sobota, 1 sierpnia 2015

Rodział XXIV "Pakt z diabłem"

Kochani,
witajcie po dwumiesięcznej rozłące! Nawet nie wiecie, jak za Wami tęskniłam oraz jak bardzo brakowało mi pisania. To były najdłuższe i chyba najbardziej intensywne dwa miesiące, jakie przeżyłam ze względu na kulminacje spraw zawodowych, osobistych i tych związanych z obroną. Na szczęście udało mi się większość spraw zamknąć i teraz jestem już do Waszej dyspozycji:)
Co u Was? Mam nadzieję, że odpoczywacie, ładujecie akumulatory pozytywną energią i dobrze się bawicie:) Ja swoje wakacje zacznę od przyszłego weekendu i do września mam zamiar złapać oddech po naprawdę intensywnym okresie. Przepraszam, że nie odpowiadałam na Wasze maile i komentarze, ale naprawdę nie miałam chwili wytchnienia. Obiecuję nadrobić zaległości do końca weekendu. A odpowiadając na Wasze pytanie: TAK! Jestem już panią magister i to z wyróżnieniem, z czego jestem niesamowicie dumna! Dziękuję tym wszystkim, którzy mnie wspierali i we mnie wierzyli!
Chciałam Was również poinformować, że Face zabetowała poprzednie dwa rozdziały. Na szczęście błędów było tak mało, że oprócz kilku przecinków, w treści niewiele się zmieniło:) 
Tymczasem w Wasze ręce oddaje kolejny rozdział. Póki co niezabetowany, ale Face obiecała zerknąć na niego w przyszłym tygodniu. Jak tylko otrzymam jej komentarz, to naniosę poprawki. Mam nadzieję, że błędy Was nie odstraszą.
I mam ogromną nadzieję, że pod rozdziałem zobaczę dużo komentarzy:) Nie ukrywam, że liczę na Was. I mam nadzieję, że mimo tak długiej rozłąki wciąż jesteście ze mną? 
Rozdział z dedykacją dla Was, bo bez Was nie byłoby motywacji, a bez motywacji nie byłoby tego opowiadania. Jesteście najlepsi!
 Dziękuję również Annie, która jest ze mną od... Mam wrażenie, że od zawsze, bo od początku mojego powrotu na Nieziemskiej:) Dziękuję za Twoją obecność, cierpliwość i nieustanne przypominanie, że są osoby, które mimo długiej nieobecności wciąż we mnie wierzą i czekają!;*
A teraz już nie przedłużam:) Zapraszam do lektury!
Ściskam mocno wszystkich i każdego z osobna!
Do zobaczenia (za dwa tygodnie?;>)!
Villemo.






Rozdział XXIV Pakt z diabłem

Otworzył szeroko oczy, widząc mknący w jego kierunku ognisty pocisk. Dopiero żar zbliżającej się z każdą sekundą kuli otrzeźwił go na tyle, by w ostatniej chwili uskoczyć w bok. Nim jednak zdążył odetchnąć z ulgą, w jego stronę pomknęły kolejne dwa pociski. Niewiele myśląc runął na brzuch i przeturlał się za kamienny postument.
- Zmęczony? – Zakpiła Eva, słysząc ciężki oddech mężczyzny i, uśmiechając się z satysfakcją, ruszyła w jego kierunku.
Zamknął powieki, starając się unormować oddech i zacisnął palce na różdżce. Wiedział, że jego szanse na przeżycie są niewielkie. Jednakże nie miał zamiaru tak szybko się poddać. Wziął ostatni, głęboki oddech i niewiele myśląc dźwignął się na nogi, rzucając jednocześnie niewerbalne zaklęcie w stronę zbliżającej się kobiety. Eva wyciągnęła przed siebie dłoń, a wtedy magiczny, czerwony promień spowolnił swój bieg, by zatrzymać się tuż przed nią. W następnej chwili rozprysł się na miliony małych odłamków. Harry’ego to jednak nie zniechęciło. Widząc triumfalny uśmiech na twarzy czarownicy, zaatakował ponownie. Tym razem jednak nie ograniczył się do jednej klątwy. Widząc, że Eva ponownie neutralizuje jego zaklęcia, wycelował różdżkę tuż pod jej nogi, sprawiając, że kobieta zachwiała się pod wpływem pękającego podłoża. Wykorzystując jej zdezorientowanie, ponownie wymierzył w nią zaklęcie. Na ułamek sekundy zawahał się. Obiecał sobie, że nigdy nie wypowie znienawidzonych słów klątwy, która odebrała mu najbliższe osoby. Do tej pory udawało mu się dotrzymać złożonej przysięgi. W tym jednak momencie wszystkie znane czary zawodziły, a jemu zaczynało już brakować pomysłów na to, by unieszkodliwić kapłankę. Mimo że jego zawahanie trwało tylko sekundę, Eva poradziła sobie z nieoczekiwanym trzęsieniem ziemi i posłała mu na wpół zirytowane, na wpół aprobujące spojrzenie, by następnie przejść do kontrataku. Nim Harry zdążył rzucić klątwę, poczuł jak jego ciało drętwieje, a on unosi się kilka centymetrów nad podłogą. Zamknął oczy, starając się skoncentrować na zaklęciu niewerbalnym, lecz nim je rzucił, coś szarpnęło nim do przodu, a następnie został odrzucony z dużą siłą na jedną ze ścian. Z jego ust wydobył się nieartykułowany dźwięk, gdy jego ciało gruchnęło o kamień, a następnie osunęło się po nim na podłogę. Zamroczony podparł się na ramieniu i natychmiast tego pożałował. Prawy bok, którym uderzył o ścianę pulsował rwącym bólem. Wypluł krew i wstrzymując oddech, podczołgał się bliżej ściany, by znaleźć oparcie. Zacisnął zęby i, ignorując ból w piersi, walczył o każdy zbawienny oddech powietrza.
- Taki słaby – powiedziała, przeciągając sylaby i przyglądając się mężczyźnie z zainteresowaniem. – To było kompromitujące, Harry. Myślałam, że ktoś, kto pokonał tak utalentowanego maga, jak Voldemort, musi posiadać wyjątkowe umiejętności. Rozczarowałeś mnie po raz trzeci – wyznała ze smutkiem, kucając przed nim i zgarniając z jego spoconej i zakrwawionej twarzy kosmyki włosów.
- Nie zdradza się wszystkich atutów na pierwszej randce – wycharczał, uśmiechając się kpiąco.
- Zapewniam cię, mój drogi, że po dzisiejszej nocy, nie będziesz miał przede mną żadnych tajemnic – wyszeptała wprost do jego ust, a Harry odpowiedział jej butnym spojrzeniem. – Myślę jednak, że przed kolejną rundą powinieneś nabrać sił, kochany – wymruczała, akcentując z pogardą ostatnie słowo i kładąc dłoń na jego klatce piersiowej. – Gwarantuję ci, że gdy się obudzisz, czeka cię wiele niezapomnianych wrażeń – dodała z mściwym uśmiechem, gdy Harry zaczął się dusić, a jego oczy zaszły mgłą. Dopiero, gdy jego głowa opadła bezwładnie, odsunęła rękę i wstała. Przez chwilę w zamyśleniu przyglądała się mężczyźnie, a następnie opuściła salę tronową.
- Przygotujcie go – rozkazała, kłaniającym się jej strażnikom i, nie czekając na ich odpowiedź, ruszyła w kierunku jednego z bocznych korytarzy, prowadzących do komnat.
W miarę, jak zbliżała się do celu swojej wędrówki, czuła jak długo tłumiony gniew ponownie się rozpala. Wydarzenia mające miejsce dzisiejszej nocy mocno nadszarpnęły jej nerwy, rozbudzając przy okazji moc. Musiała bardzo się kontrolować, by nie stracić nad nią kontroli, co ostatnimi czasy przychodziło jej coraz trudniej.  Stan ten bardzo ją niepokoił. Mimo że ukończyła rytuał i połączyła się ze źródłem mocy, wciąż nie potrafiła okiełznać nowej magii.  W dodatku runa, którą przypieczętowała czar matki, okazała się nieskuteczna. Wraz z pojawieniem się koszmarów, wróciły niechciane emocje. I o ile była w stanie poradzić sobie z sennymi wizjami, o tyle palące uczucia mocno ją dekoncentrowały. W dodatku dalej nie wiedziała, co może oznaczać biały feniks nawiedzający ją w snach, ani do kogo należy upiorny wzrok jej prześladowcy. Potrzebowała odpowiedzi na tyle pytań. Niestety osoba, która mogła udzielić jej informacji, była póki co poza jej zasięgiem. Garric zajmował się szkoleniem Karmy i wykonywał jej rozkazy w Zakonie. Eva kilkukrotnie walczyła z pokusą wezwania go do Alcatraz. Ostatnie wydarzenia sprawiły jednak, że postanowiła odłożyć to spotkanie aż do teraz. W tym momencie potrzebowała wiedzy Ollivandera. Czuła ulgę na myśl, że już jutro pozna dręczące ją odpowiedzi. Co więcej, jutro zajmie należne jej miejsce.
Na tę myśl uśmiechnęła się pod nosem i, pokonując ostatni stopień krętych schodów, wyszła na słabo oświetlony korytarz. Minęła wrota do komnaty, w której do niedawna gościła Molly Weasley i zatrzymała się przed salą należącą tymczasowo do Hermiony Granger. 
- Moja pani – Theodor Nott pokłonił się z szacunkiem, a ona dała mu znak, by wszedł z nią do środka.
W odpowiedzi otrzymała kolejny uniżony ukłon byłego Śmierciożercy. Zmierzyła go chłodnym spojrzeniem. Nott udowodnił jej, że może być bardzo przydatny. Natomiast jego uwielbienie i oddanie w stosunku do jej osoby, czyniły z niego idealnego sługę. Wiedziała już nawet, w jaki sposób Theodor Nott może jej się przysłużyć w niedalekiej przyszłości. Na tę myśl uśmiechnęła się z satysfakcją i pchnęła drewniane wrota.

***

Hermiona przymknęła powieki i westchnęła cicho, opierając czoło o zimną ścianę przylegającą do okna. Wydarzenia dzisiejszego dnia zdecydowanie przerosły jej siły. Wszystkie uczucia, które do tej pory tak starannie kontrolowała, teraz zaczynały się wymykać i wypływać na powierzchnię jej udręczonego umysłu. Czuła się tak bardzo przytłoczona tym wszystkim. Przygryzła dolną wargę, walcząc z płaczem i mocniej zacisnęła powieki. Targało nią zbyt wiele skrajnych emocji, by potrafiła skoncentrować swoje myśli na jakimkolwiek sposobie pomocy Harry’emu i Draco. Przed oczami wciąż miała widok Oliwera przykładającego sztylet do gardła Malfoya. W tamtej chwili była pewna, że jej serce stanęło w miejscu na kilkadziesiąt przerażająco długich sekund. Na myśl, że mogłaby stracić któregoś z nich, przerażanie zapierało jej dech w piersi.
Nie mogła uwierzyć, że Draco i Harry chcą układać się z Evą. Cyrograf z kapłanką stanowił przepustkę do szybkiej i bolesnej śmierci. Sama wiedziała najlepiej, z czym to się wiąże. Na ciele nosiła tego namacalne dowody. Miała również pewność, że dzisiejszej nocy po raz kolejny kobieta przypomni jej zasady układu, który przypieczętowały przysięgą wieczystą. Wszystkie jej mięśnie spinały się na wspomnienie bolesnych batów. Wolała jednak nie myśleć, do czego tym razem posunie się kapłanka. Poza tym bardziej niż o swój los, martwiła się o życie przyjaciół.
Powoli otworzyła oczy i przeniosła wzrok na widok za oknem. Gęsta, biała mgła unosząca się znad przepaści otaczającej więzienie otuliła twierdzę Alcatraz szczelną zasłoną, ukrywając jej mury i odgradzając ją od reszty świata. Przez chwilę wpatrywała się tępo w nieprzeniknioną, białą przepaść, żałując, że nie może rzucić się w jej otchłań. Jednakże, nawet gdyby od jej decyzji nie zależało życie Dracona, to Eva postarała się przecież, by nie zrealizowała swoich planów samobójczych. Zaśmiała się gorzko i przesunęła opuszkami palców po bezbarwnej, nieprzepuszczalnej barierze nałożonej na okno, a chwilę później jej śmiech zmienił się w przepełniony bólem i bezradnością niekontrolowany szloch. Tama skrywająca jej uczucia i lęki pękła, zalewając ją bezlitośnie niechcianymi wizjami. Wiedziała, że powinna być dzielna, że nie powinna okazywać słabości. Nie potrafiła jednak wziąć się w garść. Strach o bliskich jej mężczyzn i wyobrażenia tego, co może z nimi zrobić Eva, całkowicie zdominowały jej myśli. Czuła się tak, jakby straciła grunt pod stopami.
Czasami zastanawiała się, gdzie podziała się ta silna, zdeterminowana dziewczyna, która wraz z przyjaciółmi uratowała świat. Patrząc na swoje odbicie w szybie, dostrzegała tylko cień dawnej siebie. Ukryła twarz w dłoniach, tłumiąc kolejny napad płaczu. Nie miała pojęcia, jak długo trwała chwila jej słabości, ani kiedy z jej oczu przestały lecieć łzy. Po tym przyszedł stan dziwnego otępienia, w którym jej myśli dryfowały swobodnie po zakamarkach zmęczonego umysłu. Bezwiednie osunęła się po zimnej, wilgotnej ścianie i oparła się o nią barkiem. Czuła się tak bardzo zmęczona i zrezygnowana. Prychnęła cicho pod nosem i pokręciła głową, przypominając sobie słowa, że Gryfonem pozostaje się przez całe życie. Nie miała pojęcia, kto wymyślił tę bzdurę, która w tej chwili była dla niej tylko pustym frazesem. Gdyby ten ktoś zobaczył ją w tej chwili, sam przyznałby jej rację.  Pociągnęła głośno nosem i otarła go mało eleganckim ruchem. Oparła rozgrzane czoło o ścianę, przepuszczającą zimne powietrze i przymknęła powieki, starając się zebrać myśli i ukierunkować je na wymyślenie sposobu wyciągnięcia mężczyzn ze szpon diabła. Obiecała Harry’emu, że coś wymyśli i miała zamiar dotrzymać słowa.
Wzięła uspokajający oddech i wypuściła wolno powietrze. Musiała przeanalizować ich sytuację. Mimo że chciała wierzyć, że mężczyźni nie przyjmą propozycji Evy, miała świadomość, że zarówno Harry, jak i Draco zrobią wszystko, by zapewnić jej bezpieczeństwo. I mimo że była na nich wściekła, to sama przed sobą musiała przyznać, że zrobiłaby dla nich to samo. Nie powinna mieć do nich pretensji o to, że chcieli jej pomóc. Wiedziała, że prędzej niż później spróbują ją wyciągnąć z niewoli. Myślała jednak, że dadzą jej więcej czasu. Nie okłamała Dracona. Miała plan. Wiedziała, że nie jest on doskonały i zawiera wiele luk, ale miała zamiar zaryzykować. Potrzebowała tylko więcej czasu, by wszystko przygotować. Miała również świadomość tego, że jeśli jej się uda, to sekundę później będzie martwa. Znała nawet tożsamość swojego oprawcy.
Uśmiechnęła się z goryczą, wyobrażając sobie oszalałego z rozpaczy Wooda. Nie chciała go krzywdzić, lecz Oliwer nie pozostawił jej innego wyboru. Zastanawiała się, czy może go winić za to silne uczucie, którym darzył kapłankę. Wiedziała, że nie mogła go za to osądzać. Mogła jednak oceniać go za ślepotę i wybory, których dokonał. Hermiona czuła, że w głębi serca to ten sam mężczyzna, którego poznała w Hogwarcie. Rozpoznawała go w chwilach słabości, zawoalowanej trosce oraz spojrzeniu, gdy przestawał się kontrolować. Była pewna, że Oliwer Wood jest dobrym człowiekiem. Na początku próbowała nawet sprawić, żeby sobie o tym przypomniał, lecz jej wysiłki zdawały się nie przynosić rezultatów. Co prawda mężczyzna starał się ją chronić przed gniewem Evy, jednak zawsze, gdy próbowała pokazać mu jej prawdziwe oblicze, zamykał się w sobie i odchodził. Zazwyczaj mijało kilka dni, nim wracał do niej ponownie. Zawsze jednak czuła na sobie jego czujny wzrok. W tym zamku był zarówno jej aniołem stróżem, jak i strażnikiem. Hermiona jednak nie miała zamiaru się poddawać. Wiedziała, że nawet najmniejsza kropla drąży skałę. Musiała być cierpliwa i ostrożna. Zupełnie jak wtedy, gdy oswajała Dracona.
Opuściła duszną kajutę i wyszła na pokład ostrożnie wdychając rześkie, nocne powietrze. Starając się opanować targające nią mdłości przeszła na dziób statku i, przymykając powieki, pochyliła się nad barierką. Wiatr przyjemnie chłodził jej rozgrzaną twarz i rozwiewał włosy. To była jej pierwsza podróż statkiem i to w zupełności wystarczyło jej, by wiedzieć, że z własnej woli nigdy nie powtórzy tej wątpliwej przyjemności. Niestety to nie była jej ostatnia wizyta w Alcatraz. Eliksir, który podano dziś skazańcom, by blokował ich zdolności magiczne, wymagał cyklicznych dawek. Wiedziała, że jako jego twórca będzie zmuszona do zebrania odpowiedniego zespołu, z którym co miesiąc będzie odwiedzać to zapomniane przez świat miejsce. Nie było innego sposobu dostania się na wyspę więc musiała sobie jakoś poradzić ze swoją morską dolegliwością. W duchu wyrzucała sobie, że nie zabrała żadnych eliksirów na chorobę morską. Może gdyby je miała, byłaby w stanie dostrzec piękno i uroki otaczającego ją krajobrazu. Tymczasem dryfujący statek dostarczał jej takich atrakcji jak skurcze żołądka, mdłości, wymioty i ból głowy.
Przez chwilę rozkoszowała się ciszą i spokojem nocy. Wychyliła się bardziej przez barierkę, przyglądając nieprzeniknionej, oceanicznej toni, w której odbijał się w swojej pełnej okazałości majestatyczny księżyc na tle rozgwieżdżonego, bezchmurnego nieba. Na moment zapomniała o swoich dolegliwościach i westchnęła z podziwem.
- Jeśli zastanawiasz się, czy skoczyć, to mogę podać ci minimum dziesięć argumentów za, nawet mogę cię popchnąć, a jeśli ładnie poprosisz, to zatrę wszelkie ślady – westchnęła ciężko, słysząc przesycony sarkazmem głos Malfoya.
Nie miała ani sił, ani ochoty by wysłuchiwać jego ironicznych komentarzy na temat swojego stanu. I była wdzięczna Merlinowi za to, że przez cały dzień nie narażał jej na towarzystwo blondyna. W zasadzie sama była zdziwiona postawą mężczyzny, który przez całą podróż do Alcatraz nie rzucił pod jej adresem żadnej idiotycznej uwagi. Zachowywał się jak zwykle, z tym że ku jej zaskoczeniu, unikał otwartej konfrontacji. Jedynie od czasu do czasu łapała go na ukradkowych spojrzeniach posyłanych w jej stronę, co w jego wykonaniu śmiało mogła podpiąć pod troskę. Wolała jednak tego nie analizować, bo nie była pewna, czy jest gotowa na jej wyniki.
- Jakże niemiło z twojej strony, że postanowiłeś zaszczycić mnie swoim towarzystwem, Malfoy – zironizowała, choć jej głos zabrzmiał tak niewyraźnie, że nie udało jej się uzyskać zamierzonego efektu.
- Granger… - zaczął, obrzucając ją krytycznym spojrzeniem. – Ironia w twoim wykonaniu jest równie fatalna, jak twój dzisiejszy wygląd – dodał na wpół zniesmaczonym, na wpół rozbawionym tonem.
Hermiona z przykrością musiała przyznać mu rację. Potargane włosy, blada twarz, podkrążone oczy i spierzchnięte usta z pewnością sprawiały, że wyglądała jak siedem nieszczęść. Nie oznaczało to jednak, że miała zamiar zignorować taką zniewagę.  Ignorując skurcze żołądka i ból głowy, skoncentrowała się na tym, by obrzucić go miażdżącym spojrzeniem i wzięła głęboki, uspokajający wdech. Miała zamiar uraczyć go jakąś ciętą ripostą, lecz to, co zrobił Draco, tak ją zaskoczyło, że słowa wyleciały jej z głowy.
- Zmarzniesz – rzucił od niechcenia i narzucił jej na ramiona mały, wełniany koc.
Nie zaprotestowała, gdy okrywał jej plecy. Przyglądała się w milczeniu jego nieprzeniknionej twarzy, która nie zdradzała żadnych emocji i zastanawiała się, jaki naprawdę jest Draco Malfoy. Mimo usilnych starań, nie potrafiła go rozgryźć. Mężczyzna był dla niej chodzącą zagadką, a jego skrajne nastroje i sprzeczne zachowanie działały na nią niezwykle dezorientująco. Malfoy potrafił w ciągu trzech minut okazać ludzki odruch, by w następnej sekundzie przejść nad tym do porządku dziennego. W jednej chwili był miły i troskliwy, by w następnej sekundzie uraczyć ją jakimś chamskim tekstem.
Pokiwała z roztargnieniem głową, by pozbyć się dziwnych myśli, a Draco przechylił głowę na bok i posłał jej pytające spojrzenie. W odpowiedzi pokręciła jedynie głową.
- Dziękuję – bąknęła pod nosem, nieco zakłopotana jego przenikliwym spojrzeniem.
Bądź co bądź, była mu wdzięczna, gdyż rzeczywiście na zewnątrz było chłodno, a rześki wiatr potęgował to odczucie.
- Tylko się nie przyzwyczajaj – zaznaczył, uśmiechając się z przekąsem.
- Gdzieżbym śmiała. Gdybyś częściej był tak troskliwy, mogłoby się okazać, że ci zależy – odparła tym samym tonem, a on w odpowiedzi jedynie uniósł lewą brew i uśmiechnął się prowokująco. - Nie brnij dalej – powiedziała, doskonale znając tą minę, na co Draco zaśmiał się cicho.
- Twoja strata, Granger – spasował, co po raz kolejny zdziwiło szatynkę.
- Jesteś popieprzony – powiedziała, nim zdążyła pomyśleć.
Przygryzła wargę, karcąc się w duchu i czekając na jakąś niewybredną ripostę, lecz z zaskoczeniem odkryła, że Malfoy jedynie wzruszył ramionami i, przyglądając się jej z lekko zmarszczonym czołem, odparł – Taki już mój urok.
Zacisnęła usta w wąską linię, obrzucając go na wpół skonsternowanym, na wpół zaskoczonym spojrzeniem i, ostatecznie kapitulując, ponownie wychyliła się za barierkę. Żołądek znów zaczął się skręcać, a ją zalała fala mdłości. Zamknęła oczy, starając się głęboko oddychać. Wydawało jej się, że Malfoy zostawił ją w spokoju, dlatego drgnęła, czując jego ramię, gdy stanął obok.
- Masz zamiar tu stać? – Zapytała, zerkając na niego z ukosa.
- A przeszkadza ci to? – Rzucił od niechcenia, nawet na nią nie patrząc.
- A interesuje cię to? – Odbiła pałeczkę i co dziwne zdała sobie sprawę, że nie ma nic przeciwko obecności mężczyzny.
- A jeśli powiem, że tak? – Zapytał po krótkiej chwili wahania, przeszywając ją nieprzeniknionym spojrzeniem.
- A jeśli powiem, że nie? – Odparła, nie potrafiąc odwrócić spojrzenia od jego błyszczących rozbawieniem oczu.
- To będę mógł ci pomóc pozbyć się tych przykrych dolegliwości - powiedział, prostując się i mierząc ją na wpół ironicznym, na w pół rozbawionym spojrzeniem.
- Co? – Zapytała mało inteligentnie, zbita z tropu jego bliskością i nagłą zmianą postawy.
W odpowiedzi otrzymała jego ironiczny uśmiech. Ignorując palące rumieńce, spiorunowała go wzrokiem, co sądząc po jego minie jej się nie udało. Przeklinała w myślach swoją niedyspozycję i cholerną pewność siebie mężczyzny. Nim zdążyła posłać go do diabła, Malfoy ponownie ją ubiegł.
- Daj mi rękę – poprosił, a ona zmierzyła go podejrzliwym spojrzeniem - Granger, na Salazara, to nie oświadczyny więc z łaski swojej przestań marnować czas na zastanawianie i podaj mi rękę – westchnął z przekąsem.
- Akurat nad tym nie musiałabym się zastanawiać – sarknęła, patrząc na niego z pobłażaniem, a widząc jego wzrok, wywróciła oczami i, kapitulując, powiedziała - Niech ci będzie. Pamiętaj tylko, że może i wyglądam na osłabioną, ale sił mi wystarczy, żeby wyrzucić cię za burtę – zaznaczyła, podając mu z ociąganiem dłoń.
W odpowiedzi otrzymała tylko powątpiewające spojrzenie mężczyzny. Prychnęła cicho, nie mając ani sił, ani ochoty, by kontynuować jakąkolwiek konwersację z blondynem. Drgnęła, gdy jego zimne palce ujęły jej nadgarstek, a widząc jego kpiący półuśmiech, posłała mu wyniosłe spojrzenie. Ku jej zdziwieniu Malfoy nie skomentował jej zachowania, tylko zamknął jej rękę w swoich dłoniach i zaczął kciukami delikatnie uciskać nadgarstek. Przez chwilę przyglądała się jego skupionej minie. Cisza między nimi była dziwnym zjawiskiem. Nie żeby narzekała. Wręcz przeciwnie! Wystarczyły jej skurcze żołądka, mdłości i zawroty głowy. Nie potrzebowała dodatkowych atrakcji w postaci zmiennych nastrojów Dracona i jego napuszonego ego. Musiała jednak przyznać w duchu, że milczący Malfoy był do zniesienia. Żałowała, że ten stan nie może utrzymać się przez dłuższy czas. Mogłaby do tego przywyknąć. Przez chwilę zatopiła się w myślach o tym, jak jej życie stałoby się łatwiejsze, gdyby nie musiała nigdy więcej słyszeć tego irytującego, ironicznego głosu, który codziennie wyprowadzał ją z równowagi. Uśmiechnęła się pod nosem, postanawiając w duchu, że następnym razem, gdy ją wkurzy, potraktuje go klątwą gorszą niż silencio.
- Taak… - mruknęła rozmarzona, nie zdając sobie sprawy z tego, że wyraża swoje myśli na głos. - Co? – Zapytała niezbyt przytomnie, słysząc swoje nazwisko i, wyrywając się z zamyślenia, z zaskoczeniem stwierdziła, że Malfoy trzyma obydwie jej dłonie, a skurcze żołądka i mdłości są nieodczuwalne.
- Oj Granger, Granger – wymruczał, patrząc na nią z pobłażaniem, a gdy ta w odpowiedzi ściągnęła brwi, westchnął ciężko i bez słowa zbliżył się do niej, ujmując jej smukłą szyję w dłonie. 
- Malfoy, co ty… - zaczęła autentycznie przestraszona, cofając się gwałtownie i boleśnie wbijając żelazną barierkę w plecy, a potem urwała, przyglądając się mężczyźnie szeroko otwartymi oczami, gdy ten niespiesznie splótł palce na jej karku i kciukami zaczął zataczać delikatne kręgi za jej uszami.
Starała się unormować oddech i niespokojne bicie serca. Jej ciało dziwnie reagowało na bliskość mężczyzny i zapach jego intensywnych perfum mieszających się z oceanicznym powietrzem. Czując jego palące spojrzenie, odważyła się na niego spojrzeć. Starała się odprężyć, jednak świadomość jego bliskości i dotyku skutecznie jej to uniemożliwiały. Przełamując się, podniosła wzrok, zaglądając niepewnie w jego błyszczące, szare tęczówki. Pierwszy raz stała tak blisko niego w tak niecodziennej sytuacji i nie wiedziała, jak powinna zareagować. Czuła się dziwnie skrępowana i onieśmielona. Zastanawiała się, o czym teraz myśli Malfoy. Jego półuśmiech i rzucające jej wyzwanie spojrzenie, mówiły jej, że w przeciwieństwie do niej dobrze się bawi. Zmrużyła oczy, gdy zabrał jedną dłoń z jej karku tylko po to, by odgarnąć z jej twarzy rozwiane włosy. Rozgrzana od jego dotyku skóra pod wpływem chłodnego wiatru pokryła się gęsią skórką.
- Zamknij oczy – rozkazał przyciszonym głosem, a ona z ociąganiem podporządkowała się jego woli. Zagryzając ze zdenerwowania dolną wargę, zamknęła oczy. – Odwróć się – dodał, obejmując jej ramiona, by delikatnie ją przekręcić.
- Malfoy, uprzedzam, że jeżeli coś knujesz, to…
- …to przerobisz mnie na karmę dla rekinów. Tak, wiem. Już to dzisiaj mówiłaś – wszedł jej z przekąsem w słowo. – A teraz już nie marudź, tylko się odwróć, bo inaczej nie pozbędziesz się bólu głowy aż do powrotu do Londynu – dodał ze spokojem, odwracając ją stanowczo, aczkolwiek delikatnie i stając za jej plecami. – Zamknij oczy i rozluźnij się – powiedział ze stoickim spokojem, odgarniając jej długie, kręcone włosy na ramię i uśmiechając się pod nosem, gdy drgnęła pod wpływem jego chłodnego dotyku. – Rozluźnij się – powtórzył, rozmasowując jej skronie.
- Skutecznie mi to utrudniasz, Malfoy – odparła szeptem nie głośniejszym niż ciche westchnięcie, lecz on i tak to usłyszał.
- Sama komplikujesz wszystko na siłę, Granger – powiedział chłodnym tonem.
- Sam jesteś sobie winien – zripostowała buntowniczo. -  Czasami mam wrażenie, że masz schizofrenię – westchnęła dużo łagodniejszym tonem, a gdy nie otrzymała odpowiedzi, westchnęła ciężko. – Gdzie się tego nauczyłeś? – Zapytała, odpuszczając i zmieniając temat.
- Blaise pokazał mi tę sztuczkę. On też ma chorobę morską – wyjaśnił automatycznie cały czas myśląc nad słowami kobiety. – Wytłumacz mi – powiedział cicho, gdy cisza między nimi przedłużała się, a on nie odnalazł odpowiedzi.
- To skomplikowane… - zaczęła po chwili dłuższego milczenia.
- Jak wszystko, co ma związek z nami – rzucił z przekąsem, a ona przewróciła oczami.
- Z naturą nie wygrasz, Malfoy – powiedziała pół żartem, pół serio.
- Na to wygląda. Gryfon na całe życie – rzucił złośliwie, a ona szturchnęła go łokciem w brzuch. – O tym właśnie mówiłem – syknął, pochylając się nieznacznie nad kobietą i rozmasowując bolące miejsce.
Hermiona uśmiechnęła się złośliwie, lecz uśmiech szybko zszedł jej z ust, gdy poczuła na szyi ciepły oddech zgiętego blondyna.
- A mówią, że dobre uczynki nie bolą – sarknął, prostując się i mierząc kobietę pełnym wyrzutu spojrzeniem.
Hermiona uśmiechnęła się pobłażliwie i delikatnie uśmiechając, odwróciła w jego stronę.
- Wiesz Malfoy… Gdy chcesz, potrafisz być zabawny, uprzejmy i czarujący. I czasami mam wrażenie, że to twoja prawdziwa twarz, którą tak zawzięcie starasz się ukryć przed światem. A gdy to robisz, zachowujesz się jak arogancki, zadufany w sobie dupek z przerostem własnego ego i wahaniami testosteronu – wyznała, mrużąc oczy i przyglądając się mu z ciekawością, jakby szukała odpowiedzi na dręczące ją pytania.
Przez chwilę obserwowała cień emocji, jaki przemknął przez jego twarz. Niestety był to moment zbyt krótki, by mogła cokolwiek rozpoznać.
- Taki urok Malfoya – powtórzył z nieprzeniknioną miną.
- Skoro tak twierdzisz – odparła z zawodem, czując ukłucie rozczarowania.
Wiedziała jednak, że nie powinna naciskać. Ona wykonała swój ruch. Reszta zależała od blondyna. Poza tym wiedziała, że to wystarczy, by zmusić mężczyznę do refleksji. Za każdym razem powtarzał się ten sam schemat. Ona była swego rodzaju katalizatorem, dającym impuls lecz to od niego zależało, czy na niego odpowie. Już od dłuższego czasu była świadkiem metamorfozy Dracona. Był to proces powolny i trudny, jednak ona na własnej skórze przekonała się, że przynoszący efekty. Sama przed sobą musiała przyznać, że nie tylko on się zmienił. Zauważyła, że ilekroć któreś z nich przebywało w świecie drugiego zbyt długo, tym więcej zmian zachodziło w nich samych. Zupełnie tak, jakby każde z nich na swój sposób próbowało oswoić to drugie.
- Chyba jest już lepiej. Dziękuję – powiedziała cicho z zakłopotaniem stwierdzając, że dłonie Malfoya znajdują się na jej talii, a on wciąż przygląda się jej ze skupieniem.
Na dźwięk głosu kobiety, zamrugał kilka razy, jakby wyrwany z własnych myśli i z ociąganiem opuścił dłonie.
- Drobiazg, Granger – rzucił z roztargnieniem, a ona w odpowiedzi uśmiechnęła się niepewnie i odgarnęła wpadające jej na twarz włosy.
- Rzeczywiście zrobiło się chłodno. Ja…chyba pójdę się już położyć – oznajmiła, sama nie wiedząc czemu się tłumaczy.
Draco jedynie skinął głową na znak, że rozumie i oparł się o barierkę. Hermiona ruszyła w stronę drewnianych schodków. Tuż przed zejściem pod pokład, zatrzymała się i, bijąc się z myślami, spojrzała na odwróconego od niej blondyna. Sama nie wiedziała, co nią kieruje. Może był to uraz pochorobowy, a może były to słowa mężczyzny, twierdzącego, że sama wszystko za bardzo komplikuje? Nie wiedziała. Zauważyła jednak, jak pobyt w Alcatraz i widok dawnych towarzyszy, wpłynął na mężczyznę. Domyślała się, co musi go dręczyć i po części potrafiła go zrozumieć. Nie uważała jednak, by Nott miał rację. Malfoy nie był taki sam, jak banda tych rasistowskich socjopatów. Kto wie, może gdyby wciąż podążał śmierciożerską ścieżką, stałby się taki jak oni. On jednak dokonał innego wyboru i konsekwentnie się go trzymał. Zastanawiała się, czy ktoś powiedział mu kiedyś, że postępuje słusznie. Ona chciałaby to wiedzieć. Byłaby wdzięczna za słowa pochwały, wsparcie i drobne aprobujące gesty. Wiedziała jednak, że Malfoy nigdy nie przyznałby się do swoich słabości i nie okazał tego, jak mu ciężko. I nie wiedząc czemu, ona chciała mu dodać trochę otuchy i pokazać, że robi dobrze. Nie chciała, by zadręczał się demonami przeszłości, ale by skupił się na swojej teraźniejszości. To był impuls i nie mogła go zignorować.
- Musisz przestać uciekać, Malfoy. Tylko w ten sposób przestaniesz być swoim cieniem z przeszłości.
Draco na dźwięk jej słów, spiął się i przekręcił głowę w bok. Nie patrzył na nią, lecz Hermiona wiedziała, że tym gestem dał jej zielone światło.
- To prawda, że wyrządziłeś wiele zła, ale zostałeś z tego rozliczony i już za to odpokutowałeś. Tamten rozdział jest już zamknięty i nie powinieneś rozdrapywać starych ran. Wybrałeś inną drogę i…
- Nic się nie zmieniło, Granger – sarknął, uśmiechając się z goryczą. – A ludzie nie zapominają wyrządzonych im krzywd. Zawsze będą widzieć we mnie tylko syna Lucjusza i Śmierciożercę. Zresztą sama wiesz to doskonale – dodał bezbarwnym głosem, który tak bardzo do niego nie pasował.
- Masz rację, Malfoy. Nie zapomniałam i nigdy tego nie zrobię. A ty musisz w końcu zrozumieć, że to nie rodowód, a twoje wybory i postępowanie dają świadectwo tego, jakim człowiekiem jesteś – zaoponowała z przekonaniem, a on westchnął jedynie z rozdrażnieniem.
- Jesteś taka naiwna – zaczął z konsternacją. – Mój rodowód, podobnie jak i przeszłość są częścią mnie – oznajmił dobitnie, odwracając się do niej gwałtownie i podwijając rękaw ukazujący wyblakły lecz wciąż wyraźny mroczny znak.
- Więc czemu zerwałeś z tym całym swoim dziedzictwem? – Wtrąciła, nawet nie zerkając na symbol Śmierciożerców.
Przez cały czas patrzyła mu prosto w oczy. Wiedziała, że rozpętała burzę. I mimo że nie dostrzegała na jego twarzy żadnych emocji, to doskonale wiedziała, że ukrycie wszystkich szalejących w jego głowie uczuć, wiele go kosztuje. Ona natomiast była oazą spokoju. Z satysfakcją zauważyła, że podobne sytuacje były rzadkością. Zazwyczaj to ona wybuchała, a on zachowywał stoicki spokój. Tym razem role się odwróciły. Hermionie jednak nie chodziło wyłącznie o to, by go sprowokować. Miała zamiar skłonić go do refleksji, ostatecznego rozliczenia i zamknięcia przeszłości. Chciała zdjąć z jego barków to brzemię win, sprawiające że czuł się jakby był nikim. Malfoy wielokrotnie dał jej powód do wiary w to, że warto o niego walczyć.
Stali w milczeniu i mierzyli się nieustępliwym wzrokiem. Wszystko wskazywało na to, że żadne z nich nie ma zamiaru przerywać tej pełnej napięcia ciszy. Hermiona wiedziała, że przekroczyła pewną umowną granicę, jaką wyznaczyli w swojej relacji. Nie wiedziała, co nią kieruje, jednak nie miała zamiaru ustąpić. Mimo że Malfoy był jej największym utrapieniem, to w sposób absurdalny był też jej w pewien sposób bliski. Nigdy nie zapomni tego, jak ją ranił w szkole i jak wiele łez z jego powodu przelała w samotności. To tkwiło w niej zbyt głęboko, by mogła puścić to w niepamięć. Jednakże nie mogła ignorować i tych chwil, gdy postąpił, jak prawdziwy przyjaciel. Nie potrafiła już zliczyć, ile razy pomógł jej bezinteresownie. Miało to też niemałe znaczenie na aktualny kształt ich relacji. Bo pomimo tego że wciąż się kłócili i rzucali sobie do gardeł, to potrafili ze sobą współpracować i, wbrew zdrowemu rozsądkowi, na swój indywidualny sposób troszczyli się o siebie i wspierali w trudnych chwilach.
- Granger… - zaczął zimnym tonem, starannie ważąc każde słowo.
- Ja ci wybaczyłam – weszła mu w słowo, zbijając jednocześnie z tropu. – Nie zapomniałam, a jednak wybaczyłam. Bo wierzę w ciebie, Malfoy. Inni też to zrobią. Musisz im tylko dać czas i zdjąć maskę – dodała i nie czekając na jego odpowiedź ruszyła do swojej kajuty.
Pamiętała, że od tamtego dnia Malfoy nie odezwał się do niej przez trzy dni, by później przez miesiąc dogryzać jej i wyprowadzać z równowagi przy każdej sposobności. Zupełnie tak, jakby chciał jej udowodnić, że się myli. Choć wtedy Hermiona nie była pewna, co i komu chce udowodnić. Wiedziała tylko to, że wszystko ustało, gdy doprowadził ją do takiego stanu, że rozbiła na jego głowie wazon, do którego miała zamiar włożyć kwiaty od swojego taty, z którym jadła lunch. Gdy wróciła do Ministerstwa Magii, Malfoy wziął sobie za punkt honoru, by popsuć jej wyśmienity nastrój. A gdy dostrzegł bukiet, zupełnie mu odbiło i rutynowe złośliwości przerodziły się w spektakularną awanturę, zakończoną równie spektakularnym finałem. Hermiona nigdy nie zapomni jego głupiej miny, gdy wykrzykując mu w twarz, że kwiaty dostała od taty z okazji imienin, w następnej sekundzie rozbiła mu wazon podawany jej przez asystentkę. Co prawda dopiero po tym, jak Malfoy padł na podłogę, dotarło do niej, co zrobiła i nie zważając na konsekwencję teleportowała ich do Munga. Palące wyrzuty sumienia i wstyd sprawiły, że spędziła przy łóżku Dracona długie godziny, nim ten odzyskał przytomność.  Nie wiedziała też, które z nich było bardziej zażenowane całą sytuacją. Skończyło się na tym, że go przeprosiła i pospiesznie opuściła salę, w której leżał. Po nieprzespanej nocy z mieszanymi uczuciami przekroczyła próg ministerstwa. Bała się konfrontacji z Malfoyem i odetchnęła z ulgą, gdy okazało się, że nie spotkała go na żadnym z korytarzy. Witając się z uśmiechającą się do niej pocieszająco Kathlyn i znikając za drzwiami swojego gabinetu, nie mogła uwierzyć w swoje szczęście. Zdziwiło ją natomiast, że na biurku stał ogromny bukiet białych róż, do których dołączony był bilecik z napisem: „To ja przepraszam. Miałaś rację. D. M.”.
Na to wspomnienie zalała ją fala ciepła. Uchyliła powieki i z zaskoczeniem stwierdziła, że jej więzienie całkowicie pogrążyło się w mroku.  Zamrugała kilkukrotnie, chcąc przyzwyczaić się do ciemności, a następnie powiodła wzrokiem po wnętrzu. Wąskie, twarde łóżko, mały stolik, krzesło i drewniana skrzynia z ubraniami stanowiły główne wyposażenie komnaty. Surowe wnętrze od kilkunastu dni stanowiło jej pokój, choć ona czuła się tu jak w klatce. Spędzała tu większość czasu. Swoją komnatę opuszczała tylko wieczorami, gdy odbywały się igrzyska oraz po to by wykonać codzienną toaletę. Wtedy prowadzono ją do ogromnej groty w podziemiach wypełnionej gorącymi źródłami. Zazwyczaj towarzyszyła jej Eva, która z zapałem przedstawiała jej swoją wizję nowego ładu, który miała zamiar stworzyć. Dzieliła się z nią najmniejszymi detalami, a Hermiona skrzętnie notowała istotne informacje i tworzyła swój własny plan.
Spięła się słysząc głosy za drzwiami i wstrzymała oddech, gdy wrota do jej więzienia uchyliły się, wpuszczając smugę chybotliwego światła. Nie była zaskoczona widokiem Evy, której towarzyszył Theodor Nott. Wiedziała, że przyjdzie jej zapłacić za dzisiejsze zachowanie, a widząc paskudny uśmiech Theodora Notta, wiedziała, że ta chwila właśnie nadeszła.

***

- Draco… - wyszeptała Ginny, wyrywając się z odrętwienia.
Na widok mężczyzny poczuła falę ulgi, która szybko ustąpiła, gdy dostrzegła jego wzrok. Po jej słowach wszyscy obecni na szpitalnym korytarzu ożywili się i spojrzeli z nadzieją na idącego w ich stronę blondyna. Ginny z niepokojem obserwowała twarz mężczyzny. Nie musiała stosować leglimencji, by wiedzieć, że coś poszło nie tak. Poczuła, jak ogromna bryła lodu opada jej na dno żołądka i mrozi ją od środka.
Malfoy, nie robiąc sobie nic z poruszenia, jakie wywołał jego powrót, swoje kroki skierował prosto do sali, w której pogrążona we śnie znajdowała się Molly Weasley. Zajrzał do środka przez szybę w drzwiach i zapukał zdecydowanie, chcąc zwrócić na siebie uwagę magomedyka.
- Malfoy? – Zaczęła niepewnie Ginny, patrząc na niego zapuchniętymi od płaczu oczami.
- Dotrzymała słowa – odparł pozbawionym emocji głosem, lecz nim padły kolejne pytania, z sali naprzeciwko wyszedł magomedyk i przeniósł pytający wzrok na Dracona.
- Dzięki ci Merlinie – powiedział blady jak papier Artur i ukrył twarz w dłoniach.
- To lekarstwo. Zabini na pewno wszystko wyjaśnił – powiedział, podając mu fiolkę z ciemnoczerwonym serum.
- Miejmy nadzieję, że to pomoże – westchnął mężczyzna i bez słowa szybkim krokiem wrócił do pacjentki.
- Nawet nie wiesz, jak wszyscy jesteśmy ci wdzięczni, Draco – powiedział Artur wciąż walcząc ze wzruszeniem.
Zostali sami, ponieważ reszta rodziny Weasleyów z napięciem przyciskała twarze do drzwi od sali, w których znajdowała się ich matka. Malfoy w odpowiedzi jedynie skinął głową i, dostrzegając zerkającą w ich stronę Ginny, odciągnął go na bok.
- W którym miejscu w Departamencie Tajemnic znajduje się tajne archiwum? – Zapytał bez zabawy w podchody.
Nie miał czasu na wyjaśnienia. Musiał zdążyć, nim tamta psychopatka dobierze się do Pottera. Poza tym świadomość, że to on wpakował przyjaciela w to bagno, paliła go od środka. Artur wyglądał na zaskoczonego jego pytaniem, co tylko pogorszyło jego parszywy nastrój.
- Nic mi nie wiadomo o tajnych archiwach w Departamencie Tajemnic, Draco. Jeśli mam być szczery, to nigdy nie słyszałem o czymś takim – odparł, ściągając brwi, a blondyn z konsternacją zauważył, że jego rozmówca nie kłamie, co sprawiło, że miał ochotę zawyć ze złości.
- Muszę się tam dostać, jak najszybciej. A do tego potrzebuję twojej zgody – powiedział pospiesznie, widząc, że Artur przygląda mu się podejrzliwie.
- Naturalnie – odparł, przeszukując nerwowo kieszenie szaty w poszukiwaniu kartki pergaminu. – Ale powiedz mi chłopcze, czego dokładnie szukasz?
- Powiedzmy, że swego rodzaju wysypiska śmieci po Voldemorcie – powiedział z ponurą determinacją, odbierając od pana Weasleya rulon pergaminu. – Jakieś sugestie?
- Przykro mi – oznajmił, rozkładając ręce i wzruszając bezradnie ramionami. – Ale jeśli mnie pamięć nie zawodzi, to wszystkie czarnomagiczne artefakty zostały zniszczone zaraz po wojnie. Sam minister się tym zajmował…
Draco stłumił bolesne ukłucie, gdy dotarło do niego, że Artur mówi o Shackelbolcie, który tuż po wojnie piastował urząd ministra. W takich chwilach brakowało mu spokoju i doświadczenia mentora. Nie mógł pozbyć się wrażenia, że gdyby Kingsley żył, to ich sytuacja nie wyglądałaby tak beznadziejnie.
- Czy ktoś mu pomagał?
- Zdaje się, że ówczesny szef Biura Aurorów. Ale czy ty sugerujesz, że te przedmioty nie zostały zniszczone? – Zapytał mężczyzna, nie kryjąc przerażenia.
- Coś w tym stylu – zbył go Draco i bez zbędnych wyjaśnień ruszył w stronę wyjścia.
Nie zwracał uwagi na nawoływania ministra. Nie chciał marnować czasu. Przed oczami miał jasno postawiony cel. Wiedział, do kogo powinien teraz iść. Zaklinał samego Salazara, by Philip Banner znał odpowiedzi na jego pytania.

***

Nie wiedziała, który to już raz straciła przytomność. Zastanawiała się, czy aby Eva nie ma zamiaru jej jednak zakatować. Ból był nie do zniesienia, a ona zdarła głos od krzyku. To jednak nie zniechęciło kapłanki. Hermiona nie widziała nawet cienia litości na jej twarzy. Poczuła mocne szarpnięcie za włosy i odchyliła głowę, patrząc w bezlitosne oczy swojej oprawczyni. Zastanawiała się, czy ma zamiar rozpocząć kolejną rundę tortur. Nie była pewna, ile jeszcze zniesie. Nie miała pojęcia, jak długo wisi podwieszona do sufitu. Miała wrażenie, że od momentu pierwszego uderzenia minęła wieczność. Eva zadawała jej zarówno tortury fizyczne, jak i psychiczne. Nie potrafiła powiedzieć, co było gorsze. Wiedziała jednak, że znajduje się na skraju wytrzymałości i pragnęła tylko, by kapłanka zakończyła to, co zaczęła i zabiła ją w końcu. Z jej ust wyrwał się zachrypnięty, nieartykułowany dźwięk, gdy kobieta ponownie nią szarpnęła, a spocone i sklejone od krwi włosy oderwały się od lekko zasklepionych ran na plecach. Z jej oczu pociekły gorące łzy, gdy zrozumiała, że Eva jeszcze z nią nie skończyła. Posłała jej błagalne spojrzenie, lecz wyglądało na to, że nie zrobiło ono na kapłance żadnego wrażenia.
- Nie patrz tak na mnie – odparła zimnym tonem, obchodząc ją dookoła. – Wiesz, dlaczego to robię? – Zapytała, zatrzymując się i sunąc paznokciem po jej nagich żebrach.
- Proszę – wyszlochała, spinając mięśnie pod wpływem dotyku kobiety, a następnie wrzasnęła, gdy poczuła niespodziewane, bolesne smagnięcie w miejscu, gdzie chwilę wcześniej znajdował się palec kapłanki.
- Zapytałam, czy wiesz, dlaczego zostałaś ukarana? -  Zapytała ostro Eva, a Hermiona, dławiąc się płaczem, pokiwała twierdząco głową.
- Odpowiedz! – Rozkazała nieznoszącym sprzeciwu tonem, a zakończony ostrymi kamykami bat, ponownie smagnął jej ciało, pozostawiając po sobie krwawe szramy.
- Bo się sprzeciwiłam – wyszlochała słabym głosem, a Eva gwałtownie odciągnęła jej głowę do tyłu.
- Taak, bardzo dobrze – pochwaliła ją i uwolniła jej włosy z silnego uścisku. –  Mogłaś wszystko zepsuć. Zasłużyłaś na karę i wiesz o tym, prawda? – Zapytała, a Hermiona nie mając sił mówić, skinęła jedynie głową.
Wyglądało jednak na to, że kapłance taka odpowiedź nie wystarcza, ponieważ sekundę później Hermiona podkurczyła z bólu nogi, czując przypalaną skórę.
- Tak! Tak, zasłużyłam! Przestań, proszę! Błagam, już dość – chrypiała z całych sił.
- Dziś sprzeciwiłaś mi się ostatni raz, Hermiono – powiedziała z powagą Eva, a słysząc ciche „tak”, uśmiechnęła się z triumfem.
Następnie ujęła drżący podbródek szatynki i delikatnie pogładziła jej policzek. Hermiona miała ochotę napluć jej w twarz. Nigdy nie przypuszczała, że jest w stanie odczuwać tak silną nienawiść. Jednocześnie jednak czuła paraliżujący strach przed stojącą przed nią kobietą i póki co ten strach brał górę nad nienawiścią.
- Pamiętaj o tym Hermiono, bo następnym razem przestanę dopiero w chwili, gdy znajdziesz się na skraju. Wcześniej jednak zmuszę cię, byś zobaczyła jak torturuję w ten sam sposób każdą bliską twemu sercu osobę, począwszy od twoich rodziców, a kończąc na młodym Malfoyu. I dopiero wtedy wyrwę ci serce – oznajmiła, kładąc swoją smukłą i zabrudzoną od jej krwi dłoń na jej mostku.
Hermiona słuchała tego z kamienną miną. Przysięgła sobie, że nigdy nie dopuści do tego, by Eva spełniła swoje groźby. Jeśli chciała ją przestraszyć, to jej się udało. Przy okazji jednak udało jej się rozpalić w niej coś więcej poza strachem i nienawiścią. Przysięgła sobie w duchu, że osobiście zabije kapłankę i zrobi to nawet jeśli będzie to ostatnia rzecz w jej życiu.
- Opuść ją – rozkazała Eva, a Nott z mściwym uśmiechem wypuścił z dłoni gruby łańcuch.
Hermiona gruchnęła na twardą posadzkę, obtłukując boleśnie i tak poranione ciało. Uwolnione ręce, za które została podwieszona, były niczym z ołowiu. Eva kazała jej wstać, lecz jej ciało nie chciało słuchać. Usłyszała, jak rozkazuje Theodorowi jej pomóc i zalała ją fala obrzydzenia. Nie chciała, by jej dotykał, jednak nie miała siły, by ruszyć palcem. Nim jednak poczuła obleśne łapska mężczyzny na swoim nagim ciele, wrota do jej komnaty otworzyły się gwałtownie i do środka wpadł Oliwer. Jego rozgniewana mina szybko zmieniła się w wyraz szoku i niedowierzania, gdy lustrował jej skuloną sylwetkę.
- Evo… - zaczął, niedowierzając własnym oczom i przenosząc wzrok na brunetkę.
- Dobrze, że jesteś – przerwała mu chłodnym tonem. – Zajmij się nią i spraw, aby do świtu nadawała się do podróży – rozkazała władczym tonem i, nie czekając na jego reakcję, gestem nakazała Nottowi, by poszedł za nią.
Theodor pokłonił się z szacunkiem, graniczącym z czcią i ruszył za swoją panią. Wymijając Oliwera posłał mu pełen satysfakcji uśmiech, jakby chciał mu coś przekazać. Wood w ostatniej chwili zamknął jego przedramię w żelaznym uścisku i zmiażdżył go wzrokiem.
- Ciemność bywa zdradliwa, Nott. Pamiętaj o tym, gdy będziesz przemierzał mroczne korytarze – wycedził lodowato przez zęby, a w odpowiedzi otrzymał kpiący uśmiech.
- Zacznij się przyzwyczajać do mojego oddechu na swojej szyi, bo już wkrótce może dojść do zmiany warty, GENERALE – wysyczał, akcentując z pogardą ostatnie słowo, a następnie wyszarpnął swoje ramie z uścisku Wooda i wyszedł.
Hermiona ostatkiem sił uniosła powieki i zarejestrowała, jak Oliwer podchodzi do niej i ostrożnie odgarnia z jej twarzy brudne włosy. Jak przez mgłę widziała jego pełne współczucia spojrzenie i coś jeszcze, czego nie była w stanie zidentyfikować. Poczuła, jak mężczyzna bardzo delikatnie odchyla jej głowę i wlewa do ust gorzki eliksir. Po cierpkim smaku rozpoznała eliksir przeciwbólowy. Przełknęła lek i przymknęła powieki. Chwilę później poczuła jak Oliwer okrywa jej nagie ciało czymś zimnym i ostrożnie bierze ją na ręce. Syknęła z bólu, kuląc się w sobie, gdy mężczyzna, szepcząc jej do ucha, że jej pomoże, niósł ją przez zimne korytarze Alcatraz. Uniosła nieznacznie głowę, zerkając na jego rozgniewane oblicze, pod wpływem którego każdy, kogo napotkał na swojej drodze, schodził mu z drogi i ponownie ją opuściła, chowając w zagłębienie jego szyi.
- Dziękuję – wyszeptała, choć zrobiła to tak cichym i słabym głosem, że nie była pewna, czy mężczyzna ją usłyszał.
- Nic nie mów. Oszczędzaj siły – powiedział łagodnie, a ona w odpowiedzi uśmiechnęła się blado. – Przykro mi, że nie zdążyłem na czas. Tak bardzo mi przykro, Hermiono – dodał zbolałym głosem.
Hermiona chciała mu powiedzieć, że i tak nie mógłby jej pomóc, lecz nie miała na to sił. Wierzyła w szczerość jego słów. Oliwer Wood dzisiaj dał jej kolejny dowód na to, że warto walczyć do końca.

***

- Tajne archiwum? I to w dodatku w Departamencie Tajemnic? – Zdziwił się pan Banner. – Mój drogi, nie wiem, kto naopowiadał ci tych historii, ale zapewniam cię, że nic takiego nie istnieje. Ktoś najwidoczniej chciał zrobić sobie z ciebie żarty – odparł, uśmiechając się dobrodusznie i klepiąc go po ramieniu.
- Panie Banner, obydwaj wiemy, że w tej historii nie ma ani krzty żartu – tłumaczył spokojnie, choć w jego wnętrzu szalała burza różnorodnych uczuć, nad którymi ledwo panował.
- Draco… - zaczął starszy mężczyzna, lecz Malfoy nie pozwolił mu mydlić sobie oczu.
- Proszę posłuchać. Wiem, jak niebezpieczne rzeczy znajdują się w tym archiwum. Muszę jednak się do niego dostać. Wiem, że wraz z Kingsley’em postanowiliście to zniszczyć, jednak z jakiś powodów tego nie zrobiliście. To jednak nie jest ważne. Najistotniejsze jest to, że jeśli nie zdradzi mi pan miejsca, gdzie znajduje się to całe wysypisko czarnomagicznych śmieci, ktoś dzisiaj może stracić życie…
- Grozisz mi? – Zapytał z zaskoczeniem Philip, odsuwając od blondyna i mierząc go czujnym wzrokiem.
- Nie! – Zaoponował, dopiero teraz zdając sobie sprawę z tego, jak jego słowa mogły zostać odebrane.
Westchnął, chcąc uporządkować myśli. Do głowy przychodziło mu tylko jedno rozwiązanie. Po postawie byłego szefa Aurorów, o którym opowiadano legendy, wiedział, że jeśli chce uzyskać potrzebne informacje, musi postawić na szczerość.
- Za chwilę wszystko panu wyjaśnię, ale musi mi pan obiecać, że zachowa pan to dla siebie – oznajmił z napięciem w głosie.
- Tak mi się zdaje panie Malfoy, że ma pan mi sporo do wyjaśnienia – skwitował cierpko, patrząc na niego nieustępliwym, surowym spojrzeniem.
 Draco z zaskoczeniem stwierdził, że po znajomym, niepozornym i sympatycznym starszym panu nie ma już śladu. Przed nim stał stary weteran, który jeszcze nie jednej kanalii skopałby tyłek. Uśmiechnął się mimo woli i rozglądając dookoła, wskazał na opuszczoną salę. Jego towarzysz skinął głową i gestem nakazał, by szedł przodem. Westchnął z irytacją, lecz nie zamierzał protestować. Przyzwyczaił się do tego, że ludzie traktują go nieufnie, a po jego wstępie Banner miał postawy, by zachować czujność. Gdy starszy mężczyzna zamknął drzwi, Draco rzucił na nich zaklęcie Muffliato, wcześniej zapobiegawczo informując o tym swojego towarzysza. Nie chciał, by ten pomyślał, że chce go zaatakować, choć sam przed sobą musiał przyznać, że obecnie był gotowy na wszystko, byleby zdobyć informację na temat położenia tajnego archiwum. Najpierw jednak miał zamiar spróbować po dobroci. Przez dziesięć minut wprowadzał Bannera w całą sytuację, starając się przedstawić jej ogólny zarys. Gdy skończył, Philip zasępił się i Draco mógłby przysiąc, że postarzał się o kolejne kilka lat.
- Wiedziałem, że nadejdzie ten dzień i modliłem się, by nigdy nie nastał – westchnął, patrząc na blondyna smutnym, zmęczonym wzrokiem. – Razem z Kingsleyem mieliśmy zamiar zniszczyć wszystko, co było związane z czarną magią i Voldemortem. Okazało się to jednak trudniejsze niż przypuszczaliśmy. Terence, który jako jedyny poza mną i Kingsleyem zajmował się czystką, przypłacił to nawet życiem. Lord postarał się, by jego dziedzictwo nie uległo zniszczeniu. Po pogrzebie Terence’a zdecydowaliśmy, że ukryjemy wszystko przed światem i wiedzę tą zabierzemy do grobu. Opinii publicznej podaliśmy, że wszystkie artefakty zostały zniszczone i nikt nie śmiał wątpić w nasze słowa. Wiedzieliśmy jednak, że znajdą się i tacy, którzy odkryją nasz sekret i będą chcieli kontynuować to, co rozpoczął Czarny Pan. Dlatego stworzyliśmy pomieszczenie, które dzięki odpowiednim zaklęciom przybrało kształt próżni i umieściliśmy tam wszystkie czarnomagiczne przedmioty, jakie udało nam się zarekwirować. Aby mieć pewność, że nikt oprócz nas nie odnajdzie tego miejsca, rzuciliśmy wiele zaklęć zwodzących. Dzięki temu nawet jeśli ktoś dostałby się w pobliże próżni, natychmiast nieświadomie zmieniałby kierunek swojej wędrówki. Wiedzieliśmy jednak, że to za mało – oznajmił dobitnie, zaciskając usta i wyciągając różdżkę.
Draco zmarszczył czoło, gdy Philip przyłożył koniec różdżki do swojej lewej dłoni, a chwilę później jego pomarszczona skóra pokryła się rozmaitymi wzorami, w których rozpoznał runy. Przeniósł pytające spojrzenie na staruszka, który od dłuższego czasu przyglądał mu się smętnie, jakby przytłoczył go ciężar odpowiedzialności.
- Tylko my dwaj mogliśmy odnaleźć komnatę i do niej wejść. Żałuję, że ktoś poznał prawdę. Żałuję, że zamiast szukać innego sposobu zniszczenia tego wszystkiego, my naiwnie uznaliśmy, że wystarczy je ukryć. Gdyby okoliczności były inne, wymazałbym tą wiedzę z twojej pamięci, Draco. Wiem jednak, że wtedy nie zaznałbym spokoju po śmierci – powiedział ze smutkiem.
- Czy to oznacza, że pomoże mi się pan tam dostać?
- Nie, chłopcze – powiedział stanowczo i pokręcił głową, a blondyn zacisnął palce na różdżce, żałując, że mężczyzna nie pozostawił mu wyboru. – Sam zejdę do archiwum i przyniosę ci akta, o które prosisz – dodał, patrząc na niego z ponurą determinacją. – A po tym, jak odzyskamy Pottera, będziemy musieli przygotować się do trudnej wojny...
- A więc zawrzyjmy pakt z diabłem, a potem wyślijmy go tam, gdzie jego miejsce. Na samo dno piekieł – powiedział Draco ze stalową nutą w głosie, odwzajemniając spojrzenie Philipa Bannera.

***

Eva rozkoszowała się chwilą spokoju. To był dla niej ciężki dzień. Upiła łyk wina, gładząc mechanicznie miękkie pióra Hermesa i czekając aż jej gość się obudzi. Uchyliła powieki, słysząc stłumiony przez knebel dźwięk i przeniosła spojrzenie, na rozebranego do pasa mężczyznę, który bezwiednie wisiał podwieszony za ręce. Wstała ze swojego tronu i niespiesznie podeszła do bruneta. Przejechała opuszkami palców po ustawionych obok narzędziach tortur i uśmiechnęła się pod nosem. Kątem oka dostrzegając ruch, uśmiechnęła się szerzej i podeszła do obezwładnionego mężczyzny.
- Dzień dobry, skarbie – wymruczała, unosząc jego podbródek i uśmiechając się kpiąco. – Cieszę się, że się obudziłeś. Piasek w klepsydrze już prawie się przesypał, a ja nie zdążyłam pokazać ci tyylu rzeczy – dodała, a Harry szarpnął się dziko i posłał jej wściekłe spojrzenie. – Mam nadzieję, że wypocząłeś, bo przed nami długa noc – dodała, ignorując wychodzące z jego zakneblowanych ust nieartykułowane dźwięki i przez chwilę zastanawiając się nad wyborem narzędzia.  – Możemy zaczynać? – Zapytała ze stalowym błyskiem w oku, gdy wciągnęła na dłonie rękawice ze smoczej skóry i wtarła w nie jakiś eliksir o bursztynowej barwie. – Rozluźnij się, kochany. Gwarantuje ci, że nigdy nie zapomnisz tej nocy …













26 komentarzy:

  1. Zacznę miło: gratulacje! Zaslugiwalaś na to. Nie było cię przez 2 miesiące. Ja nawet zapomnialam co się dzieje w opowiadaniu i gdybym nie weszła na stowarzyszenie dhl pewnie nigdy bym się nie dowiedziała o nowym rozdziale. Miło wrócić do tych czasów, gdy Hermiona i Draco tak uroczo się obrazali :). Czekam na kolejne. Myślę, że będzie już wcześniej niż za 2 miesiące.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję!:)
      Mam świadomość tego, że długo mnie nie było. Jednakże uprzedzałam o mojej nieobecności. Dlatego nie czuję się winna. Poza tym rozdziały ukazują się regularnie raz w miesiącu, a ja nie porzuciłam bloga. Tak to jest, że czasami trzeba ustalić priorytety. Ta historia jest dla mnie ważna i dlatego nie chcę jej pisać "na szybko". Rozdziały muszą być dopracowane, a aby takie były, potrzebuję czasu. Ostatnio ze względu na ilość obowiązków zarówno w życiu prywatnym, jak i zawodowym nie miałam go wystarczająco, by pisać. Uprzedziłam Was jednak o tym. Jest mi przykro, że nie udało mi się wstawić rozdziału wcześniej. Opublikowałam go najszybciej, jak mogłam.
      Nie, nie powinnaś czekać dwóch miesięcy. Choć liczba komentarzy nie zachęca do pisania.
      Pozdrawiam:)

      Usuń
  2. Lubię takie dni kiedy los uśmiecha się do mnie obdarowując mnie takimi prezentami jak ten tutaj. Całkiem przypadkiem kliknęłam w link przenoszący do Twojej historii i definitywnie to była najmilsza rzecz, która spotka mnie dzisiejszego dnia. Przeczytałam każdy rozdział niemalże na jednym wdechu, urzeczona nie tylko Twoim stylem pisania, ale i bogatą, dobrze przemyślaną fabułą. Czytając każde napisane przez Ciebie słowo miałam wrażenie jakbym czytała kolejną część o Harrym Potterze. Naprawdę. Czytałam wiele opowieści, lepszych i gorszych, ta jednak ma w sobie coś wyjątkowego. Wykreowałaś historię, która wzbudza w czytelniku tyle uczuć i emocji..a przy tym ma tak ciekawą i wciągającą fabułę. Podoba mi się to napięcie, które budujesz i fakt, że nie rozwijasz zbyt szybko zaczętych wątków. Z całej Twojej opowieści chyba najbardziej intryguje mnie Eva. Jestem zafascynowana jej postacią mimo, że jej nie lubię. Jestem ciekawa jaka tajemnica kryje się za jej osobą. Jest okropna to fakt, ale mam wrażenie, że pod tą skropułą kryje się tak naprawdę delikatna kobieta, której życie nieoszczędziło. Draco i Hermiona...to piękne co była gryfonka zrobiła dla ukochanego. Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział. Stella Mortis intryguje mnie równie mocno co Eva.
    Pozdrawiam cieplutko i dziękuje, że jesteś:) Bez Ciebie, nie było by tej historii a to...a to byłaby naprawdę wielka szkoda;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj:)
      Jestem wzruszona, czytając Twój komentarz. Ślicznie Ci za niego dziękuję!
      Nawet nie wiesz, ile radości sprawiają takie ciepłe, merytoryczne wypowiedzi. Mam nadzieję, że czytając kolejne rozdziały, nie zawiedziesz się i wytrwasz ze mną do końca:)
      Kreując postać Evy chciałam, by nie była jednoznaczną bohaterką. Nikt nie rodzi się zły lub dobry. To środowisko, ludzie, wydarzenia kształtują charakter danej osoby. Poza tym myślę, że jest w nas tyle samo dobra i zła, bo na przykład kochamy, ale potrafimy równie mocno nienawidzić. Ludzka natura ma jednakową skłonność do czynienia zarówno dobra, jak i zła. Jednakże to, jak będziemy postępować, zależy od nas. Myślę, a raczej już wiem, że Eva również podjęła decyzję. I nawet jeśli zrobiła to nieświadomie, to swoim postępowaniem i dokonywanym wyborom, przypieczętowała to. Wszystkiego jednak dowiesz się czytając kolejne rozdziały;) Już w następnym będzie wiele na temat Stella Mortis i Evy. Wiem, że ostatnio trochę zaniedbałam ten, jak i wiele innych wątków, ale cały czas o nich pamiętam i obiecuję, że w swoim czasie do nich wrócę:)
      Cała przyjemność po mojej stronie:) Ale to ja dziękuję, bo bez Ciebie i osób podobnych Tobie, nie byłoby tej historii. Wasze komentarze budzą motywację i wenę. To dzięki Wam ciągle tu jestem.
      Raz jeszcze dziękuję i nie ukrywam, że liczę, że zostaniesz ze mną do końca:) To fantastyczne, że za sprawą zwykłego bloga i pasji, mogę poznawać tak fantastycznych ludzi:)
      Ściskam mocno!

      Usuń
    2. Kochana nie ma możliwości bym Cię opuściła. Zbyt bardzo pokochałam Twojego bloga bym mogła teraz od tak odejść. Zaglądam tutaj niemal codziennie z nadzieją na rozdział, a dziś spotkała mnie miła niespodzianka w Proroku codziennym, bo rozdział będzie już w ten weekend :) Wprost nie mogę się doczekać kiedy na te kilkanaście minut zaszyje się w cieplutkim łóżeczku z telefonem w ręku i nic innego nie będzie się liczyć jak każde słowo, które wyszło spod Twojej magicznej ręki :) Specjalnie (jak dam radę oczywiście) jeżeli rozdział pokaże się za dnia, odczekam do wieczora, aż dziecięta me pójdą spać, by mieć tą pewność, że nic nie będzie w stanie mi zakłócić tej pięknej chwili, gdy zanurzę się w Twojej lekturze :) Do "zobaczenia" pod następnym rozdziałem!
      Również ściskam mocno!

      Usuń
    3. Bardzo się z tego cieszę;) I wiele to dla mnie znaczy, że są osoby, które mimo wszystko zostaną ze mną do końca.
      Tak będzie;) To wzruszające- chyba na starość robię się zbyt sentymentalna, ale naprawdę to takie urocze;) W takich chwilach przypominam sobie dlaczego wciąż publikuję to opowiadanie, dziękuje;*
      Pozdrowienia dla dzieciątek i do zobaczenia pod następnym rozdziałem;*
      Ściskam!

      Usuń
  3. Wiesz, że ja zawsze komentuję Twoje rozdziały w plikach z poprawkami, dlatego tutaj też nie będę rozwodzić się nad treścią ;p
    Mam tylko jedno pytanie : kto Ci robił szablon? ;p
    Bo zdaje się, że chyba ten ktoś niewiele wie na temat responsywności szablonów :p Nie sprawdzałam jeszcze, jak Twój blog wygląda na małych rozdzielczościach, ale na dużym ekranie straaasznie się rozjeżdża. Pomyślałam, że może chciałabyś to wiedzieć ^^
    No ale już nie czepiam się nie czepiam ;*


    PS Chyba że sama go robiłaś? :o

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A już znalazłam kto to robił :D
      Kochana, coś Ci się pokopało w linkach tez, bo odnośnik do bloga autorki szablonu odsyła na Insomnię :D

      Usuń
    2. Wiesz co, ja myślałam, że napisałaś w końcu jakiś komentarz, a Ty czepiasz się szablonu, który już tyle czasu zdobi bloga, a o którego wykonaniu nie mam zielonego pojęcia?;p
      Rozbrajasz mnie...
      Wiem, co to jest responsywność strony, ale nawet jeśli wszystko się rozjeżdża, to niestety nie potrafię tego naprawić. Jeśli wiesz, co i jak powinnam zrobić, żeby zawartość dopasowywała się automatycznie do każdej rozdzielczości, to chętnie skorzystam z Twoich usług;)
      Z kolei, sam szablon mnie zachwyca. Ariana umieściła na nim wszystko co chciałam i jak chciałam:) Dla mnie to estetyczna bajka, bo uwielbiam klasykę i minimalizm:)
      Już to poprawiłam:) Adres jej bloga był poprawny, tylko jakimś cudem przekierowywał na Insomnie. Dziękuję za uwagę:)
      A teraz bierz się za betowanie. Tekst mogę poprawiać, bo wiem jak. Natomiast kody, css itp., to dla mnie czarna magia;p

      Usuń
  4. Serdeczne gratulacje pani magister! Jestem mega dumna :D nawet nie wiesz jak miło mi było przeczytać o sobie we wstępie do rozdziału, dziękuję <3 opłacało się tyle czekać na nowy rozdział bo jest mega! Evy mam naprawdę dość.. a tym bardziej kiedy karze Hermione! Ciekawi mnie jaki to plan wymyśla nasza Hermi :> no cóż, czekam na następny rozdział!

    buziaki, Anna ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję;*
      Stałych i tak wspierających Czytelników należy doceniać i wyróżniać:) Dlatego nie mogło być inaczej;)
      I co ja mam Ci powiedzieć, Kochana? Wszystko okaże się w najbliższej przyszłości:) Cieszę się, że rozdział przypadł Ci do gustu;)
      Kto wie, może następny ukaże się pod koniec sierpnia, ale nie obiecuję:)
      Ściskam!;*

      Usuń
  5. Gratulacje Pani Magister ! *wstaje i klaska*
    teraz tylko czekam aż pójdę do empika i zobaczę na półkach książkę z tytułem Rozbitkowie :)
    mam nadzieję że kiedyś zobaczę i ją kupię, żeby moje dzieci i ich dzieci przeczytały te piękne opowiadanie <3
    czy Eva może zginąć? Prosze ? mam jej dość. Serdecznie dość, zwłaszcza jak robi krzywdę Herce.
    biedny Draco, again <3
    tulę mocno tak jak Pandy potrafią to robić najlepiej <3 !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję uprzejmie;*
      Jeśli książka zostanie wydana, to na pewno dam Wam znać. Nie będą to jednak Rozbitkowie. Ale o tym więcej przy innej okazji. Na chwilę obecną dużo pracy przede mną;)
      Może do tej pory blogspot nie usunie Rozbitków?;)
      A mogę prosić o inny zestaw pytań?;) Bo na to na razie nie mogę odpowiedzieć.
      Ślicznie Ci dziękuję!
      Nawet nie wiesz, jaką radość sprawiło mi czytanie Twoich komentarzy pod każdym rozdziałem. Mam nadzieję, że zostaniesz ze mną do końca.
      Ściskam mocno i pozdrawiam!;*

      Usuń
    2. oczywiście że zostanę !
      twoje opowiadanie ma specjalne miejsce w moim serduchu ! <3
      czekam z niecierpliwością na następny rozdział ! ;*
      odwzajemniam uścisk i także pozdrawiam :)

      Usuń
    3. Bardzo mnie to cieszy;)
      Rozdział ukaże się dziś wieczorem lub jutro w ciągu dnia.
      Ściskam!

      Usuń
  6. Ostatni tydzień spędziłam na czytaniu tego cudownego opowiadania:)
    Jestem nim totalnie oczarowana. Pięknie piszesz, na prawdę.
    Bardzo podoba mi się tu postać Draco, od razu zdobył moją sympatie.
    Moją uwagę przykuła też Eva, która zrobiła na mnie nie małe wrażanie. Może nie należy ona do grona bohaterów, których darze sympatią, ale to, w jaki sposób opisałaś ją w rozdziałach jest cudowny.
    Masz ogromny talent do pisania, z czego już pewnie zdałaś sobie sprawę.
    Twoje notki czyta się bardzo przyjemnie i gładko. Po prostu chcę się więcej !:D
    Jest to jedno z najlepszych opowiadań o Dramione jakie czytałam:)
    Życzę Ci ogromnie duuużo weny i miłej końcówki lata :)
    Na koniec również chciałabym zaprosić do siebie. Jakąś godzinę temu opublikowałam prolog. Mam nadzieję, że nie jest najgorszy, z resztą sama oceń :)
    Pozdrawiam i do następnego rozdziału, gdyż postanowiłam się wziąć za siebie i zacząć komentować :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. wrażenie* i zapomniałam dodać linka, mądra ja :')))
      http://granger-malfoy-magic-love.blogspot.com/

      Usuń
    2. Moja Droga Colleen,
      bardzo Cię przepraszam, że musiałaś tyle czekać na odpowiedź. Ostatnio całkowicie pochłonęły mnie sprawy zawodowe i zdrowotne.Ale już biorę się za odpisywanie Ci na komentarz:)
      Dziękuje Ci ślicznie za tyle ciepłych słów;* Wiele dla mnie znaczą i od razu czuję się lepiej;) Cieszę się, że moi bohaterowie zdobyli Twoją sympatię;)
      Miło mi to słyszeć, dziękuję:) Staram się, by każdy rozdział był maksymalnie, jak to jest możliwe, dopracowany.
      Dziękuję, Tobie również życzę tego samego;)
      Postaram się tam zajrzeć, jak tylko lepiej się poczuję. I aby nie zapomnieć dodam Twój link do listy czytelniczej:) Proszę tylko o chwile cierpliwości i zrozumienia.
      Pozdrawiam ciepło!

      Usuń
  7. Wood przeciwko Nottowi? Ciekawe choć mam nadzieję że to jednak Olivier wygra to starcie. Eva pokazała poraz kolejny raz swoją prawdziwą twarz. Złą do granic możliwości. Strasznie mi szkoda Hermiony. Podobne cierpienia przeżyła chyba tylko w "Ostatnim Bastionie". Bardzo ciekawy pomysł na ten pokój z próżnią. Cały rozdział pochłonął mnie jak jakaś czarna dziura i nie chce wypuścić mego umysłu :) A i jeszcze raz wspaniały rozdział :D Dużo weny i miłego dnia :)
    Pozdrawiam Ksenia Kobelak

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie czytałam, więc trudno mi się wypowiadać:)Choć martwi mnie to porównanie, bo staram się unikać znanych schematów.
      Dziękuję;)
      Pozdrawiam!

      Usuń
  8. Przyznaję, nawaliłam. Nie było mnie szmat czasu, miałam sporo pracy na studiach i czytanie zeszło na drugi plan. Jednak ciągle miałam gdzieś z tyłu głowy, że muszę tutaj do Ciebie, na Rozbitków, zajrzeć. :)
    I wpadłam, teraz z nowym, bardziej świeżym spojrzeniem na tę historię. Mam trochę do nadrobienia, powoli będę czytać i komentować zaległe rozdziały. Już zapomniałam, jak długie one są. ;) Ale to dobrze, bo właściwie jesteś jedyną znaną mi autorką, która nie tylko potrafi napisać rozdział na tyle stron, ale też w taki sposób, że ja dalej będę to czytać bez znudzenia.
    Co mi się podobało? Wspomnienie ze statku, a potem to z rozbiciem wazonu na głowie Malfoya. Idealnie odwzorowana chwiejność tej relacji. W jednej chwili jest między nimi dobrze, jakaś nadzieja na cieplejsze stosunki, by zaraz znów wrócili do obchodzenia się ze sobą z dystansem (głównie Draco). I wszystko to przez słowa, przez niewygodny temat, przez niepogodzenie się z przeszłością i różnice w poglądach. Bardzo ładnie to ujęłaś, a jeszcze te przekomarzanie się, te dialogi pomiędzy nimi... Takie trochę niedorosłe, ale mimo to sprawiające, że się uśmiechnęłam. :)
    Pomysł z próżnią, zaklęciami zwodzącymi i tymi artefaktami - genialny.
    Przeżycia Hermiony - też nie mam nic do zarzucenia. Nawet tak dzielna osoba jak ona byłaby kompletnie załamana i rozbita w takiej sytuacji, ale jednocześnie to nadal Hermiona Granger, która mimo to dalej walczy i opracowuje plan.
    Mogłabym jeszcze pisać i pisać o innych wątkach (Oliwer! czekam na więcej ;D), ale w życiu bym nie przeszła do następnych rozdziałów.
    Jest jeszcze jedna rzecz, która zwróciła moją uwagę. Dywiz, półpauza i pauza. Dialogi zapisujemy, używając pauz (czyli można powiedzieć dla lepszego zobrazowania, że używamy długich myślników). Zawsze, bez wyjątku. Tutaj w tekście mamy jakieś poplątanie z pomieszaniem, o ile dobrze widzę, stosujesz na początku dywiz, a na koniec dialogu półpauzę, co generalnie jest niepoprawne. Pomyślałam, że może chciałabyś o tym wiedzieć. ;)

    Do napisania w następnym komentarzu! :D

    PS. Dawniej pisałam z konta samtonazwij.

    PS2. Widziałam, że ktoś porównał przeżycia Hermiony do Ostatniego Bastionu. Nie mam pojęcia, skąd się to się wzięło, szczerze mówiąc, bo w OB Hermiona jest niewolnicą Draco, który ją bije i gwałci. Z całą pewnością nie powielasz tego schematu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj po długiej przerwie;)
      Najważniejsze, że pamiętałaś i wróciłaś. Doskonale znam to uczucie. Rozumiem,że oprócz przyjemności są przede wszystkim obowiązki. Im jesteśmy starsi tym ich przybywa.
      Dlatego tym bardziej cieszę się, że mimo tego wszystkiego, znalazłaś czas na Rozbitków;)
      Dziękuję za komplement. Coś w tym jest, że z czasem nabieramy większego dystansu i te same rzeczy widzimy w innym świetle. Sama jak patrzę na niektóre rozdziały, mam ochotę je usunąć i napisać inaczej.
      Lubię tworzyć retrospekcje i tym samym wprowadzać nieco cieplejszy klimat. Mam świadomość tego, że to opowiadanie i tak jest ciężkie, dlatego tonuje je m.in. elementami infantylizm, humoru itd. Jest mi szalenie miło czytać, że komuś to się podoba;)
      Gdzieś już pisałam, że Hermiona nie jest jedynie genialnym mózgiem. To przede wszystkim odważna,wrażliwa kobieta, która ma wady, słabości, blokady i która zrobiłaby wszystko, by zapewnić bezpieczeństwo bliskim. Wiele w tym mojej improwizacji, bo Rowling koncentrowała się przede wszystkim na Harry'm. Dlatego wiele dla mnie znaczą Twoje słowa;)
      Jak dla mnie, mogłabyś pisać i pisać, i pisać, a ja czytałabym to z wielką przyjemnością i zainteresowaniem, bo Twoje komentarze są bardzo merytoryczne i szczegółowe;)
      Masakra!;D Postaram się to ogarnąć w wolniejszym czasie. Nawet nie zwróciłam na to uwagi, dlatego dziękuję za cenną wskazówkę;)
      O ranyy, to nie brzmi dobrze. Nie czytałam OB i po tym, co napisałaś, chyba raczej nie przeczytam.
      Dziękuję za poświęcony czas i komentarz!;)
      Ściskam mocno!

      Usuń
  9. Zdaję sobie sprawę, że najprawdopodobniej należę do Twoich czytelników najmniej odpornych psychicznie na przemoc i tortury. Co, swoją drogą, odrobinę mnie przeraża, bo gdyby była wojna, to ja... ech, nawet myśleć nie chcę. Choć może nieprecyzyjnie to wyraziłam, bo bardziej chodzi mi o oglądanie takich scen, kiedy ktoś krzywdzi bliskie nam osoby, zatem niewykluczone, że gdzieś bym tam pokłady sił znalazła. Ale do rzeczy.
    Znów miałam mokro w oczach, tym razem, rzecz jasna podczas torturowania Hermiony. i, o ile wcześniej uznawałam w jakiś sposób wybitną inteligencję Evy, o tyle z upływem czasu i w obliczu jej aktualnych działań, coraz bardziej widzę w niej już jedynie potwora i osobę pochłoniętą jakąś szaloną żądzą zemsty i chorą ideą panowania i kontroli. I znów, w jednym z komentarzy autorka napisała, że Eva wydaje się jej w gruncie rzeczy delikatną kobietą, której życie nie oszczędziło. Przyznam, że przez jakiś czas sądziłam podobnie, ale teraz coraz silniej uważam, że poprzez te wszystkie rytuały, przejęcie mocy i próby sięgnięcia po najwyższą władzę, utraciła człowieczeństwo, a to, że czasem widzimy ją w odrobinę bardziej subtelnej odsłonie, to jedynie strzępy, które niedługo całkiem znikną.
    Całe szczęście, że przeplatasz nieco watki, że wplatasz odrobinę retrospekcji, bo inaczej byłoby naprawdę kiepsko.

    Chciałabym odrobinę odnieść się do Twojej Hermiony, bo to kolejna interesujaca kreacja. Ma wiele swoich kanonicznych cech, ale jest bardzo kobieca, stara się być wyważona, z czasem naprawdę ewoluuje i choć momentami wraca do swoich uprzedzeń, to potrafi je również przełamać, pokonać i pójść dalej, vide: scena na statku i jej stwierdzenie, że wprawdzie nie zapomniała, ale wybaczyła. To by taki kolejny krok na przełamanie, który zasiał ziarno. Rozbicie wazonu było już tylko elementem ubocznym i dopełnieniem procesu - świetny pomysł zresztą ;)

    A teraz maleńka odrobina goryczy w szklance miodu:
    jak wspomniałam, błędy są naprawdę nieliczne, ale chcę zwrócić na dwa uporczywe, które mnie wnerwiają, "nie piszemy "jakiś", tylko "jakichś", kiedy używamy w znaczeniu np. jakichś osób, jakichś zdarzeń itp. "jakiś", to mianownik liczby pojedynczej i tylko to. Drugi błąd, który się przewija w użyciu wyrażenia np. "ot tak", a nie "od tak", a trzeci, to pisownia słowa "żądza" np. władzy, która pochodzi od "żądać", a nie od "rządzić". Nie są to może jakieś potwory, ale przyznam, że mnie irytują, dlatego pozwoliłam sobie zwrócić na nie szczególną uwagę.
    Pozdrawiam
    Margot

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Perspektywa wojny przeraża mnie równie mocno, co Ciebie. Nie jestem tak odporna jak myślisz. Ale żeby móc przedstawić prawdziwe emocje, muszę stwarzać realistyczne bodźce, które je wywołają. Świat, w którym żyjemy jest tak brutalny i okrutny, że nie muszę się zbytnio wysilać, szukając inspiracji...Myślę, że o tym jak silni jesteśmy, przekonujemy się, gdy jesteśmy zmuszeni walczyć o to, co kochamy. Jesteś po prostu bardzo wrażliwa, ale nie traktuj tego jak wadę. To Twój ogromny atut;)
      Masz dużą racji jeśli chodzi o Evę. Człowieczeństwo nie jest czymś, co można utracić ot tak. To długotrwały i skomplikowany proces, na który składa się wiele czynników. Eva jest złożoną postacią, ale jej przykład pokazuje, jak to wszystko się dokonuje. To dlatego tyle czasu antenowego poświęcam właśnie jej. Na początku jest ciężko, ale każda następna decyzja jest łatwiejsza i prowadzi w jednym kierunku. Jeśli nie zawróci się w odpowiednim momencie....Ale czy Eva zawróci? Czy może jest już za późno? Wszystkiego dowiecie się w kolejnych odsłonach "Rozbitków";)Cieszę się, że zwróciłaś na to uwagę;)
      Staram się w jakiś sposób osłodzić Wam czytanie;) Cieszę się, że retrospekcje zostały przyjęte tak ciepło;)
      Tak jak mówiłam, Hermiona z każdym rozdziałem będzie coraz bardziej spójna. Tak jak jej uczucia, blokady, relacje z innymi i decyzje. Musisz tylko dać mi szansę to przedstawić i zostać do końca;)
      To teraz palę się ze wstydu...Staram się wychwytywać błędy, ale przyznam, że często jest tak, że skupiam się bardziej na treści, niż na gramatycznej części tekstu. Przepraszam. Dotychczas to, czego nie zauważyłam lub robiłam źle, wyłapywała Face, ale ona ma teraz dużo spraw na głowie i mimo chęci nie ma czasu na betowanie. Postaram się w wolnej chwili poprawić wszystko. Dziękuję za uwagi;)
      Pozdrawiam ciepło!

      Usuń
  10. chciałabym zobaczyć jak Hermiona rozbija wazon na głowie Malfoja :)
    ta Eva to jakaś psycholka, którą cieszy zadawanie bólu innym, jest jeszcze gorsza od Voldemorta.
    A tak poza tym to rozdział świetny, gratuluję ci pomysłów

    eva

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Do tego wystarczy Ci wyobraźnia;) Myślę, ze mina Malfoya byłaby bezcenna;)
      Myślę, że obydwoje byli owładnięci żądzą władzy. Obydwoje byli też w stanie poświęcić wszystko, aby tę władzę zdobyć. Myślę, że gdyby J.K.R. pokusiła się o to, by więcej czasu antenowego oddać Voldemortowi, to wyszłaby świetnie wykreowana postać czarnego charakteru. Kto wie, może kiedyś wyda coś od początku do końca poświęconego Voldemortowi? Sama chętnie bym coś takiego przeczytała;)
      Bardzo dziękuję;)

      Usuń