zapytała niecierpliwie, a w jej głosie
zabrzmiała kpina, którą zamaskowała pobłażliwym uśmiechem.
-
Jest… - zaczął Malfoy, lecz nie dokończył zdania, tylko otworzył szeroko oczy,
jakby go olśniło. – Więc o to ci chodzi – oznajmił, piorunując kobietę
spojrzeniem. – Chcesz wiedzieć, co mnie łączy z Granger – dodał bardziej do
siebie niż do niej.
-
Być może – rzuciła blondynka, wzruszając ramionami, choć na jej twarzy malowało
się widoczne napięcie, zdradzające jej prawdziwe intencje.
-
To już nie jest twoja sprawa, Amy – powiedział Draco twardym tonem, odzyskując
nad sobą kontrole.
-
Czyżby? – Zapytała z niedowierzaniem, robiąc kolejny krok w stronę mężczyzny i
patrząc mu prosto w oczy. – Kocham cię, Draco, więc to jak najbardziej jest
moja sprawa.
-
Myślałem, że…
-
To źle myślałeś – ucięła z goryczą w głosie.
-
Wyjechałaś, zostawiając mnie tydzień przed ślubem. Zostawiłaś mi tylko list, w
którym…
-
Ale wróciłam! – Przerwała mu po raz kolejny, a w jej oczach zalśniły łzy. –
Wróciłam, bo zrozumiałam, że zależy mi na tobie bardziej niż na swoich
ambicjach. Wiem, że popełniłam błąd, ale musiałam wyjechać. Gdybym tego nie
zrobiła, to bym cię znienawidziła, bo żyłabym w przekonaniu, że przez ślub z
tobą zmarnowałam swoją życiową szansę. Wtedy myślałam, że robię to co należy.
Po roku uświadomiłam sobie, że to był błąd. Wróciłam, bo wierzyłam, że
zasługujemy na drugą szansę. Wciąż w to wierzę… - powiedziała łamiącym się
głosem, opierając dłonie na jego klatce piersiowej. – Daj mi szansę naprawić
to, co zepsułam, Draco – wyszeptała, ujmując jego twarz w dłonie i wspinając
się na palce, tak by móc musnąć jego usta.
Mina
Malfoya, początkowo zaskoczona, teraz na powrót stała się nieprzenikniona.
Pozwolił Amelii prowadzić swój monolog, którego wysłuchał do końca. Każde słowo
blondynki poruszało niewidzialną strunę w jego sercu, rozdrapując stare rany.
Kiedyś dla tej kobiety był w stanie przetrwać okropieństwa wojny i dokonać tych
wszystkich bestialskich morderstw, jakich wymagał od niego Lord Voldemort.
Wszystko po to, by jego rodzina i Amelia byli bezpieczni. Tak długo, jak był
posłuszny, Śmierciożercy i Voldemort dawali spokój jego bliskim. Draco nauczył
się ją kochać i troszczyć się o kogoś innego poza sobą. Myślał, że są dla
siebie stworzeni. Amelia trwała przy nim nawet wtedy, gdy tkwił w Azkabanie.
Dlatego, gdy wyszedł na wolność, był przekonany, że już nic nie przeszkodzi im
w byciu razem. Grubo się jednak przeliczył, gdyż Amelia miała inne plany.
Chciała się rozwijać i realizować zawodowo, więc go zostawiła. Przez cały pobyt
w więzieniu przed utratą zmysłów chroniło go wspomnienie o niej i wizja ślubu,
który miał odbyć się miesiąc po opuszczeniu Azkabanu. Miał wyrzuty sumienia, że
wszystkie przygotowania spadły na jego narzeczoną, lecz ona nigdy się nie
skarżyła. Dopiero potem dotarło do niego dlaczego. Amelia nie czyniła żadnych
przygotowań do ich ślubu. Planowała wyjazd do Włoch na roczny staż pod okiem
legendy magomedycyny. Draco oddał jej swoje serce, a ona bez skrupułów je
zdeptała. Gdyby nie Narcyza, jego przyjaciele i Potter, chyba nie dałby rady
poskładać swojego życia do kupy. Dzięki nim nauczył się funkcjonować z dziurą w
sercu i z przytłaczającą pustką, którą pozostawiła po sobie kobieta, która
nauczyła go kochać. Ustawicznie jednak wmawiał sobie, że to, co do niej czuł,
nie było miłością. Nauczył się myśleć, że to, co ich łączyło, było jedynie
złudzeniem. Tuż po tym, jak Blaise został dyrektorem Munga, do kraju wróciła
Amelia, burząc jego spokój i niezachwiany ład, którym się otoczył. Objęła wolny
etat i wielokrotnie usiłowała się z nim spotkać. Dopiero pół roku temu był w
stanie spojrzeć jej w oczy i stwierdzić, że już jej nie kocha. Nie mógł
powiedzieć, że już nic dla niego nie znaczy, jednak z pewnością nie czuł do
niej tego, co wcześniej definiował jako miłość. Dziś już wiedział, że jego
myśli krążyły wokół irytującej eks- Gryfonki. I choć wtedy nie chciał się do
tego przed sobą przyznać wiedział, że Hermiona nieświadomie wypełniła w nim tę
pustkę, która trawiła go od rozstania z Amelią. Najpierw traktował kobietę jak
rozrywkę, na której rozładowywał zły humor, potem była jego uprzykrzającym
utrapieniem, następnie wyzwaniem, dręczącą obsesją, aż na końcu stała się
sensem jego życia.
Z
kamienną miną odsunął dłonie Amelii od swojej twarzy i uchylił się, unikając
pocałunku. Blondynka wyglądała na zaskoczoną i urażoną. Przełknęła z trudem
ślinę i starając się zachować resztki godności odsunęła od mężczyzny.
-
Przepraszam, myślałam, że…
-
Źle myślałaś, Amelio – tym razem to on uciął jej wyjaśnienia. – A skoro to
wszystko, co miałaś mi do powiedzenia, to pozwól, że wrócę do mamy i Hermiony –
oznajmił chłodnym tonem, a widząc, że kobieta otwiera usta, żeby zaprotestować,
dodał – A jeżeli uczucia mają wpływ na twoją pracę i zdrowy osąd, to poproszę
Blaise’a, żeby zmienił mamie lekarza prowadzącego – i, nie czekając, aż
osłupiała czarownica odniesie się do jego słów, odwrócił się na pięcie i
zniknął wewnątrz sali.
-
Będziesz mój, Draco. Możesz unosić się honorem i grać niedostępnego, ale
będziesz mój… - wycedziła, zaciskając dłonie w pięści i powstrzymując łzy
upokorzenia.
-
Pani doktor? Wszystko w porządku? – Głos pielęgniarki skutecznie sprowadził ją
na ziemię.
-
Tak. Chodźmy do czwórki i sprawdźmy jak ma się pan Wolters – oznajmiła,
uśmiechając się sztucznie do stojącej przed nią kobiety i obrzucając drzwi, za
którymi zniknął Draco, mściwym spojrzeniem, ruszyła w przeciwnym kierunku.
***
Mocniej
otuliła się długą, czarną peleryną, chroniąc przed zimnym wiatrem. Zaklęcie
Kameleona doskonale ukrywało jej obecność przed grupą aurorów patrolujących
okolicę. Na wszelki wypadek wolała jednak nie ryzykować wykrycia przez
czujniki, więc stanęła pomiędzy niewielkimi drzewami, które wcześniej
naznaczyła, by móc odnaleźć właściwe miejsce. Przeczuwała, że Potter w końcu
domyśli się, o co toczy się prawdziwa gra i zastosuje silniejsze środki
ostrożności. Tak jak przypuszczała, posłużył się Zaklęciem Fideliusa, by
uniemożliwić jej odnalezienie właściwego domu. Eva jednak nie przejmowała się
tym, że nie widzi budynku. Przygotowała się na to i naznaczyła swój cel magią.
Co prawda Potter ukrył kilka posiadłości, chcąc zapewne ją zmylić, lecz nie
przewidział, że ona ubezpieczyła się na wypadek podobnych działań. Nie
spuszczając czujnego spojrzenia z okolicy, wsunęła dłoń do kieszeni i zacisnęła
palce na zimnym, szklanym flakoniku. Westchnęła ze zniecierpliwieniem i oparła
się ramieniem o wilgotny pień drzewa. Miała nadzieję, że nie będzie musiała tu
sterczeć całą noc, by jej cel się ujawnił. Po zniszczeniu watahy była tak
zmęczona, że gdyby nieczekające ją zadanie, z pewnością zasnęłaby na stojąco i
to z otwartymi oczami. Cieszyła się z chłodniejszych podmuchów wiatru, które ją
rozbudzały i pozwalały zachować czujność. Stłumiła potężne ziewnięcie i, chcąc
skrócić sobie czas oczekiwania, kolejny raz przeanalizowała wszystko w myślach.
Szukała luk i słabych punktów w swoim planie, czegokolwiek, co mogłoby pokrzyżować
jej zamiary. W czasie szkolenia Najwyższa Kapłanka zawsze uczulała ją, by nigdy
nie lekceważyła swojego przeciwnika i starała się być trzy kroki przed nim.
Uważała, że dobra strategia gwarantuje połowę sukcesu. Eva pomyślała, że ich
przywódczyni, gdyby tylko żyła, byłaby z niej dumna. Oparła głowę o chropowatą
korę i wróciła pamięcią do najgorszego okresu w swoim życiu.
- Wstań! – Surowy, pozbawiony emocji głos
wibrował w jej głowie niczym smagnięcie bata. Zacisnęła zęby i z ogromnym
wysiłkiem dźwignęła się na nogi. Wiedziała, że gdyby dłużej się ociągała, jej
nauczycielka zrobiłaby użytek z dzierżącego w dłoni bicza. Eva czuła, jak drżą
jej kolana, gdy starała się utrzymać pionową postawę i wytężała wszystkie siły,
by tylko nie upaść. – Jeszcze raz.
Słysząc komendę, stłumiła chęć protestu.
Ostatnio, gdy poprosiła o chwilę odpoczynku, jej mentorka uznała, że jest zbyt
leniwa i całą noc musiała biegać wokół olbrzymiej fortyfikacji muru. Pamiętała,
że była tak wyczerpana, że już po trzecim okrążeniu potknęła się i upadła
zdzierając skórę z kolan. Clarissa, która była jedną z jej mentorek
wyznaczonych przez Pierwszą Kapłankę do jej szkolenia, a która odpowiadała za
jej rozwój fizyczny, nie widząc jej długo z okna swojej komnaty, zjawiła się
wkrótce po tym, jak ta zdołała uleczyć swoje kolana. Widząc, że dziewczyna leży
na ziemi, wpadła w zimną furię, kazała zejść jej z oczu i stawić się o piątej
rano w sali treningowej. Uważała, że Eva zignorowała jej polecenie i zamiast
biegać odpoczywała. Siostry nie tolerowały lenistwa i nieposłuszeństwa.
Clarissa wchodziła w skład starszyzny
będącej Radą Doradców Najwyższej Kapłanki, która była głową Stella Mortis.
Zakon stanowił zamkniętą enklawę powstałą jeszcze w starożytności. Wszystkie
kapłanki stawały się siostrami chroniącymi pradawnego dziedzictwa wiedźmy
Hekate. Ich obowiązkiem było strzec Rubinowej Róży, która stała się także ich
herbem i utrzymywać równowagę w świecie. Pamięć o Hekate i jej zakonie uznawana
była za legendę, co stanowiło niepodważalny atut w ochronie ich lokalizacji.
Czarodzieje, traktując ich istnienie jako mit, nie trudzili się w zdobyciu
Rubinowej Róży, a ci nieliczni, którzy porywali się na trudne poszukiwania,
wpadali najpierw w ręce Gwardii, a następnie stawali przed obliczem Rady.
Eva po raz kolejny sięgnęła do swojej
mocy i osłoniła się tarczą. Clarissa patrzyła na to z beznamiętną miną. Jej biała,
świadcząca o statusie szata, idealnie komponowała się z dumną miną i pełnym
rezerwy stylem bycia. Długie blond włosy, upięte w ciasny kok, podkreślały ostre rysy i duże niebieskie oczy
kobiety. Siostra bez ostrzeżenia posłała w jej stronę grad lodowych strzał,
które bez żadnych przeszkód pokonały osłonę brunetki, tak że ta musiała zrobić
unik, by nie stać się żywą tarczą. Niestety z powodu zmęczenia jej refleks był
spowolniony i jeden z grotów rozciął jej ramię. Syknęła z bólu i, starając się
nie patrzeć na piekącą ranę, ponownie zagęściła wokół siebie powietrze, które
tym razem podgrzała od zewnętrznej strony. W tej samej chwili ponownie runął na
nią grad strzał, lecz tym razem lodowe ostrza rozpuściły się z nieprzyjemnym
sykiem. Para wodna spłynęła po jej tarczy nie wyrządzając żadnej krzywdy.
Clarissa spojrzała na nią z ponurą aprobatą, a potem znów zaatakowała, nie
pozwalając Evie porządnie odetchnąć po odparciu poprzedniego ciosu. Dziewczyna
z niepokojem odczuła wibracje wokół swojej osłony. Zmarszczyła czoło czując, że
coś jest nie tak i w skupieniu przesunęła wzrokiem po otoczeniu, starając się
wyczuć, z której strony nastąpi atak. Clarissa stała z zamkniętymi oczami i
złożonymi jak do modlitwy rękoma. Jej usta poruszały się szybko, gdy szeptała
formułę inkantacji. Eva wysłała wiązkę energii, chcąc wyłapać strzęp zaklęcia,
lecz jej mentorka otoczyła się barierą, przez którą nie mogła się przebić. Nie
musiała długo czekać na odpowiedź, jakiego użyła czaru, gdyż zagęszczone
powietrze tworzące jej tarczę zaczęło zawężać się do środka. Osłona mająca ją
ochronić zamieniła się w śmiercionośną pułapkę. Zachłysnęła się resztkami
powietrza i gorączkowo szukała rozwiązania. Wiedziała, że Siostra jej nie
zabije, ale świadomość, że za chwilę zabraknie jej tlenu sprawiła, że zaczęła
wpadać w panikę. Starała się odepchnąć tarczę i zneutralizować zaklęcie
mentorki, lecz tamta była zbyt silna. Eva w ogóle nie była tym zaskoczona.
Clarissa, w przeciwieństwie do niej,
przez ostatnie dwie godziny nie biegała po lesie, nie trenowała z bronią
i nie uodparniała się na ból. Wydawała tylko polecenia i z wiecznie
niezadowoloną miną wytykała dziewczynie, że jest zbyt leniwa i za mało się
stara. Gdyby Eva nie była tak zmęczona, z łatwością odparłaby jej atak.
Clarissa jednak i o tym wiedziała. Podczas ostatniego treningu zaczęły od
sprawdzianu bez rozgrzewki, jak Siostra zwykła nazywać te dwie godziny
katorżniczego wysiłku. To wtedy Eva pokonała ją po raz pierwszy od trzech lat
szkolenia. Traf chciał, że świadkiem tego była Najwyższa Kapłanka, która
wracając z biblioteki mijała salę tortur, jak zwykła nazywać ją Eva. Dziewczyna
nigdy nie zapomni widoku dumy na twarzy przywódczyni, który sprawił, że serce o
mało nie wyrwało jej się z klatki piersiowej. To wtedy Najwyższa Kapłanka ją
pochwaliła i z nieodgadnioną miną poprosiła, by po kolacji przyszła do jej
gabinetu. Wtedy też przywódczyni oznajmiła jej, że jest gotowa przejść do
kolejnego etapu szkolenia i zakomunikowała, że od tej pory to ona zajmie się
jej treningiem. Nim jednak do tego doszło, musiała przejść ostatni sprawdzian u
każdej ze swoich mentorek. Clarissa, upokorzona i wściekła, stała się jeszcze
bardziej bezwzględna i okrutna. Każda trzygodzinna lekcja z nią była coraz
bardziej wymagająca, a jej ataki niebezpieczne i zajadłe.
Eva osunęła się na kolano i, starając zignorować
zawroty głowy spowodowane niedotlenieniem, wytężyła umysł nad szukaniem
rozwiązania problemu. Zerknęła na mentorkę. Kobieta wciąż miała zamknięte oczy
i była całkowicie skupiona na zaklęciu. Eva wiedziała, że nie przejmowała się
otoczeniem, bo ustawiła wokół siebie potężną osłonę. Poza tym nie spodziewała
się ataku ze strony tak osłabionej nowicjuszki. Eva pomyślała, że to poważny
błąd tak lekceważyć swojego przeciwnika. Taka ignorancja może sporo kosztować.
Rozejrzała się po pomieszczeniu w poszukiwaniu czegoś, co mogłaby wykorzystać
do uwolnienia się spod władzy Siostry. Łupanie w głowie i rozmazujący się obraz
tylko utwierdzały ją w przekonaniu, że zostało jej niewiele czasu. Wreszcie
znalazła to, czego szukała. Pot zalewał jej oczy, gdy wysyłała słabą wiązkę
mocy, a jednocześnie starała się powstrzymać napór przygniatającego ją powietrza.
Z napięciem czekała na efekty swoich działań. Zaczynała czuć jak jej opór
słabnie. Zamglonym wzrokiem zarejestrowała zamieszanie w miejscu, gdzie stała
jej mentorka, a potem jakby z opóźnieniem dotarł do niej potężny rumor, gdy
wysoka, dębowa szafa, w której przechowywana była broń, z głośnym zgrzytnięciem
runęła na niczego niespodziewającą się siostrę.
Eva,
na wspomnienie swojego zwycięstwa i niedowierzania malującego się na twarzy
Clarissy nim szafa prawie ją przygniotła, uśmiechnęła się pod nosem. Kobieta w
ostatniej chwili zdołała uratować się przed bolesną śmiercią, lecz nie uniknęła
poturbowania. Jej pozostałe nauczycielki były całkowitymi przeciwieństwem
Clarissy, dlatego też zajęcia z nimi sprawiały dziewczynie przyjemność.
Starożytne Runy, Prastare Zaklęcia, Czarnomagiczne Uroki, Zielarstwo,
Astronomia, Proroctwa, Uzdrawianie i wiele innych przedmiotów fascynowało ją.
Pradawna wiedza była na wyciągnięcie ręki i Eva zamierzała z niej skorzystać.
Po rozstaniu z Oliwerem nie miała już nic do stracenia. Wykreowała własną wizję
świata i w przyszłości zamierzała ją urzeczywistnić. Z zasłyszanych opowieści
dowiedziała się, że Najwyższa Kapłanka niezmiernie rzadko udziela prywatnych
lekcji, a gdy już się na to decyduje, to ma ku temu powód. Eva była zwykłą
nowicjuszką, która wbrew swej woli została wciągnięta do Zakonu więc ta
propozycja zaskoczyła nie tylko ją samą. Czasami miała wrażenie, że życie przed
szkoleniem było tylko snem. Od Garicca dowiedziała się, że Oliwer zgłosił się
do Gwardii, by móc być bliżej Zakonu. Żołnierze Gwardii byli doborowymi
oddziałami strzegącymi granic i tajemnicy Stella Mortis. Składali przysięgę
wieczystą, zobowiązując się do wierności i oddania sprawie Zakonu. Ich służba
wymagała poświęcenia całego życia, toteż żaden z nich nie mógł założyć rodziny.
Oliwer, wybierając służbę kapłankom, dobrowolnie zrezygnował z miłości na rzecz
samotności i służby ku większemu dobru. Od momentu, gdy wypalono na jej plecach
runę nieskończoności, nie widziała mężczyzny. Rozmyślnie trzymała się z daleka
od niego, by nie wzbudzać podejrzeń. Nie pamiętała miłości do niego. Dalej
odczuwała przywiązanie i wiedziała, że był dla niej kimś więcej, lecz wszystko
to zdawało się być w innym życiu. Każdy dzień coraz bardziej odsuwał uczucia,
więc było jej coraz łatwiej nie myśleć o mężczyźnie, który, gdyby nie nowo
mianowana Pierwsza Kapłanka, stanowiłby centrum jej wszechświata. Teraz był
jedyną nicią wiążącą ją z poprzednim życiem. Wielokrotnie myślała o tym, żeby
przeciąć tę nić, by uwolnić się od przeszłości. Za każdym razem, gdy po
wspólnie spędzonej nocy Oliwer spokojnie zasypiał u jej boku, Eva próbowała go
zabić. Za każdym razem jednak coś w jej wnętrzu powstrzymywało ją od pozbawienia
go życia. Jej myśli przerażały ją. Oliwer był kimś, kto kochał ją bezgranicznie
i oddałby za nią życie. Był jej sojusznikiem i obrońcą. Stał się jej łącznikiem
z człowieczeństwem, które w niej tkwiło i które rozpaczliwie starało się rozpalić
w niej płomień życia. Oliwer Wood był namacalnym dowodem na to, że kiedyś potrafiła
kochać i była kochana.
Uśmiechnęła
się delikatnie i wyjęła z kieszeni fiolkę z unoszącą się w niej białą
zawartością. Przez chwilę przyglądała się jej w zamyśleniu, a potem
zdecydowanym ruchem odkorkowała naczynie. Zmrużyła oczy, koncentrując się na
uaktywnieniu zaklęcia. Wszystko wokół kobiety jakby zamarło na jedną, długą i
pełną napięcia chwilę. Eva ogrzewała zawartość fiolki ciepłem swojej magii i w
skupieniu szeptała inkantacje czaru. Bezwładna zawartość naczynia powoli
zaczęła unosić się i leniwie wypływać ze swojego więzienia. Białe macki
niespiesznie pomknęły w stronę cichej ulicy, patrolowanej przez czujnych aurorów.
Eva z nieprzeniknioną miną obserwowała, jak mężczyźni jeden po drugim padają
pod wpływem trującego gazu. Wiedziała, że to samo dzieje się w innych miejscach
chronionych przez Zaklęcie Fideliusa. Eva miała nadzieję, że to złamie opór ministerstwa
lub przynajmniej ostudzi zapał młodego Szefa Aurorów. Potter powinien wiedzieć,
że to ona rozdaje karty i do niej należy dyktowanie warunków. Upewniwszy się,
że nikt nie stoi jej na drodze, zdjęła z siebie Zaklęcie Kameleona i wolnym
krokiem z dumnie uniesioną głową wyszła z ukrycia.
***
-
Nie możesz zostać? – Zapytała szatynka, patrząc z nadzieją na mężczyznę
wciągającego na siebie płaszcz.
-
Obiecałem Potterowi, że za godzinę spotkam się z nim w biurze. Ponoć ma jakieś
nowe poszlaki. Przed tym jednak muszę zrobić jeszcze obchód.
-
Chciałabym, żeby to wszystko już się skończyło – wyznała ze znużeniem kobieta,
opierając się o kant ściany i obdarzyła blondyna bladym uśmiechem. – Dziękuję
ci za dzisiaj.
Po
słowach Hermiony, Draco uśmiechnął się delikatnie i zrobił krok w jej stronę,
tak że teraz stał naprzeciwko niej. Przechylił głowę na bok i przez chwilę
przyglądał się jej badawczo, po czym pokręcił tylko głową, a na jego twarzy
pojawiło się rozbawienie.
-
Ej! No co? – Zaprotestowała szatynka, zaintrygowana zachowaniem mężczyzny, gdy
bez słowa ją przytulił i zanurzył twarz w jej włosach.
Draco
odsunął ją odrobinę od siebie, by móc spojrzeć prosto w jej oczy i z błąkającym
się w kącikach ust uśmiechem, założył jej włosy za ucho.
-
Jesteś niesamowitą kobietą, Hermiono Granger – powiedział w końcu pod wpływem
podejrzliwego spojrzenia szatynki.
W
odpowiedzi ściągnęła brwi i, naśladując jego gest, przechyliła głowę na bok,
zastanawiając się, czy chce się dowiedzieć, co kryje się za tymi słowami.
-
Proszę powiedzieć coś, czego nie wiem, panie Malfoy – powiedziała w końcu
prowokującym tonem i zadarła głowę, gdy objął ją mocniej w talii.
-
Nie jestem pewien, czy jest coś, czego taki kujon jak ty nie wie, panno Granger
– odparł zmysłowym szeptem, unosząc lewą brew.
-
Zaskocz mnie – wyszeptała równie zmysłowym tonem i zarzuciła mężczyźnie dłonie
na szyję.
-
Przecież nie lubisz niespodzianek – zaśmiał się blondyn, dając kobiecie
pstryczka w nos.
-
Psujesz nastrój – mruknęła z naburmuszoną miną, a po chwili i ona roześmiała
się głośno.
-
Lubię dźwięk twojego śmiechu – oznajmił, patrząc na nią z czułością.
Hermiona
słysząc jego słowa przestała się śmiać. Często jej to mówił. Zawsze, gdy się
śmiała, przyglądał się jej w ten charakterystyczny sposób, od którego zasychało
jej w gardle, a na policzki występowały pokaźne rumieńce.
-
I gdy tak uroczo się rumienisz – dodał, muskając kciukiem jej zaróżowiony
policzek.
-
Nie cierpię, gdy to robisz – mruknęła pod nosem, lecz Draco nic sobie nie robił
z jej uwagi.
Zamiast
tego uśmiechnął się łobuzersko, co bardzo jej się nie spodobało, lecz nim
zdążyła cokolwiek powiedzieć, najzwyczajniej w świecie ją pocałował. Mruknęła z
aprobatą i odwzajemniła pocałunek, przyciągając go bliżej siebie tak, że
zatoczyli się na szafkę pod oknem i zerwali białą firankę.
-
Tego też nie cierpię – dodała, muskając nosem zagłębienie jego szyi, gdy Draco
odsunął się delikatnie od niej.
-
Zapamiętam – obiecał mężczyzna rozbawionym tonem, a ona uniosła głowę, by móc
na niego spojrzeć.
-
To może lepiej zapisz? – Zasugerowała szatynka złośliwym tonem i uśmiechnęła
się szeroko, widząc jak ten kręci głową z pobłażaniem.
Na usta cisnęła jej się kolejna riposta, którą
zdusiła, czując jak mięśnie blondyna napinają się, a z jego twarzy znika wyraz
rozbawienia. Czujne, przyprawiające o dreszcze spojrzenie utkwił w oknie, a
raczej w tym, co przez nie ujrzał. Hermiona zerknęła przez ramię i zachłysnęła
się powietrzem widząc wysoką, samotną postać stojącą na środku drogi,
naprzeciwko jej bloku.
-
To niemożliwe… - wyszeptała przerażona, rozglądając się w poszukiwaniu aurorów.
-
Sprawdzę to. Zostań tu i pod żadnym pozorem nie opuszczaj mieszkania – zastrzegł
tonem niepodlegającym dyskusji, co podkreślała jego nieustępliwa mina.
-
Nie puszczę cię tam samego! – Zaprotestowała zdjęta strachem o mężczyznę i
mocniej zacisnęła dłonie na materiale od jego płaszcza.
-
Hermiona, to nie pora na sceny. Obiecaj, że choćby nie wiem co, zostaniesz w
domu – oznajmił ostrzejszym głosem, ujmując jej twarz w dłonie i patrząc prosto
w oczy.
-
Obiecaj, że będziesz na siebie uważał – zażądała kobieta, odwzajemniając
spojrzenie.
Draco
skinął głową, chcąc jak najszybciej wymusić na niej obietnicę, której ona nie
mogła mu złożyć. Z wahaniem skinęła głową, co miało znaczyć, że zgadza się go
puścić, lecz nie daje mu słowa, że będzie tu siedzieć i bezczynnie się
przyglądać, gdy on będzie w niebezpieczeństwie. Malfoy jednak inaczej
zinterpretował ten gest, gdyż uśmiechnął się blado i pocałował ją mocno. Nim
zdążyła cokolwiek powiedzieć, on już trzymał rękę na klamce.
-
Weź swoją różdżkę i wyślij wiadomość Potterowi – rzucił przez ramię, a ona
zdołała jedynie ponownie skinąć głową.
W
odpowiedzi Draco uśmiechnął się, jakby chcąc dodać jej odwagi i przekazać, że
wszystko będzie dobrze. Z trudnością odwzajemniła uśmiech i, gdy tylko otworzył
drzwi, rzuciła się do salonu, gdzie zostawiła różdżkę. Starając się nie myśleć
o Draconie walczącym z intruzem na śmierć i życie, całą siłą woli skupiła się
na jakimś szczęśliwym wspomnieniu i treści wiadomości, a następnie wyczarowała
srebrną wydrę, która tylko na chwilę rozjaśniła mrok salonu, po czym zniknęła.
Zaciskając palce na różdżce biegiem rzuciła się do okna w przedpokoju, skąd
miała doskonały widok na scenę na zewnątrz. Widziała Dracona idącego w stronę
samotnej postaci otulonej czarną peleryną. W przeciwieństwie do niej miał
uniesioną różdżkę. Hermiona wiedziała, że powinna czuć ulgę, że z nich dwojga
to Malfoy jest uzbrojony, lecz brak jakiejkolwiek reakcji ze strony intruza
zaniepokoił ją bardziej, niż gdyby trzymał w ręce różdżkę. Wstrzymała oddech,
widząc jak Draco potyka się o własne nogi, a potem chwiejnie próbuje odzyskać
równowagę. Różdżka wypadła mu z dłoni, a on zrobił ostatni chwiejny krok i
upadł. Nie czekała na więcej. Rzuciła się w stronę drzwi i windy. Z rosnącym w
niej uczuciem paniki czekała na znajomy sygnał, a gdy metalowe drzwi rozsunęły
się bezszelestnie wskoczyła do środka i z desperacją zaczęła wciskać przycisk.
Winda ruszyła w dół, a ona starała się wyrównać oddech i powstrzymać łzy
strachu o ukochanego. Podróż windą trwała zdecydowanie za długo. Miała
wrażenie, że od czasu, gdy Draco opuścił mieszkanie, minęła wieczność. Wyskoczyła
z windy i z rozmachem pchnęła drzwi i aż wstrzymała oddech. Teren wokół jej
domu otoczony był ciałami nieprzytomnych aurorów, którzy stanowili jej osobistą
ochronę. Z tej odległości trudno jej było ocenić, czy oddychają. Zresztą była
zbyt pochłonięta widokiem bezwładnego ciała Dracona, by skupiać uwagę na
innych. Zgadywała, że to nie czary tej osoby a raczej coś, co unosiło się w
powietrzu obezwładniło mężczyzn. Zakryła usta i nos wyczarowaną w pośpiechu
apaszką i tworząc wokół siebie tarczę zbiegła w stronę blondyna. Napastnik
nawet nie drgnął, przez co Hermiona miała wrażenie, że może ma przywidzenia.
Wiedziała jednak, że to płonne nadzieje. Gdyby tak w istocie było, ani Draco,
ani żaden z tych a urorów nie leżałby na ziemi bez oznak życia. Dopadła do
ciała blondyna i obróciła go na plecy. Nachyliła się nad nim, modląc by żył, a
gdy wyczuła jego płytki oddech ogarnęła ją chwilowa ulga. Drgnęła
instynktownie, wyczuwając nad sobą cień. Podniosła powoli głowę i jednocześnie
starała się zasłonić sobą Dracona.
-
Cieszę się, że w końcu mam przyjemność cię poznać, Hermiono.
Krystalicznie
melodyjny, kobiecy głos przeciął przeraźliwą ciszę, jaka zapadła, gdy przez
pełną napięcia chwilę kobiety mierzyły się wzrokiem. Zakapturzona postać
zsunęła kaptur, a oczom Hermiony ukazała się najpiękniejsza kobieta, jaką w
życiu widziała. Pukle lśniących, czarnych, kręconych włosów okalały wyraziste
rysy twarzy. Duże, szmaragdowozielone oczy otulone kaskadą długich rzęs
sprawiały, że Hermiona miała wrażenie, że spojrzenie nieznajomej przeszywa ją
na wylot, że ma dostęp do jej duszy. Pełne, czerwone usta uformowały się w
delikatny uśmiech, jakby kobieta była uosobieniem łagodności i dobroci. I tylko
ciała aurorów stanowiły dowód tego, jak bardzo mylne wrażenie sprawiała.
Brunetka wyciągnęła dłoń w stronę Granger, a ta instynktownie zacisnęła palce
na różdżce i wycelowała nią w czarownicę.
-
Opuść to, zanim będę zmuszona wyrządzić ci krzywdę - oznajmiła Eva tonem, jakby
karciła niesforne dziecko.
-
Co zrobiłaś Draconowi i reszcie aurorów? – Zapytała nieustępliwym tonem
Hermiona, ignorując ostrzeżenie kobiety.
-
Nie będziemy tak rozmawiać, moja droga. Po pierwsze, schowaj ten badyl –
zażądała Eva władczym tonem, a gdy Hermiona z wahaniem opuściła rękę,
kontynuowała - Ci tutaj – podjęła spokojnym głosem i zatoczyła ręką łuk,
wskazując na ciała aurorów – nie żyją. Natomiast on ma szansę przeżyć. Choć
jeśli mam być szczera, to nie ma dużo czasu – dodała ze zdawkową miną, uważnie
lustrując twarz szatynki, która po słowach czarownicy straciła resztkę kolorów.
-
Możesz mu pomóc? – Zapytała Hermiona, drżącym głosem, a Eva uprzejmie skinęła
głową, choć w jej oczach pojawił się stalowy błysk. – Więc mu pomóż, błagam… Nie
pozwól mu umrzeć… - poprosiła udręczonym głosem.
-
W zamian za antidotum, pójdziesz ze mną i zrobisz wszystko, o co cię poproszę –
zażądała, obrzucając Granger krytycznym spojrzeniem, a gdy ta skinęła głową,
dodała – Żebyśmy się dobrze zrozumiały, Hermiono. Gdy mówię wszystko, mam na
myśli dosłownie wszystko. Jeśli karzę ci zabić, ty bez wahania rzucasz
zaklęcie, gdy zechcę silnej trucizny, by wytruć pół globu, ty bez zbędnych
pytań przygotowujesz ją dla mnie. Rozumiesz? – Upewniła się, przewiercając ją
wzrokiem tak, że przez chwilę szatynka nie była w stanie się poruszyć.
-
Jeśli uzdrowisz Dracona, masz moje słowo, że zrobię wszystko, co zechcesz –
oznajmiła zachrypniętym głosem z paniką obserwując płytki oddech mężczyzny, a
kobieta w czerni obdarzyła ją nieprzeniknionym spojrzeniem.
-
Chcę czegoś więcej niż twoje słowo, Hermiono – oznajmiła Eva, ponownie
wyciągając dłoń w jej stronę.
Szatynka
przygryzła wargę, patrząc z wahaniem na dłoń czarownicy. Spojrzała na Dracona,
którego oddech z każdą chwilą stawał się coraz bardziej urywany. Jego blada
twarz ściągnięta była w grymasie bólu. Hermiona pogładziła chłodny policzek
mężczyzny, przełykając łzy przerażenia, że mogłaby być przyczyną jego śmierci.
Wiedziała, że nie pozwoli mu umrzeć i zrobi wszystko, byleby on przeżył. Nie
zrezygnuje z niego, nawet jeśli ceną za jego życie jest ona sama. Zbierając się
na to, co nieuniknione, uniosła wzrok na nieznajomą i ujęła jej dłoń. Jeśli
tamta była zaskoczona jej decyzją, to nie pokazała tego po sobie. Jej mina
wyrażała uprzejme oczekiwanie.
-
Zaczynaj – zażądała szatynka, patrząc prosto w zielone tęczówki kobiety.
-
Czy ty, Hermiono Granger, w zamian za uzdrowienie…
-
bezpieczeństwo i życie – wtrąciła nieustępliwym tonem Granger, a Eva posłała
jej oceniające spojrzenie.
Hermiona
wiedziała, że tamta na nowo wyrabia sobie o niej opinie. Szatynka miała
nadzieję, że okaże się dla niej godnym przeciwnikiem. Nie bała się odmowy ze
strony kobiety. Doskonale zdawała sobie sprawę z tego, po co ona tu przyszła.
Po chwili wahania Eva skinęła głową, zgadzając się na jej warunki.
-
… bezpieczeństwo i życie tego tu mężczyzny przysięgasz mi lojalną i wierną
służbę?
-
Przysięgam – odparła Hermiona, a z końca różdżki kobiety wystrzelił złoty
promień, który otoczył ich złączone dłonie.
-
Czy przysięgasz, że wykonasz każde moje polecenie bez względu na cenę i zrobisz
wszystko, co w twojej mocy, by spełnić moje oczekiwania?
-
Przysięgam – odpowiedziała i drugi promień złączył jej los z losem nieznajomej.
-
Czy przysięgasz, że zerwiesz z dawnym życiem, by odtąd poświęcić je służbie u
mnie?
Hermiona
zamarła. Wiedziała, co to oznacza. Jeśli złamie przysięgę wieczystą, umrze, a
wraz z nią zginie Draco. Natomiast jeśli jej nie złoży, życiem zapłaci
mężczyzna i kolejne bliskie jej osoby. Miała tylko te dwa wyjścia i każde z
nich oznaczało życie bez niego. Zastanawiała się, czy jest gotowa na takie
poświęcenie. A jeśli nie, to czy będzie potrafiła żyć ze świadomością, że nie
zrobiła nic, by go uratować? Nim przypieczętowała przysięgę spojrzała ostatni
raz na Dracona. Jej serce zbiło szybciej, gdy uświadomiła sobie, że widzi go po
raz ostatni. Chciała mu powiedzieć tyle rzeczy. Chciała, by poznał prawdę.
Żałowała, że nigdy mu nie powie, dlaczego wtedy uciekła i że nie będzie mogła
się z nim pożegnać. Najbardziej jednak żałowała, że tak późno odważyła się
zaufać sercu. Zamknęła oczy i drżącym głosem wyszeptała – Przysięgam.
Złota
wstęga po raz ostatni wystrzeliła z końca różdżki kobiety i oplotła ich dłonie,
złączając ze sobą ich życie. Od tej pory Hermiona była kimś innym. Hermiona
Granger umarła. Poświęciła własne życie dla mężczyzny, którego pokochała i
który pokazał jej prawdziwe oblicze miłości. Żałowała tylko, że Draco nigdy się
tego nie dowie. Od teraz Hermiona miała stać się fantomem dawnej siebie, który
będzie istniał wyłącznie po to, by Draco i jej bliscy
mogli żyć.
Uuuu ale się porobiło biedna Hermiona na co ona się zgodziła :( I jeszcze musiała się pojawić jakaś zazdrosna baba no jak hehe :) Jestem bardzo ciekawa jak to się dalej potoczy czekam z niecierpliwością na więcej :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Mogę zapewnić, że to dopiero przedsmak mocnych wrażeń, jakie dla Was przygotowałam...;)
UsuńDziękuję;)
Pozdrawiam ciepło!
matko i co teraz będzie? jestem zdezorientowana... rozdział świetny
OdpowiedzUsuńDziękuję:)
UsuńNo i zaszalałaś, Villie, zaszalałaś.
OdpowiedzUsuńNie dałaś im się nacieszyć długo razem...
Ach, ta Evka, zawsze coś wymyśli..
Czekam na kolejny.
Pozdrawiam,
la_tua_cantante_
Wiem, że ten nagły zwrot akcji może być frustrujący, ale już kiedyś pisałam, że w pewnym momencie historia stanie się bardziej dynamiczna;)
UsuńDałam im tyle czasu ile mogłam w obecnej sytuacji. Mam nadzieję, że Cię nie zawiodę mimo wszystko:)
Pozdrawiam ciepło!
O MÓJ BOŻE, prawie zawału dostałam, przy końcowym fragmencie aż mi dech zaparło! Tego się nie spodziewałam. Mam nadzieję że sytuacja się odwróci, pozostaje mi czekać na jej rozwój.
OdpowiedzUsuńMimo całej otoczki nie potrafię nie lubić Evy, mam do niej jakąś słabość ;)
Scena z Narcyzą pierwsza klasa, rozczuliła mnie i rozśmieszyła. Cały rozdział jak zwykle świetny, czekam na następny :)
Pozdrawiam! :)
Cieszę się, że jednak obyło się bez zawału;) Wierzę, że Twoje serducho wytrzyma jeszcze nie jedną dawkę mocnych wrażeń, które zaplanowałam;)
UsuńCieszę się, że Eva budzi Twoją sympatię i mam nadzieję, że mimo wszystko nie straci jej ;)
Nawet nie wiesz jaką ulgę czuję, gdy dostaję taką informacje zwrotną;) Usłyszeć od Czytelnika, że wywołuje się tak gwałtowne i skrajne emocje to najpiękniejsza nagroda za trud wkładany w pisanie tego opowiadania;)
Dziękuję!
Pozdrawiam ciepło!
Nie no nie ma co Ty to potrafisz zbudować nastrój, emocje...
OdpowiedzUsuńSuper! Szanuje takie opowiadania ;D
Od super romantycznych zapewnień Dracona i wyznań do takiego finału no no...się porobiło.
Brakowało mi pewnego wątku ale Ty zapewne domyślasz się jakiego i mam nadzieję, że pojawi się w następnym rozdziale!
Hmm swoją drogą ciekawe jak rozwinie się sytuacja również z Amelią..
Czekam na następny rozdział!
Domyślam się i dlatego jestem pozytywnie zaskoczona, że mimo jego braku skomentowałaś;p Blaisea i Ginny znajdziesz w rozdziale 20. A w tajemnicy powiem Ci, że i ich czeka kilka "niespodzianek" więc siłą rzeczy będziesz czytać o nich częściej.
UsuńCieszę się, że doceniasz to wszystko;) To wiele dla mnie znaczy.
Pozdrawiam ciepło!
Trafiłam na Twojego bloga wczoraj i po prostu łaaaał *.* Świetnie piszesz i doskonała historia, no po prostu brak słów. Super i czekam na ciąg dalszy <3
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i weny życzę (chociaż tego chyba masz sporo) :>
W takim razie witam Cię bardzo serdecznie w swoim magicznym świecie;)
UsuńDziękuję za tak miłe słowa. Fakt, pomysłów mi raczej nie brakuje;D Ostatnio nawet przyłapałam się na tym, że planuję w głowie kolejną historię, a przecież obiecałam sobie, że po Rozbitkach zakończę swoją przygodę z Dramione...
Mam nadzieję, że zostaniesz ze mną do końca;)
Pozdrawiam ciepło!
Czytając ostatni fragment, z każdym kolejnym słowem moje serce powoli zamierało. Hermiona i Draco, którzy dopiero co połączyli swe życiowe ścieżki, znów stanęli na rozdrożach. Podziwiam ją za tą ogromną determinację i całkowite poświęcenie dla niego. Oddała całą siebie największemu wrogowi, po to, by móc egzystować ze świadomością, że on nadal żyje. Oczy same zachodzą łzami, gdy pomyśli się co musiała przeżywać... Co czuła, gdy patrzyła na jego bezwładne ciało, gdy oddawała swą wolę Evie, gdy po raz ostatni spojrzała w twarz ukochanego...
OdpowiedzUsuńCiężko skupić się na pozostałym fragmencie, ale i do niego chciałam się odnieść. Intryguje mnie zachowanie Narcyzy. Coś się za tym kryje. Ta tajemnica dodaje jeszcze większego uroku i zarazem napięcia do związku głównej pary. Nareszcie dowiedziałam się także o Zakonie i mrocznej, bolesnej przeszłości Evy. Nic dziwnego, że teraz jest taka jaka jest. Po części nawet zaczynam ją rozumieć i jej współczuć. Ale tylko po części.
Nigdy chyba nie przestanę zachwycać się Twoim talentem i inteligencją. Jesteś po prostu władczynią słów i one pod Twoimi rozkazami rozbrajają czytelnika. Moim ochom i achom nie ma końca po zakończeniu czytania kolejnego rozdziału. Uwielbiam Twój styl pisania i nie wyobrażam sobie, że to może się w końcu zakończyć. Mimo to gorąco proszę o więcej i już z niecierpliwością czekam na kolejną odsłonę Rozbitków.
Gorąco pozdrawiam. :*
Karolina
Ps. Przepraszam. Wiesz za co. Mam nadzieję jednak, że zrozumiesz.
Cieszę się, że udało mi się wzbudzić tyle emocji. To najważniejsze- by słowa potrafiły rozbudzić uczucia.
UsuńTo dlatego zostawiłam tamten fragment na koniec rozdziału. Chciałam, żebyście mieli szansę skupić się na innych informacjach, które chciałam Wam przekazać. Narcyza z pewnością wniesie jeszcze sporo do opowiadania...To cząstka informacji. Każdy kolejny rozdział będzie odkrywał coraz więcej z przeszłości Evy.
Dzięki temu będziecie mogli mieć jej holistyczny obraz i w ostateczności odkryjecie jej prawdziwe intencje.
Bez przesady;) Ty też to potrafisz. Po prostu staram się precyzyjnie dobierać słowa i ubierać je w uczucia. Raz wychodzi to lepiej, raz gorzej...
Nie mam zamiaru kończyć z pisaniem;) W przygotowaniu jest moja autorska trylogia i w najbliższym czasie (do świąt mam nadzieję) na Insomni ukażą się moje dwa eseje, bo zamierzam trochę przeorganizować bloga.Do tego mam do napisania jeszcze dwie miniaturki, zapomniałaś?;)
Dlatego jeśli tylko będziesz miała ochotę pomęczyć się z moją pisaniną, to serdecznie zapraszam;)
Rozdział ukaże się zapewne na przełomie XI/ XII, ponieważ teraz przede wszystkim muszę skupić się na pisaniu magisterki i mam kilka projektów do wykonania. Nie mniej jednak mam nadzieję, że opublikuję rozdział 19 w listopadzie.
Heh...Nie musisz przepraszać. Szanuję Twoją prośbę. Nie rozumiem jej, ale szanuję ją. Mam jednak nadzieję, że nie zrezygnujesz.
Pozdrawiam ciepło!
JEZUS! jedyne co mi się ciśnie na usta po przeczytaniu rozdziału to "O KU*WA" :o po prostu jestem w głębokim szoku.. początek rozdziału taki piękny a końcówka?! to się porobiło.. Hermiona naprawdę poświeciła wszystko.. no ale czego się nie robi dla ukochanego! czuję, że będą wielkie kłopoty.. no jak nigdy dotąd nie mogę się doczekać następnego rozdziału! nie trzymaj mnie długo w napięciu! :D aha, noi zapomniałam dodać, że Amy to idiotka i jej nie lubię i wyczuwam, że z nią też będą problemy! i powtórzę się ale kurde no nie mogę przeżyć końcówki!
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie,
Anna <3
Wystarczy Villemo;p
UsuńTwoja umiejętność puentowania nigdy nie przestanie robić na mnie wrażenia;D;*
Ano też tak myślę...
Przecież nie mogłam pozwolić, żebyście narzekali na nudę;p Choć jak powiedziałaś wielkie kłopoty dopiero będą mieć miejsce...Jak wiadomo "cel uświęca środki"....
Postaram się. Mam nadzieję, że uda mi się opublikować go jeszcze w listopadzie.
Pozdrawiam ciepło!
Weszłam i patrzę w końcu jest wyczekiwany prze ze mnie rozdział.. Ten rozdział jest twoim najlepszym
OdpowiedzUsuńWszysto jest w nim cudowne od przyprowadzenia Miony przez Draco do jego mamy (niech taki Amelia się od pier**li od Draco) aż po to jak Hermi rezygnuje ze swojego życia z Draconem by go ratować i składa przysięgę wieczystą.. Cudo i muszę się przyznać, że płakałam łzy płynęły mi po policzkach prawie przez całe czytanie tego CUDOWNRGO rozdziału ..
Czekam na następny pisz szybko bo długo nie wytrzymam WENY
Esia :**
Bardzo dziękuję;)
UsuńOsobiście uważam, że było kilka lepszych, ale i nad tym sporo się napracowałam. Tym bardziej cieszę się, że został przez Ciebie tak szczodrze doceniony;)
Mogę przekazać wirtualną chusteczkę;*
Dziękuję!
Pozdrawiam serdecznie!
Zostałaś nominowana do Liebster Awards, zapraszam http://dramione-zyciepelneniespodzianek.blogspot.com/2014/11/liebster-awards-i-inne.html
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Zawasia
Dziękuję za nominację. Doceniam to wyróżnienie. Nie mniej jednak, postanowiłam sobie, że na tym blogu bd pojawiać się tylko rozdziały Rozbitków.
UsuńPrzepraszam. Ale w razie innych pytań jestem dostępna pod mailem.
Pozdrawiam!
Nareszcie udało mi się znaleźć czas, aby przeczytać Twoje opowiadanie :) Miałam je już od jakiegoś czasu zapisane,ale dopiero wczoraj zaczęłam być na bieżąco ;) I muszę przyznać, że jest ono genialne <3 Naprawdę podoba mi się Twój oryginalny pomysł :)
OdpowiedzUsuńRozdział świetny :) Nareszcie Hermiona i Eve się spotkały ;) Podziwiam Hermionę za to, co zrobiła, aby ratować Draco <3 Zdobyła się na największe możliwe poświęcenie, czego nie zrobiłaby większość osób <3 Jeśli wyjdą z tego cało, to Draco powinien dziękować jej za to do końca swojego życia :)
Strasznie podoba mi się też sam wątek Zakonu ;) Nie mogę się już doczekać kolejnych informacji na jego temat ;)
Uwielbiam też twój szablon <3 Jest świetny <3
Życzę Ci dużo weny i pozdrawiam :)
Maggie Z.
PS. W wolnym czasie zapraszam do mnie dramione-never-forget-you.blogspot.com :) Dopiero zaczynam i każda opinia jest dla mnie ważna :) A szczególnie Twoja :)
Lepiej późno niż wcale;) Doskonale rozumiem, że czasami człowiek ma wrażenie, że ściga się z czasem.
UsuńDziękuję;)
Wydaje mi się, że dla osób, które kochamy jesteśmy w stanie poświecić wszystko. A zwłaszcza w chwili zagrożenia życia.
Cieszę się, że wtrącony przeze mnie wątek przypadł Ci do gustu. Bo wiem, że są osoby, którym może przeszkadzać fakt, że Eva zabiera czas antenowy dramione.
Szablon to już zasługa Ariany;) Jest piekielnie utalentowana i w mig łapie moją wizję;) W jej imieniu bardzo dziękuję;)
Bardzo dziękuję!
Obiecuje, że w wolnej chwili zajrzę i przeczytam;) Proszę jednak o cierpliwość, bo teraz ciężko jest mi wygospodarować chwile na pisanie, że o przyjemności na czytanie innych blogów nie wspomnę.
Pozdrawiam serdecznie!
Ja też dopiero teraz znalazłam czas, by nadrobić zaległości. I powiem Ci, że żałuję. Naprawdę żałuję tego, że robię to tak późno, a tutaj takie cudo!
OdpowiedzUsuńCzytając wszystkie czułe słowa, wypowiadane przez Dracona, po prostu się rozpływałam! I jeszcze ta determinacja Hermiony - pokazuje nam, jak wielką siłą jest miłość.
Czekam <3
Dziękuję;)
UsuńI nie ma co żałować, najważniejsze, że jesteś;)
jejku, jestem w szoku :O mam nadzieję, że Eva w późniejszych rozdziałach, zrozumie jak wielka miłość jest między Hermioną i Draco i to rozczuli jej serce i zwolni Hermionę z przysięgi :D to musi się dobrze skończyć, mimo przeciwności nie wyobrażam sobie innego zakończenia :D pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńhttp://slady-cieni-dramione.blogspot.com/
Nie pokładałabym w Evie aż tyle zrozumienia, ale rozumiem co masz na myśli;)
UsuńDziękuje za opinię;)
Pozdrawiam serdecznie!
No to jeszcze raz:
OdpowiedzUsuńPo pierwsze, jestem pod wrażeniem całości!
W pierwszym momencie, wizja Malfoya jako pozytywnej postaci, mnie nie przekonała, no bo jak to tak? Tyle lat nielubienia i nagle zaczyna wzbudzać sympatię? Bo im dłużej czytałam, tym większą tą sympatię zdobywał (może to zasługa zdjęcia po lewej..., chociaż po ostatnim rozdziale mam myśl:TO WSZYSTKO JEGO WINA!!! W związku z tym, mój stosunek do niego jeszcze się nie wyklarował.).
Ale idźmy dalej. Nie mogłam oderwać się od bloga. Tydzień wyjęty z życia, bo czytałam. I nieważne, że świat dalej trwa, życie biegnie, codzienność się zdarza, jakieś studia, sen, wszystko błahostki. Bo tu się dzieje akcja z moimi UKOCHANYMI BOHATERAMI (jak ustaliłyśmy, Malfoy dalej stoi pod znakiem zapytania).
I dziękuję za to! Za możliwość ponownego zanurzenia się w świecie magii i czarodziejstwa, choć na chwilę. To trochę jak powrót do domu po długiej nieobecności.
I jedyne co chciałabym zasugerować, to to, żeby może więcej dynamicznej akcji się pojawiło od czasu do czasu. Jakaś wymiana ognia różdżkowego, tropienie kogoś, może pościg (ale wierzę, ze wszystko przed nami). Ale to tylko sugestia, bo i tak czekam z niecierpliwością na kolejne odcinki! I to jest wadą czytania powieści pisanej na bieżąco. Bo nie ma się od razu gotowego produktu, który można przeczytać w jedną noc, dzień... To nie książka, że uśniesz nad rozdziałem, bo nie mogłaś przestać czytać.
Czekam z niecierpliwością na rozwój wydarzeń!
Nie zważaj na przeszkody, pisz dalej. Powodzenia!
Ech...ten blogspot....przykro mi, że tak wszystko komplikuje.
UsuńMam nadzieję, że przekonam Cię do niego (nie tylko zdjęciem;p) i spojrzysz na niego łaskawszym wzrokiem;) Mam też świadomość, że to nie lada wyzwanie;)
To ja dziękuję, kochana! Nawet nie masz pojęcia ile to dla mnie znaczy;) I ja przez okres, gdy czytałaś, ogromnie się stresowałam!
A jeśli o mnie chodzi, to cała przyjemność po mojej stronie;)
Tak, mam takie samo wrażenie, gdy piszę o tym;) Jakbym wracała do domu po długiej nieobecności;) Ładnie to ujęłaś.
Będzie akcja, będzie;) Najpierw jednak musiałam napełnić magazynek, by mieć czym strzelać;) Mam nadzieję, że się nie rozczarujesz;)
Doskonale to rozumiem;D Sama mam tak, że gdy zacznę już coś czytać, to nie mogę się oderwać;D
Dziękuje!<3
Twoja dedykacja mocno mnie zaskoczyła i wzruszyła :) :* Dziękuję Ci z całego serca za pamięć i taką niespodziankę :* :*:*
OdpowiedzUsuńDługo zabierałam się za przeczytanie rozdziału, więc tym większa była moja radość jak przeczytałam początek i okazało się, że poświęcony jest mojej ulubionej parze :p Niestety później (spodziewałam się tego :( ) zniszczyłaś moje szczęście i spokój ducha :p Mam tylko nadzieję, że ostatni rozdział też będziesz publikować w okolicach moich urodzin i zakończy się to pomyślnie dla mnie - nie chcesz przecież żebym była smutna w urodziny…?:p
Jak zawsze (mimo wszystko) jestem pod wrażeniem rozdziału :) Musisz tylko uwierzyć w siebie, że to co piszesz jest wartościowe i baaardzo wciągające… Masz niesamowitą wyobraźnię i zdolność ukazywania emocji.
Aby tak dalej :*
Buziaki :*
To nic takiego:) ale cieszę się, że niespodzianka się udała:)
UsuńMoże i długo, ale najważniejsze, że dotarłaś i przeczytałaś;) Obiecuję, że jeśli bd przewidywać jakąś bardzo romantyczną scenę z Twoją ulubioną parą, to bd pisana specjalnie dla Ciebie;D;*
Oczywiście, że nie;) Wydaje mi się, że do czasu Twoich następnych urodzin zakończę już Rozbitków. Przed nami mac 10 rozdziałów. Myślę jednak, że na następne Twoje urodziny zaplanuję coś innego;> I nie, nie chcę wiedzieć, co chcesz dostać;p Myślę, że mam już pewien pomysł...
Dziękuję!<3 Teraz to ja przez Ciebie się wzruszyłam i o!;) Chciałabym, żeby to było tak proste...:)
Buziaki!;*
Witam serdecznie!
OdpowiedzUsuńNie do końca rozumiem, dlatego niektóre moje komentarze są zaznaczane jako opublikowane, a kiedy sprawdzam, czy pojawiła się Twoja odpowiedź, to już ich nie ma. Być może to sprawa jakiegoś chochlika! ;) Niemniej jednak napisałam przed chwilą komentarz do najnowszego rozdziału, a tutaj wspomnę jedynie, gdyż w poprzednim komentarzu zapomniałam, że strasznie liczę na obecność Dracona! Fascynuje mnie jego kreacja w Twoim opowiadaniu, jest tajemniczy, męski, odważny i szalenie przystojny, czego chcieć więcej?! ;)
Pozdrawiam, Aleksandra
Przykro mi z powodu tych utrudnień. Blogspot mnie nie lubi i chyba postanowił zakomunikować to światu;) Ale spokojnie, Twój komentarz opublikował się i odp na niego;) Przepraszam, ze tyle to trwało, ale póki co doba jest dla mnie za krótka i marzę, by styczeń w końcu się skończył;)
UsuńObiecuję, że w następnym i w następnym i w następnym rozdziale pojawi się Draco;D Cieszę się, że jego sylwetka Ci się podoba;)
Dziękuję!;*
Pozdrawiam;)
No nie . Siedze i wyrzymam ;(
OdpowiedzUsuńTo się nazywa miłość.Poświęcić wszystko w imię miłości.
I co będzie dalej?
Wstrząsnęła mną jeszcze informacja ,że Oliwer to Oliwer Wood :O
Przesyłam wirtualną chusteczkę ;*
UsuńNie tylko Tobą wstrząsnęła ta odpowiedź;) Ale to od początku miał być on.
Przyznam, że jestem mega skołowana i ciekawa zarazem, jak zamierzasz to dalej rozegrać. Bardzo żal mi Hermiony. Wierzę jednak, że to się musi jakoś ułożyć.
OdpowiedzUsuńJeśli zostaniesz, będziesz mogła sama się przekonać;) Nie obiecuję, że wszystko będzie jasne, że bd szczęśliwe zakończenie...Obiecuję jednak, że jeszcze wiele się wydarzy i nie raz będziesz czuć się skołowana;)
UsuńJestem nową czytelniczką. Właśnie w tym momencie zostałam wbita w fotel i "zmuszona" (tak naprawdę robię to z ogromną przyjemnością :)) do skomentowania. Jednocześnie obiecuję, że skoro już tutaj będę z Tobą do samego końca, to oczywiście będę także komentować.
OdpowiedzUsuńSam pomysł jest bardzo intrygujący, a stworzona przez Ciebie postać Eve tajemnicza. Bardzo dobrze ją kreujesz. Sama do końca nie wiem, jakie wzbudza we mnie emocje. Nie ufam jej za grosz, ale jednocześnie jest mi w pewien dziwny sposób bliska, jakbym znalazła jakąś nić porozumienia, jakkolwiek to brzmi. ;) Także sama historia mnie wciągnęła, ale to, co zrobiłaś teraz, w tym rozdziale... Rozłożyło mnie na łopatki, dosłownie. Nie spodziewałam się takiego obrotu sytuacji i serce mi zamarło wraz ze słowem "przysięgam". Zastanawiam się teraz, co to oznacza dla niej i Malfoya...
Jednocześnie, wracając do poprzednich rozdziałów, bo uznałam, że najlepiej napiszę zbiorczy komentarz tutaj, podoba mi się połączenie Harry'ego z Pansy (z chęcią poczytałabym coś więcej o tej parze) i tak samo Rona z Gabrielle. Nie spotkałam się jeszcze z takim paringiem, ale bardzo mi przypadł do gustu. Tak samo polubiłam tego nowego, bardziej dojrzałego Weasley'a. Krumione... Idealnie wpisuje się w klimat, dobrze, że tak postanowiłaś to na początku rozegrać, jestem ciekawa,co będzie dalej z Wiktorem.
A z uwag... cóż, może jestem czepliwa, ale jak dla mnie relacja Draco-Hermiona i Blaise-Ginny rozwinęła się zbyt szybko. Właściwie nie zauważyłam nawet, w którym momencie to się stało. Nic nie było, a tu nagle już wyznania miłości ni z gruchy, ni z pietruchy.
To tyle ode mnie na razie. Jeszcze kilka rozdziałów przede mną. Zostaję z Tobą, bo historia jest intrygująca, a Ty fajnie piszesz. :)
Witaj ;) Jest mi niezmiernie miło!
UsuńWobec tego mam nadzieję, że częściej bd odczuwać taki przymus;D Trzymam za słowo;>
Obiecuję, że zaspokoję Twoją ciekawość na nich wszystkich, musisz jednak dać mi trochę czasu:)
Dziękuję za merytoryczny komentarz i odniesienie się do całości opowiadania;) Cierpliwości, wszystko krok po kroku bd się wyjaśniać:)
Bardzo mnie to cieszy;)
Pozdrawiam!
duża czcionka.. yeeees ! *skacze ze szczęścia*
OdpowiedzUsuńirytująca i psychiczna ex Draco na horyzoncie ! ...
zaczynam się bać o bezpieczeństwo Hermiony, kiedy ta powiedziała że Dracon będzie jej... jak z horroru xd
rozdział genialny
;)
UsuńNie powiem nic na temat tego "horroru", bo wszystkiego dowiesz się z opowiadania;p
Dziękuję!
Cholercia ale się pokiełbasiło :/ I co teraz będzie z Draco i Hermioną? I Olivier Wood? Po raz kolejny mnie zaskakujesz. Oczywiście pozytywnie ale to dopiero coś. Eva i Wood. Łał. A co do całego rozdziału to jestem pod wrażeniem całości :)
OdpowiedzUsuńA teraz aby tradycji stało się zadość życzę Ci dużo weny i miłego wieczoru :)
Pozdrawiam Ksenia Kobelak
Mam nadzieję, że już tak pozostanie, bo nie chciałabym Cię rozczarować lub zanudzić;)Robię wszystko, co tylko mogę, by opowiadanie było jak najmniej przewidywalne;)
UsuńDziękuję i Tobie również miłego wieczoru;)
Pozdrawiam ciepło!
I pomyśleć, że kilka godzin temu napisałam pierwszy komentarz do piętnastu przeczytanych rozdziałów... że jeszcze chwilę temu wściekałam się, dosłownie, na Ciebie, Autorko, że znów komplikujesz ścieżkę Hermiony i Draco, wprowadzając jego byłą niedoszłą i jej zakusy, aby jednak nie być "byłą"...
OdpowiedzUsuńTeraz już mi się w ogóle czytać odechciało! Oczywiście nie dlatego, że jest coraz gorzej, że śmierć rozsiewasz tak gęsto, iż zastanawiam się, kto tam na samym końcu zostanie z tej iście szatańskiej pożogi. Swoją drogą, żeby za wszystkim stała jedna delikatna kobieta - jak koszmarny cel tkwi w jej głowie i jakich zniszczeń jeszcze dokona by go osiągnąć?
Boję się czytać dalej, bo miałam taką minimalną nadzieję, że Hermiona i Draco razem będą przechodzić przez piekło, że skoro między nimi coś naprawdę się zadziało, to przynajmniej będą wspólnie się mierzyć z tym, z czym zmierzyć się przyjdzie. Domyślałam się, że była Gryfonka może być jednym z celów Evy, z racji na jej projekt, jednak, że zrobi jej dokładnie to, przed czym ją postawiono kiedyś, że rozłączy ją z ukochanym - nie tego się spodziewałam. I teraz wyłazi cały mój strach, bo ja jestem totalnym tchórzem przy czytaniu takich opowieści, w życiu przeczytałam może ze trzy horrory i obejrzałam zapewne tyle samo. Nie cierpię hektolitrów krwi, potworów, zombie i podobnych straszności, ale zawsze jakoś łatwiej takie rzeczy znieść, przebrnąć przez nie, jeśli para głównych bohaterów brnie we wszystko razem...
Oczywiście nadal podtrzymuję, że świetnie prowadzisz tę opowieść.
Margot
Powinnam się obawiać, że straciłam dopiero co zyskaną Czytelniczkę? Mam nadzieję, że się nie zniechęcisz i dopiero po przeczytaniu dotychczasowych części zdecydujesz, czy zostać, czy odejść:)
OdpowiedzUsuńZostało to wyjaśnione w kolejnych rozdziałach. Wszystko przed Tobą;)Zaufaj mi.
Wiele dla mnie znaczy, że dzielisz się ze mną swoimi obawami i wrażeniami po przeczytaniu rozdziału. I wierz mi, ja też jestem tchórzem i z racji tego nie oglądam horrorów;) Potem boje się w nocy iść do łazienki i w całym domu rozpalam światła;D A moja bujna wyobraźnia mi tego nie ułatwia;p
Mam nadzieję, że wytrwasz. Duży ukłon z mojej strony dla Ciebie;)
Dziękuję!
Ściskam wspierająco;)
Głupi, głupi Draco!!! Po co wyłaził!? No już miałam nadzieję że mu się klamka w ręce ostanie i zwieje jak najdalej a on co? Ehhh, jak ja lubię zbuntowanych chłopców XD
OdpowiedzUsuń;)
Usuńnie nie nie nieeeee no tego to ja się nie spodziewałam zastrzeliłaś mnie tym
OdpowiedzUsuńeva
Tak, Eva zdecydowanie ma jakiś kompleks.
OdpowiedzUsuńAaaaaaa......
OdpowiedzUsuń